Omdlenie Bazorego nie było czymś, czego Nicholas się spodziewał. W najlepsze bawili się w krojenie warzyw i gotowanie soczewicy, kiedy nagle krukon po prostu odpłynął, a Nicholas mógł tylko dziękować Merlinowi za to, że zdążył go złapać. Jeszcze tego brakowało, by po wszystkich tych przejściach, przypadkach i zbiegach okoliczności Benjamin wyzionął ducha w nicholasowej kuchni, uderzając głową o kant szafki lub posadzkę.
Kiedy Seaver podniósł towarzysza do pozycji umożliwiającej bezpieczne sięgnięcie po różdżkę, ze zdziwieniem odnotował w pamięci zaskakującą lekkość krukona. Owszem, widać było, że jest szczupły. Ale był również wysoki, a to powinno nieść za sobą większą wagę. Nie mógł jednak poświęcić rozważaniom jakiejś szczególnej uwagi, bo pierwsze skrzypce grał teraz brak przytomności, którego przyczynę należało szybko wyjaśnić. Najważniejsze było to, że Ben oddychał, zatem jego życiu raczej nie zagrażało nic bezpośrednio.
Zaklęcie niewidzialnych noszy ułatwiło Seaverowi bezpieczne przetransportowanie Bena do pokoju gościnnego, w którym ułożył go na łóżku. I co dalej? Nie miał pojęcia. Powinien go próbować ocucić? Jak? Poklepać po twarzy? Chlusnąć Aquamenti w twarz? Mimo długiego pobytu w szpitalu Nico był kompletnie zielony w uzdrawianiu, a jego lekcje w Hogwarcie póki co należały do jednych z najmniej intensywnych, choć zdaje się, że powinno być wręcz odwrotnie. Ale właśnie, woda! Gryfon napełnił szklankę wodą i postawił ją na stoliczku obok Bena. Wyszedł też na moment i wrócił z dwoma eliksirami z domowej apteczki - regenerującym i wiggenowym, plując sobie w brodę, że nie pomyślał wcześniej o solidnym przygotowaniu na wszelkie ewentualności tego rodzaju.
-
Ben? - Nicholas zdecydował się jednak naruszyć granicę dotyku i bardzo delikatnie potrząsnął krukona za ramię. -
Ben, obudź się!A kiedy to nic nie dało, oprzytomniał nieco i przypomniał sobie zaklęcie, którym utrzymywał przytomność Solberga rok temu, gdy ten go ratował od wykrwawienia nad jeziorem w Dolinie Godryka.
-
Rennervate - szepnął, bo magii niewerbalnej w zaklęciach uzdrowicielskich nie zamierzał ryzykować. Zadbał przy tym wszystkim, żeby przyklęknąć obok łóżka, bo nie chciał, by odzyskujący przytomność Ben zobaczył go wiszącego nad nim jak upiór.