Dach, na pierwszy rzut oka, jak każdy inny. Posiada mnóstwo niezbadanych dotychczas zakątków, bo jeszcze żaden z uczniów a tym bardziej nauczycieli nie był na tyle szalony by się tutaj zapuszczać. Do czasu!
Jeśli jesteś wytrwałym poszukiwaczem, uda Ci się nawet znaleźć prosty spad dachu, gdzie jacyś śmiałkowie przed Tobą składowali wygodne poduszki, odporne na warunki pogodowe panujące na zewnątrz.
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia 31.07.11 22:07, w całości zmieniany 1 raz
Astka zaśmiała się zupełnie jak wtedy. - Gra bez sensu to jak się samemu zasuwa na bal po którym i tak nic Cię z nikim nie łączy mimo że się z nim przespałeś mając nadzieję na coś długiego- mruknęła i podała mu ognistą whisky- Możemy tez zapalić bo fajki mam też gdzieś w torbie... Zastanawiam się czy jakbym stąd skoczyła połamałabym się czy zabiła?? Zachichotała mrocznie patrząc na Kame. No cóż wróciła do trybu" on jest tylko przyjacielem" i na powrót zaczęła być tą Egipcjańską Astką która poznała zajebistego chłopaka z którym się nawet całowała... żal. pl.
- Wiesz jakoś tak zgaduje, że by została z ciebie mokra plama - Powiedział i uśmiechnął się lekko. Wziął łyka trunku który podała mu Astka. - Dobra nie doszukujmy się w tym sensu. Gramy - Powiedział i poczekał aż dziewczyna wykona pierwszy ruch. Lubił ją...dobrze się mu z nią rozmawiało, więc nic dziwnego, że umiał przy niej swobodnie zachować. I chyba ona jako jedna z nielicznych znała go tak naprawdę. Znała go takim jakim jest, i nie musiał udawać, chociaż nadal nie mógł się przełamać aby powiedzieć jej wszystko. Wiadomo nie zawsze jest tak łatwo otworzyć się przed kimś. Zawsze będzie ten strach, że takie informacje będą wykorzystane w złym celu.
Astka spojrzała na niego i zakręciła butelką chociaż nie było to potrzebne i uśmiechnęła się. - Ok… prawda czy zadanie?? Kto się odważy moim pytaniom lub zadaniom podołać?? Normalnie las rąk- spojrzała po bokach- Ok. Gruby Baronie… Pytanie czy zadanie?? Nie chce pan?? Oj szkoda a może Kame?? To co prawda czy ryzyko?? Oczywiście Astka nieco się nabijała ale cóż… taka już jej natura. Lubiła rzeczy obracać w żarty A nóż widelec uda jej się go rozbawić?? Jeśli tak wyjdzie na prostą acz jednak nie łatwą drogę do jego złamanego i zranionego serduszka. Oj Panno Malfoy coś jest nie tak… Wszystko będzie dobrze jeśli się nie wydasz… - To co?? Jesteś na tyle odważny by coś wybrać??- Uśmiechnęła się szeroko patrząc mu w oczy.
Kame jakoś nie mógł powstrzymać się od tego aby nie wybuchnąć śmiechem. No to było po prostu bardzo zabawne. - Wiesz, że ja nie boję się niczego. Więc na dobry początek daj wyzwanie - Powiedział i wyciągnął ze swojej kieszeni paczkę fajek i zapalił jedno. Rzucił ją dziewczynie pokazując aby się poczęstowała. Tak palenie to straszny nałóg, ale podobno przez to człowiek mniej się stresuje no to Kame pali. Wziął po chwili jednego dużego łyka i aż musiał odkaszlnąć. - No to panno mam genialne pomysły co mi dasz - Powiedział już odrobinkę zachrypniętym głosem. No tak wypity alkohol już dawał o sobie znać w postaci właśnie takiej chrypy w jego głosie. Ale teraz już nie będzie nikogo kto mu na drugi dzień pomoże. No cóż trzeba się z tym pogodzić.
Astoria poczęstowała się papierosem i odpaliła go sobie. Uśmiechnęła się wesoło. - No to teraz masz za zadanie zrobić coś na tyle szalonego żeby przeżyć ale żeby było Ci choć trochę miło- zaśmiała się… bo według niej zabrzmiało to dość obscenicznie i śmiesznie. Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem- No chyba że wolisz pocałowanie któregoś z obecnych tutaj duchów… PrawieBezgłowego Nicka albo Krwawego Barona to jak?? Popatrzyła na niego… teraz wyglądała tak bezbronnie że jakby ktoś ją zaatakował pomyślałby że nie umie się bronić co bywało zwodnicze. Uśmiechnęła się szeroko. - To czekam- mruknęła lekko kładąc się na dachu a głowę rozłożyła sobie na ręce.
- Dobra po tym co zrobię pewnie zasnę tutaj, ale cóż raz się żyje - Powiedział i chwycił jedną butelkę wódki i wypił ją na raz. Cóż za szybko nie poczuł się inaczej, ale w głowie zaczęło mu się kręcić. No i raczej napój ten nie zasmakował mu za bardzo. Odkaszlną porządnie i powiedział. - No dobra teraz twoja kolej - Mruknął cicho lekko się kołysząc do przodu i do tyłu. Wyglądało to po prostu tak jak by miał chorobę sierocą, ale w rzeczywistości po prostu z lekka się upił. Ciekawie by było jak by jakiś nauczyciel teraz tutaj wszedł i zastał taką libacje. Ale cóż nastały ciężkie chwile w jego życiu więc jakoś czuł się usprawiedliwiony. Teraz lepiej uważać na Kame bo może w tej chwili i w tym stanie zrobić naprawdę wszystko.
Uhm… Astka zachichotała i spojrzała na Kame… Wariat… o tak dla niej był dobrze ześwirowanym wariatem. - No to ja poproszę o zadanie bo na szczerość jeszcze się nie odważę- mruknęła patrząc na podchmielonego Kame. Nie chciała by dowiedział się wszystkiego od razu dopóki jeszcze się nie upiła. Zaśmiała się i upiła łyk z kolejnej butelki wódki. Tym razem zwykłej ściągniętej z Polski. No cóż… Absolwent to jednak zwyczajny alkohol który w Polsce jest łatwo dostępny. Paliła powoli swojego papierosa coraz bardziej się rozluźniając. Miała na sobie dwie bluzki a dokładniej koszulę w kratki i bluzkę na ramiączkach więc zdjęła koszulę gdyż iż zrobiło jej się strasznie gorąco. Odłożyła swoją koszulę na torbę leżącą obok jej nóg.
Aden nie robił wcześniej właściwie niczego specjalnie ważnego i przejmującego. Wszystkie prace zostały już przez niego sprawdzone, wieczór miał dla siebie. Cóż ciekawszego można zrobić jak udać się na dach w celu odetchnięcia świeżym powietrzem, obserwacji błoni połączonego z obchodem zamku? Oczywiście nic innego. Właśnie dlatego pokonywał kolejne schody witając się po drodze z, o dziwo, wyjątkowo kulturalnymi uczniami. Dotarł w końcu na siódme piętro, a stamtąd wgramolił się na dach. Sprawnie niczego nie zrobił własnej szacie, oczywiście ostatniemu krzykowi mody eleganckich czarodziejów. Nie był tam jednak sam czego się spodziewał. Z pewnością grzecznie poprosiłby ich o opuszczenie tego miejsca, dość niebezpiecznego dla uczniów, ale na ich nieszczęście wyczuł wyjątkowo nieprzyjemny zapach dochodzący od nich i coraz bardziej pustej butelki. - Mogę wiedzieć co tu się wyprawia? Malfoy, Seo wstańcie jak do was mówię - teraz pozostało mu się tylko modlić, że nie są na tyle pijani żeby nie spaść stąd przez brak równowagi
- Dobra z powodu braku pomysłów twoim zadaniem jest wymyślenie sobie zadania - Powiedział i uśmiechnął się lekko. Kurcze dlaczego przy każdym spotkaniu z tą dziewczyną zawsze jest pijany, a na drugi dzień ledwo co żyje. Uśmiechnął się lekko w jej stronę. Rozpiął sobie jeden guzik swojej koszuli. Z powodu wypitych procentów mu również jakoś dziwnie zrobiło się ciepło. Całe szczęście, że nie są w Egipcie bo tam to aż musiał się rozebrać. Tutaj na szczęście było odrobinę chłodniej, jednak wódka też nieźle grzała. Pociągnął sobie papierosa i z ust zaczął wypuszczać całkiem ładne i kształtne kółka. - A ja myślałem, że nie umiem tego robić - Powiedział i zaśmiał się cicho.
Astoria zaczęła się śmiać i patrzyła na niego i nagle ją zamurowało. Na szczęście jeszcze pijana nie była. - My?? Gramy w butelkę panie profesorze a butelka była tylko jedna- mruknęła cicho i szybko magią schowała resztę butelek do torby- Rozmawiamy i pocieszamy siebie nawzajem z powodów bliżej nieokreślonych... Kame właśnie rzuciła dziewczyna. Spojrzała na nauczyciela z lekkim uśmiechem niewiniątka. Różdżką lekko uleczyła ich z lekkiego upojenia alkoholowego... ale nic tak nie zbliża jak wspólny szlaban. - musimy sobie radzić z problemami- szepnęła podając Kame rękę.
- Dokładnie. A jeżeli nikt inny jakoś nie chce nas wysłuchać to sami dobieramy sobie towarzystwo - Powiedział i wyszczerzył się do profesora. - Dobra miejmy to za sobą. Pan powie, że mamy szlaban minus ileś tam punktów czy coś takiego - Powiedział spokojnie i zacisnął delikatnie rękę Astki. No tak dla niego szlaban czy utrata punktów to już nic specjalnego. Po prostu przyzwyczaił się do tego. Przecież rok temu dostał największą ilość szlabanów. Nawet dyrektor z tego powodu go wzywał do siebie i prosił aby się z lekka opanował. Ale on był by chory jak by na początku roku nie zarobił szlabanu. Chociaż zastanawiał się czy opłaca się w to wciągać Astorię, jednak jej chyba to też nie robiło większej różnicy. Już nie był aż tak pijany, ale nadal w stosunkowo dobrym nastroju.
Profesorowi wcale nie spodobała się postawa uczniów, wręcz go mocno zawiodła. Alkohol zdążył już porządnie wpłynąć na ich mózgi, byli zbyt swawolni i za nic mieli sobie jego uwagi oraz wizje utraty punktów czy szlabany. Co za młodzież w tych czasach, eh. - Powiedziałem, że macie wstać kiedy do was mówie - powtórzył dobitniej i spokojniej niż przed chwilą. Cały jego dobry humor po prostu się ulotnił, im mówi spokojniej tym gorzej dla dwójki. - Jesteście na tyle dorośli, by spożywać alkohol i na tyle dziecinni, by popisać się brakiem odpowiedzialności i pomyślunku? Gratuluje wam obojgu - wyciągnął rękę w stronę dziewczyny najwyraźniej oczekując, że odda mu swoją torbę wraz z zawartością. - Radzę niczego nie zataić, a pana, panie Seo prosiłbym o minimum kultury - oj brak szacunku to nie jest to co lubimy najbardziej.
A czas leciał i leciał a Astka nie wiedziała co zrobić. Spojrzała na Kame i wyartykuowała bezgłośnie "spierdalamy stąd??". Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Nie interesowało ją że Mogą dostać szlaban ale nie chciała przerywać konwersacji z Kame. za bardzo lubiła z nim rozmawiać. A nóż widelec nie będą musieli się spowiadać przed dyrektorem. - Przepraszamy profesorze to już się nie powtórzy- szepnęła i zebrała rzeczy z podłogi. pociągnęła Kame za sobą. Szybko zbiegli w dól nie myśląc gdzie pójdą. Kiedyś trzeba było coś takiego odpierdzielić. Zwiali nauczycielowi... ujemne punkty i szlaban?? A co ją to ważne że z przyjacielem.
z/t x 2
Nero Crow
Wiek : 41
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja, leglimencja & oklumencja
Nero przechadzał się po całym Hogwarcie bo lubił po nim łazić. A dziwne było to, że lubił siedzieć na dachu. Z braku zajęcia postanowił tam pójść i porozmyślać jak to on miał w zwyczaju. Kiedy tam się udał, zauważył jedynie odbiegającą parę. Zignorował ich i poszedł dalej. Kiedy już wdrapał się na dach rozejrzawszy się zobaczył Adena. Podszedł do niego podał mu rękę i powiedział: -Aden? Ale.. Co Ty tutaj robisz? Czyżbyś kogoś na czymś złapał? Otóż widziałem parę uczni biegnących. Wydaje mi się, że raczej chcą opuścić Hogwart. Znam ich Aden był poirytowany tą sytuacją i wystarczyło, że Nero spojrzał w jego oczy przenikliwie i tam było wszystko wypisane.
Ja pierdole, po prostu kocham takie akcje ponad wszystko. DObra, nieważne. Nie chce mi się z tym cackać. Aden nie miał zamiaru gonić gówniarzeri, wiedział z kim ma do czynienia i to mu wystarczy. Chciał już zejść z dachu gdy nagle pojawił się kolejny profesor, no jak miło. Przywitał się z nim poprzez uścisk dłoni - Spokojnie, ja również wiem z kim mam do czynienia. Jeśli, więc pozwolisz jestem teraz zobowiązany odpowiednio ich ukarać - skinął głową w ramach pożegnania z kolegą po fachu i zszedł z dachu by udać się do własnego gabinetu.
Nero Crow
Wiek : 41
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja, leglimencja & oklumencja
Świetnie. Miłej nocy. Uśmiechnął się i również skinął koledze na pożegnanie. Usiadł i tak siedział i myślał.. Myślał o wielu rzeczach, trochę o tym, jakie mroczne czasy nadchodzą, o tym całym wilkołactwie. O tym, czy sobię poradzą. O tym, jakie skutki to przyniesie. Myślał również dużo o Corin... Wiedział, że zrobił coś, czym się później nie będzie chwalił dzieciom. Gdyby miał myślodsiwnię, chciałby o Corin zapomnieć. Jednak nie. Błędy trzeba pamiętać, aby ich nie popełnić po raz drugi. Wtedy spojrzał na swoją protezę. Po chwili zrobił się senny i zszedł z dachu, udając się do gabinetu.
Po ciężkim dniu nauki Charles postanowił chwilkę odpocząć, a że dach szkoły wydawał mu się jedynym miejscem, które może oddzielić go od reszty świata udał się właśnie tam. Na niebie świeciły setki, nie tysiące gwiazd, nie sposób je było policzyć, ale chłopakowi nie o to przecież chodziło. Chciał w spokoju leżeć i wpatrywać się w gwiazdy, wspominając przy tym swoją prawdziwą miłość, Lily. Po wielu męczących krokach jakie musiał wykonać, żeby dostać się na dach, rozłożył koc i w spokoju położył się na nim, zamknął oczy i pogrążył się w swoich myślach. Jednak po kilku minutach spokoju usłyszał w oddali kroki, które wyraźnie wskazywały na to, że ktoś idzie na dach. Momentalnie wstał i ukrył się za jednym z kominów, wyciągnął różdżkę i czekał, cały czas przyglądając się jedynemu wejściu. Po raz kolejny zobaczył Puchonkę, tą samą, która dziś rano postanowiła zagrać z nim w grę. Bardzo cichym krokiem zaszedł ją od tyłu i przyłożył różdżkę do jej głowy, parsknął przy tym: - Czego ty znowu chcesz, Dhaliwal?
Dzisiejszy dzień był męczący. Nie dość, że nauki sporo to jeszcze ta cała akcja ze Ślizgonem na Dziedzińcu. Chciałam odpocząć, a gdzie indziej jak na świeżym powietrzu? Nie chciałam jednak tego wieczora spędzać gdzieś na trawie, tudzież w innym zielonym miejscu. Postanowiłam pójść na dach. Po drodze zaczęłam rozmyślać o tym, jak idą w rodzinnym domu przygotowania do ślubu, w końcu niedługo moja najstarsza siostra ma brać ślub. Nie udało mi się nauczyć mojego brata tańczyć, ale będę jeszcze próbowała. Z moich myśli wybił mnie męski głos, którego właściciel przyłożył mi różdżkę do głowy. - Bell? Skończ z tym przykładaniem różdżki do głowy. - Odparłam zrezygnowanym głosem. - Nie mam do tego humoru. - Odeszłam od niego kawałek i szepnęłam, unosząc swoją różdżkę ku górze. - Lumos... - Na końcu różdżki zabłysnęło niby to niebieskie światełko. Przyjrzałam się uważnie postaci. No tak. Nie myliłam się. Był to rzeczywiście Bell. Charles Bell.
Chłopak przez chwilę patrzył groźnie w jej duże oczy, po czym oświetlony światłem z jej różdżki, postanowił, że ma jeszcze trochę sił na wieczorną zabawę. - Expelliarmus - rozbroiwszy dziewczynę, musiał się jeszcze upewnić, że nie będzie ona próbowała odzyskać swojej głupiej różdżki - Accio różdżka - Po czym złapał ową broń i schował ją pod płaszczem, wyglądało to tak jakby nie miał zamiaru jej oddać, przynajmniej przez najbliższą chwilę. - Potrzymam ją przez chwilę, oczywiście nie masz wyboru. - Bubbleforce - Tym zaklęciem zamknął dziewczynę wewnątrz sporej bańki, doskonale wiedział, że nie można zniszczyć jej od środka za pomocą magii, zresztą dziewczyna i tak nie miała różdżki, więc chłopak czuł się nazbyt pewnie. Może to chore, ale w jakimś stopniu podobała mu się ta zabawa.
Wzruszyłam tylko ramionami i uśmiechnęłam się w dość cwany sposób. Zaklęcie to poniekąd było zakazane i wiem, że było już raz tutaj użyte i nauczycielka zbeształa za to jedną z uczennic. Obejrzałam się po bańce i usiadłam sobie 'po turecku', nie pozostając zupełnie wzruszoną na tle tego, co zrobił. Chciałam, by nagle pojawił się jakiś nauczyciel, albo ktokolwiek, kto by zakończył jego gierki, które miały mnie śmieszyć. - Ja posiedzę... Mam czas. - Westchnęłam dość ciężko, przeglądając swoje równe, zadbane paznokcie.
- Masz racje, to przecież w końcu tylko 12 godzin, nic wielkiego, mimo wszystko życzę dobrej nocy, ale spokojnie jeszcze przez chwilę dotrzymam Ci towarzystwa. Powiedź mi, tylko szczerze po co tu przyszłaś, nie kłam, zorientuje się. - Powiedział usiadłszy na jednym z murków, cały czas przyglądając się swojej ofierze, jednak po chwili zwyczajnie się znudził i swą uwagę przerzucił na jej różdżkę, chociaż nic w niej specjalnego nie było, dodał tylko, szydząc z dziewczyny: - Jaka różdżka, tak Pani, co?
Przekręciłam tylko teatralnie oczami, patrząc na niego w rezultacie końcowym. Czy to do cholery przesłuchanie?! Nie byłam niczemu winna i to, że się tutaj znalazłam to jedynie moja własna, prywatna sprawa! - Nie wiem czy wiesz, ale Hogwart nie jest Twoim zamkiem na własność, toteż każdy może być gdzie chce. - Odparłam pewnym siebie tonem. - Skoro nauczyciele nie zabronili... to ty tym bardziej nie możesz. - Zakończyłam ów kwestię. - A ponadto... jeżeli już tak lubisz się bawić w mugolskiego policjanta to Ci powiem... jestem tutaj by rozmyślać o mojej rodzinie, za którą bardzo tęsknię. To tyle. - Westchnęłam, patrząc nagle gdzieś w bok.
- Hmmm z jednej strony jesteśmy tak podobni, a z drugiej tak różni. Ja również przyszedłem tu rozmyślać, ale nie tylko, uwielbiam widzieć jak różne rzeczy płoną, a tylko tu żaden z nauczycieli nie zagląda. - Po tych słowach zamilkł, chyba powiedział, aż za dużo. Przez chwilę patrzył na nią groźnym wzrokiem, potem zapytał - Powiedź co byś zrobiła, gdyby ktoś np. odnalazł Twoją rodzinę i wymordował?
Spojrzałam na niego nagle groźnie. To pytanie mnie niemalże zdekoncentrowało i rozwścieczyło. - Zabiłabym... - Odrzekłam niemalże sykiem, mrużąc swoje oczy. - Ale nie wiem w ogóle do czego dążysz! I weź mnie wypuść, psychopato! - Wrzasnęłam, wstając i próbując przebić jakoś bańkę. Nadaremno.
- Zabawna jesteś, doprawdy. Nareszcie zrozumiałaś dlaczego nie warto się ze mną trzymać - tak, jestem psychopatą. Specjalnie dla Ciebie urządzę małe przedstawienie. Avis - Po tym zaklęciu na niebie pojawiło się kilka ptaków, ćwierkających radośnie, co jeszcze bardziej denerwowało Charles'a, zresztą było to doskonale widać po jego wyrazie twarzy, jednak w pewnym momencie uśmiechnął się z niewiadomych powodów, wycelował różdżką w ptaki i wykrzyknął - Incendio - W tym samym momencie z jego różdżki wyleciał strumień ognia, który podpalił żywcem niewinne i bezbronne istoty, a Charles? Chłopak zaczął się śmiać, jak z najlepszego żartu, pewnie każdy kto go teraz widział uznałby go za szaleńca.
Gdy tak po kolei ów ptaki zostały najzwyczajniej w świecie brutalnie podpalone, z moich oczu wypłynęły gorzkie łzy. Skąd w nim tyle nienawiści?! Nie mogłam zostać obojętna na to, co widziałam! - Jesteś potworem! Nie chcę Cię znać! - Krzyczałam. - Nie ujdzie Ci to płazem.. Powiem nauczycielom, zobaczysz! To nie jest żart! Wypuść mnie! - Krzyczałam wniebogłosy tak, że cały Hogwart był w stanie mnie usłyszeć.