Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Kawiarnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 2 z 2 Previous  1, 2
AutorWiadomość


Courtney Anderson
Courtney Anderson

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 33
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 377
  Liczba postów : 1211
http://www.dom-nocy.my-rpg.com
Kawiarnia - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia - Page 2 Empty


PisanieKawiarnia - Page 2 Empty Kawiarnia  Kawiarnia - Page 2 EmptySob Sty 14 2012, 01:08;

First topic message reminder :


Kawiarnia

To ciche miejsce, w którym czas jakby zatrzymał się w miejscu jest w stanie ugościć cię nieziemską gamą zapachów i smaków. Lokal gwarantuje, że zostaną one w twojej pamięci jako miły akcent ze Słowacji. Nawet obsługa należy do najprzyjemniejszych ludzi pod słońcem, z chęcią odpowiedzą na każde pytanie klienta i przyjmą najbardziej wymagające zamówienie.
Cennik:
Yin i yang
Imbirowa mątwa
Cytrynowy Raj
Malinowy Chruśniak
Sen Memortka
Wiśniowy Gryf
Zielona herbata
Dyptamowy smakosz
Smocze espresso
Chochlikowe cappuccino
Bazyliszkowe Macchiato
Syrenie Latte
Porcja dowolnego ciasta
Porcja lodów
Ciastka do kawy

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


David Thomson
David Thomson

Nauczyciel
Wiek : 34
Galeony : 212
  Liczba postów : 438
Kawiarnia - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia - Page 2 Empty


PisanieKawiarnia - Page 2 Empty Re: Kawiarnia  Kawiarnia - Page 2 EmptySob Lut 04 2012, 21:46;

W kawiarni było ciepło a dziewczyna ciągle zatopiona w grubą kurtkę Thomsona. Czekał aż barman przyniesie mu jego herbatę z wódką. Dziwne lecz David szybko pił herbatę jakby nie chciał aby dziewczyna jej piła. Widok z okna no cóż był piękny bo na góry ale dziwne że nikt nie zajął tego miejsca. Na szczęście było to miejsce dla palaczy. No chyba że nie? Ale po co by ktoś kładł popielniczkę? Ale nic David odpalił papierosa a nikotyna już nie po raz pierwszy dzisiaj ukoiła jego myśli. Po chwili jego dłonie były pod dłońmi dziewczyny która czuła że coś się wydarzyło.
-No nie wiem ale jeżeli widzisz dużo ciekawych rzeczy to co powiesz o moim sercu?
To już było dobre. Ciekawe co o tym powie.
David wyrwał dziewczynie kartę i sam szybko ją przeglądał. Weźmie jeszcze jedną setkę. A co mu tam?
Kelner po chwili przyszedł a David złożył zamówienie.
-Em.. No to setkę. Albo coś mocnego. O jednym słowem.
Uśmiechnął się i do dziewczyny i do barmana.
-I dla tej pani najdroższy deser.
Pieniądze miał. Więc co tam?
Kelner odszedł a dziewczyna wyskakuje z tekstem że są kradzione.
-No tak. Widzę że ty masz śliskie oczy.
Uśmiechnął się i czekał na ich cudne zamówienie. Alkohol przyszedł szybko ale też szybko poszedł.David tylko wypowiedział "Twoje zdrowie"
Powrót do góry Go down


Lillyanne Sangrienta
Lillyanne Sangrienta

Nauczyciel
Rok Nauki : VI
Wiek : 29
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 442
  Liczba postów : 448
Kawiarnia - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia - Page 2 Empty


PisanieKawiarnia - Page 2 Empty Re: Kawiarnia  Kawiarnia - Page 2 EmptySob Lut 04 2012, 21:57;

Uśmiech nie schodził z jej ust, był taki tajemniczy. Czyżby ona również wypiła coś szybko, zanim się pojawił? Czy i ona potajemnie starała się upić, by nie być w tyle? Milczała po zadanym jej pytaniu wyjrzała za okno zastanawiając się. Miała dużo hipotez, ale zastanawiała się, która z nich jest prawdziwa, która z nich będzie odpowiednia. Zamknęła oczy wyobrażając sobie, że siedzi w lesie, a wiatr rozwiewa jej włosy i niepotrzebne myśli. Słyszała melodię… piękną melodię graną na pianinie. Odpłynęła całkowicie. Dopiero kiedy jej deser pojawił się obok niej ona drgnęła i otworzyła szeroko oczy jakby usłyszała czyjś przerażający krzyk cierpienia. Wzięła łyżeczkę i z uśmiechem zaczęła podjadać deserek i po kilku łyżeczkach spojrzała dopiero na niego.
- Twoje serce… mogłabym powiedzieć, że często spotykasz dziewczyny, lub kobiety. – wydukała i przymknęła powieki. – Często z nimi rozmawiasz i wiesz jak reagować na nie. Jesteś bardzo rozluźniony od początku… Jakbyś był przyzwyczajony, do każdej sytuacji, która miała dzisiaj miejsce.
Zaśmiała się pod nosem uśmiechając trochę złowieszczo. Wzięła do buzi kolejną łyżeczkę lodów i delektowała się mieszaniną smaków, jakie dostała.
- Przynajmniej, ja tak uważam… mogłabym również powiedzieć, że twoje serce… jest troszeczkę zagubione… - powiedziała spokojnie, dalej podjadając swój deser. Uniosła łyżeczkę i pokiwała nią w prawo i lewo jakby chcąc potwierdzić to co mówi. – Ale dzięki temu wiesz jak sobie radzić w trudniejszych sytuacjach… ale wydaje mi się, że kiedyś się ponownie zgubisz i nie będziesz wiedział co robić… A ta mieszanka – zatrzymała się i łyżeczką wskazała na papierosy i alkohol, który przed chwilą tutaj stał. – będzie głównym powodem twojego upadku…
Tak… Lillyanne jak coś mówiła, to bardzo dziwnego. Kiedy skończyła jej mina zmieniła się na zachwyconą jej deserem, który ponownie zaczęła jeść.
- Ładnie tutaj jest, nie? – spytała po chwili z uśmiechem.
Powrót do góry Go down


David Thomson
David Thomson

Nauczyciel
Wiek : 34
Galeony : 212
  Liczba postów : 438
Kawiarnia - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia - Page 2 Empty


PisanieKawiarnia - Page 2 Empty Re: Kawiarnia  Kawiarnia - Page 2 EmptyNie Lut 05 2012, 14:40;

Deser wyglądał apetycznie. David patrzał w niego a wyglądał tak jakby zaraz miałby umrzeć z głodu i zjadłby wszystko. Teraz zamyślił się i jakby był sam w kawiarni razem z Japonką która wysuwa rękę z łyżeczką z deserem i mówi "No to jeszcze za Lilly" Porażka. Przebudził się i wrócił do rzeczywistości, zapewne dalej by myślał gdyby nie to że dziewczyna zaczęła coś do Davida mówić. Często? Codziennie.
-No fakt często, A co o mnie myślisz? Jak oceniasz dzisiejszą sytuację?
Fakt że było przyjemnie no nie powie ale co ona na to? Może zaraz zniknie? I już nigdy się nie zobaczą?
Zagubione? Teraz to jej nie rozumiał? I że sobie w trudnych sytuacjach radzi? Nawet jego myśli nie robiły poprawnego ciągu. Co ukazuje ostatnia myśl.
Gdy usłyszał pytanie na temat kawiarni musiał powiedzieć pewien komplement.
-To znaczy tak ale twoja uroda podkreśla tą kawiarnie.
Rozejrzał się po kawiarni i odpalił kolejnego papierosa
Poprosił kelnera o jeszcze jedno mocniejsze i wypił szybko. Uwielbiał alkohol a najbardziej stare whisky. O tak najstarsze jakie pił miało 32 lata. Było dobre lecz starsze było by o głowę lepsze.
Patrzał w japonkę jakby był zahipnotyzowany. Widział wiele ładnych kobiet i dziewczyn ale ona była jakaś wyjątkowa. A może to złudzenie? Sam nie wiedział ale jego serce i mózg nonstop o tym mówiły.
Powrót do góry Go down


Lillyanne Sangrienta
Lillyanne Sangrienta

Nauczyciel
Rok Nauki : VI
Wiek : 29
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 442
  Liczba postów : 448
Kawiarnia - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia - Page 2 Empty


PisanieKawiarnia - Page 2 Empty Re: Kawiarnia  Kawiarnia - Page 2 EmptyNie Lut 05 2012, 14:59;

Brązowowłosa zaczesała za ucho kosmyk włosów, który dość często opadał jej na twarz i denerwował. Przymknęła powieki, biorąc do ust kolejną łyżeczkę i poczuła ten wzrok. Tak… Pragnął tego deseru… Uśmiechnęła się delikatnie i zasłoniła usta. Można by powiedzieć, że spełniła jego wyobrażenie wyciągnęła łyżeczkę w jego stronę, a pod nią dała rękę, żeby na wszelki wypadek złapać pokrojoną truskawkę, która mogłaby zlecieć ze srebrnej łyżeczki.
- Aaaa – wydała z siebie ten dźwięk, chcąc nakazać mu by otworzył usta. Uśmiech nie schodził z jej drobnej twarzyczki. – No to teraz łyżeczka, za Lillyanne.
Szmaragdowo oka odłożyła łyżeczkę powrotem do deseru i zatopiła się w jego oczach.
- Tak jak myślałam – wydukała do siebie śmiejąc się pod nosem z jego komplementu. Ponownie poprawiła denerwujący kosmyk, prychając na niego. Miała na dzieje, że to prychnięcie uspokoi go i utrzyma za uchem na dłużej.
Obejrzała dokładnie kolejnego papierosa i wykrzywiła się delikatnie niezadowolona z jego nałogowego palenia.
- Jesteś uzależniony… wiesz? – wydukała obracając deser by przejść na bardziej smakowitą stronę i biorąc do buzi jedną łyżeczkę, a drugą ponownie mu wystawiając. – To nie jest dobre… powinieneś to rzucić, bo za długo możesz nie pociągnąć… A… martwiłabym się, gdyby coś ci się stało. – przekrzywiła słodko głowę w bok uśmiechając się delikatnie i spoglądając na niego kuszącym spojrzeniem. Spojrzała na jego twarz i pochyliła się nad stolikiem wyciągając dłoń w jego stronę. Palcem wskazującym przetarła mu kącik ust i lody, które teraz były na jej palcu, wylądowały do jej ust.
- Tak smakuje o wiele lepiej – powiedziała śmiejąc się pod nosem i na chwilę posmutniała.
Dobrze robie? Może nie powinnam… zwłaszcza… Nie przestań o tym myśleć… Nic cie nie łączy z Ramiro i nie robisz niczego złego.
Pomyślała. Jednak poczucie winy nie dawało jej spokoju. Westchnęła niezadowolona ze swoich myśli chciała się ich jak najszybciej pozbyć.
Powrót do góry Go down


David Thomson
David Thomson

Nauczyciel
Wiek : 34
Galeony : 212
  Liczba postów : 438
Kawiarnia - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia - Page 2 Empty


PisanieKawiarnia - Page 2 Empty Re: Kawiarnia  Kawiarnia - Page 2 EmptyNie Lut 05 2012, 16:07;

-Wytnij ten kosmyk i daj mi go.
Powiedział i jego oczy zrobiły zeza. David skorzystał ze zjedzenia tego pysznego deseru. A bardziej jednej małej łyżeczki.
-Wiem że jestem od Ciebie uzależniony.
Gdy dziewczyna powiedziała że może go to zabić zrozumiał że chodzi o papierosy. Nie czuł jakoś tego palił i palił zębów mu nie niszczyło, chyba że się mylił. Kiedyś już nie palił lecz wrócił do tego znów i znów często nie palił i nie pił. Ostatnio nie ćpał i nie palił jointów. Ale ta myśl musiała mu szybko uciec bo znów by wrócił.
Ta każdy by się o niego martwił eh tam.. Jednego typa mniej, najlepiej jakby wylądował na bezludnej wyspie i nie było by papierosów i tego wszystkiego tylko on. Pewnie gadałby sam ze sobą i spał na drzewie. Thomson nawet nie zauważył że ubrudził się lodem. Na pewno smakowało lepiej, o wiele lepiej. Pomyślał i uśmiechnął się ale dziewczynę coś zasmuciło.
-O co chodzi? Coś źle zrobiłem?
Czuł się głupio lecz sądził że to nie jego wina przecież nic nie zrobił chociaż może to ten papieros? Sam nie wiedział przecież... Pomyślał o domu i o bracie który był mugolem, z chęcią podenerwował by go.
Znów wrócił do rzeczywistości ostatnio coś się zamyślał dziwne ot co..
-Ale nie zmusisz mnie do rzucenia palenia.
Odpalił papierosa i zaczął palić kolejnego. Po części było to celowe ale i tak mózg mówił "palić palić palić" A mózgowi się nie odmawia.
-A może zjemy obiad?
On z chęcią zjadłby ziemniaki,surówkę i kurczaka.
Powrót do góry Go down


Lillyanne Sangrienta
Lillyanne Sangrienta

Nauczyciel
Rok Nauki : VI
Wiek : 29
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 442
  Liczba postów : 448
Kawiarnia - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia - Page 2 Empty


PisanieKawiarnia - Page 2 Empty Re: Kawiarnia  Kawiarnia - Page 2 EmptyNie Lut 05 2012, 20:21;

Lilly spojrzała na niego i złapała swoje włosy odsuwając od niego.
- Zwariowałeś?! Moje włosy są święte i nie wolno ich dotykać! A kto się odważy zostanie przeklęty! – krzyknęła poważnie mierząc go wzrokiem. Kiedy powiedział jej o uzależnieniu od niej zarumieniła się i odchrząknęła biorąc kolejny kęs lodów. Brązowowłosa siedziała smutna, a kiedy pytał się co stało ona spojrzała na niego niepewnie i uśmiechnęła delikatnie.
- Nie przejmuj się… Po prostu… martwię się o przyjaciela… Nie daje znaków życia… jakby nagle przestał istnieć… A przed zniknięciem miał dużo problemów… ot cała historyjka… - wydukała ze sztucznym uśmiechem.
Brązowowłosa oparła się o krzesło i zaczęła się na nim bujać w tę i z powrotem. Przed nią stał już pusty kieliszek, zjadła całe lody i zadowolona z tego wyczynu uśmiechała się do sufitu. Gdy powiedział o jedzeniu obiadu, aż wstała przewracając krzesło.
- Z mega wielką przyjemnością – tryskał z niej taki wielki entuzjazm, jakby szli na koncert jednego z jej ulubionych zespołów. Posłała mu urocze spojrzenie i oparła się łokciami o stół, a twarz umieściła na dłoniach. Stała wpatrując się w niego, jakby z wyczekiwaniem, że ruszy się ze swojego miejsca i podniesie jej krzesło.
- Mam taką wielką ochotę na spaghetti! Dawno nie miałam okazji zjeść tego dania.
Powrót do góry Go down


David Thomson
David Thomson

Nauczyciel
Wiek : 34
Galeony : 212
  Liczba postów : 438
Kawiarnia - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia - Page 2 Empty


PisanieKawiarnia - Page 2 Empty Re: Kawiarnia  Kawiarnia - Page 2 EmptyPon Lut 06 2012, 16:08;

Nawet David nie mógł dotykać włosów? Mógłby się rozpłakać.
-Nawet ja?
O przyjaciela, tak on też się o niektórych martwił. A Melanie? Gdzie ona zniknęła? Dużo problemów. Ach mógłby się zainteresować ale to nie jego przyjaciel więc no sam nie wiedział.
Mało kto zjadłby duże lody i jeszcze chciał obiad. Spaghetti. Jak to na tych filmach się całowali przez ten makaron. Nigdy tego nie robił ale pomyślał o tym.
Palce umieścił w buzi i gwizdnął na tyle głośno że niektórzy to się obejrzeli. Kelner przyszedł i już miał zacząć mówić że tak się nie powinno zachowywać lecz David zdążył dać mu taki niby napiwek. Pieniądze nie jego więc co tam?
-Więc duże spaghetti. Takie bardzo duże. I eem no dwa widelce.
Uśmiechnął się i czekał. On także nie jadł dawno spaghetti ale ten ser rozpuszczony na tym pysznym sosie. Niesamowite danie. Po jakimś czasie danie było na środku ich stołu. Tak tylko który makaron się wybiera aby usta się łączyły? Tylko na filmach to się udaje..
Powrót do góry Go down


Lillyanne Sangrienta
Lillyanne Sangrienta

Nauczyciel
Rok Nauki : VI
Wiek : 29
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 442
  Liczba postów : 448
Kawiarnia - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia - Page 2 Empty


PisanieKawiarnia - Page 2 Empty Re: Kawiarnia  Kawiarnia - Page 2 EmptyPon Lut 06 2012, 19:54;

Brązowowłosa przeczesała włosy dłonią i spojrzała na niego spod byka.
- Wiesz… Jak na razie nie zasłużyłeś… żeby je dotknąć…
Nie przepadała za tym, żeby ktoś dotykał jej włosy. Zawsze to kończyło się na tym, że wszyscy głaskali ją przez pół godziny… No cóż niecodziennie spotyka się włosy, które są miękkie jak kocie futerko… Lillyanne odwróciła wzrok wpatrując się w przestrzeń i marząc… o czym marzyła? O wielkim talerzu gorącego spaghetti… o tak.. to było jej największe marzenie jak na razie. Była głodna, chociaż po takiej porcji lodów, mogłoby to być niemożliwe…
Kiedy chłopak zagwizdał szmaragdowo oka podskoczyła i spojrzała na niego zdziwiona. Podniosła krzesło, które wcześniej przewróciła nie odrywając od niego spojrzenia. Zaśmiała się gdy zamówił talerz spaghetti.
- Masz na dzieje na scenę prosto z filmu? – wydukała opierając twarz o dłoń. – Byłoby ciekawie… - szepnęła zaintrygowana, jednak wiedziała, że nie pozwoli mu na za dużo i w razie czego odgryzie makaron zanim do czegokolwiek dojdzie. Jednakże nie doczekali się tego pysznego dania. Brązowowłosa spojrzała na zegarek i wstała.
- O jezu! Jak późno... Wybacz mi, ale muszę iść. - Nie czekała na jego słowa wzięła kurtkę i wybiegła puszczając mu oczko. I na tym skończyło się ich przypadkowe spotkanie.
Powrót do góry Go down


Abigail Grimmasi
Abigail Grimmasi

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 190
  Liczba postów : 203
Kawiarnia - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia - Page 2 Empty


PisanieKawiarnia - Page 2 Empty Re: Kawiarnia  Kawiarnia - Page 2 EmptySob Lut 11 2012, 00:39;

Wiadomo, każdy z niecierpliwością oczekuje wakacji. Nie ważne, czy letnich, czy też zimowych. Byle by był to czas wolny od nauki, spędzony w szczególnie lubianym przez siebie zakątku. Z czystej przekory nawet ktoś, kto normalnie wstaje wraz z pierwszym pianiem koguta budzi się o 10. Ubiera strój kąpielowy, zakładając, że mamy lato, bierze ręcznik i olejek do opalania w dłoń, książkę (oczywiście każdą, prócz naukowej) pod pachę i wygrzewa się pół dnia na słońcu, kąpie w morzu, ewentualnie zaszywa się pod jakimś drzewem. Z reguły wszyscy myślą tylko o tych kilku letnich miesiącach, zapominając całkowicie o magii grudnia. Niewątpliwie ten miesiąc ma coś w sobie. Spada pierwszy śnieg i nagle czujemy, że niedługo wigilia, czas spotkań w rodzinnym gronie, zielone drzewko ozdobione setką świecidełek i łańcuchów, radosne oczekiwanie na prezenty. A potem sylwester, zarówno wesoły jak i smutny. Mija kolejny rok, zaczyna się nowy. Ludzie otuleni płaszczami wychodzą na dwór, by popatrzeć na fajerwerki, rozświetlające nocne niebo.
Denerwowali ją ludzie tak podnieceni egzaminami. „Nie zdam, nie zdam, nie ma szans, żebym zdał/zdała”. Oczywiście tuż przed wejściem na salę, a nie jakiś miesiąc wcześniej, kiedy jeszcze można było się czegoś nauczyć, przesiedzieć przy książkach, czy notatkach. Abigail nie uważała, że już teraz powinno zacząć się egzaminowe szaleństwo, w końcu zostało jeszcze troszkę czasu, ale nie przesadzajmy w drugą stronę. Tydzień nie wystarczy.
Swoje dzieci również będzie kochała. W końcu to część jej i jej rodziny. A dziewczyna bardzo zależało na rodzinie, którą właściwie tworzył tylko i wyłącznie jej brat i ojciec, w tych krótkich chwilach, podczas których jest w domu. Nie rozumiała matek, które nie potrafiły upilnować swoich dzieci. Zostawiają maluchy samym sobie, a kiedy stanie się jakaś tragedia, wtedy to dopiero jest krzyk. I oczywiście; nigdy wina dziecka, czy też mamusi. Załóżmy, że ta czekolada wylałaby się na tego dzieciaka, awantura by była nie z tej ziemi. A ludzie jeszcze by bili brawo postawnej matce, troskliwej, która tak bardzo dba o swojego cukiereczka. Była jego doskonałym przeciwieństwem w tym wieku. Zawsze cicha i spokojna bawiła się swoimi lalkami, nie przeszkadzając nikomu. Później nabrała nieco pazurków.
-Jednak długo i paskudnie się goją.-Spojrzała, przez krótki moment, prosto w jego oczy. Cóż, taka już była. Niekiedy zgryźliwa, wredna i nieprzystępna, innym razem martwiąca się o poznanego trzy minuty temu chłopaka. Chociaż to drugie zdecydowanie rzadziej. Życie nauczyło ją tego, że bezinteresowna pomoc jest bardzo nieopłacalna i w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach źle się na niej wychodzi. Jeśli wierzyć stereotypom i odgórnym przekonaniom, to owszem miały. Nie pomyślała, że poczuje się niekomfortowo, bo w końcu, skąd mogła wiedzieć? Obdarzyła go promiennym uśmiechem, nie przesadnym, żeby nie wyjść na powaloną optymistkę, którą nota bene nie była, a zwykłym, miłym uśmiechem.-To dobrze, że nie poparzyłeś się aż tak mocno.
-Właściwie, to bardzo chętnie.-Nie wiem, dlaczego się zgodziła. Abigail też tego nie wie. Zazwyczaj unika kontaktu z nieznajomymi. Było wcześnie rano, zimno na dworze, a wizja spędzenia jego reszty samotnie niezbyt przyjemna.
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
Kawiarnia - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia - Page 2 Empty


PisanieKawiarnia - Page 2 Empty Re: Kawiarnia  Kawiarnia - Page 2 EmptyNie Lut 12 2012, 10:27;

Żeby tylko o godzinie dziesiątej wstawać. Dla niego nawet, jeśli ktoś go w wakacje śmie obudzić o na przykład trzynastej, to ten już od razu wszczyna ogromną awanturę... Sąsiedzi go nie lubią i nie robią remontów jeśli on wcześniej nie zostaje o tym uprzedzony i nie wyrazi na to zgody. Bo w końcu któż to chce być z rana pobity?
Draco bowiem jest okropnym śpiochem i do tego leniem, co jest zauważalne u niego niemal od razu. Bowiem kto inny potrafi bez żadnego problemu wyjść z domu nie czesząc się? Wprawdzie kiedy był w takim stanie było mu ładnie, ale w końcu co to za problem żeby wziąć szczotkę, raz dwa i jest? O tak! Mam jeszcze jeden przykład. Ten pokazuje w pełni to, do czego zdolny jest mężczyzna. Zdarzył mu się raz, kiedy siedział przed mugolskim komputerem i wpatrywał się w ekran. Kursor był idealnie na napisie „Uruchom grę”, a jego ręka spoczywała na myszce. Dlaczego nie naciskał, by w końcu zrobić to, na co miał ochotę? Ano... Bo mu się kliknąć nie chciało. Więc tak siedział i siedział przez jakieś 10 minut, aż w końcu poszedł do łóżka i włączył telewizor. Ot cały blondyn.
Właściwie Dracon miał wątpliwości co do formy tegorocznych egzaminów. Był bowiem troszkę przestraszony tym, że tak jak w zeszłym roku za pierwszym razem może nie zdać. Zaskoczyła go bowiem forma tego wszystkiego na tyle, ze nie był w stanie skupić się na jednej rzeczy. I zaklęcia mu najzwyczajniej w świecie nie wyszły mimo iż na ludziach wychodzą mu perfekcyjnie! W końcu spójrzmy na to ile ma wrogów z powodu celowania im magią w plecy! Istne przykłady jego niezwykłych zdolności!
Chłopak zawsze marzył, o ile tak można to określić, bo nie myślał o tym jakoś intensywnie jednak pragnął tego. A więc pragnął by niegdyś spłodzić o dziwo aż trójkę dzieci i nazwać je Amelia, Nikodem i Anastazja. Niestety, ale jak dotąd spotkał tylko jedną kobietę, która te imiona nie dość, że akceptowała to również sama chciała właśnie tych użyć. Ale z nią się nie ułożyło, więc trzeba szukać dalej. Chociaż oczywiście to nie był jakiś szczególny priorytet ani w rodzeniu dzieci, ani w doborze partnerki. Miał wprawdzie rodzinę i to w komplecie. Matka, ojciec. Był jedynakiem i to mu starczało. Niezwykle się dziwił, że jest jednym z niewielu, który miał szczęśliwe dzieciństwo, nie tracił jednego z rodziców. Dlatego nie pytał ludzi o przeszłość i sam też nie chciał być o nią pytany. Szkoda tylko, że prawie nikt nie ma na tyle rozsądku, żeby wiedzieć, że Dracon nie zacznie jak jakaś rozśpiewana, plotkująca, różowa laleczka opowiadać z ogromną radością o tym, jak to stworzyła się jego blizna, kiedy tylko ktoś go o to zapyta. Co to, to nie.
Kiedy on był mały wiecznie był karany. Ale nie, nie były to jak u pewnych członów jakieś potworne używanie zaklęcia Crucio, czy zamykanie w ciasnych komórkach, a żeby może zdechł. On po prostu praktycznie codziennie dostawał szlaban na wychodzenie z domu, a potem i tak wymykał się oknem jak jakaś księżniczka na linie z prześcieradeł. Porównać Draco do księżniczki? Ludzie, dobrze, że tego nie usłyszał. W innym wypadku mój żywot byłby już skończony.
Jednakże wracając – jego kary za każdym razem były za to samo. Obrywał za bójki, za pyskowanie, za bójki, za nieposłuszeństwo, za bójki, za późne wracanie do domu, za bójki. Ojoj zapomniałam! I jeszcze za bójki! I tak czy siak wychował się rozpieszczony niemiły dzieciak. Ale ma chociaż tyle szacunku dla innych... Nie, on nie ma szacunku. Ale to sprawa instynktowna, że jeśli komuś zrobiło się krzywdę przypadkiem, mimo iż na to nie zasłużył i to nie był Draco cel, to trzeba go było przeprosić, wynagrodzić mu to nie koniecznie chociaż czasami też, jeśli to była na przykład miła panienka tak, jak owa puchonka przed nim.
- Coś o tym wiem. Ale nie martw się, to naprawdę nic – Mruknął, a widząc, że puchonka nie chce dać temu spokoju westchnął tak, jakby był wręcz udręczony tym jej przejęciem, a propos to było naprawdę słodkie z jej strony. W końcu panna żółciutka, chociaż nie wyglądała na pierwszy rzut oka na właśnie taką. Prędzej postawiłby na to, że dla innych jest zgryźliwa. A dla niego miła... Hm? Ciekawe trzeba przyznać. Będzie ją musiał obserwować. Może ma ku niemu jednak jakieś złe zamiary? W końcu on nie raz jest dobry dla kogoś, kogo potem zamierza zranić bądź wykorzystać. Trzeba mieć się więc na baczności. Zasada Ograniczonego Zaufania, chociaż w jego przypadku raczej Zasada Braku Zaufania Do Każdego.
Wyjął więc różdżkę, Szpon hipogryfa, 13 i ⅓ , Krzew Różany – Szczerze mówiąc uważał, że tylko drewno z jakiego jest wykonany ten patyczek jest mu jakoś szczególnie bliskie. Ponieważ swego czasu na tyłach jego domu matka prowadziła ogród różany. A tam nie raz nie dwa bawił się jako mały chłopczyk niszcząc jej wszystko. Jednak raz zachwycił się kwiatem o dwukolorowych płatkach – białych i czerwonych. I był pewien, że kiedyś zapraszając na randkę to właśnie taki kwiat podaruje pani swojego serca.
Wycelował w ranę i wypowiedział krótkie zaklęcie „Episkey” by następnie poczuć nieprzyjemne mrowienie pod materiałem spodni. Rana nie krwawiła wcześniej, to też nie było problemu tak z uśmierzeniem pieczenia i lekkim podleczeniem jej. Ale nie bawił się z tym jakoś szczególnie i już po chwili odłożył różdżkę do tylnej kieszeni. Jakim cudem ona mu się jeszcze nie złamała przy takiej masie ciała to on naprawdę nie miał pojęcia. Magia?
- Na co masz ochotę? - Spytał cicho i położył jej rękę na ramieniu. Zazwyczaj nie doprowadzał do bezpośredniego kontaktu tak od razu. A jego dłonie chociaż pobiły niejednego i zdawały się silnie, to jednak delikatnie spoczywały na jej ciele. Jakby była jego zdaniem porcelanową lalką, którą mógłby w każdej chwili stłuc więc musi uważać. Podszedł prowadząc ją do trochę bardziej ustronnego miejsca. Po drodze przelotem zwrócił uwagę na dwie osoby. Woźny Hogwartu i Gryffonka. Obie te istoty znał ze względu na jedną z koleżanek. Jedna była przyjaciółką jego ex, a drugi to chyba jej kochanek. Trzeba przyznać, zainteresował się tym, co oni mogą robić tu razem. Pewnie przekaże potem Corin to i owo, albo po prostu byle komu bo plotki i tak do niej dojdą... Ciekawe czy on i Abi też od tego momentu wyglądają jakby byli na randce? Bo w końcu usiadł na jednym z krzeseł bardziej pod ścianą, w bardziej przytulnych rejonach. Czekał na oświecenie go, jaki jest jej gust względem ciast. Zresztą, na pewno należy im się jakiś gratis za biedną nogę prawda? W końcu galeonami to on raczej na prawo i lewo nie szasta. Rodzice są może bogaty, ale jest zdecydowanie za stary, żeby utrzymywać się dzięki ich pieniądzom. Chociaż przydałyby się, skoro ponownie jest uczniem Hogwartu. Stary pryk w mundurku.
Powrót do góry Go down


Abigail Grimmasi
Abigail Grimmasi

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 190
  Liczba postów : 203
Kawiarnia - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia - Page 2 Empty


PisanieKawiarnia - Page 2 Empty Re: Kawiarnia  Kawiarnia - Page 2 EmptyWto Lut 21 2012, 02:25;

Nigdy nie lubiła długo spać. Jedenasta była maksimum, jeśli spała dłużej, potem była nie do życia. Nie lubiła jednak wcześnie wstawać. W łóżku leżała do dwunastej, czasami dłużej, wstając dopiero na obiad. Miała na tyle dobrze, że w pobliżu nie było żadnych sąsiadów, których hałasowanie mogłoby ją obudzić. Na szczęście, bo wtedy odrzucała kołdrę z furią malującą się w ciemno niebieskich oczach. Wypada z łóżka, tupiąc ze złością bosymi stopami w zimną, drewnianą podłogę. Oczywiście teatralnie trzaska drzwiami i wydziera się na całe gardło, próbując odnaleźć sprawcę jej przedwczesnej pobudki. Niezmiennie od prawie 18 lat jest to jej przyrodni brat, Michael. Ewentualnie kolejna awantura rodziców, jednak to bardzo rzadko, bo rzadko spotykali się razem w domu w ogóle, rzadko w nim byli. Czasem jednak miała takie dziwne zrywy, że budziła się aż o siódmej (!!), wbijała w markowy dres, buty do biegania i przynajmniej do ósmej przemierzała zadbane alejki willowej dzielnicy Hollywood. Albo szła pograć w kosza. To tak wracając do budzenia przez Mike’a, nawyzywała co nie miara, nie raz rzucając się na niego z pięściami. Co z tego, że sięgała mu do ramion i właściwie nie miała żadnych szans? Musiała mu przecież pokazać, że tak się nie robi! Nie należała do ludzi leniwych, po prostu lubiła pospać do jedenastej, z tymi rzadkimi chwilami, kiedy wstawała o świcie pobiegać. Zazwyczaj robiła to wieczorami. Bo w gruncie rzeczy miała fioła na punkcie swojej sylwetki i tego, by zawsze wyglądać idealnie. Ona i potargane włosy? Albo buty nie pasujące do sztucznej róży wpiętej we włosy? Takie coś nigdy nie miało miejsca i mieć nie będzie! Gardziła kobietami, nie potrafiącymi zadbać o siebie, przecież strój świadczy o charakterze, tak samo jak dobrze nawilżona skóra i czyste paznokcie! Wariatką jednak pod tym względem nie była, mam na myśli to, że nie latała odpieprzona jak na balety, koniecznie w piętnastocentymetrowych szpilkach i pełnym makijażu. Błagam! Spójrzmy tylko na jej dzisiejszy strój: gruby sweter, jeansy i buty na płaskim obcasie, szal zasłaniający połowę twarzy i czapka kryjąca drugą, nie wspominając już o ciepłym płaszczu. Gdzie tu elegancja? Ważne, żeby było ciepło w tym kilkunastostopniowym mrozie.
Egzaminy? Czym były egzaminy? Ot chwilką strachu, poprzedzona długimi godzinami spędzonymi nad książkami. Nic przyjemnego, ale też nie były źródłem stresu blondyny. Jakoś da radę, co z tego, że będzie musiała znaleźć kogoś, kto łaskawie pomoże jej przy zaklęciach z których była kompletną nogą, a zaliczenie ich było niezbędne, nawet jeśli nie wiązała z tym kierunkiem przyszłości. Kiedy tylko pomyślała o sobie z różdżką w ręce wpadała w przerażanie. Wiadomo, jak była wściekła, wychodziło jej od razu, czasem nawet za dobrze, no i te łatwe zaklęcia, ale raczej nie będą kazali rzucać Wingardium Leviosa, nawet jeśli nie miała ich rozszerzonych! Wtedy to dopiero byłby koszmar, pewnie by ją wywalili po pierwszych zajęciach praktycznych. Całkiem inaczej miały się eliksiry, czy raczej Zaawansowane Mikstury, jak to się teraz szumnie zwało. I przyjemnie jej się tego uczyło, o ile już musiała, bo zazwyczaj wystarczały jej same notatki z lekcji. Nie mówiąc już o tworzeniu eliksirów. To zdecydowanie była jej pasja. A egzamin, zdać, zda na pewno, czekało ją jednak troszkę pracy, o której w gruncie rzeczy nie miała ochoty myśleć, jeszcze nie teraz. Ferie to nie jest najlepszy czas na przejmowanie się nauką, a poranek w całkiem przytulnej kawiarni i towarzystwie zapowiadającym się ciekawie już całkiem.
Mąż, dzieci, rodzina. Piękny dom na przedmieściach, utrzymany w starym, może XIX wiecznym stylu. Wszystko jednak w swoim czasie. W końcu miała niespełna 19 lat, gdzie tu pośpiech? Coraz częściej łapała się na myśli, że gdyby pewnego dnia, pewne sprawy potoczyłyby się inaczej, miałaby przynajmniej stałego partnera, a z ich szczęściem i pierwsze dziecko. Nie ma jednak co płakać nad rozlanym mlekiem. Było, minęło, tylko ona jest na tyle głupia, by żyć przeszłością i codziennie zanim wstanie, pytać, dlaczego stało się tak, a nie inaczej? Dlaczego po skończeniu Hogwartu Twycross wyjechał na studia do Bułgarii, czy Merlin wie gdzie? Właściwie nie mieli żadnych planów na przyszłość, o tej przyszłości nawet nie rozmawiali, kłócili się za to co chwilę i chociaż były to kłótnie o same błahostki, raczej tylko o to, by się kłócić, niż bo mieli jakiś problem, to obydwoje bardzo się wkurzali i potrafili nie rozmawiać nawet przez kilka dni. Aż któregoś dnia wszystko pękło i dzika kłótnia zamieniła się w równie dziki…sami wiecie co. Abigail się zakochała, a Twycross znikł. Zero listów, jakiegokolwiek znaku, że gdzieś tam jest i może czasem myśli o niej albo tęskni lub chociaż czuje się winien! Swoje odchorowała, oczywiście polały się łzy, hektolitry wina i jakoś przeszło, w mniejszym lub większym stopniu. Bardzo lubiła stare, tradycyjne imiona. Anastazja była na przykład bardzo ładnym imieniem. Tak samo, jak zawsze podobało jej się imię Gabriel. Jako dziecko uwielbiała anioły, a fascynacja Gabrielem, archaniołem przedstawionym w wielu książkach, które przeczytała i w których aniołowie przedstawieni byli jako normalni ludzie. Dlatego swojego syna na pewno nazwałaby Gabriel. Mógłby to być uroczy blondynek, z dołeczkami w policzkach i lokami na głowie. Jej rodzice nie byli wzorem do postępowania, a rodzina na pewno nie była szczęśliwa. Przynajmniej nie jako całość, bo miała fajnego brata, Michaela, który można powiedzieć, był jej całą rodziną. Oczywiście wiedzieli, co się dzieje między rodzicami, chociaż tamci starali się udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tematu swojej rodziny unikała jak ognia i była chyba ostatnią osobą, która sprowadziłaby rozmowę na ten temat. Nie ma czym się chwalić, nie ma o czym gadać. Jest kolejnym dzieckiem w bogatej rodzinie, gdzie rodzice zapominają o urodzinach dzieci, a czasem nawet o nich samych.
Ile Abigail by dała za zainteresowanie rodziców! To, że go karali, świadczyło o tym, że interesują się swoim synem, może zależy im, żeby wyrósł na ludzi albo coś w tym stylu. Jeśli w przyszłości miałaby dzieci, a prawdopodobnie tak będzie, to nie powtórzy błędu swoich rodziców, który niechybnie błędem był, nawet jeśli sami zainteresowani uważali całkiem inaczej. Cud, że Abigail albo Mike nie skończyli jak prawie połowa ich znajomych, na odwyku lub ulicy, gdzie na siłę starali się zwrócić uwagę swoich rodziców. Chociaż, przypominam sobie jeden szlaban i wielką awanturę jaka wtedy wybuchła. Abigail kryła swojego przyrodniego brata i cała złość rodziców została skierowana na nią. Cóż, areszt domowy na cały tydzień i oczywiście obowiązkowa ucieczka, raczej dla samego faktu, niż konieczności zwiania z domu. Potem było szlajanie się po mieście przez całą noc, w ukochanych conversach i krótkiej sukience na ramiączkach, razem z kilkoma innymi znajomymi, którym udało się uciec z domu. Całkiem przyjemne przeżycie, warte powtórzenia. Jak już jesteśmy przy temacie, w Hollywood było mnóstwo klubów, parków i ogólnie miejsc, gdzie można pójść i się dobrze zabawić. Właściwie to miejsce nigdy nie chodziło spać. Wystarczyło zejść ze wzgórz, na których mieściły się wille, a już zostawało się pochłoniętym przez gwar ulic, porażonym kolorowymi neonami krzyczącymi z fasad coraz to gorszych klubów. Im bardziej zagłębiało się w ciasne i ciemne uliczki, tym gorsze typy można było spotkać na swojej drodze. Noc ujawniała całkiem nieznany obraz miasta. Bezdomni wylegali chmarami ze swych kryjówek, porozrzucane butelki, puste opakowania mnożyły się na czystych za dnia skwerkach. O piątej ruszały ekipy sprzątające, mające za zadanie przywrócić porządek miastu. Abigail stanowczo wolała Hollywood nocą, bez tej zdradzieckiej maski nakładanej każdego ranka. Lubili spacerować po wzgórzach, małymi grupkami z butelką piwa w ręce, by usiąść przed wielkim napisem Hollywood. Praktycznie to miejsce było zawsze puste, bowiem nikomu innemu nie chciało się iść taki kawał, skoro równie dobrze można posiedzieć na ławeczce w parku. Można, ale to nie jest to samo, wierzcie mi. Niczego nie można porównać z widokiem rozświetlonego tysiącem świateł Hollywood w dole i niebem usłanym milionem gwiazd w górze. Nie musieli wtedy rozmawiać, wystarczyła sama obecność kilku młodych ludzi, przeżywających te same rozterki, mających te same problemy. Wraz z pierwszymi promieniami słońca wracali do swoich domów, kładąc się do łóżka, jakby przez całą noc z niego nie wyszli.
-Wybacz mi moje naprzykrzanie się. Zrobiłabym to sama, ale zaklęcia nie są moją dobrą stroną.-Na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec. Oczywiście miała na myśli episkey. Niby takie proste zaklęcie, a jej prawie nigdy nie wychodziło. Cóż, taka już była. Tylko wrogom życzyła naprawdę źle, a chłopakiem przejęła się i to bardzo. Trochę puchona w sobie miała mimo wszystko. Właściwie to nie wiem, dlaczego tak się upierła z tym pytaniem, czy wszystko w porządku. Nie znała go przecież; widziała go kilka razy w Hogwarcie, nie zamieniła ani jednego słowa, no i wliczyć trzeba dzisiejszy poranek, kiedy praktycznie nie spuszczała z niego oka. W większości przypadków udawanie miłej przychodziło jej naprawdę łatwo, sam wygląd miał tu ogromne znaczenie, nie muszę więc chyba mówić, że korzystała z tego bardzo często. W tym przypadku jej intencje były szczere. Jak już pisałam, zaintrygował ją, miał w sobie coś takiego…mrocznego, a zło przecież przyciąga i fascynuje. A co do tego, że jest zgryźliwa, nie mylił się ani trochę, w większości przypadków taka była. Herbata w ukochanym marcepanem, całokształt dzisiejszego poranka i całkiem przytulna kawiarenka sprawiły jednak, że dzień zaczęła całkiem inaczej, z uśmiechem i bez śladu zgryźliwości, czy chociażby tradycyjnego dąsa na buźce. A zasada, którą preferował chłopak jest bardzo dobra. Ile to razy dała się sparzyć na takim zagraniu, kiedy ktoś udawał przyjaźń, by potem wykorzystać i zostawić? Ostrożność i wrodzona nieufność od ludzi to dobre cechy, coś co zostało w ludziach po pierwotnych instynktach. To śmieszne, że potrafimy nabrać się na przyjazny uśmiech, czy też miłe słówko.
-Może być dacquoise, mam nadzieję, że mają coś takiego tutaj. I jeszcze jedną herbatę z marcepanem.-Uniosła kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Z reguły nie pozwalała nikomu nieznajomemu na takie spoufalanie się, jednak dzisiaj wszystko działo się na opak. Zaczynając już od samej pobudki niewyobrażalnie wcześnie i braku złego humoru. Dobrowolnie wyszła na dwór, rano, kiedy było tak koszmarnie zimno, że w sumie wszyscy, którzy zachowali resztki zdrowego rozsądku owijali się kołdrą, przewracali na drugi bok, przyciskając plecy do kaloryfera, ewentualnie przytulali się do istoty, która leżała obok nich i spali dalej. Abigail natomiast wciągnęła na siebie multum ciepłych rzeczy i wyszła na spacer. Nie planowała zatrzymania się w kawiarni, jednak gdy tylko zobaczyła grzejących się w środku, nielicznych ludzi, jedzących przepyszne słodkości, poczuła jak żołądek boleśnie kurczy jej się z głodu. I nie żałowała swojego wyboru. Zaskoczyła ją delikatność dotyku chłopaka. Wyglądał na kogoś, kto na co dzień używał siły, ewentualnie załatwiał porachunki w całkiem mugolski sposób-za pomocą pięści. A jednak łagodnie pokierował nią w stronę stolika stojącego nieco na uboczu, w jeszcze bardziej przytulnej części. Rzuciła okiem na mijającą ją parę. Ciekawe, na ucznia to on nie wyglądał. Jakaś potajemna schadzka? Ferie do tego sprzyjają, wystarczy zapisać się jako opiekun i proszę! Romans gotowy, w takim dużym skrócie. Jak tylko wróci do hotelu będzie musiała porozmawiać o tym ze znajomymi! Prawdziwa sensacja. A tutaj nie tak łatwo coś ukryć, nawet rankiem w ustronnej kawiarence. Nie miała nic przeciwko. Skoro się kochali, miłość przecież wszystko usprawiedliwia. Pod warunkiem, że się kochali i że była to tajemna randka. Dla ludzi siedzących z boku mogło się tak wydawać, w końcu czym różnili się od tamtej pary? Dostrzegła dłoń nieznanej jej dziewczyny, na dłoni mężczyzny. W ten sposób dotykają się tylko bliscy sobie ludzie; przyjaciele albo…zakochani. Chłopak, którego imienia jeszcze nie poznała, też ją dotykał w dosyć poufały sposób. Czy jej to przeszkadzało? Absolutnie nie. Przeszkadzało innym? Ich problem! Poczuła się mile zaskoczona, bowiem chłopak od początku wydawał się zamknięty w sobie, żeby nie powiedzieć: nieco gburowaty. Pierwsze wrażenie jest niekiedy bardzo mylne; on uważał, że Abigail jest złośliwa, a ona wzięła go za gbura. Powinien stanowczo tego gratisu żądać! Nawet jeśli opływałby w bogactwa. W końcu mógł sobie zrobić krzywdę, nie tylko gorącą czekoladą, ale i rozbitym szkłem. Dziewczyna zajęła miejsce na krześle naprzeciw niego, czekając cierpliwie na przyjście kelnera, który najwyraźniej miał ciężką noc, bo ruszał się strasznie niemrawo. Nie żeby próbowała go w jakiś sposób usprawiedliwiać! Oparła brodę na dłoniach i spojrzała w stronę chłopaka.
-A Ty na co masz apetyt?-Nie wyglądał na kogoś, kto zaspokoi głód jednym kawałkiem ciasta. Kto by się nie skusił, skoro od strony kuchni biły takie zapachy?

przepraszam, że tak długo, ale masz haha...długo za to:D
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
Kawiarnia - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia - Page 2 Empty


PisanieKawiarnia - Page 2 Empty Re: Kawiarnia  Kawiarnia - Page 2 EmptyCzw Lut 23 2012, 16:36;

Jakby to... Dracon tak czy siak jest nie do życia, nie ważne czy wstanie wcześnie czy późno. On po prostu był osoba, która nie dość, że była okropnie rozleniwiona, to jeszcze nie miała oporów przed irytowaniem ludzi nie ważne, którą nogą wstał. Tak rano prawa sobie staje na zimną podłogę. Chłopak wstaje i rozgląda się rozespany po wnętrzu swojego ukochanego pokoju. Zawsze jest w nim ciemno, jak w dupie u murzyna. On po prostu lubi przesiadywać w mroku. Wszystko spowite czarnymi smugami. Wstaje i bezbłędnie trafia do drzwi. Nie potrzebuje zapalać świata, wie dokładnie gdzie jakie przedmioty się znajdują. Otwierał drzwi i w samych bokserkach schodził na śniadanie mając wszystko i wszystkich w głębokim poważaniu. Takie dni są jedne z najlepszych!
Chyba nigdy w życiu nie pomyślałby o tym, że o siódmej można iść grać w koszykówkę. Ba, jego zdaniem o tej porze się nie żyje jeszcze! Ale ogólnie już koło tej... Dajmy na to dziesiątej mógłby wstać i wyjść pograć, tylko, że w piłkę nożną. To była jedna z jego wielkich, niespełnionych pasji. I chociaż to trochę dziwne, bo w końcu to mugolska gra, a on jest ślizgonem w pełnej klasie, to jednak mógł śmiało przyzna jedno – Piłka Nożna jest zdecydowanie lepsza niż Quidditch. Może nawet stokrotnie? Salazar pewnie właśnie przewraca się w grobie, ale trudno. Najwyżej Władzimierz nagle ożyje i wypruje mu flaki, z powodu iż nie jest potworem bez nosa jak jego autorytet.
On również uważał, że dziewczyna powinna o siebie zadbać. Ale chyba nie przeszkadzałoby mu to jakoś szczególnie, gdyby wystroiła się przed nim w dwie różne skarpetki. Najważniejsze, żeby dwa inne punkty stanowiły dla niego najbardziej interesującą cechę. Mianowicie śliczne oczęta. A co do skarpetek – przynajmniej wiedział by, że dziewczyna jest roztrzepana i zwariowana. A to na plus. A co do Abigail – Zauważył, że jest naprawdę bardzo ładną dziewczyną, którą powinno się podziwiać. I nie tylko dla tego, że jego była to chłopczyca. Po prostu miała w sobie coś, co przyciągnęło jego wzrok już na początku. I kto wie. Może gdyby nie ten bachor to sam by się do niej dosiadł... A nie. Puchonka. Więc raczej nie. Ale nie jest głupia i rozświergotana jak myślał. Nie ocenia się książki po okładce. Musi się kiedyś tego nauczyć.
Co więc dziewczyna powiedziałaby na pomoc takiego niegrzecznego Dracona? Szkoda, że nie powiedziała mu na głos, że kiepsko czaruje. Bo zaproponowałby korepetycje. On by nauczył ją prawidłowo używać tych trudniejszych zaklęć podczas gdy ona mogłaby pomóc mu z przyswojeniem teorii, której nienawidził ponad życie. Po co mu wiedzieć jak się niektóre rzeczy robi w szczegółowy sposób, jak można po prostu to wykonać metodą prób i błędów. A on miał głupie szczęście, więc tak było łatwiej. Może to przez to, że ma pudełeczko w którym trzyma starą zasuszoną, czterolistną koniczynkę? To teraz szukamy końca tęczy i garnka złota o!
O idealnie! XIX wiekiem zaraził go ktoś niegdyś. Od tego czasu naprawdę podobały mu się dawne meble, specjalne zdobienia. Stroje, koszule noszone w tamtym stuleciu również były niczego sobie. I on już musiał powoli myśleć o rodzinie. W końcu zauważmy, że jest od ów dziewczyny starszy aż o osiem lat. Może nie wyglądało na to, ale to chyba jednak dużo, prawda? No, można by doliczyć jeszcze to, że umysłowo mężczyźni są cofnięci o jakieś trzy lata, to by była piątka. Może dla tego jak na tą krótką wymianę zdań nie dogadują się aż tak źle? Bo między nim a osiemnasto czy siedemnastolatkami już była pewna bariera, którą nie było tak łatwo przekroczyć. A on nie lubił się starać, więc... Może dlatego nie ma zbyt wielu kumpli w tej szkole oraz dziewczyny?
- Nie no, całkiem miło, że się tak naprzykrzasz. Jakby każdy to robił w taki sposób, to bym może był dla ludzi milszy – Odpowiedział jej o dziwo szczerze. Aż sam się sobą zaskoczył już na samym początku, że nie jest dla niej niemiły, że nie wyżywa się na nią za błędy kogoś innego. Zazwyczaj tak właśnie robił. Łapał pierwszą lepszą osobę i starał się tak bardzo uprzykrzyć jej życie, żeby samemu poczuć się lepiej. To był naprawdę świetny sposób i zawsze dochodził do skutku. Ale co do ów panienki, naprawdę nie miał ochoty by ją ranić. A nigdy nie miał przed tym oporów, nawet jeśli ktoś się o niego zamartwił. Może dla tego, że był wobec ludzi nieufny. Uważał, że jeśli ktoś chce dla niego dobrze to ma w tym jakiś cel i chce później wykorzystać jego informację lub jego samego do tego, by przeciągnąć coś na swoją korzyść. Jego zdaniem nic nigdy nie działało bezinteresownie. Bo w końcu on też jej bez celu nie zaproponował wspólnego siedzenia.
Dzień był naprawdę porąbany. Jeszce brakuje, żeby z kosmosu na wielkiej komecie srającej tęczą zjechał Władzimierz ze swoim nowym wężem płci męskiej imieniem Golas i stając na stole zaczął tańczyć makarenę! Albo taniec kaczuszek! Quack quack!
- Ja zawsze mam apetyt na ciasta z polewą czekoladową i z ananasami. Ale tutaj takich nie mają niestety. Wiesz... Może weźmiemy coś na wynos? Przejdziemy się w stronę domu w górach – Zaproponował dobrze wiedząc, że nie będzie z tym większego problemu skoro jak w każdej chwili może zacząć krzyczeć „Ma poparzoną nogę! To jest bezczelność! Jemu się coś należy” bla bla bla. Przynajmniej byłoby ciekawie. Założył za ucho krótszy kosmyk, który chciał opaść mu na twarz. Chociaż to i tak nie robiło dużej różnicy. I tak ma grzywkę na oczach. Czekał na jej odpowiedź. Ale dobrze wiedział, że się zgodzi. Więc już po chwili zaczął się zbierać, by chwilę później wyjść z pudełkiem ciastka i dwoma kawami w kubeczkach. Nie przejmował się tym, że nie znają swoich imion. Był pewien, że spotkają się jeszcze po feriach. A jeśli los nie chciałby do tego doprowadzić, to on to zrobi. Prędzej czy później.
Powrót do góry Go down


Abigail Grimmasi
Abigail Grimmasi

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 190
  Liczba postów : 203
Kawiarnia - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia - Page 2 Empty


PisanieKawiarnia - Page 2 Empty Re: Kawiarnia  Kawiarnia - Page 2 EmptyPią Lut 24 2012, 23:48;

Poranek Abigail był jednym wielkim chaosem. Budziła się zazwyczaj piętnaście minut po budziku, przeklinając pod nosem cholerne urządzenie, które dzwoni zbyt cicho. Potem pędziła do łazienki, po ciemku oczywiście, żeby nie tracić czasu na odsłanianie zasłon. Wiadomo, jakieś mycie włosów, układanie blond loków, całe szczęście, że się nie malowała, wtedy chyba nigdzie by nie zdążyła. Potem wybór rzeczy, to była dopiero mordęga, nie ma to, jak być właścicielką ogromnej szafy i nie mieć co na siebie włożyć. Ten problem chyba dotykał każdą kobietę, bez względu na rozmiar garderoby. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby zeszła na śniadanie w piżamie, chociaż zazwyczaj to śniadanie przychodziło do niej, jak już jesteśmy szczerzy. Rodzice by ją chyba zabili, przecież ona zawsze musiała, według nich, wyglądać perfekcyjnie!
Abigail czasem odbijało i to nieźle, chociażby tak jak w przypadku koszykówki, ale uwielbiała w nią grać! Nie była jakaś super, grała całkiem przeciętnie, ale absolutnie się tym nie przejmowała! Jak chce grać to będzie i nikt, ani nic jej nie zabroni! Nawet jeśli to była mugolska gra, a ona była czarodziejką z krwi i kości, nawet jeśli nie potrafiła rzucać zaklęć. A Quiddich wcale nie był taki super, jak to większość twierdziła i niemiłosiernie jarała się kilkoma kolesiami na miotłach. Ani to zabawne, ani emocjonujące. Nie to co ukochany kosz, czy nawet ta piłka nożna, przynajmniej fajni faceci tam grali, przystojni. Może niech sobie daruje tego potwora bez nosa, wyglądałby co najmniej niefajnie.
Bo powiedzmy sobie szczerze, co jest fajnego w dziewczynach, które ani nie potrafią się ładnie ubrać, ani zadbać, ani…nic? Wiem, że nie każdy ma wrodzone wyczucie stylu, czasem nie potrafi znaleźć dla siebie odpowiednich ubrań, albo żyje w przekonaniu, że tanie=więcej=lepiej. Ab miała odwrotne poglądy, ale nie zagłębiajmy się w to bardziej. Miała dwie różne rękawiczki, jeśli już mówimy o roztrzepaniu. Jedna była biała i wełniana, pod kolor czapki, a druga czarna i ze skóry. Najlepsze, że zorientowała się o tym dopiero przy ściąganiu ich w kawiarence. No a Puchonem opisywanym przed chwilą jeszcze nie tak strasznie dawno była, no do piątej klasy, potem jej się odmieniło, wróciła naturalna wredność. W takim razie dziękujmy Merlinowi za zesłanie tego bachora, bo przynajmniej miała dobry powód żeby zagadać, a nie bezmyślnie gapić się na niego cały ranek.
Z wielką chęcią by się zgodziła, bardzo potrzebowała kogoś, kto ją nauczy rzucać zaklęcia, egzaminy tuż tuż, a ona nadal ma z tym problem! Sama w życiu tego nie opanuje, chociażby nie wiem ile ksiąg przeczytała i ile czasu spędziła hm…rozwalając wszystko wokół, bo inaczej jej czarowania nazwać nie można. Bardzo chętnie wyjaśniłaby mu teorie, to przecież umiała naprawdę dobrze i co najważniejsze bardzo szybko ją przyswajała. Ze swoim szczęściem wolała się za nic nie brać bez opanowania teorii, zwłaszcza przy rzucaniu zaklęć, bo eliksiry, jak już pisałam, to był pikuś. No ale co z tego, że wiedziała, jaki ruch ręką wykonać, jak wypowiedzieć zaklęcie, skoro i tak jej nie wychodziło? Tak więc chyba będzie musiała się zgłosić do Dracona, na korepetycje, o ile jest świadom niebezpieczeństwa, które niesie ze sobą Abigail z różdżką w ręku.
Cały XIX wiek był niesamowity! Zaczynając od architektury, poprzez meble i w końcu stroje. Nie wspominając już o powozach, dopiero wchodzącymi na rynek samochodami, całą tą etykietą. Ile ona by dała, żeby chociaż na jakiś czas przenieść się dwa wieki w tył. Nawet te strasznie niewygodne gorsety i spódnice do ziemi bardzo jej się podobały. Zdecydowanie będzie mieszkać właśnie w takim dworku, najlepiej z wieżą i drewnianymi meblami stojącymi na rzeźbionych nóżkach.
Osiem lat? W życiu bym nie powiedziała, chłopak nie wyglądał na 27 lat! Nawet po tej krótkiej rozmowie, a przecież osiem lat to dużo, niekiedy jest wręcz przepaścią pomiędzy dwójką ludzi. Gadało się jednak całkiem dobrze, jak gdyby był jej rówieśnikiem, ewentualnie starszy o trzy-cztery lata, ale nie osiem! A rodzina, skoro czuł potrzebę, to może najwyższy czas? Nic na siłę z drugiej strony. Sama łapała się coraz częściej na myśli, że chciałaby kogoś mieć, już na stałe. Planować wspólną przyszłość, rozmawiać o tym, jakiej rasy psa kupią, gdzie będą mieszkać. Cóż, najwyraźniej jeszcze nie czas na to.
-Przestanę już może, po pewnie za chwilę straciłbyś cierpliwość, rzucił we mnie jakimś okropnym zaklęciem, a ja nawet nie mogłabym Ci oddać, bo zaklęcia rzucane przeze mnie hmm…raczej nigdy nie wychodzą. Muszę znaleźć kogoś, kto mi pomoże przed egzaminami, bo coś czuję, że obleję jak nic z tym nie zrobię.-Zaczynał się słowotok! Trzymajcie mnie! Czy ona nie może rozmawiać normalnie, w sensie powiedzieć coś, posłuchać, a nie zasypywać nieznaną osobę informacjami o tym, jaka to beznadziejna z zaklęć jest! To dobrze, że postanowił się na niej nie wyżywać. Zepsułoby to jej calutki dzień. Właściwie robiła tak samo jak on, wyżywała się na innych ludziach i od razu było jej lepiej. Co się będzie przejmować tym, że kogoś zrani, zwłaszcza osoby, które najmniej zawiniły. Liczyło się tylko to, że Abigail czuła się lepiej po zdeptaniu kogoś z błotem. Jednak, kiedy działo się na odwrót i to ona była zrównywana z ziemią, potrafiła patrzeć tylko smutno na tą drugą osobę, zamiast wykrztusić jakąś ciętą ripostę. Wtedy to bolało.
-Albo zmieniam zdanie. Sernik poproszę. To dobry pomysł, trzeba powoli brać się za pakowanie.-Powiedziała do niego zanim podszedł do baru złożyć zamówienie. W tym czasie ubrała płaszczyk i czapkę oraz dwie zupełnie różne rękawiczki. Wzięła od niego jedną kawę i spacerowym krokiem ruszyli w stronę domku, prowadząc naprawdę ciekawą rozmowę. Może tak było ciekawiej. Prawię się nie znali, nawet nie zdradzili swoich imion, a nie mogli się nagadać. Los bywa przewrotny, czasem zupełnie niezrozumiały. Mam jednak nadzieję, a Abigail zwłaszcza, że kiedyś jeszcze się spotkają. Hogwart znowu nie jest taki ogromny. Nawet nie spostrzegła się, kiedy doszli pod domek, z pustym pudełkiem, w którym jeszcze nie tak dawno znajdowały się prawdziwe pyszności i kubkami po kawie w dłoniach, która zniknęła już w połowie drogi. Pożegnali się słowami: do zobaczenia i zniknęli w swoich pokojach.
Zt.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Kawiarnia - Page 2 QzgSDG8








Kawiarnia - Page 2 Empty


PisanieKawiarnia - Page 2 Empty Re: Kawiarnia  Kawiarnia - Page 2 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Kawiarnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Kawiarnia - Page 2 JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Slowacja
 :: 
Miasteczko
-