Po wewnętrznej stronie lady, gdzie na oczach klientów mistrzowie kuchni japońskiej przygotowują sushi, płynie również niewielki kanał po którym dryfują tacki z jedzeniem. Ów tacki mają cztery kolory, a każdy z nich oznacza cenę danej porcji.
Wszedł tutaj, wpuszczając najpierw Karin i usiedli razem na krzesełkach przy ladzie. Uśmiechnął się, tropiąc wzrokiem jedną z tacek, na której dryfowały nigri-zushi z kawałkami ośmiornicy. Złapał szybko tackę, gdy podpłynęła na wyciągnięcie ręki. Nie chciał wybierać nic dla gryfonki. Nie znał jej za dobrze, nawet nie wiedział, że lubi sushi, a co dopiero, JAKIE LUBI. Wymieszał na swoim talerzyku wasabi z sosem sojowym w ulubionych proporcjach i umoczył pierwsze nigri. Podniósł je do ust, ale zanim je zjadł, odezwał się: - Wiesz co... uwielbiam sushi. - Ośmiornica wraz z ryżem trafiła do jego ust, wypełniając je niesamowitym, doskonałym wręcz smakiem. TO BYŁO DOSKONAŁE. Lepsze, niż te pseudo sushi, które miał okazję próbować w Londynie. Choćby dla tej potrawy, był gotów zostać tutaj na całą wieczność. Zamknął oczy, rozkoszując się smakiem. Za mało sosu. Następnym razem trochę lepiej umoczy swoje nigri. - Jak mniemam - podoba Ci się tutaj? - Zapytał. Zdążył już się dowiedzieć plotek na temat niej i Ambroge. To faktycznie zaskakujące, że nawet on - człowiek, którego zupełnie takie kwestie nie interesują, dostał się do informacji, które przecież nie miały zbyt wielkich szans ujrzeć światła dziennego.
Weszli do lokalu, którego wcześniej Karin nie zauważyła. Usiedli przy ladzie i przez chwilę obserwowała co robi Aaron. nigdy wcześniej nie jadła sushi, słyszała tylko o nim co nie co. Ona również wypatrzyła sobie jakąś tackę i chwyciła tak zwane "Maki-zushi". Ale oczywiście nazwy nie znała. Wiedziała, ze to ciemne coś to sos sojowy, nieodłączny dodatek tego japońskiego specjału. -Ja szczerze mówiąc jeszcze nie miałam okazji spróbować tego przysmaku.- powiedziała chwytając w pałeczki jeden krążek i umaczając w sosie. Włożyła go do ust i przeżuła dokładnie. -Ale już wiem, że je uwielbiam.- dodała gdy połknęła pierwszy kawałek. Z ochotą wzięła następny i umoczyła w sosie uważając, by się nie poplamić. -Tak, pierwszy raz jestem w Japonii i bardzo mi się tu podoba.- odpowiedziała na jego pytanie. nie miała pojęcia, że słyszał o jej przygodzie z Piatkiem. Czyżby Melody rozgadała?
Widać było, że próbuje tego specjału po raz pierwszy. Umoczyła faktycznie swoje maki w sosie sojowym, ale nie wymieszała go najpierw z wasabi, a zanim zjadła kolejny, nie przeczyściła kubeczków smakowych marynowanym imbirem. Chłopak wyłowił palcami jeden plasterek i włożył go do ust z uśmiechem. Miał bardzo specyficzny, ostry smak, który faktycznie zdawał się wyżerać wszystkie smaki, jakie pamiętał jego język. Przy kolejnym kęsie, będzie czuł smak dużo wyraźniej, nawet jeśli spróbuje sushi z innym dodatkiem. - Raczej nie spodziewałbym się, że już tu kiedyś byłaś... - stwierdził z rozbawieniem. To była też i jego pierwsza wyprawa w tak odległe zakamarki świata. Japonia z Wielką Brytanią zdawała się mieć tylko tyle wspólnego, że również leżała na wyspie. Oblizał usta i palce, sięgając po kolejną tackę, by móc spróbować też innych rodzajów lokalnej potrawy. Jednym z nich był zrolowany, obtoczony w sezamie kawałek sushi z krewetką w środku. Zjadł go, ponownie delektując się świeżością wszystkich składników i jakością wykonania. Doskonała precyzja! Ryż chyba gotowany z pietyzmem i dokładnością co do sekundy. Długie lata praktyki. Uśmiechnął się do mistrza kuchni, który zasiadał naprzeciwko nich, zapełniając kolejne tacki. Ukłonił się mu delikatnie w geście szacunku. Mężczyzna był w podeszłym wieku, miał długą brodę i warkocz. Wyglądał niczym podręcznikowy mandaryn, odziany w błyszczące, wzorzyste, fioletowe kimono. Odpowiedział mu również uśmiechem i wrócił do pracy. - Więc co spodobało Ci się najbardziej? - zapytał, przegryzając kolejne nigri plastrem imbiru.
Nie przejmowała się tym, ze źle to jadła. Po prostu jej smakowało no i była głodna. Wiedziała również, ze jakoś specjalnie się tym nie naje, ale przynajmniej zaspokoi pierwsze głody. -Ogólnie częściej trzymam się drugiego końca świata.- odpowiedziała z uśmiechem. Oj Meksyk... Jej świat, jej życie. Jej dom. I co z tego, że urodziła się w Londynie i tam spędziła większość swojego życia? To w meksyku czuła sie na swoim miejscu. Najwspanialszym i najpiękniejszym miejscu na ziemi. -Najbardziej... Górskie szlaki. I Jezioro. Ogólnie duże miejsca do ćwiczeń.- odpowiedziała na jego pytanie. Tak to jej najbardziej przypadło do gustu. Jezioro było duże i głębokie, idealne na treningi pływackie, a szlaki długie i trudne, wręcz stworzone do biegania i skakania. -A tobie?- spytała wsadzając sobie w usta kolejny krążek z ryżu wodorostów, kawioru, awokado i łososia.
Drugi koniec świata raczej tylko na mapie. Z Japonii do Meksyku było przecież bliżej, niż z Wielkiej Brytanii, ale rozumiał, co miała na myśli. Nie wydawała mu się typem podróżnika. Nie chodziła z głową w chmurach i nawet jeśli potrafiła działać impulsywnie, spontanicznie, to mimo tego - nie wydawała mu się typem marzycielki. Tu i teraz chyba liczyło się dla niej najbardziej, ale... czy to źle? Nie winił nikogo za jego sposób postrzegania świata. Zjadł już połowę swoich sushi i upił teraz łyczek wina ryżowego, które serwowano, jako dodatek do tej potrawy. Było cierpkie i kwaśne - wytrawne. Dokładnie takie, jakie powinno być wino podawane do posiłku. Zamyślił się na chwilę. - A mi? - Zastanawiał się nad tym naprawdę głęboko. - Zakładasz, że w ogóle mi się tutaj podoba. To niebezpieczne założenie. - Uśmiech na jego twarzy i chłód w oczach. - Ale w istocie, to miejsce ma coś w sobie. Jest tutaj... eee... uroczo. - Ostatnie słowo powiedział z lekkim przekąsem. - Najbardziej podoba mi się to, że przeniósł się tu cały Hogwart, tylko krajobraz się zmienił i można legalnie spać w łóżkach u dziewczyn. - Oblizał usta, wciąż naznaczone smakiem wina. Był skryty, milczący i emanowała od niego siła charakteru i stanowczość. Dzisiaj miał ochotę na nieco arogancji...
Opróżniła już jedną tackę i właśnie sięgała po drugą. Tym razem sięgnęła po nigri-zushi. Szczerze mówiąc nie spodziewała się, ze surowa ryba, wodorosty i ryż mogą tak sycić. -Jak zrobiłeś ten sos?- spytała spoglądając na jego mieszankę wasabi i sosu sojowego. Gdy odpowiedział na jej pytanie znów się uśmiechnęła. -Gdyby ci się tutaj nie podobało, zapewne unikałbyś tych widoków, więc najwięcej czasu spędzałbyś albo w domku, albo jakimś pubie.- powiedziała również popijając wino.- Wątpię, żebyś z tego korzystał.- dodała mając na myśli sypianie w łóżkach dziewczyn. Nigdy go nie widziała w towarzystwie żadnej, po szkole też chodziły słuchy, ze nie bardzo go to interesuje. Jest raczej skryty, podobno nie dopuszcza do siebie ludzi. No i nie jest Cassanovą tak jak Piatek. -Dzisiaj wieczorem są obchody Tanabaty. Idziesz?- spytała przyglądając mu się.
Zastygł na chwilę, wpatrując się w jej usta, spijając z nich jej słowa i trawiąc ich sens w głowie. - Bierzesz sobie odrobinę wasabi, o tak, a potem takimi ruchami mieszasz z sosem sojowym, aż przybierze jaśniejszą barwę. - Pokazał jej poprawne ruchy i proporcje, kierując jej dłońmi. - Za mało wasabi, chociaż to oczywiście subiektywna sprawa. Ja wolę na ostro. - Uśmiechnął się przepraszająco i upił kolejny łyczek wybornego wina. Wskazał na nią palcem i nieco nachylił się w jej stronę. W drugiej dłoni wciąż dzierżył lampkę wypełnioną alkoholem. - Masz mnie! - Powiedział, uśmiechając się dość paskudnie całą twarzą, za wyjątkiem zimnych oczu. - To była ironia, Cortez. Ironia. Ufam, że wiesz, co to oznacza? - zapytał mieszając zawartość swojej lampki kolistymi ruchami lewej dłoni. Wypił resztę wina w mało elegancki sposób "na raz" i wzdrygnął się, gdy skondensowany, intensywny smak poraził jego kubki smakowe. Zapłacił za swoje i Karin jedzenie. - W rzeczy samej - wybieram się. - Przerwał dłuższą chwilę milczenia.
Zaoczyła trochę sushi w sosie przygotowanym przez Aarona. Dobre, nawet bardzo. Zjadła tak kilka akwalków po czym poczółą, ze już więcej nie może i zapiła winem. Na jego wredny komentarz o ironi tylko się uśmiechnęłą. Potrzeba dużo więcej, żeby ją urazić. Chłopak zapłacił za nich oboje i wyszli z baru. -A więc od zobaczenia. Jakbyś potrzebował towarzystwa, mieszkam w domku nr. 33.- powiedziała na odchodnym i poszła w swoją stronę, nie oglądając sie za chłopakiem. Musiała jeszcze wziąść prysznic, przebrać się pomalować itp. Przedewszystkim ogarnąć. [zt]