Osoby: Nadia Russeau, Katherine Russeau, Sarah El. Pauths Miejsce rozgrywki: Hogwart Rok rozgrywki: 2010 Okoliczności: Kat jak to ona wpadła na genialny plan, aby złamać kilka szkolnych reguł trochę mocniejszym świętowaniem urodzin. Siostry nie mogąc usiedzieć na jednym miejscu zajęły się "delikatnym" dewastowaniem szkolnego mienia.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
No więc mamy rok 2010, a panny Russeau właśnie dzisiaj, 22 czerwca obchodziły swoje trzynaste już urodziny. Jeszcze nie wracały do domu, a Katherine upierała się, że muszą jakoś wyjątkowo spędzić ten dzień. Cały tydzień uganiała się za swoją siostrą i namawiała ją do złego. Wcześniej udało jej się też namówić starszego ucznia by zakupił dla niej siedem butelek ognistej. Nigdy jeszcze tego nie piła, ale chłopak ze Slytherinu powiedział jej, że daje niezłego kopa i będzie miała po niej świetną zabawę. Kat aż klasnęła z radości w dłonie. Tego dnia założyła to. Alkohol dawno leżał schowany w jej kufrze w stercie ubrań, a Kat właśnie pobiegła po siostrę do drugiego dormitorium. -Wszystkiego najlepszego Nadia- krzyknęła na cały pokój budząc ją z łóżka poprzez zerwanie gwałtownie kołdry i rzucenie jej na podłogę. Nagle kot pojawił się przy jej nogach, a Katherine odskoczyła niczym poparzona- Nadia, zabierz tego pchlarza, mówię ci, zabierz go stąd!- krzyknęła.
Ostatnio zmieniony przez Katherine Russeau dnia Sro Lut 19 2014, 18:24, w całości zmieniany 1 raz
Każdy dzień przybliżał wszystkich uczniów Hogwartu do powrotu do rodzinnych domów. Nadia jakoś nie tryskała pozytywną energią, że za kilka dni wsiądzie do pociągu i wyląduje na King's Cross w Londynie. Dobrze wiedziała czego można było spodziewać się w domu. Rodzice pomimo tak długiej rozłąki zostawią swoje dzieciaki samym sobie. Młodsza z bliźniaczek o wiele bardziej lubiła mieszkanie w zamku. To przecież tutaj miała większość swoich znajomych, z którymi tak świetnie się bawiła. Załamana faktem, że za niedługo już nie będzie spędzała wolnych chwil z członkami Slytherinu miała ochotę się popłakać. Na całe szczęście była z niej na tyle silna młoda kobieta, że swoje emocje ukrywała starannie w środku, nie dzieląc się nimi z nikim. Cały ten żal kierował nią tak bardzo, że dziewczyna kompletnie zapomniała o swoich trzynastych urodzinach. Zamiast urządzić coś na kształt niezapomnianej imprezy albo zwyczajnego spędzenia tego dnia w towarzystwie siostry albo jakichś znajomych, Nadia po skończonych zajęciach udała się prosto do dormitorium. Większość Ślizgonów mijających ją w Pokoju Wspólnym wolało do niej nie zagadywać bo widzieli, że jest nie w sosie. Kiedy nastolatka znalazła się przy swoim łóżku, weszła na materac i ułożyła się na nim wygodnie. Spojrzenie ciemnobrązowych tęczówek miała wlepione w biały sufit, z którego gdzieniegdzie sypał się tynk. Nadia wzdychnęła cicho pod nosem. Leżenie nie było zajęciem, które ją bardzo interesowało. Usiadła więc po turecku, a z szafki nocnej zdjęła jedną z książek, które dopiero kupiła. Po chwili była już zagłębiona w lekturze. Hogwart mógł się nawet palić, a ona i tak nie zwróciłaby na to teraz najmniejszej uwagi. Wtem do pokoju wpadła jak oparzona jej siostra. Najmłodsza z rodu Russeau popatrzyła na brunetkę z niemałym szokiem. Nadia siadła już normalnie, spuszczając nogi z łóżka i wpatrując się w Kat z niedowierzaniem. - Kat, co w ciebie wstąpiło? Daj mi święty spokój. - odburknęła zrezygnowana siostra i chwyciła czarnego pupila na ręce. Jakoś nie chciała, żeby bliźniaczka potraktowała kota kopniakiem lub czymś o wiele gorszym. - To tylko kot. Nie zje cię. - wywróciła teatralnie oczami i spojrzała na siostrę z wyczekiwaniem. Skoro się tutaj zjawiła to musiała mieć do tego jakiś szczególny powód. Nadia czekała aż w końcu Katherine wymięknie i powie co jej gra na duszy.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine spojrzała wściekła na kota gotowa w każdej chwili czymś w niego rzucić, gdy zbliży się aż nadto. Był okropny i cały czarny. Nie lubiła tych zwierząt, drapały, zawsze chodziły własnymi ścieżkami a dodatkowo miały pchły. -To nie kot, tylko jeden wielki worek pcheł Nadia. Wiedziałaś, że nie lubię kotów. Po co go kupiłaś. Uważaj by zbytnio nie kręcił się przy terarium z moim wężem jak wrócimy do domu- powiedziała albo też raczej ostrzegła siostrę. Przyjrzała się krytycznie temu co właśnie robiła. Podniosła książkę i zaczęła czytać ostatnią stronę. -Chyba nie ma już nudniejszego zajęcia niż usiąść na własnym łóżku i czytać książkę- powiedziała wymownie. Od razu otworzyła szafę i zaczęła przeglądać szafę siostry. Przerzucała jednak ciuchy z miejsca na miejsca, robiąc tam najzwyczajniej w świecie burdel. -Ty serio jesteś jakaś inna. Może porwali cię kosmici i podmienili- powiedziała uśmiechając się do swojego odbicia w lustrze przy szafie. W końcu wyrzuciła z niej jakieś spodnie podobne do jej własnych i jakiś top w szaro-czerwone pasy. Niby spoko. Potem sięgnęła po prostownicę. -Wyprostujesz mi włosy, a potem idziemy świętować nasze trzynaste urodziny skarbie. W końcu tylko raz w życiu kończy się 13 lat- zaświergotała radośnie.
Nadia wiedziała zbyt dobrze jak siostra nienawidzi tych zwierząt. Jednak akurat nie posiadała tylko i wyłącznie dlatego, aby wkurzać siostrę. Włóczykij sam sobie wybrał Ślizgonkę na właścicielkę. Nastolatka znalazła go na błoniach jako jeszcze małego kociaka i postanowiła go przygarnąć. Obecnie ma zaledwie kilka miesięcy i mimo że wyglądał jak puszek okruszek to Katherine nadal nie mogła się do niego przekonać. Czasami brunetka miała ochotę napuścić swojego podopiecznego na siostrę bliźniaczkę i jeszcze dobrze by było, gdyby ją zadrapał. Oczywiście, żeby tylko starsza o kilka minut siostra się na nim nie odegrała bo Nadia by tego nie przeżyła. - Sama masz pchły. To najbardziej czysty kot jakiego widziałam. Już ten twój wąż jest bardziej ohydny i w dodatku taki oślizgły. W sumie to pasujecie do siebie. Na koniec wypowiedzi Nadia posłała Kat sztucznie słodki uśmiech wypełniony po brzegi ironią i sarkazmem. Nie było to może całkowicie w stylu tej brunetki. Ale kiedy coś jej się nie podobało to potrafiła to bardzo dobrze okazać. - Nikt ci nie kazał tutaj przychodzić, żeby się na mnie patrzeć. Może wtedy byś sobie oczu nie wypaliła. - żąchnęła się i w momencie zeszła z łóżka, a raczej z niego zeskoczyła, przyglądając się siostrze, która wywracała wszystkie ubrania Nadii z kufra. Brunetka jak najszybciej zablokowała jej dalsze czynności, łapiąc ją za nadgarstki. - Coś ci się chyba pomyliło to moja szafa. Włożę to w czym mi będzie wygodnie. - powiedziała lekko oburzonym tonem głosu i wyjęła kilka ubrań, które przewinęły się na podłodze. Resztę zgrabnym ruchem wsadziła z powrotem do kufra. - Nie jestem twoją fryzjerką. Chyba będę musiała się zgodzić na to całe świętowanie bo w innym przypadku nie dasz mi żyć. - odparła i skryła się za jakimś parawanem, który znajdował się w sypialni, aby założyć na siebie przygotowane ubrania.[/b]
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
-Ojej siostrzyczko, jesteś na mnie zła?- zapytała po czym zrobiła usta w podkówkę patrząc na nią tymi swoimi dużymi oczami. Kot kręcił się właśnie po łóżku swojej pani więc Kat po odejściu od kufra dziewczyny po prostu usiadła na łóżku by poczekać aż Nadia wyjdzie zza parawanu. -No dobra, niech ci będzie, a jak na imię temu potworowi?- zapytała dziewczynę, chcąc ją chociaż odrobinę udobruchać za swoje złe zachowanie. No bo przecież musiała być zachowana równowaga prawda? Raz miłe słówko, raz cięta riposta i coś złośliwego. Zepchnęła kota ręką z łóżka byle dalej od niej. -Jakbyś zapomniała, to ci przypominam, jesteśmy identyczne niczym kropla wody. Muszę na ciebie patrzeć od dziecka- powiedziała pewnym siebie tonem po czym zaśmiała się zadowolona z siebie. Resztę komentarzy na swój temat po prostu pominęła bo teraz akurat trzymała w rękach lokówkę, bo zmieniła zdanie i postanowiła jednak trochę zwiększyć swoje loki aniżeli prostować włosy. -Wiesz, że cie kocham siostro, a dzisiaj będziemy się świetnie bawiły w nasze trzynaste urodziny- powiedziała tym samym radosnym tonem.
Pierwsze pytanie z ust Katherine, młodsza siostra potraktowała jako pytanie retoryczne. Brunetka wzruszyła jedynie ramionami i już skryła się za parawanem. Zdjęła z siebie znoszone ubranie i włożyła na siebie czyste i świeże. Czerwiec był dość ciepłym miesiącem więc trzynastolatka pozwoliła sobie na podwinięcie ręków swojej bluzy. Z trochę bardziej przyjaznym wyrazem twarzy wyszła z "przebieralni". W tym samym czasie między jej nogami czmyhnął młody kocur. Najwidoczniej odwzajemniał uczucia Kat i strzegł się jej jak ognia. Nadia na krótki moment usiadła jeszcze na swoim łóżku i z uwagą przypatrywała się czynnościom wykonywanym przez bliźniaczkę. - Włóczykij. A i z góry mówię, że nazywanie go sierściuchem, padalcem czy pasożytem nie wchodzi w grę. - młodsza z sióstr zgromiła wzrokiem starszą. Nadia była aż za bardzo świadoma na co stać stojącą w jej pobliżu Ślizgonkę. Nawet jeśli była milutka to nie warto było jej ufać. Jej siostra zdołała się tego nauczyć. W końcu mają ze sobą do czynienia przeszło od trzynastu lat, a to dość sporo jak na poznanie człowieka. Do tego współzamieszkiwanie łona matki przez dziewięć miesięcy to też nie lada wyczyn. - Mogłaś urodzić się metamorfomagiem miałabyś wtedy święty spokój. Brunetka wyszczerzyła się sztucznie w stronę Kat. Potem powoli podniosła się z łóżka i czekając aż siostra wykona ostatnie loki skierowała się w stronę drzwi prowadzących do Pokoju Wspólnego Slytherinu. - Aż się boję co rozumiesz przez "świetnie". Przy ostatnim wyrazie narysowała palcami w powietrzu niewidzialny cudzysłów. Nie czekając na siostrę aż zechce się ruszyć dość szybkim krokiem wybyła z części przeznaczonej dla Ślizgonów i znalazła się w normalnej części zamku. - No to gdzie masz mnie zamiar zaprowadzić? Nadia rzuciła pytające spojrzenie swojej siostrze po czym zaczęła rozglądać się wokół jakby chcąc zapamiętać wszystkie szczegóły tego miejsca.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine w spokoju poprawiała swoje loki, na jej rachubę miały jeszcze dużo czasu a nawet nigdzie się jej nie spieszyło. -Czyli jednym słowem Włóczęga, worek pełen pcheł znaleziony gdzieś w krzakach. Kupiłaś mu obrożę przeciwpchelną? Skąd wiesz, że w nocy ten mały morderca nie podgryzie ci aorty?- zapytała z pewnością siebie w głosie. Miała nadzieję, że kot nie zbliży się już do łóżka na którym siedziała. Włosy miała już prawie gotowe, musiała je tylko jeszcze spryskać lakierem. Nagle siostra wyszła zza parawanu, ale wyglądała tak przeciętnie i ponuro, no cała Nadia. Katherine podniosła swój tyłek z łóżka i podeszła do siostry przytulając ją i szepcząc jej na ucho. -Naprawdę ślicznie wyglądasz, przecież jesteśmy takie same, jeśli ty byłabyś brzydka to ja też- zaśmiała się na myśl o własnych słowach. -Spójrz jednak na to wszystko z innej strony, równie dobrze to ty mogłaś urodzić się metamorfomagiem złotko- uśmiechnęła się szeroko ukazując wszystkie swoje zęby. Nadia właśnie zapytała się jej co planują. Ta jednak posłała w jej kierunku jeden ze swoich najlepszych tajemniczych uśmiechów i pobiegła do swojego dormitorium by wyjąć butelki ognistej, które akurat znajdowały się specjalnie w butelkach po oranżadzie by nikt się nie zorientował, że to alkohol. Wrzuciła je do torby, którą przerzuciła przez ramię. Szybko udała się w stronę wyjścia z Pokoju Wspólnego by dogonić siostrę. Dopadła ją od tyłu i skoczyła na jej plecy, krzycząc: uważaj, kogo masz na plecach kociak- po czym puściła ją i podała jej oranżadę. -Do dna skarbie- powiedziała i mrugnęła do niej. Oparła się o ścianę w lochach i czekała. Sama nie ruszała jeszcze swojego przydziału.
Ostatnio zmieniony przez Katherine Russeau dnia Sro Lut 19 2014, 18:25, w całości zmieniany 1 raz
- Byłam prawie przekonana, że zmieniłaś do niego nastawienie, ale niestety znam cię zbyt długo, żeby w to uwierzyć. Nadia wzruszyła ramionami od niechcenia tak jakby opinia siostry wcale jej nie ruszała. Po części tak było, ale z drugiej strony w środku młodszej bliźniaczki z każdym takim zachowaniem Katherine wybuchał mały wulkan, który podpowiadał Ślizgonce, żeby zadusić Kat poduszką. Wszyscy by chwalili za to najmłodszą Russeau. Ale gdyby ukochanej bliźniaczej siostrze naprawdę zagrażało niebezpieczeństwo to Nadia byłaby tą, która pierwsza stanęłaby w jej obronie. Tak już było między rodzeństwem. Niby sobie dogryzają, ale jednak kochają się ponad życie chociaż te dwie panny to naprawdę bardzo rzadko okazują względem siebie jakiekolwiek ludzkie odruchy na przykład takie jak wszelkiej maści uczucia. - Cała Katherine. - tylko takimi słowami była w stanie skwitować "komplement" od siostry. O ile to w ogóle był komplement. Pewnie, gdyby dziewczęta nie były do siebie ani odrobinę podobne to młodsza o trzy minuty Nadia by czegoś takiego w życiu nie usłyszała z ust Kat. - Ile ja bym za to dała. Przynajmniej nauczyciele by mnie z tobą nie mylili. Po raz wtóry dzisiaj przewróciła oczami. Kiedy przemieszczała się przez Pokój Wspólny nie zauważyła nawet jak jej siostrzyczka gdzieś wyparowała. Przynajmniej przez pięć minut miała jakikolwiek spokój. Ale zbyt długo tym relaksem to ona nacieszyć się nie mogła bo kopia wyrosła zaraz obok niej na szkolnym korytarzu. Na dodatek wciskała jej jeszcze jakąś butelkę z podejrzanym płynem. Brunetka obejrzała ciecz dokładnie, ale nie zauważyła niczego podejrzanego więc powierzając swe życie i zdrowie w ręce Katherine upiła pierwszy łyk. Gardło natychmiast zaczęło piec młodą czarownicę, ale kiedy to dziwne uczucie ustało Nadia sięgnęła po kolejne porcje napoju. Skończyło się na tym, że połowa butelki była już za nią, a jej siostra jeszcze swojej nie ruszyła. - Nie mam pojęcia co to jest, ale jest wyśmienite. Trochę piecze, czuć gorycz, ale ogółem może być. Nadia czuła się tak jakby całe pomieszczenie wokół niej zaczęło wirować, a u sufitu widziała nawet kolorowe motyle. Z tego wszystkiego Ślizgonka zaczęła się śmiać i przy okazji pokazała Kat kilka kolorowych owadów, które były tylko i wyłącznie wytworem wyobraźni Russeau.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katty już w głębi serca się bała, że Nadia po prostu odstawi butelkę, ale jednak aż tak się od siebie nie różniły. Mimo iż Nadia się tak wzbraniała przed byciem tą gorszą siostrą a mimo wszystko robiła zawsze to co chciała jej starsza bliźniacza kopia. Kochała siostrzyczkę, ale czasem miała dosyć tego, że po prostu są nierozpoznawalne i tego że ma swojego tak zwanego sobowtóra. Widząc, że Nadia już do połowy praktycznie opróżniła butelkę, szybko pospieszyła za jej przykładem. Przecież nie mogła być od niej gorszą. Dziewczyna miała rację, było ostre i mocno paliło gardło, ale dobrze się piło. Zaraz jednak procenty uderzyły dziewczynie do głowy i lekko straciła ostrość widzenia. -Nadia, skarbie tam nic niee ma- powiedziała po czym zaczęła się śmiać i tańczyć na środku lochu. Przy okazji zasalutowała jednemu z mężczyzn na obrazie, który tu wisiał. Potem podbiegła do Nadii i porwała ją do tańca. Tak wirowały teraz w kółku, śmiejąc się w głos i skacząc niczym małe dziewczynki. Potem jednak zakręciło im się w głowie od wirowania i leżały na zimnej posadzce z zamkniętymi oczami. Za moment ruszą dalej. Usłyszała czyjeś kroki na posadzce więc otworzyła najpierw jedno oko, później zaś drugie. To szła Sarah, kochana Sarah, którą pierwszą poznała, tu gdy przybyła do Hogwartu. Poderwała się, ale że trochę jej się zakręciło w głowie przez alkohol i przez to, że zrobiła to zbyt gwałtownie to wpadła prawie na dziewczynę. Wybroniła się tym, że wtuliła się w nią mocno, a dłoń z butelką wylądowała za plecami dziewczyny. -Sarah, dzisiaj są nasze urodziny. 22 czerwca, więc świętujemy. Dołącz do nas, gwarantuję dobrą zabawę. Łyknij sok- powiedziała strasznie rozradowana. Odkleiła się w końcu od dziewczyny.
No to co? Dzień jak co dzień. Chodzi się po korytarzach, po łąkach i innych bzdetach. Nie wiem czy to pogoda, czy też może wisiało coś w powietrzu, ale Sarah miała zły humor. Już od samego rana bolała ją głowa, była senna i nie miała chęci do życia. Cóż, chcąc nie chcąc, musiała wyjść z dormitorium, więc postanowiła pochodzić po korytarzach. Jest w nich chłodno, a to dobrze działało na jej głowę! Kiedy tak sobie chodziła, zauważyła dwie dziewczyny które wyglądały jakby się upiły. W jednej z dłoni trzymały butelkę która wyglądała jak po oranżadzie. -Katherine, powiedz że nie jesteście wstawione... -Powiedziała biorąc od dziewczyny butelkę. Patrzyła na Nadię która wpatrywała się w sufit jakby tam coś widziała. Biedaczka. -Dziewczyny, serio? Trzynaste? Gratulacje i najlepszego. Ale może nie zaczniecie od przyłapaniu się na piciu alkoholu. - Powiedziała najpierw radośnie, a potem nerwowo. Kat cały czas poganiała ją żeby napiła się, trunku cóż, a jej nie za bardzo na tym zależało. Lecz kiedy dołączyła Nadia, napiła się łyka, a po ciele przeszło jej ciepło. Czuła jakby gardło jej się paliło, ale to było miłe uczucie. -Nie mówcie że będziecie stać na korytarzu!- Zaśmiała się. Nigdy nie sądziła, że pierwszy, a nie właściwie to nie pierwszy, pierwszy był po kryjomu w kuchni sierocińca w sylwestra kiedy to wszyscy świętowali, a mała Sarah napiła się po kryjomu POŁOWĘ wina. Ah jak ona słodko wyglądała z tymi czerwonymi policzkami! Ale wracając do tematu. Nie sądziła że będzie piła z trzynastolatkami na korytarzu w Hogwarcie. Uśmiechnęła się i zachichotała.
Wgapianie się w wyimaginowane motyle latające gdzieś przy suficie nie trwało długo bo Katherine zaczęła zapewniać młodszą siostrzyczkę, że tam nic nie ma. Nadia miała jednak inne zdanie i kiedy Ślizgonka je podważyła, bliżniaczka po prostu zbeształa ją wzrokiem. Kiedy z powrotem chciała wrócić do oglądania małych towarzyszy ich już nie było. Nadia zanim Kat wyciągnęła ją do tańca zdążyła jeszcze zrzucić na nią całą winę dotyczącą nagłego zniknięcia motyli. - Jesteś tak upiorna, że nawet zwyczajne motyle się ciebie boją. - powiedziała z trochę większą bulwersacją w głosie niż zwykle. Ale najwyraźniej w taki sposób działała na nią Ognista Whisky, której wyduldała przed chwilą aż pół butelki. Kiedy tak sobie we dwie wirowały na szkolnym korytarzu w głowie Nadii zaczęło co raz mocniej i szybciej się kręcić. W pewnym momencie myślała, że zwróci dzisiejszy obiad, ale powstrzymała się od takiej koleji rzeczy. Wtedy właśnie leżała płasko na zimnej posadzce i śmiała się bez powodu. Najwidoczniej kolorowe motylki musiały wrócić w swoje dawne miejsce. Russeau nie spostrzegła nawet, że do ich dwójki zbliżyła się Sarah. Czasami tak bywa zwłaszcza jak się jest pijanym. Chociaż te dwie to raczej chodziły najarane jak po dobrych eliksirach odurzających. Jednak młodszej sis coś nie pasowało kiedy Katherine podniosła się z ziemii. Kopia numer dwa również podniosła się z podłogi i wtedy jej oczka nie ujrzały jednej Sary tylko dwie. Biorąc przykład z Kat, pobiegła przed siebie i wtuliła się w starszą przyjaciółkę. - Co ty tutaj robisz? Miło cię widzieć. Co z tego, że widziały się zapewne kilka godzin wcześniej. To przecież teraźniejszość była, jest i będzie najważniejsza.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Kat zaśmiała się odrobinę głupkowato. Kochana siostrzyczko, motylki są dla paserów, prawdziwi wyjadacze oglądają nietoperki. Na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki banan, bowiem nietoperze to było to co Katty uwielbiała, no jeszcze dochodziły do tego wężyki. -Alkohol? Przecież nikt tu hik nie ma alkoholu - czknęła dosyć głośno mówiąc te słowa i zatoczyła się lekko, ale starając się przy tym zachować odpowiedni poziom, uznała to za pewien rodzaj tańca i zabawy. Spojrzała na Sarę- tutaj? Nieeee- powiedziała kręcąc przecząco głową. -To jak? Na zdrowie kochane- rzekła i przechyliła ponownie butelkę pijąc ognistą i wzdrygając się lekko przy tym. Potem zawisła jakby na moment w czasoprzestrzeni. -Chcę iść do kuchni. Skrzaty zamkowe obiecały mi tort urodzinowy. Proszę, proszę, proszę, chodźmy tam prędko- powiedziała skacząc niczym mała piłeczka i patrząc błagalnie na dziewczyny. Ruszyła przed siebie, po czym przypadkowo wpadła na jedną ze zbroi stojących przy ścianie robiąc strasznego hałasu. -Naprawdę pana przepraszam, ale to pan stał mi na drodze do jasnej ciasnej- mruknęła wyraźnie wściekła, jakby nagle miała ochotę zacząć się kłócić z przewróconą zbroją.
-Mi też cie miło widzieć, Nadio! -Powiedziała, uśmiechając się i rzucając na szyje dziewczynie. Niestety jest trochę cięższa i runęły na ziemie, tarzając się ze śmiechu. Wzięła od niej butelkę i napiła się sporego łyka. Jak widać miała leciutką główkę i ten mocny alkohol nie pomagał jej. Spojrzała na Kattie która uniosła butelkę do góry. -Za zdrowie! -Wykrzyczała wraz z nią. Zaśmiała się i wypiła z butelki Nadii spory łyk, a ta wytrąciła jej alkohol z dłoni. -Kuchnia! Świetny pomysł! Tort! Jej! -Zaczęła skakać jak malutkie dziecko. Nie czuła bólu w stopach, była lekka jak baranek. Kiedy zobaczyła jak Kattie wpada na zbroje przyłożyła dłoń do ust. -Kattie ty niezdaro! Żeby tak staruszka potrącić!-Zaśmiała się z dziewczyny. Ah, podbiegła do dziewczyny i wzięła do dłoni hełm. Przyłożyła go sobie do piersi i zmrużyła oczy. -Chyba oddycha! Możemy iść do kuchni! -Podniosła dłonie do góry i rzuciła kawałkiem metalu ziemię. Zaczęła kręcić się i podskakując. Śmiała się cały czas lub chichotała. -Za najlepszą noc w życiu! -Uniosła, właśnie co uniosła? Podbiegła do Kattie i napiła się z jej butelki, widząc jak Nadia się śmieje podbiegła i z jej butelki też się napiła. Każdy łyk przynosił ciepło które roznosiło się po jej całym ciele. Przez chwile zamroczyło jej się przed oczami, lecz szła nadal pewnym krokiem.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Kattie nadal tkwiła na kolanach przed panem zbroją. Nie odzywał się, to bardzo niedobrze. -Sara, on nic nie mówi. Niedobrze, chyba niezdara zemdlał. Niech nie liczy na usta-usta, zboczeniec jeden- powiedziała z lekkim warknięciem typowym nawet dla niej gdy była teraz mocno podchmielona. Sara podeszła do niej i biorąc do rąk hełm powiedziała, że oddycha więc będzie dobrze. Katherine wstała i wyciągnęła do przodu butelkę z alkoholem i wskazała kierunek w którym szło się do kuchni. Nie zwróciła nawet uwagi na to, że Sara upiła łyk z jej butelki, umknęło jej to. -Siostry, kierunek kuchnia marsz. Trzeba zjeść tort- rzuciła komendę niczym w wojsku ruszyła przed siebie jak w jakimś wojennym marszu pokoju. Potem jednak butelka z ognistą, której co prawda zostało już tylko trochę na dnie upadła na kamienną posadzkę z charakterystycznym dźwiękiem upadającego szkła. Kat zatrzymała się by ją podnieść, oby tylko żadna z dziewczyn na nią w tym momencie nie wpadła. Zobaczy się jeszcze, która pierwsza dotrze do kuchni po tort.
Jeśli można było porównać do czegoś zawirowanie w głowie Nadii to na pewno do sztormu na otwartym morzu albo jakiejś szalonej karuzeli znajdującej się w Wesołym Miasteczku. Najmłodsza pannica z całego towarzystwa bawiła się naprawdę świetnie w towarzystwie siostry (o zgrozo) i jednej z najlepszych przyjaciółek chociaż wcześniej wcale nie chciała świętować swoich trzynastych urodzin ze względu na niedługie opuszczenie Hogwartu. Teraz wszystko obróciło się jak w kalejdoskopie. Do zabawy była bardziej chęta niż Kat i Sarah do kupy razem wzięte. Brunetka przekrzywiła głowę delikatnie w prawo, gdyż przyglądała się Puchonce, która piła trunek z jej butelki po oranżadzie. - Chwila! Moment! To przypadkiem nie moje? - zapytała, wyrywając czternastolatce napój z ręki. Oczywiście zaraz po tym kiedy tamta upiła znaczący łyk. Nadia powtórzyła za nią cały proces. Jednak Russeau w przeciwieństwie do Pauths piła strasznie łapczywie i niestety oblała się złocistym napojem. Jednak wytarła się rękawem bluzem i było po sprawie. Co z tego, że teraz każdy mógł ją wyczuć. Dziewczyna nie przejmowała się tym zanadto. Co najwyżej wylądują na dywaniku u dyrektora co można było w sumie uznać za tradycję. Konsekwencje to nie coś co powinno zaprzątać teraz głowę Nadii, gdyż zaledwie kilka metrów niej rozniósł się straszny huk. To Katherine wpadła na jakiegoś mężczyznę. Ślizgonka wcale nie wiedziala, że to zbroja. - Kat, podnoś go. Bo jeszcze biedny wyląduje w szkrzydle szpitalnym. - odezwała sie z troską w głosie. Nadia podbiegła do siostry, aby pomóc jej poskładać w całość tajemniczego jegomościa. Jednak wszystko plątało się jej przed oczami i nie wiedziała nawet jaką część zbroi trzyma w ręku. Szybko tracąc cierpliwość do puzzli rzuciła metalowe ramię gdzieś na posadzkę co spowodowało kolejny dość głośny odgłos. - Ekhem. Nie tylko ty masz dzisiaj urodziny, Katherine! - obok Kat zagrzmiał głos Nadii, która przybrała minę niczym rozjuszony byk. "Czerwonym płótnem", które tak na nią podziałało była oczywiście bliźniacza siostra. Jednak rozproszył ją dźwięk tłuczonego szkła. - Ty niezdaro. - podsumowała Nadia i szerokim łukiem starała się ominąć szczątki butelki.
Tak rzecz biorąc to robiły spory hałas! Nie to żeby coś, ale no, ten... Wypadało by przestać się tak głośno śmiać nie? Ah żeby to jeszcze było takie proste! Pauths robiła kółeczka i udawała że jest baletnicą. Jakby tak zamknąć jedno oko, a potem jeszcze ociupinkę drugie, to całkiem dobrze jej szło! Przyznam się, szło jej fatalnie! Ale przynajmniej dziewczyny miały się z czego śmiać, nie? Wszystko wirowało, albo pojawiało się ni stąd, ni zowąd. Najfajniej było jak odwiedził ją jednorożec! Ale się z nim uśmiała! One to mają poczucie humoru! Musi ją częściej odwiedzać. Jeszcze ta jego różowa sierść i niebieska grzywa, no cudowne! Chciała na niego wejść, ale on się płoszył i zniknął niespodziewanie. Nadal przebywając w swoim świecie Sarah zbliżała się coraz bliżej kuchni. Znała drogę na pamięć, przecież praktycznie koło niej mieszka! Uśmiechnęła się kiedy zobaczyła drzwi do kuchni. Odwróciła się do dziewczyn i zobaczyła jak zataczają się ze śmiechu, dołączyła do nich i weszła do środka. -Super! Kattie patrz tttwój torrt! -Jąkała się. Oj chyba na prawdę się upiła! Jeszcze zacznie mówić jak Jim... Hahaha! Nie możliwe! Uradowana nastolatka przyjrzała się wypiekowi na którym było napisane "N i K. 13 urodziny!" Za oryginalne to nie było, ale co tam! Był ładnie ozdobiony, więc punkty się wyrównały! Czekała na dziewczyny, które najwidoczniej się przewróciły po drodze, czternastolatka zaczęła się z nich śmiać. Ah, chyba w jej urodziny też tak zrobią! Właściwie to Sarah miała trzynaście lat, dopiero w Lipcu miała mieć swoją upragnioną Czternastkę, ale co tam! Rocznikowo!
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine oczywiście nic sobie nie robiła z tego, że siostra nazwała ją niezdarą, było jej wszystko jedno. Właśnie podniosła się i dostrzegła, że Nadia pijąc alkohol oblała się, a złocisty płyn spływaj jej po brodzie, prosto na koszulkę. -Sama jesteś niezdarą klonie mój- powiedziała oczywiście starając się brzmieć nadzwyczaj poważnie i do tego wyraźnie, ale nie do końca to wyszło. Głowę dziewczyny miały słabą, a w dodatku nigdy wcześniej nie piły. To teraz alkohol szybko im wszedł do główki i zaczął atakować i broić. Jutro rano dziewczyny obudzą się z wielkim kacem, przez bardzo duże K. Właśnie wkraczały do kuchni, gdzie zaraz skrzaty obległy ich w około i stały przy ich nogach, co sprawiło, że Kat na początku ich nie dostrzegła i po chwili leżała wyciągnięta jak długa na posadzce w kuchni. Zawirowało jej w głowie, mimo iż w tym momencie nie piła przez dobre 10 minut, oj coś czujemy że Nadia zaliczy zgon prędzej od jej siostry bliźniaczki. -Gdzie hik nasz tort hik? - rozległ się z dołu głos Katt, która nie podnosiła głowy tylko leżała na ziemi jak długa, praktycznie całując posadzkę. Podniosła w górę tylko dłoń, zupełnie tak jakby zgłaszała się do odpowiedzi. Troszkę jej zajęło nim usiadła prawie po turecku po czym krzyknęła na cały głos(chociaż ona miała wrażenie, że mówi cicho i bardzo wyraźnie, a tak naprawdę mocno przeciągała literówki) -Siostro, wszyszkiego najlepszego z okazji naszyych hik urodzin hik. Saro kochaam cię- rzuciła na całą kuchnię. Potem podniosła się i ruszyła przed siebie, zamiatając ręką tak, że zrzuciła talerze na których były jakieś przygotowane przez skrzaty potrawy. Rozległ się pomruk niezadowolenia od skrzatów i płacz niektórych skrzatek. -Chcę kawałek tortu- powiedziała rozkazującym tonem. Cóż dziewczyny tego nie ukroją, lepiej żeby nie brały noża do ręki w takim stanie, bo może stać się nieszczęście. Kattie jeszcze nie wpadła przynajmniej na to by go chwycić.
Nadia trzymała się posłusznie starszych dziewczyn. A na dodatek, żeby uchronić się przed upadkiem trzymała się Sary, która wydawała się najbardziej trzeźwa z ich grupki choć pewnie nawet ona czuła niemałe szumienie w czaszce. Brunetki szły tak sobie, przemierzając schody i korytarze. Pokonanie tych pierwszych było nie małym wyczynem, gdyż nie były zwyczajne i warto było to zapamiętać na przyszłość. Podróżowały sobie w tę i we wtę i zatrzymywały się tam gdzie aktualnie chciały. Tak jakby posiadały swój własny rozum choć to tylko złuda. Właśnie na jednej z takich platfrom Russeau puściła Puchonkę i jak najostrożniej wspięła się po kilku stopniach na górę. Stojąc na pewniejszym gruncie odetchnęła dość głośno. Przy okazji jako bonus z jej ust wydobyło się głośne czknięcie, które rozniosło się po korytarzu. - Coś mi słabo. - wymamrotała pod nosem i upadła jak długa na ziemię tuż przed samym wejściem do kuchni. Jednak w takiej sytuacji nie była sama. Jej bliźniaczka również leżała gdzieś obok. Nadia zaczęła się dość głośno z niej naśmiewać jakby tama była co najmniej klaunem w cyrku. Świadomość szybko wróciło do Ślizgonki. Powoli podniosła się z ziemi i jako ostatnia z towarzystwa weszła do kuchni gdzie znajdowało się pełno dobrego jedzenia, a co najważniejsze tort, który był przeznaczony tylko dla nich. Nadia widząc, że tort nie jest pokrojony nie skorzystała z noża tylko wzięła kawałek pysznego ciasta ręką i wpakowała go sobie do buzi przy tym brudząc się na twarzy dużą ilością kremu. - Dobry jest. - powiedziała w tym samym czasie kiedy przełykała porcję.
-Dajcie mi trochę! -Nabrała garść tortu i napchała go sobie do ust. Był bardzo dobry! Kubki smakowe Sarah, przeżywały teraz raj! Nie miała ochoty się delektować, miała buzię pełną tortu i było fajnie! Kiedy jednak już go przełknęła, zaczęła się śmiać z.. no, ze wszystkiego! Oh i odwiedził ją znów jednorożec! Uśmiechnęła się do niego i rzuciła na szyję, lecz on znów znikną. Ah te jednorożce! Muszą być takie strachliwe?! A ten to już w ogóle! Przez jej głowę przelatywało milion myśli, a jej mózg normalnie do niej przepowiedział! Pij, pij więcej. Wiesz że to lubisz, i może pani Tęcza znów przyjdzie!, mówił. Pani Tęcza, to ten jednorożec, tak jak by co. Sarah uśmiechnęła się i zaczęła sprawdzać każdą z szarek w kuchni, na co skrzaty się wkurzyły, ale jej to nie obchodziło. Żadnego alkoholu, żadnego. Dziewczyna posmutniała i wróciła do bliźniaczek. -Nic, nic tu nie ma! -Wykrzyczała i usiadła, sama nie wiedziała na czym. Wzięła do ręki kawałek tortu i znowu napchała go sobie do buzi. Przynajmniej był tort!
(Sorry że krótkie, i pewnie bez sensu, ale gorączka nie daje mi spokoju)
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Alkohol nie działał nigdy w takich ilościach dobrze na młode umysły, którym nigdy wcześniej nie dostarczano tak wielkich bodźcow, jakim były procenty i w ogóle ten cały kopniak alkoholowy. Ojciec rodzeństwa Russeau także pił, nawet dziewczynki często widziały, jak popijał gdy siedział w swoim gabinecie w szarym końcu ogromnego apartamentu. Nie pozwalał kręcić się wtedy dzieciom w zachodnim skrzydle kamienicy, ale nie wiedział, że niesforna jedna z bliźniaczek wraz z drugą, którą Kattie za sobą ciągnęła, podglądały ojca przez dziurkę od klucza. Umysł dziecka nie był jednak tak odporny na mocne procenty, jak umysł człowieka do alkoholu przyzwyczajonego. W tym momencie Kattie wróciła do rzeczywistości. Podniosła się i lekko chwiejnie podeszła do dwóch tortów- taak, Kattie właśnie widziała przed sobą DOSŁOWNIE dwa torty. Nie wiedziała więc teraz którego ma posmakować pierwszego. Najpierw jej ręka powędrowała w kierunku wyimaginowanego poprzez podwojone widzenie tortu, ale jej ręka przecięła powietrze. Potem spróbowała więc złapać kawałek drugiego tortu. Tym razem jej dłoń nie naparła na powietrze, tylko wylądowała w torcie. Złapała duży kawałek po czym usiadła obok Sary i Nadii. Zjadała spokojnie tort, a potem nagle przypomniało jej się, że ma przy sobie torbę gdzie znajdowały się jeszcze trzy butelki z alkoholem. -Siostry, mam jeszcze soczek- rozległy się przeciągłe, lekko niewyraźne słowa Katherine, która wyciągnęła butelki z torby i podała każdej po jednej. Zaraz upiła dwa porządne łyki, po czym beknęła mocno i solidnie. Jutro rano pewnie nie będzie mogła się podnieść przez taką dużą dawkę alkoholu. Siedziała przez dobre pół godziny na posadzce nie zwracając uwagi na skrzaty, które się krzątały po kuchni i je zaczepiały. Jak zwykle chciały pomóc no i wiadomo, panoszyły się i dopytywały. -Ciii.....- powiedziała Kattie do nich przykładając palec do ust -Cii...bo ktoś nas usłyszy i przyjdzie po nas- powiedziała do skrzatów, myśląc, że mówi szeptem a tak naprawdę jej głos zamiast szeptu podniósł się jeden albo dwa tony. Gdy tort został przez dziewczyn zjedzony to Kattie ponownie beknęła potężnie niczym ktoś mający zero kultury osobistej i zapytała -Dziewoje, gdzie teraz idziemy? Skrzaty już mnie nudzą- powiedziała podnosząc się. Udało jej się utrzymać w pionie, chociaż w głowie nadal się jej kręciło.
Siedzenie w kuchni i obżeranie się przepysznym tortem młodsza z bliźniaczek śmiało mogła zaliczyć to do swoich pasji. Od dzisiaj pewnie będzie częściej zaglądała do skrzatów, żeby podkraść im coś smacznego. Ślizgonka wiedziała, że jej nie wydadzą bo byłaby dla nich miła w przeciwieństwie do Katherine, która w tym momencie zachowywała się tak jakby w ogóle nie miała ogłady kulturalnej. Brunetka jednak nie zamierzała zwracać jej uwagi bo za bardzo była pochłonięta tortem. Ciasto było tak przepyszne, że śmiało można nazwać go było niebiańskim rarytasem. Jednak nie tylko Nadia się nim zajadała, oprócz niej były również dwie dziewczyny. Dlatego chwilę później po niesamowitym deserze nie było ani śladu. Trzynastolatka oblizała usta z dużej ilości kremu i szybko podniosła się z krzesełka. Zrobiła to stanowczo zbyt gwałtownie dlatego wirowania pod jej ciemnobrązową czupryną powróciły. Aby choć trochę zatrzymać to kręcenie obiema rękami złapała się za głowę tak jakby miało jej to w czymś pomóc. - Olaboga! Moja głowa. - wychrypiała ledwie dosłyszalnym głosem. Jednak niezbyt długo zajmowała się swoim problemem, gdyż słowa Katherine wyraźnie przykuły uwagę Russeau. Szeroki uśmiech rozwinął się na jej twarzy i momentalnie wyciągnęła z dłoni bliźniaczki szklaną butelkę pełną złocistego płynu. Nie przywołując żadnego toastu, chlapnęła sobie pożądny łyk ognistej. Pieczenie natychmiast pojawiło się w jej gardle. Było sto razy gorsze od poprzedniego. Nadia nie mogła powstrzymać się od gwałtownego kaszlu. - To ma chyba o wiele więcej procentów. Możliwe, że tylko tak zdawało się nastolatce, ale po jej łzawiącym wzroku widać, że ten "soczek" miał pożądnego kopa. Odkaszlnęła na koniec jeszcze raz i oparła się o kuchenny blat, patrząc na twarze dziewcząt. - Chodźmy na błonia albo do sowiarni. Będzie fajnie. - zaśmiała się, ale jej śmiech został przerwany przez głośne czknięcie.
Cóż, młodziutka Sarah odcięła się na pewien okres. Chichotała, albo patrzyła się beztrosko w jedno miejsce. Wszystko było bezsensu, ale jednak miało sens. Hah, nie doszukujmy się go w tym poście. Huśtała się na krzesełku, albo kołysała głową. No nie wiedziała co robi! Wszystko się jej rozmazywało, a słowa dziewczyn brzmiały cicho, niewyraźnie i jakby ktoś włożył dziewczynie głowę pod wodę. Wywracała oczami, czesała włosy już powoli odpływała i miała odlecieć lecz w końcu pojawił się kolejny alkohol. Wzięła szybciutko butelkę i napiła się sporego łyka. Ciepło przeleciało przez jej ciało, wraz z energią. -Tak! Na błonia, na błonia, błonia, błonia! -Zaczęła skandować. Uśmiechnęła się kiedy zobaczyła, że Nadii podoba się ten pomysł. Sarah nie miała ochoty wspinać się do sowiarni, zwłaszcza, że to wysoko! I może spaść! I co by było! -Chodźmy na błonia! -Szeroki uśmiech i idziemy! Bez nich, albo z nimi. Cóż, to już ich wybór.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine ponownie wzięła potężny łyk alkoholu, przyjemny i mocno drapiący w gardło napój od razu sprawił, że dziewczyna zaczęła się krztusić. Zaczęła już widzieć podwójnie a nawet i poczwórnie, ale nie przyznawała się do tego. Nie sądziła, że to daje takiego kopa. No a może dziewczę powinno nie pić tego tak łapczywie i w takiej ilości w tak krótki czas, to wtedy efekty byłby inny niż teraz. Prawie wpadła na Nadię, a że wyczuła jej charakterystyczne perfumy to dała jej solidnego buziaka w usta i przytuliła się do niej. -syskiego, najleszego sio...hik szyczko. koam ci...hik e- powiedziała do siostry bełkotliwie, a gdy tylko tamta powiedziała, że mogą iść na błonia to od razu podjęła ten pomysł z uśmiechem i radością na całej twarzyczce. Jej również nie uśmiechało się iść do sowiarni. Teraz nawet nie potrafiła wywnioskować gdzie ta sowiarnia się znajduje. Coś jej GPS zaczął chyba szwankować. Puściła siostrę i ruszyła do wyjścia przy okazji robiąc samolot i nadal trzymając swoją ostatnią butelkę w dłoni. No to czas na błonia. Zamiast jednak trafić w miejsce gdzie powinno być wyjście z kuchni, ona napotkała ścianę. Gdzie są te głupie drzwi? Zamurowali je? Odbiła się od ściany niczym bąk i tym razem trafiła już do wyjścia. No dobra, to teraz na błonia, spojrzała na siostrę, a przynajmniej tak jej się wydawało. Naduuś prowadź.
Dziękujemy za uczestnictwo. Jako jedyne spełniłyście wymagania dotyczące liczby postów. Nadia Russeau, Katherine Russeau oraz Sarah El. Pauths otrzymują po 3 punkty do rozdysponowania w kuferkach w dowolnej umiejętności.