Wiosną i latem trawy w okolicy Zakazanego Lasu potrafią sięgać aż do kolan. Miejsce odwiedzane jest przez zapalonych zielarzy, bowiem okolica obfituje w ciekawe zioła. Poza tym nieczęsto ludzie tu przychodzą z prostej przyczyny - wśród traw królują szkodniki.
Uwaga. Jeśli używasz tu czarów bądź Twoja różdżka jest gdzieś w widocznym miejscu, istnieje ryzyko, że do Twojej przekradną się do niej okoliczne chropianki. Rzuć wówczas kostką, by dowiedzieć się czy uszkodzą Ci rdzeń. Parzysta - nadgryzły nieco drewno Twojej różdżki i prawie dostały się do rdzenia. Różdżka wymaga drobnej naprawy u twórcy różdżek. Nieparzysta - na szczęście w porę je dostrzegłeś i mogłeś się ich pozbyć.
Autor
Wiadomość
Dante Godwin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 187 cm
C. szczególne : Sygnet rodowy, magiczny tatuaż gryfa na plecach, różdżka z błękitnym blaskiem
Tata często mi powtarzał, że najlepsze znajomości nawiązuje się podczas wypraw wojennych. Wśród ciągłych zmagań, poszukiwania odpowiedniej ścieżki, walce z wrogiem. Co prawda w moim przypadku mogła to być co najwyżej wyprawa w poszukiwaniu roślin, a przeciwnikiem były komary i inne bzyczące obok ucha zwierzęta, ale...sam sens pozostawał! Korzystając z tego jakże skuteczne sposobu zaprosiłem rok młodszą koleżankę z domu na spacer. Bliższe poznanie na łonie natury mogło brzmieć jak randka, ale z pewnością nią nie było. No, przynajmniej póki co. Moim obecnym planem było zdobycie liści pokrzywy, które zamierzałem wykorzystać do uwarzenia eliksiru regenerującego. Podzieliłem się tym pomysłem i voila, miałem umówione spotkanie na łące. - Jak po dotknięciu jakiejś rośliny zacznie cie piec skóra, to prawdopodobnie to była pokrzywa. - Podzieliłem się jakże pomocną informacją, przystawiając rękę do czoła, by rozejrzeć się po terenie bez towarzystwa oślepiających mnie promieni słonecznych. Nie zauważyłem nic oprócz wszędobylnie wyrastających przeróżnych roślin, każda większa od poprzedniej. Mruknąłem pod nosem, zastanawiając się gdzie powinniśmy rozpocząć poszukiwania. Opuściłem rękę i włożyłem obydwie do pustych kieszeń spodni, bowiem postanowiłem zostawić różdżkę w zamku. Do niczego by się nie przydała, a przynajmniej ja tak uważałem. - Em...rozdzielamy się czy szukamy razem? Ty za jaką rośliną polujesz?
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Każdy powód, żeby uniknąć jakiejkolwiek nauki był dobry, nawet szukanie składników do eliksiru brzmiało niesamowicie intrygująco, kiedy tylko nie musiała patrzeć na te durne przemiany transmutacyjne. Nienawidziła transmutacji, właściwie to przy końcu roku nienawidziła wszystkich przedmiotów, bowiem egzaminy sprawiały, że miała ochotę rzucić się na główkę z wieży astronomicznej. No, może odrobinę dramatyzowała. W każdym razie z ogromnymi okularami słonecznymi na nosie i różdżką wsadzoną gdzieś za pasek – Ruby nie ruszała się bez różdżki, nawet jeśli rzadko jej w ogóle używała – szła ramię w ramię ze starszym kolegą. Nawet przez myśl jej nie przemknęło, jakoby to miała być randka, albo coś w tym stylu. Rzecz w tym, że Maguire wychowała się z czwórką braci, bez mamy i naprawdę nie czytała między wierszami w tych wszystkich kwestiach. Za to stanowiła nie takie znowu nudne towarzystwo. Zerknęła na niego zielonymi tęczówkami i parsknęła, naprawdę przydatna informacja, szczególnie dlatego, że miała na sobie spodnie przed kolana i naprawdę nie interesowało ją, że raczej średnio komponowały się z narzuconą na ramiona kurtką. Ruby nie cierpiała takiej pogody, za cholerę nie wiedziała jak się ubrać. — O, to świetnie, jak zacznę krzyczeć, to będziesz wiedział, że znalazłam! — rzuciła i wyszczerzyła się w jego stronę, trochę żartując, bo miała naprawdę wysoki próg bólu. Na pozycji pałkarza nie trudno było o kontuzję, a i jej instynkt samozachowawczy, lub raczej jego brak, nie raz i nie dwa sprawiły, że leżała długie dnie w skrzydle szpitalnym. — Ja to bym tylko nie chciała brzytwotrawy spotkać. — skrzywiła się, niespecjalnie podobała jej się wizja przechodzenia brzytwówki tuż przed egzaminami, chociaż wcale się na nie nie uczyła. Miała ważniejsze sprawy na głowie i całkiem idiotyczny system wartości, dlatego szukała składnika do eliksiru, którego nigdy nie zrobi, była fatalna w te klocki. Zawiesiła na nim spojrzenie, kiedy pytanie Gryfona totalnie zbiło ją z tropu. Przecież była tutaj tylko dla towarzystwa, prawda? Jak miała mu powiedzieć, że ledwo odróżnia dąb od klonu? — Pokrzywą rzecz jasna! — powiedziała i się słodko uśmiechnęła, przeklinając w duchu fakt, że teraz naprawdę będzie musiała zrywać parzące liście pokrzywy. Wyjęła różdżkę zza paska i zaczęła nią widowiskowo obracać między palcami. Taki oto był efekt nudnych i szalenie długich lekcji historii magii. Nie był to jednak najlepszy pomysł, bowiem całkiem szybko pojawiły się wokół niej chropianki. Zmarszczyła brwi i skrzywiła się, jeszcze czego, nie było jej stać na naprawianie różdżki, była totalnym biedakiem i naprawdę nie wiedziała jak to się dzieje, że pieniądze od niej uciekają. Szybko się pozbyła pasożytów i schowała różdżkę do wewnętrznej kieszeni kurki, zapinając ją. — Widziałeś to? Różdżkę mi chciały zeżreć, tata by mnie chyba zabił jakbym mu napisała, że potrzebuję nowej. — parsknęła, jej ojciec nie był skory do wysyłania jej galeonów, bo przecież w Hogwarcie niczego jej nie brakowało.
Na samo wspomnienie brzytwotrawy aż mnie wzdrygnęło. Zgadzałem się z jej stanowiskiem, spotkanie z tą rośliną było ostatnią rzeczą o której marzyłem. Zaleczenie pociętych nóg do jakichś bardzo skomplikowanych zaklęć nie należało, ale jak głosił jakiś mądry mugol, lepiej zapobiegać niż leczyć. - Powinniśmy na spokojnie znaleźć tyle, by starczyło dla naszej dwójki. - biorąc pod uwagę ubiór Ruby miałem małe podejrzenia, że przychodząc tu nie miała na myśli wchodzenia w głęboką trawę, gdzie nie wiadomo co rośnie, ale z drugiej strony jako gryfonka mogła lubić ryzyko. Tego typu osoby przykuwały moją uwagę i niejako przypadkiem dziewczyna u mnie zaplusowała. - Spokojnie, wystrugalibyśmy nową. - Zażartowałem z zaistniałej sytuacji. Całe szczęście skończyła się na ewentualnej przyśpieszonej akcji serca u koleżanki, bo faktycznie zakup nowej różdżki mógł być problematyczny. Szczególnie, gdy większość ich zajęć skupiała się na rzucaniu zaklęć. Po zabezpieczeniu różdżki mogliśmy rozpocząć poszukiwania...a przynajmniej ja to zrobiłem. Ruszyłem powoli przez łąkę, odgarniając rękami co wyższe trawy i uważając gdzie stawiam stopę. Liczyłem się z możliwością występowania dziur lub nor zwierzęcych przykrytych liśćmi bądź gałęziami. Większość swojej uwagi poświęciłem terenowi, ale i co jakiś czas zerkałem na towarzyszkę, by upewnić się czy nie potrzebuje pomocy. Po chwili przykucnąłem przy większym zgromadzeniu wysokiej trawy i zacząłem ją odgarniać rękami, patrząc czy nie ma pod nią pokrzywy. Byłem ciekawy, czy pomimo bycia chwastem nie została zdominowana przez inne rośliny. Po krótkich oględzinach nic nie znalazłem, więc wyprostowałem się i odszukałem wzrokiem gryfonkę, o ile się ode mnie oddaliła. - Listki są takie jakby zaostrzone, powinny się odróżniać od pozostałych tutaj. - Rzuciłem kolejną wskazówkę, chociaż brzmiała ona bardziej jako myśl powiedziana na głos. Przystawiłem rękę do brody i począł powoli się obracać, ilustrując kierunek z którego przyszedłem, czy też czegoś nie przeoczyłem.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Maj był dziwnym miesiącem. Krukonka miała nadzieję, że po kwietniowych perypetiach pogodowych, następny miesiąc będzie nieco spokojniejszy Okej, było ciepło i po treningu nie musiała się martwić tym, że w skarpecie zostawi odmrożony palec. Za to, jeżeli chodziło o całą resztę, to cóż, nie było kolorowo. To znaczy, bywało, oczywiście. Łąki pokrywały się kwiatami a drzewa soczyście zielonymi pąkami. Za to jakiekolwiek prognozy pogodowe nie miały najmniejszego sensu. Niczym wyjątkowym nie było dla Angielki to, że w ciągu dwóch godzin treningu, latała w słońcu, deszczu i gradzie. No i do tego wiało jak cholera, ale czego się spodziewać po Szkocji? Krukonka na miejsce dzisiejszych zajęć, wybrała szkolne błonia. Mając przerwę między kolejnymi zajęciami, postanowiła poświęcić ją na trening, zwłaszcza że finalne ligowe mecze zbliżały się wielkimi krokami, a Harpie wciąż miały szanse na pierwsze, historyczne mistrzostwo. Musiała więc być w absolutnie perfekcyjnej formie. Właściwie, to miała wrażenie, że jest w takiej od pewnego już czasu. Czym innym były jednak przebłyski doskonałej dyspozycji, a czym innych zachowanie tego poziomu przez dłuższy czas. Nie miała więc wyjścia, musiała trenować. Gdy przybyła na miejsce, było nieco po ósmej. Niebo było zachmurzone i zwiastowało opady, wiatr przyjemnie muskał jej skórę, a trawa kołysała się pod jego czułym dotykiem. Krukonka przysiadła na ziemi i zaczęła pastować miotłę. Nie musiała tego robić, w końcu „Boyden”, tak jak zawsze, był w doskonałym stanie. Było w tym jednak coś uspakajającego, coś, co pozwalało skupić myśli i skoncentrować się na jednej rzeczy, a to właśnie koncentracja była kluczem do sukcesu, nie tylko w quidditchu. Gdy czerwona miotła lśniła już jak nowa i pachniała lawendą, Julka wskoczyła na nią i uniosła się w powietrze. Już od pewnego czasu miała pomysł na dzisiejszy trening. Zadanie, które sobie przed sobą postawiła, było niekonwencjonalne i kreatywne, jak na Krukonkę przystało.
- Avis – mruknęła cicho, kręcąc różdżką, a po chwili wokół niej zatańczyło stadko czarodziejskich kanarków. Magiczne stworzenia rozleciały się we wszystkie strony, a zadaniem Brooks, było pochwycenie wszystkich. W podobny sposób ćwiczyła jeszcze w Luizjanie, dziś jednak miała zamiar utrudnić sobie zadanie do granic możliwości. Dziewczyna poczekała chwilę, aż ptaki odlecą na większą odległość, po czym rzuciła na siebie zaklęcie Fallo. Trochę czasu zajęło jej przyzwyczajenie się do nowej rzeczywistości, w której góra była dołem, a przód był tyłem. Gdy pierwszy szok minął, ruszyła w pościg. Najpierw powoli, ostrożnie. Potem, gdy już poczuła się pewnie, kontrolując miotłę, przyspieszyła i ruszyła z pełną prędkością w kierunku pierwszego kanarka. Pościg trwał może z pół minuty, ale gdy w końcu go pochwyciła, zwierzak rozpłynął się w jej dłoni, tak jak powinien. Był to jednak dopiero początek. Wciąż czekało na nią jeszcze pokaźne stadko takich głupiutkich łobuzów. Dziewczyna krążyła po błoniach niczym harpia. Ptaszki, choć niezbyt rozgarnięte, były wyjątkowo zwrotne, a Fallo, pod którego wpływem była Krukonka, nie ułatwiało zadania. I o to w końcu chodziło! Czerwona miotła zamieniała się w czerwoną smugę we wprawnych dłoniach pałkarki. Przedramiona piekły ją z wysiłku, gdy po raz kolejny wykonywała ostry zwrot w powietrzu. Drugi ptak, czwarty, siódmy. Jej łupem padały kolejne ptasie ofiary. Do czasu. W pewnym momencie krukonka postanowiła wykonać gwałtowną zmianę kierunku i tym razem przeliczyła się w swoich estymacjach. Efekt był taki, że wystrzeliła z miotły jak z trampoliny i nieuniknionym był upadek. Wysokość nie była jakoś zatrważająco wielka, raptem kilka metrów. Podłoże było miękkie, ziemia wciąż była wilgotna od deszczu. I choć nic sobie nie złamała, to poobijała się całkiem boleśnie. Leżąc na trawie, chwytała oddech, starając się nieco uspokoić. Adrenalinowy boost sprawił, że dłonie jej drżały, a serce biło jak oszalałe. Kiedy już doszła do siebie, zakończyła działanie Fallo prostym Finite i przeszła do oględzin. Dzięki Merlinowi skończy się na kilku siniakach. Nic, z czym nie poradziłaby sobie szklanka soku z wiggenowym i kilka zaklęć. Krukonka wyciągnęła przed siebie dłoń, przyzywając czerwoną miotełkę, po czym wsiadła na nią i ruszyła w kierunku zamku. Miała na dziś już dość wrażeń.
/ZT
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Ruby nie uważała się za specjalnie mądrą. Miała pojęcie o magicznych stworzeniach i właściwie to z zielarstwa nie była aż taka znowu zła. Natomiast jeśli o eliksiry chodziło… Wolała o tym nie mówić i o tym, że każda jej lekcja z profesor Dear kończyła się totalną katastrofą. Lubiła więc udawać, że wcale tak nie było i przecież nie wszyscy musieli wiedzieć jaką idiotką z tego przedmiotu była. Niemniej – niezmiernie irytował ją fakt, że aby być zwierzęcym uzdrowicielem potrzebowała go niczym hipogryfy zdechłe fretki, czyli bardzo. Nie uważała, że to logiczne, przecież nie będzie miała czasu na samodzielne ważenie, musiała tylko wiedzieć który kiedy należy użyć, a do tego nie powinna musieć wkuwać ile razy mieszać w kociołku. To było durne, tylko masochiści lubili eliksiry i nawet nie próbujcie walczyć z tym zdaniem. Być może jednak uznała, że dowie się od kolegi czegoś ciekawego. Skoro chciał szukać składników, to przecież musiał wiedzieć co nieco, w przeciwieństwie do niej. Można było wiele jej zarzucić, ale nie fakt, że nie była odważna. Co prawda jej bracia uznawali, że jest po prostu głupia, bo przecież granica była bardzo cienka. Sama jednak sądziła zupełnie odwrotnie, w końcu z jakiegoś powodu tiara przydziału wybrała dla niej ten konkretny dom, z męstwa i odwagi słynący, a ryzyko było jej drugim imieniem. Zaśmiała się na jego słowa o różdżce, ale zerknęła też kątem oka na kolegę. Czyżby miał ukryte plany zostania wytwórcą różdżek? Zawsze podziwiała takich ludzi, choć nie cierpiała słuchać o Fairwynach. Ruby bowiem nie znosiła niepotrzebnego zadawania bólu zwierzętom, a już tym bardziej zabijania ich dla własnych korzyści. Różdżki działały bez zarzutu i bez morderstw. — Raczej nie mam specjalnego różdżkarskiego talentu, więc w razie co zdam się na ciebie! — odparła i wyszczerzyła zęby w pięknym uśmiechu numer osiem. Chwilę później chłopak na poważnie zajął się poszukiwaniem tej nieszczęsnej pokrzywy, a ona poszła za nim, zupełnie bezcelowo, bo prawdę mówiąc bardziej interesowało ją szukanie bzyczków na przykład. Jej wzrok powędrował do drzew, znajdujących się nieopodal, kiedy próbowała wytężyć swoje oczy. Była jednak za daleko, by cokolwiek dostrzec, więc zrezygnowała z tego pomysłu. Przykucnęła w gęstej trawie, przeczesując jej źdźbła palcami w jakże nieefektywnym geście, właściwie to udając, że cokolwiek robi. Miała tylko nadzieję, że Dante nie będzie miał jej tego za złe. Skierowała jednak twarz ku słońcu i przymknęła oczy, napawając się przyjemnym ciepłem i wiedząc, że jeszcze mało widoczne piegi niedługo przybiorą na sile. Co prawda nie mogła pod tym względem równać się z Hope, ale te własną namiastkę też lubiła. — Mhm i parzą! — rzuciła, wciąż nie odwracając twarzy od promieni słonecznych — Kiedyś pojechaliśmy z braćmi nad jezioro, i Ryan kopnął piłkę w pokrzywy, takie cholera metrowe chyba, a ja wcale nie myśląc o tym, że jestem w samym stroju kąpielowym, pobiegłam tam jak ostatnia idiotka. — powiedziała, bo na żenującą anegdotkę z życia nigdy nie było złego momentu — Potem babcia kazała mi siedzieć w wannie z maślanką, ale nic nie dało, więc tata użył zaklęcia. — wzruszyła ramionami. Maguire lubiła magię i wychowała się w jej otoczeniu, uważała, że jest naprawdę przydatna i w gruncie rzeczy nie wyobrażała sobie życia bez niej.
Ruth Callahan
Rok Nauki : I
Wiek : 14
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 138cm
C. szczególne : Kasztanowe włosy, multum piegów, krzywe zęby - sepleni z irlandzkim akcentem
Każda kobieta - również tak młodziutka jak Ruth - miewała swoje kaprysy. Co prawda zachciewajki młodej Callahanówny opierały się głównie na nowej porcji słodyczy albo wybycia na otwarte pole ze swoją starą miotłą - ale jako, że zaczęła zupełnie nowy rozdział w swoim życiu, postanowiła również nieco rozwinąć swoje zainteresowania. Po rozmowie z Williamsem, który pokazał jej śmieszną-obleśną maść na siniaki i guzy, postanowiła, że sama będzie chciała sporządzić kilka takich dla siebie. Dorwała się do podręcznika eliksirów leczniczych, gdzie wyczytała recepturę na eliksir czyszczący rany - no w sam raz na jej zadrapania na kolanach czy łokciach! Dowiedziała się od Marli, że składniki może zamówić z Hogsmeade - ale jako, że zbierała skrzętnie galeony na swoją własną miotłę, postanowiła, ze co tylko może zebrać sama, to zbierze sama. Toteż z rana, zaraz po śniadaniu w Wielkiej Sali wzięła swoją szmaciankę-torbę na ramię i ruszyła raźnie na hogwarckie błonia. Było rano, nie miała jeszcze zajęć, toteż nikt nie myślał, żeby ją zatrzymać. Pod pachą trzymała podręcznik, żeby przypadkiem na pewno nie zapomnieć jak wygląda to, co miała zebrać. Chociaż no, podobno lawendy nie sposób pomylić z czym innym - chociaż dla Ruth wyglądała dość podobnie do włosa. Czy tam wrzosa. Stwierdziła, że na łące niedaleko lasu powinno być dużo lawendy, a rano, kiedy słońce jeszcze oświecało całą zieleninę łatwiej jej będzie odróżnić ją od innych kwiatów. Co prawda mogła zebrać rumianek, albo ropę z czyrakobulw w szkolnej cieplarni, ale... No chciała trochę pozwiedzać jednak. Dotuptała, rozczochrana na łączkę, od razu strzelając spojrzeniem po wysokiej trawie, wypatrując charakterystycznych lawendowych kwiatostanów. W końcu pośród zieleni mignęły jej fioletowe kwiatki, do których natychmiast doskoczyła. Przycupnęła obok i otworzyła podręcznik na odpowiedniej stronie, uważnie porównując szkic lawendy - do prawdziwej lawendy. No, ewidentnie, to była lawenda! Rutka, zadowolona ze swojej nieomylności, narwała kilka garści lawendowych gałązek, wciskając je na dno swojej torby. Kiedy stwierdziła, że wystarczy jak na pierwszy raz, rzuciła swój bagaż na jedną z kęp trawy i... sama uwaliła się tuż obok, żeby poobserwować chmury.
Ajax zawsze sprawiał wrażenie kogoś wycofanego i wyciszonego, ale jednocześnie dzierżącego tak ogromną wiedzę, że niemal od razu ludzie kierowali ku niemu szacunek. Momentami był oschły, to prawda, ale wcale nie oznaczało to, że nie potrafił prowadzić lekcji. Wręcz przeciwnie. Szukał takich metod nauczania, by wszystkich zaintrygować i co nieco zmusić do interakcji z magicznymi stworzeniami, w związku z czym nic dziwnego, że wybrał akurat takie miejsce, w którym zalecił, zgodnie z informacją w ogłoszeniu, by to tutaj doszło do zbiórki. Prostej, przyjemnej, całkiem pożytecznej - zgodnej z tym, co chciał tym samym osiągnąć. - Witam was wszystkich na zajęciach Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. - przemówił wtedy, kiedy wszyscy zebrali się do tego stopnia, iż godzina wybiła, a sam już zakończył możliwość przyjmowania kolejnych, dość niesfornych uczniów bądź studentów. Czasu na to było sporo, za dużo, żeby przepuścić wszelkie błędy i pozwolić im nadal tlić się na prowadzonym przez niego przedmiocie. - Dzisiaj będzie prawie zero teorii, a lekcja będzie opierała się na sprawdzeniu, co pozostało w waszych głowach po dwumiesięcznych wakacjach w Arabii. - magicznie zmodyfikowany głos mógł powodować powstanie gęsiej skórki, więc nic dziwnego, że większość za nim nie przepadała; mimo to uczniowie dzielili się na dwa obozy. Albo ktoś za nim przepadał, albo ktoś go kompletnie nie pojmował. - Wiedza o magicznych zwierzętach jest ważna, ale ważniejsze jest to, do czego one tak naprawdę służą - a raczej poszczególne ich elementy - a jeszcze bardziej to, w jaki sposób należy je uzyskiwać. Jak wiadomo, pewne części wymagają uśmiercenia zwierzęcia, co jest naturalnym procesem, niemniej jednak dzisiaj skupimy się na mniej drastycznym korzystaniu z tego, co jest w stanie zaoferować nam fauna. - wytłumaczył prawie jednym tchem, choć brzmiało to dokładnie tak samo. Tembr głosu nie pozostawiał wątpliwości, czym dzisiaj uczestnicy będą się zajmować. - Tutejsze łąki i lasy obfitują w ogromne ilości zwierzyny. Waszym zadaniem dzisiaj jest przede wszystkim wytropić stworzenia, a następnie zdobyć od nich odpowiednie składniki. Nic trudnego, co zresztą znajduje się w waszych podręcznikach. Poruszać się można tylko i wyłącznie do granicy z Zakazanym Lasem, w przeciwnym przypadku takich delikwentów za “odwagę” spotka całkiem sroga kara. - musiał postawić sprawę jasno, skoro w tamtym roku incydent skończył się, no cóż, utratą przez jednego z wychowanków Gryffindoru kończyny górnej. - Jeżeli nie ma pytań, to zapraszam do pracy. Macie trzydzieści minut na znalezienie magicznych stworzeń i pozyskanie od nich składników do eliksirów. - zachęcił prostym ruchem dłoni do działań, by następnie bacznie obserwować grupę uczniów i studentów z boku; choć wiadomo, że wystarczy chwila nieuwagi, by coś nieodpowiedniego miało miejsce.
Mechanika:
Witam Was wszystkich na lekcji ONMS, mam nadzieję, że będziecie się bawić świetnie!
Zasady w tym etapie (i w następnych) są naprawdę proste, serio. Nie musicie się aż nadto głowić, bo lekcja ma być przyjemnością dla Was. Działacie solo, ale możecie się komunikować, więc nie ma tutaj żadnego problemu.
Zacznijmy zatem od prostych modyfikatorów, które dają przerzuty.
Modyfikatory dla postaci ze stażem powyżej 3 miesięcy na forum:
1. +2, jeżeli ONMS jest najwyższą statystyką w kuferku. 2. +1, jeżeli ONMS jest drugą bądź trzecią najwyżej punktowaną statystyką w kuferku. 3. +1, jeżeli posiadasz cechę Powab wili (Zwierzęta). 4. +1 za każde 10pkt z ONMS. 5. +1, jeżeli wspomniałeś w KP / na fabule (podlinkuj koniecznie), że lubisz zwierzęta bądź potrafisz się nimi zajmować. 6. +1 za dowolną samonaukę z ONMS na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy (podlinkuj koniecznie).
Modyfikatory dla postaci ze stażem poniżej 3 miesięcy na forum:
1. +1 jako baza - czyli standardowa pula, dorzucana w gratisie. 2. +2, jeżeli ONMS jest najwyższą statystyką w kuferku. 3. +1, jeżeli ONMS jest drugą bądź trzecią najwyżej punktowaną statystyką w kuferku. 4. +1, jeżeli posiadasz cechę Powab wili (Zwierzęta). 5. +1 za każde 5pkt z ONMS. 6. +1, jeżeli wspomniałeś w KP / na fabule (podlinkuj koniecznie), że lubisz zwierzęta bądź potrafisz się nimi zajmować. 7. +1 za dowolną samonaukę z ONMS na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy (podlinkuj koniecznie).
Przerzuty się resetują z każdym etapem (moim kolejnym postem z kostkami etapowymi).
Zliczone? To dobrze! Jeden z trudniejszych kroków za nami, teraz wszystko pójdzie z górki; musicie rzucić następnie literką. Każda literka odpowiada konkretnej liczbie - nie zapominajcie, że jest to odpowiednik k10. Oznacza to, że A = 1, B = 2, C = 3, [...], J = 10. I to są ślady, jakie znaleźliście i jakie mogą Was doprowadzić do zwierząt - ich lęgowisk bądź innych tego typu rzeczy.
Potem rzucacie k6 tyle razy, ile literka liczbowo Wam odpowiada. Czyli, jeżeli mieliście literkę I, oznacza to, że rzucacie kostką dziewięć razy.
k6:
Wynik parzysty - dobrze interpretujecie trop, nie gubicie go po drodze i dajecie sobie rady z tym, do czego bądź kogo on prowadzi. Wynik nieparzysty - zła interpretacja tropu - gubicie go bądź nie zauważacie pewnych rzeczy, które się na siebie nałożyły.
Potem znowu rzucacie k6 tyle razy, ile prawidłowo zintepretowaliście trop, by dowiedzieć się, na co natrafiliście i do czego bądź kogo może on Was zaprowadzić. Nie oznacza to jednak, że się tam znajdujecie już i teraz - po prostu dochodzicie do wniosków obecnie. W drugim etapie okaże się, czy znaleźliście lęgowisko.
<zg>Ilość pkt z ONMS:</zg> tutajwpisz <zg>Staż na forum:</zg> tutajwpisz - od momentu akceptacji KP <zg>Modyfikatory</zg> tutajliczba + link ewentualnie <zg>Ilość przerzutów:</zg> tutajwpisz <zg>Ilość wykorzystanych przerzutów:</zg> tutajwpisz <zg>Literka na ilość śladów:</zg> [url=LINK]literka[/url] <zg>k6 na interpretację śladów:</zg> [url=LINK]k6[/url] <zg>k6 na to, do jakich zwierząt prowadzą:</zg> [url=LINK]k6[/url]
Termin: do 26.09.2021, 21:00, z możliwością przedłużenia Kontakt: DC (diazepamum#1111)
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Ilość pkt z ONMS: 2 Staż na forum: dużo Modyfikatory 0 Ilość przerzutów: 0 Ilość wykorzystanych przerzutów: 0 Literka na ilość śladów:F k6 na interpretację śladów:5,5,3,4,4,1 k6 na to, do jakich zwierząt prowadzą:5 i 4 klątwa:Baryła daje mi spokój \o/
Krukonka była akurat wyjątkowo zaaferowana zabawą z psiakiem pod chatką gajowego, kiedy to z domku wyszedł umięśniony albinos w osobie Ajaxa Swanna, nauczyciela ONMS.
- Może zjawiłabyś się dzisiaj, tak dla odmiany, na mojej lekcji? – zaproponował jej ciepło. A ona nie śmiała mu odmówić, zwłaszcza teraz, kiedy to opiekował się jej Willem. Tak więc skinęła mu głową i po prostu pojawiła się we wskazanym miejscu. Miała na sobie kurtkę przeciwdeszczową w czarnym kolorze, kaptur nasunięty na głowę i plecak, w którym grzecznie leżał sobie termos z kawą.
Stojąc wraz z resztą uczniów, wysłuchała, co nauczyciel ma im do powiedzenia, po czym z uśmiechem na twarzy podjęła się zadania. Przynajmniej nikt jej nie każe rysować druzgotków ani tym bardziej, przenosić ich do jeziora, a to już duży plus. Drugi stanowił fakt, że angielka po prostu lubiła chodzić po lesie. Może dlatego, że w okolicach Soton lasów nie uświadczysz? Starała się stąpać jak najciszej, aby nie spłoszyć zwierząt. Oświetlając sobie drogę różdżką, szukała jakichkolwiek wskazówek. I nawet udało jej się trafić na trop, i to wielokrotnie, jednak jej brak doświadczenia w tropieniu sprawił, że nie była w stanie prawidłowo zinterpretować wszystkich wskazówek. Udało jej się za to z dwiema i dziewczyna dała sobie rękę uciąć, że jeden ze śladów prowadzi do domu bzyczków, drugi zaś – chorbotków. Zastanawiając się nad tym, jaką drogę powinna obrać, sięgnęła do kieszeni kurtki, z której wyjęła paczkę z czekoladowymi żaba. Delikatnie odpakowała ją, sięgając po to, co najważniejsze - kartę. Na tej z kolei mieniła się podobizna smoka. Krukonka odwróciła ją i zagłębiła się w krótkim opisie: Długoróg ma ciemnozielone łuski oraz błyszczące złote rogi, na które nabija zdobycz, w celu upieczenia jej swoim ognistym oddechem. Ich jaja są duże, w kolorze jasnozielonym. A więc kolejny smok do kolekcji i wciąż brak jakichkolwiek gwiazd quidditcha. Może Theo idzie lepiej w tym temacie?
Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia Czw Wrz 23 2021, 19:11, w całości zmieniany 1 raz
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Ilość pkt z ONMS:14pkt Staż na forum: >3m-ce Modyfikatorynie wiem Ilość przerzutów: na pewno 1 za kuferek! Ilość wykorzystanych przerzutów: 1 Literka na ilość śladów:J=10 k6 na interpretację śladów:6 parzystych + przerzut pierwszej nieparzystej na 4 = 7 udanych tropów i 3 zgubione k6 na to, do jakich zwierząt prowadzą:2 szpiczaki, 2 chrobotki, popiełek, bzyczek, gumochłon Klątwa:działa
Może nie było to zielarstwo, ale skoro wydali jej licencję na magiczne stworzenia, to głupio by było, gdyby nic o nich nie wiedziała, więc ruszyła na łąkę nieopodal lasu, by tam spotkać Ajaxa Swanna i całą resztę uczniów. Gdy usłyszała, że mają zdobywać składniki i tropić zwierzęta, może nie była specjalnie zadowolona, ale też nie widziała w tym większego problemu. Miała tylko nadzieję, że cokolwiek nie będzie w jej okolicy, będzie zrobione z czegoś, co nie jest metalem, bo dziś znowu musiała odsyłać od siebie czarami elementy zbroi na korytarzach. Gdy poszedł sygnał do startu, Ruda zabrała się za tropienie zwierząt i musiała przyznać, że szło jej to zadziwiająco dobrze. Udało jej się odnaleźć aż dziesięć śladów, ale niestety kilka z nich zgubiła po drodze. Aż siedem jednak udało jej się zidentyfikować dobrze, a między nimi znalazł się chrobotek, szpiczak, czy popiełek. Nawet ucieszyło ją to, bo oznaczało to, że nie będzie mieć większego problemu z pozyskaniem od nich później składników.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Klątwa: Aktywna Ilość pkt z ONMS: 38pkt Staż na forum: Łopanie, ponad rok Modyfikatory 2, 3, 4 (razy 3), 5 (link - moje hipogryfy!) Ilość przerzutów: 6 Ilość wykorzystanych przerzutów: 6 Literka na ilość śladów:H - 8! k6 na interpretację śladów:3 3 5 2 3 1 4 6 = 3 rozpoznane | przerzucam 5 nierozpoznanych na 4 6 4 3 3 = 3 rozpoznane | przerzucam jeszcze jeden... i nie rozpoznaję k6 na to, do jakich zwierząt prowadzą:popiełek, chorbotki i ognista salamandra! + gumochłon, ognista salamandra i... gumochłon!
Zmierzając w stronę łąki, gdzie czekał na nich Swann, dziewczyna poczuła charakterystyczne mrowienie w serdecznym palcu lewej ręki. Momentalnie wiedziała co za chwilę się stanie - przystanęła, godząc się nawet z tym, że mogłaby się spóźnić na lekcję (choć zawsze starała się pojawić nieco przed rozpoczęciem zajęć). Zaszyła się gdzieś z boku błoni, samą siebie traktując Jęzlepem, żeby przypadkiem nie zacząć krzyczeć albo nie przygryźć sobie języka - na samo wyciszenie starczyłoby Muffliato, ale z doświadczenia wiedziała, że zlep był praktyczniejszy. Przeczekała cały proces, ze łzami w oczach obserwując jak paznokieć jej odrasta - cholerne klątwy. Wówczas zdjęła z siebie urok, pozostając w miejscu jeszcze chwilę, żeby dać sobie odsapnąć - Levatum Dolor nie działało; będzie musiała nauczyć się koniecznie Duritio, żeby jako-tako z tą przypadłością funkcjonować... W końcu zebrała się na tyle, żeby ruszyć w miejsce zbiórki - po drodze postanawiając jeszcze osłodzić sobie życie jedną z czekoladowych żab. Żuła słodycz powoli, pozwalając żeby przegoniła z języka zebraną goryczkę - jednocześnie przyjrzała się wylosowanej karcie. Do jej kolekcji trafił ogniomiot chiński. Ciekawy gatunek azjatycki, gdzie samica jest większa od samca - co u smoków jest raczej mało popularne. Poza tym przypominał budową węża - Jessica nie mogła jeszcze wiedzieć, że dzisiaj przyjdzie jej kilka ognistych wężów wytropić... Przyszła na łąkę w samą porę, żeby zdążyć na rozpoczęcie lekcji, a przy tym nie wyłapać punktów minusowych za spóźnienie. Z uwagą wysłuchała profesora Ajaxa, w duchu ciesząc się (zupełnie jak nie ona) z praktycznego charakteru zajęć. W zeszłym roku jeszcze by spanikowała - teraz jednak, mając już niejakie pojęcie o magicznych stworzeniach, podeszła do zadania metodycznie. Z katalogu pamięci wyszukała gatunki, które mogłaby spotkać na łące, po czym zaczęła rozglądać się za charakterystycznymi śladami. Spopielone placki traw w miejscu gdzie mogła być ognista salamandra bądź popiełek - śluz zostawiony przez gumochłona - nadgryzione przez chorbotki rośliny. Wszystko wydawało jej się dość proste do dostrzeżenia - jeśli wiedzieć czego szukać.
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Ilość pkt z ONMS: 5 Staż na forum: sześć miesięcy - jeden dzień Modyfikatory +1 (lubi zwierzątka) Ilość przerzutów: 1 Ilość wykorzystanych przerzutów: 1 Literka na ilość śladów:D k6 na interpretację śladów:6, 1, 1, 3 + nieudany przerzut k6 na to, do jakich zwierząt prowadzą:4
. Gdyby Doireann lepiej rozumiała swoją klątwę, prawdopodobnie w ogóle nie pojawiłaby się na zajęciach. W końcu kto o zdrowych zmysłach, wiedząc, że w obecnym stanie nawet nieśmiałek mógłby nastroszyć gniewnie swoje listki, pchałyby się na lekcję, podczas której ma się do czynienia z magicznymi stworzeniami? Dziewczyna, przez całe zamieszanie w świecie magii nie wychodziła w żadne miejsce, gdzie byłaby w stanie obcować z czymś, co dosadnie powiedziałoby jej, że klątwa, która ją dotknęła, to nie tylko groteskowe, świecące ślipia. Dlatego przyszła. Był to w końcu, bądź co bądź, jeden z tych "bardziej lubianych" przedmiotów, a ona sama próbowała nie dopuścić do sytuacji, w której całkowicie zamknęłaby się w puchońskiej piwnicy. Chociaż... na słowa "zero teorii" miała ochotę okręcić się na pięcie i schować się na nowo w bezpiecznym i ciepłym dormitorium. Naprawdę nie miała ochoty na coś więcej, poza czytaniem i robieniem notatek. Maniery jednak nakazywały jej zostać; nawet kiedy w trakcie monologu nauczyciela zorientowała się, że klątwa znów działa. Brązowe oczy raz jeszcze ukryły swój prawdziwy kolor pod warstwą żarzącej czerwieni, od której biła łuna. No... no cóż, no. Nie będzie przecież przez to płakać. Przynajmniej nie teraz, kiedy Swann patrzył. Naprawdę, ten człowiek miał w sobie coś, co nakazywało ukrywać swoje słabości - bo jeszcze okaże się, że jest się najsłabszym ogniwem w stadzie i zostanie się zjedzonym. Może była to wina wzrostu? Albo poważnego spojrzenia? Cokolwiek to było, nie pozwalało Sheenani na rozklejenie się z powodu nienaturalnie świecących oczek. Na znak dany przez Profesora, zabrała się do pracy. Rozglądała się po wilgotnej od wrześniowego deszczu ziemi, szukając śladów. Właściwie to trudno było ich nie zauważyć - były wszędzie, z tym, że wiele z nich niekoniecznie nadawało się do podjęcia tropu. Niektóre po prostu się urywały, inne były stare, jeszcze kolejne rozmyte, czy zadeptane. Te, które ostatecznie zadowoliły Sheenani, były... cóż, dobre. Najwyraźniej dużo lepsze od jej skupienia, bo raz za razem gubiła się, czując przy tym narastającą frustrację. No Bogowie, przecież potrafiła tropić zwierzęta. Może... była to jednak kwestia tego, że królika łatwiej było znaleźć od czegoś mniejszego? Zrezygnowana, zdenerwowana (głównie na samą siebie) odeszła na bok, w stronę jednego z drzew. Skoro poziom runa leśnego nie chciał współpracować, tak może podszyt wiązał ze sobą większe nadzieje. I faktycznie - na jednym, z rosnących drzewek znalazła coś, co mogłoby być... strąconym plastrem miodu. I to takim w raczej opłakanym stanie. Teraz wystarczyło zadrzeć głowę jeszcze wyżej i rozejrzeć się po koronach.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Klątwa:Nie działa Ilość pkt z ONMS: 13pkt Staż na forum: na pewno ponad 3 miechy od momentu akceptacji kp XD Modyfikatory 2,4,5 + link Ilość przerzutów: 3 Ilość wykorzystanych przerzutów: 3 Literka na ilość śladów:E k6 na interpretację śladów:2, 5>6, 6, 6, 3>3>3 - cztery razy poprawnie k6 na to, do jakich zwierząt prowadzą:6, 3, 5, 2 - gumochłon, szpiczak, chrobotek, popiełek.
Dzień był udany, a i cholerna klątwa postanowiła mu tym razem odpuścić, co dało się zauważyć po tym że w drodze na polanę nie leciały w niego żadne metalowe przedmioty. Samej lekcji też nie mógł się doczekać, bo jakby na to nie spojrzeć zwierzęta same w sobie uwielbiał i lubił z nimi spędzać czas. W sumie może powinien sobie sprawić kota albo inne zwierzę? Trochę późno żeby o tym myśleć, ale jeśli wszystko dobrze pójdzie, to spędzi w tej szkole jeszcze trzy dodatkowe lata. Przydałoby mu się jakieś zwierzę z którym mógłby spędzać czas kiedy na przykład uczył się siedząc w dormitorium. Niby też zastanawiał się czy nie spróbować sobie wyrobić licencji na zwierzęta magiczne, ale z drugiej strony raczej nie pozwolono by mu niektórych w szkole przechowywać. A już na pewno nie w dormitorium. Do głosu Profesora przyzwyczaił się już dawno temu, więc nie był do jego brzmienia aż tak zrażony. Zwłaszcza że zadanie które mieli wykonać brzmiało bardzo przyjemnie. Podczas szukania śladów podszedł po cichu do @Doireann Sheenani. Niczym wilk podkradający się do królika. No... W tym wypadku borsuko-oposa - Cześć. Jak Ci idzie? - Odezwał się oczywiście nagle i bez ostrzeżenia. Jednakże nie aż tak głośno, żeby nikomu nie przeszkadzać. W końcu niektórzy potrzebowali nieco skupienia podczas poszukiwania śladów. Z drugiej strony miał nadzieję że nie przerazi Puchonki na śmierć. Oczywiście delikatnie lubił się podroczyć od czasu do czasu, ale w traumę raczej jej wpędzić nie chciał. Jeśli chodziło zaś o same ślady znalazł ich nie mało. Dostrzegł ślady po gumochłonie. Magicznym całkiem sporym robaku. Z tego co pamiętał prawie w ogóle się nie ruszały, więc daleko odejść nie mogły. Zwłaszcza że lubią miejsca wilgotne takie jak mokre rowy. Ślady szpiczaka też poznał, bo te wyglądały niemal identycznie jak ślady jeża. Lubiły one jeść stokrotki, więc prawdopodobnie ślady zaprowadzą go w ich okolice. Na szczęście dobrze rzucony oszałamiacz pozwalał pobrać od niego składniki, bez wyrządzania mu trwałych szkód. Śladów po popiełkach się nie spodziewał, bo te powstawały z niepilnowanego ognia i żyły tylko przez godzinę. Potem składały jaja rozsypując się w proch. Jaja które powinien zamrozić, kiedy tylko je znajdzie. Były też takie po chrobotkach. Ich akurat nie lubił, bo kiedy te okazywały się w ogrodzie plagą, gnomy okazywały się być błogosławieństwem... No i potem trzeba było się tych gnomów pozbyć w mało humanitarny sposób. Lepszy niż użycie Wozaka, ale nadal... niezbyt miły. Ostatnie ze śladów rozpoznał jako czyjeś buty, które przebiegły po śladzie jakiegoś stworzenia. Ten trop akurat do niczego mu się nie przyda.
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Ilość pkt z ONMS: 12+2 przedmioty Staż na forum: dużo Modyfikatory 4 +1, jeżeli ONMS jest drugą bądź trzecią najwyżej punktowaną statystyką w kuferku. +1, jeżeli posiadasz cechę Powab wili (Zwierzęta). +1 za każde 10pkt z ONMS. +1, jeżeli wspomniałeś w KP / na fabule (podlinkuj koniecznie), że lubisz zwierzęta bądź potrafisz się nimi zajmować. Ilość przerzutów: 0 Ilość wykorzystanych przerzutów: 0 Literka na ilość śladów:f k6 na interpretację śladów:636625 3x6 1x2 3 i 5 nie k6 na to, do jakich zwierząt prowadzą:3461 1 - ognista salamandra.3 - szpiczak.4 - bzyczki.6 - gumochłon. https://www.czarodzieje.org/t20713p130-kostki-czekoladowe-zaby#663582 KLĄTWA ARABII 3 nieparzysta – odczuwasz emocje dwa razy mocniej niż normalnie. KLĄTWA3 nie parzysta nic nie działa
Puchon razem z innymi uczniami, których mniej lub bardziej znał opuścił zamek i razem z nimi udał się na zajęcia, w całym kompletnym mundurku/szacie roboczej jak w praca w terenie. Nagle usłyszał coś od strony Lasu, jednak trochę się zaniepokoił. Szukał śladów i oczywiście że kilka znalazł. -Bedzie można sobie zabrać bedzie tego przecież dużo? Nagle, postanowił jednak, że łatwo się nie podda i złapie kolejną żabę niestety jak na złość przed Wiktorem wszystkie uciekają. Był bardzo blisko więc ją złapał i otworzył to była nie kto inny jak J Wadcok Ścigająca w brytyjskiej drużynie Quidditcha Zjednoczeni z Puddlemere. Ustanowiła rekord lat 20. XX wieku w zdobytych golach podczas meczy Ligi Brytyjskiej. zadowolony Puchon że udało się złapać jaka radość jui jupi jupi...jeee jeeee.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Ilość pkt z ONMS: 37 Staż na forum: ponad 3miesiące Modyfikatory +2 (najwyższa stata), +1 (powab wili), +3(za punkty), +1 (samonauka) Ilość przerzutów: 7 Ilość wykorzystanych przerzutów: 0 Literka na ilość śladów:D k6 na interpretację śladów:same parzyste k6 na to, do jakich zwierząt prowadzą:gumochłon, bzyczek, salamandra x2
Nie było mowy o tym, żeby opuściła lekcję opieki nad magicznymi stworzeniami. Nawet jeśli czuła się naprawdę okropnie i najchętniej zawinęłaby się w koc. Klątwa z pewnością jej dokuczała i sprawiała, że Gryfonka nie była w stanie uzyskać chociażby minimalnej ilości snu, co przeradzało się w prawdziwą frustrację. Tym bardziej, gdy koszmary senne zaczynały się pojawiać także na jawie. Wysłuchała uważnie słów Ajaxa, który tłumaczył im na czym właściwie mają polegać obecne zajęcia i uśmiechnęła się ledwo zauważalnie, gdy tylko usłyszała, że zajmą się tropieniem zwierzaków. To chyba było coś dla niej. Nic więc dziwnego, że na odpowiedni sygnał od razu zapuściła się na teren błoni, szukając jakichkolwiek śladów bytności magicznych stworzeń. Wpierw zawędrowała na skraj jeziora, gdzie przy brzegu udało jej się zobaczyć ślady należące do gumochłona, którego śluz mogła zebrać do słoiczka. Pierwszy sukces już był. Już chciała cofnąć się na polanę, gdy zauważyła pewne drobne ślady na pobliskich roślinach, które prowadziły ku ciemnemu zagajnikowi na skraju Zakazanego Lasu. I tam oto w gęstwinie drzew przy półmetrowych pokrzywach udało jej się dostrzec gniazdo bzyczków. I tutaj po raz kolejny pomocny okazał się mały pojemniczek, do którego mogła nabrać odrobinę miodu, starając się nie zaburzyć jakoś szczególnie spokoju owadów. Na sam koniec, gdy chciała już praktycznie wracać do Swanna ze swoim niewielkim sukcesem, udało jej się dostrzec jeszcze ślady należące do dwóch salamander. Chyba naprawdę jej się poszczęściło skoro namierzyła aż cztery magiczne stworzenia, z których mogła pozyskać składniki.
Ostatnio zmieniony przez Mulan Huang dnia Nie Wrz 26 2021, 12:33, w całości zmieniany 1 raz
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Ilość pkt z ONMS: 27 Staż na forum: spory Modyfikatory +2 za punkty Ilość przerzutów: 2 Ilość wykorzystanych przerzutów: 2 Literka na ilość śladów:H k6 na interpretację śladów:6 parzystych k6 na to, do jakich zwierząt prowadzą:3 szpiczaki, 2 popiełki i bzyczek
Z pewnością temat lekcji Ajaxa był niezwykle interesujący. Chociaż miała pewne obawy czy na pewno był to taki dobry pomysł jeśli tylko w pobliżu znajdowały się osoby mniej doświadczone w obchodzeniu się ze zwierzętami. Oby tylko nikt biegając samopas nie wyrządził sobie ani magicznym stworzeniom większej krzywdy. Yuuko mogła być naprawdę zaskoczona tym jak wiele śladów bytności innych istot można było dostrzec, gdy tylko poświęcało się temu należytą uwagę i pochyliło się nad tym, aby stwierdzić jakie to mogło być zwierzę i dokąd tuptało. Zupełnie jak urocza rodzinka szpiczaków, na którą natrafiła w cieniu rosnących na błoniach drzew albo dwa popiełki, które wiły się w trawie, szukając miejsca do złożenia jaj. Tyle dobrego, że udało jej się owe jaja zamrozić nim doprowadziły do pożaru polany. Na sam koniec do jej uszu dotarło charakterystyczne brzęczenie bzyczka, który gdzieś w pobliżu miał swoje gniazdo. Cóż wyglądało na to, że czeka ją pobranie chociażby próbki miodu z tej małej pasieki.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Ilość pkt z ONMS: 22 Staż na forum: duży Modyfikatory 2 za punkty Ilość przerzutów: 2 Ilość wykorzystanych przerzutów: 2 Literka na ilość śladów:D k6 na interpretację śladów:raz się udało k6 na to, do jakich zwierząt prowadzą:6
Klątwa:tym razem widzi Tropienie zwierząt zdecydowanie brzmiało jak coś skomplikowanego. Zwłaszcza dla tak doświadczonych ze zwierzętami osób jak Violetta. Właściwie doświadczenie miała ze zwierzętami, ale głównie w tym co zrobić, żeby coś cię nie zeżarło, a to raczej tutaj za bardzo jej się nie przyda. Całe szczęście jej cudowna klątwa chwilowo pozostawała uśpiona i pozwalała jej na prowadzenie obserwacji otoczenia, co wcale nie było jakoś szczególnie pomocne w jej przypadku. Niby widziała jakieś ślady, ale do czego one należały i dokąd prowadziły to była już zupełnie osobna kwestia. Koniec końców udało jej się rozpoznać te należące do prawdopodobnie najbardziej nudnego stworzenia w magicznym świecie. Naprawdę ze wszystkich zwierząt trafiła akurat gumochłona? No, ale nic. Najważniejsze, że udało jej się znaleźć cokolwiek, co mogła pokazać Swannowi. Nawet jeśli była to odrobina śluzu, którą grzecznie zebrała do pojemniczka.
Murphy M. Murray
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 173
C. szczególne : często chodzi po szkole z rogami lub ogonem, a w chwilach wzmożonych emocji włosy zawsze informują o tym otoczenie swoim kolorem; blizna po ranie ciętej na lewym boku na wysokości pępka
Klątwa:krwawię Ilość pkt z ONMS: 5 Staż na forum: doba nie minęła Modyfikatory baza, ONMS druga/trzecia stata, 5 pkt z ONMS i wspominam w ciekawostkach, że Murph lubi zwierzątka Ilość przerzutów: 4 Ilość wykorzystanych przerzutów: 4 Literka na ilość śladów:A przerzucone na I k6 na interpretację śladów:5>5, 5>4, 2, 3>5, 6, 1, 6, 2, 5 - 5 rozpoznanych k6 na to, do jakich zwierząt prowadzą:6, 6, 4, 2, 5 - dwa gumochłony, bzyczki, popiełek i chrobotki
Nie miałem nic przeciwko formie, jaką przybrała lekcja – tropienie zwierząt, czyli jednocześnie obserwowanie ich w ich naturalnym siedlisku może być równie ciekawe i informatywne, co bezpośrednie zajmowanie się nimi. Niemniej zazgrzytałem zębami, słuchając Ajaxa. Zwierzęta służą? Przede wszystkim? Poczułem mrowienie na czubku głowy, kilka pasm grzywki wpadające mi do oczu zrobiło się ostrzegawczo szkarłatne z powodu mojego oburzenia. Już otwierałem usta, żeby głośno powiedzieć, że chyba, kurwa, nie, ale – pewnie na moje szczęście – w tym samym momencie poczułem, że krew ścieka mi po twarzy. Na tym etapie miałem już zawsze w kieszeni przygotowaną chusteczkę, nie musiałem wycierać krwotoku rękawem. Nie mogłem się jednak do końca powstrzymać przed skomentowaniem głupot, którymi wyjątkowo karmił nas dzisiaj Swann. Spodziewałem się po nim wiele, ale tego akurat nie. – Zabijanie zwierząt dla pozyskiwania materiałów jest naturalne? Ciekawe, kurwa, od kiedy – wymamrotałem niewyraźnie do osoby stojącej najbliżej, którą akurat była @Mulan Huang, jednocześnie trzymając coraz bardziej szkarłatną chustkę przy nosie. Dobrze, że właściwa część zajęć odbywała się z daleka od nauczyciela – jeśli kontynuowałby karmienie nas takimi filozofiami, to prędzej czy później nie dałbym rady się wstrzymać, a niekoniecznie chciałem rozpoczynać rok nauki jednego z ulubionych przedmiotów kosą z wykładowcą. Ochoczo zabrałem się do roboty, zaczynając od stłumienia efektów wzburzonych emocji, żeby nie być chodzącą flagą. Szkoda, że nie mogłem tak samo łatwo rozprawić się z głupim krwotokiem, który zadanie zdecydowanie utrudniał. Widziałem te tropy wszędzie dookoła siebie i trudno było się na nich skoncentrować, pewnie dlatego dość szybko zgubiłem część z nich. Śluzu gumochłonów nie dało się jednak z niczym pomylić, a było go wystarczająco, bym mógł z lekkim sercem podejrzewać obecność więcej niż jednego w najbliższym otoczeniu. Easy peasy. W pewnym momencie po chwilowym oderwaniu chustki od twarzy poczułem nieprzyjemny zapach, który mógł świadczyć o przestraszonym bzyczku, a ślady popiołu sugerowały, że w okolicy pewnie grasowały też popiełki.
Swann dokładnie starał się patrzeć, czy przypadkiem u niektórych uczestników nie uaktywnia się niepotrzebnie klątwa. Dodatkowe problemy, które wynikały z dość specyficznej magii przechadzającej się po całej Wielkiej Brytanii, nie były tym, z czym chciałby mieć do czynienia. W tym amoku, kiedy przechadzał się między wysokimi trawami, które na szczęście nie stanowiły brzytwotraw, prawie nie zauważył, że coś zaczęło się przypalać. Coś, co powiązane było z zakończeniem jego kariery, a gdy zrozumiał, że padające przypadkowo spojrzenia w jego stronę są wyraźnym znakiem ostrzegawczym, nie bez powodu chwycił za własną różdżkę i polał zimnym strumieniem wody Aquamenti palącą się odzież. Nie panikował, jakby nie odnajdując w tym żadnej potrzeby, a zamiast tego zachował spokój, nie chcąc wprowadzać w niepotrzebny harmider znajdujących się nieopodal uczestników zajęć. - Proszę was, uważajcie z tymi klątwami. Są dość… nieprzewidywalne. - pokwitował, gdy zauważał, że część osób całkiem nieźle sobie radziła ze znalezieniem poszczególnych śladów, jak również ich interpretacją. Niektóre z nich zostały kompletnie zagubione, z czego nie mógł być jakoś szczególnie dumny, niemniej jednak musiał doglądać, czy coś się przypadkowo złego nie dzieje. I szedł dalej, zerkając w kierunku mniej lub bardziej przykładnych uczniów. Wakacje w Arabii udowodniły, że część wiedzy została pogrzebana wraz z gorącym piachem zajmującym te tereny. Mimo to nie pomagał, pozwalając na w pełni samodzielną pracę - bo liczył, że większość da sobie z tym wszystkim rady.
Mechanika:
Witam w II etapie, on też nie jest zbyt skomplikowany (proszę, uwierzcie mi), bo przynajmniej nie musicie ponownie uzupełniać modyfikatorów, które wcześniej uzupełniliście. Znaleźliście odpowiednie tropy, teraz trzeba odnaleźć kryjówki zwierząt, które muszą nieopodal mieć własne legowiska. Fabularnie uznajecie, że pamiętacie, gdzie są te kryjówki, by potem odwołać się do nich w III etapie.
W tym celu należy rzucić literką na każdy prawidłowo rozpoznany ślad, by stwierdzić, czy udało się znaleźć odpowiednio ich miejsce.
Literka:
A, B - starasz się postępować wedle posiadanej wiedzy, ale okazuje się, że nic nie jest wcale takie proste. Na domiar złego, kiedy to idziesz i szukasz legowiska, niefortunnie poślizgujesz się o wyjątkowo mokrą trawę i robisz fikołka prosto w kierunku błota. Masz całe pobrudzone ubrania i musisz ratować się zaklęciami.
C, D - znajdujesz legowisko, już się cieszysz, że Ci się udało, a okazało się, że to są jedynie szczątki tego, co powinno się tam znajdować. Zwierząt już nie ma, jakby wyniosły się w momencie, gdy zostały poniekąd wykryte. Niepotrzebnie tracisz swój cenny czas.
E, F - ktoś tak niefortunnie przebiega Ci po śladach, że je po prostu tracisz. W amoku tych rozmyślań nie pozostaje nic innego, jak udać się w odmiennym kierunku, bo o ile znajdowały się jakieś odciski łap bądź cokolwiek innego, co wskazywało na obecność zwierząt, tak naprawdę zostały zniszczone przez gwałtowne nastąpienie na nie. Możesz uznać, że to NPC zrobił Ci taką przykrą niespodziankę, a jeżeli chcesz - możesz to również odegrać z innym graczem.
G, H, I, J - znajdujesz legowisko, gdzie znajdują się istoty magiczne, jakich to poszukiwałeś. Jeżeli są to salamandry, znajdują się one między kamieniami; jeżeli jest to gumochłon, to znajdujesz to w ciasnej szczelinie między kamieniami, wyjątkowo wilgotnej. Jeżeli jest to chorbotek, zauważasz ich skupisko tuż nieopodal jednego z drzew; jeżeli są to popiełki, to leżą one zawinięte; jeżeli są to szpiczaki, wtapiają się w jesienną chandrę; jeżeli są to bzyczki, to mają ul na jednej z nisko osadzonych gałęzi.
Następnie należy rzucić k6 na reakcję zwierząt, jeżeli odnalazłeś legowisko i jeżeli masz do czynienia ze szpiczakiem, salamandrą bądź popiełkiem.
k6:
1, 2 - magiczne stworzenie śpi w najlepsze i nie zauważa Twojej obecności, w związku z czym możesz spokojnie je obserwować. Na pewno nie ucieknie, gdyż nie ma ku temu żadnych podstaw.
3, 4 - szelest zbudza zwierzę ze snu, powodując dość specyficzną reakcję, która polega na spoglądaniu wprost w Twoje oczy. Może jest to dość specyficzne, ale najlepiej będzie, jeżeli zachowasz należytą ostrożność.
5, 6 - istoty od razu zauważają Twoją obecność i decydują się na ucieczkę - nie bez powodu. Popiełki nie mają żadnych jaj, salamandry nie pozostawiają ani cienia śladu, a szpiczaki w ogóle nie poczęstowały Cię swoimi kolcami. To nie jest chyba Twój dobry dzień…
Kodzik do umieszczenia na początku posta:
Kod:
<zg>Ilość pkt z ONMS:</zg> tutajwpisz <zg>Staż na forum:</zg> tutajwpisz - od momentu akceptacji KP <zg>Modyfikatory</zg> tutajliczba + link ewentualnie <zg>Ilość przerzutów:</zg> tutajwpisz <zg>Ilość wykorzystanych przerzutów:</zg> tutajwpisz <zg>Literki na skuteczność tropienia:</zg> [url=LINK]literka[/url] <zg>k6:</zg> [url=LINK]k6[/url]
Czas: do 28.09.2021, godziny 21:00
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Ilość pkt z ONMS: 2 Staż na forum: dużo Modyfikatory 0 Ilość przerzutów: 0 Ilość wykorzystanych przerzutów: 0 Literka na skuteczność tropienia [url= https://www.czarodzieje.org/t20775p858-kostki#664147]F i D[/url] klątwa:Baryła daje mi spokój \o/ Z pustego i Salonon nie naleje. To mugolskie powiedzenie doskonale oddawało sytuację, w jakiej znalazła się młoda Krukonka. Pomimo najszczerszych chęci, na światło dzienne wychodziły jej wieloletnie zaniedbania w temacie Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Chociaż nie, nie zaniedbania. Strategiczne skupianie środków na innych dziedzinach. To brzmi lepiej, prawda? Odbiegając jednak od nomenklatury, nie dało się ukryć, że Brooks nie radziła sobie zbyt dobrze. Co prawda odnalazła trop, ale ten doprowadził ją donikąd. Pierwsze z miejsc, w którym powinny być chorbotki, było całkowicie puste. Po śladach dookoła widać było, że magiczne stworzonka faktycznie tu kiedyś były. Były. Im dalej las, tym było gorzej, bo w poszukiwaniu bzyczków, Brooks nagle straciła trop, a w okolicy było widać ślady ciężkich butów oraz pourywane gałązki. Jednym słowem – porażka po całości. Kiedy Julka uświadomiła sobie, że nie jest w stanie wskórać czegokolwiek, zdjęła kurtkę i usiadła na niej, a następnie wyciągnęła z plecaka termos z kawą. Może smak dyptamowego smakosza dorówna smakowi goryczy porażki.
Murphy M. Murray
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 173
C. szczególne : często chodzi po szkole z rogami lub ogonem, a w chwilach wzmożonych emocji włosy zawsze informują o tym otoczenie swoim kolorem; blizna po ranie ciętej na lewym boku na wysokości pępka
Klątwa:krwawię Ilość pkt z ONMS: 5 Staż na forum: no już minęła ta doba Modyfikatory baza, ONMS druga/trzecia stata, 5 pkt z ONMS i wspominam w ciekawostkach, że Murph lubi zwierzątka Ilość przerzutów: 4 Ilość wykorzystanych przerzutów: 4 Literki na skuteczność tropienia:A>H, H, I, B>C>C, E>F, 3 znalezione k6:3
Śluz mnie nie oszukał – niemal przeoczyłem gumochłona, który skitrał się między kamieniami i z daleka przypominał grudkę ziemi na początku przejechałem po nim spojrzeniem, ale coś mnie tknęło, żeby zerknąć jeszcze raz. – Elo kolegooo... ooofuj. – Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby trącić go palcem wolnej dłoni. Wytarłem palec w nogawkę spodni, podnosząc się z kucek. Raczej mi stamtąd nie spierdoli, kiedy będę szukał pozostałych tropionych zwierząt, a reszta sama się nie znajdzie. Ciekawe, czy mój zmysł węchu mnie nie zwodził? Sprawdziłem, skąd wieje wiatr klasycznym sposobem na obśliniony palec (dopiero po sekundzie ocknąłem się, że to ten sam, którym dotknąłem gumochłona, więc zaraz po tym splunąłem elegancko pod nogi i wytarłem usta zakrwawioną chusteczką) i pamiętając, w którym miejscu poczułem smród przerażenia, wydedukowałem, że wiatr przywiał go mniej więcej spod średniego wieku brzozy na skraju polany. No i bingo – im bliżej się znajdowałem, tym bardziej byłem przekonany, że brzęczenie pochodzi stamtąd, a nie jest jedynie białym szumem zastępującym myśli w mojej, jak się okazuje, nie aż tak pustej głowie. Faktycznie, na jednej z najniższych gałęzi dostrzegłem ul, wokół którego kłębił się rój bzyczków, trudnych do dostrzeżenia przez swoje kamuflażowe umiejętności, ale jednak – dostrzegalnych, jeśli się wie o ich istnieniu. Ul też raczej nigdzie nie spierdoli, więc po zapamiętaniu, o którą brzozę chodziło, postanowiłem szukać po śladach chorbotki. To chuj jednak strzelił. – Kurwa, typie, serio? – zapytałem, rozkładając ręce w geście mówiącym "o chuj chodzi", kiedy jakiś inny uczeń wjebał mi się tuż przed nos, zacierając ślady, nad którymi miałem właśnie zamiar się pochylić, i to dwóch różnych gatunków. Ten się nawet nie odwrócił w moją stronę, ledwo usłyszałem jakiekolwiek przeprosiny, ale nie miałem czasu na uczenie typa kultury. Moją uwagę ponownie przykuły rozsypane kupki popiołu, w które ten debil na szczęście nie zdołał wdepnąć. Prawie go przeoczyłem, ale jednak – po jakimś czasie wzmożonej obserwacji dostrzegłem zwiniętego popiełka. Wyszczerz sam wpłynął na moje usta, a czupryna zaróżowiła się, dając do zrozumienia światu, że zobaczyłem coś niesamowicie uroczego. Zastanawiając się, ile jeszcze życia zostało temu konkretnemu okazowi (bo kojarzyłem coś, że nie mają zbyt długiego żywota), opadłem na czworaka, żeby przyjrzeć mu się z bliska – iii zrobiłem to trochę za głośno, bo popielek poderwał głowę do góry, wbijając we mnie spojrzenie. Zamarłem z bijącym sercem, podtrzymując ten kontakt wzrokowy. Czułem się jak w jakiejś scenie z filmu, kosmos. Mgliście zdawałem sobie sprawę z ostatniej smużki krwi, która ściekała mi powoli z nosa, zbyt zahipnotyzowany spojrzeniem roziskrzonych czerwonych ślepi.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Ilość pkt z ONMS: 13 Staż na forum: długo Modyfikatory 2,4,5 Ilość przerzutów: 3 Ilość wykorzystanych przerzutów: 3 Literki na skuteczność tropienia:J,D,G,J k6:6 ;_;
Podążał dalej śladami, które udało mu się rozpoznać. Gumochłona znalazł dokładnie tam gdzie spodziewał się spotkać. Siedział w jakiejś szczelinie między kamieniami. Ze szpiczakami niestety miał już problem. Kiedy dotarł do końca zostawionych przez nich śladów zastał tylko puste lęgowisko. Wyglądało na to że magiczne jeże postanowiły się ulotnić. Delikatnie zniechęcony ruszył więc ku chrobotkom, które gnieździły się pod drzewem. Pozostały mu do sprawdzenia tylko ślady popiełka, za pomocą których dotarł do stworzenia. Zbliżając się jednak popełnił błąd i stanął na patyk, który pod ciężarem gryfona głośno pękł. Stworzonko zwiało i nie miało przy sobie żadnych jaj. Zdecydowanie miał pecha albo był za ciężki. Na szczęście żaden termos teraz w niego nie przydzwoni z nienacka.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Ilość pkt z ONMS: 22 Staż na forum: długi Modyfikatory 2 Ilość przerzutów: 2 Ilość wykorzystanych przerzutów: 0 Literki na skuteczność tropienia:H k6:4
Gumochłony, gumochłony... Że też miałaby mieć problemy z wytropieniem czegoś podobnego. Że niby miałby jej gdzieś uciec? Jak takie coś miałoby jej spierdolić? Tego to kompletnie nie wiedziała, ale dobra skupi się na jakże wnikliwym analizowaniu tropów gumochłona, by w końcu wyśledzić go między dwoma kamieniami, w jakiejś wilgotnej i ciasnej szczelinie. Po prostu idealne miejsce, żeby włożyć łapę i zebrać odrobinę śluzu, ignorując poruszenie ze strony durnego gumochłona, bo niby co takiego mógłby jej zrobić? Obślizgnąć rękę? No raczej nie bardzo. Zresztą nawet jeśli to nie miała nic przeciwko temu. Ważne, że była w stanie dodreptać do Swanna ze swoim podbojem.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Ilość pkt z ONMS: 38 Staż na forum: długi Modyfikatory 7, linkacz wyżej Ilość przerzutów: 7 Ilość wykorzystanych przerzutów: 5 Literki na skuteczność tropienia:I, J oraz J i H k6:3, 3, 5, 1
Tropy znalezione to teraz nasz niezwykle zaawansowany miłośnik dzikiej przyrody mógł szukać tych zwierzątek. Całe szczęście podążanie za śladami nie było aż tak wymagające i Mulan mogła bez większych problemów dotrzeć do kolejnych legowisk, należących do magicznych zwierząt chociaż skutki tego były naprawdę różne. Gumochłony i bzyczki weszły w tryb ostrzegawczy, gdy tylko znalazła się zbyt blisko ich siedlisk, ale te pierwsze wcale nie były takie straszne, więc bez przeszkód nabierała pozostawiony przez nie śluz, a przy drugich starała się nie prowokować zanadto do ataku. Nie chciała w końcu skończyć ze śladami po żądłach. Jeśli zaś chodziło o salamandry, te cholerne ogniste płazy, to przy pierwszym ich legowisku nie zastała niczego, bo te najwyraźniej się spłoszyły. Dopiero kawałek dalej udało jej się zajść do śpiących i zupełnie niczego nie spodziewających się zwierząt, aby w końcu dorwać próbkę tego, czego powinna.Sukces gwarantowany!
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Ilość pkt z ONMS: 27 Staż na forum: ojojoj i trochę dłużej Modyfikatory 2 Ilość przerzutów: 2 Ilość wykorzystanych przerzutów: 2 Literki na skuteczność tropienia:H, H, B, I, D(po przerzucie), D k6:6, 2, 2
Znalezienie śladów to było jedno, ale podążanie za nimi to już zupełnie inna kwestia. W przypadku szpiczaków jeszcze nie było to takie trudne. Choć przy pierwszym podejściu nieco je spłoszyła to już podchodząc kawałek dalej, natrafiła na ich kolejne miejsce spoczynku i tutaj już bez większych problemów mogła się posilić zgubionymi przez nie kolcami w czasie, gdy te smacznie spały. Potem jednak przejście po śladach, które znalazła nieco dalej na błoniach okazało się niemalże niemożliwe i zrezygnowała z tego zamiaru, gdy tylko się zorientowała, że nic z tego nie będzie. Zamiast tego skupiła się na śladach popiełka, który okazał się znajdować niedaleko. Wystarczyło tylko zamrozić jaja i zgarnąć je, chroniąc tym samym błonia od pożaru. Szkoda tylko, że ostatnie ślady zostały przez kogoś zadeptane i nawet jeśli chciała to nie potrafiła się w nich zorientować. Chyba zatem jej poszukiwania będą musiały się skończyć na trzech zdobyczach.
Doireann Sheenani
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Ilość pkt z ONMS: 5 Staż na forum: sześć miesięcy Modyfikatory +1 (lubi zwierzątka) Ilość przerzutów: 1 Ilość wykorzystanych przerzutów: 1 Literki na skuteczność tropienia:E > G k6: -
. Starała się pozostawać skupiona, nawet jeśli dobrze wiedziała, że nie do końca to całe tropienie robaczków i innych żyjątek jej wychodzi. Musiała w końcu chociaż trochę się postarać, skoro większość śladów zgubiła - a i tak miała wrażenie, że nawet z nimi nie znalazła tylu, co pozostali uczniowie. Trudno było ukryć, że trochę weszło to na ambicję i tak mało ambitnej Doireann. Nic dziwnego, że na bzyczkach skupiła całą swoją uwagę. Stała odwrócona w stronę najbliższych drzew, mając za plecami większość zebranych, badając wzrokiem kawałek po kawałku gałęzie. Miała nadzieję, że nie będzie musiała nigdzie się wdrapywać, czy też prosić kogokolwiek o pomoc w sprowadzeniu miodnego plastra za pomocą magii. Było cicho, spokojnie i tylko niewyraźny zapach spalenizny drażnił jej nos. Przynajmniej do momentu, w którym to @Drake Lilac nie postanowił podnieść jej ciśnienia. Nie zareagowała przesadnie gwałtownie; podskoczyła, obracając się w stronę chłopaka, przyciskając jednocześnie dłonie do piersi. W tym samym momencie z jej ust wydarło się ciche "obogowiedrakeweźtaknieróbproszę". Kiedy tylko udało się jej uspokoić (co tym razem nie zabrało szczególnie wiele czasu), posłała mu przepraszający uśmiech, jakby to ona sama zaczaiła się na wilkołaka. - Nie idzie mi. Gdzieś tutaj powinny być jakieś bzyczki, ale trudno jest mi je znaleźć. - odpowiedziała zgodnie z prawdą, po czym wróciła wzrokiem do koron drzew. Przez chwilę jeszcze towarzyszyła przyjacielowi, by ostatecznie raz jeszcze zostać samą, kiedy ten najwyraźniej udał się za swoim tropem. Wtedy też spojrzenie Doireann spoczęło na młodym, nieco mizernym drzewku, na którym roiło się od zwierzątek. No były! Znalazły się! Bez wahania podeszła jeszcze bliżej, bo w końcu czarodziejskie pszczółki należały do tych, które nie wykazywały się agresją, nawet, kiedy czarodziej podbierał odrobinę ich zapasów, by przekonać się... że najwyraźniej nie znała się na bzyczkach. Uczniowie mogli zobaczyć więc pełnej gracji Sheenani o czerwonych, rozżarzonych oczach, spierdalającą w podskokach za chmarą wściekłych bzyczków - wprost ku @Ajax Swann.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Ilość pkt z ONMS: 14pkt Staż na forum:> 3 m-cy Modyfikatory nwm Ilość przerzutów: jw. Ilość wykorzystanych przerzutów: 0 Literki na skuteczność tropienia:G,D,D,F,G,F,J k6:6,6,5
No cóż, tropów naprawdę wiele, ale co z nich wyniknęło, to już miało się okazać w dalszej części lekcji. Podążała za wypatrzonymi przez siebie śladami szukając czegokolwiek bardziej znaczącego, jak choćby żywy okaz danego zwierzęcia, gdy nagle natrafiła na jedno legowisko, następnie kolejne i nawet na trzecie! Niestety tutaj szczęście Rudowłosej miało się skończyć. Bez względu na to, jakie było to zwierzę, obecność dziewczyny nie pozostała przez nie niezauważona, przez co istotki płoszyły się, pozostawiając de Guise z dosłownie pustymi rękoma. Nie było jej wcale z tego powodu dobrze, ale nie miała innego wyboru, jak się do tej myśli po prostu przyzwyczaić. Wszystkie legowiska opróżniły się w mgnieniu oka, gdy tylko je znalazła, a więc choć była naprawdę dobra w wytropieniu widać już w obyciu ze zwierzętami zdecydowanie nie.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.