Solv sam siebie też nie nazwałby jakimś tam idiotą, przecież daleko mu do niego! Jego ego, w odróżnieniu od rainowego, było grube i wiecznie przeżarte, tak sobie nasz Gryfon dogadzał! Miał nadzieję, że nie widać tego po nim jakoś szczególnie, bo głupio trochę. A Rainie przydałoby się trochę komplementów, żeby bardziej uwierzyła w siebie, bo nie chciał jej widzieć w wersji emo, to byłoby zbyt traumatyczne przeżycie dla jego wrażliwego serduszka. Skończyłby wtedy w zakładzie psychiatrycznym w pokoju bez klamek. Not cool. Przytaknął energicznie, słysząc i o dziwo rozumiejąc bełkot dziewczyny. Zbyt zajęty był kanapką, żeby zorientować się, że coś tu jest podejrzane i lepiej mieć się na baczności. – Jak to? – zapytał po chwili, zupełnie zdezorientowany. Sekundę później, cały mokry, stał w jeziorze z paćką zamiast prowiantu w dłoni. Spojrzał najpierw na nieszczęście w jego ręku, potem na Gryfonkę i znów na kanapkę… po czym wyskoczył z wody niczym gazela, rzucił się w jej kierunku i zaczął ją gonić. To była naprawdę dobra kanapka, a on był naprawdę głodny, więc zemsta będzie wyjątkowo słodka!
I dobrze, bo gdyby Raina usłyszała z jego ust, że nazywa siebie idiotą to oberwałby talią kart! A niech wie, że karty są BARDZO ŚMIERCIONOŚNĄ BRONIĄ, niech boi się! To znaczy nie może, bo wtedy ich super przyjaźń zacznie się psuć i to wyłącznie z winy Rainy, bo ta zamiast się ogarnąć to zacznie napierdalać Solva kartami, no pliska! Spokojnie, spokojnie! Rainie daleko do emosa. Po pierwsze, na pewno nie zmieniłaby swojego IMIDŻU, bo przecież jej aktualny styl jest taki super! W życiu nie zacznie słuchać Cruciatusa i przede wszystkim nie będzie ciąć się różdżką! Niech Solvik będzie spokojny, Raina jeszcze nie ogłupiała! Gdy tamten szybko wynurzył się z wody, ta szybko zaczęła biec gdzieś na koniec pomostu. Jednak pech chciał, że wywróciła się i nie wiedziała gdzie się obronić przed atakiem gryfona! - Ej! Dobra, wygrałeś! - krzyknęła, bo już nie wiedziała co gadać. Oczywiście to taka aluzja, bo w duchu jest bardzo ciekawa tej zemsty Reynira, hihi!
Ojej, będę mu musiała to przekazać, bo nie sądzę, że chciałby oberwać taką bronią. Mogłaby mu wyrządzić trwałą krzywdę na jego nieskazitelnej twarzy i co wtedy? Nie, lepiej o tym nawet nie myśleć, naprawdę. Ale nie był znowu taki tchórzliwy i nie zrezygnowałby z przyjaźni z Rainą nawet, gdyby ta codziennie cięła go kartami. Był jak rzep, trudno było się go pozbyć i trzeba by zrobić naprawdę dużo, żeby się od niego odczepić. Niedobrze by wyglądała jako emos, nieee, ten styl zupełnie by do niej nie pasował. Te grzywki, makijaż na pandę wszechogarniająca czerń, no błagam! Lepiej ciąć się czekoladowymi żabami, różdżka jest zbyt mainstreamowa. Myślała, że mu ucieknie? Jemu? Niech nie robi z siebie naiwniaka, przecież oczywistym jest, że prędzej czy później ją złapie. A to, że się wywróciła zadecydowało o tym, że będzie to prędzej, niż śmiał marzyć. - Ej! Dobra, wiem! – Pochylił się nad nią z uśmiechem na twarzy. Wyciągnął do niej ręce, jakby chciał jej pomóc wstać, ale po chwili skierował je w kierunku talii Gryfonki i zaczął ją bezlitośnie łaskotać.
Zawsze mogę zostać razem emosami, ale to by było urocze! Tylko na czerwień trochę psułaby całą kompozycję, no ale! Sieliby terror i strach w całym Hogwarcie, ludzie po kątach by się chowali, och jej, co za mrok! Czarne ciuszki by na siebie wkładali i każdego wieczoru jakieś czarne msze w zakazanym lesie, a potem wspólne użalanie się nad światem i cięcie się czekoladowymi żabami, bosko! Już Raina nie może się doczekać. Ale zanim to uczynią to musi się jakoś ochronić przed nadchodzącym atakiem. Już wiedziała o co mu chodzi. Wszędzie pozna te dziwny wyraz twarzy, trochę jest straszny, ale przecież Solvik nic złego jej nie zrobi. Jednak się myliła, szkoda. Ale nie! Fajnie jest! Głupia była, że kiedyś wyjawiła, że ma mega łaskotki. Albo miała straszną depresję, lub po prostu była pijana i gadała głupie rzeczy, o! - Dobra, Solv! Przestań, błagam! - wydusiła z siebie, jakoś. Bo od tego śmiechu to trudno cokolwiek zrozumieć, serio.
Jakoś nie widzę kariery Solva jako emosa i postrachu szkoły, nawet z miłości nie byłby w stanie tak diametralnie się zmienić, mimo że rzeczywiście byłoby to przeurocze i przesłodkie. Nie przepadał za czernią, a w zakazanym lesie wolał robić inne rzeczy, niż przypiekać koty nad ogniskiem i odstawiać dziwne tańce. Użalać jednak może się też teraz, ciąć czekoladowymi żabami też, bo potem mógłby zlizywać resztki przysmaku ze skóry. Chociaż, lepiej po prostu zjeść sobie taką żabę bez cięcia się. Nie była w stanie ochronić się przed jego atakiem. Ciekawe, o czym Gryfonka myślała. Kiedy jeszcze Solv robił taki uśmieszek? Właściwie bardzo często, przy każdym kawale i na każdej imprezie, kiedy zamierzał uchlać kogoś i wyciągnąć z niego jakieś ciekawe sekreciki… Tak więc wiele rzeczy mogła sobie wymyślić. Aj tam, nie głupia, bardziej naiwna, że myślała, iż tego nie wykorzysta przeciwko niej. - A co za to będę miał? – Zapytał z uśmiechem, nie przerywając słodkiej tortury. Niech Raina cierpi, niech cierpi jak jego kanapka.
Dobra, dobra! Niech Solvik mówi co chce, ale emosem z Rainą zostanie, hehe. Nie no żarcik. W życiu Raina nie wyobrażałaby gryfona w czerni, bladą od pudru twarzą oraz tnącego się gdzieś w łazience, onieinie! Prędzej Raina, bo ona to umie użalać się nad wszystkim. Widać, że nadal przejmuje się tym jak ją nieładnie olał Haydenz Farleyem, smutek. Na szczęście jest Solvik, a on przecież jej nie opuści, no nie? Pocieszy, poradzi, no wszystko. Nawet dba o to, aby Myers nie popadła w jakąś anoreksję, hihi. - No coś będziesz miał! Coś wymyślę! - no na pewno. Ona zawsze ma dorbe pomysły. To znaczy nie ma, a nie chce przecież leżeć na tym pomoście cały dzień. No musi coś wykminić, bo inaczej się nie uwoli, ohjeju. - Wiem! - krzyknęła! Coś wymyśliła, na pewno coś wspaniałomyślnego - Ty wybierz! Cokolwiek,tylko proszę, zejdź ze mnie, bo już mi nogi drętwieją - ojej, ona biedna, smutek!
Niech Raina mu tego nie robi, naprawdę nie do twarzy mu będzie z kreską na dolnej powiece i emogrzywką. Do tego jeszcze to cięcie, ble. Rainie też na to nie pozwoli, po jego trupie! A nieśpieszno mu było umierać, lubił swoje życie i chciał jeszcze z niego skorzystać. Solv bardzo chętnie by się tym zajął za Rainę i doprowadził tę dwójkę do porządku, ale nie miał bladego pojęcia, gdzie ich szukać. Nie zamierzał jej zostawić nawet, jeśli by mu za to zapłacili! Jeżeli chodzi o osoby mu bliskie, to rzeczywiście nie miały, na co narzekać, bo Gryfon był bardzo empatyczną osóbką i dbał o nich niemalże tak, jak o siebie. Coraz bardziej podobało mu się to uczucie dominacji nad Rainą, był z siebie dumny, że przypomniał sobie o jej słabym punkcie. Jak widać, Gryfonka nie kłamała i naprawdę miała okropne łaskotki, co, trzeba przyznać, było mu bardzo na rękę. Teraz już wiedział, czym ją szantażować w razie jakiś kłopotów z jej zachowaniem. Musiał ją sobie wychować, hehe. Nie, nie… oczywiście to tylko taki żarcik. Nie zamierzał tego wykorzystywać w nadmiarze. - Skoro tak mówisz! – Przestał ją łaskotać, ale nadal pochylał się nad nią tak, że nie mogła wstać. Powoli zbliżał się do niej z tym swoim uśmieszkiem na twarzy. Cały czas patrzył jej w oczy i widział w nich wszystkie emocje, które nią targały. Zatrzymał się na moment, kiedy ich nosy się spotkały, mrugając przy tym zawadiacko, choć nie był pewien, czy dziewczyna to dostrzegła, po czym pocałował ją niekoniecznie po bratersku.
To oczywiste, że nie zrobi z Solva emosa. Nie nadaje się, i to bardzo. Prędzej Raina, bo ona taka ciągle zamyślona i wiecznie dobita swoimi przyjaciółmi, którzy ją nieładnie olali. No cóż, nic już na to nie poradzi, to ich wybór, a Raina nie będzie ich na siłę trzymać. Skoro chcą żyć bez niej, także i ona się do tego dostosuje, no problem! Ma przecież Solva. Nie to, że traktuje go przedmiotowo, ale jednak strasznie jej brakowało chłopaka. Te wspólne wypady nad jakieś jeziorka czy inne fajne miejsca, z nim zawsze spędzi jakoś czas. Już nawet zapomniała, że on także od jakiegoś czasu nie przebywał w jej towarzystwie. Można uznać, że wybaczyła mu, o! A teraz są tu razem, świetnie się bawią, nikt im nie przeszkodzi, chyba. - Mam się już bać? - zapytała, zanim doszło do tego czego w ogóle Raina się nie spodziewała. Na Merlina, co się dzieje? Czy Solv ją pocałował? Tak! Ale czemu? Wiadomo, że dziewczyna żywiła innymi uczuciami do gryfona, niekoniecznie przyjacielskimi, ale tymi głębszymi. Bała się do tego przyznać. Czyżby chłopak wyszedł z inicjatywą, bo miał dość tej dziwniej pustki między nimi? Najprawdopodobniej tak! Oczywiście w duchu była wniebowzięta, ale co z tym zrobić dalej? - Solv, ja...- i tu przerwała, bo kompletnie odjęło jej mowę. No, Raina, wyduś coś z siebie. - Zupełnie nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji, myślałam, że jestem dla Ciebie tylko przyjaciółką, nikim więcej. Chyba, że to twój kolejny żarcik - musiała się upewnić, bo może zrobił to tylko z czystej ciekawości co o tym wszystkim myśli dziewczyna? Oby to było coś innego!
On ją z tego przybicia wyciągnie! Nie może być tak, że przez dwójkę frajerów zmarnuje sobie zajebiste wakacje, to nie wypada. Głupi są, że zrezygnowali z takiej przyjaciółki, ale to tylko i wyłącznie ich strata. Jeśli za głupotę naprawdę trzeba płacić, to oni będą siedzieć w długach do końca ich żałosnego życia. Może Solv zrobi graffiti, na którym ich obsmaruje, niech wiedzą, że mają nowego wroga, o! On się za nią bardzo stęsknił i może teraz obiecać, że już się od niego nie uwolni na tak długi czas. Jakieś nieporozumienie z tą jego długą nieobecnością w jej życiu, za dobrze miała! Ale spokojnie, nadrobią to wszystko i niedługo Reynir będzie jej uszami wychodził. Jak ktoś im przeszkodzi, to mu weźmie walnie i sobie ten ktoś pójdzie. Znaczy, może nie walnie, bo nie był agresywny, ale nagadać mu może! Właściwie nie zastanawiał się nad tym, co robi. Kiedy Raina powiedziała, że może wziąć od niej, co chce, oczywistym było dla niego, że powinien to być pocałunek. Sam nie wiedział, jakie uczucia nim kierowały i nawet nie zdążył się przestraszyć, że może zepsuć ich pro elo zajebistą przyjaźń. Słowa Myers pogłębiły jeszcze bardziej jego pustkę w głowie, więc po prostu patrzył na nią w milczeniu, przetwarzając to, co właśnie zrobił i to, co na to odpowiedziała mu dziewczyna. Cholera, niedobrze. Nie był dobry w roli chłopaka, za dużo pił, zbyt dziki miał styl bycia. Był zbyt impulsywny, żeby pamiętać o tej drugiej osobie w każdej chwili swojego życia i potem mógłby zrobić jej coś, czego by nie chciał. Położył się na pomoście obok Gryfonki, patrząc w chmury i nadal się nie odzywając. - Właściwie nie wiem, co to było. Jakoś nie myślałem w tym momencie. Ale wiesz, Rainuś, ja nie jestem dobrym kandydatem na stałe związki. – Spojrzał na nią smutno, bo naprawdę kochał ją całym swoim serduszkiem i nie chciał jej jakkolwiek zranić.
Wiadomo, że dla nie to za dużo. W końcu Solv to jej dobry przyjaciel, a tu nagle taka niespodziana. Oczywiście nie przeczę, że jej się nie podobało, wręcz przeciwnie! To była dla niej cudowna chwila. Pierwszy wyszedł z inicjatywą, tak bardzo się cieszyła. Jednak czar prysnął, kiedy Solv sam oznajmił, że na związki się nie nadaje. Było jej strasznie smutno, taka bardzo przygnębiona. No po prostu płakać nad nią. Po chwili wstała i nieco oddaliła się od leżącego gryfona. Można było zauważyć, że troszkę miała czerwone powieki, tak, zbierało jej się na płacz, co za drama! - Ja wiem dokładnie co to było! Solv, czy ty nie wiesz, że ja też mam uczucia? Myślisz, że dla nie to było coś zwykłego? Skądże! Powiem Ci coś. To był jeden z momentów na który tak bardzo czekałam. W końcu ktoś nie traktował mnie jak zwykłego kumpla, jak to inni mają w zwyczaju. Na Merlina, przez Cienie rozklejam się jak jakaś niewyżyta nastolata. - po tym jakże MĄDRYM (bo ja nie umiem pisać dram, soreczka) monologu uciekła z miejsca zdarzenia (boże, jak w jakimś kryminale, jeku!).