Piękny dzień, aby wybrać się na spacer, ewentualnie na dwa spacery i przeżyć niezapomniana przygodę w Japonii. Czyż nie? Zapewne z takiego założenia wyszła jedna z bliźniaczek, a mianowicie Adeline Ainslie Litwin i pewnie dlatego postanowiła rozejść się po kolejnych lokacjach, co by się trochę rozejrzeć. A tam wszystko kolejne przykuwało jej wzrok. A to piękne stroje japońskie, a to przygotowanie sushi przez Japończyków, a to jakaś parada, ale po całym dniu wrażeń człowiek potrzebuje wyciszenia i może niekoniecznie je dostaje pośród buchającej zewsząd nowej kultury. Nowej dla dziewczyny - oczywiście. To wszystko jednak nic. Trzeba mieć na uwadze, że już kiedyś dziewczyna dotarła do wypożyczalni łódek to zdecydowanie miała moment dla siebie, żeby pomyśleć o życiu. Ale w tym momencie prawie znikąd pojawił się nikt inny jak tylko Elliott Bennett, który chyba dziś miał swój szczęśliwy dzień, bo nie dość, że z bliźniaczki ładna dziołcha to jeszcze na pewno będzie potrzebowała pomocy w wiosłowaniu. Bo po co się przychodzi do wypożyczalni łódek jeśli nie po łódkę?
Zaczyna Elliott. Kostka parzysta - udaje Ci się jakoś dogadać z człowiekiem od łódek i jest on tak miły, że nawet pomaga Ci ją odwiązać, po czym proponujesz wspólny rejs na tym "jachcie" dla Litwin. Kostka nieparzysta - nie masz tyle szczęścia. Stary Japończyk odkrywa, że masz niecne zamiary wobec tej dziewczyny i zaczyna wymachiwać rękoma po czym wpycha Cię do wody i odchodzi.
Wtedy ewentualnie kosteczką rzuca Litwin. Kostka parzysta - Udaje Ci się pomóc koledze i wyciągasz go z wody (wtedy bez problemu możecie wypożyczyć sobie łódeczkę od kogoś kto was pożałował) Kostka nieparzysta - wpadasz do wody i tyle z tego wychodzi, że dziś pływać będziecie bez łódeczki.
Elliotta bardzo zachwyciła ta japońska kultura, przepiękne widoki i klimat, jaki tutaj panował. Właściwie to współlokatorzy trafili mu się całkiem fajni i raczej nie miał na co narzekać. Chciał wiedzieć wszystko o kraju, w którym właśnie się znajdował. Nic więc dziwnego, że zaraz po przybyciu do domku i rozpakowaniu rzeczy, wyszedł na obchód okolicy. Piękny dzień dziś mamy! Ciekawiło go niemal wszystko, co znajdowało się wokół - od zwykłej, lecz dla niego niecodziennej roślinności, poprzez nieprzeciętne miejsca, które zdążył zobaczyć, aż po kobiety ubrane w kimona. Tutejsze życie znacznie różniło się od tego w Anglii, jedzenie, ludzie, budynki, rośliny, temperatura... Cudownie było wyjechać na inny kontynent, poznać tak odległą kulturę. Dla Elliotta było to coś niezwykłego, dlatego tak bardzo się zachwycał. W końcu dotarł do wypożyczalni łódek, przy której zatrzymał się, bo spotkał znajomą twarz z Hogwartu. Czy to Urszulka? Podszedł do niej szybkim krokiem. - Urszulka! Co ty tutaj robisz? Też postanowiłaś udać się na małą wycieczkę? Ale tutaj jest super! - radośnie przywitał się Bennett, nie będąc świadom iż ma do czynienia z jej siostrą bliźniaczką. - Hej, pewnie chciałaś popływać! Poczekaj. Skierował się w stronę mężczyzny stojącego przy łódkach i dopiero wówczas zorientował się, że... on przecież nie zna tutejszego języka! No nic, po długiej chwili zmagań, która zdawała się być wiecznością, dogadał się z facetem na migi. Pożyczył on Elliottowi łódkę i pomógł nawet ją odwiązać! Puchon był w siódmym niebie. - Wsiadaj! Udało mi się załatwić transport od tego poczciwego człowieka. Spokojnie, pomogę ci wiosłować - zaproponował uradowany chłopak. Ale super! To dopiero początek wyjazdu, a on już będzie miał za sobą jeden rejs.
Czy dzień był piękny? Wręcz idealny! Adi mimo świetnego towarzystwa w domku, musiała wystawić głowę po za cztery ściany i zobaczyć okolice. W końcu nie przyjechała tu, aby siedzieć na tyłku. Co to, to nie! Poza tym czy poznanie choć trochę kultury kraju nie wyjdzie jej tylko na lepsze? Właśnie pod takim pretekstem opuściła wesołą grupkę z domku IV. Gdy odwiedzała kolejne miejsca, czuła się jak małe dziecko, zaprowadzone po raz pierwszy na plac zabaw - wszystkiego chciała spróbować, ale nie wiedziała od czego zacząć. W końcu było tam tyle atrakcji! Parada, piękne kimona, sushi... A gdy tylko przychodziła do jednego miejsca, w innym zauważała coś równie fajnego. W rezultacie nabiegała się i to jak! Nic więc dziwnego, że od tylu intensywnych wrażeń nawet tak energiczna osoba, jak Litwinówna musiała odpocząć. A gdzie można znaleźć chwile spokoju lepiej, niż nad brzeg jeziora? Dziewczyna usiadła na końcu pomostu i zanurzyła obolałe stopy w wodzie. Była tak przyjemnie chłodna... Miło tak odpocząć w takim pięknym miejscu... I pewnie byłoby to idealne zakończenie dnia dla Adi, gdyby nie spotkanie ze znajomym jej bliźniaczki. Zamrugała kilkakrotnie na słowa chłopaka i już chciała coś powiedzieć, gdy chłopak uciszył ją swoim "Poczekaj" i oddaliła się od niej tak szybko, jak się przybliżył. Dziewczyna, nadal w lekkim szoku, przyglądała się, jak dopiero co spotkana osóbka próbuje jakoś się dogadać z człowiekiem od łódek. Nawet ona nie spodziewała się takiej... niespodzianki. Po wyjściu z oszołomienia, miała ochotę głośno się roześmiać. Kto by pomyślała, że nawet tu w Japonii, na innym kontynencie ktoś pomyli ją z jej siostrą. Jednak po co wyprowadzać chłopaka z błędu? To będzie zabawne. Zwłaszcza, że Adi nawet nie wie, jak on ma na imię. Będzie musiała improwizować. Litwinówna posłała mu promienny uśmiech, po czym wskoczyła do łódki, sprawiając, że dość mocno się zakołysała. Lecz co to dla niej!
Elliott i Adeline płynęli sobie wesoło po jeziorze, a chłopaka co rusz coś zachwycało - a to jakaś góra, a to łódka płynąca w oddali, a to jakiś Japończyk przechadzający się po brzegu... Wszystko było tutaj piękne i niesamowite, a Bennettowi nie wpadła do głowy myśl, że mógł pomylić swoją najlepszą przyjaciółkę z jej siostrą bliźniaczką. Och, zły z niego kumpel! Jednak z jego roztargnieniem podobna rzecz mogła przytrafić się każdemu, na pewno szybko zorientuje się o pomyłce i jeszcze będzie zaśmiewać się z własnej głupoty. Tymczasem Elliott nic nie mówił, będąc nazbyt skupionym na wiosłowaniu i utrzymaniu równowagi. Nie pomyślał o tym, że mogą przecież wpaść do wody! A kto wie, co czai się w tutejszych jeziorach? Może jakieś stwory, które czekają tylko na biednego, bezbronnego turystę, aby go pożreć. Przez krótką chwilę, kiedy zaczęli się niebezpiecznie chybotać, Bennett już myślał iż zaraz będzie po nich i włożył cały swój wysiłek w wiosłowanie. Na szczęście nic złego się nie stało, płynęli dalej, a on zaczął zastanawiać się, czy przypadkiem owe chybotanie nie było jedynie wymysłem jego głowy. - Podoba ci się Japonia? Podoba na pewno! A wiesz, Ursula, pamiętasz jak mówiłem ci o tej dziewczynie, z którą korespondowałem? Wyobraź sobie, że jestem z nią w pokoju! Ale wcale się nie cieszę, bo okazało się, że ona jest tą samą osobą, z którą zwymyślaliśmy sobie kiedyś na korytarzu w Hogwarcie... - Elliott zwierzył się najlepszej przyjaciółce, a przynajmniej tak mu się wydawało, z ostatnich wydarzeń i trochę posmutniał w miarę wypowiadania kolejnych słów. Nono, nie sądził że sprawa tak będzie się miała. Nie wiedział co począć, więc postanowił poradzić się kogoś zaufanego! Biedny nie wiedział, że dziewczyna nie wie nic o całej sprawie, bo nie jest tą, za którą ją uważa. - Co byś zrobiła na moim miejscu, co?
Na łódce panowała wesoła, radosna atmosfera, która udzielała się obojgu. On nie pytał o nic, ona nie musiała odpowiadać i było git! Przynajmniej dłużej przyjdzie jej udawać Ulkę. A co do widoków, to naprawdę były niesamowite. Wszystko wyglądało stąd piękniej. Nawet zwyczajny Japończyk przechadzający się po brzegu, wydawał się ideałem! I jak tu niby zaprzątać sobie głowę czymś takim, że mogą się przewrócić, w wodzie może żyć coś niebezpiecznego, nie założyli kapoków... Skoro tu było tak ekstra! No i się zaczęło przedstawienie! Adi energicznie kiwnęła głową na pytanie o dziewczynę. Nie wiedziała w ogóle, o którą chodzi, ale przecież nie może wypaść z roli! Słuchając dalszego wywodu chłopaka rozdziawiła usta, udając zaszokowanie. Bo zapewne to musiałoby zaszokować Ulkę, gdyby nią była... O wiele łatwiej by było, gdyby choć trochę wiedziała o kogo chodzi w zwierzeniu Elliotta. Oj musi sobie pogadać z siostrą, czemu nie dzieli się z nią takimi rzeczami, oj musi... No i strzelił jej w stopę tym pytaniem. Wpadła po uszy jak nikt. Gwałtownie rozszerzyły jej się źrenice. No i co ona ma mu powiedzieć?! Chyba koniec zabawy w udawanki, jak na dziś... A tak się dobrze bawiła. No cóż... Musi jakoś wyjść z opresji. - Mam dla ciebie małą niespodziankę... -zaczęła, uśmiechając się tajemniczo. A teraz werble i...- Nie jestem Ulką! -...ta dam! Posłała mu szeroki, trochę przepraszający uśmiech. To teraz chwila oszołomienia, oświecenie i śmiech z własnej pomyłki... A przynajmniej taki scenariusz przewidywała Adi.
Elliott liczył, że Urszulka mu doradzi i radą posłuży w tej trudnej sytuacji, w jakiej się znalazł. Wszakże jego przyjaciółką była i z pewnością doskonale wiedziała, o kogo chodzi. Nawet jeśli właściwego rozwiązania znaleźć nie będzie potrafiła, to chociaż pocieszy go i doda optymizmu! Bennett nawet nie zwrócił uwagi na dziwne zakłopotanie dziewczyny, gdy skończył swój wywód. Jakoś szczególnie od siostry nie odstawała, podobnie reagowała i udało jej się puchona nabrać. Można się zatem domyślić, jakież było jego zdziwienie na wieść o pomyłce! To już druga taka w tym tygodniu, kiedy osoby mu się mylą. Ze zdziwienia rozdziawił buzię i przez chwilę poruszał ustami jak ryba, nie wiedząc co powiedzieć. - Przepraszam! - wykrzyczał jedyne co przyszło mu do głowy, a zaraz potem łódka po raz kolejny przechyliła się niebezpiecznie i zaczęła się chybotać, tym razem o wiele intensywniej. Chłopak przestraszył się nie na żarty! Wszak nigdy łodzią nie pływał i pojęcia nie miał, że to całkiem normalne na wodzie. Poza tym tak fizyką się interesował, a zapomniał, że jeśli ciężar będzie nierównomiernie rozłożony, to łajba przechyli się na jedną stronę. Och nie, on nie chce teraz umierać! Jest na to za młody, przed nim jeszcze tyle czasu! Miał być studentem po wakacjach! Dobrze. Spokojnie. Nie spanikował, tylko przez tą krótką chwilę zapomniał o bożym świecie, na szczęście szybko się opanował. Zdał sobie sprawę również, że głupio się zachował. Zwierzył się całkiem obcej dziewczynie, a sytuację pogarszał fakt, że była to przecież bliźniaczka jego przyjaciółki. Zawsze potrafił je odróżnić, a tym razem mu się to nie udało! Może to przez te okulary. No tak, trochę mu zaparowały. Ściągnął je z twarzy i przetarł o koszulkę. Włożył z powrotem na nos i stwierdził, że tak jest o wiele lepiej. Mógł przecież poznać po zachowaniu chociażby! Ulka by gadała, gadałaby niemiłosiernie i buźka by jej się nie zamykała. Wyszedł na totalnego głupka, ale cóż - co się stało, to się już nie odstanie. - Ale mnie nabrałaś! - postanowił obrócić to wszystko w żart i roześmiał się. Trzeba przyznać, to akurat udało jej się na szóstkę. - Elliott Bennett, miło mi - przedstawił się i wyciągnął rękę. Co za historia! Powinien opowiedzieć o tym Kayle. Tylko... czy ona będzie chciała go słuchać? Ech, lepiej nie zawracać sobie teraz tym głowy. - Mam nadzieję, że nie przeraziłem cię zbytnio? Nie bałaś się popłynąć ze mną łodzią? Wiesz, zawsze mogło okazać się, że jestem chodzącym złem i mam zamiar utopić cię na środku tego jeziora. Ale nie żeby tak było! Po prostu... Ale ze mnie idiota. Palnął się w czoło i podśmiewając się jeszcze z własnej głupoty, spojrzał kątem oka na dziewczynę. Równie sympatyczna była, co jej siostra. Może tylko bardziej okiełznana, taka spokojniejsza wydawała się być. Hm, fajnie!
Dziewczyna zachichotała cicho. Jak dobrze pamiętała, jak to ludzie zawsze reagowali dowiadując się o swojej pomyłce... Może dlatego, że często się to zdarzało? Ale żadna z Litwinówek nigdy ów faktu nie zdradzać. Bo ile miały wtedy zabawy! Uwielbiały stroić takie żarty. No ale niestety, tym razem sytuacja zmusiła do zakończenia psikusa... Nie tylko chłopaka przeraziło, jak łódka niespodziewanie zaczęła się chybotać. Nawet Adi wpadła w lekką panikę. Głównie to przez zaskoczenie, ale trzeba przyznać, że w takich chwilach wyobraźnia pracuje aż za dobrze. Bo cóż... W końcu to może być jakiś potwór! A dziewczyna nie chciała być kolacją stwora. Jednak starała się nic nie zdradzać. Trzeba robić dobrą minę do złej gry, czyż nie? Oj tak, Ulka zawsze gadała, gada i będzie gadać niemiłosiernie. A czemu jej starsza siostrzyczka nie gadała? W końcu nie chciała wypaść z Ulkowej roli... Jednak przeczuwała, że jej gadanina będzie zbyt sensowna, jak na bliźniaczkę, dlatego lepiej było milczeć. No ale i tak się nabrał! Również się zaśmiała. Taki dar Litwinówek. Albo one łatwo kogoś nabierają albo je się łatwo nabiera... - Adi. -przedstawiła się krótko, energicznie potrząsając wyciągnięta do niej dłonią. Na słowa Elliotta zaśmiała się. To dopiero byłoby, gdyby okazał się złem wcielonym... Na sama myśl o takim scenariuszu, chciało jej się i śmieć i płakać. - To dopiero byłaby czarna komedia. -zażartowała- A poza tym tak łatwo bym ci się nie dała. -dodała z zadziornym uśmiechem, po czym znów się zaśmiała. Oj z Adi tak łatwo by nie było. Jednak po co ciągnąc temat, skoro Elliott nie jest żadnym psychopatą?
Jaki piękny dziś dzień, zwłaszcza tutaj… W Japonii, miejscu gdzie kwitnie wiśnia. Piękne miejsce, które od razu przypadło do gustu pana Willsona. Żałował, że jego córka nie chciała pojechać na ta wycieczkę. Ale cóż, jej wola. Mężczyzna rozejrzał się. Ujrzał dwójkę osób na łódce, właśnie się chyba witać. Dziwne, już trochę odpłynęli ta łódką. Trudno się mówi. Ciemnowłosy stanął sobie przy brzegu. Umówił się tutaj z Vivienne. Ciekawy był, co tym razem będą robić. Może wezmą sobie łódkę, jak tamta parka ludzi? W sumie nie było by źle. Mogliby sobie pogadać w ciszy i spokoju, zrelaksować się płaską taflą jeziora. Chciał pogadać z tą młodą panną. W sumie chciał o coś spytać. To było dla niego ważne. Ot co. Rozejrzał się powoli, ciągle jej nie widział. Może przyszedł za wcześnie? W sumie nie wiedział, nie nosił zegarka. Tom spojrzał w dół na swoje stopy, które były dzisiaj odziane, że to tak ujmę, w japonki. Miał też męskie szorty i luźną koszulę, niedbale zapiętą. Zaczął to poprawiać. Nie chciał wyglądać, aż tak źle, zwłaszcza, że chciał jakoś miło spędzić ten czas. A wygląd jakiegoś flejtucha mu nie pasował do tego.
Viv uwielbiała Japonię, dlaczego? Miała tutaj swoją kuzynke do której często przyjeżdżała ze swoimi rodzicami. Jednak dziewczyna zginęła w tragicznym wypadku i niestety nie przeżyła. Była mugolką, ale i Viv nie była czarodziejem czystej krwi. Owszem oby dwóch rodziców miał czarodziejów, ale jej wujek, brat jej ojca był mugolem nie dostał listu ze szkoły, a szkoda, bo pewnie miałaby wiele kuzynów za czasów szkolnych. Nie chciała opuszczać murów szkoły, dlatego też przyjęto ją na pielęgniarkę. Od zawsze się tym interesowała, chociaż nie kiedy miała tej pracy dość. Wyjazd do Japonii bądź nie bądź było jej obowiązkiem. Dyrektor bardzo prosił, aby ta pojechała z nimi, bo zawsze to pielęgniarka się przyda w razie jakiegoś wypadku czy coś. Nie zawsze dobrym sposobem jest różdżka. Umówila się z Tomem. Tęskniła za nim. Ten miesiąc wakacji rzadko się widywali, może mężczyzna miał coś do zrobienia? W końcu miał córkę o której Viv kiedyś wspominał. Chciała ją poznać, ale nigdy nie miała takiej możliwości. Pojawiła się jak z mgły w jednej chwili. - Cześć Tom - powiedziała do niego i nawet przez chwilę się przestraszyła. Co było powodem takiego nagłego spotkania? - Czy coś się stało? - ponagliła. Chciała po prostu wiedzieć i spać w nocy spokojnie.
Tom wzdrygnął się słysząc swoje imię. Spojrzał na rudowłosą kobietę. Na jego ustach zawitał szeroki uśmiech, lecz słysząc jej pytanie nieco spoważniał. Ręką poprawił nieco włosy, po czym odchrząknął. Podszedł bliżej Vivien. -Może wypożyczymy łódkę? – ruszył w stronę jakiegoś pana, który miał łódki dawać, ale cóż… Nie dogadali się. Tom z wrócił, więc do swojej kobiety, że to tak ujmę i zaśmiał się – Nigdy nie byłem dobry z języków… No cóż. W takim razie przespacerujmy się w tą i we w te. A tak pyzatym to chciałem się Ciebie zapytać o coś takiego, raczej jak dla mnie śmiesznego… Wiesz krótko się tak naprawdę znamy, jesteśmy razem też krótko. Ale jakoś tak – widać było zdenerwowanie na twarzy mężczyzny. To było do niego niepodobne, ale cóż. Co robi ta miłość z ludźmi? – Chciałbym się dowiedzieć, czy może zamieszkała ze mną. Co prawda Sally jeszcze też mieszka w tym małym mieszkaniu, ale byśmy mieli własną, małą sypialnie… W sumie całe mieszkanie jest takie maciupienkie, ale zawsze to jakiś krok w przód. Prawda? Więc nie wiem… Jak chcesz? Jeśli uważasz, że za szybko to rozumiem. A jeśli się zgadzasz to by było wspaniale – spojrzał na nią nieco zakłopotany. Czół się tak, jakby pytał się o to pierwszy raz w życiu. Ale cóż. Takie pytanie zadał jeden jedyny raz dwadzieścia lat temu. Teraz pytał się młoda kobietę o to samo. Tylko szczegół polegał na tym, że on mógł być jej ojcem. Taka prawda, aż dziewiętnaście lat różnicy. Ot co.
Zauważyła zaraz po jego minie, że coś jest jednak nie tak, bo na prawde bardzo spoważniał. Za każdym razem jak się widywali to aż tak poważny nie był. No ale niestety zostało jej czekanie i nadzieja, że to nie jest żadna zła nowina. - Jasne. - powiedziała do niego, ale Tom najwyraźniej nie wrócil zadowolony. Uniosła lekko brwi. Chyba się na to nie zgodził, jedynie mogła się domyślać o co tak na prawde chodziło. Chyba czekała ich poważna rozmowa co też wywnioskowała z jego miny, jednak nie miała zielonego pojęcia o co tak na prawdę chodziło. Słuchała jego słów i się przestraszyła, że chciałby to zakończyć. Bo jakby nie patrzeć różnie można było to zrozumieć. - No wiesz Tom... - nie wiedziała jak ma to przyjąć. Z jednej strony bardzo chciała, aby ten krok w przód zrobić i niewątpliwie taka propozycja do tego zobowiązuje, ale nie jest trochę za wcześnie? Dopiero nie dawno wyznali sobie miłość. Viv była kobietą dziwnych obyczajów. Jednak była pewna swojego uczucia do niego, więc chyba nic nie stało na drodze. Miała nadzieję, że nie będzie tego żałowała. - Dobrze. Zgadzam się. - powiedziała i uśmiechnęła się do niego. Przytuliła się do niego. - A powiesz mi gdzie będziemy mieszkać? Problem w tym, że moje mieszkanie zostanie teraz puste. Możemy je wynająć, bądź też sprzedać co Ty na to? - zapytała unosząc głowę na jego twarz. Ufała mu i miała nadzieję, że jak sprzeda własne mieszkanie ten nie wystawi jej walizek za drzwi. Chociaż skoro to proponuje to chyba jest tego pewien, tak?
Krótki "rejs" Elliotta i Adeline po jeziorze upłynął w miłej atmosferze. Pogawędzili sobie trochę, a puchon opowiedział dziewczynie o swoich plażach podróży dookoła świata. Na pewno zatrzymałby się na dłużej w Afryce, kupiłby słonia i na nim rozpocząłby dalszą wędrówkę. Może nawet udałoby mu się przepłynąć przez ocean, kto wie? Tylko najpierw musi nauczyć się pływać na głębokiej wodzie, bo nie potrafił jeszcze. O tym też poinformował nową koleżankę. Nie omieszkał wyrazić swego zachwytu nad Azją i planami powrotu tutaj, a także kupienia sobie chatki gdzieś na obrzeżach jakiegoś miasta. Tylko najpierw musi dowiedzieć się, jak ów miasta się nazywają, bo nazwy miały dziwne, japońskie, przez co nie mógł ich zapamiętać. Zanudzał siostrę swojej przyjaciółki w najlepsze przez cały ten czas, gdy znajdowali się na wodzie. Potem dopłynęli do brzegu i dopiero wtedy dotarło do Elliotta, że właśnie przepłynęli jezioro - i to całkiem sami! Superowo. - Przyjemnie się płynęło, nie sądzisz? - zapytał rozentuzjazmowany Bennett. Jednak ta mała pomyłka okazała się korzystna, bo, jak to ujął Mistrz Gry, niezła dziołcha z tej Litwin była!
Puchoniasty rejs łódeczką był dla Adi miłym odpoczynkiem po zwiedzaniu okolic. Dziewczyna z błyskiem w oku słuchała jego planów. Żywo wszystko komentował i wyrażała swój zachwyt. Posiadanie słonia było dla niej czymś tak ekscytującym, że gdyby nie fakt, że znajdowali się na środku jeziora, to by pewnie zaraz poleciała szukać jakiegoś. I jeszcze przemierzać na nim Afrykę... Jejciu! Aż sama zapragnęła wybrać się w taka podróż. Poznawać nowe kultury, potrawy, kraje, osoby... Jednym słowem zaznać przygód. Kto wie... Może uda jej się schować w bagażu chłopaka i pojechać razem z nim... Ha ha ha... Wtedy to dopiero będzie zaskoczony! Tak jak dowiedział się, że dziewczyna nie jest Ulką, tylko sto razy bardziej. Nawet nie dostrzegła, kiedy już byli przy brzegu. Strasznie szybko mina rejs. W dobrym towarzystwie czas zawsze płynie szybciej! - I to jeszcze jak! -powiedziała, entuzjastycznie kiwając główką- Musimy to kiedyś powtórzyć! I spokojnie, nie będę udawać Ulki. -puściła oko, po czym się zaśmiała. Chyba nawet gdyby to zrobiła, chłopak będzie miał się bardziej na baczności.
Elliott nie miałby nic przeciwko zabraniu ze sobą tak uroczej dziewczyny, jaką była Adeline. Kto wie, może nawet kiedyś, gdy już poznają się bliżej, zaproponuje taką wycieczkę dookoła świata? Przecież nie chciałby podróżować samotnie, zwłaszcza, że kula ziemska jest ogromna i trochę czasu zajmie mu, nim całą ją okrąży. Póki co planuje zabrać ze sobą Kayle, ale jeśli ona polepszy swoje umiejętności w quiddichu i zaproponują jej grę w narodowej kadrze Kanady, to co wtedy? Nie będzie miał towarzysza do pieszych wędrówek po pustyni, karmenia wielbłądów i wyścigów w torbach kangurów. Za to jeśli wróci, to będzie miał darmowe wejściówki na mecze, w których będzie grała! Na miejsca dla vipów! - Musimy, musimy! - potwierdził entuzjastycznie puchon, obiecując sobie, że więcej nie da nabrać się na żaden żart z bliźniaczkami. Tym razem go nie wkręcą! Będzie bardziej czujny i uważny. Nie wiedział jeszcze, jak rozpozna, która jest która, ale jakiś sposób na pewno istnieje i on go zaraz opanuje. Może są jakieś poradniki pod tytułem "Jak odróżnić bliźniaczki"? Zaraz by taki kupił, jeśli byłaby potrzeba! W każdym bądź razie odprowadził Adeline aż pod sam domek, a przez cały ten czas nie zamykała mu się buzia. Trzeba przyznać, czuł się świetnie w jej towarzystwie. Gdy przyszedł czas na pożegnanie, pomachał jej wesoło i obiecał, że jeszcze kiedyś to powtórzą. Sam zaś udał się do swojego domku.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko słysząc zgodę. Ucałował ją nawet, gdy ta uniosła swoją twarz by spojrzeć w jego oczy. Tom był bardzo zadowolony, aczkolwiek nie wiedział, co odpowiedzieć. To było jej mieszkanie i trochę głupio mu było sugerować, jak powinna postąpić, ale pytanie padło. Odpowiedzieć nie wypadało. -Jak wolisz? Można by sprzedać… Chociaż w sumie jak wolisz. Należy zwrócić uwagę na to, że to moje jest maciupienkie. Do tego jest tam moja Sally… Jeśli Ci to nie przeszkadza to twoje można spokojnie sprzedać, bądź wynająć – powiedział nieco się zamyślając. Nie wiedział w sumie, co dodać. Jego mieszkanie było małe, do tego mieszkała tam jego córka. Mieszkanie Vivienne w sumie… Nie wiedział, jak wygląda. Jeśli było małe to w sumie mogli, co mogli? Sprzedać, wynająć, albo tam zamieszkać. Wtedy mieszkanie Toma zostałoby oddane Sally, ale to on zaproponował mieszkanie. Więc to do jego powinni się wprowadzić. Tak… Mógł pomyśleć, zanim zaproponował coś takiego, nieco irracjonalnego. Mimo to ogromnie się cieszył. Chciałby ta miłość szła dalej, a nie stała w punkcie „trzymamy się za rąsie”, że to tak ujmę. On gdyby mógł to by nawet próbował dać dziecko tej młodej pannie. Oczywiście o ile jego organizm dalej by funkcjonował poprawnie. Ale to już rozmowa może na inne dni. Chyba, że ich rozmowa ogólnie pozostanie na temacie ich wspólnego „jutra”.
Zgodziła się, jednak to wszystko było pod wielkim znakiem zapytania. Mężczyzna był od niej starszy, kochali się, ale czy Tom za jakiś czas nie powie jej, że jednak jesteś dla mnie za młoda i ją zostawi? Nie chciała takiego rozczarowania, ufała mu i pewnie dlatego postanowiła u niego zamieszkać, zgodziła się na to. Może i jego córka nie będzie zadowolona z tego, bo kto wie jakie będzie miała do niej nastawienie, ale Viv nie miała zamiaru się nią przejmować. Nie była ani jej córką, ani jej przyjaciółką. Może akurat się polubią i tego z pewnością chciałby Tom. Ale to wszystko się okażę. - Dobrze, zobaczę czy znajdzie się ktoś chętny. Wolałabym jednak wynająć i w razie czego wrócić... Pokochałam tamto miejsce i trudno będzie mi się z nim rozstać. - powiedziała. No jakby nie patrzeć odkąd skończyła Hogwart mieszkała właśnie w tym mieszkaniu. Rodzice jej zakupili i płacili za nie dopóki nie skończyła studiów, a gdy tylko skończyła postanowiła żyć na własny rachunek. Z rodzicami miała bardzo dobry kontakt, chciała poznać ich z Tomem, ciekawe jaką mieliby reakcje. Wiele razy wysyłali do niej sowy, ale Viv tylko odpisywała, że tęskni za nimi. - A co z Sally jeśli mnie nie polubi? Wiesz jak to jest. Będzie myślała, że ja chce jej Ciebie odebrać. - powiedziała i sztucznie się do niego uśmiechnęła. Na prawdę nie chciałaby z nią mieć żadnych konfliktów, ale chyba bez nich jednak się nie obejdzie.
Ach, taki ładny dzień, niewielu z takich podczas całych wakacji w Japonii! Julie Blishwick postanowiła go wykorzystać jak najlepiej i wymyśliła, iż dzisiaj uda się do wypożyczalni łódek, która mignęła jej gdzieś wcześniej, a nie było okazji, aby z tej atrakcji skorzystać. Niestety, zapomniała galeonów, które jak głosiła tabliczka przed wypożyczalnią, również były przyjmowane na równi z japońską walutą! Już, już miała wrócić się do domku po portfel, kiedy... dość hm, jakby to powiedzieć... OBLEŚNY Japończyk zaproponował, iż wypożyczy jej łódkę za darmo, o ile sam będzie mógł z nią popłynąć! Hm, Julie jednak nalegała, że wróci po portmonetkę, bowiem sam na sam na łódce, na środku jeziora, z baaardzo podejrzanym Japończykiem chyba nie jest marzeniem każdej nastolatki. Japończyk się jednak wycwanił i poinformował dziewczynę, że nawet jeśli mu zapłaci, to on i tak musi z nią płynąć, WZGLĘDY BEZPIECZEŃSTWA, na łódce muszą być dwie osoby i basta! Ojoj i nawet zagrodził wyjście, z okropnym uśmieszkiem zachęcając Julie na rejs. I w tym momencie, do wypożyczalni łódek wszedł Elijah Lockwood, czyżby wybawiciel? Zawsze sam może wybrać się z Julie na rejs i uratować ją od nachalnego typa!
Elijah, po dość długim i nieco nudnym spacerze postanowił, że wybierze się do wypożyczalni łódek. Przecież jezioro w Japonii było takie piękne, więc czemu chłopak miałby nie wykorzystać tak cudownego dnia na rejs ? Gdy wszedł do wypożyczalni, rzuciła mu się w oczy dziewczyna,rozmawiającą z hm... odrzucającym swoim wyglądem Japończykiem. Po chwili rozpoznał ją. To była Julie, dziewczyna, którą poznał kilka dni temu w altanie. - Coś nie tak?- spytał, podchodząc do nich. Japończyk więc wytłumaczył mu, o co chodzi. Elijah zastanowił się przez moment. - Czyli, że jeżeli w łódce muszą płynąć dwie osoby... A i ja, i ta piękna pani chcemy wypłynąć na jezioro... to wszystko gra! - powiedział, szczerząc się do mężczyzny.- I nie musi pan się fatygować, zaopiekuję się tą panią. - uśmiechnął się do Julie. Dziewczyna powinna być zadowolona, chyba że wolała płynąć z Japończykiem... To wtedy inna sprawa. Elijah wypożyczył jedną łódkę. Gdy już byli przy jeziorze, a łódka była umieszczona na tafli wody, chłopak gestem dłoni zachęcił dziewczynę, by wsiadła do łodzi. - Panie przodem. - ba, nawet się lekko ukłonił! Jak prawdziwy dżentelmen.
Japończyk, który obsługiwał wypożyczalnie łódek nie grzeszył ani urodą, ani ogładą. Julie czuła się, że jest w pułapce dopóki ni stąd ni zowąd nie pojawił się Ślizgon, którego niedawno poznała. Zaczerwieniła się na wspomnienie ich pierwszego spotkania. Po takim czasie czuła, że ostatnio się skompromitowała. Mimo to była mu wdzięczna za wybawienie z opresji i oczarowana jego niemalże rycerskim zachowaniem. Na początku milczała, weszła do łódki i kiedy trochę się oddalili od przystali powiedziała: - Dzi-dziękuję. To nie byłby najlepszy towarzysz. Japończyk stał na brzegu i raczej nie wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu sytuacji. Julie już wiedziała, że musi tego człowieka unikać jak ognia. Uśmiechnęła się nieśmiało do Elijah, przez co jej usta wygięły się w czymś bardziej podobnym do grymasu. Po chwili przypomniała sobie, że i tak nie ma portmonetki. - Jak już słyszałeś... Nie mam przy sobie pieniędzy... Ale oddam ci przy najbliższej okazji - powiedziała to szybko, przez co też niewyraźnie.
- E tam, nie ma o czym mówić. I tak chciałem popływać trochę po tym jeziorze i mam przy okazji miłe towarzystwo - uśmiechnął się. - Och, jako wkurzony jest ten Japończyk! Miał nadzieję, że miło spędzi z Tobą czas, a tu proszę... ni stąd, ni zowąd pojawiłem się ja. Pewnie od tej pory nie będzie za mną przepadać. - zaśmiał się krótko. Łoł, Elijah był miły! Cóż za zmiana. I nawet nie sprawiało mu to trudności. - Okej, oddasz mi kiedyś przy okazji. Nie ma pośpiechu. - odparł, gdy usłyszał , że Julie mówi o pieniądzach. Co jakiś czas zerkał w stronę Japończyka , lecz ten wciąż uparcie stał na tym brzegu. - Ciekawe, kiedy mu się to znudzi. - mruknął bardziej do siebie, niż do dziewczyny. Albo mu się zdawało, albo Julie czuła się trochę skrępowana w jego towarzystwie. W sumie było to zrozumiałe. Nie znali się praktycznie w ogóle, a chłopak był w dodatku Ślizgonem. A teraz jeszcze wylądowali w jednej łódce na środku jeziora, z dala od brzegu. Miał nadzieję, że dziewczyna się wkrótce troszkę ośmieli. Przecież Elijah nie gryzie.
Julie zaśmiała się pod nosem. - Dla niego może i MIŁY czas... Jednak nie dla mnie... - powiedziała z przekąsem. - Trochę niepokojące jest, że jeszcze nas obserwuje. Wypłynęli już daleko. Jeśli któreś z nich zdecyduje się nagle na ucieczkę to trudno będzie dopłynąć do brzegu w pław. Dziewczyna wszystko już przeanalizowała... Raczej nie chciała wchodzić do nieznanej wody zwłaszcza, że na brzegu czekał podejrzany mężczyzna. Na chwilę zapadła cisza, gdyż żadne z nich nie wiedziało na jaki temat rozmawiać. Julie dalej źle się czuła przez ostatnią rozmowę, więc chciała przeprosić za swój wybuch. Lecz trudno było jej przełamać wstyd. Często przepraszała, więc dlaczego tym razem był to problem? Chwilę obserwowała okoliczną przyrodę, która z jeziora wyglądała zupełnie inaczej. Pod taflą wody pływały ryby. One także były ciekawsze od towarzysza. Zamknęła na moment oczy, aby skupić się na tym co musiała zrobić. - Prze-przepraszam cię za moje... za mój wybuch ostatnio - wydukała z trudem. - Zachowałam się bardzo nieuprzejmie - dodała po kilku sekundach.
W tym czasie, kiedy we powietrzu unosiła się ta niezręczna cisza, Elijah wciąż obserwował Japończyka. Mężczyzna stał na brzegu w lekkim rozkroku, z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Chłopak po chwili znów zerknął w stronę Julie. - Nie masz mnie za co przepraszać. Rozumiem Cię, nie lubisz o tym mówić. I to jeszcze obcej osobie, którą widzisz pierwszy raz w życiu. I jeszcze do tego ta osoba jest Ślizgonem. - wzruszył lekki ramionami. Elijah w ogóle nie rozmawiał na takie tematy z obcymi. Tylko.przyjaciołom mówił o tym, co go boli, o problemach rodzinnych. Dziewczyna widocznie przez tą swoją nieśmiałość nie miała zbyt wielu przyjaciół. Elijah znów spojrzał w stronę brzegu... i o dziwo nie dostrzegł tam szanownego pana Japończyka. - Ło, znudziło mu się. Nareszcie... nie lubię jak ktoś tak ciągle mnie obserwuje. - powiedział i włożył dłoń do jeziora. Woda była letnia. Chłopak przymknął oczy. Promienie słońca przyjemnie ogrzewały jego twarz.
- Nareszcie - powtórzyła za nim z ulgą. W jej głowie pracowały wszystkie trybiki nad jej zachowaniem. Roztrząsała to jakby kogoś zabiła w wypadku, a jedynie przedstawiła nazbyt szczegółowo swoje prywatne życie. Wstydziła się tego, kto by się tak nie czuł... Nie zdawała sobie wcześniej sprawy, jaki wpływ miały te nieprzyjemne słowa na jej psychikę. Dopiero gdy się wygadała, zauważyła takie drobiazgi. Mogła mu podziękować, lecz nie widziała w tym jakiejkolwiek zasługi. Czuła się jeszcze gorzej, ponieważ głowa jej pękała od ciągłego rozmyślania. Chciałaby zobaczyć, jak jej życie mogło wyglądać, gdyby nie przechodziłaby przez piekło związane z wychowaniem ciotki. Może nawet nie poszłaby do Hogwartu. Przy tym skierowała oczy wszędzie, tylko nie na chłopaka przed sobą. Ocuciły ją ptaki latające między gałęziami drzew i wyśpiewujące swoje melodie. Trochę dalej od ich łódki pływały łabędzie, przy czym Julie przypomniała sobie o swoim wyzwaniu - rysować zwierzęta. Jednak teraz nie wypadało wyciągnąć szkicownik, więc starała się zapamiętać ich dokładny kształt i później odwzorować to na kartce. Panowała cisza, której żadne z nich nie potrafiło przełamać. Pannie Blishwick dodatkowo było trudno... Widząc, jak chłopak zamoczył rękę w wodzie, mignęła jej myśl, której nie potrafiła zignorować. - Masz zamiar pływać? - zapytała przy czym zasłoniła ręką mały uśmieszek.
- Pływać? Niee, chyba nie... Chociaż... - spojrzał najpierw na Julie, a później na siebie. Chłopak nie wziął kąpielówek, ponieważ nawet nie przyszło mu do głowy, żeby sobie popływać. Elijah wstał powoli, oglądając się dokładnie ze wszystkich stron. Musiał ocenić, czy jego spodenki, w kolorowe zygzaki, do kolan nadają się do zamoczenia w wodzie. Koszulka to nie problem, ją się zdejmie... ale te spodenki, kurcze. Ponownie spojrzał na dziewczynę. - No i po co zapytałaś mnie o to pływanie? Teraz przez Ciebie zachciało mi się wejść do wody. - usiadł z powrotem i wychylił się lekko za łódkę. Woda była idealna. Przejrzysta, błękitna. I co by tu teraz zrobić? Dla pewności, spojrzał jeszcze raz w stronę brzegu, ale nikogo tam nie było. A trudno, zaryzykuje. Zdjął koszulkę, odsłaniając przy tym idealnie zarysowane mięśnie na torsie. No tak... tylko jak teraz wejść do jeziora? Elijah kręcił się powoli po łódce, co mogło wyglądać nieco komicznie. Co jakiś czas zerkał w stronę Julie. W końcu postanowił, że po prostu wskoczy do wody i już. I tak też zrobił. Przy okazji niechcący ochlapał trochę dziewczynę. Woda była troszkę za zimna jak na jego gust. Ale za chwilę się do niej powinien przyzwyczaić. - Może do mnie dołączysz? - spytał, szczerząc się do Julie.
Julie obserwowała Elijaha kręcącego się po łódce. Ta przy każdym gwałtowniejszym ruchu chwiała się niebezpiecznie na tafli. Dziewczyna złapała się boków trochę przerażona wpadnięciem do wody. Zresztą ta panikara odkąd usiadła była sztywna. Lubiła wodę, ale perspektywa nagłego wpadnięcia do niej, nie była... miła. Poza tym nie czuła się pewnie na łódce. Mimo to czemu nie miałaby tupnąć nogą i zignorować swoje obawy? W tym momencie zaczęła tego żałować. - Siadaj. C-co ty wyprawiasz? - powiedziała przerażona widząc jego dziwny wyraz twarzy. Myślał nad czymś głęboko, co bardzo jej nie pasowało. Teraz?! Teraz będzie chciał pływać? Tak w ubraniu? Julie miała oczy jak spodki, kiedy zdjął koszulkę. Za to usta zarysowały się w "o" , gdy wskoczył do wody. Była w takim szoku, że nie zwróciła uwagi, na krople, które na nią spadły. - Zwariowałeś? Nie wiadomo co tutaj pływa?! - wykrzyknęła przerażona. Naprawdę spanikowała, co było u niej typowe. - I jak wrócisz na łódkę? Zawsze może nie wracać... - pomyślała niezadowolona. Następnie zaczerwieniła się jak burak. Niby w czym miałaby pływać? W ubraniu jest niewygodnie... A do bielizny nie miała zamiaru się rozbierać. Nie była chłopakiem, który zdejmie połowę odzieży i bez problemu wskoczy do wody. Przecież może się rozchorować... Może... Chwila szybkiego analizowania, roztrząsania sytuacji... Rozejrzała się. Powtarzała sobie, że chce być swobodna, a tu przed nią okazja do skoku na głęboką wodę - dosłownie. Przygryzła wargę w rozterce. Ubrana była lekko w spódnicę i top. Nie mogła zdecydować się, czy coś zdjąć, aby później nie chodzić w mokrych rzeczach. Ostatecznie stanęła, wychyliła się, aby tylko zerknąć na wodę. Jednak straciła równowagę, gdy łódka się zachwiała. Jej obawa się spełniła i wpadła nieoczekiwanie do wody. Gwałtownie wynurzyła głowę, łapiąc szybko powietrze. - O rany - powiedziała bez tchu. - Jest strasznie zimna!