Nie wiadomo do końca po co Howett tu szła i co miała na myśli wybierając się w podróż na... Górę Fuji? Chyba wszystko na to wskazywało. W końcu opuściła wycieczkę, a nie chciała uronić ani chwili z tych wspaniałych wakacji, więc koniecznie musiała to nadrobić. Pocieszyć się światem. Poczuć to, co naprawdę do niej należy. Wszyscy mówili, że chłopców się nie zdradza. Tak? Żyjemy w takim idealnym świecie, że aż jest niesamowite. Zaprawdę powiadam wam. Same dziewice i trzeźwi chłopcy... Ale już dość tej ironii. Przecież Laila nie miała teraz tego w głowie. Ona szła gdzieś sobie daleko. Nie do końca świadoma w jakim jest niebezpieczeństwie. Szczególnie, że teraz wkraczała na krawędź mostu. Podobno było tu niebezpiecznie, tak strasznie, że każdy zawracał się i uciekał stąd z krzykiem. Laila nie sądziła, aby ktoś ją tu teraz wkraczał, a i nie chciała dać pożywki dla echa. Podobno ból trzeba wytrzymywać... Po cichu, godnie. Już przy tych Kanadyjkach potrafiła się zachować. Zawiązać sobie język, nie pisnąć ani razu. Nie wydusić z siebie szeregu bezpodstawnych wulgaryzmów. Nie musiała. Czasem potrafiła wystarczyć jej cisza... Cisza była taka wymowna, ale nie pozbawiona oskarżeń. Podobno przecież chciała zrobić z siebie ofiarę. Kto wie, może od początku była złym czarnoksiężnikiem, który dążył do zguby Stone'a? Nie... Chyba nie planowała tego. Chociaż teraz nie była już niczego pewna. W prawej dłoni ciążyła butelka zimnego alkoholu, która była do połowy pełna... Resztę zdążyła już wypić przez ostatnie dwie godziny siedząc cicho w pokoju. Ale nie mogła. Zaczęła się dusić, więc wyszła. A nikt jej nie zatrzymywał. Przecież Laila jest rozsądną dziewczyną i zapewne nie przyjdzie jej do głowy nic złego. Zapewne... Stu procentowej pewności nigdy mieć nie można. A nogi poprowadziły ją na ten most, gdzie w sumie jedyna opcja, która mogła skusić to był skok. Nie żeby zamierzała targnąć sobie na życie. Aż tak to nie. Nigdy nie planowała umrzeć z jakiejś tam miłości. Twierdziła, że są poważniejsze powody do umierania. No może już wolałaby oddać życie za? Nie... Trudno mi mówić za co oddałaby życie i wkładać broń w ręce wroga, już i tak za dużo o niej wiedzieli. Spijali każde słowo z ust Obserwatora. A ona po raz pierwszy w życiu nie mogła zaprzeczyć. Po raz pierwszy w życiu Obserwator napisał prawdę. Raz po raz widziała ciosy zadawane przez Filipa Charles'owi... Nie mogła pozbyć się tego obrazu z głowy. Jej przybycie tylko zaostrzyło sytuację i to Cartwright zaczął się mścić. Nie chciała tam być, ale jednocześnie nie była w stanie zrobić nic produktywnego. Jej stan był nie lepszy od tego w jakim jest teraz. Z tym, że teraz doprowadziła się do niego świadomie. Położyła dłoń na brzuchu wzdychając ciężko. Usiadła na środku mostu po turecku patrząc w górę nieprzytomnie. Choć inni mogliby tam ujrzeć obraz zachodzącego słońca, zbierających się chmur na deszcz i świetlaną przyszłość ona nagle widziała szereg zdarzeń, który tak naprawdę nie był ze sobą powiązany. List z Hogwartu, pierwszy mecz quidditch'a, wieczór z Urs w dormitorium, Hera, Jude, Alan, Charles, Filip, Sky... Nagle wszystkie twarze zaczęły tańczyć, a ona po prostu zaczęła krzyczeć: - Nie, nie, nie, nie, nie! - Jakby wzbraniała się od strasznych wizji, w których coś się im stanie. Złapała się za głowę czując, że coś się dzieje nie tak. To taki atak, którego nie możesz powstrzymać. Chyba niezdrowy jeśli jest się tyle metrów nad ziemią.
Sama nawet nie wiedziała kiedy jej życie się tak pokomplikowało. Może miało to miejsce w momencie kiedy sanitariusze pakowali ją w biały kaftan? Jakbyś się czuł wiedząc, że osoba która powinna być Ci najbliższa, wyrzuca Cię jak parę znoszonych rękawiczek i zapomina o Tobie tak łatwo, jakbyś był kolejnym liściem, który spadł z drzewa? Znasz odrzucenie, strach przed tym co nieznane? Zdarza się. Nieważne jak długo byś przed tym uciekał, nawet jeśli udałoby Ci się to zgubić, to i tak Cię dopadnie. Prędzej czy później, w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Myślisz, że jest wszystko dobrze. Mimo, że jest popieprzone, a Ty chodzisz z wiecznym mindfuckiem w głowie, to w końcu doczekałeś się tego momentu, kiedy wszystko zwróciło sie ku lepszemu. Jesteś wręcz pewny, że wreszcie poukładasz sobie ten cały sajgon w głowie, a to czego nie dopuszczałeś do myśli okaże się najpiękniejszym co mogło Cię spotkać. Ale bum, bęc. Po sprawie. Ty możesz być tylko świadkiem tej katastrofy, która sprawia, że własnie jesteś świadkiem rujnacji swojego życia. Czujesz się jakbyś uczestniczył w jakimś przedziwnym dance macabre i nagle to wszystko przed czym tak uciekałeś Cię dopada. Stanąłeś przecież w miejscu, a to nigdy nie było daleko. Chcesz się poddać, ale wiesz że nie możesz. W tym momencie skupiasz się tylko na tym żeby nie opaść kompletnie z sił i dźwignąć się z powrotem na nogi. Myślisz, ze nie masz już nic, kolejny cios od kolejnej osoby, która była Ci najbliższa. Mylisz się. Cały świat jest z Tobą, ej, tylko musisz to dostrzec, a pomocne duszyczki pędziły zaraz za tym przed czym chciałeś się uchronić. One są tutaj i chca Ci pomóc, więc nie wahaj się przed złapaniem za rękę. W obecnej sytuacji żadna z obecnych osób nie była pomocną duszyczką, ani ofiarą. Z drugiej strony były jednym i drugim. Cholera, konsekwencje. Co z nimi nie tak? Musisz się użerać z każdą rzeczą, za którą wziąłeś odpowiedzialność. Nawet jeżeli jej odmówiłeś ona i tak przyleci do Ciebie jak bumerang. W najlepszym wypadku zarobisz tylko w łeb, w najgorszym będziesz stał na krawędzi i ups, przepadłeś. Mówi się, że każdy medal ma dwie strony, więc czemu te najgorsze rzeczy nie mają nieść za sobą korzyści? Nie wierzysz w to. Nikt w to nie wierzy? Primrose, takie delikatne imię, a jej osobowość zupełnie różniła się od kwiatków o których mowa. Delikatne, a jednym ruchem możesz pozbawić ich wszystkich płatków. Z kolei ona w tym momencie kipiała wściekłością na samą siebie. Głupota. Tylko to była w stanie stwierdzić. Na oślep szła przed siebie aż wreszcie dotarła do mostu, który wcale nie wyglądał przyjaźnie, a na środku niego siedziała jakaś dziewczyna. Gdyby wytężyła wzrok może nawet udałoby jej się stwierdzić kim jest ten kształt. Nie chciało jej się. Dłuższą chwilę zajęło jej zastanowienie się nad tym czy wejść na tą dziwnie wyglądającą konstrukcję, jednak żyje się raz, a jej w tym momencie było bardzo wszystko jedno, więc ni zastanawiając się już dłużej pomaszerowała dumnie po skrzypiących deskach. Nawet podskoczyła parę razy, taka z niej rebeliantka! Och, a to stworzonko na środku mostu to była Laila Howett sama w sobie. Juno miała za dużo własnych zmartwień żeby czytać na Obserwatorze cokolwiek innego niż fakt, że facet z którym sypiała prawie co noc, a czasem co miesiąc, przespał się z jakąś małą dziwką, której cycki nie obejmowały nawet normalnej rozmiarówki, bo zapewne były wklęsłe. No nic. Tym była zaabsorbowana przez cały czas, więc dopadło ją zdziwienie kiedy jej koleżanka zaczęła wykrzykiwać rozdzierające 'nie' w powietrze. Szokers normalnie. Przestąpiła z nogi na nogę. To wszystko dostarczyło jej za dużo wrażeń jak na jeden dzień, a od tego przygryzania wargi, była wręcz pewna że niedługo ja straci. Jak zdążyła stwierdzić po szybkim rozpoznaniu, Puchonka też była we wcale nie lepszym stanie. O tyle o ile Juno była wściekła i rozwaliłaby komuś czaszkę, ta tutaj wydawała się lada moment skoczyć w przepaść. - HEJ SPOKÓJ! - ryknęła jak do małóego dziecka, tyle że z większą liczbą decybeli i złapała ją za ramiona. Zaczęła nią potrząsać tak samo jak to robiła z mlekiem kiedy chciała zeby było spienione. Właściwie sama nie wiedziała jak się zachować w tej sytuacji, a to był pierwszy ruch jaki w ogóle przyszedł jej namyśl. Kiedy już wytrząsała Lailę, powoli zajrzała jej w oczy, jakby zastanawiając się czy tej nie przyjdzie teraz do głowy skoczyć w tą cholerną przepaść razem z nią. [b]- Co się stało?[b] - cóż, pytanie czy wszystko ok było nie na miejscu, bo nawet głupi zobaczyłby że wcale tak nie jest. Jak dobrze, że ona była mądra. Nie to co Oliver, który pewniepodszedł by do niej i zapytał czy krzyczy tak, bo nie chce herbaty.
Podobno życie płata figle i nie za bardzo chce nam pozwolić na to, żebyśmy sami o nim decydowali, pozostawiając tylko iluzję wyboru. Cóż. Zdarza się. Nie powinniśmy być zdziwieni, przecież kłamstwa są na każdej drodze. Czego oczekiwaliśmy? Wielkiego uczucia? Jakieś muzyki w związku z naszym przybyciem? Myślę, że to nikogo nie obchodzi. Jesteśmy przez chwilę dla kogoś istotni, może wydaje mu się, że coś do nas czuje, że może coś mu załatwimy, ale zaraz potem to znika. Ta chwila umiera? Ciekawe doświadczenie. Zabawne, że pomimo tego, że przeżywamy już teraz dzisiejszy dzień to nigdy nie wrócimy do dzisiejszego poranka... Nigdy. Może to niewarte wspomnienia, ale po prostu już to było. Podobnie z Charles'em i Lailą. Mała Howett chyba nie wiedziała, że ludzie będą chcieli decydować o jej życiu. Nie miała pojęcia. Gdy była z Filipem nikogo nie obchodziło gdzie indzie i po co. Dopiero jak zaczęło dziać się coś więcej między nią, a Cartwright'em zaczęli się buntować. Nigdy nie zapomni tej sceny, kiedy Filip bił Czarlsa, a ona była tak osłabiona przez leki, że nawet nie mogła ich rozdzielić. Dziś mogłaby się śmiać ze swojej głupoty, że zaniosła im tort, lecz... Lecz to było trudne. Naprawdę trudne, bo w jej głowie dźwięczały słowa, które wypowiedział Stone. Jasne, że Laila nie zachowała się w porządku, lecz czy to był dobry powód do oskarżania Czarlsa i wyzywania go plus pozostawiania na nim znamienia, że... Że on byłby gotów ją poślubić, założyć z nią rodzinę, zostać z nią na zawsze... A w głowie Howett istniała jedna odpowiedź jak bijący alarm: "ja mam tylko siedemnaście lat". Czy to odpowiedni wiek na składanie obietnic na całe życie? Jeszcze gorszym było to, że nigdy ich nie usłyszała wprost. Tylko pobocznie. I dziś miała problem czy on to mówił wtedy na serio, a czy może jednak wyolbrzymiał... Ponieważ nasza pani prefekt nie do końca wiedziała, którą wersję chciałaby uznać za prawdziwą to... To i tak musiała wziąć tą butelkę i sprowadzić się na dno. W sumie koniec kontaktów z Gryffonem był dla niej czymś ciężkim, ale czy oby tego nie chcieli wszyscy? Jeszcze Ci wszyscy każą być Ci egoistą i bawić się innymi, ale... Ale Laila wiedziała, że spaliliby ją na stosie gdyby zachowała się inaczej. A kto wie. Może i sam Czarls błagał teraz niebo, co by dziewczyna skończyła szkołę i wyszła. Niestety... Przed Lailą siódma klasa. Musi ukończyć Hogwart i może wtedy stąd odejdzie. Daleko. Ta sytuacja budziła w niej obrzydzenie. Nawet jej własny brat po prostu wolał się od niej odwrócić. To bolało. Bolało to, że wolał stanąć obok obcego człowieka. To doskonały przykład na to, że w dzisiejszych realiach rodzina nie istnieje. Jest to tylko tytuł, którym szafujemy przed innymi, szkoda, że nie rozumiemy w tym samym czasie znaczenia... Cóż. Przykro... Smutno i żałość. A zatem czuła pustkę, czuła się w jakiś sposób naga wobec tych ludzi, ponieważ zachowując się jak zwierzęta chyba rozdrapali ją do ostatniej kropli energii. A teraz? Teraz naprawdę miała ochotę wyjechać z Japonii. Czuła się tu uwięziona. Ale przecież słyszała, że tamtych dwóch wyrzucono, jakby teraz wyjechała to znów byłaby plotka, że wyjechała do nich... Do niego. W gruncie rzeczy zniewolona w sieci niedopowiedzeń z powodzeniem mogłaby rozważać opcję skoku. Widziała to wszystko z góry czując jak drży. Po prostu automatycznie miała poczucie tego wiatru, który towarzyszyłby jej przez ostatnie kilka sekund jej życia. Puff. Jest Laila. Puff. Nie ma Laili. Czy to oby nie magia? Uśmiechnęła się słabo słysząc, że ktoś tu idzie. Zadarła głowę do góry i zobaczyła Kavanaugh. Wiedziała, że się przyjaźnią, ale przecież... Przyszła tu, żeby nie było wokół niej ludzi, a teraz... Kavanaugh pewnie też skarmiona plotkami przyszła wymierzyć jej karę. Howett ukryła twarz w dłoniach czując jak do jej oczu napływają łzy. Nie potrafiła spojrzeć na Juno. Ona miała problemy z chłopakiem, ale... Ale to wszystko nic, bo chłopakom zawsze opinia nie przeszkadza, wszyscy mają ich gdzieś. A Howett chcieliby zlinczować za brak czarnego habitu. Także majac wrażenie, że Juno zaraz się do niej rzuci z koszem pretensji, to nie ruszała się z miejsca... Ale po chwili nic się nie wydarzyło. Zupełnie nic. Jęknęła przestraszona sięgając po butelkę, aby zaczerpnąć z niej łyka. - Juno. Jeśli jesteś tu po to, żeby zrzucić mnie z mostu, to myślę, że to doskonała okazja. Nie zamierzam się bronić. - Uśmiechnęła się słabo, jakby żałośnie, jakby była obłąkana. - Przecież wiesz Juno co się stało. No powiedz, że jestem dziwką. Powiedz, że jestem dziwką, choć dziwką jest dziewczyna, która śpi codziennie z innym, a ja spałam tylko raz z jednym facetem. Jestem jego dziwką? Jak uważasz? Na czym polega w dzisiejszych czasach nazywanie dziewczyny dziwką? Nie zapomnij też o szmacie. Szmatą też jestem. Chyba się kurwa położę to może ktoś mną zmyje podłogę. - Powiedziała ze złością, ale zaraz ugryzła się w język. Chyba rozzłościła samą siebie i to wcale nie było w porządku. Naprawdę. - Juno. Ja nie chciałam. - Powiedziała składając palce jak do przysięgi harcerskiej.
To prawda, do wielu poranków nie wrócimy. Do żadnego. Nie dane nam też będzie odtworzyć ponownie tych cudownych chwil, do których tak często wracamy pamięcią. Możemy jedynie mieć nadzieję, że uda nam się stworzyć nowe lepsze i każdego dnia żyć tą chwilą i przeżywać ją w stu procentach. To jedyne co mamy możliwość zrobić i to może sprawić, że ostatniego dnia, przed zamknięciem oczu na zawsze, nie pomyślisz sobie "Cholera, żałuje że tego nie zrobiłem". Każda sekunda, każda zła, czy dobra decyzja kształtuje dalsze życie i to miejsce,w którym teraz stoisz. Co jeśli zrobiłbyś coś inaczej, lepiej? Może w tej chwili wygrzebywałbyś resztki czyjegoś śniadania ze śmietnika, a ta bliska Twojemu sercu osoba byłaby Ci nieznana. Może teraz nie chcesz jej znać, może żałujesz, że w ogóle ją poznałeś, ale pomyśl o tych chwilach które przeżyłeś i które sprawiły, że teraz jesteś kim jesteś. To jak dzień wygrany na loterii, a Ty masz prawo wybrać sobie los, który nie zawsze przyniesie Ci to czego się spodziewasz. Juno nie oceniała. Sama nie była lepsza. Miała mętlik w głowie i nie potrafiła podjąć właściwej decyzji. Tak naprawdę sama nie wiedziała co jest właściwe, a co nie. Czy robi dobrze, czy wręcz odwrotnie, to z nią jest coś nie tak. Zakręcona w wirze własnego życia, nie zawsze potrafiła odnaleźć drogę co i rusz obijając się o ścianki tornado w jakim się znalazła. Powiesz kanał. Przyzna Ci rację. Nie o tym marzyła. Czemu wszystko nie mogło być łatwe? Z prostej przyczyny. Życie bez utrudnień byłoby cholernie nudne, a przyznajmy sobie szczerze, że niejedno z nas oddałoby wszystko za życie przeplatane momentami adrenaliny. Chociaż nieustannie, to męczy. Potrafi przybić Cię do ziemi. Kavanaugh nie raz bywała w takim momencie. Jakby niestabilna psychicznie. Bądź jednak człowieku stabilny,kiedy wydaje Ci się że wreszcie odnalazłeś swoją drugą połowę, a znajdujesz ją w łóżku z jakąś ścierką! To potrafi wyprowadzić człowieka z równowagi, ale Dżun nauczyła się, że w życiu należy zachować zimną krew. Co innego kiedy już znajdzie się zdala od wszystkich i zacznie rozpierdalando wszystkiego dookoła. Nie bardzo rozumiała co ta Laila do niej gadała. Tak zajęta była lataniem za jakimś ćpunem, któremu dragi najwyraźniej wyżarły już kompletnie mózg, że nawet nie wiedziała co się działo w zyciu jej przyjaciółki. Jeżeli ktoś miałby być brzydko nazwany to ona. Za swoją ignorancję. - Zabawna jesteś - skwitowała niezbyt taktownie, a na twarzy pojawił jej się krzywy uśmiech. Nie wiedziała o co chodzi, ale nie sądziła żeby jej przyjaciółka w jakikolwiek sposób zasługiwała na miano szmaty albo dziwki. Pokręciła ze zdumieniem głową, trojąc się i dwojąc żeby przypomnieć sobie cos jeszcze oprócz notatki na wizie na temat kurwienia się W JEJ ŁÓŻKU. Brawo, blisko jesteś Juno! Niestety pustka w głowie. Szlag. - Jeżeli zrobiłaś to z miłości, hm, czułaś coś do niego, to nikt nie ma prawa Cię tak nazywać. Zresztą tak czy inaczej nikt nie ma prawa. To Twoje życie i nic nikomu do tego nie? Tylko kurwy się w nie wtrącają - stwierdziła bardzo dyplomatycznie, próbując trafić w sedno sprawy. Chciała powiedzieć coś w stylu 'jeżeli nikogo nie zdradzałaś to cośtam cośtam' jednak z niewiadomych przyczyn powiedziała tę drugą wersję. Brawo! Dar jasnowidzenia chyba na coś się przydaje. - I na litość boską, ogarnij się! - teraz znowu zaczęła potrząsać biedną Laikową, która chyba na wzór lalki szmacianej leżała jakby ze spuszczonym z niej życiem. Albo siedziała. Mniejsza. - Jesteś moją szmatą i moją dziwką, a jak ktoś ma to chęć zakwestionować to niech najpierw przyjdzie mi to powiedzieć - zakrzyknęła bardzo bojowniczo! Nawet chciała dodać coś o tym, ze zapozna go ze swoją pięścią, ale stwierdziła że to zabrzmi zbyt kiczowato.
Problem był tego rodzaju, że Laila przekonała się, że nic nie jest tak proste jak wcześniej zakładała. Że jest masa ludzi, którzy mają dużo do powiedzenia, ale tak naprawdę mało by poprzeć swoje słowa. Z tym, że aby w to uwierzyć nie potrzebujemy faktów. Przyjmujemy po prostu dla nas korzystniejszą wersję... Tyle. Jesteśmy mało wymagający. Nie chodzi o fakty. Chodzi o wygodę. Howett też tak robiła. W sumie każdy tak robił. Z tym, że jaka zła jest ta moda to przekonywaliśmy się akurat wtedy gdy to przyjęcie wygodniejszej wersji odbijało się na nad. To było mocno nie fair... Że one wyciągnęły do niej łapy idąc w jednostronnym sznurku. W sumie nie miały powodów, aby słuchać jej wesołych tłumaczeń, które i tak Lai uważała za zbędne. Fakt był suchy. Przespała się z Charles'em gdy była w związku z Filipem... I nie wynikało to z tego, że Kanadyjczyk jej nie chciał czy odwrotnie. Może o innej porze, może kilka miesięcy temu... Może wtedy nauczyłaby się kochać Stone'a tak, że nikt nie mógłby tego zmienić... Poruszyć jej umysłu. A Cartwright, co zrobił? Wdarł się do jej myśli i nie pozostawił w niej takiej niewinności. Przy okazji upewnił się, że ona tego chce. I zrobili to razem. Skoczyli... Jednocześnie zaryzykowali swoją przyjaźń, w której istnienie Lai teraz wątpiła. Czy dało się w ogóle przejść do porządku dziennego? Filip opowiadał na prawo i lewo opowiadając o zdradzie. Zdrada nigdy dobrze nie świadczyła o drugim partnerze, bo przecież "gdyby jej dawał wszystko czego potrzebowała pewnie by do tego nie doszło". Tylko, że problem rodził się wtedy gdy te dawanie wszystkiego polegało na... Byciu kimś innym? Laila od zawsze wychowywała się pośród szeregu ludzi. Żadne nie widziało w niej jako takiej dziewczyny, którą można poderwać... Rozkochać. Po prostu istniała. Sama odrzucała pierwsze zaloty gdyż trzymanie się za ręce uważała za przereklamowane. Charles był dla niej jak brat... Jak Alan. Tyle, że w wersji lepszej. Przystojniejszej (pozdrawiamy Anala kisski!), nie rzadko mądrzejszej, uważniejszej dla niej. Ale nigdy nie spodziewała się, że to właśnie z nim przeżyje kolejny pierwszy raz... I to wszystko będzie takie wyraźne. Nie mogła w to uwierzyć. Jeszcze nie. To było za dużo. A jednocześnie najgorsze było to, że nie żałowała. Że zrobiłaby to jeszcze raz... Z tym bólem. Znając scenariusz. Zrobiłaby to wiedząc jak bardzo zrani Stone'a. Była egoistką. Nigdy altruistką. Hm. Przykre. Patrzyła na Juno i słuchała jej niby zainteresowana, ale myślami balansowała na krawędzi, kiedy przechyla się przez barierkę i spada. I te ostatnie sekundy wyjaśniają wszystko, do głowy przychodzi jej odpowiednie rozwiązanie problemu i okazuje się, że to wszystko da się zrobić inaczej, że może być szczęśliwa. A przecież to wszystko czego ona potrzebuje... To spokój. - Ale ja nie wiem czy go kocham. Ja się boję, że tak jest... I on może tego nie chcieć. - Powiedziała jak ośmioletnie dziecko czy wcale pięcioletnie. Biedna Juno chyba nigdy nie zdawała sobie sprawy, że będzie ją wychowywać i uczyć jakiś tam zasad. No niestety, ale życie zmienia ludzi i trzeba się brać do pracy. - Twoja dziwka! - Rzuciła wojowniczo choć zaraz zwątpiła i sięgnęła po butelkę co by zaczerpnąć z niej kolejnego łyka i zakrztusić się. No nic. Chyba naprawdę tragedia na tym świecie!
Zdrada była chyba najgorszą rzeczą z jaką chcielibyśmy mieć do czynienia. Zdrada potrafiła człowieka zniszczyć, sprowadzić do parteru. Istnieją jej różne rodzaje. Słowna może zaboleć tak samo jak fizyczna. Prawie jak przemoc hehs. Atakuje w najmniej spodziewanym momencie, a zapomnienie o niej graniczy z cudem. Z każdym dniem boli Cię coraz gorzej, a gojenie się zajmuje dużo za długo. Juno właściwie nigdy nie zastanawiała się jak to jest zdradzać. Co musi czuć ta druga osoba, z której to inicjatywy wychodzi. Czy jest świadoma ciosów jakie zadaje? I czy kiedykolwiek sama czegoś takiego doświadczyła? Z tego czego nauczyła się podczas ostatnich wydarzeń mogła śmiało wywnioskować, że wcale tak nie jest. Skoro ta osoba tak bardzo chce zadawać się z innymi to czemu nie powie tej osobie, której tak bardzo zależy 'do widzenia' ? Teraz cała złość jaka w niej się gromadziła od kilku dni została skierowana na Lailę. jak ona mogła mogła być z kimś kogo nie kocha, pieprzyć się z kimś kogo kocha i w ogóle nie wiedzieć czy kogoś kocha. To przechodziło ludzkie pojęcie! Ciekawe czy taki Ollie pieprzył się z Juno, bo ją miał, ale zaglądał też do wszystkich dziur dookoła, bo wolał je od niej! Zmrużyła gniewnie oczy i wbiła spojrzenie w Lailę. Nie, tak być nie mogło. To przecież Howettowa. Jej przyjaciółka! Cholera, ona mogła zdradzić. To na pewno było motywowane czymś więcej. Musiała mieć powód. BYŁA ZAKOCHANA. Nie to co tamten dureń, który miał ją za nic. Matko, czemu ona była taka głupia~i tak łatwo dała się zwieść!I co, że niby ona teraz ma dawać porady wyglądającej jak kupka nieszczęść Puchonce? Weź się w garść Kavanaugh, bo zaraz skończysz obok niej i obydwie będziecie się zastanawiać nad tym czy w przepaść skoczyć na główkę czy na bombę. Wariatki. - Jak to boisz się, że on Cię nie chce? SKORO SIĘ ZE SOBĄ PRZESPALIŚCIE TO MUSIAŁO TO COŚ ZNACZYĆ, NIE? - w pewnym momencie przyłapała się na tym, że krzyczy. Może trochę za bardzo nawet wzięła to do siebie. Może nawet patrzyła trochę bardziej przez pryzmat siebie niż przyjaciółki, tak jak powinna? Potrząsnęła głową jakby próbując się doprowadzić do ładu. - Słuchaj no moje siedem nieszczęść, jesteś za ładna, za mądra i za fajna, na to żeby zamartwiać się tym czy ktoś Cię nie chce. Jeżeli ON by Cię nie chciał, musiałby być skończonym kretynem, ale przecież Ty go kochasz, a w idiocie byś się przecież nie zakochała, nie? - trochę się na gestykulowała kiedy tak próbowała naświetlić Laili sprawę i uświadomić ją w tym, że nieważne co kto mówi ona musi być świadoma tego, że nie każdy jest jej wart. Oparła się teraz na rękach i zamachała nogami w przepaść, bo tak się składało że siedziała sobie na krawędzi tego mostu. Taka z niej odważna Gryfonka była. Zasępiła się na trochę i po chwili bicia z myślami, wreszcie to pytanie padło z jej ust. - Ej Lai, powiedz mi, czemu w ogóle byłaś z tym całym Filipem skoro kochasz się w tamtym drugim? - zapytała cicho. Chciała znać odpowiedź na to pytanie. Po prostu teraz musiała nagromadzić wiedzę, potrzebną do tego żeby dać sobie wreszcie święty spokój.
Gdyby Lai miała teraz o tym powiedzieć, ale nie z perspektywy praktycznej, a uczuciowej... To byłaby to wielka zbitka wszystkiego. Dosłownie wszystkiego. Nie miała zbyt wiele czasu, aby podejmować racjonalne decyzje umotywowane czymś konkretnym. Zaprawdę. Miała ten jeden moment. Ten jeden moment, w którym pocałowała Filipa... Bo czuła się przy nim bezpieczna i było w tym coś nowego, słodkiego... Jednocześnie coś, co sprawiało, że rzeczywiście była spokojniejsza. A chyba oto chodziło w związkach? Zdrada. Zdrado, och zdrado. Jesteś taka cudowna. Filip i Laila byli ze sobą. Może ich związek nie był zbudowany na super mocnych fundamentach, ale stanowili duet. Może nie byli też jacyś ekstra szaleni w okazywaniu sobie uczuć, ale nie oto w tym chodzi. O tym lubią tylko mówić ludzie. Inni. No cóż. Czasem przecież brakowało tematów do rozmów. Jeśli chodziło o zdradę. Ta zdradzona osoba musiała się czuć źle, jakby zmieszana z dnem, ale to nie koniec. Musiała być też do niego przywiązana. Wszakże nachodziły wtedy myśli o byciu bezwartościowym, mało przekonującym, mało stabilnym... Takie combo swoich wad. Otrzymał to Filip? Z pewnością. Lai nie chciała dać mu takiego bagażu uczuć. Nigdy. Właściwie nie miała pojęcia, co powinna mu podarować. Siebie? Machnęła głową na tą myśl, co i tak nie złagodziło myśli ostrych jak brzytwa. Ale tak... W chwili gdy kochała się z Czarslem Filip nie był myślą przewodnią w jej głowie. Raczej wszystko chodziło pomiędzy korytarzami uwolnionego pożądania, które w nich wstąpiło. To było nowe, mocne, intensywne... i dobre. Bo oboje stwierdzili, że zrobiliby to samo, gdyby jeszcze raz mieli przeżyć tamtą noc. Zatem... Zatem Lai choć serce miała teraz posiekane to z żalem musiała stwierdzić, że nie miała pojęcia skąd jej decyzje i skąd to wszystko. - Myślę Juno, że ja go kocham, ale to po prostu nie ma znaczenia, bo jest ktoś trzeci. Taki kamień. Między mną, a Czarlsem stoi Filip. Nie chciałam go skrzywdzić. Jest jak dziecko, które powoli trzeba prowadzić... Chyba zbyt gwałtownie to zrobiłam. A i jestem pewna, że pomiędzy mną, a Czarlsem z jego strony też ktoś stoi. To są dwie trójki, gdzie ja występuję dwukrotnie. Wszyscy mówią: "oh zostaw go, wróć do Filipa, a Czarls sobie ułoży życie". Ale wiesz Juno? Zdrady powinno się żałować, a ja nie żałuję. Byłabym naprawdę dziwką, gdybym szukała przebaczenia u Stone'a nie żałując w ogóle. No może tego, że tak się czuł, ale za czyny? Never. - skończyła swój wywód pochłaniając kolejny łyk napoju. Wyczuła agresje w głosie Kavanaugh, ale to wcale jej nie przeszkadzało. Ludzie uwielbiali się na nią drzeć. Więc czemu miałaby się ograniczać? - Bo kiedy zgodziłam się być z Filipem byłam pewna, że między nami będzie coś magicznego, ale ja... Ja nie chcę być jego "księżniczką". Czarlsa znam od małego. Nie wiedziałam, że pomiędzy nami może być jakakolwiek relacja... Widać mogła i widać poszlo nam z tym bardzo dobrze. - Machnęła głową zażenowana mówiąc ostatnie zdanie. - Juno. Najgorsze jest to, że ja nie żałuję. - Powiedziała cicho. - Ja się boję kochać. Skrzywdzę ich. Skrzywdzę Filipa i jeszcze kogoś. Wiem, że jest jeszcze ktoś. Czuję to. Czuję to w zagubionym spojrzeniu Czarlsa. Obciążam go swoją osobą. Nie chcę być niczyim ciężarem. A jestem...
To prawda, osoba zdradzona musiała czuć się fatalnie. Zdradzająca z kolei zapewne miała potem mętlik w głowie (nie licząc frajera Olivera, o którym Juno nie chciała już nigdy więcej usłyszeć!), ale czy jesteśmy w stanie przewidzieć ruch jaki nastąpi z drugiej strony? Tej poszkodowanej? Ona tak naprawdę będzie miała tłumaczenie. 'Wcale nie zrobiłem tego z premedytacją, to wszystko przez nią bo mnie zdradziła, mi teraz wszystko wolno'. Czy to było w porządku? I czy ok było ocenianie z góry na podstawie wysłuchania jednej strony albo nie słuchania nikogo w ogóle? Czy my w ogóle mamy prawo oceniać innych, nie wiedząc co siedzi im w głowie i czym są motywowani? Na te pytania każdy zna inne odpowiedzi i nigdy nie będą się one ze sobą w pełni zgadzać. Każdy z nas ma inne spojrzenie na tą samą sprawę co z jednej strony jest piękne, a z drugiej cholernie przeszkadza. Stąd przeciez te wszystkie nieporozumienia, złości, kłótnie. Nigdy nie poznamy drugiej osoby na tyle wystarczająco żeby odgadnąć o czym myśli i móc stwierdzić na jakiej podstawie dopuściła się do danego czynu. Niewytłumaczalne było więc to, że wszyscy tak nagle hejtowali Lailę, kiedy trzy czwarte tych super osób nawet nie wiedziało o kim mówi per 'szmata'. Co prawda czasem plotki okazują się prawdą, bo przecież Kurwelia się okazała być tym kim była, a w dodatku zupelnie gratis dołożyła zrujnowanie Juno życia, mózgu, głowy i ogólnie dokonanie armagedonu w jej małym światku. A taka niby niepozorna co? W życiu byś nie pomyślał, że ta mała Juno, która potrafiła niejednemu chłopakowi skopać tyłek załamie się teraz przez taką jedną świruskę co to zapominała od czasu do czasu majtek założyć. Tyle przegrać. Gryfonka nie mogła dalej słuchać tych bzdur, które Laila wygadywała. Zachowywała się jak osoba, która uważała że kompletnienie ma prawa do szczęścia. Za długo już dziewczyny nie myślały o sobie tylko o innych, czas sprowadzić życie na właściwy tor. Może i Kavanaugh już przegrała wszystko to co miała i o co tak głupio walczyła, ale czy Howettówna miała pójść w jej ślady? Nigdy. - Słuchaj, nie mozesz się ciągle zadręczać tym czy ktoś jest i co by było gdyby, bo to Ci nie da spokoju i w najlepszym przypadku tylko Cię zniszczy, a nie chce wcale się dowiadywać jaki byłby najgorszy. Przestań myśleć o innych i zacznij myśleć o sobie. Może ta zdrada to był taki twój mały bunt? Może w końcu powinnaś zacząć myśleć o tym czego Ty chcesz, a nie czego oczekują od Ciebie inni? Filip to duży chłopiec, poradzi sobie. Ok, moze mu być smutno i ciężko, ale nie będziesz szczęśliwa uszczęśliwiając innych. jeżeli rzeczywiście kochasz Czarlsa zawalcz żebyś nie musiała potem się zastanawiać co by było gdyby. Żebyś wiedziała, ze zrobiłaś wszystko. W każdej wojnie są ofiary, a ja nie chcę żebyś to Ty cierpiała na rzecz innych Lai, kocham Cię, wiesz o tym. I jeżeli ktoś powie na Ciebie chociaż jedno złe słowo chętnie poznam go ze swoją pięścią, a ostatnio nazbierało się we mnie trochę emocji hehs - spojrzała teraz na Puchonkę i ciepło jej się zrobiło na sercu. Jeżeli nie mogła sama być szczęśliwa to chciała chociaż przybliżyć to szczeście komuś kto dla niej był ważny. I jeżeli taka zajdzie potrzeba to będzie okładać Lailę po głowie żeby ta wreszcie zrozumiała, że czas zacząc myśleć o sobie. W każdym z nas jest odrobina egoizmu i nic nie stoi na przeszkodzie żeby od czasu do czasu z niej korzystać. Uśmiechnęła się pod nosem do siebie, dumna ze swoich przemyśleń i sięgnęła po Laikową butelkę żeby teraz ona mogła z niej złapać kilku łyków. Ach. Amore dolce vita.
- Juno. Czasem nie mamy prawa walczyć, bo to jest od nas silniejsze. Zwyklejsze i obecne tutaj. Widzisz mnie w związku? Gdzie uczucia będą ważne? Bo ja siebie nie widzę. Jestem zła. Przesiąknięta intrygami i niezadowoleniem. Ciągle coś jest nie tak. Nie potrafię tego zaakceptować. Jeśli ktoś jest tu błędem to ja. I nie mówię tego, bo alkohol, bo to... Mówię to, bo żyję ze sobą już prawie siedemnaście lat... I poznałam siebie. Lepiej od was wszystkich. - Pochyliła się w stronę przyjaciółki, co by musnąć ją w policzek. Tak też zrobiła. I po prostu przytuliła się do dziewczyny. Potrzebowała pewności, że ta nowa Laila jest stosowna i potrafi przyjmować troskę od innych, przy czym nie zamienia jej w jakieś stare pudełko, którego wartość mierzy się ilością zbieranego kurzu na wieczku. To było może i trudne, ale i jednocześnie zbyt dziecinne. Jak można w jej wieku mówić o miłości? Burzliwym uczuciu? A można. I można mówić, może jeszcze więcej niż później. W dorosłym życiu, kiedy wszystko jest wyprane z uczuć, emocji, tego uroczego uśmiechu dziecięcych lat, kiedy przelotny pocałunek załatwiał sprawę miesięcznej kłótni. Uśmiechała się i przez tą jedną chwilę odczuwała przypływ bezpieczeństwa. Wiedziała, że muszą wracać. Lai musi spać co najmniej kilkanaście godzin, a potem? Potem spakować swoje rzeczy i po prostu czekać na odjazd. Nie chciała tu już być. Żadne miejsce nie było dla niej odpowiednie. Żadne. Ani dom, ani Japonia, ani Hogwart, ani nic. Wszędzie byli Ci sami dręczyciele - zdradzieckie myśli. Nie panowała nad tym. Nie chciała panować. Przerażenie było zbyt bolesne. Westchnęła gładząc prawy nadgarstek. - Juno. Chyba łatwiej jest być lesbijką. - Powiedziała tą mądrą myśl śmiejąc się w duchu z tego, że skoro jest taka mądra to należało przyjąć zaloty Hearowen i teraz żyć u boku rudzielca. Ale zachciało się jej bycia hetero... Przynajmniej przez jakiś czas, w którym będzie obecna w szkole. Howett budziła różne uczucia i ogólnie nie było w tym nic przyjemnego... Przynajmniej obecnie. Jeszcze raz uścisnęła Juno i wstała chwiejnym krokiem podając jej rękę, co by wstała i pomogła Laikowej zejść z tego "bardzo strasznego mostu". A kiedy im się to udało, to jeszcze wypiły do końca ognistą i wiele innych napojów. Na sam koniec dotarły w niejedno miejsce, przy czym po prostu zniknęły. Puff. I nie ma.