Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 ...and I need to cling to something

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Lilian Eldridge
Lilian Eldridge

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : unikatowy styl ubioru, artystyczny makijaż, wymyślne fryzury, przekłute septum, unoszący się za nią zapach Błękitnych Gryfów
Dodatkowo : jasnowidzenie
Galeony : 68
  Liczba postów : 141
https://www.czarodzieje.org/t23378-lilian-eldridge#801823
https://www.czarodzieje.org/t23384-poczta-lilian#802207
https://www.czarodzieje.org/t23379-lilian-eldridge-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t23412-lilian-eldridge-dziennik#8045
...and I need to cling to something QzgSDG8




Gracz




...and I need to cling to something Empty


Pisanie...and I need to cling to something Empty ...and I need to cling to something  ...and I need to cling to something EmptyPon 7 Paź 2024 - 23:21;


Retrospekcje

Osoby: Lilian Eldridge, @Veronica H. Seaver
Miejsce rozgrywki: hogwarcka sowiarnia
Rok rozgrywki: październik 2022
Okoliczności: Geneza znajomości dwóch Krukonek, z której jedna szczerze nie znosi palaczy, a druga ani myśli porzucać swojej toksycznej metody relaksacji.


Jeszcze tylko jeden liścik do braciszka i wszelkie obowiązki tego dnia Lilian mogła uznać za spełnione. Fala agresywnego buntu nie zmieniła przekonań Nathana co do możliwości zaprzestania swoich nadopiekuńczych tendencji i nadal rościł sobie prawo do pewnych imperatywów. Sądził, że poza nim jego młodsza siostra nie może właściwie liczyć na nikogo innego. I mimo pójścia w zaparte i przekonywania, że tak, jest tutaj pod dobrą opieką, że przecież sam pamięta, jak bezpiecznie jest w Hogwarcie, że tutaj można liczyć na wsparcie dorosłych, a sama Krukonka nie jest wcale tak samotna i odrealniona w kwestii znajomych i przyjaciół, jak można by pomyśleć, to jednak Nathan nie pozwalał na dotarcie do niego żadnych zdroworozsądkowych argumentów. Lilian potrzebuje pseudo-rodzica, i już!
Mimo tego Lilian darzyła brata bezwarunkową miłością. Starała się najlepiej, jak mogła, by odwzajemnić jego wieloletnie starania o nią i notorycznie sama wyrażała zmartwienie jego stanem zdrowia psychicznego. Ten jednak sam był osłem (to chyba dziedziczne) i nie chciał nic słyszeć o żadnych darmowych konsultacjach magipsychologicznych, oferowanych gdzieś tam przez kogoś tam. Zrozumienie, co wypełnianie funkcji rodzica w wieku szkolnym zrobiło z jego mózgiem, potrwa mu zapewne lata, a proces ten musiał przejść sam. Wobec tego jedyną metodą na eskalację jakiegokolwiek pseudokonfliktu było wysłanie choć jednego listu na tydzień. Te wyzwanie Lilian pozostawiała sobie na koniec tygodnia szkolnego, wykonując rundę do sowiarni i z powrotem w piątek wieczorem, około godziny dwudziestej.
Październik był porą, gdy noc stawała się coraz dłuższa i przychodziła coraz to wcześniej każdego dnia, a więc o tej porze za oknem panował już całkowity mrok, nie licząc może poświaty księżyca czy pojedynczych gwiazd na niebie. Sowy o tej porze właściwie dopiero budziły się do życia i zaczynały swój standardowy jazgot. Jedna nadpobudliwa płomykówka złośliwie gruchała Lilian do ucha, jakby ponaglając ją do ukończenia listu i wybrania akurat jej na łączniczkę między światami. Przez jej wybryki, do których zaliczało się też drapanie, stukanie dziobem w rękę i latanie ofierze wokół głowy, dziewczyna wylała atrament na pozostałe puste miejsce na pergaminie. Zrezygnowana stwierdziła, że w sumie i tak się powtarzała, więc list można było uznać za gotowy do wysyłki.
- Chodź tu, mała pindo - wyszeptała złowrogim tonem wyraźnie poirytowana już Lilian. Na te słowa sóweczka z dumą wystawiła łapkę, jakby czekając na wypełnienie obowiązku. Krukonka westchnęła ostentacyjnie i przywiązała rulonik zrobiony z liściku do nóżki sowy, a ta radośnie zerwała się z parapetu i ruszyła w siną dal, intuicyjnie już wyczuwając, dokąd ma się udać. Kierunek: Londyn!
Lilian jednak póki co pozostawała w Hogwarcie, a nadmierna opiekuńczość Nathana połączona z totalną wyjebką jej matki na cokolwiek, co nie było trującą cieczą w litrowym szkle zaczęła uderzać do jej głowy. Wieczory, zwłaszcza te, na które nie zaplanowała sobie żadnych czynności zapewniających brak zmartwień do momentu zaśnięcia, dawały jej się we znaki. Przypominając sobie o losowej sytuacji z ubiegłych wakacji, kiedy to matka wygrażała jej, że nie ma po co wracać do domu po ukończeniu Hogwartu, zaczęła niekontrolowanie się trząść.
Co teraz? Oby nie popadła w ten beznadziejny stan transu, na to nie mogła sobie pozwolić i lepiej by było już nigdy tego odczucia nie doznać. Oczywiście geny chciały inaczej, ale co ona tam o genach wiedziała. Ten koncept i tak przyprawiał ją o obrzydzenie przy okazji każdego spojrzenia w lustro i dostrzegania w swoim odbiciu matczynych cech.
Tak się szczęśliwie składało, że miała swój ukochany mini-rozpraszacz przy sobie. Zazwyczaj udawało się jej przekonywać Nathana, by kupował jej papierosy, tym razem jednak były Puchon zbuntował się i postanowił położyć kres nałogowi siostry. Lilian zbuntowała się więc i z drżącym, króliczym sercem kupiła papierosy przy okazji pierwszego wyjścia do Hogsmeade, podając się za dorosłą. Sprzedawca wydawał się być nieprzekonany, ale chyba nie za bardzo zależało mu na posadzie, bo owego aktu sprzedaży dokonał. Szkoda tylko, że zamiast ulubionych Błękitnych Gryfów opchnął jej oryginalne Wizz-Wizzy.
Tych dziewczyna nie miała jeszcze okazji próbować. Nie znała też bezpośredniej opinii nikogo z otoczenia o ich smaku; widziała może parę postów na wizbooku w tej kwestii. W każdym razie, jeżeli mają smakować jak czekolada, warto spróbować, pomyślała, biorąc jednego do ust.
Nie miała przy sobie ulubionych mugolskich zapalniczek, niech to szlag trafi... Trzeba było uciekać się do starożytnych metod tarcia zapałką. Parę chwil to trwało, zanim ogień się wskrzesił, ale odwdzięczył się płomieniem tak jasnym, że niektóre sówki poodwracały głowy.
- Sorki, ale parę minut wytrzymacie - mruknęła do uskrzydlonych stworzeń, czując się nieco jak hipokrytka. Przecież one też będą wdychały ten dym. W tym momencie jednak logika zaniechała pewnych funkcji. Przysunęła ogień do końcówki papierosa i zaciągnęła się, jednocześnie momentalnie gasząc zapałkę. Ach, marketingowcy nie kłamali, toż to naprawdę był sensoryczny sztos.
Powrót do góry Go down


Veronica H. Seaver
Veronica H. Seaver

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160 cm
Dodatkowo : prefekt
Galeony : 379
  Liczba postów : 823
https://www.czarodzieje.org/t22481-veronica-h-seaver#746026
https://www.czarodzieje.org/t22491-poczta-verki#746343
https://www.czarodzieje.org/t22482-veronica-h-seaver#746035
https://www.czarodzieje.org/t22781-veronica-h-seaver-dziennik
...and I need to cling to something QzgSDG8




Gracz




...and I need to cling to something Empty


Pisanie...and I need to cling to something Empty Re: ...and I need to cling to something  ...and I need to cling to something EmptySro 9 Paź 2024 - 8:46;

Snuła się po zamku bez celu. Nie dlatego, że była smutna, nie dlatego, że nie miała nic lepszego do roboty. W końcu rok szkolny rozkręcił się na całego, a ona oprócz prób na perkusji regularnie dbała o treningi baletu. Do tego dochodziła rzecz jasna nauka – pisanie esejów, kucie podręczników, uczęszczanie na lekcje… w sumie to było tego bardzo dużo. I brzydka prawda chyba polegała na tym, że całokształt zwyczajnie ją przytłaczał. Czuła się zmęczona, potrzebowała chwili ciszy, haustu świeżego powietrza. Dlatego bezwiednie kierowała swoje kroki ku sowiarni, w której w piątek o godzinie dwudziestej nie będzie z całą pewnością nikogo.
Myliła się.
Poczuła to nosem, gdy docierała już do wieży. Akurat ta konstrukcja okien miała sporo, w sumie w ścianie było więcej przestrzeni na swobodny wylot sów niż kamienia. Veronica zmarszczyła czoło, gdy tylko zrozumiała, co jest źródłem tego zapachu. Obrzydlistwo. Papierosy.
Weszła w końcu do środka, niesiona psotną chęcią utarcia komuś nosa. Bo przecież ona, w przeciwieństwie do Lilian, nie miała do wysłania żadnego listu. Żeby nie powiedzieć wręcz, że nie miała nikogo, do kogo owy list warto słać.
Choć owszem, jej rodzice żyli i mieli się dobrze. Podobnie jak bracia, a szczególnie taki jeden, co po zaginięciu Nico uciekł w Niekończącą się Podróż. Reszta siedziała w Hogwarcie razem z nią, a sam Nicholas… od dwóch lat nie było po nim śladu. Veronica mimowolnie zadrżała na samo wspomnienie jego osoby, myśląc sobie, że oddałaby wszystko, żeby odebrał od niej jeszcze jakikolwiek list. Ale my przecież nie o tym.
Wślizgnęła się do sowiarni, zatrzaskując za sobą drzwi. Z hukiem, tak żeby zrobić tej osobie na złość i zwyczajnie ją wystraszyć. Gdy dziewczyna odwróciła się w jej stronę, Seaver zakryła usta i bezczelnie zachichotała.
- Bu - zażartowała cichutko, myśląc sobie, że gdyby była prefektem lub sześćdziesioną, jej koleżanka z domu miałaby niezłe tarapaty. Ale nie była, złych zamiarów nie miała, co wcale nie przeszkadzało jej w tym, żeby trochę się podroczyć.
- Wiesz, że za palenie na terenie szkoły mogą cię wywalić? - zapytała, przechylając głowę z zaciekawieniem. - Zawsze mnie zastanawiało, po co ludzie się trują. Może ty mnie oświecisz, skoro musisz tu już tak smrodzić?
Znała ją, choć głównie z widzenia i jedyne co niej wiedziała to to, że ma na imię Lilian i częściej siedzi nad talią kart tarota niż uczestniczy w rwetesie pokoju wspólnego. Tym bardziej nie spodziewała się po niej, że kurzy. To w sumie było bardzo ciekawe, ale jak widać cicha woda brzegi rwie.
Powrót do góry Go down


Lilian Eldridge
Lilian Eldridge

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : unikatowy styl ubioru, artystyczny makijaż, wymyślne fryzury, przekłute septum, unoszący się za nią zapach Błękitnych Gryfów
Dodatkowo : jasnowidzenie
Galeony : 68
  Liczba postów : 141
https://www.czarodzieje.org/t23378-lilian-eldridge#801823
https://www.czarodzieje.org/t23384-poczta-lilian#802207
https://www.czarodzieje.org/t23379-lilian-eldridge-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t23412-lilian-eldridge-dziennik#8045
...and I need to cling to something QzgSDG8




Gracz




...and I need to cling to something Empty


Pisanie...and I need to cling to something Empty Re: ...and I need to cling to something  ...and I need to cling to something EmptyCzw 10 Paź 2024 - 20:18;

Istotnie, niespodziewana obecność drugiej osoby w obszarze sowiarni nie napawała teraz Lilian znacznym optymizmem. Jej nadpobudliwe myśli mimo wszystko prawidłowo ją kierowały, bo była hipokrytką, jeżeli chodziło o palenie; zazwyczaj obawiała się nawet delikatnie nagiąć jakąkolwiek regułę narzuconą w zamku. Wątpliwa dla większości zdrowo funkcjonujących ludzi przyjemność była jednak chwilą, w której wszelkie zasady odchodziły w niepamięć, a id brał górę nad zdrowym rozsądkiem. No cóż, Krukonka i tak była raczej pozbawiona tej przydatnej cechy.
Huk drzwi wystraszył ją, tak samo jak i ironizowanie rudowłosej w jej stronę. Gdy jednak pierwsze chwile strachu i wątpliwości minęły, a Lilian zaczęła zastanawiać się nad odpowiedzią, sięgnęła od razu po ciężki arsenał. Tego syndromu nie była w stanie się wyzbyć. Choć na co dzień faktycznie była szarą myszką, to jednak w towarzystwie osób, którym chciała być może w jakiś sposób zaimponować, okazać brak strachu i przekonać o swej butności, potrafiła pokazać nietypowe dla siebie, pasywno-agresywne wcielenie.
- Nawet gdybym miała skończyć Hogwart, to daje mi to takie same perspektywy, gdybym została wyrzucona - prychnęła, szczerze wierząc we własne słowa. Do nauki rzadko kiedy się przykładała, nie miała do tego motywacji, a i stan zdrowotny często stanowił przeszkodę. Poza tym z jej predyspozycjami i tak pewnie zostanie jedynie wróżbiarskim wolnym strzelcem, zarabiającym marne grosze jedynie, gdy jakaś starej paniusi zachce się dowiedzieć parę szczegółów o jej w innym wypadku nudnym życiu. - Jakimś tam orłem znowu nie jestem, nawet jeżeli przynależę do domu, w którego godle on jest.
Zadziwiająco, mimo wysokiego poziomu adrenaliny w ciele, po wypowiedzeniu tych słów jej stres zmniejszył się do minimum, a maska, którą przybrała, stała się faktem. Jak to mówią, fake it 'til you make it? W każdym razie trucizna będąca kwestią przewodnią rozmowy również zdawała wspierać ją w tym zakresie. Kolejne zaciągnięcie się papierosem dodatkowo ją zrelaksowało i zachęciło do kontynuacji swojego wywodu.
- Ano widzisz, czasami życie już tak cię zatruje psychicznie, że i fizycznie trzeba temu jakoś dorównać - sarknęła, zadowolona z siebie, że dziś całkiem nieźle idzie jej udawanie nonszalanckiej.
Powrót do góry Go down


Veronica H. Seaver
Veronica H. Seaver

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160 cm
Dodatkowo : prefekt
Galeony : 379
  Liczba postów : 823
https://www.czarodzieje.org/t22481-veronica-h-seaver#746026
https://www.czarodzieje.org/t22491-poczta-verki#746343
https://www.czarodzieje.org/t22482-veronica-h-seaver#746035
https://www.czarodzieje.org/t22781-veronica-h-seaver-dziennik
...and I need to cling to something QzgSDG8




Gracz




...and I need to cling to something Empty


Pisanie...and I need to cling to something Empty Re: ...and I need to cling to something  ...and I need to cling to something EmptySob 12 Paź 2024 - 15:55;

Tego się po niej nie spodziewała.
Była szczera? Ironizowała? A może ubierała jakąś maskę, jak każdy, wszędzie i zawsze? Veronica nie wierzyła w prostolinijność i prawdomówność, bo sama była dość skomplikowana. cokolwiek się tutaj działo, węszyła podstęp, toteż Seaver spojrzała na nią uważnie - przecież nie wierzyła ludziom co do zasady. Po co Lilian miałaby przyznawać się do kompletnego braku na poprawę swojego życia? Zresztą, jeśli chciała poczuć się pewniej, nie powinna stawiać się na takiej pozycji.
- Urocze. Grunt to wiara w siebie - stwierdziła sceptycznie, z tożsamą dla siebie dozą sass’u. Na kolejne stwierdzenie pozbawione pomyślunku bo prostu się zachichotała. Nie subtelnie i dziewczęco - cierpki, gardłowy śmiech wydobył się z jej gardła. A potem spojrzała na nią, jakby ta właśnie oznajmiła jej, że wybiera się na wieczorną kąpiel w jeziorze w asyście trytonów i wielkiej kałamarnicy. - Weź, nie pierdol. Głupi ludzie nie przyznają się do swojej niewiedzy. Wiesz, jak to mówią. Ignorancja jest błogosławieństwem, a ty znając swoje wady powinnaś też pamiętać o zaletach.
Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to trochę nie jej sprawa. Że jak na osobę, która twierdzi, że ceni swoją i cudzą prywatność, trochę się zapędzała. Spięła się na tę myśl, w głowie już okraszając się epitetem hipokrytki. Dlatego dodała, pewnie chcąc załagodzić wcześniejsze wścibstwo.
- Nikomu przecież nie powiem. Twoje tajemnice są ze mną bezpieczne - I w ramach gestu pokoju, wyciągnęła do niej rękę. - Verka jestem. Tak jakbyś nie wiedziała.
Będąc pewna, że wie. Dobre wychowanie nakazywało jednak trzymanie się w ramach jakiegoś sprawiania pozorów, że Lilian wcale nie wie o tym, kim jest ta ruda co coraz więcej czasu spędza z najpiękniejszym Baxterem w szkole. Plotki, ploteczki, ploteczunie. Tyle na ile jej krukońska koleżanka interesuje się życiem innych ludzi?
- Wow, widzę, że mówisz prosto z mostu. No ale trudno się z tobą nie zgodzić - Seaver wzruszyła ramionami, myśląc przelotnie o tym, jak gówniane były ostatnie dwa lata. Owszem, poznawanie Fizroy’a było przyjemne, ale warto pamiętać o fakcie, że w jej rodzinie nie działo się za dobrze od czasu, gdy zaginął Nicholas. Ona jednak, w przeciwieństwie do Eldridge, od papierosów wolała alkohol. Ewentualnie peruwiańskie zioło, ale z takimi poważnymi rzeczami dopiero zaczynała pierwsze eksperymenty. Nigdy w szkole, nie była głupia. Ale to, co działo się na imprezkach w “rodzinnej” Dolinie Godryka było już jej słodką tajemnicą. - Zawsze byłaś taka wygadana? Wiesz, niby nie moja sprawa, ale czasem pomaga rozmowa. Szlugi w obsranej sowiarni to niekoniecznie najlepsze wyjście.
Powrót do góry Go down


Lilian Eldridge
Lilian Eldridge

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : unikatowy styl ubioru, artystyczny makijaż, wymyślne fryzury, przekłute septum, unoszący się za nią zapach Błękitnych Gryfów
Dodatkowo : jasnowidzenie
Galeony : 68
  Liczba postów : 141
https://www.czarodzieje.org/t23378-lilian-eldridge#801823
https://www.czarodzieje.org/t23384-poczta-lilian#802207
https://www.czarodzieje.org/t23379-lilian-eldridge-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t23412-lilian-eldridge-dziennik#8045
...and I need to cling to something QzgSDG8




Gracz




...and I need to cling to something Empty


Pisanie...and I need to cling to something Empty Re: ...and I need to cling to something  ...and I need to cling to something EmptyNie 13 Paź 2024 - 23:13;

Z każdą kolejną dozą ironii jej myśli zdawały się rozdwajać jak wahadło, dążące do uderzenia każdego z boków zegara jednocześnie. Kontynuować swoją sarkastyczną kontrę, czy też odpuścić? Lilian nie miała siły na to, na co sama się z taką gorliwością porywała. Jej psychika z każdym kolejnym rokiem w Hogwarcie wydawała się zapadać w jakiś dziwaczny dół, z którego nie było odwrotu, bo przy okazji sama się pozbawiała szansy wydostania stamtąd. Paradoksalnie, oddalenie się od toksycznej matki sprawiało, że bała się wyjścia z domu rodzinnego jeszcze bardziej. Krytyczne głosy narastały, gdy pozostawała z nimi sama ze sobą, a próby pomocy dotychczas arogancko odrzucała, uważając, że jest jednostką ponadprzeciętnie silną psychicznie. Marny rezultat tego przekonania było widać i w tej nietypowej konwersacji.
- A dziękuję, staram się - podtrzymała kontrę, chociaż jej mózg coraz głośniej nawoływał do kapitulacji. W międzyczasie dwa nagłe zwroty akcji - śmiech rudowłosej i wypalenie papierosa do końca - zaburzyły jej koncentrację i wytrąciły z równowagi. Co właściwie mogła jej teraz odpowiedzieć? Musiała gorączkowo zmyślać, a nieplanowanych kwestii w swoim teatrze nie uznawała. - Moje zalety objawiają się w sposób na tyle nieprzewidywalny, że czasami trudno mi je za takowe uznać... no, ale co ja tu mogę powiedzieć, masz całkowitą rację.
Wyobrażała sobie, że jej głupkowato wyniosły ton w połączeniu z tymi słowami musiały brzmieć raczej komicznie, ale już i tak zdążyła rozbawić starszą koleżankę z domu, więc stopniowo przestawała obsesywnie o tym myśleć. Jej zapewnienia o dobrych zamiarach właściwie już wcześniej wyczuła, zdawała sobie sprawę, że jej nieprzemyślane położenie generowało podstawę do robienia sobie z niej żartów i że raczej nikomu nie chce się chodzić po profesorach i zgłaszać buntowniczej piętnastolatki, chyba że byłby nadgorliwy.
- Lilian - odrzekła, podając rękę. Zaakcentowała przy tym końcówkę słowa, zawsze przezornie zaznaczając ją, w razie gdyby komuś zbierało się na rzucanie zdrobnień w jej stronę. Veronicę znała jedynie z pobieżnych opowiastek z pokoju wspólnego, nigdy jednak zbytnio nie angażowała się we wścibskie plotki i nie miała zamiaru sama brać w nich udziału, toteż przy pierwszym oficjalnym poznaniu z ich ofiarą nie uległa odwróconemu efektowi aureoli i nie przytoczyła ich w myślach jako wiarygodnych. Sama sobie też przecież chciałaby dać szansę. - Szlugi same przyznały ci rację, właśnie się wypaliły - zaśmiała się mimowolnie, orientując się, że przecież cały czas trzyma niedopałek między palcami. Nie chcąc jeszcze bardziej zniechęcić Very do swojej osoby, nie pozbyła się peta, rzucając go na podłogę czy przez okno, a jedynie zawinęła go w chusteczkę - dla rzekomych celów higienicznych - i schowała do kieszeni. - Zazwyczaj za wiele nie gadam i nawet jeżeli czuję taką potrzebę, to mam blokadę przed zwierzeniami. Bardziej po prostu się tak zgrywam. Jestem raczej tchórzem, to tak sobie po kątach uciekam. - Nawet jeśli zdarzało się jej być krętaczem, to jednak na końcu i tak szczerość wygrywała.
Powrót do góry Go down


Veronica H. Seaver
Veronica H. Seaver

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160 cm
Dodatkowo : prefekt
Galeony : 379
  Liczba postów : 823
https://www.czarodzieje.org/t22481-veronica-h-seaver#746026
https://www.czarodzieje.org/t22491-poczta-verki#746343
https://www.czarodzieje.org/t22482-veronica-h-seaver#746035
https://www.czarodzieje.org/t22781-veronica-h-seaver-dziennik
...and I need to cling to something QzgSDG8




Gracz




...and I need to cling to something Empty


Pisanie...and I need to cling to something Empty Re: ...and I need to cling to something  ...and I need to cling to something EmptyPią 18 Paź 2024 - 8:53;

Polubiła ją. A przynajmniej - nie dała się szybko zniechęcić, pomimo smrodu papierosów i nietypowych okoliczności pierwszego prawdziwego spotkania. Posłała jej subtelny uśmiech, który zapewne dziwacznie kontrastował z niedawnym wybuchem śmiechu. Jednocześnie przez myśl przeszło jej, że wielka szkoda, że dziewczyna tak szybko sprowadza się do parteru. Miała wrażenie, że jest niepewna swoich walorów, zahukana i tylko udaje, że ma jaja. Mogła się mylić, kto wie - być może daleko rozminęła się z prawdą. Co nie zmieniało faktu, że do gustu przypadło jej po prostu niewymuszenie ostre poczucie humoru i  mała doza autoironii, w końcu ta jeszcze nikogo nie zabiła. W sumie zbyt często Verce brakowało takiego dystansu.
- Lilian? - upewniła się, w myślach oceniając jej uścisk dłoni. Takie gesty wiele mówiły o człowieku, Vera nie lubiła letnich typów z wiotką, byle jaką grabą. Spodobało jej się również to, jak stanowczo zaakcentowała, że nie jest żadną tam Lils czy Lily.
- Lubię mieć rację. Ale lubię też, jak ktoś mi udowadnia, że jej nie mam. Prawda zawsze leży gdzieś pośrodku. - Posłała jej uważne spojrzenie i śmiały uśmiech. Dobrze wiedziała, że w tym przypadku racja była po jej stronie, w końcu mowa była o takich prostych rzeczach jak to, że warto się w życiu doceniać. No właśnie, ale czy na pewno takie nieskomplikowane? Sama Verka, pomimo pozornie niezachwianej wiary w siebie, miewała gorsze chwile. I tak, jakby chciałaby, żeby ktoś pomógł jej, tak wielką satysfakcję czerpała ona z droczenia się z  Lilian.
- Nieprzewidywalne jest dobre. Ciekawe. Co masz na myśli? - zainteresowała się, nie spuszczając z niej spojrzenia swoich ciekawych błękitnych oczu. Znowu poczuła, że porusza tematy, które w sumie jej nie dotyczą, ale nie mogła powstrzymać wścibstwa. Nie znała jej - nie mogła się więc spodziewać, że rozmowa okaże się taka… nietypowa. Intrygowało ją to i prowokowało do postąpienia ostrożnego kroku za granice, które Lilian wokół siebie wyznaczyła. Z szacunkiem i subtelnością, które Vera chciała widzieć u innych.
Obserwowała, jak chowa papierosa w chusteczkę, a potem do kieszeni. Może i truła swoje płuca, ale przynajmniej nie śmieciła jak gumochłon.
- Widzisz, wszystkie znaki na niebie i ziemi chyba wskazują, że warto rzucić. - Veronica posłała jej średnio poważne spojrzenie, ewidentnie była całą sytuacją rozbawiona. Fajnie jej się rozmawiało i czuła, że pomimo dzielących je różnic znalazły wspólną płaszczyznę. - Oho, brzmi znajomo... - Uśmiechnęła się tajemniczo, wcale nie zamierzając zdradzać, który z tych aspektów jej wypowiedzi zgadza się z charakterem Seaver. Może tylko jeden, a może wszystkie?
Verka, nie spuszczając z niej wzroku, podeszła do jednej z sów. Wyciągnęła rękę i chciała pogłaskać ptaszysko, ale co najwyżej umknęła przez dziabnięciem.
- Nie ma nic tchórzliwego w byciu skrytym. Twoje tajemnice, twoja sprawa. Ja tak przynajmniej sądzę.
Powrót do góry Go down


Lilian Eldridge
Lilian Eldridge

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : unikatowy styl ubioru, artystyczny makijaż, wymyślne fryzury, przekłute septum, unoszący się za nią zapach Błękitnych Gryfów
Dodatkowo : jasnowidzenie
Galeony : 68
  Liczba postów : 141
https://www.czarodzieje.org/t23378-lilian-eldridge#801823
https://www.czarodzieje.org/t23384-poczta-lilian#802207
https://www.czarodzieje.org/t23379-lilian-eldridge-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t23412-lilian-eldridge-dziennik#8045
...and I need to cling to something QzgSDG8




Gracz




...and I need to cling to something Empty


Pisanie...and I need to cling to something Empty Re: ...and I need to cling to something  ...and I need to cling to something EmptyNie 20 Paź 2024 - 22:47;

Mimo pewnej dawki stresu, jaką właściwie sama sobie zafundowała - bo Veronica złych intencji wobec jej osoby nie miała - poczuła się w pewien sposób swobodnie przy starszej koleżance z domu. Momentami przypominała jej tę nieprzefiltrowaną przez traumę wersję Nathana, otwartą na innych, z ciętym językiem, lecz otwartą na innych. Gdyby nie była aż tak niepewna siebie, byłaby spokojna o swój los przy rudej od samego początku. Była niestety zbyt przyzwyczajona do defensywnej postawy, jaką musiała prezentować nawet przy pozornie najbliższych osobach (ekhem, matka? Czasami się zastanawiała, jak to jest, że wyszła z łona właściwie obcej jej osoby) i automatycznie spinała się jak łania w światłach mugolskiego samochodu za każdym razem, gdy wchodziła w międzyludzką interakcję.
- Zgadza się. Nie lubię zdrobnień - potwierdziła jeszcze ten fakt słowami, coby wątpliwości stało się zadość. Lubiła swoje imię, było niezwykle piękne w jej opinii i posiadało swoisty urok, a każde zdrobnienie starało się pozbawiać go tego czaru i umniejszać ją do formy małej, niepozornej dziewczynki, której można wszystko wmówić. W fazie przeprosin za wszystkie swoje grzechy jej matka lubiła zdrabniać jej imię, by stworzyć pozory bliskości i zaufania, toteż Lilian automatycznie z nieufnością podchodziła do każdego, kto pozwalał sobie na użycie wobec niej zdrobnienia. Lilian było imieniem idealnym samym w sobie.
- Żeby mieć środek, potrzeba dwóch końców kija - odwzajemniła uśmiech Very, teraz już czując prawdziwą pewność siebie. - Dlatego nasz kompromis jest możliwy. - Wiedziała, że pewnie jest zbyt zapatrzona w swoje wypaczone ideały, ale też nie miała zamiaru zanadto się sprzeczać. Poza tym, w danym momencie odczuwała pewną dozę przyjemności z faktycznego budowania nowej, ekscytującej relacji; to uczucie było na tyle spontaniczne i w pewnym sensie pierwotne, że nie było sensu być zapatrzonym w swoje ego.
- Hm, można by powiedzieć, że dary bywają czasem przekleństwami - pozwoliła sobie na kolejny uśmiech. - Jest kilka rzeczy, w których jestem naprawdę dobra, ale nie zawsze mogę nad nimi zapanować. To jest tak, że to właściwie one są panami sytuacji. To nie ja jestem artystą, który ma zachcianki, to raczej mój artyzm je posiada. - Dotychczas nie znalazła jeszcze równie poetyckiego porównania na swoje genetyczne obciążenie, czy też błogosławieństwo. Zastanawiała się wciąż, na ile rodzina Armitage czuła się związana z jasnowidzeniem. Czy gdyby była oficjalną członkinią rodu, miałaby może w pewien sposób łatwiej niż obecnie? Może byłaby wspierana, kształcona w tym kierunku?
- Nawet najjaskrawsze żywioły mówią basta - zachichotała, nie poznając samej siebie. Owszem, doznawała za każdym razem, gdy sięgała po papierosa, słynnego dysonansu poznawczego, ale w pewien sposób to właśnie było ekscytujące! Zmierzyć się ze śmiercią w jej najbardziej komercyjnej edycji, mieć wrażenie kontroli nad zabójczą materią... Nie zamierzała tego wyznawać rudowłosej, ale ta pseudointelektualna refleksja zostawiała mimo wszystko ciarki na skórze Lilian.
- To prawda, ale czasami, gdy cię przytłaczają, w sumie warto byłoby się nimi podzielić, żeby sobie ulżyć - przyznała gorzką prawdę w obliczu ostatniej uwagi Veroniki.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

...and I need to cling to something QzgSDG8








...and I need to cling to something Empty


Pisanie...and I need to cling to something Empty Re: ...and I need to cling to something  ...and I need to cling to something Empty;

Powrót do góry Go down
 

...and I need to cling to something

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: ...and I need to cling to something QCuY7ok :: 
retrospekcje
-