W odpowiedzi Puchon jedynie się skrzywił, widział rzeczowe argumenty w odpowiedzi Dresa, ale traktując to jako system wartości - meh. Jedynym wyjątkiem, który mógłby go zainteresować, była hipotetyczna sytuacja, w której musieliby odegrać scenę historyczną. Na przykład: odcinek Frendsów
The One with Phoebe’s Uterus, w którym uczą małego Chedlera, jak zadowolić kobietę – to już coś! Może faktycznie miałoby to jakiś potencjał rozrywkowy. Ale w pozostałych przypadkach? Zdecydowanie nie.
- Po co mi wyzwania skoro mogę zagadać ciebie? - Wzruszył ramionami. rzucił, wzruszając ramionami. Jeśli zaliczenie kogoś wymagało od Wacława więcej wysiłku, z miejsca tracił zainteresowanie i odpuszczał. Nie był typem zdobywcy; nie pociągały go długie podchody ani rywalizacja. Zamiast tego, lubił cieszyć się hedonistycznym podejściem do życia – swoim i innych. Wacek był łatwy, jeśli Dres nie - skończą na picu. W tym układzie i tak każdy wygrywa.
Wskazujący palec Puchona delikatnie dotknął rozgrzanych ust Gryfona, zatrzymując jego słowa. Ciche "Ciii..." wydobyło się z jego ust, choć bardziej przypominało uspokajające mruknięcie niż prawdziwe uciszenie. Zamiast ostrych słów, uśmiechnął się tajemniczo i pokiwał głową przecząco, jakby subtelnie przypominając, że takie piękne usta nie powinny wypowiadać takich brzydkich słów. Mógłby to wyrazić wprost, ale po co – gra słów i gestów miała w sobie coś kuszącego. Przedłużone spojrzenie i delikatne muśnięcie palców mówiły więcej niż tysiąc słów – to była ich cicha rozmowa, flirt bez słów, który rozgrywał się na granicy zmysłów i emocji.
- Proszę nie obrażać wódki w mojej obecności. Jeśli nigdy nie przeżyłeś tego doświadczenia, kiedy zimna pięćdziesiątka spływa w dół spragnionego gardła, niczym Jezusek stąpający po nim gołą stópką. - Rozmarzył się nieco i dopiero ajerkoniak przywołał go znów na miejsce.
- Jestem po terapii uzależnień, czuję się źle pijąc to, co już mam - rzucił to w tonie, który nie nadawał znaczeniu jego słowom. Chciał tylko stwierdzić fakt, ukazując trochę odpowiedzialności, trochę szaleństwa. No i tego, ze nie miałby przy sobie czegoś potencjalnie uzależniającego.
- Brakuje ci jakiegoś miejsca do pójścia, co nie? - Znów się odpalił na wesoło.
- A poszedłbyś do burdelu? - Zagaił subtelnie.