Okolica ta może się także pochwalić paroma urokliwymi kawiarniami. Jedna z nich, najbardziej popularna mieści się w samym centrum owego miasteczka Twizel. Miejsce to urządzone jest w sposób dość elegancki, gdzie przeważają odcienie czerwieni i bieli. To właśnie tutaj podają najlepszą kawę w mieście. Ale nie tylko to, bowiem można tu także dostać wielosmakowe lody, oraz wyśmienite ciasta. Kawiarnia posiada stoliki zarówno przed budynkiem, jak i wewnątrz, gdzie niezmiennie unosi się aromat kawy, wanilii i cynamonu.
Dzisiejsze pytanie dnia: Co robić w ten słoneczny dzień? Bo przecież nie warto siedzieć w pokoju i...gapić się w okno czy czesać włosy, choć z drugiej strony czesanie nie jest złe. Z resztą przed samym wejściem do kawiarni Quentine musiała przeczesać się, żeby nie wyglądała jakbylekto.Wygląd zewnętrzny musi się liczyć i tak patrząc na Q dostrzegamy, że jest blondynką. Często porównywaną do tej z kawałów, która jest tępa, jak...gwóźdź oraz przesadnie dbająca o wizerunek. A Qentine jedynie o co dba to tylko czy aby przypadkiem jej włosy nie wyglądają, że pożalsięboże. Ale wracając do rzeczywistości. przeczesała swoje blond włosy po czym weszła i rozejrzała się po lokalu. Hmmm..może być jak na pierwsze wrażenie. Weszła co raz bardziej w głąb po czym siadła do stolika przy oknie. Zanim się rozsiadła od razu przybiegła kelnerka. Dziewczyna zamówiła kawę i nic więcej. No i w końcu usadowiła się i od razu wzięła łyk kawy. Wyjęła ze swojej podręcznej torby...bardzo mądrą książkę i otworzyła na zaznaczonej stronie.
(przepraszam, że krótko, ale może jakoś się akcja rozkręci )
Wpadła do kawiarenki czując niesamowite zapotrzebowanie na kawę i coś bardzo słodkiego. Przeszła przez pomieszczenie postukując obcasami i oparła się się o ladę. - Ładny dzień nieprawdaż? - zagadnęła wesoło do sprzedawczyni i posłała jej promienny uśmiech po czym odgarnęła niesforną grzywkę z czoła. - Poproszę duże latte i deser lodowy. -powiedziała i zaczęła rozglądać się po kawiarence. Jej uwagę momentalnie przyciągnęła znajoma dziewczyna, sympatyczna, ale niezbyt sprytna blondynka, którą poznała jakiś czas temu. Odebrała swoje zamówienie i przeszła z tacką do jej stolika balansując zgrabnie między stolikami i krzesełkami. Po czym pozwoliła sobie bezceremonialnie zająć miejsce obok czytającej dziewczyny. - Dzień dobry Quentine. Co czytasz? Nie sądzisz, że za ładny dzień dzisiaj aby tyle czasu siedzieć w zamkniętym pomieszczeniu i czytać? Ja wybrałabym się gdzieś poopalać. - powiedziała wesoło chwytając za kubek z latte i upijając mały łyk. Bransoletki zadzwoniły dźwięcznie na jej chudym przegubie, a ona sama przeczesała palcami swoje loki i chwyciła za łyżeczkę by po chwili zatopić ją w zimnym deserze.
Było wszystko fajnie i w ogóle. Poszła do kawiarni, zamówiła kawę i czyta książkę, co do rasowej blondynki nie podobne, ale co tam. Widać, że dziewczyna wczytała się w lekturę, gdyż biorąc łyk kawki zachlapała się. Ojejku i jak ona teraz wygląda, no ale od czego się....chusteczki. Blondynka wyjęła je energicznie z torebki po czym wytarła plamę. Ojej! przecież ona się chyba nie sierze. No to się fajnie załatwiła, ale na wszelki wypadek wzięła długą chustę. Okryła nią górną część bluzki, po czym spojrzała się czy nikt nie zauważył, że ochlapała się jak dziecko. Wróciła do lekturki, lecz po pewnym czasie z czytania obudziła ją pewna osoba. Dziewczyna odłożyła książkę na stolik i zerknęła na nią z przymrużeniem oka, czy kiedykolwiek ją widziała. Uśmiechnęła się serdecznie do dziewczyny po czym znów wzięła łyk kawy. -Siemson Liv. A czytam sobie taką jedną modrą książkę, która może poprawi moje dotychczasowe życie. A tak w ogóle co u Ciebie? - wytłumaczyła Livce i znów posłała jej ten swój cudowny uśmiech (łojezu robię się coraz skromniejsza^^) Kiedy zagrzechotały bransoletki pani Livce, Quentine bez pytania wzięła jej dłoń i zaczęła jak dziecko dotykać bransoletki. -Łojacieeee skąd je maaasz? Są zajebiste? - rozbawiona i podekscytowana widokiem biżuterii puściła nadgarstek dziewczyny po czym zdjęła z siebie okulary do czytania i upiła kolejny łyk kawy. Hmmm, może zamówić jakieś ciastko?
Zaśmiała się perliście widząc reakcję Quentine na jej biżuterię. Wyciągnęła bardziej rękę by dziewczyna mogła się dokładnie przyjrzeć srebrnym bransoletkom z milionami diamencików i różnego rodzaju zawieszek. - Dostałam od matki, od tamtego zbieram wszystkie zawieszki jakie pojawią się na rynku i jak widać mam już ich całkiem sporą kolekcję. - przyjrzała się z uśmiechem dziewczynie i dostrzegła plamę na jej ubraniu. - Wiesz, że Ci się to nie spierze jak się tym odpowiednio nie zajmiesz? - zapytała wskazując palcem ręki (tej której nie osaczyła blondynka by obejrzeć bransoletki) na plamę. - Tak ogólnie to Twój plan to przesiedzieć tu cały dzień? Chyba, że na kogoś czekasz. - mruknęła zgarniając grzywkę z czoła, strasznie jej dokuczały niesforne kosmyki, ale za największe skarby świata nie zdecydowałaby się ich skrócić, a co gorsza pofarbować. Nie, nie. Tak nigdy nie skrzywiłaby swojej urody. Zatopiła wolną ręką łyżeczkę w pozostałości lodów po czym wsunęła ją do ust i rozkoszowała się smakiem sorbetu truskawkowego i bitej śmietany.
Pijąc kawę, Quentine zauważyła, że akurat wzięła chustkę koloru żółtego z różnymi wzorkami. Gdyby przyjrzeć jej się lepiej można dostrzec malutkie nutki, no ale mniejsza o większość. Kiedy upiła łyk kawy popatrzyła na dziewczynę. Nie zbyt ją zrozumiała i jak zwykle zadała to magiczne pytanie: -Ale o co chodzi? - zapytała blondynka patrząc na Liv jakby była jakąś kosmitką. Matko jaka ona tępa jest, żeby nie zrozumieć jakiejś wypowiedzi, choć z drugiej strony to rasowa blondynka więc się nie oszukujmy. Q czuła, że szykuje się ciekawa rozmowa, więc zaznaczyła stronę na której skończyła czytać i schowała książkę do torby. -A tak jakoś mam ochotę posiedzieć, napić się kawy, zjeść coś no i może z kimś pogadać - rzekła Liv po czym uśmiechnęła się od niej. O! Nadeszła pora na czesanie włosów. Quentine znów sięgnęła po swoją torbę, wyjęła szczotkę do włosów o raz lusterko, które jednocześnie można położyć na stoliku. -Nie będzie Ci przeszkadzało, że uczeszę sobie włosy? Ostatnio strasznie mi się kręcą, może przez tą wilgotność? Chociaż sama nie wiem, może powinnam je obciąć? - i mogłaby tak bez końca gadać o swoich włosach (no może trochę przesadziłam, ale do końca dnia na pewno). Bo nie oszukujmy się włosy Quen są baaardzo cenne i baaardzo rzadkie (ja się na serio robię skromna). Dziewczyna czesząc włosy z wielkim skupieniem patrzyła na lusterko i przez chwilę zapomniała, że Lively siedzi tuż obok niej.
Pytaniem zadanym przez blondynkę w ogóle się nie przejęła, bo ona dwa razy nie miała zamiaru się powtarzać. Jeśli czegoś nie zrozumiała uznała to za jej problem. Przeczesała palcami miedziane kosmyki wpatrując się robiącą zabiegi pielęgnacyjne włosów blondynkę. Uśmiechnęła się delikatnie, bo sama miała bardzo podobną obsesję, ale nie na punkcie włosów, ale całej siebie. Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że jej włosy i bez godzinnego szczotkowania są dziesięć razy ładniejsze niż Quentine czy jakiejkolwiek innej dziewczyny na świecie. No cóż, tak to już jest gdy się jest najcudowniejszą na planecie. Oczywiście nie podzieliła się tymi rozważaniami z koleżanką tylko zatrzymała je dla siebie. Machnęła ręką w stronę lady i zamówiła jeszcze jedną filiżankę latte by już po kilku minutach rozpłynąć się z rozkoszy pod działaniem jej ukochanego napoju. - Nie sądzisz, że przed nadmierne czesanie powyrywasz sobie te blond loki? - chciała wyjść na troskliwą i uprzejmą, ale kiedy te zdanie padło z jej malinowych, fantastycznie podkreślonych błyszczykiem ust nie zabrzmiało zbyt miło. - Mam na myśli to, że zniszczysz strukturę włosa. - dodała zupełnie innym tonem przy tym uśmiechnęła się szeroko ukazując szereg śnieżnobiałych, równych zębów. - Czytałam gdzieś o tym. - upiła kolejny łyk latte i poprawiła bransoletki na przegubie, a te zadzwoniły wdzięcznie. Skierowała wzrok na witrynę i obserwowała przez chwilę w milczeniu przechodniów, nie dostrzegła jednak niczego szczególnie ciekawego i przeniosła wzrok z powrotem na Quentine. - Ile czasu poświęcasz swoim włosom dziennie? - Musiała jakoś ciągnąć temat. Przecież nie mogły siedzieć w milczeniu i gapić się na siebie jak idiotki.