Och, a jakże. Alkohol to najlepszy przyjaciel, jest zawsze, kiedy wszyscy inni znikają nagle, bez żadnego wytłumaczenia. Jesteś samotny? On dotrzyma ci towarzystwa! Po prostu kompan idealny - czy to impreza, czy to czyjeś imieniny, urodziny którejś z tysiąca ciotek, a może nawet zwykły, nudny wieczór. Jest zawsze wtedy, kiedy go potrzebujesz. Czasem nawet przychodzi z kumplem, który ma na imię Kac! Właśnie tak. Co prawda to jest już ta gorsza część tego dobrego, ale wszystko ma jakieś złe strony, ech. Jednak ten dodatkowo łączy ludzi! Na pewno Mini trochę się rozluźni dzięki tutejszym specjałom, zresztą wyjazd do Japonii byłby niczym, gdyby nie spróbować azjatyckich trunków. Co kraj, to obyczaj, więc może alkohole tutaj mają jakieś inne właściwości, no i trzeba się przekonać, czy są tak mocne, jak w Anglii. Choć w Anglii i tak nie było mocnych alkoholi, no chyba że whiskey, ale reszta była słaba, hehs. Oboje wyruszyli zatem na poszukiwania baru, pubu albo czegokolwiek innego, byle tylko czegoś się napić. Alanowi ani raz nie przemknęła przez głowę myśl o Jude, a także o tym, że ona zapewne nie pochwalałaby takiego zachowania. Tym bardziej, jeśli on miał na celu wkurzyć trochę brata swojej towarzyszki, niźli samo spędzenie czasu z nią. Poza tym oni, to znaczy Mini i Alan, chyba grają w jednej drużynie, a to się dobrze składa. Jednak raczej już nic nie zmieni faktu, że ślizgonka na zawsze będzie splamiona nazwiskiem "Villiers", a co za tym idzie, w oczach Howetta już do samego końca będzie tylko siostrą tego małpiszona. Nawet jeśli ona również go nie cierpi. Nie pomyśli o niej "spoko dziewczyna", tylko jak już "siostra idioty" - marny jej los! W każdym razie doszli nareszcie do jakiegoś obskurnego pubu, który jednak cieszył się widocznie popularnością, wszak pusto wcale nie było. Cóż, przynajmniej to będzie na jego kieszeń. Zwykle bywało tak, że większość pieniędzy Howett potrafił przepuścić w jeden wieczór, a tak przynajmniej wystarczy mu na dłużej, bo pewnie ów sake będzie na tyle nieznośne, że nie zamówi go wiele. Chociaż może być także zupełnie odwrotnie, wszak wystrój to tylko wystrój, a podawane trunki i jedzenie może smakować zupełnie inaczej! - Idealne, nie ma co! Pogratulować projektantom - odparł z entuzjazmem, a w jego głosie nie było nawet cienia ironii, choć w zamyśle oczywiście na pewno nie mówił poważnie. Usiadł przy ladzie, świdrując wzrokiem barmankę, na której to chyba nie zrobiło wrażenia, gdyż zupełnie zignorowała zaczepny wzrok gryfona. No nic, ma jeszcze obok siebie jedną dziewczynę, która na pewno go nie zignoruje, hehe. - Eee... Poproszę sake - powiedział do niej po angielsku, mając nadzieję, że zrozumie. Widocznie znała ten język, gdyż zaraz otrzymał swojego drinka, czy co to jest, może wódka albo coś takiego. Zamiast odpowiedzieć na pytanie swojej towarzyszki, posłał jej spojrzenie pod tytułem "ja bym nie dał rady?" i zadowolony wypił pierwszy łyk. Przecież on jest zdolny do niemalże wszystkiego, a to miejsce nie było nawet takie złe. Widział gorsze, serio, bywają takie bary, że nawet nie trzeba się upijać, aby zwrócić. |