Elijah przez ten cały czas uważnie obserwował dziewczynę. Kiedy siedziała w łódce, z wymalowanym przerażeniem na twarzy, chłopak uśmiechnął się tylko. - Em... Z tego co zdążyłem zauważyć, to pływają tu jedynie jakieś ryby. - mówiąc to, rozejrzał się wokól siebie. Po chwili zauważył, że Julie zastanawia się nad czymś. Gdy wstała, łódka zachwiała się, a dziewczyna wpadła do wody. Elijah powoli podpłynął do niej. - Wcale nie jest aż taka zimna. - powiedział. - Popływasz trochę i Ci będzie ciepło. - dodał po chwili milczenia. Kilka minut później usłyszał jakiś krzyk. Najpierw pomyślał, że to Julie, ale nie, to nie była ona. Elijah spojrzał w stronę brzegu, na którym znów stał ten Japończyk. - A ten czego się tak drze ? - mruknął. Japończyk pewnie pomyślał, że coś im się stało. Dlatego krzyczał, by sprawdzić czy nic im się nie stało.
Dziewczyna ubolewała, że nie spięła dzisiaj włosów. Wokół niej utworzyła się otoczka z jej długich kosmyków, które unosiły się na powierzchni. Za to jej spódnica napowietrzyła się, więc przygniotła ją dłońmi, aby jeszcze gorzej nie wyglądać. Nie wygodnie jej się pływało w sandałkach, więc spróbowała odpiąć je. Wielokrotnie zanurzyła całą twarz w wodzie nim się jej to udało. Następnie wrzuciła je na łódkę. Spojrzała na brzeg. Nie rozumiała, co staruch krzyczał. - N-nie o-obcho-odzi mnie-e to - odpowiedziała z szczękającymi z zimna zębami. - Za to mam zamiar się rozgrzać. Już była obojętna na skutki przebywania w wodzie. Odchyliła się na plecy i opłynęła łódkę. - Jakoś... Mało to pomogło... - wymamrotała. Dalej się trzęsła i była bardzo blada na twarzy chociaż temperatura powietrza była znacznie cieplejsza, ale duże jezioro nie było dość nagrzane. Mimo to zanurkowała, aby poprawić włosy, które opadały jej na twarz. Może wcześniej nie było po niej tego widać, ale Julie uwielbiała pływać. Jednakże kąpiel w ubraniu nie należała do najprzyjemniejszych, a nie była na tyle przewidująca, by ubierać strój kąpielowy. W jej główce nie mogło zabraknąć rozmarzań jaka jest różnica między bikini i bielizną, bo częściej to pierwsze odkrywało więcej. Tyle, że Julie nosiła strój jednoczęściowy, gdyż za bardzo wstydziła się pokazywać swoje ciało. Przy czym taki strój nie jest komfortowy do noszenia od tak.
Jemu tam było wszystko jedno, czy pływa w butach czy bez. Zorientował się, że ma trampki na nogach dopiero wtedy, kiedy Julie zdejmowała swoje sandałki, a później wrzucała je do łódki. Elijah widział, że dziewczynie jest strasznie zimno i zastanawiał się, co by tu zrobić, żeby jej było nieco cieplej. Dla niego temperatura wody była idealna. No, ale różni ludzie różnie odczuwają temperatury. Po jakimś czasie wymyślił, że może ją przytulić, ale zaraz stwierdził, że to zły pomysł. Po pierwsze, on też był mokry , chociaż wydawało mu się, że temperatura jego ciała jest dość wysoka. A po drugie Julie mogłaby sobie nie tego nie życzyć . No i co tu zrobić ? - Mogę spróbować pomóc Ci wejść z powrotem do łódki, ale nie wiem czy się uda. - powiedział po chwili namysłu. No, ale w tym czasie, kiedy Julie wchodziłaby do łodzi, mogłaby się ona wywrócić. A tam przecież leżała wciąż sucha koszulka Eljaha, którą Julie mogłaby się okryć, o ile by sobie tego życzyła.
Dziewczyna wysłuchała propozycji. Nie była jej pewna. Wejście z powrotem mogłoby być bardzo trudne, a do tego wyjście na powierzchnię oznacza kolejny szok ze zmianą temperatury. Prędzej bezpiecznie dopłyną do brzegu. Mimo to Julie zaczęła coraz lepiej czuć się w wodzie. Dawno nie pływała... Może nawet kilka lat. Odżyła w niej dziecięca radość z możliwości schłodzenia się. - Nie... Jeszcze nie - odpowiedziała z wolna. - Coraz lepiej się czuję w wodzie. Zmrużyła oczy w przypływie jakiejś niebezpiecznej myśli. Jej uśmiech także krył jakiś chytry plan dziecka. - Co powiesz na wyścigi póki Japończyk nie pomyślał o próbie ratowania nas? - zaproponowała kręcąc się przy czym miała szeroki uśmiech. Julie straciła większość uroków dzieciństwa. Teraz odczuwając okazję do nadrobienia straty nie mogła się powstrzymać.
- Hmm... wyścigu? Okej - uśmiechnął się do niej. Elijah też dawno nie pływał. Nawet bardzo dawno. A co dopiero ściganie. Kiedy był dzieckiem, bardzo lubił spędzać czas w wodzie. - Tylko nie wiem czy nam się to uda, bo nasz kolega Japończyk chyba zaraz tu przypłynie. - wskazał na brzeg, gdzie mężczyzna już szykował sobie łódkę. Na szczęście był on już w podeszłym wieku, więc wejście do łodzi trochę mu zajęło. Elijah zaczął bardzo powoli płynąć w drugą stronę. - Julie ! No chodź się ścigać - powiedział do niej. Po chwili namysłu stwierdził, że da dziewczynie wygrać ten wyścig. W końcu tak zachowują się prawdziwi dżentelmeni, a przecież Elijah były jednym z nich. Chociaż z drugiej strony nie miał zielonego pojęcia jak Julie pływa. Może nawet będzie lepsza od chłopaka i ten nie będzie musiał specjalnie udawać, że wolno pływa?
Puchonka przez pewien czas obserwowała Japończyka. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego, w tym ponownie się z nim spotkać, nawet jeśli w pobliżu będzie Elijah. Uda się - pomyślała. - Ucieczka zawsze dodaje sił. Na zachętę Ślizgona szybko zareagował. Zanurkowała i po chwili wynurzyła się obok niego. - To płyń! - krzyknęła i ponownie zanurzyła głowę. Płynęła zwinnie, nie zbaczała z kursu. Tak naprawdę nie wyznaczyli sobie mety, ale oboje mieli jeden cel - odpłynąć jak najdalej. Julie w tym momencie nie myślała za dużo, a po raz pierwszy jej tchórzostwo miało jakiś plus. Miała dodatkową motywację, aby wygrać te dziecinne wyścigi. Dziewczyna chyba nigdy nie ścigała się z innymi dziećmi, ponieważ nie potrafiła z nimi rozmawiać, śmiać się i beztrosko bawić. Teraz odczuła coś podobnego, co odczuwa każde dziecko, gdy może od rano do wieczoru siedzieć na dworze i korzystać z uroków lata. Ryby wokół nich pierzchały. Julie specjalnie mocno chlapała nogami. Nie widziała, czy jej rywal płynie z wynurzoną głową, czy nie. Lecz podświadomie wiedziała jak przeszkodzić mu w płynięciu. Był to jej kolejny pierwszy raz - chciała wygrać dla siebie. Dla świadomości, że w czymś może być lepsza od czystokrwistego.
Chłopak usłyszał krzyk Julie i automatycznie zanurkował. Przez jakiś czas płynął obok niej, lecz później specjalnie zwolnił. Chciał, żeby to ona wygrała te wyścigi. Dość często wynurzał się , żeby zaczerpnąć powietrza. Przy okazji też sprawdzał, co robi ich kumpel Japończyk. Mężczyzna wszedł już do łodzi i powoli zmierzał w ich kierunku. Dość często wykrzykiwał coś , czego chłopak niestety nie rozumiał. Elijah rownież płynął zwinnie. Za każdym razem, kiedy jego głowa znów znajdowała się pod wodą, nurkował dość głęboko, co dodatkowo go spowalniało. Płynął z otwartymi oczami, więc widział wszystko, co się wokół niego znajdowało. Tylko ryby trochę przeszkadzały mu w pokonywaniu kolejnych metrów pod wodą. Zastanawiał się, kiedy odpłyną na tyle daleko, że Japończyk ich nie odnajdzie. Zastanawiał się również, ile Julie wytrzyma, bo przecież pływanie jest bardzo męczące.
Z każdą sekundą coraz ciężej się jej oddychało. Z czasem zwolniła i zerknęła do tyłu. Elijah płynął tuż za nią, a w oddali Japończyk próbował ich dogonić. Nie wychodziło mu to najlepiej, gdyż staruch nie miał wystarczająco dużo krzepy, by szybko wiosłować. Julie wypatrzyła wierzbę, gdzie jezioro odbijało lekko na bok. Odpłynęła więc w tamtą stronę. Kiedy ponownie zerknęła za ramię łódki Japończyka nie było widać. Długie gałęzie drzewa rozkładały się na wodzie. Wyglądało na to, że będzie to dobra kryjówka. Chciała jak najszybciej tam dopłynąć, więc dodatkowo przyśpieszyła. Nie umiała pływać z otwartymi oczami. A zanurzanie głowy z zamkniętymi oczami nie było dobrym pomysłem. Z czasem również odezwał się ból w nadgarstku. Nie nosiła już bandażu, ale mogła go sobie nadwyrężyć podczas machania rękoma. Zacisnęła zęby i płynęła dalej. Kiedy zbliżyli się do wierzby, okazało się, że drzewo rośnie na małej wyspie. Julie zanurkowała tuż przed ścianą z liści. Wypłynęła tuż przed pniem wierzby, która ledwo mieściła się na wysepce. Miała uśmiech od ucha do ucha z radości i adrenaliny, która ją napędzała. Spojrzała na Ślizgona. Ona była wykończona i szybko oddychała. Za to on na zmęczonego nie wyglądał. Uśmiechnęła się na pół krzywo, na pół z sympatią. - Nie musiałeś specjalnie zwalniać - powiedziała, gdy uspokoiła oddech. Cieszyła się ze zwycięstwa. Z drugiej strony nie było ono wystarczająco satysfakcjonujące. Jednak taki wyścig bez rozgrzewki po tylu latach... Mogła być z siebie dumna.
Ślizgon cały czas płynął w pobliżu dziewczyny. W pewnym momencie zauważył, że zmierza ona w kierunku wielkiego drzewa. Japończyk na pewno nie zorientuje się, że tam się ukryją. Wysepka faktycznie była mała. Elijah wyszedł z wody i stanął obok wierzby. Teraz było mu zimno. Przesunął się więc bardziej w głąb małej wysepki, żeby być bardziej na słońcu. - Wcale nie zwalniałem specjalnie. - powiedział z lekkim uśmiechem na ustach. - Co chwilę sprawdzałem, gdzie jest ten Japończyk, a to mnie spowalniało. - dodał po chwili. No tak, wszystko ładnie pięknie, a jego koszulka i sandałki Julie zostały w łodzi. Ciekaw był, czy Japończyk się tym zainteresował.
- Mhm - odpowiedziała na mało przekonujący uśmiech chłopaka. Jej również było zimno w cieniu. Pod drzewem woda była znacznie chłodniejsza. Jednak żadne z nich nie wolało spotkać się ze staruchem. Julie przysiadła na dużym korzeniu, tak aby nie siedzieć w wodzie. Ubranie nieprzyjemnie przykleiło się jej do ciało, przez co jeszcze bardziej było jej chłodno. Oj ziółka od mamy się przydadzą... - Ła-ładnie się... po tym... rozchorujemy - wydukała. Zaczęła się śmiać. Bawiła się bardzo dobrze. Pomimo zimna. Po raz pierwszy od roku naprawdę dobrze się bawiła. Nie mogła oddychać. Ciągle serce jej waliło po wysiłku. - Przepraszam... - wypowiedziała z trudem. - Ta adrenalina i stres... - wytłumaczyła się dwoma hasłami.
- A tam się rozchorujemy - machnął ręką, grzejąc się na słońcu. Jego skóra szybko wyschła, ale spodenki nadal pozostały mokre. - Za co Ty przepraszasz, bo nie bardzo rozumiem ? - przyjrzał jej się uważnie. Widział, że Puchonce jest strasznie zimno. Wpadł mu do głowy pewien pomysł. - Zaraz wrócę - rzucił szybko i wszedł znów do wody. Zanurkował. Przez to, że kilkanaście minut grzał się na słońcu, woda wydawała się bardzo zimna. Lecz nie zwracał na to uwagi. Płynął szybko przed siebie. Po chwili ujrzał łódź. Z początku myślał, że w niej znajduje się Japończyk , lecz na szczęście się mylił. Była to łódź Julie i Elijaha. Chłopak wynurzył się z wody i rozejrzał dookoła. Musiał być pewien, że Japończyk nie kręci się w pobliżu. Nie chcąc, być zbytnio zauważonym, bardzo powoli wprawiał łódkę w ruch. I jakoś mu to nawet wychodziło. Wiele czasu zajęło mu dotransportowanie łodzi do wysepki. Cieszył się, że kumpel Japończyk go nie zauważył. Przywiązał jakoś łódkę do gałęzi wierzby tak, żeby nie odpłynęła od wsypy. Wyszedł na brzeg z sandałkami i koszulką w rękach. - Proszę. - podał jej buty. - I proszę. Moja sucha koszulka. Zdejmij tą swoją i załóż to. Będzie Ci cieplej. Lepiej siedzieć w suchym niż w mokrym, nie ? - uśmiechnął się do niej i odszedł kawałek dalej, na słońce. Stał do niej tyłem, tak na wszelki wypadek. Nie wiedział, czy Julie go posłucha czy też nie.
- Za mój śmiech - wytłumaczyła. - Nie chciałam... żebyś pomyślał, że śmieję się z ciebie... To po prostu... przez emocje. W tym czasie się uspokoiła, choć nogi dalej jej się trzęsły, lecz nie z zimna. Przyglądała się jak chłopak znika pod wodą. Przez gęste liście nie widziała, co Elijah robi. Podciągnęła nogi do klatki piersiowej. Nie czuła się najlepiej sama w tym miejscu. Co chwilę obracała się słysząc nagły chlupot wody. Na szczęście to były tylko kaczki. Kiedy wrócił odetchnęła z ulgą. Czuła się bezpieczniej, gdy Ślizgon był w pobliżu. Szczególnie, że gdzieś w okolicy mógł się kręcić Japończyk. - Nie widziałeś starucha? - zapytała się na początek. Chwyciła koszulkę bez słowa. Jedynie wykwitły jej na policzkach rumieńce. Kiwnęła głową w podziękowaniu. Poczekała, aż chłopak się odwróci i zdjęła swój top. Było jej znacznie cieplej w suchej koszulce, a jednocześnie bardzo dziwnie się czuła w za dużej odzieży. - Dzięki - odpowiedziała na ten gest ze spuszczoną głową.
- Nie, nie widziałem go. Pewnie odechciało mu się nas ratować . - wzruszył ramionami. Gdy upewnił się, że Puchonka się przebrała, odwrócił się. Dziewczyna trochę dziwnie wyglądała w jego koszulce, ale co tam. Ważne, żeby było jej ciepło. - Nie ma za co. - obdarzył ją uśmiechem. Gdy ponownie promienie słoneczne wysuszyły jego skórę, usiadł na jakimś korzeniu, niedaleko Julie. Przez moment zastanawiał się, jak wrócą z powrotem. Japończyk przecież mógł się gdzieś tam czaić, a przecież nie chcieliby znów się z nim spotkać. Trzebaby opracować inną drogę powrotną. Po kilku minutach Elijah wstał. Nie mógł tak siedzieć bezczynnie. Stanął obok wierzby, ale przez jej długie gałęzie nic nie widział. Spojrzał w górę. Ciężko by było wspiąć się na to ogromne drzewo. Chłopak zaczął chodzić w kółko, myśląc nad tym głęboko.
Puchonka również zastanawiała się nad drogą powrotną. Nie chciała tutaj przesiedzieć wieczności. Kiedy promienie słońca przebijały się przez drzewo było jej bardzo ciepło, ale czasami miała jeszcze dreszcze. Swoją bluzkę powiesiła na burcie łódki, gdzie bardzo grzało słońce. Miała nadzieję, że szybko wyschnie. Złudną nadzieję... Co chwilę rozglądała się na boki. Grymas na pomarszczonej twarzy tubylca chyba zapamięta do końca życia i będzie ją prześladować w koszmarach... Większą część chwili, gdy byli na wysepce, Julie poświęciła na obserwację natury. Rozmarzyła się i postanowiła zapamiętać ten widok. Ściana z długich gałęzi wierzby była niesamowita, a to dopiero mogła docenić stojąc pod starym drzewem. Pień był bardzo gruby i zajmował większą część wysepki, a korzenie ciągnęły się nawet pod wodą. Przy gwałtowniejszym ruchu z ich dwojga, jakiś ptak zrywał się z korony drzewa lub coś wypływała spomiędzy korzeni. - Jak teraz wrócimy...? - powiedziała bardziej do siebie niż do chłopaka. Przybrała komiczną pozę "Myśliciela" Rodina i zmarszczyła brwi. - Może uda nam się wejść do łódki z wysepki? Następnie pomyślała o konieczności wrócenia do wypożyczalni... Ech... To będzie najmniej przyjemna rzecz tego dnia. Chyba, że udałoby się wysiąść na innym brzegu i zostawić tak łódkę...? Sumienie panny Blishwick na to nie pozwalało, chociaż tyle rzeczy ostatnio zrobiła, których wcześniej nie próbowała. Westchnęła po raz kolejny zagubiona, a następnie wykręciła wodę z długich włosów.
- Nie mam pojęcia jak wrócimy. - westchnął i spojrzał na dziewczynę. Chyba najprostszym rozwiązaniem byłoby wrócenie do wypożyczalni. Ale z drugiej strony spotkanie z Japończykiem było czymś, czego chcieli uniknąć. - Ale niedługo musimy się już zbierać. - dodał po chwili. Z powrotem usiadł na korzeniu i przyglądał się swojej towarzyszce. Szczerze mówiąc, to polubił ją. Mimo że była Puchonką, mimo nie do końca czystej krwi... Zastanawiał się też, czy ona również go lubi. Ale raczej wydawało mu się, że nie. Owszem, widać było, że już swobodniej czuła się w jego towarzystwie. Ale nie. Elijah był jednak Ślizgonem. A Ślizgonów mało kto lubi.
- Patowa sytuacja... - rzekła z typowym dla siebie przeciąganiem samogłosek. Westchnęła zrezygnowana, co chyba było jej nawykiem. Przetarła dłońmi twarz. Była zmęczona i jednocześnie podekscytowana całą sytuacją. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyła. Prawda, że kiedyś już zaczepiali ją obleśni mężczyźni, często byli pijani. Jednak jeszcze nie uciekała przed nimi w taki sposób. Żeby od razu się ukrywać... Zachichotała i oparła głowę o pień. - Nie... Niezła przygoda... Naprawdę... - powiedziała powstrzymując śmiech. Ciągle nie dowierzała swojemu zachowaniu. Miała wrażenie, jakby stała się inną osobą... Nadal się wstydziła i czerwieniła się, gdy coś mówiła. Mimo to coś się w niej zmieniło. Podświadomie wiedziała, że odwagę do tej zmiany zawdzięcza ludziom, których ostatnio spotkała. Nawet Elijah. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się pogodnie. Nie mogła uwierzyć, że chłopak jest Ślizgonem, tak innym od reszty węży... Chciała mu zaufać, lecz do tego pewnie potrzeba będzie jej czasu. Na razie wystarczyła jej "niezła przygoda". - Musimy to kiedyś powtórzyć - powiedziała z bardzo poważnym wyrazem twarzy, a następnie ponownie się uśmiechnęła.
Chłopak pokiwał powoli głową . Przygoda całkiem fajna. Nigdy jeszcze nie ukrywał się przed starym Japończykiem za wierzbą. Ten dzień spędzony z Puchonką jego też trochę zmienił. Na początku ich znajomości Elijah był sztucznie miły. Lecz później zrozumiał, że nie trzeba być Ślizgonem, żeby być fajnym. Uprzejmość nie wymagała od niego większego wysiłku. Chwilę później Elijah wstał i rozejrzał się dookoła. - Pewnie, że to powtórzymy. - uśmiechnął się . - Ale na razie musimy już stąd iść. - powiedział powoli zbliżając się do łódki. Nie wiadomo co tam porabia Japończyk. Trzeba będzie jakoś dostać się na brzeg tak, żeby ich nie zauważył. Elijah obawiał się, że nie będzie to takie proste.
Wiedziała bardzo dobrze, iż musieli zmykać z tego miejsca. Bardzo długo już wynajmują łódkę, a do tego robiło się chłodniej, co zapowiadało wieczór. Słońce inaczej już świeciło przez liście. Koszulka chłopaka zdążyła przesiąknąć wodą z ciała i bielizny Julie, więc nie dawała już przyjemnego ciepła. Kiedy spojrzała na siebie ubraną w jego rzecz, a potem na niego pozbawionego koszulki, ponownie się zaczerwieniła. Mimo to potrząsnęła głową i skupiła się na innej rzeczy. Przynajmniej się starała. Obawiała się spotkania z Japończykiem, gdyż może być na nich bardzo zły za swawolę. Do tego ta część jeziora nie wyglądała na przeznaczoną do kąpieli. Jeszcze nie mieli plany jak dopłyną do brzegu, aby nie spotkać mężczyznę, jednak wiedzieli że dłużej tutaj nie mogą być. Dziewczyna stanęła na korzeniu. Łódka stała najbliżej niej, więc dosięgła nogą i lekko przyciągnęła do siebie. Następnie ostrożnie weszła do niej, przy czym zachwiała się na wszystkie boki. Pomogła również wejść na nią chłopakowi. Woda chlupała na wszystkie strony, lecz ostatecznie odpłynęli spod wysepki i powoli wynurzyli się ze ściany z gałęzi.
Łódka płynęła bardzo powoli. Na początku Elijah podziwiał przepiękny zachód słońca, lecz później stał się bardziej uważny. Rozglądał się na wszystkie strony, bo nie wiedział, czy Japończyk gdzieś się nie czai. Jednak na wodzie nie zauważył żadnej innej łodzi. Zrobiło się już trochę chłodno. Chłopak spostrzegł, że koszulka, w którą była ubrana Julie nieco przesiąkła wodą. - Nie jest Ci zimno?- spytał po dłuższej chwili przyglądania się Puchonce. Elijah nigdy by nie pomyślał, że mógłby normalnie rozmawiać z jakimś Puchonem. A co dopiero go polubić. No, ale w życiu zdarzają się różne dziwne rzeczy. Łódź powoli zbliżała się do brzegu. - A teraz trzeba się rozejrzeć... - powiedział bardziej do siebie niż do Julie. Nie wiadomo, co tam ich przyjaciel Japończyk wymyślił.
Puchonka obserwowała na początku jezioro, a potem brzeg. Nikogo nie było widać, lecz Japończycy słyną ze sztuki ukrywania się... - Nie... jest w porządku - odpowiedziałam, chociaż ciągle pocierała dłońmi ramiona. Żeby ponownie nie zaliczyć upadku do wody, Julie siedziała nieruchomo, aby łódka jak najmniej chwiała się na boki. Płynęli na początku wolno, a z czasem przyśpieszyli. Słońce leniwie schowało się za wysokimi drzewami, gdy zbliżyli się do wypożyczalni. Nie rozmawiali, by przypadkiem nie sprowadzić na siebie starego mężczyznę. W oddali kręcili się ludzie pewnie wracający ze spacerów do swoich domków. Julie też chciała jak najszybciej wrócić i się ogrzać... Kiedy jednak o tym pomyślała, stwierdziła, że nie chce tak szybko żegnać się z Elijahem. Jej rozsądek tupnął nogą. Musiała się porządnie wysuszyć, przebrać, itd... Koniec przygód na dzisiaj. Po chwili łódka uderzyła w mały drewniany pomost, a dziewczyna nie miała już więcej czasu na przemyślenia.
- Koniec wycieczki - powiedział dość cicho. Wstał i bardzo ostrożnie wyszedł z łódki. Stanął na pomoście i rozejrzał się uważnie dookoła. Na szczęście nie zauważył nic podejrzanego. Pomógł dziewczynie wyjść z łodzi. - A teraz musimy jakoś szybko się stąd ewakuować. - oznajmił i odciągnął Julie jak najdalej od wypożyczalni. - No... - nie wiedział za bardzo co ma powiedzieć. Czy ma jej podziękować za miło spędzony dzień, czy co. - Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy - to było jedyne, co przyszło mu teraz do głowy. Obdarzył Julie ciepłym uśmiechem. Ale nie nie. To nie może się tak skończyć. Nagle zza krzaków wyskoczył ich ulubiony kumpel Japończyk, którego imię nie było im znane. Zaczął krzyczeć do nich coś pretensjonalnym głosem, jednak oboje nie wiedzieli o co mu chodzi. Elijah spojrzał kątem oka na Julie. Tak szczerze mówiąc, to bawiła go ta sytuacja.
Wyjście z łódki to był taki sam stres, jak wejście do niej za pierwszym razem. Jedną rękę miała zajętą, gdy trzymała swoją mokrą koszulkę. W takiej sytuacji pomoc dżentelmena była bardzo przydatna, gdyż znając szczęście dziewczyny, to ponownie wpadłaby do wody. Teraz, gdy adrenalina trochę opadła, poczuła pulsujący ból w niedawno skręconym nadgarstku. Myślała, że lekko go nadwyrężyła, ale miejsce bólu zaczerwieniło się i lekko spuchło. Szybko zignorowała to i cofnęła rękę z widoku. Julie zgodziła się kiwnięciem głowy, iż muszą szybko oddalić się od wypożyczalni. Wszystko wydawało się nazbyt proste, więc oczywiście na koniec musiała się cała sytuacja skomplikować. Nie zdążyła odpowiedzieć Elijahowi na jego miłe słowa i ciepły uśmiech, kiedy nagle pojawił się starszy mężczyzna. Japończyk krzyczał na nich w swoim rodzimym języku, wymachiwał wściekle rękoma. Jego złość była dla nich niezrozumiała. Przecież niczego złego nie zrobili, a wrócili cali i zdrowi. Julie uśmiechnęła się półgębkiem i ledwo powstrzymywała się od głośnego śmiechu. Jednak Japończyk niebezpiecznie się do nich zbliżał oraz się nie uspakajał. Wyglądał naprawdę groźnie. Tchórzliwy rozsądek Puchonki kazał uciekać. - Chodź! - rozkazała, ale nim chłopak zdążył zareagować, chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą. Po chwili zatrzymali się, kiedy zauważyli, że staruch nie ma zamiaru ich ścigać. Panna Blishwick była wykończona, lecz miała wystarczająco sił w płucach, aby głośno śmiać się i na zmianę kaszleć z wyziębienia. W końcu się uspokoiła i odpowiedziała na ostatnie zdanie chłopaka: - Ja też... Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy - powiedziała i zaśmiała się. - Widziałeś go?! Wyglądał jak obłąkany. Wzięła głęboki wdech, aby się uspokoić. Przypomniała sobie, że jeszcze ma koszulkę chłopaka na sobie. - Em... Powinnam ci oddać twoją koszulkę... - zaczęła. - Tylko... Zdążyła już zmoknąć... - spojrzała na śmieszne, mokre ślady i zaczerwieniła się.
Tak, nie było miło spotkać staruszka, szczególnie, że nie wiadomo było o co mu chodzi. Nim zdążył cokolwiek zrobić, uciekał już wraz z Julie jak najdalej od tego miejsca. Gdy się zatrzymali, również wybuchnął głośnym śmiechem. - Koszulką się nie przejmuj, oddasz kiedy indziej. Przynajmniej będziemy mieli pretekst do tego, aby znów się spotkać - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Z każdą minutą słońce było coraz niżej. - A może odprowadzić Cię do domku? - zaproponował. Faktycznie, robiło się powoli ciemno, a nie wiadomo co tam się czai w ciemnościach. - No, chyba że nie chcesz, to okej - dodał po chwili, bo dotarło do niego, że może Julie starczy już jego towarzystwa jak na jeden dzień.
Plan na jutrzejszy ranek: załatwić wszystkie długi wobec Elijaha, o ile się uda... Wyprać koszulkę i takie tam... Musiała zachować się jak należy, przecież ni wypada oddawać użytej i jednocześnie brudnej odzieży. Fakt, pretekst... Kolejny. Uśmiechnęła się na to i kiwnęła głową. - Mhm - potwierdziła. - Nie mam nic przeciwko - odpowiedziała na propozycję. Ciemny las faktycznie nie zachęcał, a zawsze mógł się napatoczyć ten Japończyk. Kto wie, co mu wpadnie do głowy...? Na pewno na normalnego człowieka nie wyglądał... Aha, to był Japończyk, co wszystko tłumaczy. Od razu ruszyli ścieżką powrotną. Czas, jaki szli do domków, spędzili na rozmowie o dzisiejszym dniu. Julie śmiała się ze swojego strachu przed skokiem do wody, o tym jak było przyjemnie i zabawnie. Później nadeszła pora pożegnania, która przebiegła szybko z lekkim skrępowaniem. Dziewczyna podziękowała za mile spędzony czas, chwilę patrzyła na odchodzącego Ślizgona. Zaśmiała się i weszła do swojego domku.
Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, gdy Julie zgodziła się, aby ją odprowadził. Droga do domku prowadziła przez ciemny las, dlatego Elijah nie chciał, aby dziewczyna szła sama. Po drodze gawędzili i śmiali się. Lecz w końcu dotarli do domku. Pożegnali się i chłopak odszedł. Marzył o gorącej kąpieli. Po dzisiejszym dniu doczuwał zmęczenie i było mu trochę zimno. Jego spodenki w dalszym ciągu były wilgotne. Po kilku minutach doszedł do domku. [z/t]