Sypialnia Robin to zestawienie tego, co w miarę modne i wygodne. Poza tym wszyscy doskonale wiedzą, że duże łóżko to podstawa i takie właśnie tam znajdziesz. W środku pomieszczenia jest jasno, a przy odrobinie wysiłku można uczynić to miejsce nieco bardziej romantycznym, z czego Hunt chętnie korzysta, kiedy ma akurat gorącą randkę. W końcu co lepiej działa na dziewczyny niż kilka świec i płatki róż? W sypialni znajdziesz też solidną szafę, w której Gryfonka trzyma niezliczoną ilość dżinsów i koszulek. Znajduje się tam również regał na książki i płyty, które dziewczyna chętnie kolekcjonuje. Kilka roślin sprawia, że miejsce wygląda przytulniej, ale nie daj się zwieść - nie wytrzymałyby w tym miejscu, gdyby nie czuwała nad nimi odrobina magii.
Salon
rozwiń opis:
Salon jest dość przestronny i doskonale nadaje się do robienia imprez. Jest jasny, tak samo, jak reszta domu, dlatego Hunt ubarwiła go kilkoma kolorowymi elementami i rzeźbami, które kupiła tanio od podejrzanego typka na Nokturnie. Mówił, że to najnowszy krzyk mody w czarodziejskim świecie. Upewniwszy się, że nie są przeklęte, Robin zapłaciła kilka galeonów i porozstawiała te graty w salonie. Masa kolorowych poduszek i sporych rozmiarów kanapa sprawiają, że imprezy spokojnie mogą potrwać do rana, a szklany stolik poradzi sobie nawet z dużą ilością butelek ognistej.
Kuchnia
rozwiń opis:
Kuchnia to wyjątkowo prosto urządzone pomieszczenia. Nie ma tam nic szczególnego. No, może poza magiczną tablicą, po której spokojnie można pisać różdżką. Robin uwielbia ten bajer, tym bardziej, że czasem jakiemuś kretynowi zdarza się tam zostawić głupi tekst po pijaku, z którego dziewczyna nabija się potem przez jakiś czas. Zwłaszcza wtedy, kiedy pamięta, co to był za kretyn i może mu to wypominać. Kuchnia nadaje się do wypicia porannej kawy i kulinarnych eksperymentów, które Hunt robi dość często, nie mając pod ręką hogwarckich skrzatów. Jest też na tyle wytrzymała, że bałagan i stłuczone butelki nie robią na niej wrażenia.
Łazienka
rozwiń opis:
To najprostsze pomieszczenie ze wszystkich. I zawiera dokładnie wszystko, czego potrzebuje Hunt. Bo w końcu co jest milszego po spędzeniu nocy z dziewczyną od wzięcia z nią kąpieli? Cóż, Robin zdecydowanie lubi kolekcjonować dobre wspomnienia. A opływowy kształt toalety pozwala jej przetrwać po tych nieco zbyt... długich imprezach.
Robin rozsiadła się wygodnie na kanapie, oglądając swój nowy nabytek. Warto było na to pracować. Teraz nie miała już nic do stracenia. Pewna, że ma dach nad głową, mogła spokojnie kończyć szkołę i próbować swoich sił w zawodach związanych z medycyną. Im dłużej o tym myślała, tym bardziej była zdeterminowana, by zająć się magią leczniczą. Nie wiedziała, co dokładnie pcha ją w takim kierunku, ale czuła się z tym wszystkim coraz pewniej. Hunt zerknęła na drugą kanapę, nieco pustą, a potem szybko przeniosła wzrok na kuchenny bar. Czy nie zapomniała o czymś ważnym? Podejrzany uśmieszek zagościł na jej ustach. Czy jest coś lepszego od dobrej imprezy zaraz po wprowadzeniu się do nowego lokum? Musiała dać znać kilku osobom. Miała nadzieję, że kiedy to zrobi, informacja szybko się rozejdzie. A wtedy wszystko skończy się najlepszą imprezą, jaką widział świat. A potem... Cóż, potem będzie bardzo dużo sprzątania. Robin poderwała się z kanapy. Zanim zacznie kogokolwiek zapraszać, powinna się chociaż trochę zaopatrzyć.
Godzinę później wszystko było na swoim miejscu. Dobrze było mieszkać w samym Hogsmeade. Teraz wszędzie miała blisko. Rozpakowała wszystkie zakupy. Kilka butelek lepszego alkoholu wylądowało na szklanym stoliku w salonie. Okna zostały zasłonięte. Robin zapaliła kilka mniejszych lamp. Kiedy nadejdzie wieczór, wewnątrz zrobi się cholernie klimatycznie. Zwłaszcza, że... Kilka sztuk magicznych glowsticków wylądowało w pudełku na podłodze tuż obok stolika. Chociaż Hunt nie miała zbyt wielu okazji do imprezowania w mugolskim stylu, zawsze znalazła się chociaż jedna świecąca pałeczka, którą ktoś wymachiwał w rytm muzyki. Te tutaj były jednak znacznie lepsze. Magia sprawiała, że co chwilę zmieniały kolor i po przełamaniu wytrzymywały przez bardzo długi czas, zanim ostatecznie przestawały świecić. Kilka butelek soku dyniowego, jabłkowego i piwa kremowego wylądowało na blacie w kuchni razem z kilkoma opakowaniami fasolek wszystkich smaków, czekoladowych żab i pasztecików dyniowych. Jeśli dobrze pójdzie, znajdzie się ktoś, kto będzie potrafił przyrządzić smocze naleśniki, a wtedy impreza zrobi się jeszcze lepsza. Dopracowując ostatnie szczegóły i rozsiadając się ponownie na kanapie Robin mogła wreszcie zabrać się za wypisywanie notek. Potem wystarczyło je już tylko rozesłać i czekać na gości.
Imprezowe kosteczki:
Rzuć jedną:
1 – rodzice nie mówili ci, że niegrzecznie jest przychodzić na parapetówkę z pustymi rękami? A może miałeś prezent, ale tak ci się spodobał, że postanowiłeś zatrzymać go dla siebie przed dotarciem na miejsce? Robin nie jest materialistką, ale każdy miał przynieść prowiant. Zasady są tu równe dla wszystkich. PARZYSTA – Hunt uśmiecha się lekko i pozwala ci wejść. Ma dobry humor. W końcu wreszcie jest na swoim. Ładuj się do salonu i baw się dobrze. NIEPARZYSTA – Hunt daje ci wykład na temat zasad, jakimi rządzi się ta parapetówka i chociaż ostatecznie pozwala ci wejść, przez całą imprezę czujesz na sobie wzrok wszystkich obecnych.
2,3 – impreza jak impreza. Przynosisz ze sobą butelkę taniego alkoholu i liczysz na dobrą zabawę, a może nawet na to, że poznasz tu kogoś ciekawego. Jeśli odrobinę się wysilisz, trafi ci się i jedno, i drugie. Tymczasem uśmiechnij się, właź i nie marnuj czasu. Rozkręćmy zabawę.
4, 5 – nie masz pojęcia, skąd Hunt wzięła te bajeranckie zabawki, ale musisz mieć jedną! Zamiast rozmawiać z Robin, oddajesz jej tylko to, co przyniosłeś i pędzisz do salonu, zachwycając się magiczną wersją glowsticków, które świecą po złamaniu na różne kolory. Gryfonka ma z ciebie taki ubaw, że pozwala ci wziąć kilka ze sobą (starczą ci na trzy wątki).
6 dla kobiet – masz dzisiaj szczęście, co? Nasza podrywaczka ma dobry dzień, a ty masz niezły wygląd. Czy może być lepsze połączenie? Hunt poświęca ci całą swoją uwagę. Wygląda na to, że naprawdę jej się podobasz. PARZYSTA – masz wrażenie, że kiedy impreza się skończy, Hunt zaproponuje ci kolejną, sam na sam. Może nawet zechce, byś została do rana. Jeśli ci to odpowiada, nie pozostaje ci nic innego, jak subtelna zachęta do dalszych zalotów. Jeśli nie, uwierz, skarbie, Robin rozumie słowo „nie” lepiej niż ktokolwiek inny. NIEPARZYSTA – może i była tobą zachwycona, ale ktoś powiedział jej o tobie coś przykrego. Robin zwykle nie wierzy plotkom, ale przy takiej ilości dziewczyn nie traci czasu. Jeśli na serio ją lubisz, zawsze możesz spróbować wszystko odkręcić i wyznać swoje małe grzeszki.
6 dla mężczyzn - chyba nie liczyłeś, że Hunt na serio zechce pójść z tobą o krok dalej? Jeśli spróbujesz zalotów, możesz być pewien, że zaśmieje ci się w twarz. Jeśli jednak pograsz czysto, Robin chętnie pogada z tobą o quidditchu, a nawet zaproponuje ci więcej dobrego alkoholu, który trzymała na taką okazję.
Nie mógł trafić. Błądził w okolicy przez jakiś czas, szukając odpowiedniej kamienicy. Nigdy nie był na Amortencji, mimo że przecież pracował niedaleko. Nie miał pojęcia o istnieniu niektórych uliczek, dopóki w nie nie wszedł i nie wiedział, jak wyjść. Cóż, człowiek uczy się całe życie i głupi umiera. Do drzwi zapukał z wahaniem. Był ciekawy, czy Antoine już dotarł. Chociaż sowę wysłał mu dopiero przed chwilą, więc pewnie nie. Ostatnio było między nimi jakoś dziwnie, dlatego to spotkanie trochę go stresowało. Przywykł do ukrywania się, ale jednocześnie trochę się obawiał, że prędzej czy później zostanie odstawiony na boczny tor. Ale to teraz nie miało znaczenia. Teraz była parapetówka u Robin. Z nią też dawno się nie widział, ale Robin to Robin. Z nią zawsze było dobrze. Dlatego też oczekiwał niezłej, odprężającej imprezy, jakiej od dawna potrzebował. Nie czekając na gospodynię, po prostu wszedł. Odstawił na szafkę butelkę alkoholu i poszedł szukać panny Hunt. Miał dla niej portret, który namalował specjalnie z tej okazji. Żeby niespodzianka się nie wydała, nie prosił o pozowanie, a malował na podstawie kilku wcześniejszych rysunków. Wyszło dobrze. Miał nadzieję, że jej się spodoba, a na wypadek, gdyby jednak nie do końca, miał też dla niej małego kaktusa w doniczce.
Bonnetowi przybycie tutaj nie zajęło zbyt dużo czasu. W końcu sam mieszkał pod dwudziestką trójką, więc daleko nie miał. Raptem dwie minutki i już był na miejscu. Idąc pod wskazany adres, nagle zatrzymał się w pół kroku. Przecież nie umówił się z Felixem w jakimś konkretnym miejscu. Po prostu, miał przyjść.. A co jeśli będzie przed nim? Nie, żeby się martwił, albo stresował, czy coś – to po prostu trochę nietaktowna sytuacja, kiedy twoje +1 zjawia się na imprezie przed tobą, nie? Cóż, chuj tam! Zawsze wszystko zwali na to, że przecież jest Gryfonem, więc pewnie jak każdy Gryfon gdzieś zaćpał i w ogóle. Tak, to było najlepsze możliwe rozwiązanie. No, ale okej. Tym się będzie martwił później. Póki co, byłoby słodko gdyby ktoś mu otworzył. Oczekując na to, przyjrzał się tabliczce na drzwiach. Było tam nazwisko Hunt. Nie, nie znał. Pewnie jakaś koleżanka Felixa z domu, albo coś w ten deseń. Oby było inaczej. Jeśli to miało być jakieś Gryf Party, to.. tak. Wiało nudą. No, ale spokojnie, spokojnie. Grunt to pozytywne nastawienie, prawda? Prawda. A jemu odrobina zabawy nie zaszkodzi. A Dany..? Cóż. Zrozumie. Powiedział jej, że musi wyjść spotkać się z przyjacielem. Cóż, faceci czasem tak mają. Że muszą pogadać. Ale z innym przedstawicielem swojej płci. No, a ze wszystkich osobników płci męskiej, w sumie tylko z Feliksiem łączyła go jakaś bliższa znajomość. W sumie, fajnie gdyby ktoś go usłyszał, toteż zapukal jeszcze raz, tym razem mocniej, nadal trzymając w ręce obraz, który choć mało oryginalnym, to nadal był prezentem na nowe mieszkanie dla gospodyni. No bo przecież, każdy wie, że dom bez książek i obrazów jest kiepsko urządzony.