Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Korytarz na VI piętrze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 9 z 16 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 12 ... 16  Next
AutorWiadomość


Bell Rodwick
Bell Rodwick

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 4902
  Liczba postów : 4482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t58-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t243-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7785-bell-rodwick#216614
http://dzika-mafia.blog.onet.pl/
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyPią 11 Cze 2010 - 18:23;

First topic message reminder :




Jest to zwykle najrzadziej odwiedzany korytarz, raczej dość trudno wpaść tu na tłumy osób. Być może właśnie dlatego, że na tym poziomie zamku, wykładane są przedmioty nie cieszące się wielką popularnością. Liczne witraże w oknach nie przepuszczają wiele światła. Atmosfera jest tu więc dość tajemnicza i spokojna.


UWAGA! W tej lokacji na okres październik/listopad musisz rzucić kostką kiedy tu jesteś, ze względu na wykonane tu zadanie na kółka przez Violettę Strauss.

Zmiana wyglądu lokacji: Pod ścianami porozstawiane zbroje z dyniowymi latarniami halloweenowymi zamiast hełmów. Gęste pajęczyny pod sufitem i w kątach oraz na niektórych elementach stojących na korytarzu. Porozwieszane w powietrzu świece. Znajdujące się gdzieniegdzie łańcuchy będące kajdanami, które przy mocniejszym poruszeniu wiatru uderzają o ścianę, wydając przeraźliwy hałas. część z nich wije się na podłodze i grozi potknięciem.

Rzuć k6:
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Gabrielle Papillon
avatar

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 1125
  Liczba postów : 2118
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyPią 19 Sie 2011 - 20:35;

Dla niego może to byłoby jedynie urocze, ale dla niej już nie aż tak. Poza tym taka zazdrość jest szalenie destrukcyjnym uczuciem i w rękach nieodpowiedniej osoby może przerodzić się w naprawdę straszną rzecz, wiem, co mówię, naprawdę.
Kury, krowy, świnie? Wstawanie z kurem i pilnowanie obrządku? Czyszczenie obór, dojenie krów i te inne wszystkie czynności, jakie wykonywało się na gospodarstwie z prawdziwego zdarzenia? Nie, ona mogła o tym posłuchać, ale wykonywać tego nie, w życiu, nasza panna Papillon nie lubiła zbytnio odoru odchodów ani brudzenia sobie rączek, nie. Poza tym, co tu kryć, SHEWMARE TO NIEZŁE CIACHO JEST! A Spencer to się do niego nie umywał, niestety, choć on sam o sobie myślał inaczej. Cóż, nie ma to jak wysoka samoocena!
- Hm, hm - odpowiedziała, dając do zrozumienia, że intensywnie myśli nad tym, gdzie by tu mogli pójść - możemy iść na przykład do Gwiezdnej Sali albo Pokoju Śmiechu - podała propozycje sal, jakie przyszły jej do głowy - możesz wybrać, jaką chcesz. Dobra, jej IQ też spadało w jego obecności, więc oboje się dobrali, hyhy.
Jej, te Jarielle to wygląda jak imię dla dziewczynki. Naprawdę. Nie no, tej dwójce z Hogwartu to Bella Łabędź i Edek z krainy kredek mogli buty czyścić, a jakże!
Powrót do góry Go down


Jared Shewmare
avatar

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 389
  Liczba postów : 520
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyPon 22 Sie 2011 - 12:07;

No cóż, osobiście uważam, że póki co, ta zazdrość Jareda była... urocza, o. No bo co bardziej może potwierdzić, że bardzobardzo lubił Gabrielle? Szczególnie, że nie ukazywał jej wszystkich swoich myśli i planów na temat Spencera, tylko małą tego część, idealnie, aby mogla wyczuć o co chodzi, ale nie zdradzić intensywności tego złego uczucia. W planach tego nie miał, ale przecież był osobą, która owija w bawełnę jak tylko się da, dlatego nie ma co się spodziewać jakichś super zaawansowanych aluzji, czy czegoś w tym typie.
Właśnie tak sobie pomyślałam, że nie wyobrażam sobie panny Papillon na farmie. Jakoś nie widzę chustki na jej głowie i lekko zgarbionych pleców, drewnianej laski w ręce i innych atrybutów Pani Gosposi. A już tym bardziej nie wyobrażam sobie prowadzenia krów na pastwisko. Łowienie ryb w pobliskim stawie jeszcze jeszcze, ale... Ej, właśnie!
- Może być Gwiezdna Sa... - zaczął i urwał, bo do głowy przyszedł mu genialny (w sumie nie aż tak, jak mu się zdawało) pomysł - O, o, chodźmy na ryby albo na grzyby, a potem coś upichcimy! - powiedział energicznie. Dawno nie czuł się tak swojsko i teraz mógł udowodnić dziewczynie, że on też potrafi robić takie różne niedokońcafarmerskierzeczyalecotam. - I przy okazji sobie pogadamy, będzie fajowo! - dodał, przekonany, że będzie.
O patrzcie, to już wiedzą, jak nazwą córkę!
Powrót do góry Go down


Gabrielle Papillon
avatar

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 1125
  Liczba postów : 2118
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyPon 22 Sie 2011 - 14:27;

Pewnie, że była urocza, tak, tak, ale wiecie, pannę Gabrielle trochę to wkurzało, no bo to zawsze wkurza, nie? Owszem, przez to wiedziała, że jemu zależało na niej, jednak to można było udowadniać poprzez różne inne sposoby, nie? A nie przez coś, co tylko mogło stworzyć między nimi jakieś niesnaski. Poza tym ona na tyle go już znała, że przeczuwała to, iż Jared miał jakieś plany co do Spencera i pomyślała sobie, że musi to wybadać; i zrobi to, a jakże! Innego wyjścia nie ma, nie chciała przecież, żeby przez nią stała się komuś krzywda.
Hahaha, ja sobie też jej tak nie wyobrażam, nie potrafię, więc coś w tym jest, nie? Ona się nadaje na miejską wersję Pani Gosposi - takiej dobrze ubranej, gdzie dom jest zadbany i ogólnie wiadomo chyba, o co chodzi. Prowadzenie krów na pastwisko... to niełatwa robota, z pewnością; nieodpowiednia dla tak delikatnej istoty, jaką była Papillon. Ona musi mieć pracę lekką, wymagającą głównie umiejętności umysłowych, a nie fizycznych. Chyba każdy się ze mną tu zgodzi, nieprawdaż?
- Żartujesz - stwierdziła nagle, odsuwając się od niego. Nie wiedziała dlaczego, ale to jakoś sprawiło, że poczuła się... dziwnie. - Nie byłabym tego taka pewna. Ryby? Grzyby? Co cię napadło? - zapytała z może nie do końca uzasadnioną pretensją, ale cóż, po prostu się wzburzyła.
A wiesz, że pomyślałam tak samo?

kłótnię czas zacząć :D
Powrót do góry Go down


Lunarie S. Deceiver
Lunarie S. Deceiver

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 33
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : hipnoza
Galeony : 256
  Liczba postów : 816
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2228-lunarie-s-deceiver
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2230-lunarie-s-deceiver
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7745-lunarie-s-deceiver#215456
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyPon 31 Paź 2011 - 20:36;

ene due like fake

Przesuwała się powoli korytarzem, muskając opuszkami palców ściany, badając ich fakturę, przeskakując po każdej fałdzie, rysie i pęknięciu. Osnuwała dotykiem stojące na drodze przeszkody, ramy obrazów o gładkiej, hebanowej powierzchni; potem po chropowatości samego obrazu, zaschniętej dawno farby i uciekających pod wpływem subtelnego nacisku koni na impresjonistycznej, rozdygotanej feerią barw łące.
Felix felicis w połączeniu z jakimś innym, nieznanym jej eliksirem dawało niespotykaną rozpiętość nowych możliwości; odkrywała teraz na nowo inne stany świadomości, badała strukturę własnego umysłu od wewnątrz równie miękkimi, smagłymi muśnięciami chłodnego dotyku. Kolory migotały wdzięcznie, nieco zachęcająco, w mięśniach czuła zadziwiającą, niemożliwie cudowną lekkość. Wspaniale. Prawie wspaniale. Musiała zacieśnić kontakt z tym Wolfgangiem, bo Szarlotka uratowała jej zgrabną dupę tą fiolką z felixem.
Prawie wspaniale, tak. Szczupłe nogi okryte jeansowymi, czarnymi szortami wciąż były znacznie szczuplejsze, niż zawierałoby się to w pojęciu szczupłości. Luźny t-shirt z pokręconym, chorym, steampunkowym rysunkiem (robo-człowieko-jaszczura) zasłaniał przynajmniej nieco nadmiernie wystające żebra, ale nie ukrywał gojących się dopiero siniaków i ran po wkłuciach na zgięciach ramion. Księżycowa cera o chorobliwym błysku kryła pod fakturą swej bladości jej piegi przy nosie, cienie rysowały się pod lazurowymi, nieobecnymi spojrzeniem oczami, krucze włosy w nieładzie, luźno opuszczone na wystające obojczyki.
Człowiek, jego fizyczność, to wszystko takie zabawne.
Nie wiedziała co zrobić ze sobą. Felix był wspaniały, podpowiadał jej co robić, podsuwał najlepszą drogę przeznaczenia pod nos. A może właśnie na odwrót, może w połączeniu z innymi składnikami zatracał tę zdolność? Nieistotne. W tej chwili poczuła jednak nieodpartą chęć zajęcia miejsca na szerokim parapecie, w oknie przy końcu samego korytarza. Jakoś zupełnie nie pomyślała o tym, że to szkoła, że może dostać szlaban (co takiego.), że to nieetyczne. Po prostu odpaliła papierosa, oparła głowę o cienką szybę odgradzającą ją od sześciu pięter pustki zakończonej rozmiękłą ziemią błoni. Ciemno, zimno, burza. Nie wiedziała nawet, czy jest wieczór czy ranek, ciemne chmury osnuwały niebo na tyle dokładnie, że uwięziło ją w stanie quasi świtu, quasi zmierzchu, quasi dnia i quasi nocy. as always
Powrót do góry Go down


Lilyanne Wayland
Lilyanne Wayland

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : fachowe robienie zdjęć lucjanowi pod prysznicem ♥
Galeony : 142
  Liczba postów : 270
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1323-lilyanne-wayland#35758
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1312-lilyanne-wayland?highlight=Lilyanne+Wayland
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptySro 2 Lis 2011 - 17:32;

Buty Lils wybijały żałosny, niemal sprawiający ból rytm, będący całkowitym zaprzeczeniem jej nastroju. Dziewczyna była bowiem chodzącym słońcem, ostatnimi czasy zauważyła, że jest bardziej optymistką, niźli realistką, co też spowodowało u niej niemałe zakłopotanie, bo jak to możliwe, że zmieniła się w taki sposób w ciągu kilku miesięcy? Stwierdziła jednak, że zawracać sobie tymże swej małej główki nie będzie, a skoncentruje się na czymś zupełnie innym, co mogłoby odgonić te paskudne, ciemne chmury, które to zagościły jakiś czas temu nad Hogwartem.
Szła więc swym raźnym krokiem przez korytarz, wkurzając się na odgłos wydawany przez obuwie. Tak, tak, panienka Wayland przywiązywała niezwykłą wagę do takich pozornie nic nieznaczących błahostek, niekiedy doprowadzając tym innych do szału. Nic dziwnego w tym zresztą nie ma, bo ile można znosić jej humorki? Nie zatrzymując się, naciągnęła odrobinę swój zielony sweterek - robiła tak z każdą inną bluzką, przez co jej ubrania bywały trochę porozciągane i luźne, ale czas na urocze sukienki się skończył i trzeba przyjąć na klatę nadchodzącą zimę, czyż nie? Przez to nie zauważyła zdradliwego, wystającego kafla z podłogi, który to celowo stanął jej na drodze, a gdy o niego zahaczyła, zaśmiał się ze złośliwą satysfakcją - sama go słyszała! Jednakże brawa dla tej pani - udało jej się utrzymać równowagę, chyba po raz czwarty w całym jej dotychczasowym życiu, toteż stwierdziła, że jak nie zapomni, to chyba zapisze gdzieś dzisiejszą datę z odpowiednim dopiskiem. Po chwili zmarszczyła swój nosek, gdyż dotarł do niej dym tytoniowy. W myślach ubrała na siebie swą niezwykle efekciarską pelerynkę i niczym rasowy pies myśliwski ruszyła na poszukiwania człeka, który zatruwał swoje życie, ehe! Przebiegła cały korytarz, niestety, nie bezszelestnie (przeklęte buty!), ale odnalazła swój cel na samym końcu holu! Siedział sobie spokojnie na parapecie, niczego się nie spodziewając... Lily wszędzie poznałaby te czarne włosy i sylwetkę oraz charakterystyczny zapach tejże osoby, którego nie przysłonił nawet dym papierosowy. Ach, ten wyczulony węch! Copowiedziećcopowiedziećcopowiedzieć? Może krzyknąć UGA-BUGA, GŁUPI PIES? Przecież to takie oryginalne powitanie, które na pewno na nowo je połączy i zbudzi głębsze uczucia oraz wspomnienia!
- Lunarie....? - powiedziała ostrożnie. Tak, zdecydowała się na bardziej delikatną wersję, bo nie chciała panienki Deceiver wystraszyć. Tak dawnoooo jej nie widziała przecież, a nie chciała oglądać, jak przerażona studentka ucieka w popłochu. - Mogę się przysiąść? - dodała, i bez czekania na pozwolenie usiadła obok Lunki. Momentalnie przed jej oczami pojawił się obraz, a dokładniej, wspomnienie. Siedziały sobie we dwie na zielonych, mocno już zardzewiałych huśtawkach, otoczone zapachem ogródkowych kwiatów posadzonych przez babcię. Na czym polegała zabawa? Oczywiście, kto będzie huśtał się wyżej! Tak właśnie zaczęły się dziecięce zawody, a Lils rozhuśtała się tak wysoko, że nie wiedzieć kiedy wylądowała na drugim końcu ogródka w.... kapuście. Nie pamiętała lotu, ani momentu, w którym wzniosła się w powietrze. Nie pamiętała nawet upadku, nie czuła też żadnego bólu. Widziała przed sobą tylko zielone liście, nic poza tym, a chwilę później dobiegł ją krzyk nie taty, nie mamy, a nikogo innego, jak Lunarie właśnie, która zjawiła się przy niej tak szybko, że dziecko z kapusty w życiu nie posądziłoby ją o taką prędkość w tych jej zgrabnych, chudych nóżkach.
I wiecie co? Lils miała wrażenie, że nic się od tamtego czasu nie zmieniło.
Powrót do góry Go down


Lunarie S. Deceiver
Lunarie S. Deceiver

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 33
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : hipnoza
Galeony : 256
  Liczba postów : 816
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2228-lunarie-s-deceiver
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2230-lunarie-s-deceiver
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7745-lunarie-s-deceiver#215456
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyCzw 3 Lis 2011 - 8:20;

Lunarie już jakiś czas przed ponownym spotkaniem po latach słyszała nieokreśloną jeszcze personalnie obecność posiadacza/posiadaczki stukających butów. I zanim wyłonił(a) się zza rogu korytarza, zamroczony nieco eliksirem szczęścia umysł podsunął jej już kilka scenariuszów rozwiązujących zagadkę. A zatem Lilyanne była najpierw esesmanem wyjątkowo nielubującym się w palaczkach, potem piratem z obiema drewnianymi nogami, później krokodylem na szczudłach (to nie miało najmniejszego sensu, ale podskórnie LSD pragnęła, żeby właśnie to okazało się prawdą) i takie tam. Żadna z wizji jednak nie była w stanie skłonić jej do choćby odrobiny przezorności i zgaszenia papierosa, ukrycia się czy jakiejkolwiek innej czynności związanej ze zmianą położenia i sytuacji obecnej w ogóle. Było jej nad wyraz dobrze, więc dlaczego miałaby to zmienić?
Sprawczyni miarowego, drobnego hałasu wkrótce pojawiła się w zasięgu wzroku. LSD przekrzywiła lekko głowę, pukiel włosów zsunął się z pleców na lekko odkryty - jak zawsze - dekolt, a Lunarie uznała, że felix powoduje naprawdę realistyczne halucynacje. W pierwszej chwili nie poznała zupełnie Paryżanki. W końcu widziała ją ostatnio, gdy ta miała dziewięć lat. A całkiem sporo zmieniło się od tego czasu. Urosła, to pewne. Nie miała też już figury dziewięcioletniej dziewczynki. Rysy twarzy zmieniły puciatą niegdyś buźkę na intrygującą urodę lolity. Ale całkowitej pewności nabrała, gdy Lils znalazła się tuż obok; być może to lazur tęczówek obu dziewcząt był jedynym miarodajnym potwierdzeniem ich pokrewieństwa.
Okej, ale LSD wciąż nie była pewna, czy to właściwie halucynacja, czy faktycznie stoi przed nią śliczna panienka Wayland, jedyna istniejąca chyba w tej chwili ostoja jej dzieciństwa nieskażonego jeszcze ciążą, a później narkotykami. Dlatego też gdy dziewczyna się dosiadła, Luna najpierw musnęła lekko ręką jej ramienia, po czym objęła ją i przytuliła do siebie mocno.
- Kapuściany łepku, ty żyjesz! - rzekła dość bezsensownie, ale nieważne, to wzruszenie odebrało jej zdolność trzeźwego myślenia. No i zniszczenia mózgu. No i trochę felix. No nieważne. Ale skalę jej wzruszenia można mierzyć tym, że aż papieros wypadł jej z dłoni i potoczył się po podłodze, by ostatecznie trafić na schody i sturliwać się po kolei z każdego kolejnego stopnia. A LSD nie rzuciła się za nim w pogoń, ba! nawet nie zauważyła jego straty.
Wypuściła po dłuższej chwili Lily z objęć i przekręciła lekko głowę, by móc jej się dokładnie przyjrzeć. Na ustach studentki pojawił się uśmiech, niespotykanie promienny jak na ostatnie dni. Najwyraźniej i w jej umyśle roztoczyła się wizja lotu kuzynki, który po pierwszym szoku i zaniepokojeniu obróciły w żart stulecia. Nie wspominała tego od... nie pamiętała, czy w ogóle. A całe lato spędzone u rodziny Waylandów obfitowało wręcz w niecodzienne sytuacje, niezliczone dziecięce przygody itepe. Ale Luna odcięła się od lat szczęścia już dawno temu.
- Wciąż jesteś urocza jak cholera.
Powrót do góry Go down


Lilyanne Wayland
Lilyanne Wayland

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : fachowe robienie zdjęć lucjanowi pod prysznicem ♥
Galeony : 142
  Liczba postów : 270
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1323-lilyanne-wayland#35758
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1312-lilyanne-wayland?highlight=Lilyanne+Wayland
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyCzw 3 Lis 2011 - 13:19;

Odrobinę zaskoczona, wtuliła się w Lunarie, czując jej chudziutkie, delikatne, niemal kruche ręce na sobie. Uśmiechnęła się promiennie i przymknęła oczy, szczęśliwa z faktu, iż w końcu odnalazła swą przyjaciółkę, z którą przecież tak wiele ją łączyło. W gruncie rzeczy, czasy kiedy Lunarie zagościła na trochę w jej domu wspominała bardzo dobrze, czując, jak przez jej ciało przebiega cieplutki dreszcz. Dlaczego nie skontaktowała się z nią wcześniej, nie wzięła lornetki pod rękę i nie wyglądała jej dniami i nocami? Jak to możliwe, że nie rozpoczęła poszukiwań wcześniej?
- Luns, nawet nie wiesz, jak dobrze cię widzieć. - zdołała wykrztusić, odwzajemniając uśmiech. Objęła wzrokiem jej hebanowe włosy i skierowała wzrok na oczy. Oczy, które były odzwierciedleniem duszy człowieka, które tak wiele nam o nim mówiły, nie mogąc ukryć zbyt wielu rzeczy, wysuwając na sam widok te najważniejsze. To na nich się skoncentrowała i zatrzymała wzrok odrobinę dłużej, niż robiła to zwykle. W tych pięknych lazurowych tęczówkach, jakże podobnych do jej samych, kryło się to, czego niekiedy nie można wypowiedzieć na głos.
- Dla mnie na zawsze pozostaniesz rzeczywistym odpowiednikiem disneyowskiej Królewny Śnieżki. - westchnęła urzeczona, badając jej porcelanową cerę i piegi, które od zawsze dodawały jej uroku, nie mogąc go odebrać nawet teraz. Widziała je, mimo nieco chorobliwego błysku. Widziała wszystko to, co w niej najpiękniejsze, a tak się składało, że ona cała była prześliczna. Mimo wystających żeber, niemal anorektycznej sylwetki. Lily nie powiedziała jej tego wszystkiego, aby ją pocieszyć i udać, że nie widzi tego, co widać na pierwszy rzut oka - dla niej po prostu to, co było tak oczywiste, nie istniało, choć gdzieś tam podświadomie czuła, że to, co widzi jest niepokojące. Wywaliła jednak tę myśl z głowy, chcąc się napawać widokiem kuzynki, która dla niej była idealna, całkowicie taka, jaka powinna być.
Przejechała dłonią delikatnie po jej ramieniu, kierując się w dół, aby uścisnąć dłoń studentki. Podczas tejże podróży wyczuła opuszkami palców liczne blizny po kłuciach. Biegły wzwyż, aż do łokcia, jak znaki jakiegoś tajnego szyfru. W jej sercu coś pękło, jednakże nie dała tego po sobie poznać. Nie wiedziała, co powiedzieć, czy pokazać Lunarie, że wie, zdaje sobie sprawę z tego, co się z nią działo. Nie chciała zniszczyć tego spotkania po latach, nie będąc pewną, jak Luna zareaguje. Stwierdziła jednak, że jeżeli jej nie powie... Nie wybaczy tego sobie do końca życia. Musi spróbować, aby żyć ze sobą w zgodzie. Nie mogła przecież stracić kogoś, kogo dopiero co odzyskała, bo już czuła, że tak właśnie jest.
- Czy jesteś szczęśliwa? - spytała, spoglądając na nią z troską. - Czy to sprawia... że jesteś szczęśliwa? - poprawiła, nabierając powietrza w płuca i czekała na odpowiedź, czując, jak kręci jej się w głowie. Jeszcze raz przejechała delikatnie po jej dłoni. Zalała ją nagła nienawiść do nikogo innego, a ojca Luny - Barnaby. Każda blizna, każdy siniak, oznaczał jedną jego porażkę. Wszystko potoczyłoby się przecież inaczej, jakby jej ojciec okazał jej choć trochę miłości. Siedziałyby tu razem, wspominając dawne czasy i śmiejąc się wesoło. Kto wie, może nawet Lily odwiedziłaby dom państwa Deceiver? Przecież nie miała na to szans, zważając na to, jak Lunarie była traktowana przez ojca, a mimo tego traktowania, nie poddawała się, co było naprawdę godne podziwu.
- Lunarie... Przecież jesteś najsilniejszą osobą, jaką znam... Nie wierzę w to. - wyszeptała cicho. Chwilę później gdzieś w oddali rozbrzmiał wielki grzmot, i zobaczyły przed sobą błysk, który na chwilę rozświetlił całkowicie ciemny korytarz.
Powrót do góry Go down


Lunarie S. Deceiver
Lunarie S. Deceiver

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 33
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : hipnoza
Galeony : 256
  Liczba postów : 816
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2228-lunarie-s-deceiver
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2230-lunarie-s-deceiver
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7745-lunarie-s-deceiver#215456
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyPią 4 Lis 2011 - 0:18;

Przez zamroczony nieco umysł LSD przebiegały podobne myśli do tych, które pojawiły się w okalanej aksamitnymi puklami włosów głowie Lily; dlaczego nie próbowała skontaktować się z nią wcześniej? Dlaczego nie dowiadywała się nawet gdzie kuzynka się znajduje, co robi, czy w ogóle żyje? Dlaczego jedne z niewielu szczęśliwych chwil obróciła w popiół i proch, puściła w niepamięć, czyszcząc jednocześnie dziecięce muzeum wspomnień z trofeów chłodu i przemocy własnego ojca?
W tej chwili jednak to było nieistotne. Krótkotrwałe szczęście spowodowane ciepłym dotykiem ciała Lilyanne, odwzajemnioną czułością, rozpłynęło się w żyłach szybciej niż felix. I odczuła to zupełnie inaczej. Bardziej trzeźwo. Bardziej prawdziwie. Jakby ktoś wyrwał ją na moment z bajki do prawdziwego świata, ale do takiego, w którym nie dzieje się źle. Nie żyj kłamstwem, Lunarie, życie też może być przyjemne.
Roześmiała się na słowa o Królewnie Śnieżce. Początkowo zabrzmiało to dość chrypliwie, źle, jakby już długo się nie śmiała. Dopiero po chwili dźwięki nabrały srebrzystej, miękkiej melodyjności, a Luna zeskoczyła z parapetu, pociągnęła Lils za sobą i okręciła ją wokół własnej osi, jak partnerkę w tańcu, by potem skłonić się lekko i znów zająć wraz z nią miejsce na parapecie.
- Przecież obie jesteśmy księżniczkami. Co z tego, że takimi, co lubiły też urządzać bitwy na miecze z patyków w sukienkach, ale w tym cały nasz urok.
Nie sposób było w tej chwili zmyć uśmiechu z jej ust. Zadrżał, zachwiał się w posadach na chwilę, gdy opuszki palców Lily przemknęły po zastygłych wkłuciach, dawnych i świeższych strupach, śladach autodestrukcji, moralnej i fizycznej dewastacji, zła. I odczuła znów boleśnie grubą granicę pomiędzy tym, kim była kiedyś, a kim jest teraz. Nie pamiętała nawet tej dawnej siebie. Szczerze mówiąc, dopiero teraz, w tej chwili poszczególne wspomnienia przemykały jej przez umysł i wywoływały jednocześnie pewien rodzaj czułości i nostalgii.
czy jesteś szczęśliwa?
Zamilkła. Znieruchomiała, pozwalając bezruchowi opanować najmniejszą część jej fizycznego istnienia, podczas gdy mentalnie przeżywała w tej chwili cichy rozłam. Przymknęła powieki, pokryte dzisiaj nie cieniem, nie eyelinerem, a cienką siateczką niebieskich żyłek. Już tak dawno nie spała spokojnie. Lazurowe spojrzenie wbiła gdzieś przed siebie, zamykając się chwilowo w swoim własnym świecie porażek i psychicznych śmieci, by potem podnieść wzrok na kuzynkę, wydobyć z siebie najbledszy uśmiech i szepnąć nie.
I pokiwała głową, wplatając szczupłe palce w jej dłoń i zaciskając lekko.
nie puszczaj mnie Lily, jeszcze chwilę
- Wiele się zmieniło, Lils - powiedziała cicho, niemal szeptem, prawie niedosłyszalnym przez grzmot ingerujący nawet w kamienne ściany Hogwartu. - Mam syna.
Ostatnich słów nie wyrzekła; zabrakło jej tchu. Poruszyła tylko ustami, układając je, obracając je w myślach i nie wierząc, jak absurdalnie to brzmi, jak źle się to wypowiada. I dopiero wtedy wypowiedziała to na głos, mrugając gwałtownie, jakby chciała pozbyć się napierających łez i strząsnąć je z końców długich rzęs.
- Nawet nie wiem, jak ma na imię. Nie widziałam go od sześciu lat.
Głos uwiązł jej w krtani, dźwięki umarły, skuliły się i zawinęły w kłębek gdzieś w najgłębszych koszmarach sennych, które teraz były jawą. Felix już nie działał, nagle ból był prawdziwy. Powiedziała to pierwszy raz komukolwiek od dawna. Nie liczyła przypadkowych rozmów z nieznajomymi, starszej kobiety w Barcelonie, spotkanego w pociągu dwunastolatka, tym podobnych spraw. Żadna z osób znanych jej w Hogwarcie nie miała o tym pojęcia. Nawet Borys. I nagle wraca Lilyanne, cudowna Lilyanne, z którą godzinami potrafiły rozmawiać na dachu jej domu, obserwując sierpniowe niebo. Ale żadna z tych rozmów nie była tak poważna i bolesna jak ta teraz.
Niesamowite, jak zwykłe słowa potrafią rozerwać człowieka od środka.
- Wiele się zmieniło, Lils - powtórzyła po chwili, znów odwracając wzrok i wbijając go w marmurową posadzkę korytarza, badając każdy nikły refleks światła igrający na jej powierzchni. Konie z impresjonistycznej łąki obrazu na ścianie wciąż nie wróciły do swoich ram. Wszystko było nie tak. Nie o takim życiu snuła plany, nie o takim opowiadała kuzynce podczas tych bajecznych, beztroskich sierpniowych nocy. Nie tak miało być.
Powrót do góry Go down


Lilyanne Wayland
Lilyanne Wayland

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : fachowe robienie zdjęć lucjanowi pod prysznicem ♥
Galeony : 142
  Liczba postów : 270
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1323-lilyanne-wayland#35758
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1312-lilyanne-wayland?highlight=Lilyanne+Wayland
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyNie 6 Lis 2011 - 14:18;

Porwana przez Lunarie, poczuła się tak lekka, jak chyba nigdy w życiu. Jeszcze chwila i uniosą się w powietrze, bardzo wysoko, odlecą razem, hen daleko stąd, mijając za sobą lądy i wody, ścigając się z czasem w poszukiwaniu słońca, żegnając się z przeszłością, nie oglądając się za siebie. Lunarie była w tej chwili Dzwoneczkiem dysponującym magicznym pyłem, którym to pobłogosławiła Lil, aby razem mogły wyruszyć na poszukiwanie przygód i na zawsze pozostać beztroskimi dziećmi.
- Byłyśmy waleczne. Mimo delikatnej natury i wrażliwej duszy walczyłyśmy o swoje do końca, nie przejmując się argumentami innych, nawet tymi całkiem prawdopodobnymi, które powinny skłonić nas do zmiany zdania.
Siedziała na parapecie, majdając niespokojnie nogami i oczekując na odpowiedź, a raczej na potwierdzenie, że tak, jest szczęśliwa, że wszystko jej się układa, a te rany i blizny, to nie to, co ona myśli, a jak już, to z tym skończyła, bo do niczego dobrego jej to nie doprowadziło i zauważyła, że żyje wyłącznie iluzją, co też chciała zmienić. Patrzyła wyczekująco na Lunarie, niecierpliwiąc się jeszcze bardziej. Dlaczego tak długo się zastanawia? No, dalej, powiedz tak. Powiedz, że nigdy nie było lepiej. Że marzenia się spełniają.
Uścisnęła dłoń kuzynki odrobinę mocniej, niż należało. Przeczuwała już, jaka będzie odpowiedź. Ręce zaczęły jej się lekko trząść, przysunęła się bliżej Luny i objęła ją delikatnie, nie chcąc jej spłoszyć.
wiele się zmieniło, lils.
Wstrzymała oddech czekając na wyjaśnienie, kontynuację. Serce w klatce piersiowej zamarło, jakby nie chciało zakłócać tej ciszy, która je ogarnęła. Siedlisko wewnętrznych, duchowych przeżyć człowieka zatrzymało się, aby za chwilę móc zacząć bić niczym dzwon, który miał ostrzegać ludzi przed niebezpieczeństwem, wzywać na pomoc.
mam syna
magiczny pył traci swą moc.
mam syna
spadamy na dół. nie, cofamy się do tyłu, do przeszłości.
mamsynamamsynamamsyna
potężny potwór zaraz zamknie nas w swoich lochach.
Drgnęła lekko, słysząc jej słowa, a w jej głowie zaroiło się od myśli, tysięcy myśli, które krzyczały jej w głowie, których nie mogła zatrzymać, ogarnąć. W jej głowie panował chaos, chaos tak wielki, którego nie mogła porównać z niczym. W żaden sposób nie mogła ich uspokoić ani skłonić do zajęcia swoich pozycji. Przylgnęła mocniej do dziewczyny, czując, jak ta się kuli i zmniejsza, wręcz kurczy w jej ramionach. A ona nie mogła pozwolić jej odejść, załamać się, zniknąć.
nawet nie wiem, jak ma na imię. nie widziałam go od sześciu lat.
Lily przymknęła oczy, nie wiedząc, co zrobić. Nie mogła się uspokoić, nie mogła zrobić kompletnie nic. Nie wiedziała, co powiedzieć, jak zareagować. Zamiast tego w jej głowie pojawiły się pytania. Mnóstwo pytań. Wraz z powolnym odzyskiwaniem dechu, płuca spazmatycznie chwytały powietrze. Ciemność poczęła blednąć, z każdą sekundą nabierając jaśniejszej barwy. Próbowała opanować drżenie.
- Miałaś czternaście lat... - szepnęła, bo chciała sprawdzić, czy jak wypowie to na głos,ta sytuacja stanie się dla niej trochę bardziej realna, rzeczywista. - A chciałabyś...? Chciałabyś go zobaczyć, poznać? - spytała szeptem, szukając wzrokiem jej tęczówek. W obu malował się strach.
- Wiele się zmieniło... ale wiele jeszcze da się naprawić. Twoje życie trwa, nie skończyło się. Możesz zrobić z nim co zechcesz, od ciebie zależy, czy zostawisz je takie, jakim jest, czy coś zmienisz, Lunarie. Nie poddawaj się. Damy radę, razem. Nie skreślaj swoich marzeń, planów, bo możesz je jeszcze zrealizować, tylko błagam, nie poddawaj się.
Ta rozmowa na pewno je przybliżyła, ale Lily nie wiedziała, dlaczego musiało się to stać w akurat taki sposób. Postanowiła pomóc kuzynce, jeszcze nie wiedziała jak, ale coś wymyśli. Przecież były rodziną, może i nie najbliższą, ale i to można było zmienić. Bliskość to nie tylko więzy krwi - mogą być sobie najbliższe pod względem czegoś całkowicie innego.
- Nie pozwolę ci się poddać, odejść. Przecież dopiero co cię odzyskałam. - wydusiła z siebie, nie wypuszczając Lunarie z uścisku. Spod przymkniętej powieki wydostała się jedna, mała łza, będąca początkiem silnej rzeki, która zburzyła tamę. Chwilę później łzy błyszczały na jej policzkach, a ona nie próbowała ich nawet zatrzymać.
zobaczysz, jeszcze zdołamy się unieść w górę, jak motyle mające w skrzydłach pokłady słońca, zostawiając za sobą ponury, ciemny dół. uniesiemy się w górę.
Powrót do góry Go down


Lunarie S. Deceiver
Lunarie S. Deceiver

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 33
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : hipnoza
Galeony : 256
  Liczba postów : 816
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2228-lunarie-s-deceiver
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2230-lunarie-s-deceiver
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7745-lunarie-s-deceiver#215456
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyPią 11 Lis 2011 - 18:42;

Ileż by dała, by faktycznie zostać tym magicznym Dzwoneczkiem i żyć w Nibylandii, bawić się w piratów i marynarzy, Indian i jelenie; żeby wszystko było wesołe, beztroskie i szczęśliwe. W ten sposób straszliwie chciałaby też pobawić się w dom. Niestety nawet w takiej przelotnej, ślicznej wizji magiczny pył w imaginacji Lunarie to były narkotyki, kokaina w której mogłaby się kąpać, góra amfetaminy, w której mogłaby miękko spać.
Uśmiechnęła się dość nostalgicznie.
- Byłyśmy uparte jak skurwysyn - rzekła dość nieelegancko, ale za to jakże prawdziwie. - Czasami warto być ślepym na innych. Czasami warto w ogóle nie widzieć świata.
Schyliła lekko głowę, z ust wyrwało się westchnienie.
Ramię Lily oplotło się na niej, znów napełniając ją bajecznie ciepłą reakcją na bliskość i czułość drugiego człowieka. Nie wiedziała czy faktycznie te dalekie więzy krwi mogą tak na nią oddziaływać, rozsypać ją w proch wzruszenia. Raczej nie, stawiała bardziej na dzielenie ze sobą jednego z najpiękniejszych okresów w całym życiu. A może nawet najpiękniejszego.
Ciasteczka Sophie wciąż pozostawały niedoścignionym paradygmatem smakowitości.
Tak bardzo zazdrościła jej matki.
Słowa, które wypowiedziała wciąż ciążyły jej na ustach, na sercu, dźwięczały w powietrzu głucho, zwielokrotniały się w głowie nadając nagle jej głosowi dziwnie obcy, absurdalny ton obcości. Poczuła jak Lils drży i zacisnęła mocniej powieki i pięści, próbując poradzić sobie z chwilowym rozłamem, pęknięciem powstałym wzdłuż jej duszy, napełniającym się z wolna płynną tęsknotą za istotą, której nie widziała od sześciu lat, bezimienną miłością, całym światem, który istniał tylko w wyobrażeniu.
- Myślę o nim codziennie - odpowiedziała, odnalazłszy wzrokiem tęczówki gryfonki. - Nie ma dnia, żebym nie wyobrażała sobie jak wygląda, jak chodzi, jak brzmi jego głos i co pyta. Ale nie poznam go nigdy. Barnaba otoczył go szklanym kloszem, a ja nie mam odwagi zapukać do drzwi domu; nawet nie wiem czy wciąż tam mieszkają. Nie potrafię, Lils. Ja już się poddałam.
Ciało przestało słuchać wszelkich odgórnych rozkazów. Dłonie drżały jej mocniej niż na najgorszym głodzie. Podniosła je do twarzy i zakryła szklące się łzami oczy, kręcąc jednocześnie głową, w nieustannej negacji swoich uczuć i przeżyć. Tak nie mogło być. To musiała być jakaś fikcja. Narkotyki tworzyły z tego fikcję. Tak było lepiej.
Gdy usłyszała jak głos Lilyanne łamie się, a dziewczyna w chwilę później zaczyna płakać, sama nie wytrzymała. Klatka piersiowa zatrzęsła się od pierwszego spazmu, a potem cichy szloch wyrwał się z piersi Lunarie. Mocniej przywarła dłońmi do twarzy, chociaż nie było już nic do ukrycia. Dlatego też po chwili odjęła ręce i objęła Lily, wypłakując się teraz dosłownie w jej ramię.
Nie płakała już tak cholernie długo.
jestem stracona
Powrót do góry Go down


Lilyanne Wayland
Lilyanne Wayland

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : fachowe robienie zdjęć lucjanowi pod prysznicem ♥
Galeony : 142
  Liczba postów : 270
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1323-lilyanne-wayland#35758
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1312-lilyanne-wayland?highlight=Lilyanne+Wayland
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyNie 13 Lis 2011 - 15:55;

Nerwowo próbowały przedostać się przez szklaną szyjkę butelki, w której zostały zamknięte. Potężny, drewniany korek nie ulegał żadnemu wewnętrznemu naciskowi, powoli kończyło się powietrze. Zapanowała ciemność. Słabym krokiem przedzierały się przez czerń nocy, szukając gdzieś przebijającego, słabego światła. Może jest gdzieś inne wyjście? Do drewnianych, dużych drzwi potrzebny był klucz, mimo to zacisnęły palce na ciepłym, mosiężnym uchwycie, który ogrzał szybko ich dłonie, tak zmarznięte, poszukujące ciepła. Nie zrobił tego jednak z ich duszami. Drzwi nie ruszyły nawet o milimetr. Nie posiadały przy sobie obszernej torby, w której i tak nie znalazłyby drobnego klucza, zupełnie niepasującego do tak wielkich drzwi. Wiedziały, że on gdzieś tam jest, lecz nie miały sił go szukać w tym chaosie, który opanował wnętrze torby, podsuwając same zupełnie nieprzydatne rzeczy, ot złośliwość rzeczy martwych.
- Kochasz go. - szepnęła, wytrzymując spojrzenie Lunarie, nie odwracając wzroku od bólu i cierpienia, malującego się w oczach studentki. - Nie pomyślałaś jednak o tym, że on może też cię poszukuje? Skąd wiesz, czy nie wygląda cię w każdym momencie. Barnaba raczej nie przetrzymuje go całe życie w czterech ścianach... Może mijając po drodze jakąś kobietę zastanawia się, czy to nie byłaś ty. Nie znacie się, ale to nic nie znaczy. Niczego nie przesądza.
Prawda jest taka, że większość naszych marzeń sennych (i nie tylko) chcielibyśmy przeżyć w rzeczywistości. Sen, którego nie rozumiemy. Sen, który na zmianę przynosi nam ulgę, albo żal, wymieszany z odrobiną szczęścia. Strach, uśmiech, zaskoczenie, łzy... Są jednak też takie, do których nigdy nie chcielibyśmy powracać.
- A może go poznasz... Może wcale nie dogadał się z Barnabą. Nie, na pewno nie jest mu tam źle - Zaprzeczyła szybko, wiedząc, że każde najmniejsze przejęzyczenie może doprowadzić do nagłej lawiny śnieżnej, która pochłonie wszystko, co jej się napatoczy. - ...ale przecież może w jakiś sposób to właśnie on skontaktuje się z tobą, w momencie, w którym byś się tego najmniej spodziewała. Musi o tobie wiedzieć. Na pewno rozmyśla nad tym, kim jest jego mama i co się z nią stało. Też bym myślała.
Lily nie wiedziała, co ojciec Lunarie mógł naopowiadać wnukowi, więcej, nie chciała tego wiedzieć. Przecież mógł mu wmówić wszystko co chciał, ale prawdą jest, że ten wcale nie musiał w to wierzyć. Dla gryfonki najdziwniejsze było to, że choć cała ta sytuacja nie była z nią w żaden sposób związana, dotyczyła jej. Lunarie to jej kuzynka, rodzina. A Lilyanne nie potrafiła przejść obojętnie obok kogoś, kto potrzebował pomocy, chociaż może wcale o nią nie wołał. Jako urodzona optymistka wierzyła w szczęśliwe zakończenia, nie zapominając jednak o błędach i cierpieniach, przez które trzeba przejść, aby być spełnionym i, przede wszystkim, dumnym z siebie.
- Jeżeli jesteś pewna, że nie dasz rady... To pamiętaj o tym, że On może mieć jeszcze siłę. I może cię znaleźć. A wtedy... nie może zobaczyć cię taką. - przejechała opuszkami palców znacząco, aczkolwiek delikatnie po bliznach, które były w tej chwili znamionami Lunarie.
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyNie 15 Kwi 2012 - 11:06;

Lil nie powiedziała mu wiele. Jednocześnie nie musiał wiedzieć nic więcej. Kiedy wyszedł wszystko powoli traciło dla niego znaczenie. Oczywiście wszystko, poza nią i jej uczuciami. Owszem, nie powinien jej samej zostawiać w takiej chwili. Ale emocje targały nim niszcząc doszczętnie jego tarczę spokoju. Pozostała znajome zimno, do którego dołączyła agresja i wściekłość. Nie potrafił się uspokoić. Przechodząc korytarzem nie usunął się z drogi nawet nauczycielowi, którego uderzył barkiem. Jednak nie wyżywał się na osobach po drodze. Szukał jednej, jedynej i konkretnej osoby.
Zdawało się, że jego oczy zieją ogromną rządzą krwi. Nigdy go takiego nie widziałem. Jakby ktoś momentalnie zniszczył cały jego świat i zostawił tylko ruinę i okruszki. Nagle ten piękny księżyc, który oświetlał jej zapłakaną twarz zgasł pozostawiając ciemność oblewającą jego serce. Znajomy blask w oczach zastąpiony został przez wszechogarniającą pustkę. Ikuto Arturo Tsukiyomi chwilowo nie był sobą.
W tym samym czasie przez korytarz szedł wielce zadowolony chłopak o blond włosach. Zdążył się już ubrać i właściwie nie myślał o sytuacji, która zaistniała rano, a początek miała wczoraj wieczorem. Wprawdzie miał zamiar porozmawiać z Corin i spytać ją co się dokładnie stało, ale miał to w takim poważaniu, że schodziło to na dalszy plan. Także zaraz po wizycie w dormitorium i wymownych spojrzeniach kolegów skierował się na śniadanko, a potem na krótki spacerek.
Konfrontacja nastała na korytarzu na szóstym piętrze. Powoli wchodzący po schodach Dracon i biegnący, wściekły Ikuto trafili na siebie całkiem przypadkiem. Blondyn spoglądał na niego mając ręce w kieszeniach. Uniósł brew zaskoczony widokiem kumpla w takim stanie. Ikuto zdawał się wręcz zionąć ogniem. Zrobił kilka kroków w jego stronę. Nim Draco zdążył się spostrzec uderzył o ścianę.
- Kurwa mać, co ci odbija? - Mruknął niezadowolony student Slytherinu rozmasowując obolały tył głowy. Jednocześnie zastanawiał się skąd nagle tyle siły pojawiło się w 12 cm niższym, opanowanym przyjacielu.
- Coś ty zrobił Lilly... - Powiedział dobitnie drugi chłopak tak, że zdawało się, że same jego słowa przechodzą jadem przez jego, o dziwo, przyjaciela i przybijają go gwoździami do murów Hogwartu. Trzymał go nadal za ramiona nie pozwalając mu się odsunąć, nie dawał mu szansy na jakiś większy manewr. Czekał na odpowiedź. I Dracon powinien się modlić o to, żeby jego słowa zabrzmiały stosownie.
- Aa, o to ci chodzi? Spokojnie stary. Jesteśmy przyjaciółmi, prawie jak bracia. Powinniśmy się wszystkim dzielić – Uśmiechnął się po tych jakże bezczelnych słowach. Chytrość na jego twarzy i zadowolenie z zaistniałej sytuacji dodatkowo podsyciła iskrę, która nagle przemieniła się w ogromny pożar. Nim ślizgon zdążył powiedzieć coś jeszcze otrzymał lewy sierpowy prosto w uśmiechniętą szczękę. Tak tak, Ikuto jest leworęczny. Blondyn zaskoczony siłą ciosu upadł na ziemię, by spojrzeć na przeciwnika. Pan Tsukiyomi nie myślał o nim jak o przyjacielu w tym momencie. Raczej jak o największym wrogu, którego za wszelką cenę trzeba zniszczyć. I tylko i wyłącznie na tym mu zależało w tym momencie. Chciał sprawić, żeby Dracon cierpiał. I rzuci się na niego, przysięgam. Jeśli tylko ten będzie śmiał poruszyć chociażby ustami.
Powrót do góry Go down


Lillyanne Sangrienta
Lillyanne Sangrienta

Nauczyciel
Rok Nauki : VI
Wiek : 29
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 442
  Liczba postów : 448
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyNie 15 Kwi 2012 - 12:24;

Szła za nim powoli. Zgubiła go raz, czy dwa, ale idąc przed siebie w końcu dostrzegała go idącego w tłumie. Musiała się pośpieszyć, dlaczego za nim szła? Miała złe przeczucia, że może zrobić coś, czego będzie żałować. Mogła go nie pilnować, ale czuła się winna, bo to przez nią się zmienił.
Nagle dostrzegła jak stoi z Draco, jej ciało stało się ciężkie, a ona nie potrafiła zrobić nawet jednego kroku. Stała oparta o ścianę wpatrując się w chłopaków z przerażeniem. Myśli, które przyszły jej do głowy były okropnie pesymistyczne, a ona nie mogła patrzeć na blondyna, do czasu, kiedy usłyszała jego głos. Kątem oka spojrzała na chłopaków. Ikuto nie był sobą, był wściekły, był dziki. To nie był Ikuto, którego zna.
Słowa Draco były ciosem prosto w ledwo posklejane serce. Powinni się dzielić? A co ona, jest rzeczą?! Już chciała odejść uciec, ale blondyn już po chwili leżał na ziemi. Krukon, mógł go zaatakować po raz kolejny. Jako dziewczyna zraniona przez tego ślizgona powinna się cieszyć, że dotknęła go taka kara. Ale będąc sobą, nie mogła patrzeć na to, co może się stać. Nie mogła po prostu stać i się przyglądać. Zanim Draco bądź Ikuto zrobili jakikolwiek ruch udało się jej przyśpieszyć swoje ślamazarne ruchy i pojawiła się przy nich. Nie spoglądała na nich. Jej wzrok wbity był w podłoże, chociaż nawet z takiej pozycji można było wyczytać przerażenie malujące się na jej twarzy. Złapała bluzkę Ikuto mając nadzieje, że to go powstrzyma, chociaż co taka słaba i nic nie znacząca dziewczyna może zrobić?
- Prze… stań… - wyszeptała z trudem czując jak łzy ponownie napływają jej do oczu.
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyNie 15 Kwi 2012 - 14:07;

Nie spodziewał się tego, że najlepszy przyjaciel go uderzy. Zdecydowanie nie podobała mu się sytuacja, kiedy to Ikuto dla jakiejś głupiej laleczki śmiał zrobić coś takiego. Właściwie Dracon kiedyś go prawie zamordował za nazwanie Corin „dziwką”, ale to całkiem co innego. W końcu blondyn się z nią tylko przespał, to nic takiego.
Rozmasował obolałą szczękę. Poczuł, że gniew rodzi się w nim, zaczyna buzować. Gdyby to była bajka, to pewnie z uszu zaczęłaby wychodzić mu para. Uniósł ręce, a po chwili w jego palcach ozwały się kości. To znaczyło, że nie ma zamiaru pozostać długo na ziemi i zdecydowanie nie pozostanie mu dłużny. Wstał, ale w tym samym momencie doszła do nich płacząca Lilly. Boże, czy to dziecko nigdy nie przestanie wyć? Ile można. Stało się i nawet jeśli ją to boli, to trudno. Głupia idiotka.
Złapał ją za ramię i najzwyczajniej w świecie odepchnął do tyłu nie interesując się uderzyła w coś, w kogoś. Mniejsza o nią. Ważniejszy był czarnowłosy, którego zaatakował i już w pierwszej chwili oboje upadli na ziemię, a on okładał go pięściami.
Powrót do góry Go down


Ikuto Arturo Tsukiyomi
Ikuto Arturo Tsukiyomi

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 156
  Liczba postów : 155
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyNie 15 Kwi 2012 - 14:17;

Dracon zaczął wstawać. Ikuto był pewien, że lada chwila będą się bić. Tak, jak jeszcze nigdy wcześniej. Bo dla odmiany to nie są żarty i Tsukiyomi naprawdę ma poważny powód. I pewnie zaatakowałby go ponownie gdyby nie to, że poczuł uścisk na bluzce. W pierwszym momencie odwrócił się chcąc uderzyć ów osobę, bo był pewien, że to ktoś ze Slytherinu chce pomóc temu dupkowi. Jednakże uścisk był taki delikatny. I znów usłyszał pociąganie nosem.
Odwrócił się do Lilly. Poszła za nim? Był pewien, że ją zgubił. Nie chciał, by na to patrzała. Jak to już kiedyś zaznaczył, przy damie nie wypada się bić. I nie zrobiłby jej tego w tym momencie. Za bardzo mu zależało na jej opini. Westchnął. Chciał przybrać maskę obojętności. I to był jego błąd.
Kiedy jego Gryffonka została brutalnie odepchnięta, a on zaatakowany przestał myśleć o tych wszystkich dżentelmeńskich pierdołach. W tym momencie miał wszystko w dupie. Nie dość, że zabawił się jego dziewczyną, to jeszcze śmiał jej zrobić krzywdę. Począł go okładać na oślep pięściami. Chwilowo zapomniał nawet o tym, że wystarczy złapać go w odpowiednim miejscu by zemdlał. Choć... tak właściwie nie chciał spowodować omdlenia. Jego miał boleć każdy niestarannie wymierzony cios, w którego włożona była cała siła ślizgona. I o dziwo ten już po chwili mógł się doliczyć sporej ilości siniaków mimo iż zawsze był wyraźnie silniejszy od krukona.
Powrót do góry Go down


Lillyanne Sangrienta
Lillyanne Sangrienta

Nauczyciel
Rok Nauki : VI
Wiek : 29
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 442
  Liczba postów : 448
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyNie 15 Kwi 2012 - 15:20;

Kiedy usłyszała jak kości chłopaka strzelają spojrzała na niego przestraszona. Nie chciała żeby się bili, ale co miała zrobić? Ona się go bała! Zrobiła krok w bok odsuwając się od niego, jednak to nawet nie pomogło. Ślizgon złapał ją i odrzucił do tyłu, później rzucił się na czarnowłosego. Odleciała do tyłu. Zrobiła kilka kroków w tył i spojrzała niepewnie na chłopaków. Już zaczęli walkę. Musiała to przerwać. Musiała zrobić coś żeby ten idiota zostawił Ikuto! To wszystko jej wina! Yyy! Spoglądała jak okładają się nawzajem pięściami. Była wykończona przez płacz, ale on teraz nic już nie da. Spuściła wzrok i wzięła głęboki oddech. Podeszła do nich i wcisnęła się pomiędzy nich cudem ich rozdzielając. Adrenalina jej tak skoczyła, że była w stanie to zrobić. Spojrzała wściekła na Draco i stanęła przed Ikuto.
- Przestań!! – krzyknęła. Może ją ponownie uderzyć, może ją odpychać, ale ona się nie odsunie. Nie teraz. Bała się, bała się bardzo. Ale jakaś część jej kazała to powstrzymać, chociaż wiedziała, że nie ma szans.
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyNie 15 Kwi 2012 - 15:39;

To był naprawdę bardzo zły pomysł Lillyanne. Jednak to z czasem. Teraz Dracon zajmował się celowaniem w najbardziej czułe punkty i dziwił się, że jest jeszcze przytomny. Rozwalił mu wargę sprawiając, że kącikiem ust ciekła krew. Zrobił mu szramę na policzku, kiedy to wymierzył w niego prawą pięścią, na której widniał sygnet. Sam miał rozciętą brew – Znowu! Innymi słowem rzeźnia, to naprawdę mało powiedziane. Ale nie zamierzali przestać.
Ikuto miał nadzieje, że Lilly stąd pójdzie. Jednak z drugiej strony był pewien, że zostanie tutaj i będzie chciała w jakikolwiek sposób ich rozdzielić. Dlatego chciał załatwić blondyna jak najszybciej. Nie udało mu się niestety. Krwawił, czuł ciepłą ciecz drażniącą jego skórę i wzbudzającą gęsią skórkę, dodającą adrenaliny.
Akurat, gdy na chwilę od siebie odskoczyli i oboje wstali z ziemi chcąc się ponownie na siebie rzucić między nimi pojawiła się Lillyanne. Ich reakcje są do przewidzenia. Ikuto nagle się zatrzymał, jak zwykle potrafił się opanować, kiedy było to obowiązkowe. Jednak nagle jego pięść wystrzeliła w stronę Lilly. Szła prosto w jej twarz, aż nagle przejechała obok lekko smyrając ją po policzku. Krukon złapał pięść ślizgona celującego prosto w Gryffonkę. Ścisnął ją mocno trzymając rozwścieczonego Draco.
No, a więc Dracon nie przejął się tym, że stanęła między nimi Lillyanne i próbował ją uderzyć. Nigdy jakoś szczególnie nie przejmował się tym, że może dostać. Raz dostała za zarysowanie jego autka. Dobrze to pamiętał. Wprawdzie przeprosił ją potem, nawet zabrał ją do wesołego miasteczka (nielegalnie w trakcie roku szkolnego, do Londynu), ale to na prośbę Corin (Bo przecież nigdy się nie przyzna do tego, że było mu przykro). Kiedy jego pięść została złapana zdawało się wręcz, że zaraz zacznie warczeć. Wtedy poczuł, że Ikuto gwałtownie odgina jego rękę do góry, a nadgarstek chrupocze. Jeszcze nie do końca wyzdrowiał po ostatniej walce z Jaredem. I teraz przeszył go nieziemski ból, który sprawił, że aż się cofnął.
- Kurwa - Mruknął pan Uchiha patrząc na ów dwójkę. Ikuto tymczasem opuścił ręce. Wierzchem języka oblizał krwawiącą ranę, pękniętą wargę. Bacznie pilnował wzrokiem Dracona. Mam wrażenie, że tym razem nie pogodzą się tak łatwo jak zwykle. Sprawa jest dużo poważniejsza.
- Jeszcze raz będziesz próbował tknąć Lilly... Odezwać się do niej... To gorzko tego pożałujesz. Idź się zajmij tą twoją Abigal, czy Cornelią. Biedna Corn. Dobrze, że nie jest taką idiotką i odeszła od ciebie nim jej zrobiłeś krzywdę - I to był kolejny błąd Ikuto. Komentarz na temat Corin zawsze podsycał ogień blondyna. Ten ponownie stracił panowanie. Wyjął różdżkę i skierował ją lewą ręką w stronę Ikuto. Wypowiedział słowa zaklęcia żądlącego.
Powrót do góry Go down


Lillyanne Sangrienta
Lillyanne Sangrienta

Nauczyciel
Rok Nauki : VI
Wiek : 29
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 442
  Liczba postów : 448
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyCzw 19 Kwi 2012 - 18:22;

To było bardzo głupie z jej strony, że włączyła się do walki, ale nie mogła tak normalnie stać i się przyglądać. To nie było fair. Nie chciała, by Ikuto stała się jakakolwiek krzywda. Draco ją nie obchodził. Mógłby zostać rozerwany na kawałeczki, albo zabity piłą mechaniczną, albo po prostu zaklęciem niewybaczalnym. Ale jej bliscy przyjaciele byli najważniejsi, a Ikuto właśnie się do nich zaliczał. Ale czy tylko do przyjaciół? Dla Kaoru powiem, że tak, ale tak naprawdę to… biedny Puchonku walcz o nią ile sił! Bo jeżeli dłużej zostanie z nim na sam, to ona się w nim po prostu zakocha! O wiem! Załóż jej smycz! Będziesz ją wszędzie za sobą ciągnął i pilnował.
Nagle dłoń chłopaka ruszyła w jej stronę. A ona? Nawet nie drgnęła. Wstrzymała oddech i dłoń Ślizgona zatrzymała się przed samą jej twarzą. Bała się. Już raz od niego oberwała i nie był to takie uderzenie, by zrozumiała, że coś tam coś. On uderzył ją wtedy bardzo mocno. Użył całej siły, bo jeśli chodziło o samochód, on nie ma litości. Dlatego tak bardzo bała się jego ciosów. Wydawały się być… bardzo szybkie. A ona czuła się wtedy jak ślimak, który mimo iż się stara nie może uciec szybko przed niebezpieczeństwem.
Dokładnie słyszała jak kości zaczynają chrupotać. Po jej ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a ona zrobiła krok w tył. Biorąc od uwagę, że stała blisko niego, to teraz opierała się o jego tors.
- I… Ikuto… proszę… przestań… zostaw go… - wyszeptała – on nie jest tego wart… więc zostaw go tutaj – Naprawdę wątpię, by jej słowa zadziałały, ale warto próbować, ne?
Kiedy różdżka znalazła się w dłoni Draco, nie czekała, adrenalina jej skoczyła, a ona odruchowo złapała koszulkę Ikuto i przesunęła go dosyć mocno w prawą stronę sprawiając, że wpadli na ścianę, ale udało im się ominąć. Gorzej, że zaklęcie kogoś musiało trafić, ale nieważne. Musieli się stąd oddalić… natychmiast.
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptySob 21 Kwi 2012 - 12:32;

Dracon miał dość ten całej sytuacji. Jego najlepszy przyjaciel naprawdę przesadził. Prychnął pod nosem wkładając różdżkę do kieszeni, kiedy to zaklęcie trafiło jakiegoś puchona przechodzącego korytarzem, a nie tą dwójkę. Miał dość. Ręka go naprawdę diabelnie bolała. Zresztą widząc ich migdalenie się miał ochotę się zarzygać. Koniec tego dobrego. Odwrócił się do nich plecami.
- Gratulacje Ikuto... Właśnie straciłeś przyjaciela – Skomentował cichym szeptem. Wypowiedział to tak cicho, obojętnie. Jakby to nic dla niego nie znaczyło. Z drugiej jednak strony bolało to bardziej niż nadgarstek. Szczególnie, że ślizgon w głębi serca wiedział, że to jego wina. Ale ma wytłumaczenie: Jest poddenerwowany ostatnimi wydarzeniami z Jaredem i Abigail. Wszystko się w jego życiu pierdoli. Dlaczego więc i teraz miałoby się stać coś innego. Uniósł zdrową dłoń w geście pożegnania. Ruszył przed siebie. Miał jeden cel. Chciał za wszelką cenę znaleźć Corin. Chociaż ona nie sprawiła mu jeszcze zawodu. Nie tak, jak dziewczyna, która okazała się mieć narzeczonego, za którym wiecznie lata. I nie tak, jak przyjaciel dla którego głupi bachor jest najważniejszy na świecie. Nim jeszcze cokolwiek mogło się zdarzyć zniknął za rogiem kierując się prosto do skrzydła szpitalnego.
Powrót do góry Go down


Ikuto Arturo Tsukiyomi
Ikuto Arturo Tsukiyomi

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 156
  Liczba postów : 155
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptySob 21 Kwi 2012 - 12:48;

Miał zamiar odwrócić się do niego plecami i oberwać tym zaklęciem. Z Lilly byłoby ciężko go uniknąć. Na szczęście ona znalazła na to sposób i nim się spostrzegł uderzył o ścianę nadal mocno ją przy sobie trzymając. Jego ślimaczek był szybszy, niż myślał. Sam Tsukiyomi miał bowiem jedną wadę. Za długo rozmyślał nad każdym działaniem. Dlatego nawet walka wręcz sprawiałaby mu problem gdyby nie to, że uderzenie w punkty witalne było dla niego rzeczą naturalną, którą wykonywał szybko i instynktownie. Nad tym nie trzeba było się rozwodzić, tutaj nie mógł już popełnić żadnej pomyłki. To była jedyna dziedzina, w której śmiało mogę powiedzieć, że był mistrzem. Bo oczywiście skrzypce, to całkiem co innego. Jeśli chodzi o ten instrument, był raczej... pasjonatem i fanatykiem.
- Yh... Chodźmy – Odpowiedział cicho na jej poprzednie słowa, na które wcześniej nie zdążył zareagować. Widział, że jest przerażona Draco. Znał go bardzo dobrze i wiedział, jaki potrafi być. I najwyraźniej Lil nie raz nie dwa doświadczyła tego wszystkiego.
- Gratulacje... – Słowa przeszyły go jak strzała. Mocno, szybko i na wylot. Dłonie, które tak mocno przytulały dziewczynę nagle lekko się osłabiły. To krukon powinien to powiedzieć! To on miał powód! To Ikuto był wściekły na niego za to, co zrobił Lillyanne i to Draco powinien być w tym momencie przejęty tymi słowami. Jednakże... To był jego najlepszy przyjaciel odkąd pamiętał. Nie wiedział, kiedy dokładnie się poznali. Pewnie na jakimś balu. A tak! Już pamiętam.
Oboje zostali wtedy wyciągnięci przez rodziców na kolejny, nudny podwieczorek w towarzystwie najczystszych rodów. Mały blondyn biegał po sali ciągnąc kobiety za suknie. Ojciec spoglądał złowrogo na syna, a matka uśmiechała się patrząc na swoją pociechę. Ikuto był całkiem inny. Mocno trzymał rękę Trishi i spoglądał na grubego pana, który właśnie rozmawiał z poważnym tatą. Nie śmiał się nawet bujać na nogach, nawet odezwać. Nawet rozejrzeć. Spotkali się ze sobą dopiero jakiś czas później. Kiedy Ikuś podpierał ściany, a Draco nagle podleciał do niego i pociągnął go za rękę. Już wtedy ten maluch był silny, chociaż był o głowę niższy od czarnowłosego. Wybiegli razem na dwór. Młody Tsukiyomi został wrzucony do wody, wyśmiany. Nieudany żart sprawił, że ostro się pokłócili kąpiąc się w fontannie, a potem śmiejąc się dopóki nie przyszedł Arturo wraz z Sasuke, by jednoznacznie dać im szlaban.
- T...to idziemy? Lepiej... Żebyś poszła do Skrzydła Szpitalnego... Na pewno jest sposób, by sprawdzić czy ci nic nie zrobił... i w ogóle – Wyjąkał z przerwami. Coś pękło. Widać to było w jego oczach. Dlaczego mam wrażenie, że mógłby się zaraz popłakać? Oczywiście nie wyglądał tak, jakby miał to zrobić. Miał zimną twarz, na której jednak dużym cieniem odznaczał się smutek. Schował twarz w jej pachnących włosach. Boże. Poświęca dla tej dziewczyny wszystko. Nawet kogoś, kto jest mu tak bliski. Dlaczego ona do cholery jasnej nie może zrobić w końcu tego samego? W końcu mógłby mieć każdą inną, a już pierwszego dnia wybrał właśnie ją! Wszystko przez zasrane opowieści Corin o tym, jak wiele ma lat, które w jego świadomości przemieniły się w zalety. Tak wiem. Wzbudzam teraz litość w otoczeniu. On by nigdy tego nie chciał. Nigdy nie przyjmował i nie chciał nawet, by proponowano mu jamłużnę. Sam sobie poradzi. Zawsze radzi sobie sam. Nawet z czymś takim.
Powrót do góry Go down


Lynnette Thompson
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 260
  Liczba postów : 252
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptySro 30 Sty 2013 - 16:59;

Lynnette miała dość tłumów, zaręczyny Eleny, jej urodziny, przyjaciele...po prostu jak dla niej to na razie za dużo. Potrzebowała chwili oddechu, samotności i świętego spokoju. Od jakiegoś czasu zachowywała się bardzo dziwacznie, raz była smętna, nieżywa jednym słowem wrak człowieka a zaraz potem była uśmiechnięta, pełna energii niczym małe pięcioletnie dziecko. Może to ta zima tak na nią działa? Może za długo jest ta zamieć i przez to jej mózg nie może się dotlenić? Oczywiście mogła łebek wystawić za okno ale to nie było by to samo jak spacer po zakazanym lesie czy też błoniach. Z rozmyśleń wyrwała ją głucha cisza, rozejrzała się a zaraz na jej twarzy pojawił się smętny uśmiech. Nie było tutaj nikogo, pół mrok panujący panujący na korytarzu troszeczkę poprawił humor dziewczynie. Powoli skierowała się dalej, usiadła gdzieś w najciemniejszym koncie na ziemi i plecami oparła się o ścianę. Swój wzrok wlepiła w okno z witrażem i westchnęła cicho. Zaraz przed jej oczami i w głowie pojawił się Bruno to była chyba najbardziej wkurzająca chodząca istota na ziemi. Jego ciekawość strasznie działała na nerwy dziewczynie, jego pytania były tak...denerwujące że czasem miała ochotę przywalić mu z pięści porządnie w jego ładny pyszczek. No ale Lynn o nie był taki zły, przystojny był to przyznać mu było trzeba, po za tym was obojga łączy jedno. Nie nie nie ten sam dom w szkole ale sposób spostrzegania świata. Oboje widzieliście bardzo dużo w małym prawie najmniejszych szczegółach. Oboje umieliście z małej rzeczy wyczytać wielkie piękno. No ale co ja ci tu będę tłumaczyć jak ty jesteś tępa. Uparciuch jeden! Lynnette gumką z nadgarstka związała swoje brązowe falujący włosy w luźny kucyk. Podrapała się po lewym policzku i dalej zatopiła się w krainę zamyśleń.
Powrót do góry Go down


Bruno Bedau
Bruno Bedau

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 166
  Liczba postów : 171
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptySro 30 Sty 2013 - 18:29;

Wychodził skądś, co znajdowało się na piętrze IV. W zasadzie przez swoją ciekawość Bruno często spacerował po zamku, szukając czegoś nowego, niespodziewanego. Nie potrafił się skupić na Historii Hogwartu, wiec sam próbował wszystko odkryć na nowo. Bo ważne było, aby poznawać (nawet tego samego człowieka) tysiąc razy i do końca życia. Każdy z nas miał kilka twarzy, które były przeznaczone do czego innego. Dowodem na to było przede wszystkim to, że posiadaliśmy dużo rodzajów uśmiechów. Dla kogoś ten, z jakiegoś powodu tamten.A Bruno tylko kolekcjonował i uśmiechy, i łzy, i spojrzenia.
Dowiedział się dziś wielu rzeczy, zwłaszcza że połowę dnia przesiedział w bibliotece. Zaskakujące było to, ile człowiek może poznać "nowego" w zaledwie kilka godzin. Mowa nie tylko o nowych słowach, lecz o samej istocie świata. Oczywiście Bruno powypisywał na rękach przeróżne wyrazy niebieskim długopisem i nawet niezbyt przejmował się, że rozmazały się pod wpływem długich rękawów koszuli w kratę.
Widząc znajomą postać, uśmiechnął się jednym z "tych" uśmiechów. Wiedział, że właśnie dzień nabrał kolorów: przestanie się nudzić. Chociaż podobno nudzą się tylko osoby mało inteligentne... Poprawiając więc, po prostu jego wieczór przejdzie do historii. Podszedł do dziewczyny, przytulając ją tyłu. W tym krótkim momencie zapamiętał zapach skóry, lekką mgiełkę perfum, miękkość włosów Lynn. Miał do dziewczyny pewną słabość: uroczo się złościła na niego.
- Rozbierasz mnie w myślach czy potrafisz spać z otwartymi oczami?
Powrót do góry Go down


Lynnette Thompson
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 260
  Liczba postów : 252
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptySro 30 Sty 2013 - 18:49;

Thomspon nie mogła się skupić, odkąd pomyślała o Bruno przed oczami przewijają się jej niektóre scenki. Widziała wszystko na nowo, co chwilę na jej twarzy pojawiały się inne uśmiechy, nos się zabawnie marszczył raz nawet udało się jej prychnąć żałośnie. Kto by pomyślał że w takim człeku jest pełno...wszystkiego. Tego chłopaka nie można określić jednym zdaniem, po każdej rozmowie Lynn zmienia o nim zdanie. No ale dobra koniec o nim, bo jeszcze ktoś pomyśli że biedaczka zauroczyła się w chodzącym wesołku i co by było wtedy? Nie ważne. No i o wilku mowa! Dziewczyno ty chyba zbyt często kraczesz!
- Właśnie miałam zamiar pozbawić cię szmatki, którą nazywasz bielizną.
Syknęła przez zaciśnięte zęby, czuła że chłopak położył jej głowę na lewym ramieniu a więc głowę przekręciła w tamtą stronę. Spojrzała na niego uważnie, lewy kącik jej ust podniósł się delikatnie w górę na wzór uśmiechu.
- Możesz zabrać te dłonie? Czuję się jak jakaś przytulanka.
Powiedziała znacząco. Kurde no owszem mogła wyrwać się z jego uścisku no ale gdyby mu coś strzeliło do głowy i podstawił jej haka? Albo w najgorszym razie sama by się potknęła. Ale z drugiej strony ciepło bijące od chłopaka było przyjemne. Ej, dziewczyno! Ogarnij się!
Powrót do góry Go down


Bruno Bedau
Bruno Bedau

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 166
  Liczba postów : 171
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptySro 30 Sty 2013 - 21:05;

Czyli myślała o nim! Och, zbereźna i napalona. Bruno zdecydowanie żartował, bo przecież on za nic nie pomyślałby na korytarzu o Lynn, która cały czas go odpycha. Słodko się złościła, lecz nie skradła chłopaka myśli. Jeszcze. Obserwując jej reakcje (na szczęście był z tyłu, więc nic nie widział) mógłby spokojnie pogłębić temat „pozbawiania szmatek”. Dlaczego akurat myślała właśnie o nim? Miał niesamowitą ochotę zapalić, ale najpierw musiał się dowiedzieć, co kryje się w głowie słodkiej Ślizgonki. Zaśmiał się cicho, otulając ciepłym oddechem skórę dziewczyny.
- To na co czekasz?
Czyż nie irytowała się uroczo? Naprawdę miał ochotę zrobić jej zdjęcie, powiesić na łóżkiem i codziennie po przebudzeniu oglądać jak marszczy brwi, przygryza wargę… Było w niej coś tak kuszącego, że czasami po prostu nie mógł się powstrzymać.
- A mi tak dobrze – stwierdził bezceremonialnie, co więcej splótł palce ze sobą tak, że łatwo nie wyrwie się z uścisku, co to to nie! Nie miał zamiaru się ruszać absolutnie. Czubkiem nosa przejechał po szyi dziewczyny, zastanawiając się, dlaczego mając tak piękne włosy, spięła je w kucyk. Zapamiętał, że przy najbliżej okazji musi zniszczyć jej wszystkie gumki do włosów. Leniwie wręcz ospale rozchylił wargi, dotykając nimi szyi dziewczyny.
- Jaki był więc scenariusz? – spytał się, zastanawiając się po raz kolejny, co też sobie wymyślała z nim w roli głównej.
Powrót do góry Go down


Lynnette Thompson
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 260
  Liczba postów : 252
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptySro 30 Sty 2013 - 21:22;

Po co ona w ogóle odpowiedziała na jego pytanie? Mogła się domyślić że będzie dalej drążyć temat dopóki nie wyciągnie od niej to co go zadowoli. Chwila...czy jakaś sensowna odpowiedź go zadowoli? Ten chłopak był naprawdę trudny, ciężko mu dogodzić. Lynnette zastanowiła się co ma mu odpowiedzieć, musiała dobrać słowa tak żeby nie było kolejnych pytań. Jak tu się skupić skoro on smyra ją po szyi?! Tak czy siak Thomspon musiała przyznać że było to całkiem przyjemne, po jej ciele delikatnie przeszły ciarki, tak jak zawsze kiedy codziennie wstaje z łóżka i czuje chłodny powiew na skórze.
- Ty i ja, z dala od wszystkiego i wszystkich w kominku niedaleko wesoło tańczą płomienie. Głuchą ciszę przerywają nasze ciche szepty, nawzajem pieścimy się dotykiem...
Szeptała cicho rozmarzonym głosem, głowę nadal miała odwróconą w bok. Wpatrywała się w okno po ich lewej stronie. Uśmiechała się delikatnie przed oczami mając scenkę jaką opisywała. Jej słowa i ton doszły do niej po chwili, fuknęła cicho coś pod nosem sama na siebie za to jakim głosem zaczęła gadać. Głowę przekręciła przed siebie, wzrok skierowała w głąb korytarza. Teraz to wpadła jak śliwka w kompot, po co ona znów się odezwała?! Co on sobie teraz o niej pomyśli? Dziewczyna opuściła głowę i spojrzała na splecione dłonie chłopaka, które obejmowały jej biodra. Skrzywiła się delikatnie, gdyż głupio się tak czuła.
- Mówił ci ktoś że jesteś no nie wiem....irytujący i zbyt ciekawski?
Zadała po dość długiej chwili pytanie, podniosła wzrok z jego dłoni i spojrzała przed siebie.
Powrót do góry Go down


Bruno Bedau
Bruno Bedau

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 166
  Liczba postów : 171
nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 EmptyCzw 31 Sty 2013 - 7:51;

A co to za pytanie? Przecież nie mogłaby zostawić taką opowieść w powietrzu. Powinna starać się go zadowolić za wszelką cenę, w końcu o to chodziło w tej grze! Mogłaby opowiadać, rozwijać chłopaka wyobraźnie, a on po prostu tego wszystkiemu by się poddał. Bruno co innego powie, a co innego będzie czuł. Tak naprawdę tylko on będzie wiedział, czy odpowiedź Lynn była satysfakcjonująca. Był pewny, że jak dziewczyna się postara, to wywoła uśmiech na jego twarzy. Nikt stojący obok nich nie pomyślałby o niechęci czy nienawiści. Dalej muskając lekko, leniwie a nawet ospale wargami jej szyję przechodził pocałunkami ku uszom.
- I co dalej? – spytał, nie przejmując się tym, że mówienie o takich rzeczach może być po pierwsze rzeczą, o której nie wspomina się na co dzień, a po drugie, że może onieśmielać dziewczynę. Ale była Ślizgonką! Roześmiał się w duchu, spoglądając na jej reakcje. Rozmarzenie, nieobecne spojrzenie, które niewyobrażalnie szybko przerwała. Zacmokał niezadowolony, wręcz ostentacyjnie to pokazał.
- A mówił Ci ktoś, że nieładnie urywać myśl w środku zdania? Jak się powiedziało a, to należy powiedzieć i b. – rzucił tym samym tonem co ona, zastanawiając się, o co chodzi ten dziewczynie. Od kiedy po pierwsze nie pasuje komuś dotyk? Zwłaszcza takiego Francuza! Czy robił jej krzywdę? Nie wydaje mi się.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 QzgSDG8








nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Korytarz na VI piętrze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 9 z 16Strona 9 z 16 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 12 ... 16  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: nacechowany - Korytarz na VI piętrze - Page 9 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
szóste pietro
-