Chociaż tak samo gęsty jak Zakazany Las przy Hogwarcie, to znacznie się od niego różni, przede wszystkim tym, że ten jest tropikalny. Żyje tu z pewnością mnóstwo ciekawych, niebezpiecznych, ale też sympatycznych i kolorowych zwierzątek, ale jakich dokładnie, to najlepiej przeczytać w przewodniku zakupionym w Twizel. Jest tu bardzo wilgotno, nie raz można trafić na nieprzyjemne obszary, więc jeśli już się wybiera na wycieczkę do lasu, to najlepiej podążać wydeptaną już ścieżką. Co prawda i wtedy jest ryzyko, więc najbezpieczniej podróżować w grupie. Dróżka prowadzić od samego jeziora, aż do wodospadu, trzeba wspinać się w górę, ale to dość przyjemna wędrówka, tym bardziej, że co jakiś czas dochodzi się do płynącej rzeki. Gdzieś tam po drodze, trochę oddalony od uczęszczanego szlaku, ukryty jest, nieodwiedzany od dawna domek na drzewie.
Kurs - przemytnik
Kursu na przemytnika i znawcę artefaktów czarnomagiczych. Po znajomości mentoruje Ci w nim członek rodziny Borginów. Stary Borgin chciałby sprawdzić jak dajesz sobie radę w sytuacjach stresowych. Wręczył Ci szkic pięknej, gotyckiej kolii, informując, że Twoim zadaniem na najbliższy tydzień, jest odnalezienie jej. Miejsce jej ukrycia pozostaje zagadką nawet dla niego. Chce ją jednak mieć tu i teraz, a Twoim zadaniem jest spełnić jego oczekiwania i odnaleźć naszyjnik.
Wymagania: • Kurs płatny: 90G (zapłać) • Poprawa: 5G • ukończona szkoła magiczna • Do podejścia należy posiadać min. 10pkt z Czarnej Magii • kurs niezatwierdzony przez Ministerstwo Magii Ukończenie kursu: • nagroda:+4pkt z czarnej magii lub opcm • po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
CZĘŚĆ PIERWSZA: To nie mogło być proste. Borgin wskazał Ci kierunek, w którym powinieneś się udać, ale potrafił określić konkretnego miejsca, dlatego na początku musisz skorzystać z wykrywacza czarnej magii, którego pierwowzór udało Ci się dostać na Śmiertelnym Nokturnie. Twoim zadaniem jest odszukać ślady magicznej kolii i odnaleźć miejsce jej położenia w ciągu trzech dni.
Kości:
1 - Uruchomiłeś wykrywacz i od razu było widać, że niespecjalnie wiedziałeś jak zabrać się za wyszukiwanie czarnomagicznych przedmiotów, bo ustawienie tego ustrojstwa było prawdziwą katorgą. Kręciłeś gałkami dobre kilkanaście minut, aż wreszcie złapałeś jakiś sygnał. Śledziłeś go przez niemalże cały dzień, aby okazało się, że prowadzi do jednej z mugolskich restauracji, a potem nagle znika. Musiałeś coś źle skalibrować i przez to straciłeś jeden dzień. (I tak przechodzisz dalej)
2 - Ustawianie wykrywacza poszło Ci całkiem nieźle. Najwyraźniej dobrze wsłuchałeś się w instrukcję obsługi, jaką przekazała Ci na prędce czarownica, od której go kupiłeś. Pozwoliłeś mu swobodnie działać, a ten zaraz wskazał Ci las, na północ od Ciebie. Postanowiłeś iść w jego kierunku i najwyraźniej dobrze, że to zrobiłeś, bo z każdym kolejnym krokiem, urządzenie piszczało coraz głośniej. Kiedy zatrzymałeś się przy jednym z drzew, zaczęło wręcz wariować, dlatego szybko je wyłączyłeś. Gratulacje, odnalazłeś miejsce ukrycia naszyjnika!
3 - Ustawiłeś wykrywacz i podążałeś za jego wskazówkami, starając się trafić na właściwe miejsce, jednakże to wcale nie było takie proste. Często musiałeś zbaczać ze ścieżki, gdyż droga jaką obrałeś była bardzo ciężka do przejścia. Kiedy przedzierałeś się przez szóstą z kolei zarośniętą ścieżkę, poczułeś że tracisz grunt pod jedną z nóg, która zapadła Ci się w dole aż po kolano. Rwący ból w kostce, upewnił Cię, że chyba ją skręciłeś. Kiedy udało Ci się wydostać z dziury, starałeś się naprawić uszkodzenie zaklęciami i eliksirami, jednakże i tak nie mogłeś dzisiaj kontynuować podróży, woląc poczekać aż noga będzie sprawna. Na szczęście potem wszystko się ułożyło!
4 - Pomimo wielu prób, wykrywacz postanowił odmówić Ci posłuszeństwa i nie chciał się uruchomić. Próbowałeś jeszcze wspomóc jego działanie kilkoma zaklęciami, ale nic z tego. Postanowiłeś na własną rękę szukać drogi, ale niewiele to dało. Odnalazłeś co prawda las, ale nie byłeś pewny czy do niego wejść i ostatecznie straciłeś cały dzień na bezsensownym błąkaniu się. (Zapłać za poprawę i rzuć raz jeszcze)
5 - To była dla Ciebie ciężka podróż. Wykrywacz co prawda zadziałał od razu, przy pierwszej próbie uruchomienia, ale podążanie za jego wskazaniami było nie lada wyzwaniem. Musiałeś minąć jezioro, co zajęło Ci bardzo dużo czasu, a potem przez wiele godzin błąkałeś się między drzewami, aby ostatecznie obejrzeć jak zachodzi słońce, gdy wylądowałeś na niewielkiej polanie. Straciłeś kolejny dzień. (Zapłać za poprawę i rzuć raz jeszcze)
6 - Wykrywacz postanowił zaprotestować i nie mogłeś go uruchomić, pomimo szczerych starań. Ostatecznie podjąłeś się samodzielnego szukania drogi i chyba wyszło Ci to na dobre. Trafiłeś między drzewa, obserwując z uwagą każdy z pni, aż wreszcie na jednym z nich, spostrzegłeś wyżłobiony znak Gellerta Grindelwalda. Zaintrygowało Cię to na tyle, że postanowiłeś przeszukać okolicę, ale nim się za to zabrałeś, wykrywacz wreszcie się włączył i zaczął straszliwie piszczeć. Gratulacje, odnalazłeś miejsce ukrycia naszyjnika!
CZĘŚĆ DRUGA Odnalazłeś miejsce ukrycia naszyjnika, co wyraźnie wskazywał teraz wykrywacz. Wpatrując się z znak wyżłobiony w korze, doszedłeś do wniosku, że naszyjnik musi być ukryty gdzieś nieopodal. Pod ziemią, a może na drzewie? Stanąłeś naprzeciw symbolu i zacząłeś działać.
Kości:
1, 2 - Przez kilkadziesiąt minut kręciłeś się wokół drzewa, obserwując je uważnie. W pewnym momencie dostrzegłeś lekkie wgłębienie tuż nad ziemią. Schyliłeś się i naparłeś palcami na korę. Ani drgnęła, więc zbliżyłeś do niego różdżkę, szepcąc Deprimo. Udało Ci się dostać do wnętrza drzewa, więc wsunąłeś tam rękę i zacząłeś macać dłonią na oślep. Jeśli parzysta - błądziłeś palcami przez kilka minut, aż wreszcie natrafiłeś na coś, co przypominało w dotyku sznurek. Chwyciłeś to i pociągnąłeś. Po wysunięciu ręki, okazało się, że faktycznie to sznurek przyszyty do płóciennego woreczka, który był minimalnie za duży i nie mieścił się w dziurze jaką zrobiłeś w drewnie. Poszerzyłeś ją więc i dopiero wtedy mogłeś zajrzeć do środka worka i zobaczyć kolię której szukałeś. Gratulację, możesz odnieść przedmiot do Borgina! Jeśli nieparzysta - przeszukiwałeś dziurę przez kilka długich minut, aż wreszcie natrafiłeś palcami na coś miękkiego. Ścisnąłeś tajemniczy przedmiot i wyciągnąłeś z dziury, mając nadzieję, że to to, czego szukałeś, ale wtedy coś ugryzło Cię mocno w dłoń. Okazało się, że wyciągnąłeś… wiewiórkę, która wystraszona zaczęła walczyć o wolność. Wypuściłeś ją, ale czujesz teraz paskudny ból w lewej dłoni. (Zapłać i spróbuj raz jeszcze!)
3 i 4 - Przez kilkadziesiąt minut kręciłeś się wokół drzewa, starając się znaleźć jakiś punkt zaczepienia, od którego mógłbyś wyjść. Postanowiłeś wspiąć się po pniu, chcąc sprawdzić, czy nie powieszono czegoś na jednej z gałęzi. Rzuć kością. parzysta - kilkukrotnie próbowałeś wdrapać się na szczyt, ale bez powodzenia. Ledwo udawało Ci się podnieść o kilka centymetrów, a już dłonie ślizgały Ci się po korze i spadałeś na ziemię. Paskudnie poobcierałeś sobie palce, aż wreszcie dałeś sobie spokój. Poszukaj gdzie indziej. (Rzuć kością raz jeszcze, ale nie płać za poprawę) Nieparzysta - szło Ci całkiem nieźle. Byłeś już w połowie drogi, kiedy nagle zaatakowała Cię wściekła i jednocześnie przerażona wiewiórka. Skoczyła Ci na głowę i spadła na ramię, wgryzając się w nie z ogromną siłą. Odruchowo puściłeś się drzewa i spadłeś na ziemię, boleśnie tłukąc sobie kość ogonową. I tak znalazłeś przedmiot!
5, 6 - Przez kilkadziesiąt minut kręciłeś się wokół drzewa, obserwując je uważnie i szukając miejsca, od którego mógłbyś zacząć. Postanowiłeś sprawdzić czujnikiem, gdzie może być ukryta kolia i chodziłeś z włączonym urządzeniem przy ziemi tak długo, aż wreszcie usłyszałeś znajome pikanie. Zabrałeś się do kopania - chyba oszalałeś, bo doszedłeś do wniosku, że dasz sobie radę bez użycia czarów i wykorzystałeś do tego dłonie. Błyskawicznie uporałeś się z zadaniem, możesz odnieść przedmiot do Borgina!
Autor
Wiadomość
Antonio Díaz
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
luty 2020 kostki: podejście I (niezdane), podejście II i etap II
Tony zaklął siarczyście pod nosem. Naprawdę nie rozumiał, za jakie grzechy w ogóle musiał to robić. Przecież był już przemytnikiem i to całkiem niezłym. A przynajmniej na tyle dobrym, aby przykuć uwagę magicznego interpolu. Mimo to włóczył się po lesie z wykrywaczem czarnej magii. Ale od początku. Mniej więcej kiedy świat mugoli przygotowywał się na pierwszą z klęsk XXI wieku, Tony przeżywał istną żałobę w swoim życiu. Po kilkunastu latach beztroskich wojaży jego kobieta, jego najdroższa Bea wylądowała w Azkabanie. Niewiele się namyślał, kiedy postanowił jechać jej śladem na wyspy. Ale jakoś przecież musiał się tu utrzymywać, chęć zemsty go nie wyżywi. Był niemile zaskoczony, gdy okazało się, że przestępczość jest tu niezwykle zorganizowana. Typowy, angielski flegmatyzm, ta ich cholerna potrzeba ciągłej kontroli, myślał. Jeśli miał mieć jakąkolwiek nadzieję na zapracowanie na szacunku w brytyjskim półświatku, musiał wyświadczyć najpierw pewną przysługę staremu señor Borginowi. Znaleźć jakąś tam kolię? Bułka z masłem. Tak myślał na początku, ale teraz już powoli zaczynał w to wątpić. Na znalezienie jej dano mu trzy dni, z czego jeden stracił błąkając się pomiędzy dużym jeziorem a mnóstwem drzew. A drugi właśnie się kończył. Już stracił nadzieję, a w po jego głowie krążyły czarne myśli o potrzebie sprzedania swojej bezcennej corvetty, kiedy nagle… poczuł, jak ziemia się pod nim zapadła. La puta madre! Chyba skręciłem kostkę, pomyślał Tony, wyjmując różdżkę. Ciężko westchnął, przybity świadomością, że dalsze poszukiwania musi odłożyć na ostatnią chwilę.
Na szczęście trzeci dzień okazał się łaskawy. W końcu udało mu się odnaleźć tę cholerną kolię. To znaczy, tak jakby. Díaz stał przez chwilę naprzeciwko drzewa, patrząc na znak wyżłobiony w korze. Chwila chwila, to chyba miało być tak, że Borgin nie znał położenia tego przedmiotu. Kto więc zostawił tu ten znak? Odrzucił od siebie tę myśl, skupiając się na zadaniu. Tony kręcił się przez kilkadziesiąt minut naokoło drzewa, próbując rozwikłać zagadkę dokładnego położenia naszyjnika. Gdy w końcu usłyszał znajome pikanie, rzucił się na ziemię i zaczął odgarniać ją rękami. Bingo! W brudnych od ziemi rękach dzierżył pięknie zdobioną kolię. Wziął do ręki różdżkę i rzucił na nią zaklęcie lewitujące, a następnie wyjął śnieżnobiałą atłasową chusteczkę i owinął biżuterię z należytą starannością. Maravillosa, myślał chowając ją do kieszeni. Bardzo niechętnie oddał ją Borginowi, z równie niewielkim entuzjazmem uścisnął mu dłoń. Była lepka, zimna i wątła. No, najważniejsze, że dobiliśmy targu - pomyślał Antonio, wychodząc na ulicę Śmiertelnego Nokturnu. No dobrze, co dalej?
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Nowej Zelandii Fire jeszcze nie odwiedzała. Z tym większym zaciekawieniem zgłosiła na kurs u Borgina - jako że powoli w głowie kiełkował jej pomysł zostania właścicielem najsławniejszego sklepu na Nokturnie, dobrze byłoby wkupić się w łaski Borginów. Poza tym - nigdy nie odmawiała możliwości nauczenia się czegoś nowego. Chociaż tak szczerze to wątpiła, aby kurs stanowił dla niej wyzwanie. Za wiele już widziała i przeżyła na własnej skórze. Do Nowej Zelandii podróżowała najpierw świstoklikiem, a potem już na piechotę. Nie zabierała Bestii, bo motocykl średnio odnalazłby się w dżungli. Przeskoczyła przez omszały pień drzewa i przegryzła jabłko, wpatrując się jednocześnie w niewyraźny szkic przedmiotu. Kolia prezentowała się interesująco. Trzy dni na jej odnalezienie to całkiem sporo. Fire chciałaby załatwić to w jeden dzień. Miała swoje różne plany, a poza tym wysokie mniemanie o sobie nie pozwalało dziewczynie na bycie przeciętną. Wyciągnęła podarowany przez mężczyznę na czas misji wykrywacz czarnej magii. Jakiś dziwny nowy model. Od razu zaczęła podejrzewać, że coś tu nie do końca działa. Na początku czujnik wariował i pokazywał ciągle na Blaithin, a po kilku złorzeczeniach i kręceniu wiertłami wskazał północ. Wyruszyła tą drogą, dość podejrzliwie spoglądając na urządzenie. Nie przepadała za nimi. Dobry czarnoksiężnik bez problemu zatrze za sobą trop. Wolałaby polegać na intuicji i inteligencji, a nie podążasz w przypadkowym kierunku, ale cóż. Szła tak niezwykle długo, w pewnym momencie poczuła intensywny ból nóg. Żadnych śladów nie odnalazła, a w końcu, późnym wieczorem przeszła przez gąszcz lian i dostrzegła szyld restauracji. I to niby tutaj? Wykrywacz nagle się wyłączył, a po krótkiej obserwacji Dear ustaliła, że to nie jest dobre miejsce. - Cholerne gówno. - warknęła, walcząc z chęcią rozwalenia przedmiotu. Wściekła odłożyła poszukiwania kolii na później, udając się na ten noc do przydrożnego motelu. Następnego dnia posługiwała się wykrywaczem z większą wprawą, od razu ustawiając go na odpowiednie bodźce. Tym razem wskazał wschód. Z plecakiem na ramieniu ruszyła żwawym tempem w tę stronę. Dotarła do drzewa ze specyficznym oznaczeniem, a urządzenie potwierdzało, że gdzieś tutaj został ukryty artefakt. Blaithin długo kręciła się w okolicy, przeczesując krzaki, ale nic z tego. W końcu to właśnie ten wadliwy czujnik zaczął nasilaniem pikania wskazywać dziewczynie odpowiednie miejsce. Należało kopać. Nie chciała używać magii przy czarnomagicznym artefakcie, więc wyciągnęła z plecaka niewielką łopatkę. Ręcznie wyżłobiła dół i w końcu wyciągnęła zawinięty w płótno naszyjnik. Pora wracać do Borgina.
I etap:(4 => 1) Znalezienie magicznego artefaktu zdawało się być czymś abstrakcyjnym. Brunet cały czas pytał siebie: po co? Czy on rzeczywiście potrzebuje to zrobić? Może jedynie sobie wmówił tę sytuacje, a tak naprawdę nie ma zamiaru się babrać albo poniżać w tak niespektakularnej robocie? Wymysły. Powiedziało się A, należy powiedzieć B. W pewien sposób właśnie do tego zobowiązuje go nazwisko. Z drugiej strony, dlatego też nie powinien pochylać się nad czymś tak obrzydliwym. Z jeszcze innej: chyba warto mieć szersze znajomości i wiedzę, aby sprowadzać wyjątkowe materiały do wytwarzania różdżek. Początki bywają trudno, nader niełatwe. Początkowo Rav odnalazł jedynie las, w którym poszukiwany artefakt miał się znajdować, ale maszyna wspomagająca poszukiwania w ogóle nie zamierzała z nim współpracować. Nawet wspomagając ją kilkoma silnymi (mniej legalnymi) zaklęciami - sprowadzało poszukiwania do fiaska. Po czym próby regulacji zdały się równie fatalne, co same poszukiwania. Czarodziej zmarnował bite 3. dni na błądzenie między dziwnymi błoniami a mugolskim półświadkiem.
II etap:(1 -> 3; 5) Fairwyn przemyślał swoją miłość do drzew, gdyż błąkanie się po lesie doprowadziło go do wielokrotnych pogryzień przez wiewiórkę. Przez moment miał ochotę wypatroszyć zwierzaka żywcem. Po kilkunastu minutach darował swoje złe myśli, a maszyna zaczęła na nowo mu piszczeć. Tym razem nie w drzewie, a w ziemi. Całkiem zafascynowany ową zmianą kapryśnego losu, Rav zaczął wykopywać przedmiot gołymi łapami, aż metal nie znalazł się w jego brudnych od ziemi palcach. Z dumą zaniósł przedmiot do znajomego, chwaląc się swoją odkrytą na nowo niezależnością.