Klasa artystyczna zmienia się jak kameleon w zależności od tego co jest trenowane bądź ćwiczone, więc nigdy nie wiadomo co tutaj dziś będzie się znajdować. Przyrządy do rzeźby, sztalugi, a może zwykłe ławki, by podszkolić się z wiedzy o magicznych artystach. Można tu znaleźć wiele pomysłowych dzieł. Także spora część uczniowskich malowideł zrobi kremowe ściany owego pokoju.
Autor
Wiadomość
Darby Easton
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Sarnie spojrzenie, opadająca powieka i melodyjny głos. Pachnie olejkiem arganowym.
Miewała lepsze pobudki w środku nocy. Ta konkretna wybrzmiała tępym uderzeniem w okiennicę przyczepy, a później cichym szamotaniem i popiskiwaniem. I chociaż w pierwszej chwili wybudzona z jakiegoś snu, uznała, że dziwny dźwięk był tylko jego elementem, popiskiwanie nie ustało. A gdy w końcu zebrała się na odwagę, w wilgotnej trawie odnalazła niewielkiego ptaka ze złamanym skrzydłem — zabrała go do środka, w pudełku po butach stworzyła tymczasowe schronienie, obserwowała uważnie każdy z jego apatycznych ruchów i nawet próbowała napoić wodą z łyżeczki. Planowała z samego rana zanieść ranną ptaszynę do profesora Rosy, ale przerażała ją myśl, że jeśli zaśnie, odpłynie chociaż na moment, może przegapić coś istotnego. Albo jej skrzydlaty towarzysz poczuje się samotnie w tym dziwnym, nowym, zbudowanym przez nią świecie z kartonu. Więc nie zmrużyła oka. I chociaż poranek nie przyniósł żadnych tragicznych wieści, a nauczyciel przejął ptaka pod swoją opiekę, Darby snuła się ledwo żywa, gdy dotarła na pierwsze ze swoich dzisiejszych zajęć. Z przyklejonym do spojrzenia zmartwieniem, omiotła wzorkiem nowy układ ławek — ciekawe co to będzie? — i zajęła wolne miejsce za Cedem (@Ced Savage), po drodze posyłając mu blady uśmiech. Chęć, by wszystko mu opowiedzieć, tylko o cal przegrała z potrzebą ziewnięcia. Może później.
Wydawał się trochę rozkojarzony na kilka sekund wcześniej, zanim przybił sztamę z Rickym. Spoglądał w kierunku Veroniki, a chwilę później Kate, z których obie zdawały się skrupularnie unikać z nim kontaktu, choćby wzrokowego. Nie umknęło to jego uwadze, szczególnie to, co tyczyło się krukonki, z którą wymianę zdań jeszcze miał w pamięci. Odetchnął wdzięczny chociaż gryfonowi za próbę ożywienia tej trupiej atmosfery, chociaż nie zrobił nic, zeby mu pomóc. Chciał nawet zagadać, ale chłopak zdawał się już pochłonięty rozmową z innymi osobami, więc Ced po prostu osunął się na krześle, czekając na początek zajęć. Ten jeszcze nie przyszedł, ale zamiast tego dotarł go słaby uśmiech Darby, który tylko przypieczętował jego dzisiejszy nastrój. Niewiele brakowało, żeby wstał i opuścił salę, zamiast tego wstał i przesiadł się na koniec sali, gryfonkę witając oszczednym stuknięciem dłonią w jej ławkę. Nie wiedział czy było to “cześć”, czy “pa”, ale był pewien, że nie miało to znaczenia, kiedy siadł z tyłu sali całą swoją uwagę przenosząc na lusterko, na które patrzył pod skosem, jakby miał z niego zaraz wyjść jakiś demon.
Większość uczniów dopiero mnie poznawała. A ja jestem niesamowicie podniecony tym, że mogę spróbować czegoś nowego. Dziś postanawiam głównie zanurzyć się w to co najbardziej lubię w działalności artystycznej, a mianowicie zmiany swojego wizerunku. Ale oprócz tego z dodam może jakieś kreatywne scenki. Może ja nie mógłbym być świetnym aktorem, ale z pewnością moi uczniowie mają więcej talentu w tych kwestiach, a pomądrzyć i pooceniać każdy może. Wchodzę do sali z uśmiechem i macham wesoło do uczniów. Mam na sobie liliową szatę czarodziejów, z których słynę, a na szacie mienią się różowe kwiaty. Kest zwiewna, z wielkim rozcięciem na środku więc widać moje piękne, złote spodnie. - Dzień dobry! - witam się ze wszystkimi niefrasobliwie i uśmiecham się szeroko, odgarniając z czoła rudy lok. - Miło was wszystkich widzieć i poznać. Issy Rain, jakby ktoś jeszcze nie był na moich zajęciach. Po pierwsze każdy na stole ma numerek, widzicie? Po kolei będę odczytywał wasze nazwiska, a wy macie powiedzieć jaki macie numerek. Dziś będziemy pracować nad zmianą swojego wyglądu. Jak tylko powiecie swój numer na kartce przed wami pojawi się osoba do której będziecie musieli się upodabniać. Jej obraz czy coś podobnego a do tego krótki opis tego kim była, to będzie ważne do drugiej części zadania… W każdym razie kiedy już zobaczycie kim musicie zostać, możecie zacząć szperać w strojach, które pożyczyłem z jakiejś bardzo zapyziałej kanciapy od byłego kółka teatralnego. Oczywiście możecie je dowolnie przerabiać zaklęciami. Do tego jak widzicie na biurku macie lusterka, musicie jak najbardziej się upodobnić do osoby na pergaminie! Wszelkie przydatne zaklęcia macie... - zaczynam rozglądać się w poszukiwaniu tablicy i zauważam, że wcale nic na niej nie ma, wynurzam różdżkę z rękawa szaty i macham nią zgrabnie, a na tablicy pojawiają się odpowiednie zaklęcia. - O! Tutaj! - mówię z szerokim uśmiechem. - Jeśli mielibyście jakiekolwiek problemy, zapraszam do mnie!
Wszystkie osoby są z czekoladowych kart i ich wizerunki oraz krótkie opisy znajdziecie na przykład tutaj.
- Rzucacie k100 na to jak jesteście podobni do czarodzieja. Do wyniku dodajecie swoje punkty z DA (maksymalnie 25). - Jeśli macie specjalizację kuferkową - sztuki plastyczne, dodajecie sobie kolejne 20 punktów. - Za metamorfomagie przysługuję +60 pkt jako, że nie trzeba korzystać z zaklęć zmiany twarzy
Przygody:
A - Próbujesz upodobnić swoje włosy i rzucasz jakieś zaklęcie albo źle albo tak pokracznie, że zaczynają cię oplatać i niemalże dusić. Potrzebujesz po pierwsze pomocy od kogoś, bo zaraz zemdlejesz! Może być to Issy, jeśli nikogo nie znajdziesz. B - Szata którą wybrałeś może i pasuje idealnie do twojej postaci, ale zalęgły się tam maratusy! Musisz zdecydować czy wybierzesz co innego mniej pasującego (przez co będziesz musiał odjąć - 15 od k100, bo szata już nie będzie idealna, czy spróbujesz ją oczyścić. Jeśli wybierzesz drugą opcję nadal co jakiś czas natkniesz się na pająka biegającego po twoim ciele. C - Próbujesz sobie przekształcić nos, dodać brodę czy co tam musisz zrobić, ale niestety zamiast tego - na twojej twarzy pojawiają się paskudne, żółte bąble, które pękają raz za razem. Nie możesz nic z tym zrobić i żadne zaklęcia zdają się nie działać. Co teraz? D - Zmieniasz szatę jak marzenie! Może masz talent, a może to Issy i jego urok osobisty kiedy dopinguje cię obok! W każdym razie dostajesz +10 punktów do k100 i +10 punktów dla domu bo Izydor jest zachwycony twoją pracą. E - Niestety nie idzie ci zbyt dobrze - masz wrażenie że po prostu jesteś nie do końca podobny do osoby na pergaminie. Musisz poprosić kogoś o pomoc - natchnienie bądź fizyczna pomoc z zaklęciami, inaczej tracisz 20 punktów w k100. F - Twoje włosy wyglądają dokładnie tak jak osoby do której starasz się upodobnić. To wygląda NIESAMOWICIE. Nawet jeśli cała reszta nie jest idealna, to twój fryzjerski dryg imponuje wzruszonego tym Is daje ci +5 pkt dla domu i masz tez plus 5 do wyniku k100. G - Wplątujesz się kompletnie w szatach teatralnych i masz wrażenie, że chcą cię porwać prosto do garderoby, bo przecież czujesz jak cię oplatają! Co za dramat! Uciekaj jak najszybciej. H - Nie możesz znaleźć dobrej szaty i jeszcze wywaliłeś się na jakiś wieszak i wszystko porozwalałeś wokół! Posprzątaj to i ogarnij się! I - Coś przesadziłeś z zaklęciem, bo nagle twój nos wygląda… jakby ci odpadł! Co za makabryczny widok! Jeśli masz cechę Słaba psycha (wrażliwy) - mdlejesz i dopiero ktoś mu cię ocucić. Jeśli nie - po prostu najadasz się strachu zanim to naprawiasz. J - Jeśli masz co najmniej 5 punktów z HM dodajesz jakąś niesamowitą rzecz związaną ze swoją postacią, która sprawia, że trudno nie zauważyć kim jesteś! Issy na pewno będzie pod wrażeniem, póki co dostajesz +10 punktów do wyglądu. Jeśli masz mniej niż 5 pkt z HM - mylisz kompletnie postać i dajesz jej atrybut, który nie powinien tutaj się pojawić… Aż lekko skonfundowałeś Issyego który to widzi, tracisz 10 pkt w k100.
Kod:
<zgss>k100:</zgss> <zgss>przygoda:</zgss> <zgss>modyfikatory i punkty:</zgss>
Macie czas do niedzieli (21.04), jeśli ktoś chce dojść może przyjść i wysłać numerek na pw!
Ricky McGill
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
k100:30+6=36 przygoda: G modyfikatory i punkty: 6 pkt w kuferku dodałam do wyniku
Issy okazał się być spoko profesorem, przynajmniej na pierwszy rzut oka, a zadanie jakie im zadał - całkiem ciekawe i nie wymagające chyba szczególnych umiejętności. Trafił mu się Alberyk Grunnion, a kiedy zapoznał się z jego wyglądem i przypomniał sobie, kim typ był, szalenie go to ubawiło i cały rozchichotany zaczął planować swoją metamorfozę w twórcę łajnobomb. Najważniejszym elementem charakteryzacji była według niego oczywiście wielka, brązowa plama na szacie, wskazująca na materiał z którym pracował czarodziej, ale żeby się za nią zabrać, musiał najpierw znaleźć jakiś odpowiedni ciuszek. Ruszył więc w stronę garderoby, by przyjrzeć się opcjom i znaleźć coś co nadawałoby się jako imitacja łajnoszaty, ale coś poszło nie tak i zanim się dobrze zorientował co się dzieje, zaplątał się cały w powłóczyste materiały. Mógłby przysiąc, że jakiś koronkowy rękaw próbował go udusić, a modnie skrojone spodnie ze skóry owinęły się dookoła niego tak, jakby chciały go wciągnąć do szafy. Zaczął się szamotać, narobił niezłego rabanu i w końcu wydostał się jakoś z garderoby cały zdyszany, potargany i z zupełnie przypadkowym strojem w dłoni, chwyconym naprędce podczas ucieczki. - Te ubrania są jakieś opętane!! - ostrzegł wszystkich zgromadzonych i odetchnął z ulgą, że wyszedł z tego bez szwanku. Niestety, na przygotowanie charakteryzacji nie zostało mu zbyt wiele czasu i w efekcie wyglądał zdecydowanie bardziej jak po prostu Ryszard poplamiony łajnobombą niż szanowny pan Grunnion, wielki wynalazca. Ale starał się!
k100:21 przygoda:H modyfikatory i punkty: + 24 z kuferka = 44
Widząc, jak Ryszard wparowuje do klasy, nie mogła się nie uśmiechnąć. Powinna być przerażona, miała przecież wrażenie, że po celtyckiej nocy kompletnie się przed nim zbłaźniła, a jednak. Ucieszyła się jak mało co, ba!, można nawet powiedzieć, że przez chwilę miała rozmarzone spojrzenie. Szybko przywołała się jednak do porządku, grzecznie odmawiając RedGhulla. Potem weszła Kate, w towarzystwie której wciąż czuła się nieco niezręcznie. Pomachała jej przyjaźnie i posłała blady uśmiech, kompletnie rozumiejąc, że dalej może się na nią gniewać. Rozumiała ten podbródek zadarty ku górze, sama pewnie postąpiłaby tak samo. Z kolei Adela to już inna sprawa, ona ją tak nie krępowała. Veronka posłała jej serdeczny uśmiech, dający do zrozumienia, że jakkolwiek nie dąsała się podczas ich ostatniej nauki gry na pianinie, to dawno przeminęło z wiatrem. Na widok Marli nieco pobladła, w końcu dziewczyna widziała ich na celtyckiej w bardzo jednoznacznych okolicznościach. I z nią się przywitała, dusząc w sobie oznaki braku pewności siebie. W końcu do klasy wszedł nauczyciel, ubrany w śliczną liliową szatę. Ronnie odetchnęła z ulgą, bo zwiastowało to początek lekcji. Chciało jej się śmiać z puenty jego wypowiedzi, ale ostatkiem sił na szczęście się powstrzymała. Okazało się, że miała niebywałą przyjemność upodobnić się do Grzegorza Przymilnego. Wiedziała o nim przede wszystkim to, że był eliksowarem, wynalazcą swoistej mikstury natychmiastowej przyjaźni i hochsztaplerem. Westchnęła i wstała od swojej ławki, by podejść do wieszaka z ubraniami. Zaczęła grzebać i szukać czegoś odpowiedniego, ale pech chciał, że przechodząc z miejsca na miejsce zjawiskowo wyjebała się na twarz. To znaczy, na wieszak i porozwalała wszystko wokół niego. Spaliła buraka, nie wiedząc czyjego spojrzenia bardziej unikać – Ceda czy Ricky’ego. Zamiast machnąć różdżką i schłoczyścić ten cały rozgardiasz, zaczęła pospiesznie zbierać fanty z podłogi. Zajęło jej to tyle czasu, że jej przebranie wyglądało bardzo mało zjawiskowo. Ot, porwała ostatnią z szat leżących na ziemi i zarzuciła ją na siebie, robiąc nieporadną minę, a mniej więcej w tym samym czasie do jej uszu dobiegła uwaga Ryszarda. Spojrzała na niego żałośnie, kiwnęła głową na tak. Dzierżyła w dłoni szatę, no cóż, przynajmniej miała ona ciemnofioletowy kolor. A to już coś, czyż nie tak ubierali się średniowieczni czarodzieje? Wróciła do ławki i spojrzała w lusterko. No cóż, efekt nie był powalający, ale za niezdarność się płaci. Wyjęła naprędce puder i zaczęła nakładać go na twarz, mając nadzieję nie tyle na to, że w magiczny sposób upodobni się do bladego czarodzieja a na to, że przykryje on jej płowe rumieńce.
Problem. Ced widział pewne w wykonaniu zadania, ale jako typowy puchon, nie chcący dodawać nauczycielowi pracy, owe problemy zachował dla siebie. Niezależnie od tego, jak bardzo starał się oddać wizerunek swojej czarownicy, prawda była taka, że nie był w stanie się do niej upodobnić. Z samej definicji, wykraczał poza jej kanon urody - nieurodziwej, ale to nawet nie było najgorszym wyzwaniem. Tylko to, że Ced, nawet w najpodlejszym nastroju w najbardziej straszliwie pokracznej stylizacji, patrzył na ludzi jak zwykł, w sposób, który nie budził grozy, ani wrażenia człowieka sceptycznego, zbliżonego do podobizny Laverne de Montmorency. Cały ten swój wizerunek, bardzo odległy od tego, jaki miał odtworzyć, emanował w nim, nawet teraz, kiedy siedział z tyłu, w swojej bezpiecznej przestrzeni, starając nie rzucać się innym w oczy. Wpatrywał się z dystansu w nauczyciela, zamiast koncentrować się na negatywach tej lekcji, czerpiąc dziwny spokój z energii profesora, między innymi z przesnuwania spojrzenia po jego kwiecistej koszuli, było w tym coś relaksującego i pozytywnego.
Szczerze powiedziawszy, wizja strojenia się i transmutowania niespecjalnie odpowiadała Adeli - miała wrażenie, że bardzo podobne zajęcia mieli niedawno na transmutacji. Niemniej, trzeba było, to trzeba było. Na całe szczęście wylosowała dość prostą, a do tego całkiem atrakcyjną postać, czyli wampirzycę Carmillę Sanguinę. Początkowo wszystko szło zaskakująco sprawnie - odnalazła odpowiedni kostium, do którego dopasowania wystarczyło zaledwie kilka zaklęć. Potem zabrała się za twarz - bardzo łatwo przyszła jej zmiana koloru oczu i rozjaśnienie skóry. Problem zaczął się dopiero przy włosach - choć to był pozornie najprostszy element, to zaklęcia wymknęły jej się spod kontroli, a po chwili zaczęły ją oplatać jej własne włosy, w takim sposób, że z trudem mogła złapać oddech. Szlag by to trafił. - Pomocy! - jęknęła tylko, ale nie była w stanie nic więcej powiedzieć.
Proszę kolejną osobę o ratunek!
Darby Easton
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Sarnie spojrzenie, opadająca powieka i melodyjny głos. Pachnie olejkiem arganowym.
k100:58 przygoda:C ... modyfikatory i punkty: + 23 = 81
Skłamałaby mówiąc, że tego nagłego poruszenia ze strony Ceda nie wzięła w chociaż minimalny sposób do siebie, w końcu niemal idealnie zgrało się to z jej przybyciem i zajęciem za nim ławki. Myśli w głowie kotłowały jej pod czupryną, jedynie nieco złagodzone oszczędnym przywitaniem, próbując odgadnąć jego motywy — wpadła na jeden, malujący jej się całkowicie żenującą tragedią, gdy subtelnym ruchem, przysunęła brodę do swojego ramienia i niby chcąc się w ten sposób podrapać, nabrała głęboko powietrza. Ale nie, nie pachniała dziwnie. Nawet nuta olejku arganowego nie była mocno wyczuwalna, nie na tyle, by i największego antyfana zmusić do zmienienia ławki. Dopiero gdy spojrzeniem odnalazła odwrócone lusterku, nieprzypadkowo umieszczone w tej pozycji, gdy wszystkie inne szklistymi taflami skierowane były ku twarzom, zrozumiała, że to naprawdę był zbieg okoliczności, a prawdziwy powód nie miał nic wspólnego z nią, tylko z czymś chociaż dla niej niezrozumiałym, to istotnym dla chłopaka. Nawet chciała zaryzykować rzucenie spojrzenia za siebie, ale wtedy drzwi się otworzyły, a profesor Rain skradł jej uwagę (albo raczej jego szata, którą uznała za jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie widziała).
Przybranie wizerunku kogoś innego od razu jej się spodobało, ale jej entuzjazm ostygł w chwili, gdy przydzielono jej Utytłanego Urga. Niby tak, było to ciekawe, było to wyzwaniem, było nieoczywiste i wymagało kreatywności, ale... klapnęła dłońmi w uda, motywując się do wstania. Uzna to za zabawę, kolejne popołudnie spędzone na przygotowaniach do występów jeśli tylko upatrywałaby przyjemności w stepowaniu na scenie jako butny goblin. Z obszernego wieszaka z ubraniami wybrała coś, co wydawało jej się wystarczająco nieokreślone i komfortowe, do wypowiedzenia buntu przeciwko ludziom. Wracając do ławki, zwolniła przy biurku nauczyciela. Zrobiła krok w przód i dwa w tył, obejmując oburącz naręcze ubrań, znad którego w @Issy Rain wpatrywało się oczarowane spojrzenie: — Przepraszam, ale... to taka piękna szata. I te kwiaty, wyglądają jak prawdziwe! — Przyjrzała się różowym płatkom, które poruszyły się delikatnie, jakby smagane wiosennym wiaterkiem. Była niemal pewna, że roztaczają wokół siebie słodką mgiełkę aromatu — szyte na zamówienie? Dałabym się pokroić za chociaż fragment tego materiału. Ostatnie zdanie dodała nieco ciszej, czując, jak ciepło rozlewa się po jej policzkach. Jednak to była najprawdziwsza prawda, w głowie Darby materiał wirował już wokół jej bioder na którejś z podrzędnych, barowych scen, z których śpiewać będzie nadchodzącym latem. Dygając lekko, skończyła pogawędkę z nowym nauczycielem, ale nawet nie dane było jej usiąść. Urwany jęk dotarł do jej uszu i na szczęście ułamek sekundy zajęło jej zlokalizowanie źródła. Włosy Adeli (@Adela Honeycott) wydawały się oznajmiać niepodległość, przy okazji przyduszając gryfonkę, której spanikowane spojrzenie prosiło o pomoc. Nawet nie zarejestrowała momentu, w którym znalazła się tuż za nią z różdżką wycelowaną w jej głowę i finite wyrzuconym z siebie na wydechu. — Carmilla się mści zza grobu? — Wymamrotała z cieniem śmiechu zmieszanego z ulgą, gdy złote włosy opadły wzdłuż ramion dziewczyny. Nawet pozwoliła ich sobie dotknąć, przeczesując palcami, zanim schyliła się nieco, zerkając w lusterko i dodała, że totalnie ta zemsta nieuzasadniona, bo makijaż zrobiony przez Adelę powinien trafić na okładkę magazynu K-MAGic.
Finalnie samej przystąpiła do charakteryzacji. Właściwie wszystko w Darby było nie tak, bo gdzie Urg był łysy, tam ona nadmiernie splątana lokami, gdzie jego uszy sterczały po bokach, jej przylegały do czaszki, wściekłości spojrzenia ciężko było szukać, jak i typowych goblinich cech — chociaż domyślała się, że nie każdy by się akurat z tą częścią zgodził. Majstrowała zaklęciami przy swojej twarzy, skutecznie transmutując ją w docelowy wygląd, tracąc coraz bardziej siebie samą w odbiciu, aż do momentu, kiedy coś się wydarzyło. Skóra, dotąd gładka, teraz pokryta była pękającymi bąblami. Spanikowana nie mniej, niż wcześniej Adela, próbowała to odkręcić, ale nic nie działało. Schowała twarz w dłoniach, zjeżdżając na krześle tak nisko, że niemal zniknęła pod blatem.
Issy Rain
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : piegi, septum, rude loki, pachnie masłem shea, chodzi w kolorowych szatach czarodziejskich;
Na egzaminie Issy’ego teoria jest również praktyką, bo by sprawdzić wasza znajomość podstawowych nut - musicie zagrać krótką pioseneczkę. Jest to banalny stary McMagic farmę miał, ale wiadomo, że jeśli nie pamiętacie jak to przeczytać, trudno wam będzie cokolwiek zagrać! Na ten etap rzucacie trzema kostkami k6.
Pierwszą k6 - sprawdźcie jaki instrument wylosowaliście Druga k6 - to wskazanie czy macie przygodę parzystą czy nieparzystą. Parzysta dodaje do waszego wyniku +2, Nieparzysta odejmuje - 2 (Uwaga! Najmniejsza wartość to 1 punkt. Więc jeśli macie 2, nie odejmujecie -2 tylko -1, bo musicie mieć ten 1 punkt!) Trzecia k6 - to wskazanie jak wam poszło i tą kostkę będziecie liczyć na koniec.
Modifikatory:
- Jeśli grasz na jakimś instrumencie, dodaj do swojego wyniku trzeciej k6 +1. - Jeśli wylosowałeś intrument na którym grasz fabularnie, nie rzucasz drugiej k6, automatycznie masz parzysty wynik. - Za każde 10 punktów z DA masz przerzut dowolnej koście. Ten modyfikator jest do obydwu etapów, więc jeśli masz 10 punktów masz tylko przerzut tutaj LUB w drugim etapie.
1 - Magiczne Ukelele parzysta - Miłe wspomnienie z twojego życia rozlewa się po całej sali, przynosząc ukojenie wszystkim tu obecnym. Issy nie wie co dokładnie pomyślałeś, ale czuje miły spokój! nieparzysta -Coś zaczyna Cię rozpraszać i nagle zamiast dobrych wspominków przypominasz sobie bardzo żenująca sytuację, którą niechcący dzielisz z pobliską osobą - czyli profesorem Rainem. Który lekko rumieni się na tą sytuację, ale grzecznie nic nie mówi. 2 - Czarodziejski flet parzysta - Grasz tak dobrze, że flet wywołuje kogoś kto Ci się bardzo podoba! Oznacz osobę w poście, że nagle zaczyna dobijać się do sali! Na szczęście flet zagłusza jego pukanie! Czy kiedykolwiek dowiecie się, że próbował tu wejść? To zależy od was! nieparzysta -Niestety złe brzmienie sprawia, że flet przywołuje kogoś kto szczerze nie lubi nikogo - Patton wchodzi do sali, krzyczy na Ciebie i rzuca niezadowolone spojrzenie Rainowi, a potem wychodzi obrażony. Co za trauma i dla Ciebie i dla Issy’ego! 3 - Celtyckie Dudy parzysta - Grasz tak dosko, że aż chce się tańczyć! I ty i Issy nagle zaczynacie hasać wesoło po całej sali! nieparzysta -Bogowie co to był za dźwięk… Cała szkoła próbuje zakryć uszy od tego twojego beczenia na kobzie… 4 - Gitara Rróżdżkowa parzysta - Gitara różdżkowa dobrze czuje się w waszych rękach. A wyraża to wypuszczaniem kolorowego dymu, zmieniającą się podłogą czy tańcącymi przedmiotami, sami wybierzcie nieparzysta - gitara tak źle czuje się w waszych dłoniach, że postanawia uciec i psocić… Próbuje zwalić z krzesła i ciebie i profesora Raina! 5 - Harmonijka Hypnosa parzysta - harmonijka ta ma nie usypiać, a jedyne miło relaksować, żeby wszyscy nie posnęli na egzaminach, widać że działa, bo Issy uśmiecha się błogo nieparzysta - grasz tak źle, że Issy przypomina sobie swoje najgorsze wspomnienia! Mówi żebyś natychmiast przerwał i masz iść dalej! 6 - Kwitnąca trąbka parzysta - Ty grasz pięknie, kwiatki wokół się mieni i robią fanfary, skoczna melodia zagrana jest idealna! nieparzysta - No średnio Ci to poszło, na dodatek przez bardzo nieprofesjonalne dmuchanie zatkałeś sobie trąbkę i chwilę wydawałeś dźwięki, które usłyszeć mogły tylko psidwaki.
Etap II
Drugie zadanie jest banalnie prostedla tych, który byli na lekcji Issy’ego. Bo oto ponownie musicie przebrać się za postacie z historyczne. Dostajecie podobizny i musicie znaleźć odpowiedni strój, by odrobinę go przerobić. Tym razem nie musicie zmieniać swojej twarzy, jedynie Issy zachęca do zmiany włosów, by się upodobnić. Tym razem rzucacie literkę oraz k100. Możecie do niej dodać wszystkie wasze punkt z DA. Jeśli byliście na lekcji Issy'ego - dodajecie do k100 30 punktów. Jeśli byliście na lekcji i wylosowaliście tą samą postać co wtedy, dodajecie do k100 50 punktów.
A - Beaumont Marjoribanks B - Carmilla Sanguina C - Wendelina Dziwożona D - Alberyk Grunnion E - Bertie Bott F - Mirabella Plunkett G - Szeherezada H - Grzegorz Przymilny I - Laverne de Montmorency j - Herpon Podły
Przygody 1- 25 - Przyglądasz się osobie na pergaminie i nie masz pojęcia od czego zacząć. Twój strój wygląda zbyt nowocześnie, kolor fryzury nawet trochę nie odpowiada osobie na fotce, a podobieństwo jest minimalne… Issy wręcz nie wie kim właściwie chciałeś być! Nie dostaniesz za to zadanie zbyt wiele punktów. (+3 punkty) 26 - 50 - Czy przypominasz osobę, którą wylosowałeś to jest pytanie za sto punktów. Jakby stanąć daleko i zamknąć jedno oko wydaje się w sumie bardzo podobny! Ale z bliska już jest gorzej. Rain nie jest pewny skąd wziąłem inspirację i może nie chce wiedzieć...(+5 punktów) 51 - 75 - Całkiem nieźle. Issy stwierdza, że masz talent i chwali za całokształt. chociaż powinieneś pracować nad detalami, które są bardzo ważne. (+7 punktów) 76 + - Idzie Ci DOSKONALE. Issy twierdzi, że powinieneś pomyśleć nad magicznym krawiectwem i oferuje swoją pomoc, by Ci pomentorować! Koniecznie nad tym pomyśl. (+10 punktów)
Wynik
Dodaj kostkę trzecią z pierwszego etapu oraz punkty z nawiasu w drugim etapie, a następnie sprawdź jaką masz ocenę. Same podejście do egzaminu automatycznie sprawia, że zdajecie. Chyba, że bardzo nie chcecie zdać, możecie mi wtedy dać znać i coś wymyślę!
Troll do 3 punktów Okropny 4 - 5 Nędzny 6 - 8 Zadowalający 9 - 11 Powyżej Oczekiwań 12 - 14 Wybitny 15 +
• Kod dla każdego z Was do wklejenia w poście
Kod:
<zgss>I Etap:</zgss> wpisz jakie kostki do czego wylosowałeś <zgss>Etap II:</zgss> napisz kim jesteś i ile miałeś z k100 <zgss>Modyfikatory:</zgss> napisz gdzie i z czego skorzystaleś <zgss>Ocena:</zgss> dodaj punkty i wpisz ocenę
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
I Etap:1, 3, 6 Etap II:A - 24 przerzucam na 80 - Beaumont Marjoribanks Modyfikatory: 2 z 4 przerzutów za kuferek Ocena: etap I: 6 etap II: 10 = 16 - wybitny
Czy egzamin z jedynego przedmiotu, w którym czuł się dobrze, mógł mu pójść tragicznie? Otóż wszystko sie miało dopiero okazać. Wprawdzie plusem było to, że dziś jeszcze nie rzygał krwią, ale od wczoraj całe jego nogi pokrywały dziwne, ruchome strupy. Starając się o nich nie myśleć, wziął do ręki magiczne ukulele i zaczął przygrywać starego McMagica, zaraz jednak przypomniało mu się, jak napierdolony niczym szpadel, śpiewał właśnie tę piosenkę, amancik cholerny, pod oknem koleżanki z ravenclawu w Hogsmeade, czym, z jakiegoś powodu, nie omieszkał podzielić się z Rainem, ku swojemu i jego zdziwieniu. Doskonały i jakże romantyczny repertuar. Odchrząknął, oddając mu instrument i uciekając wzrokiem, bo na taki emocjonalny bonding nad jego ariami operowymi w świetle księżyca to się nie pisał, jeszcze jego reputacja bezdusznego kretyna ucierpi. Zabrał się za drugą część zajęć. Wprawdzie nie było go akurat na tej lekcji - o ile nie myliła go pamięć leżał w skrzydle szpitalnym z ciężką niewydolnością nerek - ale przebieranki (jak tragicznie by to nie brzmiało) były poniekąd jego pasją. Marjoribanks był na tyle charakterystyczny, że wystarczyło dorobić sobie siwą brodę i jaskrawofioletowy kapelusz, by być na dobrej drodze. Przez chwile kusiło go do tego fioletu dorzucić płaszcz alfonsa, to jednak opamiętał się, chyba tylko dlatego, że profesor Rain tak zachwalał jego dzieło. Dumny jak kwoka nad swoim pierwszym jajem zaprezentował kostium i zadowolony z efektu i wrażenia, jakie zrobił na nauczycielu swoją niebanalną wizualizacją zielarza uzdrowiciela, wyszedł z sali.
zt
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
I Etap: Instrument: harmonijka Hypnosa + parzysta(+2 do wyniku) + 4 = 6pkt. Etap II:Laverne de Montmorency i 47 -> 80 = 10pkt. Modyfikatory: przerzuty za kuferek w 2 etapie(45pkt. = 4 przerzuty, wykorzystany 1) Ocena: 6+10=16pkt. (Wybitny)
Nie wiedział, czego się spodziewać po ostatnim egzaminie, ale podchodził do niego niebywale luźno. Był tuż po eliksirach i lataniu, więc ciężko było o lepszy humor u Solberga. Szczególnie, po niedawnej przygodzie z Rainem, do którego uśmiechnął się szeroko na powitanie. Zaraz też spojrzał na harmonijkę Hypnosa, którą miał profesora zachwycić. Cóż, nie od dziś było wiadomo, że Max ustami potrafi działać cuda i choć nie miał wcześniej do czynienia za wiele z podobnymi instrumentami, kupił sobie sekundę na rozgrzewkę i zagrał tak pięknie, że wszyscy wokół się zmulili, razem z Issym, którego uśmiech jasno wskazywał na stan przynajmniej zrelaksowany. Szkoda, że sam Solberg nie mógł ulec działaniu własnych ustnych czynów, bo przydałyby się na złagodzenie eliksirowego bólu głowy, ale miał wrażenie, że przez pozytywne emocje tego dnia już nieco się do tego przyzwyczaił. Z nieco większym dystansem podszedł do drugiej części egzaminu. Po pierwsze nie było go na tamtej lekcji, a po drugie, nie znał za wielu historycznych postaci na tyle, by wiernie je odwzorować. Na całe szczęście, los stał dziś po jego stronie i wylosował wybitną XIX-wieczną eliksirowarkę. No tę kobietę to akurat znał lepiej niż dobrze, a jeszcze lepiej był zaznajomiony z miłosnymi miksturami, które wynalazła, a które swojego czasu przemaglował w każdą możliwą stronę, by mieć pewność, że będzie wiedział o nich wszystko i jeszcze więcej. Ruszył w końcu swoją różdżką i zaczął działać cuda, kreując sobie piękną suknię, odpowiednią mniej więcej dla tamtej epoki. Na koniec wycelował swój magiczny patyczek we własne włosy i puszczając Rainowi porozumiewawcze oczko, wydłużył je, a następnie zmienił ich kolor na piękny blond. Oczywiście, że poszedł w stronę młodej, nie zniszczonej jeszcze eksperymentami czarownicy. Może w drugiej wersji pokazałby więcej swojego kunsztu, ale tak czuł się o wiele lepiej. Okręcił się z gracją wokół własnej osi, prezentując własne dzieło i ukłonił, gdy Rain oznajmił, że ślizgon zdał. Tym samym Max doszedł do końca pierwszej egzaminacyjnej sesji na studiach i mógł teraz myśleć już tylko o wakacjach i o tym, z kim napije się tego wieczoru Ognistej.
Nie do końca wiedziała, czy powinna podchodzić do tego egzaminu. Działalność artystyczna była jej bliska, a jednocześnie bardzo daleka i zdawała sobie z tego boleśnie sprawę. Wiedziała jednak, że nie może jej zaniedbać, skoro jej praca mimo wszystko ocierała się o te tematy. Niemniej jednak nie spodziewała się, że kiedy tego dnia wejdzie do klasy, okaże się, że ma czytać nuty. Że ma grać na instrumencie! To nie brzmiało dobrze, a kiedy okazało się, że mowa tutaj o czarodziejskim flecie, Victoria odetchnęła z trudem. Obawiała się, że wyjdzie z tego prawdziwa katastrofa, ale jakimś cudem zaczęła grać naprawdę poprawnie, nie zdając sobie sprawy z tego, że być może gdzieś byłaby w stanie kogoś poruszyć. Jednak Larkina nie było w zamku, więc dobijanie się do drzwi mogło być jedynie wymysłem jej wyobraźni, która próbowała przeprowadzić ją przez to, co się działo, bez jakiejś większej porażki. Później było już lepiej, kiedy miała przygotować strój Beaumont Marjoribanks, pamiętając, że był czarodziejem związanym z zielarstwem. To było mimo wszystko prostsze, mogła tym jakoś zagrać, a spędzając czas z Larkinem, mimo wszystko zaczynała lepiej rozumieć sztukę. Do tego wychowywała się z krawcową i wielokrotnie przyglądała się, jak mama pracowała, więc ostatecznie nie miała problemów z tym, by skroić właściwy strój, pasujący do człowieka, który sklasyfikował liczne rośliny. Nie miała również najmniejszego problemu ze zmianą swoich włosów i uśmiechnęła się lekko na komplement profesora, dochodząc do wniosku, że nawet to sprawiło jej przyjemność. Chociaż, zdecydowanie wolałaby trzymać się z dala od magicznych instrumentów, to nie do końca było jej bajką. Egzamin zdała jednak, cóż, śpiewająco, a to się liczyło najbardziej.
I Etap:6, 6, 2 – gram na trąbce, przygoda parzysta, idzie mi średnio Etap II:C, czyli Wendelinda Dziwonożna. 55, ale po uwzględnieniu modyfikatorów (wszystkie poniżej) o wiele więcej Modyfikatory: Etap 1 - przerzuciłam 2 na 2 z kuferka, więc bez zmian, ale gram na perkusji (w KP), więc do trzeciej k6 mam +1. Etap 2 – dodałam 30 pkt. (bo byłam na lekcji Issy’ego) + swój obecny znerfowany kuferek z DA, czyli 15 pkt. Ocena: Etap 1 – 2+1=3. Etap II – 55+30+15= 100 (czyli 10 pkt.). Suma – 13 (PO)
Choć Działalność Artystyczna od zawsze była jej ulubionym przedmiotem, w tym roku podchodziła do egzaminu z pewną obawą. Od czasów wyprawy w poszukiwaniu Ciemnego Dworu pałeczki wyślizgiwały się z jej rąk, nie czuła rytmu i ogólnie widziała, jakby cofnęła się artystycznie w rozwoju. Łamało jej to serce i powodowało różne obawy, ale nie miała wyjścia – musiała przekroczyć próg sali profesora Raina i nieśmiało się do niego uśmiechnąć. Trafiło jej się granie na kwitnącej trąbce, no cóż – mogło być chyba gorzej. Zwłaszcza, że szczęście chyba jej dopisało, bo choć pomyliła kilka nut to ogólny efekt był jako taki. Nauczyciel wysłuchał jej krótkiego występu, a potem poprosił, by przestała – nie do końca była pewna, jak należy to interpretować, ale nie zamierzała się z nim kłócić. Następny etap egzaminu był bardzo podobny do jednej z lekcji, na której była. Tym razem wypadło na to, by odtworzyć ubiór Wendeliny Dziwonożnej – no cóż, tu miała lepsze pole do popisu niż ostatnim razem. Dobrze znała jej historię, toteż postanowiła poszaleć – oprócz zwyczajowej szaty ozdobiła swój strój iluzją ognia, który muskał jego nasady. Włosów nie musiała zmieniać, choć nie omieszkała mimo to rzucić prostego zaklęcia transmutacyjnego. Z egzaminu wyszła zadowolona, przyjmując z wdzięcznością pochwałę profesora Raina. Co prawda pierwsza część mogła jej pójść lepiej, ale to i tak przecież cud merlini, że zdała na powyżej oczekiwań.
#nacechowany: drzemie we mnie zwierzę (zachowanie)
Zt
Ricky McGill
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
I Etap: 2 - flet 1 - odejmuję 2 punkty 4 - 2 = 2 Etap II: Alberyk Grunnion, 44 + 50 = 94 Modyfikatory: +50pkt za wylosowanie tej samej osoby co na lekcji Ocena: 2+10=12 (Powyżej Oczekiwań)
Co go opętało, żeby brać udział w egzaminie z działalności artystycznej? Nie miał pojęcia co on tu robił, zwłaszcza w obecnym stanie ducha, który sprawiał że na samą myśl o jakimkolwiek występie na scenie robiło mu się słabo; faktem jednak było, że w ciągu roku z przyjemnością uczęszczał od czasu do czasu na te lekcje, a nowy profesor wyglądał mu jak ktoś, kto nie zrobi afery i nie przepędzi go za to, że odrobinę się wstydzi zaprezentować swoje umiejętności... Chyba. Mimo wiary w profesora Raina i jego dobre serce, Ryszard wchodził do klasy z duszą na ramieniu, powtarzając sobie w myślach, że nie ma się czego wstydzić i że przychodzą tu ludzie znacznie mniej utalentowani od niego i niczym się nie przejmują. Niezbyt mu to pomogło, bo już po przekroczeniu progu sali był cały zlany zimnym potem i czerwony na twarzy, co z pewnością nie dodawało mu pewności siebie. Na początek musiał zagrać na zaczarowanym flecie, co uznał za całkiem spoko opcję, bo co to za filozofia, dmuchać i zatykać palcami różne otwory? No, okazało się że większa niż zakładał, bo dźwięk jaki wydobył się z instrumentu brzmiał raczej jak próba wezwania demona niż piękna melodia. I chyba rzeczywiście tak było, bo nagle do klasy wparował Patol, skrzyczał Ryszarda, nazywając jego muzykę rzępoleniem, a potem zamordował Issy'ego wzrokiem Bazyliszka i odszedł, zostawiając egzaminatora i ucznia sponiewieranych psychicznie. Obaj potrzebowali chwili, żeby dojść do siebie po tym tragicznym wydarzeniu, na szczęście jednocześnie oznaczało to że Riki mógł już odłożyć flet i zająć się milszym zadaniem. Miał przygotować charakteryzację, jak się okazało, Alberyka Grunniona, tego samego typka który trafił mu się na ostatniej lekcji! Było to na tyle niedawno, że od razu doskonale wiedział co robić i przede wszystkim, na co profesor zwrócił mu wtedy uwagę, że powinien to udoskonalić. Dlatego teraz poszło mu tak spektakularnie, że Issy nie mógł się nachwalić i chyba z wrażenia zapomniał o fatalnym popisie na flecie, bo wystawił Ryszardowi ocenę Powyżej Oczekiwań. Kto by pomyślał, że taki z niego artysta!
Egzamin z działalności artystycznej wydawał jej się abstrakcyjnym konstruktem, ale cóż miała poradzić, skoro i tak musiała stawić się w sali i zdać na los, z czego tym razem przeżyje upokorzenie? Już na wstępie słysząc o graniu na różnych instrumentach zaczęła mieć nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze - wylosowała jednak gitarę, a nie był to w ogóle instrument, z którym miała wcześniej do czynienia. Coś tam jednak udało jej się wybrzdąkać, może przez jej palce przepłynęła jakaś dobra energia, bo sama gitara zaczęła wypuszczać fantazyjne kłęby dymu w oznace, że dobrze czuła się w jej dłoniach. Zagrała ile umiała i nie poszło jej może jakoś zjawiskowo, ale na pewno podołała zadaniu na tyle, by nie budzić się w nocy zlana potem na samo jego wspomnienie. Drugie zadanie było już dla niej trudniejsze, ponieważ wymagało używania zaklęć transmutujących, a z tych była, co tu dużo mówić, naprawdę beznadziejna. Na tyle beznadziejna, że zobaczywszy wylosowanego Bertiego Botta, skrzywiła się, bo jakim cudem miała się zmienić w tego faceta? Patrzyła i patrzyła, kombinowała, zerkała raz po raz w lustro i moooooooże jakby zamknąć jedno oko, a potem drugie i przygasić światło w pomieszczeniu jakimś cudem go przypominała, ale nie był to dobry popis. Pamiętała zajęcia z tego tematu i wtedy też nie podołała zadaniu. Pozostało jej cieszyć się z faktu, że chociaż sympatia gitary zapewniła jej pozytywną ocenę, choć nie był to wynik, z którego była szczególnie dumna.
Sztuka nie była czymś, co sprawiałoby Adeli jakiś wielki problem, dlatego totalnie nie przejmowała się egzaminem z działalności artystycznej, nawet jeśli potencjalne oblanie go byłoby największą żenadą wszechświata. Na początek przypadała gra na instrumencie, która nie należała do najmocniejszych punktów dziewczyny, szczególnie że trafiła na czarodziejski flet, który zdecydowanie nie należał do jej ulubionych instrumentów. O dziwo poszło jej jednak całkiem dobrze, a jej gra została zakłócona jedynie przez dziwnie energiczne pukanie do drzwi. Adela nigdy nie dowiedziała się, że po drugiej stronie znajdował się profesor @Trebor Macklovitch. Finalnie część muzyczną zdała na tyle dobrze, że nie musiała się już martwić o zaliczenie przedmiotu, wiec zluzowała i z uśmiechem podeszła do części drugiej. Ten etap był jej dość znany — po pierwsze mieli już coś takiego na lekcji DA, po drugie - mieli także podobną lekcję transmutacji. Postać, którą wylosowała była trudniejsza niż ta na lekcji, ale fakt, że akurat żadne włosy nie postanowiły jej zaatakować, sprawił, że dobrze poradziła sobie z zamianą w obleśnego grubasa jakim był ten cały Przymilny. Odbiło się to bardzo pozytywnie na wyniku egzaminu, a ocena Wybitna była zaskoczeniem dla samej Adeli.
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
I Etap:3, 5, 5 Etap II: Mirabella Plunkett, 42 przerzucone na 8 Modyfikatory: przerzut za 10pkt Ocena: 3+3=6 -> Nędzny
Jedynym powodem, dla którego Mulan zdecydowała się wziąć udział w egzaminie z działalności artystycznej było to, że uznała to za całkiem zabawne. Może jednak powinna zacząć unikać takiego dobierania sobie egzaminów, aby było to dla niej po prostu interesujące. Chyba właśnie takie podejście postanowiło się na niej zemścić. Głównie dlatego, że w czasie swojej cudownej części teoretycznej wylosowała magiczne dudy. Ten instrument wyglądał i brzmiał jak żart. Nic dziwnego, że gdy tylko go ujęła, okazało się, że z jego wnętrza wydobył się naprawdę okropny i skrzeczący dźwięk. Musiała poświęcić chwilę na to, aby oswoić się z instrumentem, a wtedy nie było już tak źle i faktycznie wygrała to, co tam sobie nauczyciel wymarzył. Przynajmniej tę część miała opanowaną. Potem jednak było jeszcze gorzej. Musiała wcielić się w jakąś postać historyczną. Za chuja Merlina, nie miała pojęcia kto to był, a jej próby skopiowania wyglądu kobiety z podobizny raczej nie przynosiły jakiś zachwycających efektów. Starała się zrobić cokolwiek, co mogłoby jej pomóc w odegraniu postaci. Ostatecznie wiedziała, że skiepściła sprawę, ale miała nadzieję, ale przynajmniej postanowiła się przy tym nieco zabawić i czerpać jakąkolwiek przyjemność z tego osobliwego doznania. Nawet nie przejmowała się tym, że dostała jedną z najniższych ocen, która była możliwa.
z|t
Issy Rain
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : piegi, septum, rude loki, pachnie masłem shea, chodzi w kolorowych szatach czarodziejskich;
Przy wejściu do sali, można było czuć świeczki zapachowe, które rozstawione były po wszystkich parapetach. Oprócz kwiatowej słodyczy, widać było, że odrobinę rozpanoszyłem się w sali - kilka manekinów w kostiumach, kolorowe girlandy na żyrandolach i zdecydowanie więcej gratów niż było tutaj w tamtym roku. Siedzę sobie na biurku z założoną nogą na nogę. Mój strój oscyluje gdzieś pomiędzy udziwnioną szatą czarodziejską, garniturem, a sukienką. Jednak idealnie zgrywa się z moimi rudymi lokami oraz oczywiście tematem zajęć. Jestem nieustannie zajęty, bo każdego kto przychodzi zwołuję do siebie. Wypytuję o to jaki ma rozmiar stopy po czym podaję buty do tańca - w zasadzie takie jakie zostały w odpowiednim rozmiarze. - Nie przejmujcie się, na pewno wszystko będzie dobrze - powtarzam, nieważne jakie buty zostały wylosowane, uśmiecham się uroczo i przy trudniejszych butach, poklepuję lekko po ramieniu. Oprócz tego pytam o to w jakim miesiącu się urodzili i daję każdemu jakiś kamień, co może wydawać się mniej lub bardziej sensowne. - Podobno to niesamowity amulet, który drży przy osobie z którą macie lepszą chemię. Szczerze mówiąc były zdecydowanie za tanie, żeby były prawdziwe… ale kto wie, może pozytywnie się zaskoczymy! To tylko żeby jakoś was ułożyć - tłumaczę każdemu kto patrzy podejrzliwie na kamień. Kiedy każdy dostaje super - hiper talizman oraz buty, proszę o założenie ich oraz proszę o przesunięcie swojej ławki na bok, bo nie będą nam dziś potrzebne.
Rzuty na początek
Losujecie k6, by dowiedzieć się jakie macie buty oraz k100. Im bliżej macie numer k100, tym wasze kamienie będą cieplejsze obok danej osoby. Więc np. jeśli obydwoje macie numer 60 - praktycznie parzy was w dłonie.
Wylosowane buty:
1 - Puenty - Czy to dobry pomysł na tango? Raczej nie, ale co zrobić… Przynajmniej dzięki magii, znacznie łatwiej ustać na ich końcówkach niż w zwykłych! Możecie drobić na paluszkach ile chcecie! 2 - Baletki - To dopiero wygodne buty do tańczenia! Teraz nie powinniście mieć żadnych kłopotów! 3 - Czarna czółenka - W zasadzie to idealne buty do tańca, tylko pytanie czy potraficie się poruszać na jakimkolwiek obcasie? To jednak pytanie dla późniejszego ja! 4 - Wysokie szpilki - Issy twierdzi, że będziecie wyglądać SZAŁOWO. Pewnie tak, o ile umiecie w tym chodzić. 5 - Buty do stepowania - Cóż, na pewno są do tańca, ale czy tego rodzaju? To się okaże! 6 - Magiczne kowbojki - Issy przepraszał kiedy je wręczał, ale tłumaczył też, że zobaczy się różnicę w nich. I faktycznie! Możesz skakać teraz bardzo wysoko!
Kod:
<kf>k100:</kf> <kf>Wylosowane buty:</kf>
______________________
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Lockie przychodził na zajęcia z działalności artystycznej nie za karę, a to już był sukces w jego przypadku. Kiedy okazało się, że znów będą to zajęcia z Rainem, a nie Eliahem, nawet wzrosła w nim ciekawość, więc wziął pod pachę @Maximilian Felix Solberg bo skoro on chodził na eliksiry, to i Solberg będzie chodził na DA, i poszli. Jakie było jego zdziwienie, by nie powiedzieć przerażenie, kiedy nauczyciel wręczył mu buty do tańca. Lockie potrafił wiele rzeczy, umiał nawet nieźle tańczyć w powietrzu na miotle (o ile miał miotłę zdolną do zwrotności przy jego wadze), ale tak na parkiecie? Z nietęgą miną podszedł, przywołany przez nauczyciela i choć początkowo chciał on mu wręczyć puenty, błagalne spojrzenie ślizgona chyba zmiękczyło jego serce i ostatecznie dostał kowbojki. Ze wszystkich opcji, czuł, że wygrał tym życie. Wziął przydzielony mu kamień i usunął się gdzieś na bok założyć swoje nowe obuwie, natychmiast czując się bardziej skoczną kózką. - No to będzie dopiero. - bąknął cicho do Maxa, kiedy i ten przystanął obok. Zabrał się za przesuwanie swojej ławki, ale i pomoc innym uczniom, jeśli byłoby im ciężko przesunąć ich mebelki.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Działalność artystyczna była tym przedmiotem, na które Max chodził, jak akurat miał humor. Artystą wybitnym nie był, w aktorstwie sobie radził, a jedyne, co ogarniał to muzyka, ale tej z kolei na tych zajęciach było wyjątkowo mało. Dał się jednak zabrać Swansea i z niechęcią wspiął się na szóste piętro. -Serio, jakim cudem my wciąż musimy manualnie i analogowo używać tych schodów. - Oburzył się, bo nie ukrywał, że nie chciało mu się tak zapierdalać, a trzeba było. Niestety. Zmierzył wzrokiem profesora, miną wyrażając mniej więcej "nieźle", w temacie stylówy Raina i wziął kowbojki, które od razu wcisnął na nogi. -IIIIIHA! Gdzie moja klacz do ujeżdżania? - Wczuł się w rolę, posyłając Lockiemu znaczące spojrzenie, a że mieli wspólną komórkę mózgową, to Swansea na pewno wiedział, co ten miał na myśli.
Chociaż działalność artystyczna była dla niej przyjemnością samą w sobie, obstawianie czym Issy zaskoczy im tym razem było dodatkowym atutem — czy będą odgrywać monodram, tworzyć kółko poetów amatorów, bawić się w pantomimę? Lekcje wydawały się sklejką chaotycznych pomysłów bez motywu przewodniego, co sprawiało, że traktowała je bardziej, jak kilka godzin czystej, bezmyślnej i jakże wyczekiwanej rozrywki niż przedmiot, za który w pewnym momencie będą rozliczani. Tym bardziej teraz, kiedy jej wizyty w Galerii zostały ukrócone do minimum. A mimo wszystko, gdy to kowbojki wpadły w jej wyciągnięte dłonie, wizja, że będzie musiała w nich wywijać przy całej klasie sprawiła, że blady cień przebiegł jej po twarzy. Ręka nauczyciela, klepiąca ją po ramieniu, wcale nie była pocieszająca — no bo cholera, czemu w ogóle ją pocieszał i za co przepraszał? Z kamieniem w prawej dłoni, co to nie rejestrowała czy jest ciepły, zimny (czy po prostu paskudny podrabianiec, co tylko udaje, że ma jakąś moc), podeszła do @Lockie I. Swansea i @Maximilian Felix Solberg, unosząc buty w geście zjednoczenia, skoro spotkał ich ten sam, kowbojski los. Chociaż takie pocieszenie, że jak już będzie z siebie robić widowisko, to nie w pojedynkę. — Save a horse, ride a cowboy? — rzuciła rozbawiona, wskakując tyłkiem na ławkę (którą to Lockie pewnie chciałby przesunąć) by podmienić swoje standardowe czółenka na kowbojki — Szkoda, że nam kapeluszy nie załatwił. Kapelusz, odznaka i źdźbło trawy do mielenie w pysku i nawet mogłaby się zabawić w szeryfkę.
k100:16 Wylosowane buty:3 – czółenka, ale zamieniam się z @Daniil Egorov, kiedy nauczyciel nie patrzy na baletki, będzie ograne w poście Daniego
Ced lubi lekcje DA, jako syn mamy z domu Swansea powoli, choć nigdy nie był tego świadomy, odkrywa w sobie talent do rzemiosła i sztuki. Jest jednak wiele tematów, które zmuszają go do wychodzenia z jego strefy komfortu. Czuje się jeszcze na miejscu, do momentu, w którym przesuwa swoją ławkę na bok, chociaż już wtedy wyczuwa pewien niepokój, podejrzewając czego będzie dotyczyć lekcja. Ziszczają się jego podejrzenia. Stoi w cichej obserwacji otoczenia, z boku sali, blisko drzwi, tak bardzo blisko ucieczki. Czy nauczyciel zauważyłby, gdyby teraz wyszedł? Sumienność puchona każe mu zostać. A może lekcja okaże się jednak przyjemna? Patrzy na profesora i zdaje sobie sprawę, że... raczej nie. Dlatego, że Issy jest bardzo odważny, musi być, kiedy Ced patrzy na jego strój, a Ced... cóż. Jest gdzieś po drugiej stronie. Podziwia w profesorze tą brawurę i swobodę – sam chciałby taką mieć, ale kiedy losuje czółenka, czuje, jakby ktoś wytrącił mu świat spod stóp, albo jak gdyby ktoś chciał go wepchnąć pod pędzącego Błędnego Rycerza. W spięciu zaciska palce na czółenkach i wypuszcza bardzo powoli powietrze z płuc. A może jednak trzeba było skoczyć. Rano. Bo kroku na skok bezwstydności, jaki ma wykonać teraz, nie potrafi zrobić. Wzdycha, wzrokiem szukając ratunku, ale nie widzi go. Tylko zazdrośnie patrzy na choćby czarne baletki w ręku ślizgońskiego kolegi.
k100:93 Wylosowane buty: baletki, ale biorę od Ceda czółenka, ponieważ życie mi niemiłe
Czy gdybym znał temat zajęć, przyszedłbym, czy stchórzył? Nie znam, więc przychodzę. Ale pewnie zjawiłbym się tak czy inaczej, bo ambicja nie pozwala mi opuszczać zajęć z przedmiotu, który w moim toku studiów jest kluczowy. Nie przyznaję się do tego, że tańczę. Powoli dopuszczam do siebie tę myśl, ale traumy z przeszłości są we mnie na tyle silne, że wybieram milczenie. Zdaję sobie sprawę, że skoro w wakacje zacząłem pracę, wszystko może sypnąć się prędzej niż później, wystarczy, żeby ktoś mnie gdzieś zobaczył. Wiem również, że nikogo to tutaj najpewniej nie obchodzi, że Hogwart to nie Durmstrang... ale ta wiedza nie sprawia, że czuję mniejszy lęk. Omal nie śmieję się prosto w twarz profesora, kiedy wręcza mi baletki, bynajmniej nie przez coś, co robi, a przez ironię losu, że trafiło mi się właśnie takie obuwie. Przyjmuję je jednak, uśmiecham się do niego miło i odchodzę na bok, patrząc, co dostało się innym. Widzę Puchona, którego wyprzedziłem na korytarzu, a który podchodził do profesora Raina tuż za mną. Widzę, co trzyma w rękach, i że nie wygląda na zachwyconego i przyglądam mu się przez krótką chwilę, aż postanawiam podejść. — Ja dobrze słyszał, że nosisz 43? — odzywam się, wskazując na buty na obcasie, które trzyma w rękach. — Bo ja sobie pomyślał, że my się możemy podmienić. Uśmiecham się, ale nie tak, by można było sobie pomyśleć, że żartuję, a po prostu – przyjaźnie. Pokazuję mu swoje-nie-swoje baletki i przekręcam lekko głowę, czekając na potwierdzenie z jego strony. Czy do reszty zwariowałem? Tak, raczej tak. Mam w tym jednak swój cel, na obcasach nie będę poruszać się tak, jakbym wiedział, co robię i dokładnie taki efekt chcę osiągnąć. Zresztą w baletkach pewnie odruchowo czerpałbym dużo z baletu, a zdaje się, że jednak wcale nie tego będą dotyczyć zajęcia. Nawet nie zauważam, jak pokrętna jest moja logika, gdy wolę zostać zapamiętany jako chłopak w obcasach, niż chłopak, który dobrze tańczy.
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
k100:76 Wylosowane buty:czółenka - hihi zgadnijcie kto sobie skręci nóżki c:
W kondycji był nienajlepszej; od dłuższego czasu źle sypiał, budził się w środku nocy i całkowicie stracił apetyt. Wyglądał niemal tak źle, jak pół roku temu, kiedy zżerał go stres i przedegzaminacyjne nerwy. Tyle, że tym razem nie było ani egzaminów, ani tony zaległości, ani nawet stosu prac domowych, a mimo wszystko nerwy szesnastolatka były zszargane bardziej niż kiedykolwiek. Ostatni raz w tak złym stanie był chyba tylko tuż po przybyciu do Hogwartu, kiedy cały jego świat przewrócił się do góry nogami. Ale przynajmniej chodził na zajęcia. Mając w pamięci, ile problemów narobił sobie rok temu, kiedy przez dwa tygodnie niemal nie wychodził z dormitorium po bójce z Baxterem, Terry postanowił drugi raz nie popełnić tego samego błędu. Napojony redghulem, wszedł do pracowni artystycznej nadzwyczaj sprężystym krokiem i niemal podskakiwał w miejsce czekając na swoją kolej w kolejce po buty. Otrzymawszy przedzieloną parę, chłopak skwitował wybór losu histerycznym chichotem. Podziękował i cofnął się pod ścianę, spod której obserwował rozwój wypadków w klasie. Z ulgą zauważył, że Ślizgoni byli najwyraźniej zajęci zabawą w rodeo do spółki z Saskią i gdyby nie ich obecne stosunki, chłopak chętnie by do nich dołączył. Przez moment kusiło go nawet, by transmutować stojące obok nich ławki w hobby horse’y, ale ostatecznie opamiętał się i zaniechał pomysłu. Jego uwagę przyciągnął natomiast inny podopieczny domu węża, który – Słodki Jezu! – właśnie przehandlował parę baletek na czarne czółenka. Wyłapawszy spojrzeniem wzrok Daniila (@Daniil Egorov), szesnastolatek uniósł pytająco brew, uśmiechając się lekko, po czym pokręcił głową, dając tym samym do zrozumienia, że nie zamierza w żaden sposób komentować decyzji kolegi. Przynajmniej nie publicznie. W tej chwili pytanie brzmiało, jakiego tańca zamierzali się nauczyć?
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Kochała kiedyś zajęcia z działalności artystycznej. Lubiła chwytać ulotne chwile za pomocą swojego polaroidu, grać na gitarze, ale to wszystko przepadło. Nie chciała do tego wracać, jednak na lekcji u profesora Raina mieli tańczyć magiczne tango, a ona głucha postanowiła przyjść. Chciała, żeby nauczyciel powiedział jej, że nie tu jest jej miejsce. Przed wejściem do sali nadal była walecznie nastawiona, ale zapach świeczek zapachowych na parapetach szybko ją uderzył w nozdrza, tak że trochę spuściła ze swojego buntowniczego tonu. Klasa wyglądała odrobine inaczej, oprócz tego, że Fern towarzyszył silna słodkawa woń, to na pewno było więcej gratów i nauczyciel ubrany trochę jak na pokaz mody, robił wrażenie. Fern podeszła do profesora z notesem, na którym nakreśliła, jaki ma rozmiar buta i swój miesiąc urodzenia, w jej oczach, które prześlizgiwały się po Rainie, było widać jakieś wyzwanie. Jak głucha ma tańczyć magiczne tango, jakiekolwiek tango? Nigdy nie próbowała, pewnie nie jest to niemożliwe, ale Young chciała, żeby Issy jej powiedział, a raczej napisał, że nie ma na to żadnych szans. On jednak podał jej buty baletki i kamień. Jeśli amulety miały ich posegregować w pary to z pewnością dzisiaj Fern popsuje komuś lekcje magicznego tanga. Nie wiedziała jeszcze komu, bo kamień nie zrobił się ciepły, kiedy tak stanęła z dala od innych na uboczu, nie miał prawa nawet drgnąć.
Z podekscytowaniem, rozejrzała się po sali. Jej wzrok błądził po manekinach, podziwiając przygotowane kreacje. Jednak żadna z nich nie przykuwała uwagi tak bardzo, jak ubiór ich obecnego nauczyciela. Przypominał on dziewczynce te wszystkie, oryginalne stroje, które widuje się na pokazach mody. Ciężko jej było zatem stwierdzić, czy noszona przez niego, elegancka kreacja, była dziełem rąk mugolskich, czy może została stworzona przez jakiegoś czarodzieja. Niestety, jedenastolatce nie dane było długo się nad tym rozwodzić, gdyż od razu po odebraniu butów, jej głowę zaczęły zaprzątać zupełnie nowe myśli. Chciała zgłosić nauczycielowi, że nie jest do końca przekonana, jego wyborem. Szybko jednak otrzymała zapewnienie, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku. I to takim tonem głosu, iż nie pozostało jej nic innego, jak zaufać osądowi nauczyciela. Nawet, jeśli czuła się przez to dość niepewnie. Spróbowała odgonić te negatywne myśli i spojrzeć na sprawę z zupełnie innej perspektywy. Nauczy się chodzić na szpilkach jeszcze przed szkolnym balem! Co prawda miała do tego bardzo dużo czasu, ale skoro los postanowił przyspieszyć jej tę naukę, nie zamierzała się mu dłużej opierać. Był to bowiem niewielki krok w kierunku prawdziwej dorosłości! Znacznie cieplej odebrała magiczny kamień. A przynajmniej do momentu, kiedy nauczyciel nie oznajmił, że w sumie to równie dobrze może nie działać. Wszystko to kreowało w głowie pierwszoroczniaczki obraz beztroskiego, pozytywnie nastawionego do życia i zdecydowanie optymistycznego, mężczyzny. To wszystko sprawiło, że uśmiechnęła się wesoło, nie przejmując się otrzymanymi butami. Pozostawiła tą kwestię profesjonaliście. A skoro on uznał, że nie powinna się przejmować, weźmie pod uwagę jego osąd.