Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Wielka polana z lądowiskiem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Wielka polana z lądowiskiem QzgSDG8




Specjalny




Wielka polana z lądowiskiem Empty


PisanieWielka polana z lądowiskiem Empty Wielka polana z lądowiskiem  Wielka polana z lądowiskiem EmptySro 22 Cze - 17:41;


Wielka polana z ladowiskiem


Na łące znajduje się bardzo dużo wolnej przestrzeni, gdzie swobodnie może wylądować śmigłowiec. Dojazd do tego miejsca jest bardzo łatwy i szybki, dzięki czemu pierwsza pomoc zostaje usprawniona. Wiosną można spotkać na niej wiele maków.




Tydzień po zakończeniu roku szkolnego, wszyscy uczniowie mieli stawić się na dworcu King Cross. Tym razem jednak z peronu 9 i ¾ nie mieli odjechać kolejnym pociągiem, a wspólnie odlecieć niezwykłym, czarodziejskim samolotem. Właściwie była to po prostu latająca kapsuła, zaprzężona do wielu testrali. Nawet nie posiadała ona skrzydeł, jak normalne, mugolskie samoloty. Na jej pokładzie uczniowie  spędzili pół dnia, a podróż przebyła bez większych problemów.
W pewnej chwili zaczęli stopniowo lądować, aż w końcu niewidzialne stworzenia uderzyły kopytami o ziemię. Samolot się zatrzymał i otworzyły się drzwi. Najpierw wysiadła kadra nauczycielska, następnie niecierpliwi uczniowie. Pierwsze co mogli poczuć, to uderzenie o wiele cieplejszego i tak innego od Angielskiego, powietrza. Jak szybko się okazało, zatrzymali się na jakiejś wielkiej zielonej polanie, a na nich czekali już jacyś ludzie. Było to dwóch mężczyzn. Jeden wyglądał na typowego podróżnika, drugi natomiast był nieco niższy i o bardzo charakterystycznym typie urody. Właściwie przypominał nieco Indianina.
- Witamy w Nowej Zelandii, a dokładnie w Twizel! – Odezwał się mężczyzna o jasnych włosach. – Jestem John Stone, i widzę, że na pewno jesteście zmęczeni podróżą, tu są więc dla was klucze do pokoi – powiedział wyciągając z plecaka saszetkę pełną kluczy. Miał także listę, kto jaki numerek miał dostać. Nim jednak zaczął je rozdawać, postanowił wyjaśnić jeszcze parę spraw.
- Król Maoryski Tuheitia Paki, odprawił dla was specjalny rytuał.- Tutaj wskazał na drugiego mężczyznę. - Kiedy tylko dostał listę, kto nas odwiedzi, dzięki swoim starym czarom postanowił zrobić dopasowanie. Wasz dyrektor wspomniał, że w zeszłym roku nie byliście najlepiej dobrani – ostatnie zdanie powiedział już nieco ciszej. Nie dokończył jednak swojej wypowiedzi, bowiem zaraz przemówił Tuheitia.
- Dzięki moim rytuałom, sprawdziłem, między kim dojdzie do najlepszego porozumienia – mówił powoli, jakby dzielił się jakimś wielkim sekretem, miał przy tym oczywiście zupełnie poważną minę, jego ton także nie wskazywał na to, by żartował.
O tak, porozumienie zapowiadało się nawet lepiej niż przypuszczał!
- Tak, tak, więc tu są klucze dla was – powiedział zaraz po tym jak nastał ten poważny nastrój wywołany przez króla Maoryckiego. Odczytywał nazwiska i wręczał po odpowiednim kluczu dla każdego. Na koniec jeszcze się zawahał, jednak szybko przypomniał, co takiego chciał dodać.
- Musicie mieć jednak świadomość, że mój ośrodek, w którym się zatrzymujecie, jest mugolski, tak samo jak i całe miasteczko Twizel. Niestety nie ma tu za wielu czarodziei oczywiście poza sporą częścią Maorytów – podrapał się po głowie zastanawiając, czy coś jeszcze miał dodać istotnego.
- To życzę wam udanego pobytu! – Powiedział wesoło i wskazał wszystkim na wysoki domek, który było stąd dobrze widać. To tam uczniowie mieli się teraz zatrzymać na najbliższy miesiąc.
Potem jeszcze uczniowie postanowili u owego mężczyzny wymienić pieniądze na trochę mugolskich, wszakże tutaj raczej nie wiele mogli zdziałać galeonami. Później każdy ruszył w stronę domku, by zobaczyć, kto został im przydzielony do pokoju.


/ więc ogółem wygląda to tak, że po balu postacie były na tydzień w swoich domach, dopiero po tym czasie niby pojechali na te wakacje.
Po wakacjach w Nowej Zelandii postacie też tylko teoretycznie będą spędzać drugi miesiąc w swoich domach, jednak my fabularnie pominiemy ten okres i po prostu zaczniemy rok szkolny na początku sierpnia.  

Na wakacjach zostaje zniesiona bilokacja!
Można być tylko w jednym miejscu postacią. Wyjątkiem są imprezy.
Powrót do góry Go down


Irina Blythe
Irina Blythe

Nauczyciel
Wiek : 42
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : opiekun Hufflepuffu
Galeony : 5345
  Liczba postów : 437
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7471-irina-magyar#210102
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7482-ira-magyar#210282
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7484-ira-magyar#210285
Wielka polana z lądowiskiem QzgSDG8




Gracz




Wielka polana z lądowiskiem Empty


PisanieWielka polana z lądowiskiem Empty Re: Wielka polana z lądowiskiem  Wielka polana z lądowiskiem EmptySro 7 Sty - 2:08;

Zachęcenie Iry do opowiedzenia mu znanych jej historii o Nowej Zelandii nie było chyba najlepszym jego pomysłem. Chyba, że był masochistą i lubił słuchać jej długich wiązanek historycznych z magią w tle, mitycznymi stworzeniami i dawno już zapomnianymi przez wszystkich, przez nią wykopanymi w bibliotekach podaniami. Miała mu tyle do powiedzenia, ze w końcu nawet sama, pod sam koniec opowieści, przysnęła. Miała tylko napić się wody, zaczerpnąć tchu i oddać się z powrotem swojej pasji, ale kiedy na moment przymknęła oczy, szukając w głowie nowych obrazów czy zapamiętanych zdań w książce do opowiedzenia, jej głowa momentalnie zsunęła się na jego ramię. Przysnęła jeszcze przed lądowaniem. Jej spokojny oddech był zwieńczeniem jej zmęczenia. Oddychała miarowo, a kiedy w samolocie rozbrzmiał głos stewardesy instynktownie przysłoniła jedno ucho dłonią, a drugie przycisnęła do ramienia biednego Blythe, który posłużył jej w tym momencie za poduszkę. Jeśli chodzi o Irinę, obudziła się dopiero kiedy obsługa samolotu ją do tego zmusiła. Przeciągnęła się wtedy, wyciągając ręce do góry i przypomniała sobie coś istotnego:
— Na czym skończyłam? — wyraźnie chciała kontynuować historię, którą opowiadała przed snem, choć odwiódł ją od tego pomysłu widok za oknem — Jesteśmy na miejscu? — Poderwała się z siedzenia wypychając Archiego tyłkiem z jego fotela, ale na krótko, bo zaraz przeskoczyła przez jego nogi, a raczej siadła na nich i zsunęła się po drugiej stronie, zrzucając sobie swoją walizkę na głowę. Odsunęła się w porę, raczej instynktownie, z większym zapałem trajkocząc o nieskończonych możliwościach Nowej Zelandii i historii jaką mogą poznać.
— A opowiadałam Ci już mit o stworzeniu Nowej Zelandii? Te Ika a Maui – rybę Mauiego?
Opowiadała… trzy razy. Za każdym razem z różnym zafascynowaniem, akcentując przy każdym podejściu inne ciekawostki. Teraz, o zgrozo, dla większego efektu, zaczęła gestykulować rękoma. I nie to było straszne, a fakt, ze gdzieś pomiędzy wspominaniem o Pani Świtu, a Pani Nocy, wyciągnęła różdżkę, Merlin jeden wie, co chcąc z nią zrobić. Teraz niebezpiecznie celowała nią w Archibalda. A chwilę potem w swoją walizkę, która po momencie przeleciała przez całą odległość samolotu i smutno, boleśnie wylądowała na samym przodzie. Ira ruszyła za nią. Jedenz bystrzejszych pokładowych zajął się biedną, ledwie żyjącą (tak, miało się wrażenie, że ledwie zipała) walizką, wyciągając ją przed samolot. Za nią wyszła Magyar, obracając się za siebie, szukając wzrokiem Blythe.
— Uwielbiam Cię, wiesz? — rzuciła to tak naturalnie, jakby codziennie prawiła mu takie wyzwania, rzucając mu się przy tym na szyję, sprzedając mu gorącego cmoka w usta. Miała na myśli coś zupełnie czystego, jak jej myśli, ale cóż poradzić, że tak entuzjastycznie reagowała na poznanie nowych ziem.
— Nowa Zelandio, przybywamy — zakończyła odsuwając się od mężczyzny, chwytając za walizki, niczym postać z filmów przygodowych, witając nowe wyzwania.
Powrót do góry Go down


Archibald Blythe
Archibald Blythe

Nauczyciel
Wiek : 44
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Galeony : 5563
  Liczba postów : 1474
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5994-archibald-jeremiah-blythe
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5998-archibaldowa-poczta#170933
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7372-archibald-blythe#207289
Wielka polana z lądowiskiem QzgSDG8




Gracz




Wielka polana z lądowiskiem Empty


PisanieWielka polana z lądowiskiem Empty Re: Wielka polana z lądowiskiem  Wielka polana z lądowiskiem EmptyCzw 8 Sty - 0:17;

Lubił słuchać jej wywodów, jeśli tylko był w odpowiednim nastroju, a jakby nie patrzeć - było to z jego strony zagranie również czysto strategiczne. Im więcej dowie się o Nowej Zelandii teraz, tym mniej informacji zostanie na później; o ile Irce mogło w ogóle jakimś cudem zabraknąć informacji. W każdym razie, uznał że wysłuchanie opowieści w samolocie nie będzie złe, nawet obrażona trzynastolatka siedząca wciąć niewystarczająco daleko, wsłuchiwała się w słowa Magyar. Przez dwa pierwsze razy opowiadania o tym samym micie, przy trzecim dała sobie spokój, Arch natomiast wyłapywał nowe ciekawostki i uśmiechnął się, kiedy usłyszał że głos Węgierki robi się tak senny, jak ona sama. Przyjął jej głowę na ramię, bawiąc się chwilę kosmykiem jasnych włosów i zaśmiał się krótko. Resztę podróży spędził z przymkniętymi powiekami, ale nie był w stanie zasnąć, jak Ira. Jej spokojny oddech był tak przyjemny, że kolejne minuty mijały w przyzwoitym tempie.
- Ymhm - mruknął, starając się wstać żeby móc przepuścić Irkę, ale uniemożliwiła mu to, choć ostatecznie i tak zdołała się wyplątać. Walizkę zdążył szczęśliwie odepchnąć ręką, kiedy się podnosił, tym samym zapobiegając wypadkowi. Huh, niezły wynik, jeszcze nie wyszli z samolotu!
- No, opowiedziałaś go z każdej strony, przez sen czwarty raz - powiedział, sięgając po swój bagaż podręczny, którego waga zwiększyła się przez tomiszcza Irci. Wtedy też biedna walizka pokonała długość całego przejścia, sprowokowana ruchem różdżki Magyar.
- Miało być wolne, ale zarezerwuj sobie czas na naukę Wingardium Leviosa - wymamrotał, ale w połowie zdania kobieta gdzieś zniknęła. Rozejrzał się krótko i wzruszył ramionami, uznając, że musiała już wyjść. Przełożył płaszcz do wolnej ręki, w drugiej trzymając swoją walizkę i mrużąc oczy przed słońcem, które działało zaskakująco dobrze na nastrój. Potrzebował odpoczynku, nawet jeśli odpoczynek z Iriną Blythe Magyar wiązał się ze wzmożoną aktywnością fizyczną, wynikającą z ciągłej potrzeby ratowania jej z opresji. Udało mu się w końcu wydostać z samolotu, znalazł też Irę i stanął za nią, już ze wszystkimi bagażami, obłożonymi wszelkimi zaklęciami mającymi ułatwić ich transport do miejsca zakwaterowania.
- Nie zosta... - zaczął, zamierzając zapytać czy na pewno wzięła wszystko z samolotu. Wybrała sobie słaby moment, bo akurat ręce miał zajęte, ale i tak nie narzekał na komplement z takim dopełnieniem. - Wiem - odpowiedział, chyba pierwszy raz dając jej uciec tak łatwo.
- Ach, wspominałem ci, że Twizel to mugolska miejscowość, prawda? Poczaruję za nas oboje, jeśli będzie taka potrzeba - uprzedził, ciągnąc walizki, kierując się prosto w stronę domku nad jeziorem.

/ztx2 - recepcja
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Wielka polana z lądowiskiem QzgSDG8








Wielka polana z lądowiskiem Empty


PisanieWielka polana z lądowiskiem Empty Re: Wielka polana z lądowiskiem  Wielka polana z lądowiskiem Empty;

Powrót do góry Go down
 

Wielka polana z lądowiskiem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Wielka polana z lądowiskiem JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Nowa Zelandia
-