Przestronne i jasne, chociaż trochę zagracone papierami i wiecznie nieuporządkowane pomieszczenie, w którym Ryan (prawie) zawsze służy pomocą dla interesantów Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Warto pamiętać, że raczej nie warto zawracać mu głowy błahostkami, bo zostaniecie odesłani do bardzo nieudacznego asystenta Fairwyna, który nawet kawy nie potrafi porządnie zaparzyć.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Rozmowa z Victorią co nieco jej rozjaśniła i postanowiła podjąć ryzyko. Duże ryzyko, ale bardzo dobrze wykalkulowane i przygotowane. Ubrana jak zwykle profesjonalnie opuściła swoją bezpieczną przystań. Ale nim to się stało, dopadł ją wróżkowy pyłek, który mimo barier przedostał się na posesję dziewczyny. Gdy Irvette pakowała dokumenty, nagle poczuła zapach świeżych wypieków, które ujrzała obok siebie. Nie mogła się powstrzymać i chwyciła jednego z nich, wkładając sobie do ust i właśnie wtedy dotarło do niej, czego padła ofiarą. Ząb mocno ją zabolał, gdy okazało się, że ugryzła stojącą na biurku jej gabinetu plakietkę z własnym nazwiskiem. Byłaby o wiele bardziej zdenerwowana, gdy nie przypomniało jej to o pewnych kałamarzach. Westchnęła tylko, poprawiła swoją aparycję i pojawiła się w Londynie, gdzie już zmierzała do wejścia do Ministerstwa. Bardzo dobrze wiedziała, gdzie idzie. Okazała różdżkę przy odpowiednim stanowisku i w końcu stanęła przed drzwiami z plakietką, na której widok serce zabiło jej nieco mocniej. Popełniała błąd. Kolejny już zapewne. Było jednak za późno, by się teraz wycofać. Uniosła więc dłoń i zapukała pewnie w drewno, czekając na odpowiedź.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Ryan Maguire
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : irlandzki akcent | niesforne loki | podobny do Tomasza ale wyższy i ładniejszy ofc
Pracę przerwało mu pukanie do drzwi. Zdziwił się nieco, bo nie kojarzył by miał umówione jakieś spotkanie, a wyraźnie prosił Fairwyna, żeby nie wpuszczał do niego nikogo bez uprzedzenia - niekoniecznie jednak go zdziwiło, że asystent poległ w tym zadaniu; znając życie, zamiast wiernie siedzieć w przedsionku gabinetu, poszedł do Wizengamotu bajerować praktykantki, jak to ostatnio miewał w zwyczaju. Eh. Ryan zgarnął pospiesznie papiery w jedną względnie uporządkowaną kupkę, zakręcił kałamarz i zawołał: - Proszę, zapraszam! Tym samym tonem, którym zwykle rozmawiał z interesantami w pracy: profesjonalnym, ale nie oschłym; uprzejmym, ale niezbyt poufałym. Podniósł się też z miejsca, by nie powitać gościa na siedząco, a gdy wyszedł zza biurka i drzwi się otworzyły, natychmiast tego pożałował, bo przez chwilę mu się wydawało, że straci grunt pod nogami. Na widok Irvette stracił cały rezon, co z pewnością można było dostrzec w jego oczach, w których na moment zagościło zaskoczenie graniczące z paniką, bo nie miał pojęcia jak zareagować i przede wszystkim: co ona tu robiła. Naprawdę wprowadzała w życie utrzymywanie profesjonalnych stosunków? Tak od razu? Nie spodziewał się tego. Ale czy liczył na całkowite zerwanie kontaktu? Też nie. - Irvette - powitał ją wreszcie, z całych sił starając się zachować opanowanie. Mimo wszystko był w pracy, musiał trzymać jakiś fason. Tylko o co miał ją teraz spytać? Co ty tu robisz? Po co przyszłaś? Coś się zmieniło? Tęskniłaś za mną? Pytań było dużo, ale żadne nie wydawało się odpowiednie. - Co... czy coś się stało? - zapytał więc wreszcie bardzo ogólnikowo. Nie miał pojęcia, czego się spodziewać.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Skłamałaby mówiąc, że sama się nie denerwowała. Mimo to utrzymywała swoją opanowaną postawę i maskę profesjonalizmu. Miała cel i zadanie do wykonania, a to zawsze pomagało jej utrzymać emocje na wodzy. Szkoda tylko, że z tak silnymi emocjami nie miała wcześniej do czynienia. A na pewno nie z takimi emocjami. Gdy usłyszała zaproszenie, weszła pewnym krokiem do gabinetu, spodziewając się chyba każdej możliwej reakcji ze strony Ryana (bo ze swojej strony nie chciała nawet myśleć o tym, że coś może się zmienić). -Witaj Ryanie. - Jej głos brzmiał oficjalnie jak wtedy, gdy pierwszy raz się spotkali, lub wyszli do teatru, a jej postawa była tak samo wyprostowana i sztywna. Jedyną różnicę stanowiło jej spojrzenie, w którym kryło się coś delikatnego. Tęsknota? Radość? Ciężko było to stwierdzić, ale zdecydowanie tliło się tam jakieś uczucie. -Jedynie to, że nikt kompetentny tu nie pracuje i znów muszę obejść całe Ministerstwo nim znajdę kogoś, z kim mogę coś załatwić. - Odpowiedziała beznamiętnie, nie tracąc rezonu. Była to jednak tylko gra. Najchętniej ucałowałaby go serdecznie w policzek, lub nawet bardziej intymnie, ale zamiast tego po prostu podała mu dłoń, którą uścisnęła z pewną czułością. Nie pozwoliła sobie na to jednak zbyt długo, zamiast tego zajmując wskazane jej miejsce. -Departament Międzynarodowego Magicznego Handlu znów świeci pustkami. - Wyjaśniła i choć nie kłamała, nie mogła powiedzieć, że była to dla niej niespodzianka. Wręcz przeciwnie, solidnie wybadała grunt i wyczekała momentu, kiedy nikt poza Ryanem nie będzie mógł pomóc jej w sprawie, z którą przyszła.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Ryan Maguire
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : irlandzki akcent | niesforne loki | podobny do Tomasza ale wyższy i ładniejszy ofc
Pozornie Irvette wyglądała i zachowywała się bardzo oficjalnie, zupełnie jakby ktoś za pomocą Oblivate wymazał jej z pamięci wszystko co między nimi zaszło te... Ile, kilka tygodni temu? Minęło już trochę czasu, ale Ryanowi wrzuconemu w wir pracy wszystkie dni zlewały się w jeden, długi, niekończący się. Przełom nastąpił dopiero dziś, kiedy ponownie stanął z Irwetką twarzą w twarz, a kiedy patrzył jej w oczy i wymieniał uścisk dłoni, to mógłby przysiąc, że dostrzegł w tych gestach coś więcej niż tylko suche formalności. Uśmiechnął się łagodnie, bardziej oficjalnie niż kiedyś, bardziej jak podczas ich pierwszego spotkania i starannie skrył za tym rozczarowanie, które pojawiło się gdy otrzymał potwierdzenie że kobieta jest tu tylko i wyłącznie w sprawach służbowych. Pokręcił głową z dezaprobatą, słysząc o ziejącym pustkami wydziale międzynarodowego handlu. - No tak. Handel ma dziś szkolenie z czarexcela... nie mam pojęcia, kto wpadł na to żeby wysłać wszystkich jednocześnie. Przepraszam za to - przyznał, uświadamiają sobie jednocześnie że to był on sam, dwa tygodnie wcześniej, pogrążony w bezmyślnej rozpaczy i tęsknocie za Irv. Cóż, nawarzył tego piwa to musi je wypić, co innego mu pozostało? Wskazał jej na fotel dla interesantów i gdy go zajęła, sam również usiadł za biurkiem. - W takim razie słucham, postaram się pomóc - dodał uprzejmie, zupełnie nie podejrzewając, że rozmówczyni coś kombinuje. - Napijesz się czegoś?
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Ona również starała się zająć te koszmarnie długie dni pracą, choć w międzyczasie odbyła kilka prywatnych spotkań, które popchnęły ją do tego, by tu dziś się pojawiła. Musiała z nim porozmawiać, była tego po prostu pewna. Idealnie maskowała jednak wszystkie swoje emocje, nie dając szansy na to, by ktoś mógł odebrać tę wizytę inaczej niż tylko służbowe spotkanie. -Cudownie. - Mruknęła tym samym, niezadowolonym tonem, choć kącik jej ust delikatnie drgnął ku górze. Dokładnie tak miało być. -Napar z mięty? - Odpowiedziała najpierw na pytanie o napój, nim położyła na stole opasłą teczkę z dokumentami. Bardzo przekonujący pretekst jej dzisiejszej wizyty. -Przyszłam złożyć wniosek o pozwolenie na hodowlę niebezpiecznych roślin i wyznaczyć datę kontroli szklarni. Tutaj znajdziesz wszystkie potrzebne formularze, wraz z wytycznymi, które powinnam spełnić, by taką zgodę uzyskać. - Odpowiadała sucho i oficjalnie, jak podczas ich pierwszego spotkania, w pewien sposób pouczając urzędnika na temat praw, które obowiązywały w tym kraju. Nie marnowała ani dnia i pracowała do upadłego, by wszystko było należycie przyszykowane, choć remont szklarni wcale nie był tak prostym zadaniem. Gdy skończyła zdanie, niby odruchowo założyła za ucho włosy, odsłaniając tym samym kolczyk w kształcie stokrotki. Miała nadzieję, że Ryan zrozumie to odwołanie do sposobu, w jaki za dziecka, ale i teraz, komunikowała się z własnym rodzeństwem, co wyznała mu podczas pobytu w Chateau.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Ryan Maguire
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : irlandzki akcent | niesforne loki | podobny do Tomasza ale wyższy i ładniejszy ofc
Skinął głową, gdy poprosiła o napój z mięty, tak jak się tego spodziewał, tak jak było poprzednim razem. Różnica polegała jednak na tym, że musiał ją na chwilę przeprosić i sam na moment opuścił gabinet, by wrócić z herbatką - mógł wezwać Fairwyna z drugiego końca budynku, by wydać mu polecenie, ale coś sprawiło, że wolał podać Irwetce napój sam. W gustownej filiżance w tulipany, którą wygrzebał z samego tyłu szafki specjalnie dla niej, a sekundę później poczuł się niesamowicie zażenowany tym gestem. Przecież była tutaj w interesach, z jakiego niby powodu miałaby ją interesować taka głupota jak filiżanka? Bez sensu byłoby jednak teraz robić napar od nowa, przyniósł więc jej miętę w tulipankach i uśmiechnął się jakby przepraszająco za to, że jest tak beznadziejnie sentymentalny, a potem przybrał jak najbardziej neutralny wyraz twarzy i wysłuchał problemu, z którym zawitała w jego progach. Tak jak się domyślał, była tu by dokończyć pewne kwestie związane ze szklarnią. Sięgnął po teczkę, ignorując usilnie to, jak nieswojo czuł się przy Irwecie Oficjalnej i zaczął kartkować przyniesione przez nią dokumenty. - Jak zwykle zadbałaś o wszystko - skomentował, podnosząc wzrok znad formularza i natychmiast dostrzegł błysk kolczyka-stokrotki w jej uchu. Nie sposób było nie wrócić myślami do ich weekendu w Lyonie, kiedy Irv opowiadała mu o oryginalnym sposobie komunikacji za pomocą kwiatów. Rzucił jej krótkie, jakby pytające spojrzenie, a potem lekki uśmiech, bo był przekonany, że dobór biżuterii nie był przypadkowy. Przecież Irvette unikała przypadków jak mogła. Co w takim razie chciała mu przekazać? Nie pozostawało mu nic innego niż słuchać bardziej uważnie niż normalnie, między wierszami i słowami. Nie dopytywał o nic, ciągnąc rozpoczętą przez kobietę grę, mocno zaintrygowany tym, dokąd ona poprowadzi. - Dobrze. Podbiję ci zaraz wniosek i przekażę dalej, żeby Handel jutro z rana zaktualizował status w kartotece i umówimy się... na kontrolę - odparł, stukając różdżką w leżącą na blacie księgę, by uzyskać dostęp do kalendarza. - Czternastego czerwca? - zwykle podobne terminy po prostu się przedstawiało, a nie proponowało, ale tak to bywało w urzędach, że znajomi mogli liczyć na odrobinę przywilejów. Albo mnóstwo.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Zdziwiła się, gdy Ryan osobiście pofatygował się po jej napój. Oczywiście, Fairwyn nie był najlepszym asystentem i pewnie znów dostałabym herbatę w jakimś frywolnym kubku, ale musiała przyznać, że poczuła się nieco...zawiedziona, gdy ją tu zostawił. Machinalnie poprawiła swój wygląd, grzecznie czekając i rozglądając się nieco po gabinecie. Musiała przyznać, że gdy przebiła się już przez panujący wszędzie rozgardiasz, to pokój był urządzony naprawdę przyjemnie. Tak samo, jak przyjemnie zrobiło jej się na widok filiżanki w tulipany. Pozwoliła sobie na nieco szerszy uśmiech, gdy dziękowała mu za fatygę, a jej tęczówki na chwilę rozjaśniły się jeszcze bardziej. Nie była przyzwyczajona do takich gestów i choć zastanawiała się, czy to cokolwiek znaczy, czy jest po prostu ukłonem w stronę miło spędzonego czasu, prawda nie była tak ważna jak sam gest. -Nie wyobrażam sobie marnować mojego ani Twojego czasu przez brak podstawowych dokumentów. - Odpowiedziała, jakby chciała się usprawiedliwić, choć to prawda, uwielbiała być przygotowana i obmyślała praktycznie każdą ewentualność. Tak samo, jak obmyślała dobór biżuterii. Widząc jego spojrzenie, prawie niewidocznie skinęła głową, jakby chciała potwierdzić jego niewypowiedziane przypuszczenia. Kciukiem mimowolnie gładziła ciepłą od naparu filiżankę czując, że obydwoje wiedzą już, że szklarnie nie są jedynym powodem, dla którego się tutaj znalazła. -Cudownie. Mam nadzieję, że nie będą zbyt wymęczeni po szkoleniu. - Mimo wszystko cieszyła się, że przy okazji może pchnąć dalej sprawę swojego biznesu. Jakby nie patrzeć, było to dla niej niesamowicie ważne i już planowała omówić z Victorią sposób transportu sadzonek, które siostra Irvette powoli dla niej przygotowywała. -Czternastego niestety będę poza Londynem. Mam w ten dzień spotkanie z klientem w Grizebeck, więc nie jest to najlepszy czas na oficjalną wizytę Ministerstwa. - Odpowiedziała szczerze, bo mieszkający w miasteczku zielarz był nabywcą, którego nie chciała stracić, a obawiała się, że przełożenie wizyty może mu się bardzo nie spodobać. -Wracam siedemnastego o świcie. - Dodała jeszcze, jednocześnie zostawiając pole do uzgodnienia dogodnego dla Ministerstwa terminu, jak i dając Ryanowi znak, że wspomniany weekend miała poniekąd wolny. Upiła nieco swojej herbaty czując, jak zasycha jej w ustach. Zdecydowanie powinna bardziej się nawodnić przed wizytą tutaj.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Ryan Maguire
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : irlandzki akcent | niesforne loki | podobny do Tomasza ale wyższy i ładniejszy ofc
Irvette chyba doceniła ten głupi i niewiele znaczący gest ze starannym wybraniem jej kubka, bo uśmiechnęła się szerzej i wyglądała na zadowoloną przynajmniej przez chwilę; Ryan tak samo, chociaż w głębi duszy cierpiał k a t u s z e. Bo powinien jej taką herbatkę serwować rano do łóżka, a nie w swoim zakurzonym gabinecie w Ministerstwie, powinni się umawiać na randki i wypady za miasto, a nie na kontrole w szklarni. Wiele rzeczy powinno być inaczej, ale jak się nie ma co się lubi... To czasem warto zrezygnować z tego w zupełności i zająć czymś innym, ale taka opcja nie wchodziła w grę. Na pewno nie w tym momencie. - Doceniam to - skwitował krótko jej słowa, dostrzegając pewną ironię w tym, jak bardzo rzetelnie oboje podchodzili do spraw zawodowych i biurokracji, a jak beztrosko zmarnowali sobie wzajemnie ostatnie tygodnie, kiedy pokusili się o danie upustu swoim uczuciom mimo stuprocentowej świadomości że nic z tego nie będzie. Chwilę grzebał w papierach, na których wcale nie było łatwo mu się skupić, a potem bardzo uważnie wysłuchał i zapisał w pamięci nazwę miejscowości wspomnianej przez Irwetę. Grizebeck. - Oczywiście, rozumiem. Znajdziemy inny termin, który nie będzie kolidował z twoimi obowiązkami - odparł natychmiast tonem oficjalnym, dużo bardziej przejęty myślą o innym, nieoficjalnym spotkaniu, które mogłoby się wtedy odbyć. - To dziewiętnasty? Nie będę cię dręczył kontrolami od razu po powrocie, pewnie chciałabyś odetchnąć po tych... negocjacjach. Oczywiście mam nadzieję, że rozmowy z klientem będą owocne. - dodał uprzejmie, zerkając na nią pytająco znad kalendarza, z nadzieją że nie tylko dobrze zasugerował termin ale i zrozumiał jej intencje.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Powiedzieć, że doceniła ten gest było dość srogim niedopowiedzeniem. Jej delikatny uśmiech nie był w stanie oddać tego, jak naprawdę zareagowało jej serce. Szczerze obawiała się, że Ryan faktycznie się pogodził z sytuacją i o niej zapomniał. Było jej ciężko nie ujawniać tego wszystkiego, ale póki znajdowali się w budynku Ministerstwa, nie mogła sobie na to pozwolić. Przeszła więc do ustalenia terminów wizytacji Ministerstwa i sugerowania nieco bardziej przyjemnych zamiarów, jakie wobec niego miała. -Będę zobowiązana. - Odpowiedziała szczerze, bo nie chciała rezygnować z tego, co już miała zaplanowane i liczyła na to, że również Ryan wyciągnie z tego czasu coś dla siebie. -Dziewiętnasty będzie idealny. Odpoczynek na pewno mi się przyda. Liczę na owocny i przyjemny przebieg negocjacji. - Posłała mu porozumiewawcze spojrzenie, po raz kolejny zatapiając usta w miętowym naparze. -Gdyby jednak coś się zmieniło z waszej strony, proszę się ze mną skontaktować. - Wyciągnęła z torebki wizytówkę, którą jak zwykle spryskała uprzednio jaśminowym perfumem i podała Ryanowi. Jeśli na nią spojrzał, mógł dostrzec jawiący się na kartoniku blady napis z adresem, który zaraz po przeczytaniu zniknął z jego oczu na zawsze.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Ryan Maguire
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : irlandzki akcent | niesforne loki | podobny do Tomasza ale wyższy i ładniejszy ofc
Bardzo chciałby się pogodzić z tą sytuacją, ile dałbym by zapomnieć cię i pewnie byłoby to możliwe, gdyby miał na to więcej czasu niż było mu dane zanim Irweta znienacka przekroczyła próg jego gabinetu i wszystkie tłumione skrzętnie przez ostatnie tygodnie uczucia i wspomnienia wróciły do niego jak wystrzelone z impetem z różdżki. Wcale nie był dumny z tego, jak kurczowo się ich trzymał i jak trudno było mu wyrzucić je z głowy, ale kompletnie nie miał pomysłu co zrobić, by to zmienić. To znaczy - na przykład uprzejme wyproszenie Irv z gabinetu pod pretekstem innych, pilnych obowiązków albo przekierowanie sprawy w ręce Fairwyna czy kogokolwiek innego pewnie mogłyby co nieco ułatwić, ale... no właśnie. Coś go powstrzymywało przed tym, by to zrobić i najzwyczajniej w świecie ją spławić - chociaż absolutnie, zdecydowanie powinien to zrobić. Mógłby też po prostu wyjechać na jakiś czas, rozpocząć bardzo angażujący projekt za granicą czy choćby wziąć długi urlop i zaszyć się gdzieś na plaży. Był jednak w Londynie, w jednym pomieszczeniu z Irwetą, i zamiast skupiać się na sprawach służbowych, usilnie doszukiwał się między jej słowami jakiegoś ukrytego znaczenia. Nie potrafił inaczej. - Świetnie. Zapiszę w kalendarzu - przypieczętował ich umowę i stuknął różdżką w odpowiednią rubrykę w księdze ze spisem kontroli, odwzajemniając porozumiewawcze spojrzenie Irvette, a potem odebrał od niej wizytówkę. Uśmiechnął się lekko, gdy poczuł zapach jaśminu i, przeczytawszy uważnie adres, odparł: - Oczywiście. Przekażę to wydziałowi kontroli, w razie czego będą w kontakcie - wbrew swoim zapewnieniom, wcale nie dołączył wizytówki do pliku dokumentów które zamierzał przekazać zajmującym się tym kolegom, tylko schował w kieszonce swojej marynarki. - Preferujesz jakieś konkretne godziny? - zapytał jeszcze, zanim wyjął z szuflady pieczątkę i zaczął nią stemplować wszystkie wnioski, które tego wymagały.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Postawili się w trudnej sytuacji, ale zrobili to na własne życzenie, a gdy już Irv posmakowała Ryana namiastki szczęścia, nie potrafiła tak po prostu wyrzucić jej z głowy. Tym bardziej nie potrafiła przestać się o niego martwić wiedząc, że jej istnienie wpakowało go w sytuację, w której nikt raczej nie chciałby się nigdy znaleźć. Nie potrafiła oderwać oczu od niego i to nie tylko ze względu na fakt, że szukała na twarzy Ryana potwierdzenia, że rozumieli, o czym tak naprawdę dyskutują. Tęskniła za jego spojrzeniem i bliskością tak samo, jak za delikatnymi pocałunkami, w których chętnie by się teraz zatopiła. Musiała jednak zachować tę uprzejmą i sztywną fasadę jeszcze przez chwilę licząc na to, że w pewien czerwcowy weekend, po części uda jej się znów do niego zbliżyć. Choć widziała jego uśmiech, wciąż nie miała pewności, czy Ryan nadal ma ochotę jakkolwiek spędzać z nią czas w nieco mniej oficjalnych okolicznościach. -Będę na posterunku cały dzień. - Zapewniła go, gdy wizytówka zniknęła w kieszonce marynarki, zostawiając na niej na pewno swój zapachowy ślad. -Dostosuję się do waszego kalendarza. Jeśli trzeba, zostanę nawet po zmroku, choć prosiłabym wtedy o jakąś wiadomość. - Dodała jeszcze, bo choć w kwestii kontroli nie uśmiechała jej się aż taka cierpliwość, to mówiąc o spotkaniu z Ryanem, była w stanie wytrzymać każdą godzinę, byle tylko zobaczyć go w progu swojej bezpiecznej rezydencji.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Ryan Maguire
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : irlandzki akcent | niesforne loki | podobny do Tomasza ale wyższy i ładniejszy ofc
Chociaż podjął tę grę niedomówień i najwyraźniej właśnie umawiał się z Irvette na tajemnicze spotkanie, udając do samego końca że mówią tylko i wyłącznie o ministerialnej kontroli w szklarni, to tak naprawdę nie do końca wiedział na co się godzi. Pewne było tylko jedno: bez względu na to, w jakim celu został przez nią zaproszony, chciał się dowiedzieć o co chodziło; nie wiedział czy zależy jej tylko na rozmowie czy zatęskniła za sielankowymi chwilami spędzonymi w chateau i miała ochotę je powtórzyć. Może coś się stało, może zmieniły się okoliczności...? Nie chciał jednak robić sobie zbędnych nadziei ani zastanawiać nad tym, na co sam liczył. Należało skupić się na teraźniejszości i najpierw zadbać o to, by schadzka w ogóle doszła do skutku, a więc upewnić się dyskretnie, że się wzajemnie zrozumieli. - Naturalnie, nie zrobimy nic bez uprzedniej zapowiedzi. Myślę, że wstępnie mogę zaproponować południe - odparł bardzo oficjalnie, zaznaczył coś w księdze ze spisem, a potem zakończył przybijanie magicznej pieczątki i szybkim ruchem wyrównał wszystkie dokumenty tak by tworzyły równy, zgrabny stosik. - W takim razie jsteśmy umówieni - podsumował, a chociaż wcale nie miał ochoty już jej żegnać, to wyglądało na to, że załatwili wszystko i teraz pozostało im tylko czekać. Zwłaszcza, że do drzwi pukał właśnie rozgorączkowany Fairwyn, niosący wieść o jakimś wymagającym natychmiastowej interwencji kryzysie na szkoleniu z Czarexcela.