Na czwartym piętrze, z myślą o studentach powstał obszerny Pokój Rozrywek. W miejscu tym, każdy uczeń może się nieco zrelaksować. Zapewne dlatego miejsce to jest tak popularne i raczej nigdy nie świeci pustkami. Znajdują się tutaj dwa duże stoły bilardowe, tarcza do gry w rzutki, kilka stolików do gry w szachy, a także do eksplodującego durnia. Na szafkach znajduje się kilka klasycznych czarodziejskich gier, chociaż można tu znaleźć i coś bardziej mugolskiego. W rogu pokoju stoi nieco zniszczona, stara kanapa, zwykle przez kogoś zajmowana. Natomiast za nią jest duży kosz, który dzięki zaklęciom, zawsze chłodzi jego zawartość, czyli różne butelki z napojami. Zazwyczaj pod sokami dyniowymi ukryte są butelki piwa kremowego, a i niekiedy można znaleźć tam coś innego.
Gra toczyła się i jak by się mogło zdawać butelka, która wcześniej ostentacyjnie ją ignorowała, teraz co chwilę wskazywała na nią. Jeszcze gdy emocje po jej pocałunku z Winnie nie opadły obok nich zjawił się brat Carmy, zwalając jej się bezpardonowo na kolana. Posłał jej uśmiech, więc odwdzięczyła się tym samym. Ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć butelka znów wskazała na nią. Uśmiechnęła się Winnie na tem komentarz, a jej policzki zabarwiły się różowym kolorem. Nigdy nie uważała się za jakoś ładną. Zazwyczaj to jej siostra Urane uchodziła za „tą ładniejszą” z bliźniaczek i Leighton się do tego przyzwyczaiła. Tym razem na całe szczęście lub też nie pokazując tylko zadanie z „nigdy nie”. Choć nie miałaby problemu z pocałowanie @”Edward Harper”a, bo wyglądał na całkiem fajnego gościa. Nie wypiła ze szklanki przy zadaniu, bo nigdy nie zdarzyło jej się kochać na stole kuchennym. Tuna, choć brana z flirciare, raczej nie oddawała swojego ciała na prawo i lewo, także w tym momencie miała za sobą tylko, albo aż dwie przygody seksualne. Już chciała zakręcić butelką, ale przerwała jej w tym Winnie, ciągnąc ją za sobą, by zatańczyć. Trochę im to pokracznie szło, ale po wykonaniu zadania zaklęcie przestał działać, więc obie mogły odetchnąć nie będąc ze sobą zlepione. Nachyla się jednak z @”Winnie Hensley” nad @„Carma C. Charisme” i słucha słów Winnie zerkając na Holly, którą miała przyjemność poznać na jednych z zajęć. Holly choć miła, według Tuny ciężko byłby jej przebić przez charakter i wygląd koleżanki z Salem. -Od Ciebie. - zapytała unosząc jedną brew, jakby się przesłyszała. Bo przecież Hensley miała wszystko, czego facet mógł zapragnąć. - Usiądźmy, rzucę butelkami, bo o dziwo obie są na mnie. - powiedziała i pociągneła Winnie obok Carmy, sadzając ją między nią a Carmą, w ten sposób będzie im się dobrze dyskutowało. Sięgnęła do pierwszej butelki, by nią zakręcić, ale ta jakby się uparła, bo dwa razy ponownie wskazała na nią, zakręciła nią trzeci raz i wypadł @Cyrus Lynford spojrzała na znaczek, na którym wykwitła komenda duetu tanecznego, wzruszając ramionami podniosła się i uśmiechnęła się do Cyrusa, za chwilę zaczynając tańczyć jakoś koślawo. -Miło było. - rzuciła do niego na sam koniec, dygając niczym jakaś królowa, którą nie była, po czym wróciła na miejsce, by zakręcić drugą butelką. Sięgnęła po nią. Zakręciła i trafiła na drugiego z bliźniaków, musiała mu coś ściągnąć, także, podlazła i pociągnęła za koszulkę, czy też marynarkę, co tam miał, pozbawiając go jednej z górnej odzieży. Potem wróciła do dziewczyn i spojrzała na Winnie. -Śliczna jesteś, nie masz czym się przejmować. - powiedziała szczerze, choć nową koleżankę podnieść na duchu.
To się nie mogło skończyć dobrze. Kiedy tylko pan @Norbert O. Czarnkowski zaprosił JEGO kobietę do tańca zamarł. Ona się zgodziła… Nie powiedział nic. Tylko wpatrywał się w nich takim spojrzeniem, jakby miał ich… pardon, go zabić i to w taki bardzo krwawy i brutalny sposób. Obserwował każdy ich ruch, każdy dotyk i rejestrował to w ciszy. Do samego końca utworu milczał, tylko na jego zakończenie głośno prychnął i odwrócił spojrzenie. Lepiej było teraz na niego nie spoglądać, bo był w stanie przerazić swoim spojrzeniem. Zazdrość jaka się w nim wytworzyła prawie zmusiła go do tego, by już na połowie tego… tego czegoś wyskoczył z miejsca i złapał puchonka za koszulę po czym jednym silnym ruchem powalił go na ziemię… tak marzył o tym, jednak wiedział, że teraz nie miałby z nim szans… Głównie z powodu pewniej ślizgonki, która NAGLE zaczęła mu przeszkadzać… Albo wiecie co? On ma to gdzieś. Wyciągnął różdżkę przez zakończeniem ich tańca i rzucił zaklęcie Finite. Kiedy poczuł, że Katherine odkleja się od niego wyprostował się i wlepił swoje poirytowane spojrzenie na dwójkę po czym zaczął… klaskać? Tak zaczął klaskać. - Brawo, cudowny występ – powiedział nie odwracając wzroku od Norberta, podszedł do niego i pociągnął go w taki sposób, że trzymał go pod ramieniem, a biedna @Vittoria Brockway została sama. Harpia uderzyła lekko puchona pięścią w ramię po czym zaśmiał się pod nosem – normalnie Ci zazdroszczę stary, taki talent zdarza się rzadko – warknął w jego stronę z nieukrywanym ‘zachwytem’. Nie wiem czy połączenie komplementów i agresji brzmi w tym momencie dobrze… Wręcz przeciwnie coś mi się wydaje. - Co ty na to żeby dać mi kilka lekcji co? – prychnął pod nosem – Zapraszam Cię zatem ze mną na korytarz, nie chcę psuć imprezy – mówiąc to wskazał na pozostałą część osób – więc pójdziesz ze mną po dobroci, albo załatwimy to całkiem inaczej.
Przez pewien czas bardziej byłem zajęty popijaniem alkoholu i podchodzeniem do poszczególnych osób, niż skupianiem się na tym, co działo się w butelce. Byłem chwile przy @Caroline Carrier, by dowiedzieć się jak się tutaj odnajduje, gdzieś po drodze minąłem Wins, otoczoną swoimi nowymi koleżankami, a potem zatrzymałem się przy @Daisy Manese z którą wymieniłem kilka sekretnych słów na temat tego, jakie pytanie musimy zadać w kolejnej rundzie "nigdy nie". Teraz wystarczyło być wylosowanym. I teoretycznie moje modły się sprawdziły, ale tym razem butelka kazała mi robić coś zupełnie innego. Wylosowałem @Charlotte Blanchett z którą miałem zatańczyć na środku imprezy, to też prędko do tych tańców ją porwałem, co by nie blokować kolejki. - Nie zdążyłem Ci opowiedzieć o tej Ameryce, bo to chyba za dużo gadania na ten moment - wyjaśniłem jej, co ją tak bez słowa przedtem opuściłem, co by pójść ogarniać butelkę. - Ale jeszcze nic nie jest stracone, jeszcze będzie czas - mrugnąłem do niej okiem, gdy muzyka się skończyła, a my zakończyliśmy te szalone tańce na parkiecie. Teraz była kolej puchonki, by losowała.
Siedziała w kole dosyć długi czas, sama nie wiedziała dokładnie kiedy tak szybko minął czas. W jednej chwili zostało wybrane tyle osób, z każdą chwilą miała drobną nadzieję że kolejka ją w jakiś sposób ominie. Niestety, Vittoria wspomniała coś o całowaniu osoby tej samej płci. Jako że Charlotte nie lubiła mocniejszego alkoholu musiała wypić to, co zostało jej w kieliszku z winem. Jeżeli wyjdzie z tej imprezy cało, to można to uznać jako cud. Z drugiej strony było tak dużo pytań, a ona musiała odpowiedzieć tylko na jedno. Szczęście w nieszczęściu, bo ludzie zapewne biorą ją za niewinną puchonkę. W sumie.. niech tak pozostanie, może tak będzie lepiej. Zapatrzyła się także przez chwilę na Clari, westchnęła cicho bo nagle gdzieś zniknęła. Już miała iść za nią, a tu proszę. Wypadło właśnie na nią, musiała.. zatańczyć z gospodarzem, o. Może nie będzie tak źle jak mogło się wydawać. Lotte wstała nieśmiało, a praktycznie całą resztę zrobił @Cyrus Lynford, uśmiechnęła się do niego odpowiadając. - Jeżeli wszyscy dożyją jutra, to pewnie. Będzie czas żeby porozmawiać, nie trudno mnie znaleźć. - Tak więc to co mówili o Amerykanach - przestała w to chyba wierzyć, byli na prawdę mili. Po skończonym tańcu ukłoniła się delikatnie i wróciła na swoje miejsce, zakręciła butelką.. a butelka wskazała że miała pozbyć się części ubioru panny @Sheila Violence Villadsen. Nie czekając na jej słowa po prostu podeszła do niej szybko na czworaka, zdjęła jej buta i wróciła na swoje miejsce. Tyle powinno wystarczyć, teraz jej kolej.
Zdecydowanie nie podobało mu się to, jak zachowywała Lilith. Czuł się przy niej dziwnie. Jakby to nie była ona. Ciągle sięgała po alkohol i to bez powodu, bo przecież nie robili tego na stole, a był jej pierwszy i nie wmówi mu, że jest inaczej bo przecież po prostu to wiedział. Więc to było picie żeby pić.... I po co? Nie powinna... Gdy nagle wstała taka niezadowolona rozdziawił jedynie na nią paszczę zaskoczony tym, że... No właśnie co. Droczyła się z nim? Nie wyglądało na to. Natomiast nie rozumiał jej złości, przecież poświęcał jej dużo uwagi. Westchnął i przewrócił oczami. Kobiety. Na chwilę postanowił zainteresować się butelką i poczynaniami, które się przy niej działy. Ale nie mógł przestać o niej myśleć, więc znów powodził za nią wzrokiem. Akurat wychodziła... I wstał by i poszedł za nią gdyby nie słowa brata. Nie jest pieskiem. Zdecydowanie nie jest pieskiem i dlatego właśnie zostanie tu gdzie jest! Koniec kropka! Spoglądał na to, co się działo. Vittoria też jakoś zniknęła mu z oczu, ale nie trudno było zorientować się, gdzie jest. Tańczyła z jakimś puchonem i to jak tańczyła. Chciał coś powiedzieć do brata, ale ten już doskoczył do nich. Lepiej się nie mieszać. Nie miał ochoty się bić. Nie dzisiaj. Zresztą, akurat wypadło na niego. Uśmiechnął się szeroko do Neptune, gdy ta go rozbierała. Nie miał się czego wstydzić, bo był naprawdę dobrze zbudowany. Dlatego też siedział wyprostowany i bez cienia wstydu gdy kręcił butelką. I wykręcił. Na @Charlotte Blanchett . Butelka kazała ją pocałować... Może, to dobrze, że nie ma tu Lilith. Nie musiała patrzeć jak Jay podchodzi na wpół nagi do puchonki i wpija się namiętnie w jej usta na dłuższą chwilę nim wrócił na swoje miejsce. - Twoja kolej – Wyszeptał jeszcze nim się odsunął i wrócił na swoje miejsce, gdzie nadal nie było Edzia więc rozejrzał się, czy czasem nie wyprowadził już Norberta na zewnątrz żeby mu nakopać.
Zalotny uśmiech @Mikkel Carlsson w żadnym razie jej się nie spodobał. Nie dlatego, że w jakimś stopniu ją odrzucał, a raczej dlatego, że poczuła się mocno dziwnie. Sheila nie była przyzwyczajona do bycia w centrum zainteresowania, nawet jeśli miało ono dotyczyć tylko jednego Ślizgona, zwłaszcza już przy tak zacnym gronie, jakie wokół nich urosło. Zresztą, Amerykanka była bardzo wycofana w kontaktach z nowo poznanymi osobami, więc kiedy jej policzki zapłonęły delikatnym, naturalnym różem, nie było to nic specjalnie dziwnego. Speszyła się, więc nagle przyssała się do rurki, jaką skądś wynalazła, upijając kilka łyków zwykłej wody najwyraźniej tylko po to aby coś zrobić. Nie czuła się tutaj pewnie, więc siłą rzeczy rozglądała się w poszukiwaniu „ratunku”. Z gry nie mogła się już wykręcić, także pozostawało jej wstrzelenie się w czyjeś towarzystwo. Po pytaniu @Daisy Manese, spojrzała na nią, zastanawiając się. Przygryzła dolną wargę, niepewna co odpowiedzieć. Jednocześnie było to ciekawe doświadczenie, jak i zupełnie odrzucała ją możliwość pocałowania takiego @Jay Harper lub @Edward Harper, którzy wypijali prawie wszystkie możliwe „nigdy nie”. Jakoś nigdy nie widziała niczego szczególnego w chwaleniu się seksem na stole, ale to może dlatego, że i za tę okazję nie musiała wypijać. Ciekawe czy ktoś wreszcie utrafi w dobry temat i zmusi ją do spróbowania alkoholu. Chociaż, bardziej chyba martwiły ją te „namiętne pocałunki”. - Nie wiem… - odpowiedziała wreszcie, widocznie zmieszana, zarówno swoimi wątpliwościami, jak i zachowaniem Daisy względem chłopaka, którego dopiero co rozbierała. Westchnęła, czując nagłe, irracjonalne uczucie zazdrości. Czemu ona nie potrafiła się aż tak wyluzować? Zaraz jednak o tym zapomniała, gdy @Charlotte Blanchett zdjęła jej but. Uśmiechnęła się nieznacznie do dziewczyny, wdzięczna, że to tylko obuwie, ale właśnie w tym momencie zwróciła uwagę na @Hollywood Ainsworth, zalegającą niedaleko @Winnie Hensley, przy której kucał @Deven Quayle. Pewnie, gdyby nie znała ich wszystkich, co najmniej z widzenia, w ogóle by się tym nie zainteresowała, ale, mimo wszystko, w Hogwarcie plotki rozchodziły się z prędkością światła. Nawet Sheila słyszała co niego o ich relacjach i chociaż już się za to nienawidziła, była po prostu… ciekawa co się dzieje. - Nigdy nie… - zaczęła, ale rozproszyła ją własna dociekliwość. Rzuciła szybkie spojrzenie na zebranych, zbierając się do powstania. - Nigdy nie rozebrałam się w miejscu publicznym. Rzuciła bezmyślnie, ale zgodnie z prawdą. - Przepraszam - rzuciła do Daisy wstając, która może nawet tego nie zauważyła, pochłonięta obserwacją Mikkela i zbliżyła się do Devena. Popatrzyła najpierw na niego, a potem na Holly. Brak jednego buta trochę utrudniał jej zadanie, ale jakoś poradziła sobie z dotarciem na miejsce. - Maddie… - wypowiedziała zdrobniale imię Holly, klękając nagle przy niej i wyciągając dłoń, aby podać jej rękę. Chciała spleść ich palce ze sobą. Pogładziwszy kciukiem jej kciuk, przygryzła dolną wargę, zadzierając głowę, aby posłać pytające spojrzenie Indianinowi. Może on wiedział coś więcej o stanie rudowłosej?
Niby nic się nie zmieniło, a mimo tego zmieniło się praktycznie wszystko. A najbardziej to właśnie ON się zmienił. Jasno-miodowa grzywa stała się u niego jeszcze dłuższa niż zazwyczaj i tym samym, jeszcze bardziej nieogarnięta. Całkowicie więc przysłaniała piękne widoki u tego krnąbrnego chłopaczyska, który kilka miesięcy wstecz najzwyczajniej w świecie uciekł z hogwarckiej placówki w towarzystwie najlepszego kumpla-hipnotyzera, sztuk jedna; swojej drugiej, szaleńczej połowy - mistrzyni oklumencji, również sztuk jedna; oraz najsłodszej wilkołaczycy jaką tylko zdołał w swoim życiu zapoznać, również sztuk jedna. Fantastyczna z nich czwórka, zaiste! W końcu on też nie jest taki drętwy ani tępy jeśli chodzi o sztuczki umysłowe, racja? Ich krótka wycieczka do Stanów i nocne łażenie oraz przemykanie po zgliszczach ich spalonej rok temu szkoły, z pewnością mogli nazwać nie lada frajdą, bo kto im zabroni takich rzeczy uprawiać? Oczywiście, że nikt! Zwłaszcza, że nawiali wszyscy ze swoimi czarnomagicznymi zabawkami. Pojechali, pozwiedzali (będą udostępnione img na wizzie!) - popytali okolicznych mieszkańców czy może coś się niepokojącego nie działo po tymże nieszczęśliwym pożarze, i jasne, że później bawili się do białego rana. Podczas całego pobytu, próba wzajemnych morderstw zmalała tylko do trzynastu razy; a do przypadkowych podtopień w oceanie, zliczono tylko osiem spalonych podejść. Wrócili więc bardzo szczęśliwi i wypoczęci. Bez Julka - ale to już osobna historia. Teraz na czele ich dziwnej grupy, kroczył wysoki amerykaniec z delikatnie błąkającym się rozbawieniem na swych wargach. Miał bardzo wiele powodów do tego, by teraz przez większość czasu irytująco mocno się uśmiechać. W końcu nie z dnia na dzień człowiek dowiaduje się, o tajemnym stowarzyszeniu, racja? Szczerze? Dla niego to niezła zabawa! Zwłaszcza, że pewnie co druga osoba z Salem już dokładnie wie co ten szaleniec skrzętnie ukrywał w swoim amerykańskim dormitorium, który - o ironio! - dzielił z nikim innym jak właśnie z Julkiem. Skręcając w kolejny korytarz, przekręcił głowę do boku i dla zabawy szturchnął z czystą radością, pewną jasnowłosą istotkę w żebra jakby tym samym, dając jej znać, że za chwilę ponownie wkroczą na ścieżkę hogwarckiego bezpieczeństwa i fajnych, amerykańskich dormitoriów. Odruchowo by nie wyglądać jak prawdziwy kocmołuch, odgarnął kościstymi palcami swoje spłowiałe od amerykańskiego słońca, kudły; wygładził typowo amerykańską bluzę, która smętnie wisiała na jego wychudzonym ciele (a to nowość!) i obrywając parę nitek z wystrzępionych spodni, nie mogąc się powstrzymać - zachichotał nagle jakoby do własnych myśli. A to się reszta zdziwi ich niespodziewanym powrotem. Dodając otuchy swoim dwóm towarzyszkom płci pięknej, zmierzwił im z nadzwyczajną czułością miękkie pukle włosów i posyłając jednocześnie złośliwie spojrzenie w stronę swojej młodszej kopii, która się przyplątała za nimi - o dziwo, puścił mu oko i w wielkim jakże amerykańskim stylu, z kopa otworzył sobie oraz swojemu czarującemu towarzystwu drzwi. Oto wrócili w pełnym składzie! Ceres, Megara i jego młodsza kopia, Ameth. Oraz on - zwyczajny Cichy. Układając wargi w szeroki uśmiech, wkroczył pierwszy do pokoju rozrywek i jakże by było inaczej gdyby jego oczom pierwsza nie ukazała się Winionka! (@Winnie Hensley) Nie minęła chwila, a już stał nad nią i regularnie stukał ją kościstym palcem w kark, aby zwrócić na siebie jej uwagę bo jednak przyjaciółka to przyjaciółka. Nie da się się tej więzi pozbyć w żaden sposób. Chyba, że podlałby towarzystwu jakiś eliksir zapomnienia z ulepszoną recepturą! Gdy tak męczył Winsa i jednocześnie przekomarzał się z Ceresową, to drugą rękę uniósł ponad swoim łbem i opuszkami palców zamachał w stronę Stokrotki (@Daisy Manese) aby też do niego podskoczyła bo mimo wszystko ją też uwielbiał i też chciał mocno wyściskać oraz powiódłszy spojrzeniem dalej, natknął się na Cy (@Cyrus Lynford), do którego również się wyszczerzył szeroko i skinął głową w ramach powitania. Nie był pewien, że jego też należy ściskać. Może po dwóch butelkach dobrego ognistego napoju? Nie oszukujmy się. Doskonale wiedział, kto jest kim i z kim należy się w pierwszej kolejności przywitać. Przyuważył również Tunię (@Neptune Leighton) tuż koło siebie więc bez ceregieli zamiast zwykłego powitania po prostu wyciągnął do niej jedno ramię, aby go wyściskała bo halo, on tutaj był na bardzo niebezpiecznej misji. Bo po co sobie niepotrzebnie strzępić język na równie niepotrzebne słowne przywitania? Mimo wszystko, odchrząknął cicho i wywracając oczyma, obdarzył ich wszystkich swą urokliwą miną. - Halo, wróciliśmy! - odezwał się wesoło i spoglądając na stworzenia, które ze sobą przyprowadził (albo raczej to one go tutaj zaciągnęły) dał im lekki znak głową, że wreszcie naprawdę wrócili na chatę. Julkiem zaczną się martwić później.
Caroline jakoś wyjątkowo niezbyt dobrze czuła się na tej imprezie. Wszyscy bawili się w najlepsze, a butelka w cudowny, magiczny sposób ją omijała. Hmm... może była jeszcze za mało wstawiona. Z tą myślą podeszła do barku i dolała sobie whisky. Oczywiście wciąż była uczestniczką gry więc grzecznie wypiła za bycie w trójkącie (a żeby to jednym), palenie magicznych papierosów (szczęśliwe mantykory intermedino MNIAM MNIAM!) oraz za całowanie się z dziewczyną. I to nie wypiła po łyczku czy szociku tylko po całym drinku z whisky za każde przewinienie. Chwilę później musiała też pić za seks na blacie kuchennym. A rozebranie się w miejscu publicznym mogła sobie odpuścić. Co i róż zerkała na Cyrusa czy on nie patrzy za ile przewinień musiała pić. Taaa, tylko wydawała się grzeczna. A jeśli miała pić jeszcze za coś to i tak już dawno się pogubiła... Pewnie i tak niedługo będzie się zwijać do swojego mięciutkiego, ciepłego łóżeczka bo i tak butelka jej nie lubiła, a Cy może i przez chwilę się przy niej zakręcił ale nawet nie usłyszała jak zabójczo dziś wygląda ani nic w tym guście. Swoją drogą to zastanawiała się czy ktokolwiek z tu obecnych pali ziele lulka i już miała zapytać głośno ale postanowiła sobie odpuścić i po prostu usiadła wygodnie i zaczęła kręcić jointa.
Ostatnio zmieniony przez Caroline Carrier dnia Pią Kwi 15 2016, 13:15, w całości zmieniany 1 raz
Dopiero co skończyła kręcić butelką, a ponownie padło na nią. Nie do końca wiedziała na czym polegało zadanie, bo nie zdążyła go przeczytać. Podszedł do niej jeden z Harperów, z tego co słyszała to byli podrywacze.. no cóż. Bez ostrzeżenia ucałował ją namiętnie, aż otworzyła szerzej oczy, ale jednak dała się prowadzić w tym pocałunku. Co ciekawe, był całkiem przyjemny i nieco ją pobudził bo od razu na buźce stała się bardziej czerwieńsza. Przymrużyła oczy i odprowadziła go wzrokiem, zadrżała nieprzyjemnie i chcąc szybko ominąć swoją kolej sięgnęła po butelkę. Butelka wylosowała Carmę, a ona nagle przylgnęła do niej sklejając się tym samym wraz z nią. No świetnie, spojrzała na nią nieco przestraszona i powiedziała. - Wybacz mi, to tak samo.. no rozumiesz mnie przecież Carma.. - Chciała się odkleić od współlokatorki, ale tylko sprawiła że uderzyła głową w jej ramię. Jęknęła cicho i dała sobie spokój siadając obok niej w spokoju. Westchnęła cicho.
Kolejka za kolejką, a on dalej musiał pić. Szczerze mówiąc już pęcherz mu nie wytrzymywał, wypił odnośnie blatu w kuchni, ale jednak nie wypił kiedy to jedna z osób powiedziała że całowała się z osobą tej samej płci. Co za dużo, to nie zdrowo jednakże. Nie mógłby się całować z facetem, w żadnym wypadku dlatego też chyba będzie dobrze jak ulotni się z tej imprezy szybciej niż ktoś zauważy. Chciał już powiedzieć Kattie że musi wyjść do toalety, zapewne by go zmierzyła wzrokiem i dałaby mu wolną rękę. Jednak na twarzy pojawiła się znajoma, szorstka maska która tak często górowała nad tą potulną i dobrą. Dostał najnowszym wydaniem obserwatora i mruknął niesmacznie kiedy to Ślizgonka postanowiła go upuścić, a także wylać tuż obok niego kubeczek z jego alkoholem. Dobrze że nie na ubiór, śmierdzieć tequilą nie wypadało. Wyprostował się czytając to co wręczyła mu. Początkowo uniósł brwi.. zjadłby lazanię, a Ria akurat potrafiła gotować.. to tym bardziej. Jednak to co przeczytał potem sprawiło u niego delikatny szok, obrócił głowę ku niej.. a potem skierował się na Lilith. Nie była sobą, widział to na pierwszy rzut oka. Chodziło o alkohol? Może to coś grubszego? Jak nie sprawdzi to prawdopodobnie tyłek mu zaraz odpadnie, kiedy tylko panna Nox wyszła bez skrupułów ruszył za nią. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a swoją drogą.. jedną nogą już w nim jest. Obejrzał się wokół i po prostu poszedł za nią. Szczerze to chętnie skorzystałby z łazienki, może akurat tam się uda.. i przy okazji załatwi swoją potrzebę.
butelka 1 Wylosowany:@Jay Harper Kostka: 3 nigdy nie
Daisy spojrzała na @Hollywood Ainsworth całkiem jeszcze trzeźwym wzrokiem, chociaż w przeciwieństwie do innych osób na imprezie nie zauważyła, że coś jest z nią nie tak. Powiedzmy, że była zajęta czym innym niż wnikliwą obserwacją Holly. Chciała ją objąć wolną ręką, jednak dziewczyna jakoś szybko uciekła. Obejrzała się jeszcze na nią ale potem już dłużej nie patrzyła. @Mikkel Carlsson się do niej nie odzywał, Sheila chyba znudziła się jej towarzystwem i sobie poszła, uprzednio losując ją w butelce. Pogubiła się już dawno kto z kim i dlaczego, szczególnie, że butelek było chyba aż trzy. Ale teraz niewątpliwie była jej kolej. Zakręciła butelką i nachyliła się nad nią, żeby przeczytać etykietkę. Nigdy nie... Szkoda trochę, bo w obecnej chwili bardziej miała ochotę na całowanie, zresztą pokazało jednego z tych identycznych Harperów. - Nigdy nie miałam styczności z czarną magią - powiedziała, wybijając się trochę z tym wszystkich seksowych i tym podobnych tematów. Ustalili to wcześniej z Cyrusem i teraz pewnie uważnie obserwowali kto wypije a kto nie. Mogło to co prawda oznaczać czytanie jakiejś czarno-magicznej książki, co znowu nie było aż takie straszne, jednak zawsze mogło im to w pewien sposób pomóc. Zobaczyła @Quietus Ettréval, który machał jej z drugiego końca pokoju. Uśmiechnęła się do niego i wstała, zabierając swoją szklankę (i napiła się z niej, bo przecież nie chciała mieć zaraz pryszczy na twarzy!). - Co ty tu robisz? - zapytała po tym jak już go wyściskała. Nie, żeby nie miał prawa tutaj być, ale przez dłuższy czas wydawało jej się, że już nigdy go nie zobaczy. Tak samo zresztą jak Ceres i Meg, które też tu były. Więc jednak połowa bractwa wcale nie uciekła?
Charlotte w chwili wytchnienia poprosiła by jakiś puchon nalał jej kolejną porcję wina, nie chciała się spijać.. ale było takie dobre że musiała. Kiedy otrzymała kieliszek obarczyła go ciepłym uśmiechem i krótkim skinieniem głowy, przyłożyła do ust naczynie i ubrała malutki łyk..po czym prawie na raz wypiła jego zawartość, znowu.. a było to spowodowane słowami Daisy. Bardzo często zagłębiała się w książki czarno-magiczne ze względu na to.. że były po prostu ciekawe i każde przewrócenie kartki wprawiało ją w delikatny dreszcz. Ogółem książki były jej tak bliskie że czytanie powodowało motylki w brzuchu. Wzrok skierowała na twarz @Daisy Manese, czy widziała ten charakterystyczny strach w jej oczach? Czy może był to po prostu błysk, jakby Panna Lotte ukrywała jakąś wielką tajemnicę o której nie chciała nikomu powiedzieć. Szybko się speszyła, odwróciła wzrok i podniosła się do góry. Na marne, upadła na tyłek i znów przykleiła się do Carmy. Nagle na jej twarzy pojawiło się zdenerwowanie, robi z siebie idiotkę z powodu jakiejś głupiej gry. To tylko proste pytanie, Daisy na pewno zadała je tylko dlatego że zżerała ją ciekawość. Podkuliła nogi i oplotła je dłońmi najwidoczniej zdenerwowana tym wszystkim. Weź się w garść, nie panikuj.. przecież nie zrobiłaś nic złego, to po prostu impreza.. wyluzuj się Blanchett! - Krzyknęła w myślach i przymknęła oczy, wzięła parę głębokich wdechów. Mdłości? To na pewno było spowodowane zdenerwowaniem, czy ktoś to zauważył.. zapewne większość.
Przed chwilą całował się z Puchonką. Ta wydawała się z tego faktu zadowolona, bo bardzo uroczo się zarumieniła. Zaśmiał się więc jeszcze nim od niej odszedł. Z tego, co kojarzył to przyjaźniła się z jego zaginioną w akcji Lilith. Nic dziwnego, bo obie wydawały się nieśmiałe i delikatne. Czy miał do czynienia z czarną magią? Nie. Nie interesowały go te tematy więc nie musiał za to pić. Siedział jak na szpilkach zastanawiając się, czy nie wyjść za gryfonką. Brat go prowokował żeby tego nie robił... Cholera. Nie wyrobi. Wstał i zrobił dwa kroki w stronę drzwi, ale wtedy właśnie butelka podleciała do niego. Miał rozebrać @Sonya Sharewood. No dobrze. Podszedł do ślizgonki, do której wcześniej szczerzył się jak durny i kucnął przed nią (trochę jak przed księżniczką) by zdjąć z niej buta... I pójść sobie dalej zabierając go ze sobą. Teraz jej kolej. On natomiast podszedł do stołu po to, by napić się czegoś. Nie mógł oderwać wzroku od drzwi, więc postanowił znów gapić się na to co odwala jego brat.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Lucas zachowywał się dziwnie, przecież była dla niego miła i ostatnio praktycznie gotowa była wszystko zrobić dla niego. Cieszyła się, że mogła mu pomóc, gdy był w rozsypce i mimo nieprzyjemnych spojrzeń brata, ona i tak ufała swojemu instynktowi, że Lucas jej nie skrzywdzi. Znał ją, wiedział jak to się skończy, gdyby nagle ją zdradził. Po prostu Katherine zniszczy go przed całą szkołą i zmiesza z błotem. To na pewno była wystarczająca kara. Butelka ją wylosowała więc musiała odejść od niego, ale pewnie zrozumiało co jej chodzi, gdy rzuciła mu informację z wizzbooka, gdzie Oriane dość ostro ją obraziła. Miała nadzieje, że zrozumie i ją pocieszy. Potrzebowała go. Gdy jednak przylgnęła do Edwarda po tańcu z Liamem to uśmiechnęła się tylko znacząco. -Cała przyjemność po mojej stronie. Stwierdzam, że bliźniacy są w tej szkole najlepsi- powiedziała dość uprzejmym tonem, bo przecież ona sama miała siostrę bliźniaczkę. Ta była do niej podobna niczym jej własne odbicie lustrzane. Mimo iż była obok Edwarda i starał się dobrze bawić to kątem oka obserwowała gdzie jest @Lucas Kray . Widziała jak kierował się do wyjścia. Wcześniej dostrzegła też, że Lilith dziwnie się zachowywała, obserwowała ją od momentu, gdy miały to swoje nieprzyjemne spotkanie nad stawem w Hogsmeade. Dziewczę było tak do niej podobne, że można by je posądzić o wspólne korzenie rodzinne. Dała chłopakowi buziaka w policzek, ot tak dla zabawy, a gdy w końcu zaklęcie ich rozdzieliło bez słowa ulotniła się, by po prostu udać się do toalety. Planowała tylko odrobinę się odświeżyć i za moment wrócić do dalszej zabawy u Salemczyków. W końcu była duszą towarzystwa, więc nie mogła przepuścić takiej zabawy. Jej zadaniem było bawić się jak najlepiej tej nocy. W międzyczasie z nudów wyprostowała zaklęciem swoje idealne loki i zmieniła kolor bluzki na zielony, bo czarny przez ten moment zrobił się dla niej nudny. Pchnęła drzwi od sali i opuściła ją by skierować swe kroki do jedynej na czwartym piętrze łazienki.
Kiedy Kat wstała Liam spojrzał na nią uważnie i podszedł do niej. Liam nie tańczył za dobrze, dodatkowo wylosował osobę przy której musiał wypaść idealnie. -Mam nadzieję, że Cię nie połamię. -powiedział po czym odetchnął głęboko. Objął Kat tak jak wypadało to zrobić i zatańczyli. Po spojrzeniu dziewczyny wywnioskował, ze przeżyje. Po skończonym tańcu wrócił na swoje miejsce obok Titi. Nachylił się nad nią po czym wyszeptał. -Nie było aż tak źle. Gdybym przez cały czas nie myślał o swojej śmierci może i bym się dobrze bawił. -wyszeptał po czym zaśmiał się cichutko. Wziął kubek alkoholu i upił spory łyk. Rozejrzał się po zgromadzonych po czym zawiesił spojrzenie na Titi. Nie wyglądała na zadowoloną, znaczy wcześniej się uśmiechała i tak dalej. Teraz był to sztuczny uśmiech. Liam za dobrze ją znał by się na to nabrać. -Coś się stało? -spytał dziewczynę siedzącą obok. Słysząc słowa o kuchennym blacie uniósł szklankę i upił łyk alkoholu. Ponownie spojrzał na Vittorie i padły kolejne słowa. Ponownie uniósł szklankę i napił się tym razem za Daisy i za to, ze nigdy nie zetknęła się z Czarną Magią. Titi wskazała wzrokiem Norberta po czym poszła z nim tańczyć. Liam odetchnął z ulgą i wrócił do zabawy w butelkę.
Tańczył sobie w najlepsze z Vittorią prowadząc w tańcu cały czas. Był to jednak taki styl, że dziewczyna nie musiała zbytnio przejmować się tym jaki to jest kolejny krok. I choć na razie tańczyli nieco z pamięci był pewny, że zaledwie kilka lekcji i będą mogli szaleć na parkietach i cieszyć się z tej zabawy w pełni tańcząc spontanicznie. Było tak jak jej powiedział na początku kiedy to trzymając dłoń Vitti wkładając między jej palce swoje i przed tańcem składając na niej drobny pocałunek. Kiedy skończyli usłyszał za swoimi plecami oklaski odwrócił głowę i widział jak podchodzi w ich stronę @Edward Harper. Ściągnął brwi odwracając ciało w jego stronę choć nawet na chwilę nie puścił dłoni Vitti. Nawet jeśli miałoby to oznaczać, że jego obrona w tym momencie ogranicza się do jednej dłoni. W chwili gdy został złapany i ciągnięty przez niego pociągnął swoją rękę wyrywając się mu z chwytu, ale poszedł dalej za gryfonem zostawiając dziewczynę za sobą. Chłopiec chciał pogadać na osobności a więc niech mu będzie. Kiedy dostał kuksańca w ramię od razu mu się pięści zacisnęły, a on przeniósł spojrzenie z ramienia na kolesia. - I tak częściej niż prawdziwi mężczyźni w tej szkole - odpowiedział uważając go za niedojrzałego dzieciaka. - A co takiego cię interesuje? Magiczne tango, czy pogo?- Zapytał się go jaki styl rozwiązania ich problemu wybiera przez co uznał, że to również wystarczająca odpowiedź na jego ostatnie słowa.
Ich taniec naprawdę był czymś wyjątkowym. Niestety zachwyt jaki ją wypełniał najwyraźniej nie mógł trwać długo. Gdy Norbert ją postawił usłyszała klaskanie. Odwróciła twarz w tą stronę i zobaczyła Edzia. No tak, spodziewała się, że ten podejdzie i rzuci jakąś kąśliwą uwagę. Znając życie w jego głowie pojawiło się „Dlaczego ten puchon tańczy z MOJĄ własnością”. Nie pomyliłam się, prawda? W każdym razie Vittoria spoglądała na niego w ciszy nawet nie zauważając, że wciąż trzyma się z Bercikiem za ręce. Gdy ten odciągnął Norberta kawałek dalej i go objął podeszła dwa kroki w ich stronę tak, by słyszeć co Edward mówi. Spodziewała się, że Harper nic mu nie zrobi w tym miejscu, ale na wszelki wypadek chciała mieć możliwość reakcji. Chociaż tak naprawdę co ona może w tym stanie? Gryfon widział jak jego zabawka tańczy, ociera się i ostatecznie przez krótką chwilę całuje z innym facetem. Jedyne co tak naprawdę dało się jeszcze zaradzić, to by Norbert nie trafił do Skrzydła Szpitalnego w stanie „na skraju agonii”. Choć miała jeszcze nadzieję, że uda jej się zrobić coś, by w ogóle nie oberwał. Szkoda ładnej buźki białowłosego. Co więc mogła? Na pewno wyjąć różdżkę i pieprznąć jednego z drugim zaklęciem. Nie zapominajmy, że Titi ma się za kogoś wybitnego i niezniszczalnego. Edward się o tym przekonał, Norbert jeszcze nie miał okazji.
Szlak go jasny zaraz trafi. Podszedł grzecznie poprosił go o to, by wyszedł z nim na słowo. Ale nie, on musiał udawać cwaniaka i mięśniaka, który to się go nie boi i chce się zabawić w środku. Wszystko się w nim gotowało, a kiedy chłopak wyrwał się z jego chwytu nie ruszył się nawet o milimetr. Nie był w stanie się odwrócić w jego stronę. Spokojnie Harper, dasz radę, uspokój się. Wdech i wydech. Z jego ust wydobył się śmiech. W końcu odwrócił się do niego i w zamyśleniu przetarł usta jakby starając się wymyślić odpowiednią ripostę. Widział jak dziewczyna trzyma go za rękę i najwidoczniej nie ma zamiaru się odsunąć. On również… jesteście za blisko siebie moi drodzy… - Wiesz co… pierdole to – warknął w jego stronę i nim zdążył skończyć wypowiadać to zdanie zamachnął się i uderzył chłopaka z prawego sierpowego w twarz. Podejrzewam, że nikt się nie spodziewał tego, że rzuci się na niego tu i teraz, zwłaszcza, że przed chwilą tak bardzo nie chciał niszczyć imprezy. Jednak nie wytrzymał. Czuł jak wściekłość w nim rośnie, a on nie był w stanie jej zatrzymać. Miał ochotę skrzywdzić chłopaka jeszcze bardziej, dotkliwiej. Zrobił krok do tyłu z uwagą przyglądając się puchonowi, czuł jak jego ręka pulsuje. Ledwo się powstrzymywał, żeby nie rzucić się na niego po raz kolejny.
Uśmiechnęła się do @Charlotte Blanchett, która wypiła za czarną magię i teraz jakoś tak dziwnie patrzyła. Czyżby puchonka była warta uwagi? Zdecydowanie będzie musiała to rozważyć! Quietus jej odpowiedział albo nie, w każdym razie ważniejsze było, że kawałek dalej jeden z bliźniaków postanowił wszcząć bójkę. Na ich super imprezie. O nienie, na pewno nie przerodzi się ona w drugą lekcję transmutacji. Daisy pośpieszyła w stronę @Edward Harper, Norberta i Vittorii. - Uspokójcie się! - huknęła na nich, trzymając już różdżkę, żeby w razie co przywalić któremuś Drętwotą, a szczególnie takiemu Edwardowi, który coś chyba nie panował nad swoimi pięściami. - Nie będzie żadnych bójek, jasne? - Spojrzała najpierw na gryfona, potem na puchona. Można był twierdzić, że Vittoria była tylko powodem ich kłótni. - Jeśli nie możecie się powstrzymać, zapraszam na korytarz. Serio, musieli swoje dramy przenosić nawet tutaj. Daisy spojrzała znowu na dziewczynę, zastanawiając się czy byłaby odpowiednią osobą w bractwie. Z jednej strony przydałby się ktoś, kto tak mocno jest powiązany z hogwartczykami, ale też niekoniecznie sama chciała mieć z nimi związek. A byłoby to chyba nieuniknione, gdy ją wciągnąć.
Po pamiętnym początku ludzie dali mu spokój. Coś tam do niego Norbert mówił, ale nie było to nic ważnego. Żadne "nigdy nie" nie zmusiło go do picia alkoholu. O ile wszystko związane z seksem było zrozumiałe, o tyle przypadek czarnej magii był dość ciekawy. Pod styczność podpiał bycie świadkiem użycia tego typu zaklęć. Było to dość nieprzyjemne wydarzenie, do którego Dorian wolał nie wracać. Na samą myśl posmutniał jeszcze bardziej o ile to możliwe. Przestała do niego docierać rzeczywistość, butelka dalej go omijała aż nagle...czy to był odgłos uderzenia? Do tego doszedł wrzask jakiejś dziewczyny. Biją się na imprezie? Chłopak odwrócił się i ujrzał...no pięknie. -@Edward Harper, co Ty odpierdalasz!? Powiedzieć, że przyjaźnił się z gryfonem to za dużo, ale mieli dobre stosunki. Widok obijanego Orła Jeden wymazał wszystkie dobre uczucia względem Harpera. Nikt nie będzie krzywdził jego rodaka. Złe emocje z dzisiejszego wieczoru osiągnęły apogeum. W oczach zwykle miłego i brzydzącego się przemocą gryfona pojawiła się furia. Przed wyładowaniem jej na Edwardzie tu i teraz chroniła świadomość oberwania zaklęciem od Daisy. Wola @Norbert O. Czarnkowski miała też tu dużo do powiedzenia. Podszedł nieco bliżej dwójki, by nie musiał się wydzierać. -Mam mu spuścić łomot Orzeł Jeden? Wysyczał po polsku, nie starając się ukrywać swojej złości.
Sytuację między Norbertem, a jego bratem obserwował z daleka dostatecznie długo. I gdy ten wyraźnie spiął wszystkie mięśnie i widać było iż następnym jego ruchem będzie cios wstał i podszedł szybkim krokiem do przyjaciela. Widział jak Norbert dostaje, a Vittoria łapie go drobnymi dłońmi za przedramię. I pewnie to by wystarczyło gdyby nie fakt, że zaraz podleciała jakaś Salemka oraz Dorian. Złapał za ramiona @Daisy Manese i mruknął cicho obok jej głowy: - Nie wtrącaj się, bo zareaguje jeszcze bardziej agresywnie – Powiedział przesuwając ją na bok i wpatrując się w stojącego obok @Dorian Bristen, do którego również powinny dotrzeć te słowa. Domyślał się jednak, że tamten ma to głęboko w dupie i zaraz rozpocznie się niezła jatka. I jeśli którykolwiek kiwnie choćby małym palcem w stronę jego brata, to nie będzie się hamował i mu pomoże. Dwa na jednego? I gdzie ten twój honor @Norbert O. Czarnkowski. - Brat odpuść, on nie jest tego wart - Powiedział jeszcze w stronę @Edward Harper - Nikt Ci nie zabierze twojej własności - Dodał wiedząc, że w brat w ten sposób często opowiadał o Vittori. I chodziło o to, by tylko ten zrozumiał dokładnie o czym mówi. Reszta mogła się tylko domyślać. W każdym razie lepiej uważać na dwóch Harperów. Są doświadczeni w jakikolwiek walkach we dwójkę, a Jay obecnie jest wkurzony i zmartwiony brakiem Lilith an imprezie.
Miał świadomość, że @Vittoria Brockway stoi tam za nimi i nie pozwoli tak łatwo im rozwiązać tych spraw na osobności. To prawda, nie spodziewał się tego ciosu przez co oberwał w policzek przez co jego głowa powędrowała w stronę w którą chłopak się zamachnął. Adrenalina podskoczyła tak szybko, że zanim w ogóle usłyszał jak ktokolwiek coś do nich krzyczy to zrobił dwa kroki w bok i uniósł pięści wyżej. Jego słowiańska krew zawrzała, przejechał językiem po policzku powstrzymując się od splunięcia na podłogę. Był przecież w pomieszczeniu więc robienie takich rzeczy jest po prostu obrzydliwe. Opuścił nieco pięści uśmiechając się z pogardą nie zdejmując z Edwarda spojrzenia. - Mogłem się domyślić, że ścierwo, które urodziło się bez honoru, nigdy go już nie będzie miało. I to, że próby ustalenia konkretnych zasad co do broni jest ponad to co taka szmata może pojąć. - Powiedział kierując te słowa głównie do tego naprzeciwko siebie, ale skierował te słowa też do @Daisy Manese chcąc jej pokazać, że on nie zamierzał tutaj walczyć, więc jej pretensje co do niego są bezpodstawne. Chwilę po tym stał już obok i @Dorian Bristen na którego słowa się uśmiechnął i zarechotał krótko. - Nie, sam się z nim zabawię. Połamię mu wszystkie kości zaczynając od paliczków u rąk, a kończąc na stopach. Do końca swojego życia kurwa będzie piła szkiele-wzro by się poskładać. - Odpowiedział przyjacielowi rzucając mu rozbawione spojrzenie. Na słowa @Jay Harper nawet nie zareagował. Właśnie dlatego zawsze dla niego pozostaną bydlętami a nie ludźmi i na prawdę nie trzeba było być tutaj Sherlockiem by wiedzieć o KIM, tak... kim, a nie czym mówią. Więc na całe szczęście troll numer dwa postanowił zachować swoje myśli na temat honorowej walki dla siebie bo by chyba zszedł tutaj z śmiechu śmiejąc temu się w plugawą mordę. Właśnie wyłączył mu się tryb biesiadny i nastawił się już na bitkę. Dopiero teraz w ogóle poczuł, że @Vittoria Brockway trzymała go za rękę. Odwrócił twarz w jej stronę i mogła zauważyć jak już jego policzek jest czerwony. Chwycił jej dłoń delikatnie i odłożył przy jej ciele chcąc by go puściła. - Wszystko będzie dobrze- Powiedział i całkowicie olewając ciepłym moczem nabuzowanego Edka ruszył w stronę Doriana. Wyciągnął swoją różdżkę i mu ją wręczył. - Zaopiekuj się nią- Rzekł uśmiechając się niemrawo. Rodzaj pojedynku został dosłownie wybrany przez tamtego więc on w porównaniu do tamtego nie zamierzał splamić swojego honoru i łamać tej zasady. Obrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi. - Choć kundlu!- Rzucił jeszcze tylko do @Edward Harper
Wpatrywała się w nich do momentu, aż Edward uderzył @Norbert O. Czarnkowski. Bez zastanowienia podeszła do nich i złapała @Edward Harper za rękę, którą to chwilę temu chciał zrobić jak największą krzywdę puchonowi. - Edward proszę Cię, daj spokój... – Rzuciła w miarę spokojnym głosem trzymając mu wciąż dłonie na przedramieniu. Wpatrywała się w niego mając nadzieję, że to go uspokoi. Że dźwięk jej głosu sprawi, że gryfon odpuści. I wydawało jej się, że tak się właśnie działo. Że jego mocno napięte miejsce powoli się rozluźniają, a on odpuszcza. Potem jednak poleciała lawina, bo @Daisy Manese zaczęła się wtrącać mimo iż kompletnie nie dotyczyła jej ta cała sytuacja. Zaczęła drzeć się, prowokować ich hasłem o „wyjściu na korytarz”, więc nie zdziwiła by się gdyby Ed ponownie się rozjuszył. A już tym bardziej, gdy podleciał też do nich @Dorian Bristen również pełen agresywnej postawy, co na pewno jeszcze bardziej pogorszyło. Najwyraźniej @Jay Harper miał tą samą świadomość, bo przesunął Daisy i sam zaczął uspokajać brata. Chyba skutecznie... Choć w sposób, który zdecydowanie jej się nie podobał, bo będąc znów nazwana „czyjąś własnością” prychnęła pod nosem i spojrzała na drugiego Harpera z wściekłością w oczach. Mruknęła też pod nosem coś w stylu „Dzięki...”, ale nic więcej nie powiedziała. Liczyła na ustabilizowanie się sytuacji, żeby nikt nie trafił do Skrzydła Szpitalnego z tej imprez z innego powodu niż przedawkowanie alkoholu. Puściła więc Edwarda i skupiła się na tym by uspokoić Norberta, który najwyraźniej był równie skory do bójki, ale jego nie miał kto uspakajać. I jego złapała za rękę chcąc, by się uspokoił. Na puchona jednak to nie zadziałało, bo ten tylko spojrzał na nią... Boże, nieźle mu Edward przywalił. Miał naprawdę mocno zaogniony policzek. Gdy zabrał jej rękę nadal nie oderwała od niego spojrzenia. Boże, on naprawdę zamierzał się z nim bić? Czy on oszalał? Nie żeby wątpiła w jego szanse, bo byli podobnego wzrostu i w ogóle. Po prostu wiedziała, że Norbert jest honorowy, a Ed nie będzie się kompletnie hamował. - Norbi co ty robisz? No proszę Cię. Nie zachowujcie się jak dzieci – Zaczęła mówić, ale było już za późno, bo ten najwyraźniej był zdecydowany i poszedł w stronę drzwi. Zapewne Edward ruszył za nim, a ona? Nie zamierzała pozostać na imprezie ani minuty dłużej, więc oczywiście, że ruszyła za nimi. No przecież nie pozwoli żeby się pozabijali z powodu jednego tańca! Pytanie tylko, czy chodziło im tylko o taniec?
Daisy bardzo nie podobało się, że jakiś hogwartczyk mówi jej co ma robić. Strząsnęła z siebie ręce @Jay Harper, chociaż pozostała tam gdzie ją odsunął, wcale nie chcąc wciskać się w środek tego dziwnego nieporozumienia. Bez przesady, może i czasem była porywcza i zdarzało jej się niezbyt rozsądnie rzucić zaklęcie, ale to nie dzisiaj! Zmrużyła oczy patrząc na @Norbert O. Czarnkowski i nie do końca rozumiejąc o czym on mówi, poza tym, że właśnie obraża Edwarda. To rzeczywiście nie była jej sprawa, jednak czy wtrącała się bardziej niż było potrzeba? Jedynie całkiem grzecznie prosiła ich o pójście sobie. Bo nie obchodziło ją czy się grzecznie rozejdą czy może pozabijają, byle nie robili tego tutaj. Uśmiechnęła się więc z satysfakcją, kiedy puchon wyprowadził konflikt za drzwi. Pomachała im na pożegnanie, chociaż pewnie żadne z nich się na nią już nie patrzyło. Potem podeszła do @Cyrus Lynford, znajdując gdzieś po drodze swoją szklankę z piciem. - Z takim to się nawet porozmawiać nie da - powiedziała do niego, wzdychając sobie. Nie była nawet pewna czy widział co tam własnie zaszło. - Następnym razem ich nie wpuszczajmy.
Był w stanie gotowości na obronę. Nie miał zamiaru się tutaj bić, ale nie miał siły patrzeć na ten perfidny pysk ani chwili dłużej. Im więcej mówił tym głupiej brzmiał. Prychnął pod nosem widząc jego reakcję. Żałosne. Mały śmieszny chłopczyk ma ochotę się zabawić. Kiedy podeszła do nich @Daisy Manese zerknął na nią kątem oka i nim zdążył zareagować podszedł do niego brat, a również pojawiła się ONA. Poczuł, że wszystko z niego wypływa, a cała ta sytuacja stała się zwykłą przepychanką słowną, na którą nie warto zbyt wiele energii. Chłopak odrzucił głowę do tyłu i spojrzał na sufit. Ale zjadłbym pizze z ananasem… – pomyślał i westchnął pod nosem bardzo niezadowolony z tego, w co właśnie wplątał. Zapomniał ile energii to będzie go kosztować. Jego spojrzenie zatrzymało się na puchonie, który mamrotał coś w swoim języku. Obserwował go uważnie… znudzony i chociaż mogło to wyglądać jakby chciał go sprowokować takim zachowaniem, to jednak w jego głowie działo się coś całkowicie innego – a może kaczka z ananasem była by lepsza… ale z tym jest dużo roboty… – wyciągnął rękę i podrapał się w tył głowy zmartwiony tym wielkim dylematem, nagle jego twarz rozjaśniała tak jakby wpadł na jakiś genialny pomysł. Ze strony osób trzecich mogło wyglądać to tak jakby znów zaczynał się denerwować – a może zjem same ananasy… wystarczy otworzyć puszkę, tak… to jest najlepszy pomysł. Może pójdę już teraz i… Widząc jak puchon wyrzuca różdżkę zamrugał nie do końca wiedząc co się dzieje. Wyjął swoją i rzucił w stronę brata. Wychodząc z pomieszczenia wymamrotał pod nosem coś, co mógł słyszeć tylko bliźniak, a było to: „Ja chce ananasa”.
Oczywiście, że Tuna przyjęła chusteczkę od Czarka, gdy tak się popisowo osmarkała. @Norbert O. Czarnkowski był jej dobrym przyjacielem i zawsze pilnował, żeby nic złego się z nią nie działo i nawet zmazywał jej farbę z twarzy, co zdarzało się mu dość często. -Dzięki Czarek. - powiedziała w jego stronę i wytarła twarz, nie wiedzieć czemu, chyba tylko ona zwracała się do niego w ten sposób. Inni woleli skracać Norberta do Norbiego, a jej to tak dziwnie nie pasowało do jego osobowości. No ale co tam. W ogóle w sumie podobała się jej ta impreza. To dobra odskocznia od jej codziennej rutyny była. Głownie Tuna kursowała między szkołą a domem czasem wychodząc na jakiś plener i bardzo jej się to podobało. Dopiero co zdążyła z powrotem usiąść. A tutaj nad jej głową pojawił się Cichy! Tak dokładnie ten cichy, a dokładniej @Quietus Ettréval, który to przecież złamał serce jej przyjaciółce, która teraz była cholera wie gdzie i który po rycerskim ratunku z płomieni na ostatnim balu dosłownie zapadał się pod ziemię. W pierwszym odruchu automatycznie podniosła się i wyściskała go tak mocno, że jej sie wydawało, że normalnie prawie ostatni dech z niego wycisnęła, ale pewnie ten w ogóle tego nie poczuł. Po czym jej brwi zmarszczyły się, że przecież Cichy zapadł się i nawet nie raczył dać słowem znać, że żyje, że ma się dobrze i nie ma co się martwić. Więc zanim mógł się zorientować zamahnęła się lekko i uderzyła go prosto w przeponę. A należy wiedzieć, że był jej to firmowy, zabójczy cios, który zawsze trafiał w cel i on już naprawdę zapierał dech w piersiach osobie, która nim dostała. -Dupek. - powiedziała do niego bez ceregieli. Oh nienawidziła go za to, że jednocześnie chciala go dalej ściskać i cieszyć się że wrócił, ale z drugiej strony normalnie wzbudzał w niej chęć mordu za to, że pozwolił tak się jej o siebie zamartwiać. Chociaż Tuna nie przyzna że się martwiła. O Cichego? Dajcie spokój.