Gustowne i przestronne pomieszczenie. Na ścianach wiszą liczne obrazy, gdzieniegdzie postawiono rośliny, a w centralnej pokoju dziennego stoi szezlong, kanapa i fotel - wszystko oczywiście w kolorze krukońskiego, zgaszonego granatu. Zimą i jesienią w kominku wesoło trzeszczy ogień, a w rogu pomieszczenia znajduje się muzogram - jedyne źródło rozrywki, nie licząc wysokiej biblioteczki mieszczącej w sobie tytuły z obszaru literatury lekkiej - obyczaje, romanse i horrory. Obok kanapy znajduje się kosz z ozdobnymi pledami oraz przyjemnymi w dotyku kocami - choć wystrój jest raczej elegancki, jest tu również bardzo przytulnie.
Kto by się spodziewał, że ktokolwiek wpadłby na pomysł urządzenia parapetówki w takim stylu. Nikt nie pamięta już przecież o szalonych latach 20. XX wieku… oprócz nas! Gdy wchodzisz do środka, witają cię dźwięki skocznego charlestone’a. Na wejście otrzymujesz fikuśny drineczek, Merlin jeden wie, co się w nim kryje, ale bierz póki dają - w końcu prohibicja to nie przelewki. Oprócz tego o b o w i ą z k o w o trzeba zaliczyć masę atrakcji! Magiczne cygaro, sentymentalna przejażdżka automobilem, a może partyjka w krwawego barona? Dzisiaj każdy jest kowalem własnego losu. W końcu mała imprezka nigdy nikomu nie zrobiła krzywdy…
Wokół lewitują magiczne tacki i w dowolnym momencie możecie złapać jakiegoś drinka. Każde jego działanie trwa 3 posty i dopiero jak się skończy możesz rzucić na nowy z innym działaniem.
1 - Earl gej Po wypiciu, nad osobą pojawia się delikatna, lawendowa mgiełka, tworząca aurę relaksu, która działa kojąco także na innych w pobliżu. 2 - Golden shower Przy każdym dotknięciu przedmiotu, wokół dłoni pojawiają się złote iskry, a wokół rozsypują się sztuczne galeony, jakby osoba stała się królem Midasem. 3 - Smokin hot Przy każdym słowie, wypowiedzianym po spożyciu koktajlu, z ust pijącego ulatuje delikatny dym w kształcie nut, co przypomina jazzowe melodie lat 20. 4 - Seeshit Po każdym łyku osoba na chwilę widzi otaczający świat w odwróconych kolorach – czerń staje się bielą, a jasne barwy ciemnieją. 5 - Peach perfekt Z każdym kolejnym łykiem wokół osoby pijącej zaczynają unosić się delikatne, kolorowe płatki kwiatów, które rozpraszają się w powietrzu. 6 - Mermen squid Gdy osoba wypije koktajl, wokół niej co chwilę pojawiają się wirujące bąbelki wody, jakby była zaginioną syreną. Może też mówić po trytońsku, ale nie wiemy jak się można o tym przekonać na imprezie…
Magiczne cygara
1 - Cygaro Chichotka Po zaciągnięciu się dymem z tego cygara, palacz nie może powstrzymać się od chichotu przez dwa posty. Śmiech wydaje się być zaraźliwy i na dodatek każdy żart, nawet najbardziej suchy, wydaje się przez ten czas niesamowicie śmieszny!
2 - Cygaro Wielkiego Gatsbika Palacz automatycznie staje się mistrzem flirtu i rozmów towarzyskich. Jego słowa płyną z niezwykłą charyzmą, a każdy, z kim rozmawia, jest oczarowany jego elegancją i dowcipem przez kolejne 2 posty. Na dodatek - niezależnie od tego, w co jest ubrany, wygląda jak milion dolarów – garnitur lub suknia od najlepszych projektantów minionej epoki!
3 - Cygaro Dżina z Lampy Każde zaciągnięcie się dymem sprawia, że spełnią się życzenia! Są to trzy niewielkie rzeczy, które powiesz, ale od razu stają się prawdą… ale tylko na kilka postów. Nie wiesz, że takie wylosowałeś cygaro, więc pierwsze życzenie będzie niespodzianką. Pamiętaj też że spełnia to bardzo drobne rzeczy jak dolewka ulubionego szampana, czy potknięcie się twojego wroga - nie znalezienie miłości życia.
4 - Cygaro Tańczącego Szamana Nawet jeśli wcześniej nie umiałeś tańczyć, zaciągając się tym cygarem, teraz stajesz się mistrzem parkietu. Bez względu na muzykę, poruszasz się z gracją jak Fred Czarastaire, wywołując podziw i aplauz wśród gości. Dodatkowo wokół ciebie pojawia się magiczna poświata w stylu retro, przypominająca migoczące światła dawnego klubu jazzowego. Podczas tańczenia charlestone'a, masz +10 do wyniku.
5 - Cygaro Znikacza Po zaciągnięciu się dymem, palacz staje się niewidzialny na jeden post. Słychać jedynie głos! Niewidzialność obejmuje także dym wydobywający się z cygara, więc nikt nie widzi charakterystycznej ciągnącej się za kimś chmury.
6 - Cygaro Szeptów Dym z tego cygara sprawia, że palacz może komunikować się telepatycznie z osobą z którą złapie dłuższy kontakt wzrokowy. Na dodatek, by było niesamowcie zabawnie, każdy, kto otrzyma taki telepatyczny szept, słyszy go w głowie z komicznym akcentem – wybór akcentu zależy od osoby palącej! Cygaro działa na 3 posty.
Automobilem w piękną trasę
Na środku salonu rozstawiony został wielki samochód w stylu lat 20! Kiedy w niego wsiądziecie szyby się przyciemniają, a wokół zobaczycie szalone widoki, jakbyście faktycznie przenieśli się w czasie! Na dodatek w każdym miejscu poczujecie się odrobinę… inaczej. Do samochodu mogą wsiąść maksymalnie 4 osoby! Atmosfera, która jest w samochodzie może być zarówno tylko w nim - jak i do końca imprezki. Wasz wybór!
1. Flirtowna Atmosfera Kabaretu Po wsiadaniu do samochodu, szyby przyciemniają się i wnętrze zamienia się w elegancki kabaret. Wokół widzicie scenę, na której występują tancerki w piórach, muzyka jazzowa gra w tle, a światła migoczą w ciepłych kolorach. Obok widać elegancko ubranych gości przy stolikach, którzy rozmawiają i śmieją się. Widzicie osobę obok siebie? Nie możecie się powstrzymać od flirtu i lubieżnych spojrzeń na tancerzy, a może na swoich towarzyszy…
2. Szalony Wyścig ulicami Nowego Jorku Samochód nagle znajduje się w centrum Nowego Jorku w latach 20., z zatłoczonymi ulicami, ale wy szybujecie w powietrzu jak szaleni! Chmury i wieżowce, to jest wokół was. Adrenalina rośnie! Czujecie się jak bohaterowie filmu akcji. Serce bije szybciej, a w powietrzu unosi się ekscytacja i dreszczyk emocji. Każdy w samochodzie czuje przypływ energii i niekończącego się entuzjazmu.
3. Romantyczny Zachód Słońca nad Lazurowym Wybrzeżem Samochód przenosi Was na wybrzeże, gdzie widzicie piękny zachód słońca nad Morzem Śródziemnym. Lazurowa woda błyszczy w świetle zachodzącego słońca, a palmy delikatnie kołyszą się na wietrze. W tle gra spokojna muzyka z saksofonu.Trudno przy tej scenerii nie czuć dozy romantyzmu! Ciepły, przyjemny wiaterek oraz zapachy cytrusów i kwiatów sprawiają, że wszystko staje się bardziej intymne. Idealna atmosfera do delikatnych rozmów i zbliżenia się do towarzyszy podróży. Nie możecie się powstrzymać od chęci zetknięcia dłoni!
4. Zakręcone Podziemne Speakeasy W jednej chwili samochód trafia do mrocznego, stylowego klubu speakeasy. Wnętrze jest pełne dymu cygar, a światło z lamp tworzy tajemniczy, nieco dekadencki nastrój. Wszędzie widać ludzi potajemnie pijących whiskey, ukrywając się przed "strażą". Czujecie się jak w centrum zakazanej rozrywki, gdzie zasady można łamać. Nastrój jest buntowniczy, lekko niebezpieczny, ale jednocześnie pełen ekscytacji. Każdy w samochodzie staje się trochę bardziej odważny i nieustraszony, jakbyście byli częścią super tajnej szajki gangsterskiej.
5. Senny Jazzowy Wieczór nad Rzeką Mississippi Samochód przenosi Was na drewniany pomost nad rzeką, gdzie unoszą się dźwięki bluesa. Po drugiej stronie rzeki widać światełka miasteczka, a nad Wami rozpościera się rozgwieżdżone niebo. W tle ktoś gra spokojne, melancholijne melodie na saksofonie. W tym miejscu od razu czujecie spokój i błogość. To idealne miejsce na refleksję i głębsze rozmowy, które są pełne melancholii i nostalgii. Każda rozmowa staje się bardziej intymna i znacząca.
6. Wybuchowa Impreza w Klubie Jazzowym Wnętrze samochodu zamienia się w tętniący życiem klub jazzowy z lat 20., gdzie trąbki i saksofony grają skoczne melodie, a wszyscy wokół są w wirze tańca charleston. Światła migoczą, a podłoga się trzęsie od rytmu. Wokół was również kręci się niesamowita imprezka!! Każdy w samochodzie czuje się gotowy do tańca. Nawet ci, którzy wcześniej nie tańczyli, nie mogą usiedzieć w miejscu. Czujecie eksplozję radości i zabawy, idealną na rozkręcenie imprezy.
Konkurs charlestone'a
Każdy, ktoś choć trochę zna specyfikę lat 20., doskonale wie, że tego wieczoru tańcem przewodnim będzie charleston. Charakterystyczna muzyka rozbrzmiewa wszędzie, ale tu, na specjalnie przygotowanym parkiecie, jest odrobinę głośniejsza. Dość spory muzogram nadaje dość żwawe tempo, a co odważniejsi swingują już na samym środku pomieszczenia. Dla tych, co nie znają kroków przygotowano specjalne magiczne buty, które podpowiadają to i owo. Jest nawet minikonkurs na powtórzenie krótkiej choreografii. Czy zdobędziesz się na odwagę, by spróbować?
Osoba z najwyższym wynikiem dostanie po zakończeniu imprezki mały upominek na koszt gospodyni!
1- 25 - Niestety, nie idzie ci zbyt dobrze. Bawisz się przednio, ale w kluczowym momencie prawa noga myli ci się z lewą, przez to co, miało być twoim popisowym momentem stało się… preludium do całkiem widowiskowego upadku. Nie przejmuj się, to przecież tylko kwestia praktyki! 26 - 50 - Wykonujesz całkiem przyzwoity numer, może raz czy dwa zdarzyło ci się wybić z rytmu. Czujesz jednak, że metrum 4/4 trochę cię pokonało i musisz się szybciutko czegoś napić. Wylosuj drineczka. 51 - 75 - Dobrze, nawet bardzo dobrze! Nie idealnie, ale ujdzie w tłumie… No właśnie, a propos tłumów, coś tutaj pusto, więc jeśli chcesz, możesz wytypować kolejną osobę, która rzuci się w tan. O owa osoba się zgodzi i o ile podkreślisz, że po swoim wykonaniu tłumaczysz jej podstawowe kroki, może dodać ona 20 do swojego rzutu k100. 76 + - Idzie ci d o s k o n a l e! W mig podłapujesz każdą sugestię, który podpowiada subtelnie magiczny trzewik. Jesteś zwinny, szybki i energiczny. Można wręcz odnieść wrażenie, że samodzielnie tańczysz choreografię przeznaczoną pierwotnie dla dwóch osób. Tylko nie twierdź, że sam nie dałbyś rady…
Minikasyno
Obecność kasyna to niecodzienny widok dla tych, co nie znają dobrze Persefony. I widok niemożliwy dla tych, co znają ją całkiem nieźle. Duży udział miała tu argumentacja jej syna a także zapewnienie, że wszelkie pieniądze wpłacone na żetony zostaną przeznaczone na cele charytatywne, o czym krupier informuje każdego zanim zdecyduje się, w co grać.
Mechanicznie - możecie sami ustalić i się założyć na dowolną kwotę. Jeśli nic chcecie - możecie tylko założyć fabularnie, że wpłaciliście.
Dostępne gry: astroletka oraz krwawy baron. Pamiętajcie o rzucaniu w specjalnie przeznaczonym do tego temacie! Nie musicie, choć możecie rozgrywać grę według oficjalnych zasad. Równie dobrze może być to fabularny smaczek i w takim wypadku rzućcie k6. Parzysta - przegrywacie rundę, nieparzysta - wygrywacie.
Oczywiście zaproszeni są wszyscy - jeśli twoja postać nie zna Anistonów, możesz uznać, że przyprowadził cię jakiś ich znajomy.
Strój: jak na avku Gdzie jesteś: na razie czekam na gości, ale wzięłam drinka Kostki:jestem midasem 1/3
Wszystko było już gotowe. Jedzenie, tym razem niemagiczne, stało zastawione suto na stołach. Tace z drinkami lewitowały w powietrzu, a na spragnionych jeszcze większej ilości wrażeń czekało w rogu minikasyno. Spojrzała lękliwe w kierunku krupiera, który pomachał jej z sympatycznym uśmiechem. Mimo to Persefona miała złe przeczucia wobec tego aspektu imprezy, ale Arthur przekonał ją, że wszystko będzie dobrze. A jeśli on tak mówił, to zwyczajnie mu wierzyła. W końcu to było złote dziecko, które pomogło jej w ogarnięciu tego całego przedsięwzięcia. Poprawiała bezwiednie włosy i sukienkę, jednocześnie omiatając spojrzeniem całe pomieszczenie – chciała się upewnić, że wszystkie drobne szczegóły, które mogły jej umknąć nie sprawią żadnego kłopotu. Przez to wszystko nie miała nawet pojęcia, gdzie jest Wolfgang, to znaczy Arthur, na słodką Morganę chyba przejmuje złe przyzwyczajenia jego otoczenia. Trochę się denerwowała, przede wszystkim tym, że nikt nie przyjdzie. Patrzyła z obawą w kierunku drzwi, choć godzina rozpoczęcia przyjęcia nawet nie wybiła. Odpaliła papierosa i bezwiednie sięgnęła po drinka, który był przeznaczony już dla gości. Trudno, pomyślała upijając łyka, który miał ugasić stres. Okazało się, że to akurat ten, który zamieniał wszystko w złoto. Był wprost i d e a l n y na okoliczność witania gości.
Sid Carlton
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : ciemna karnacja, czarne oczy, dużo cudacznych pierścionków na palcach
Strój: gajerek Gdzie jesteś: wchodzę Kostki: bąbelki wody od syrenkowego drinka 1/3
Żaden był z niego imprezowicz, ale parapetówki u Persefony zwyczajnie nie mógł opuścić z kilku powodów: po pierwsze była to sympatia jaką darzył profesorkę numerologii, po drugie zapowiadający się dosyć intrygująco motyw przewodni przyjęcia, a po trzecie (i najważniejsze) - chęć zrewanżowania się Issiemu, który przecież zabrał go ze sobą latem do Atlasa, wyciągnął na powitalny festyn na Podlasiu, zaprosił na piknik i generalnie co rusz wychodził z jakąś miłą propozycją, które Sid chętnie przyjmował, ale dopiero niedawno dotarło do niego że jeśli sam nie wykaże inicjatywy, to Rainowi w końcu się znudzi. To znaczy, że mu się znudzi prędzej czy później, to wydawało mu się raczej stuprocentowo pewne, bo mało kto na dłuższą metę znosił jego nierozgarniętą osobę, ale cóż, jeśli mógł mieć na to wpływ, to wolał by Izydor stracił zainteresowanie jak najpóźniej. Wystosował więc jakiś szybki liścik z propozycją nie do odrzucenia (bo nie mógł zlokalizować swojego imprezowego partnera nigdzie w szkole, co nie było aż takie dziwne biorąc pod uwagę jej rozmiary i ich napięte harmonogramy lekcji), wystroił w wystrzałowy gajerek, elegancko przylizał włos i wreszcie ruszył na podbój Akademii z Izydorem u boku. - Ale chatę sobie postawiła, ciekawe za co. Za premię dla opiekuna domu? - skomentował na widok naprawdę ładnego, dużego domu i wcale nie była to złośliwostka, a komplement, no i zupełnie serio chciałby wiedzieć. Bo jeśli dobrze obstawiał, to może sam powinien się zgłosić i w końcu byłoby go stać na coś poza spaniem w szkole. Mógłby wtedy, poza odzyskaniem własnej przestrzeni i swobody, na przykład zapraszać Izydora na kawkę i inne takie. Byłoby bardzo miło, te plany jednak chwilowo musiały poczekać, bo chyba należało się teraz przywitać z gospodynią. - Cześć, Percy... o, jesteśmy pierwsi? Niesamowite, nie pamiętam kiedy ostatnio zdarzyło mi się gdzieś nie spóźnić - zdziwił się, rozglądając po efektownym wnętrzu w którym rzeczywiście nikogo nie było, poza czającym się w kąciku dla hazardzistów krupierem. W ramach parapetówkowego podarunku wręczył kobiecie jakiś cudaczny sukulent, zakupiony po drodze w lokalnej kwiaciarni, po czym zgarnął z nadlatującej tacy dwa drinki i podał jeden Isiemu. - Na co masz ochotę? Bardziej tańce czy bardziej hazard czy wścibska eksploracja domu Persi...? - a może coś jeszcze innego, kto wie, jakie atrakcje tu na nich czekały. Sam czekając na decyzję Izydora popijał drineczka, aż zaczęły się przy nim pojawiać wirujące bąbelki wody.
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Strój: garniaczek Gdzie jesteś: wchodzę, przynoszę ze sobą @Elaine J. Swansea i idę witać Perse Kostki:smoking hot, jak mówię to wypluwam nutki z dymu
— Będziesz zachwycona, zobaczysz! Jeśli ktoś potrafi zorganizować idealne przyjęcie w stylu lat 20, to jest to właśnie Persephone. Możliwe, że dobrze pamięta te czasy... Nie miał na celu obrażać pani domu, ale żart dosłownie sam nasuwał się na język. Momentalnie zrobiło mu się głupio, więc rozejrzał się, czy przypadkiem nikt tego nie słyszał i dopiero wtedy zachichotał jak dzieciak. Otworzył drzwi wejściowe przed bliźniaczką, która wyglądała dziś olśniewająco i gestem zaprosił ją do przestąpienia progu jako pierwszej. Już w środku pomógł jej zdjąć z ramion płaszcz i odwiesił go razem ze swoim, w końcu pokazując idealnie dopasowany zaklęciami garnitur w prążki, który powinien idealnie pasować do tematyki imprezy. Pod marynarką kryły się jeszcze szelki, dodatkowy element stylówki, który w najlepszym wypadku pojawi się na widoku, kiedy przyjęcie się rozkręci – zwłaszcza na parkiecie. — Pewnie będzie parę nauczycieli, poznasz moich współpracowników — uśmiechnął się do niej ciepło, zanim przeszli do salonu. Cieszył się, że Elaine zgodziła się przyjść tu razem z nim, po pierwsze dość miał już samotnych wyjść, po drugie nie pamiętał, kiedy ostatnio mieli okazję ze sobą zatańczyć, a przecież oboje dotąd nie poznali lepszych partnerów do tańca. — Persephono! — Sida i Issy'ego oczywiście też zauważył, ale panią domu wypadało przywitać jako pierwszą. — Wyglądasz olśniewająco. Cały dom tak wygląda. — Olśniewająco i zdecydowanie nie tak, jakby imprezowała już w latach 20 zeszłego wieku. Zrobiło mu się trochę głupio, że tak paskudnie sobie z niej zażartował i musiał włożyć sporo energii w to, żeby metamorfomagia nie zdradziła, że jest zawstydzony. — Chciałem przynieść ze sobą upominek, ale nie wiedziałem, w jakim stylu jest dom. Po imprezie podaruję Ci obraz z naszej galerii, jeśli zachcesz, możesz wybrać go sama. W końcu @Persephone Aniston została należycie powitana i mógł zwrócić uwagę na @Sid Carlton, który wyglądał dziś jakby urwał się z wybiegu i @Issy Rain, który wyglądał tak absolutnie zawsze. Wyciągnął do rękę do obojga, po kolei. — Sid, błękit wygląda bezbłędnie. Powiedziałbym, że Issy z pewnością przyłożył rękę do outfitu, ale chyba jednak jest za mało barwny. Co pijecie? — zerknął z ciekawością na trzymany przez niego kieliszek, aż w końcu zgarnął z przelatującej obok tacy dwa zupełnie losowe kieliszki, z czego jeden podał siostrze. — Możliwe, że nie znacie jeszcze mojej siostry, poznajcie Elaine. To Persephone, dzisiejsza gospodyni i opiekunka Krukonów, Issy, któremu asystowałem przez ostatni rok, może znasz jego kreacji i Sid, uczy astronomii i, jak się okazuje, doskonale prezentuje się w niebieskim —wszystskie te słowa skierował do siostry. Dopiero po tych formalnościach upił łyka drinka.
Elaine J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Długo wahała się nad swoją obecnością na cudzej imprezie. Nie była pewna czy to dobry pomysł pojawiać się jako jedyna nieznajoma. Elijah urobił ją tak, jak tylko on potrafił i zanim ostatecznie zgodziła się z nim wyjść to miała już wybraną kreację. Niewątpliwym argumentem była potrzeba zawarcia nowych znajomości, które pomogą jej na nowo odnaleźć się w Wielkiej Brytanii. Nie było jej pięć lat więc niewątpliwie potrzebowała powiewu świeżości. - Wierzę ci, braciszku, wierzę. - nie potrafiła nic powiedzieć na temat gospodarzy - słuchała tego, co Elijah jej streszczał i miało to pomóc w ogólnym zarysowaniu sobie osób. Liczyła, że jej obecność nie będzie nikomu przeszkadzać. - Jeszcze nie przyzwyczaiłam się, że jesteś nauczycielem. Mój krnąbrny braciszek, który zjeżdżał z Cassiusem po poręczy schodów... - zachichotała ale była dumna z obranego przez niego zawodu bo jego oczy błyszczały z radości gdy opowiadał o swojej pracy. Mimo upływu lat cały czas dobrze wyczuwała jego emocje, spostrzegała drobne zmiany mimiczne czy nawet milimetrowe zafalowanie metamorfomagii w okolicach policzków. Wzrok Elaine padł na pięknej @Persephone Aniston, do której posłała bardzo życzliwy uśmiech. - Dzień dobry, miło mi panią poznać. Szczerze podziwiam kreatywność stylu imprezy. - starała się wyczuć po mimice kobiety czy woli spokojny uścisk dłoni czy jednak ucałowanie obu policzków/uścisk był mile widziany. Bądź co bądź była od niej starsza a sama Elaine nie planowała się narzucać. Zaraz to brat skierował jej uwagę do... równie młodego nauczyciela. Czarne oczy mężczyzny były fascynujące, a kontrastujący kolor garnituru robił wrażenie. To była twarz, którą chciałaby naszkicować. - Witaj, Sid. - wyciągnęła do niego dłoń z przyjaźnie ułożoną mimiką, śledząc też sposób w jaki mężczyzna się uśmiechał. Zaraz to Elijah wprowadzał ją w opis każdego z nich, a jej wzrok skierował się do @Issy Rain, którego uroda była równie oryginalna co jego towarzysza. Brat mógł rozpoznać po jej spojrzeniu, że jest zaintrygowana towarzystwem. Wyciągnęła dłoń do nauczyciela Działalności Artystycznej. - Miło mi, tak, Elijah wspominał o tobie. - jeszcze nie była pewna na którym gruncie poruszyć rozmowę więc ograniczyła się do uprzejmego powitania. Dopiero po niezbędnej prezentacji tu obecnych mogła rozejrzeć się po wyposażeniu domu, który robił wrażenie. Naraz musiała przyswoić wiele bodźców, imion, głosów, dostosowywać się do atmosfery i prezentować się życzliwie. Nic dziwnego, że z początku objęła rolę odrobinę wycofaną - wszystko po to, aby odnaleźć się w sytuacji.
Strój: o mniej więcej tak Gdzie jesteś: wchodzimy z @Wally A. Shercliffe Kostki: drink na wejście 5 (Z każdym kolejnym łykiem wokół osoby pijącej zaczynają unosić się delikatne, kolorowe płatki kwiatów, które rozpraszają się w powietrzu.)
Imprezowanie w nauczycielskim gronie było najwyraźniej silną potrzebą obecnej kadry, która dokładała wszelkich starań, by widywać się nie tylko na szkolnych korytarzach, ale również poza terenami zamku. Zaproszenie na przyjęcie u Persephony zostało wystosowane w zasadzie do wszystkich, co Bridget zinterpretowała jasno - mogła pojawić się na niej z osobą towarzyszącą. Poinformowała więc Waltera, że musiał przygotować się na kolejne spotkanie z jej znajomymi z pracy. Ich pierwsze tego typu wyjście odbywało się w czasie, zanim wyznali sobie miłość i zobowiązali się wzajemnie do budowania ich wspólnej relacji. Teraz mogła pokazać się z nim jako faktycznym partnerem i myśl o tym napawała ją ekscytacją. Musiała się przygotować i tematycznie ubrać, więc odziana w sukienkę z frędzlami i niebieskimi akcentami, z opaską przebiegającą przez czoło (sprytnie zakrywającą delikatny siniak, który nabiła jej rodzona siostra, gdy zamiast w drzwi walnęła pięścią w środek jej głowy), ściskała dłoń Wally'ego swoją własną, obitą w długą, czarną rękawiczkę rączką. - Wspaniale się tu urządziłaś! - pochwaliła @Persephone Aniston, gdy weszli wspólnie do środka olbrzymiej rezydencji. - Pamiętasz Waltera, prawda? - zapytała, bo czerwcowe ranczo wydawało jej się już tak odległym wydarzeniem, że nie była pewna, jak wielu osobom zdążyła wtedy przedstawić swojego ukochanego. Ugryzła się w język, żeby nie rzucić żadnego komentarza w związku z psidwaczkowymi dyrdymałami, bo niestety mówienie o tym lało wodę na młyn osób, które zajmowały się pisaniem tak bezsensownych plotek, a tego biznesu zasilać nie zamierzała. Wzięła przynależny jej drink, którym zaraz później zwilżyła usta, patrząc na resztę zebranych w salonie osób. - Cieszę się, że jesteś tu ze mną - powiedziała, patrząc ufnie w zielone oczy mężczyzny.
Wally A. Shercliffe
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 197 cm
C. szczególne : wzrost, a oprócz tego sporo mniejszych i większych blizn, z których każda ma swoją historię. Na prawym ramieniu ma tatuaż przedstawiający wydrę.
Strój: taki Gdzie jesteś: wchodzimy z @Bridget Hudson, potem salon Kostki: drink na wejście: 2 (Przy każdym dotknięciu przedmiotu, wokół dłoni pojawiają się złote iskry, a wokół rozsypują się sztuczne galeony, jakby osoba stała się królem Midasem.)
Wally był szalenie dumny, że Bridget miała zabrać go na tę imprezę w charakterze PARTNERA. Tym razem miało nie być żadnych niedomówień, bo byli razem całkowicie oficjalnie i układało im się naprawdę bajecznie, jeśli nie liczyć żenującej historii z plotkami z psidwaczka, którą Clara niepotrzebnie rozdmuchała, dość poważnie nadszarpując swoją kiełkującą znajomość z Wallym. Jednak w jakimś sensie Walter czuł, że ta głupia awanturka tylko wzmocniła jego związek z Bridget, która ani przez chwilę nie wątpiła w jego uczciwość i stała za nim murem. Dla niego kwestia ubioru była nieco mniej skomplikowana, ale pewnie Bri była zaskoczona, widząc go w eleganckim smokingu i pod muszką, która pasowała do tematyki imprezy. Posiadał i takie zaskakujące elementy garderoby, choć mogło to dziwić. Teraz wyglądali wyjątkowo malowniczo, wchodząc do środka i otwarcie trzymając się za ręce. Postawny Wally i drobniutka Bridget prezentowali się stylowo, ale co najważniejsze otaczała ich ta trudno uchwytna aura zakochania, która z pewnością dodawała im uroku. - Cześć. Przepiękny dom - i fantastyczny pomysł na przyjęcie - powiedział Wally, uśmiechając się szeroko do @Persephone Aniston . Jeśli podała mu dłoń, odwzajemnił uścisk, a w innym razie po prostu lekko się skłonił. Uznał, że udawanie, że nie ma pojęcia o psidwaczkowych newsach, wedle których jego i gospodynię łączył gorący romans, to jedyna rozsądna strategia. Chwycił jakiś drink na chybił-trafił i upił łyk, rozglądając się wokoło z ciekawością i z rozbawieniem przyjmując fakt, że wokół jego dłoni tańczyły złociste isrky, a wokół rozsypywały się sztuczne galeony. Kiedy jednak Bri się do niego odezwała, obdarzył ją swoją niepodzielną uwagą i najczulszym, promiennym uśmiechem. - Nawet nie wiesz, jak ja się cieszę, że tu z tobą jestem. W dodatku w takim charakterze - zapewnił ciepło, po czym delikatnie ucałował jej miękki, zaróżowiony policzek. - Obiecaj mi tylko, że dzisiaj nie zmusisz mnie do tańca - poprosił żartobliwie, dobrze pamiętając, co się stało podczas ich wygibasów na imprezie Atlasa. - Jak dużą sensację wzbudzimy? - zagadnął żartobliwie, tonem, który wskazywał na to, że jest na to gotowy, ale niespecjalnie przejęty. Najważniejsze, że był tutaj z nią. Że byli razem i mogli z dumą powiedzieć o tym całemu światu - choć równie dobrze mogli zacząć od współpracowników Bridget. Tymczasem ruszli niespiesznie wgłąb domu, a gdy znaleźli się w salonie, oczy Wally'ego rozbłysły entuzjazmem. - Jaki fantastyczny automobil! Musimy do niego wsiąść, Bri! - powiedział, obchodząc staroświecki samochód ze wszystkich stron i przyglądając mu się z podziwem.
Niewiedza jest błogosławieństwem. Dobrze, że Persefona żyła w swoim własnym świecie, bez konta na Wizbooku, jak cudownie że nie słyszała zarówno słów Sida, jak i Elijaha. Owszem, zrozumiałaby pewnie, że to tylko takie przyjacielskie docinki i zero złośliwości. Po czasie i po pierwszym szoku, jaki przeżyłaby, gdyby do jej uszu doleciały ich niewybredne uwagi.
Powitała @Sid Carlton i @Issy Rain szerokim uśmiechem. Była skryta, trochę spięta i mało bezpośrednia - powstrzymała się więc od buziaczków, na delikatnym dotknięciu ich przedramion skończywszy. Rękawy zalśniły się złotem, a ona pozwoliła sobie na melodyjny śmiech. - Sid, Issy. Jak miło was widzieć! Tak, pierwsi, ale nie przejmujcie się, jestem pewna, że nie ostatni - Trochę blefowała, bo nie był z niej przecież taki towarzyszki ogier. Równie dobrze wszyscy mogli olać to przyjęcie, ale liczyła chociaż na znajomych swojego syna. W końcu był współorganizatorem, pomimo tego, że jeszcze się tu nie znajdował. Przyjęła sukulenta, skomplementowała ich wybór strojów (cieszyła się, że wpasowali się w tematykę, choć szczerze mówiąc, nie rozumiała tej całej mody, którą aktywnie dzień w dzień prezentował Issy) i zaprosiła ich do zabawy. Po wymienieniu uprzejmości odstąpiła krok w bok, dając im należną przestrzeń. Na horyzoncie już pojawiał się @Elijah J. Swansea wraz z olśniewająco piękną kobietą, która była do niego bliźniaczo podobna. - Elijah! Ojej, dziękuję, nie powiem, twoje słowa sprawiają mi ogromną przyjemność. - Uśmiechnęła się promiennie i nie sposób powiedzieć, co schlebiało jej bardziej. Docenienie jej dzisiejszej kreacji czy trudu, jaki włożyła w urządzenie domu. - Naprawdę? Obraz? Rozpieszczasz mnie, jak ja ci się za to odwdzięczę. Może drineczka? Szybko poradził sobie jednak sam, dzieląc swoją uwagę pomiędzy towarzystwo. Troje to już tłum, a pięcioro? No cóż, zdawało się, że impreza jednak nie okaże się taką katastrofą, jakiej się spodziewała. - Bardzo mi miło i dziękuję za komplement. - Słowa te skierowała do @Elaine J. Swansea, nie dziwiąc się, że jest jego siostrą. Te rysy twarzy, włosy, ten szyk. W jej głowie wykwitła bardzo ciekawa myśl - a co jakby poznać ją tu z synem? Byliby bardzo ładną parą. - Och proszę, bez konwenansów. Czuj się swobodnie i śmiało mów mi po imieniu. - Podała jej dłoń, myśląc sobie, że bardziej młoda kobieta przypadła jej do gustu. Szykowna, elegancko ubrana, dobrze wychowana. - Przepiękna kreacja - Puściła jej oczko, żeby pokazać że nie taka starsza profesor numerologii straszna, jak ją malują i zerknęła w stronę drzwi. Gdzie ten Arthur? Mogła mieć tylko nadzieję, że nikt nie porwie uroczej Elaine na parkiet zanim przytarga tu swoje wielce szanowne, zazwyczaj skrupulatne punktualne, przepraszam ale dupsko. Zamiast niego i innej twarzy, którą bardzo chciała tu zobaczyć, ujrzała @Bridget Hudson. Była w towarzystwie tego samego wysokiego, przystojnego mężczyzny, która go poznała już na imprezie Atlasa. - Witajcie kochani! Bri, wyglądasz c u d o w n i e. - Liczyła na to, że zdrobnienie skróci dystans pomiędzy nimi. Widywały się codziennie i nie było powodu, aby sztucznie go utrzymywać. - Oczywiście, że pamiętam. Miło mi cię tu widzieć. - Zwróciła się do @Wally A. Shercliffe, tak słodko nieświadoma faktu, że w jakimś szmatławcu przedstawiono go w roli jej kochanka. I bardzo dobrze, chyba spłonęłaby ze wstydu na wieść o takich plotkach. - Ach dziękuję, dziękuję. Nie ukrywam, pomysł mój, ale wykonanie mojego syna. Powinien się tu zaraz pojawić, może macie ochotę na drinka? Nie musiała powtarzać tego dwa razy. Każdy się częstował, rozglądał, rozmawiał. Wszystko było w jak najbardziej należytym porządku, a jednak czuła pewien brak. Gdzie Huxley? Upiła łyk swojego drinka i założyła pasmo włosów za ucho. Stały się na chwilę złote, zdobiąc podłogę równie złotym pyłem.
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Strój: o mniej więcej tak Gdzie jesteś: wchodzimy do salonu @Wally A. Shercliffe, automobil - 1 Kostki: drink na wejście 5 (Z każdym kolejnym łykiem wokół osoby pijącej zaczynają unosić się delikatne, kolorowe płatki kwiatów, które rozpraszają się w powietrzu.)
- Dziękuję! Ty też wyglądasz zjawiskowo! - zreflektowała się, dziękując Persephonie za komplement i odwdzięczając się tym samym, bo z tego wszystkiego lepiej skomentowała wystrój domu niż strój gospodyni. Odetchnęła też z ulgą, że tak gładko i łagodnie przeszli przez wzajemne powitania, bez dziwnych spojrzeń i bez poruszania kwestii paskudnych, psidwaczkowych plotek, które nikomu do szczęścia nie były potrzebne. Wzięli drinki i ruszyli dalej, by przejść do salonu, w którym znajdowała się większość gości. - Och, mam nadzieję, że żadną - stwierdziła, w głębi ducha czując nagle trwogę, że ktoś mógłby się połapać, połączyć kropki i uwierzyć w wypisywane na wizbooku brednie o jej partnerze. W ogóle nie pomyślała o tym, że ktokolwiek z zebranych miałby spojrzeć w ich kierunku ze zdziwieniem lub dezaprobatą w związku z różnicą wieku, bo to już dawno temu przestało ją jakkolwiek obchodzić. Zresztą z osób obecnych w salonie chyba tylko @Elijah J. Swansea nie widział jej jeszcze w towarzystwie Waltera. - Ten chłopak to Elijah, jego nie miałeś okazji poznać w czerwcu - powiedziała mu szeptem, dyskretnie kiwając głową w jego kierunku. Zwilżyła usta drinkiem, nim podjęła temat. - Chodziliśmy razem do szkoły i graliśmy w Quidditcha. Teraz jest asystentem z działalności artystycznej, kilka miesięcy temu otwierał własną wystawę w galerii Swansea - dokończyła szybki raport towarzyski, w międzyczasie machając do niego krótko, nie chcąc przeszkadzać im w rozmowie. - Ta blondynka obok to jego siostra bliźniaczka, Elaine. Też znamy się ze szkoły, ale długo jej nie było w kraju i nie jestem na bieżąco - dodała, bo akurat o dziewczynie wiele więcej powiedzieć mu nie mogła. - Ten w błękicie to Sidereus, dołączył w czerwcu, prowadzi astronomię - uzupełniła mężczyźnie dane, a potem powiodła wzrokiem za obiektem, który zdecydowanie przykuł jego uwagę bardziej niż obecne w salonie towarzystwo. Zaśmiała się lekko, gdy powiedział, że musieli wejść do środka, bo na początku pomyślała, że to wyłącznie eksponat do podziwiania z zewnątrz, lecz okazało się, że wejście do środka gwarantowało cudowne przeżycia! - No dobra! - przystała, po czym pozwoliła mu się zapakować do środka (bo przecież musiał jej otworzyć drzwi i dłonią podprowadzić do siedzenia, taki z niego był dżentelmen!). Gdy usiadł w środku, szyby wokół nich przyciemniły się, na co Bridget zareagowała cichym gwizdnięciem. Nagle mogli podziwiać scenę, na której tancerki skryte w wielkich wachlarzach z piór wywijały nogami i kręciły biodrami, kusząc i wodząc widzów za nos swoimi kocimi ruchami. Grająca w tle jazzowa muzyka wprawiła ją w iście flirciarki nastrój! Spojrzała na Waltera z takim błyskiem w oku, że nie pozostawiała mu absolutnie żadnych wątpliwości w interpretacji, na co miała teraz ochotę najbardziej...
Strój: hop Gdzie jesteś: wchodzę Kostki: lawendowy drineczek który ukaja wszystkich wokół 1/3
Ledwo żyłem. Taka jest prawda o mnie przez ostatnie kilka dni. Chodzę do pracy niczym zombie, uśmiechając się sztucznie, że wszystko jest przecież w porządku i nic szczególnego się nie dzieje. Dlatego kiedy @Sid Carlton zaprasza mnie po raz pierwszy sam z siebie na imprezę - muszę iść! Żeby czuć się lepiej biorę małą ilość moich rzeczy jeszcze sprzed wyprowadzki, które schowałem pilnie jakiś czas temu. Pykostrąk podzieliłem tak by mnie ukoił, ale nie na tyle by być kompletnie otumaniony. Jednak dopiero kiedy się ubierałem zorientowałem się że tabletka, którą wziąłem musiała być koloru różowego - bo taki mam kolor tęczówek. W panice szukam jakichś okularów, też różowych, które zakładam, udając tylko że pasują do mojej stylówki. - Jestem! - oznajmiam radośnie Sidowie kiedy przybywam pod posesję i całuję go radośnie w policzki. - Myślisz? Skoro tak powinienem wziąć posadę, a nie oddawać Elio! - oznajmiam z lekkim zdumieniem kiedy naiwnie łączę zarobki opiekuna z taką piękną chatą. Łapię go za rączkę jakby nigdy nic już wchodzimy do tej fancy willi. Z pewnością jestem przez to co wziąłem odrobinę mniej energetyczny niż zwykle, ale dzięki temu że nie była to wyjątkowa dawka, wyglądam tylko na mniej żwawego niż zwykle, chociaż w mojej głowie jest niesamowicie pełen sił. Kiedy wchodzimy orientuję się, że nie mam nic dla Persi, postanawiam zrobić bardzo sprytną rzecz - podczepić się do partnera. - Tak to prezent od nas - oznajmiam i ściskam mocniej dłoń Sida, żeby mnie nie wsypał, uśmiechając się rozkosznie do wszystkich. Ledwo odeszliśmy kawałek dalej a tu już @Elijah J. Swansea zachwalał wygląd Sida. - Hejka! - witam go radośnie i wycałowuję jego policzki, ignorując wyciągniętą dłoń. - Chciałbym powiedzieć, że ten garnitur to moja sprawa, ale wyjątkowo wybrał go sam! Też jestem zaskoczony... Ależ jesteś piękna! - odpowiadam najpierw Elio mocno gestykulując a potem witając się z @Elaine J. Swansea, tym razem grzecznie potrząsając jej dłoń. - I najwyraźniej mamy ten sam gust co do drinków! - mówię i wskazuję na mgiełkę wokół mnie oraz Eli, tym samym odpowiadając na pytanie co pijemy. - Sid, idziemy tańczyć, wybaczcie potem do was wrócimy, ale to pierwszy raz kiedy on mnie w końcu gdzieś zaprosił, a nie odwrotnie. Poza tym nie będę czekał aż przebierze się w piżame i zacznie cię wyczekiwać na strychu - zwierzam się niby poufnie z zalotnym mrugnięciem, nawiązuje do ich niby romansu z psidwaczka i też tak na wszelki wypadek jakby była w nim nuta prawdy, ciągnę mojego towarzysza gdzieś na parkiet. Szczerze mówiąc nie chcę też żeby ktoś inny zauważył, że coś jest u mnie nie tak. Zaś jeśli chodzi o Sida - będę tłumaczyć się lawendową mgiełką. - Chyba że wolisz co innego? - pytam nagle niepewnie czy przypadkiem to nie za wcześnie na harce po parkiecie. - Spróbujemy zapalić? - proponuję niegodziwie, machając brwiami. - I podoba ci się Elijah? - dodaję na koniec wprost bo przecież nie sposób się nie odnieść do - mam nadzieje bzdur - dotyczących jego rzekomego romansu.
______________________
Wolfgang Aniston
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 189
C. szczególne : zapach czilli-pieprzowy z papierosów, eleganckie garnitury
Strój: hihi Gdzie jesteś: idę do automobila Kostki: latają wokół mnie płatki róż taka ze mnie księżniczka 1/3
Eleganckie spóźnienie raczej nie jest w moim stylu, ale najwyraźniej jest @Ada Ainsley, która uprzejmie zgodziła się być moją plus one, wcale się tym nie przejmuje. - Pięknie wyglądasz - oznajmiam oczywiście grzecznie kiedy widzę jej strój i otwieram drzwi do posiadłości mojej matki. Wchodząc witam się z moją matką @Persephone Aniston, wskazując na moją towarzyszkę. Tyle lat znam się z Adą, że przynajmniej nie miałaby nic do gadania w kwestii swatania. Ale wygląda na to, że nic się tym nie przejmuje, bo ledwo biorę jakiegoś drinka, a ona mnie wysyła do dwójki Swansea, których najwyraźniej jako prawie-gospodarz mam zabawić. Ze zdumieniem pojawiam się naprzeciwko @Elaine J. Swansea i @Elijah J. Swansea razem z Adą, ignorując jakieś porozumiewawcze spojrzenia mojej matki i zgrabnie udaję że ich nie widzę. - Wolfgang, jestem synem Persefony. A to moja przyjaciółka, Ada - oznajmiam prędko pod wpływem presji i wskazuję na moją towarzyszkę. - Rozumiem że jedno z was pracuje z moją matką... musi to być świetna zabawa - dodaję odrobinę ironicznie i uśmiecham się uprzejmie do obydwu. Nadal widzę jak Persefona gdzieś tam z daleka patrzy na mnie i muszę uciec jak najszybciej. - Jezus maria pomóc w wyprawianiu jej imprezy była tragicznym pomysłem. Muszę uciekać, przejedziecie się z nami automobilem? - pytam i wskazuję na samochód w którym co prawda w tej chwili ktoś siedział, ale założyłem, że niedługo stamtąd wyjdą. Jako dżentelmen wyciągam rękę tak, żeby Elaine mogła mnie ująć jakby miała ochotę i rzucam spojrzenie Adzie, by sprawdzić czy ujmie też Elio, by prędko uciec z zasięgu wzroku Persi. - Czym się zajmujesz? - pytam Elaine a kiedy docieramy do samochodu wskazuję na drzwi kierowcy. - Chcesz prowadzić? - dodaję kolejne pytanie, chociaż nie pamiętam czy ma to jakiekolwiek znaczenie jeśli chodzi o tą zabawę. Dopiero teraz też orientuję się, że tak zgarnąłem całe towarzystwo raz dwa, zamiast pochwalić wygląd pięknie wyglądającej Eli, ale nie jestem pewny na ile powinienem to robić przy jej bracie. Więc introwertycznie nie robię nic.
Strój: coś takiego Gdzie jesteś: zmierzam do automobilu Kostki: drink seeshit - przy piciu widzę kolory na odwrót 🤪
Zanim wychodzę z domu, pytam Cama co najmniej kilkanaście razy czy aby na pewno nie przeszkadza mu, że zostanie dzisiaj nianią, a przez to wszystko spóźniam się do @Wolfgang Aniston. Całuję go na powitanie w policzek i robię skruszoną minę, nie mając absolutnie nic na swoje usprawiedliwienie. - P r z e p r a s z a m. Ale podobno spóźnienia są w modzie, więc zobacz, będziemy podwójnie modni, skoro się tak oboje pięknie prezentujemy! - mówię coś, co NA PEWNO Wolf bardzo doceni, bo przecież powszechnie wiadomo jak mu zależy na takich sprawach. Przy okazji chwalę też nietypowy dla niego ekstrawagancki garnitur i wchodzimy do środka. Rozglądam się z zachwytem dookoła, nie mogąc wyjść z podziwu jak Persefona to wszystko przygotowała. - Wyglądasz fenomenalnie, a to, co tu stworzyłaś to istne dzieło sztuki - witam się rozpromieniona z @Persephone Aniston i wręczam jej prezent w postaci: bukietu kwiatów, butelki ulubionego wina, samodzielnie wydzierganego na drutach koca, na który naniosłam różne liczby dzięki magii układające się w różnych konfiguracjach (Merlin wie, że się starałam...) i kilka książek o numerologii, których według Wolfa nie miała jeszcze w swojej kolekcji. Gdy obok mnie pojawia się lewitująca taca z drinkami, walczę sama ze sobą, nie do końca przekonana czy powinnam. Po chwili wahania biorę jednego dla tzw. kurażu i upijam łyk alkoholu. Jestem nieco skonfundowana, kiedy nagle wszędzie zmieniają się barwy, a gdy wszystko wraca do normy to lecę za Wolfem w stronę @Elijah J. Swansea i @Elaine J. Swansea, aby towarzyszyć mu w byciu prawilnym gospodarzem. Uśmiecham się do nich ciepło, a widząc ich uderzające podobieństwo od razu bystrze stwierdzam, że muszą być spokrewnieni. - Ada, miło mi - wystawiam dłoń w ramach przywitania, a potem od razu szturcham Wolfa łokciem, gdy ten niemiło szkaluje swoją matkę. - O, czego uczysz? - rzucam i patrzę to na Elio, to na Elę, bo przecież nie wiem które z nich jest nauczycielem. Kiedy mój przyjaciel zaczyna narzekać i usilnie próbuje uciec przed Persefoną, która co rusz do niego coś macha i mruga, dzielnie postanawiam mu w tym pomóc. - Koniecznie chodźcie z nami, Wolf mi opowiadał, że zaczarował wszystko tak, że losowo przenosi jadącego w różne miejsca. Tak się biedny napracował! - poklepuję Wolfganga po plecach, a następnie podchodzę do Elio, skoro Aniston tak dżentelmeńsko zaoferował Elaine swoje ramię. - Dobrze kojarzę, że robisz zdjęcia? Wydaje mi się, że kiedyś mignęły mi twoje prace - zagaduję beztrosko, dopiero teraz łącząc jego twarz z wystawą w galerii. I rewelacją na Psidwaczku, że ma mieć dziecko z Gwen, ale o tym już kurtuazyjnie milczę.
______________________
living in a dream
Sid Carlton
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : ciemna karnacja, czarne oczy, dużo cudacznych pierścionków na palcach
Strój: gajerek Gdzie jesteś: idę do cygar Kostki: bąbelki wody od syrenkowego drinka 2/3; spełnianie życzeń od cygara 0/3
Ledwo przekroczyli próg domu, a już pojawili się inni goście, oni zaś zostali wciągnięci w wir powitań, zapoznań i uprzejmości. Był w szczerym szoku, gdy @Elijah J. Swansea skomplementował miło jego garnitur - bo przecież obok stał Issy, przy którym chyba każdy prezentował się blado i nijako - i z tego wszystkiego zapomniał że powinien się odwdzięczyć. - Ee, dzięki, kupiłem na wyprzedaży - przyjął dosyć nieudolnie komplementy, przy okazji wymieniając powitalny uścisk dłoni z mężczyzną, a potem taki sam z jego kompanką @Elaine J. Swansea. Nie pokusił się o całowanie policzków tak jak Issy, ale chyba nikt nie zamierzał mieć mu tego za złe; podczas gdy jego towarzysz integrował się ze wszystkimi wokół, Sid sączył swojego drinka, generując dookoła sympatyczne bąbelki i napawając się dziwnym uczuciem relaksu i ukojenia, które towarzyszyło mu odkąd w zasięgu wzroku pojawiła się lawendowa mgiełka. Obserwując Izydora, momentami wydawało mu się że ten jest jakiś nieswój, choć nie potrafił ocenić co dokładnie było nie tak. Z jednej strony kipiał energią, z drugiej wydawał się mocno przygaszony; niby był tak chaotyczny jak zawsze, ale jakby w inny sposób. Nie działo się jednak nic na tyle niepokojącego, żeby czuł potrzebę zapytania czy wszystko w porządku - zapytał więc tylko na co Issy miał ochotę. Okazało się, że na dużo różnych rzeczy, w tym wyciąganie na światło dzienne lekko kompromitującego artykułu w psidwaczku. - No popatrz, pierwszy raz punktualni, pierwszy raz cię zaprosiłem, Merlin jeden wie co jeszcze się tu po raz pierwszy wydarzy - zażartował, gdy odchodzili w stronę parkietu, na którym na razie było dosyć pustawo. - A chodź najpierw na cygaro, zachowamy się dżentelmeni - zarządził, prowadząc go w tamtą stronę. Pytanie o Elio rzucone znienacka wzięło go tak z zaskoczenia, że aż wpadł na jakiś stoliczek; w tym momencie mógłby spojrzeć na Izydora jak na wariata, ale uważał że nie ma głupich pytań, a kto pyta, nie błądzi i tak dalej. Oczywiście, obiektywnie Swansea był pięknym człowiekiem i trudno było go nie podziwiać, ale Issy (chyba) nie o to pytał. - Nie. Przecież gdyby mi się podobał, to nie zapraszałbym tu ciebie tylko jego - wyjaśnił spokojnie, wtykając sobie pierwsze lepsze cygaro w zęby, bo zdecydowanie nie znał się na tyle, żeby być w stanie odróżnić jeden rodzaj od drugiego. - Elio jest piękny, ale chyba nic poza tym. No i od tego tlenienia włosów prędzej czy później zrobią mu się zakola - zawyrokował z bardzo poważną miną, wypuszczając dym i dopiero teraz przyszło mu do głowy pytanie: dlaczego Issy poruszył tę kwestię? Był z a z d r o s n y? To dopiero byłaby heca, zdecydowanie nie miałby nic przeciwko temu.
C. szczególne : wzrost, a oprócz tego sporo mniejszych i większych blizn, z których każda ma swoją historię. Na prawym ramieniu ma tatuaż przedstawiający wydrę.
Strój: taki Gdzie jesteś: wchodzimy z @Bridget Hudson, potem salon i automobil (1) Kostki: drink na wejście: 2 (Przy każdym dotknięciu przedmiotu, wokół dłoni pojawiają się złote iskry, a wokół rozsypują się sztuczne galeony, jakby osoba stała się królem Midasem.)
Wally uśmiechnął się na to optymistyczne stwierdzenie. Osobiście miał pewne obawy, bo chociaż zgodnie ze swoją filozofią życiową, gwizdał na to, co myśleli o nim inni i czego od niego oczekiwali, wiedział, że dla Bridget nie jest to takie proste, a ich związek z pewnością budzi pewne kontrowersje. Był na to przygotowany i miał tylko nadzieję, że Bri nie spotka nic przykrego, zwłaszcza po wiadrze pomyj, jakie wylał na niego Psidwaczek (i jej własna siostra, ale o tym nie wiedział nikt prócz ich trojga). - Na pewno? Myślę, że będziemy tu najbardziej efektowną parą. Na pewno będą się nam przyglądać... No chyba że przyjdzie Atlas i ściągnie wszystkie spojrzenia. Z pół-wilą nigdy nie wygrasz - zażartował ciepło. Słuchał uważnie jej raportu dotyczącego kolejnych gości, ale prawdę mówiąc, tego rodzaju informacje wpadały mu jednym uchem, a wypadały drugim - dopóki nie nawiązał bezpośredniej relacji, nie był w stanie zapamiętać ploteczek na temat poszczególnych osób. Nie przypuszczał jednak, by było to wielkim problemem. Zresztą wstyd powiedzieć, ale bardzo szybko jego uwagę przykuł fantastyczny automobil i wszystkie te postacie straciły dla niego jakiekolwiek znaczenie. Zachowując wszelkie formy towarzyskie, pomógł Bri wsiąść do środka, po czym dołączył do niej, siadając za kierownicą. Kiedy okazało się, że automobil przypomina bardziej mugolskie kino, Wally spojrzał na Bridget z dziecięcym zachwytem w oczach, pozwalając zaraz porwać się urokowi tej sceny. Muzyka była doskonała, przedstawienie też, a jego towarzyszka... cóż, niezrównana. Spojrzał na nią w tej samej chwili, w której ona zwróciła twarz w jego kierunku, po czym odpowiedział uśmiechem - znał ten błysk w jej oczach i wiedział dokładnie, co chodzi jej po głowie. Jego dłoń niby przypadkiem zawędrowała na jej kolano, a on sam nachylił się, by skraść jej przeciągły, zmysłowy pocałunek. - Nie mogę się doczekać, kiedy wrócimy do domu i będę mógł zdjąć z ciebie te wszystkie urocze... fatałaszki - wymruczał niemal w jej wargi. Fakt, że wokół trwała impreza (to znaczy na zewnątrz samochodu), a oni mogli skraść tę chwilę intymności, był bardzo ekscytujący - niemal równie ekscytujący, jak kabaretowe przedstawienie, półnagie girlsy i zmysłowa, a przy tym porywająca muzyka jazzowa. Absolutnie nie powinien tego robić, jako w pewnym sensie podwójny bohater skandalu, ale Bridget wyglądała zbyt kusząco, a wnętrze samochodu oboje wprawiało w wyjątkowy nastrój. - Nie przekrzywiła mi się muszka? - zapytał zaczepnie. Z jakiegoś powodu szalenie lubił, gdy poprawiała mu ubranie. Może dlatego że nigdy, a przynajmniej od wielu lat, nikt tego nie robił.
Issy Rain
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : piegi, septum, rude loki, pachnie masłem shea, chodzi w kolorowych szatach czarodziejskich;
Strój: hop Gdzie jesteś: palę cygaro Kostki: lawendowy drineczek który ukaja wszystkich wokół 1/3, +10 do wyników tańców potem
Podczas naszej krótkiej wymiany zdań ze Swanseami, Sid bardzo nieudolnie próbuje uczestniczyć w konwersacji i small talku, jednak znacznie bardziej skupiając się najwyraźniej na wnętrzu mieszkania, bąbelkach, alkoholu... na wszystkim oprócz na naszych rozmówcach. Mi nie przeszkadzał fakt, że musiałem gadać za dwoje, chociaż już nie pierwszy raz zastanawiałem się jak Carlton radził sobie w życiu podczas integracji społecznej na co dzień. I co by było jakby pierwszego dnia nie wpadł wesoło na mnie? Kiedy widzę że Sideusz bardziej mi się przygląda, tylko nasuwam wyżej różowe okulary i unoszę brwi pytająco. Jednak ledwo odchodzimy odrobinę już na moim radarze pojawia się @Ada Ainsley, którą łapię za ramię kiedy tylko mnie mijała. Gdzieś tam migało mi w głowie, że przecież pytała mnie czy mógłbym zając się dziś Adaline, ale niestety miałem jak widać bardzo ważne plany. - Ada? Gdzie nasza córka - pytam niczym ojciec roku, drapiąc się po lokach z zastanowieniem. Kiedy słyszę, że z Camaelem z jeszcze większym zdziwieniem unoszę do góry brwi. - Mogłaś go zaprosić, a nie zatrudniać jako niańkę - dodaję bardzo rozbawiony tą sytuacją. - A to Sid, mój partner - dodaję wskazując na astronoma obok mnie i w moim stylu nie tłumacząc czy to partner życiowy, na tej imprezie czy może partner biznesowy. - Dobra nie przeszkadzam - dodaję i mrugam do niej, bo przecież teraz wyrywała młodszego nauczyciela działalności artystycznej, więc good for her. Biorę pod ramie Sida i idę w stronę cygar. Oczywiście ten gdzieś po drodze wpadł na stoliczek i nawet moje szarpnięcie za ramię okazało się być nie w porę, bo nadal lekko się obił. Wzdycham na ten widok i kręcę głową. - Jesteś introwertykiem, może wstydziłeś się go zapytać wprost - snuję teorię nad tym dlaczego nie próbuje iść za swoim sercem i podrywać Eliasza. Sam również biorę byle jakie cygaro, które po odpaleniu w połączeniu z drineczkiem i tym co wziąłem wcześniej wprowadziło mnie w odrobinę spokojniejszy niż wcześniej stan. - Jest metamorfomagiem... nie sądzę że tleni włosy... - zauważam ostrożnie, ale też zerkam z ukosa na Swansea, bo kto tam wie! Może wygodniej jest mu pofarbować, a nie skupiać się na przemianie koloru raz po raz? - W każdym razie jeśli fantazjujesz o Elio w koszuli na wieży astronomicznej, daj mi znać - dodaję jeszcze i aż chichoczę pod nosem jak wyobrażam sobie, że faktycznie tak by robił.
______________________
Sid Carlton
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : ciemna karnacja, czarne oczy, dużo cudacznych pierścionków na palcach
Strój: gajerek Gdzie jesteś: idę do cygar Kostki: bąbelki wody od syrenkowego drinka 3/3; spełnianie życzeń od cygara 0/3
Faktycznie, nie poszło mu zbyt spektakularnie podczas kurtuazyjnej rozmowy z resztą gości, ale sam niespecjalnie się tym przejął; może bardziej zastanowiłby się nad tym, jak rozmawiać z ludźmi, gdyby był tu sam, ale teraz beztrosko pozwalał żeby Issy przejął tak zwaną pałeczkę i brylował, a sam wodził wzrokiem po salonie, myśląc o Merlin wie czym i bez skrupułów uciekając w stronę cygar gdy tylko jego kompan pociągnął go w tamtą stronę. Tak właśnie zwykle funkcjonował, jak każdy szanujący się nieogarnięty towarzysko introwertyk - prędzej czy później wpadał przypadkowo w łapy jakiegoś ekstrawertyka, który z jakiegoś powodu uznawał go za interesującego towarzysza, i już, załatwione. Niespodziewane spotkanie z @Ada Ainsley, lub też: matką dziecka Izydora, stanowiło zderzenie z rzeczywistością, na które nie był w tym momencie gotowy. Całość trwała tak szybko i wzięła go z takiego zaskoczenia, że był w stanie wystękać tylko: - Moje uszanowanie - i potrząsnął niezgrabnie ręką kobiety, bardziej przejęty tym że został przedstawiony jako PARTNER Issy'ego, co zdecydowanie zabrzmiało zbyt poważnie jak na to, co między nimi było. Nie było jednak czasu na to, żeby to roztrząsać, bo już pokicali dalej, by uraczyć się cygarami, a Adę zostawili w ramionach Eliasza, który jak widać wracał do nich jak bumerang jak nie we własnej osobie, to w rozmowie. - Introwertyk czerpie energię z wewnątrz, wcale nie musi być nieśmiały - uświadomił Isiemu w odpowiedzi na hipotetyczną rozkminę o własnym obiekcie westchnień - Ja się nie wstydzę, tylko nie lubię tłumów. Bardzo nie lubię tłumów, a mimo to i tak cię tu zaprosiłem, więcej ci powiem, czekałem z niecierpliwością na ten wieczór. Także... dodaj dwa do dwóch, Issy - wyłożył mu jak tej krowie na rowie, że jest zainteresowany nim i nikim innym, a potem zakrztusił się cygarem, ubawiony konkluzją Izydora. - Dobrze, jeśli zacznę, dowiesz się jako pierwszy. Wystosuję ci oficjalne pismo z rodową pieczątką - odparł i obejrzał się przez ramię na eks-ukochaną Izydora, bajerującą wspomnianego mężczyznę. - Ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, byłoby niezręcznie, gdybym fantazjował o kimś, kto podrywa twoją matkę... nie... matkę twojego dziecka, o. Chociaż matkę też. Ciekawi mnie co to za samochód...
Strój: hop Gdzie jesteś: palę cygaro Kostki: lawendowy drineczek który ukaja wszystkich wokół 3/3, +10 do wyników tańców potem
Faktycznie chyba tak działali introwertycy - znaleźć dobrego ekstrawertyka, który załatwi wszelkie socjalnie-społeczne rzeczy za niego i po problemie. Mi też wcale to nie przeszkadzało jako że zazwyczaj lubiłem być w centrum uwagi. Może akurat dziś nie aż tak, kiedy próbowałem poprawiać okulary, ale przynajmniej zająłem się innymi rzeczami niż swoją głową. Byłem już na tyle otwarty, że zaczepiałem Adą i znowu biednego Eliasza, mam nadzieję nie psując mu jakoś randki. Też może wypadałoby żebym przysiadł nad kwestią tego, że rzucam Sida na głęboką wodę, od razu zapoznając go z matką mojego dziecka, ale ponieważ stosunki moje i Ady były mocno przyjacielskie połączone z pogodzeniem się z tym jak to wszystko wyszło, nie połączyłem tym razem dobrze kropek. Takie to są jednak minusy przebywania z tym ekstrawertykiem dla które relacje międzyludzkie są płynne i mało problematyczne nawet w kwestiach, w których każdy powinien się chociaż chwilę zastanowić. Nawet też nie zauważam spięcia Sideusza, bo przecież przed chwilą podchodził z podobną "werwą" do naszych innych znajomych. Dopiero po paru krokach zauważam, że może jednak to nie jest tak sama postawa co u Swanseów. - Ja i Ada wiemy na czym stoimy - mówię tylko na wszelki wypadek, zanim nie zaczynam robić detektywistycznych badań na temat Sida i Eliasza. Na pierwszą odpowiedź mojego partnera marszczę brwi z zastanowieniem, potrzebując chwili by zrozumieć co ma namyśli. Dopiero po wytłumaczeniu zaczynam kiwać głową lekko, a przestaję kiedy dobitniej wyraża swoje odczucia. - Och, to... bardzo miło z twojej strony... - mówię delikatnie, nie wiedząc co innego powinienem dodać. A ponieważ u mnie to dotyk jest czymś co przemawia w takich kwestiach bardziej niż słowa, pochylam się do Sida, by złapać go lekko dłonią jego twarz i pocałować delikatnie, a potem oddalić się i z chichotem zapalić cygaro. Może powinienem to rozegrać inaczej, bardziej romantycznie i z polotem, ale wtedy musielibyśmy długo czekać na taką okazję biorąc pod uwagę jak minęły mi ostatnie dni. A skoro ktoś chciał mnie obdarzyć czułością - kim byłem by w tym momencie tego odmawiać? - To pamiętaj żeby wysłać fotki w tej koszuli na wieży, szczególnie jak zawieje wiatr - dodaję jeszcze też rozbawiony taką opcją i macham zalotnie brwiami. - A, najwyżej będziemy musieli być wysokofunkocjunjącym poligamicznym związkiem! Chcesz zobaczyć auto? Ada jest taka wolna, że wbijemy się przed nią - mówię i zaciągam się cygarem odrobinę, ale też podnoszę się z miejsca i wyciągam dłoń ku Sidowi, gotów wyruszyć w trasę.
Strój: coś takiego Gdzie jesteś: idę do kasyna Kostki: drink seeshit - przy piciu widzę kolory na odwrót 🤪
Gdzieś pomiędzy powitaniem Persefony a wspieraniem Wolfa w byciu gospodarzem i zagadywaniem Swansea, znienacka dopada do mnie @Issy Rain. Nie wiem co szokuje mnie bardziej - jego pytanie o naszą córkę czy wyjątkowo zwyczajny strój (jak na niego). Z wrażenia aż upijam drinka, znów walcząc z jego efektem w postaci postrzegania rzeczywistości w odwróconych kolorach. - Z Camem - odpowiadam cierpliwie, skoro już wykazał szczątki zainteresowania, a na jego komentarz wskazuję na towarzyszącego mi @Wolfgang Aniston, który mam nadzieję, że powstrzyma się od jakiegokolwiek komentarza w kierunku mojego byłego i tylko mruknie im krótkie witam. - Jestem tu z Wolfem - patrzę uważnie na Issy’ego, bo nie wiem czy nie widzi go celowo czy coś jest nie tak, ale moja uwaga przeskakuje zgrabnie na @Sid Carlton, do którego uśmiecham się ciepło. Słowo partner nie robi na mnie większego wrażenia - niedopowiedzenia i skróty myślowe to specjalność Raina. Zwyczajnie cieszę się, że Izydor znalazł sobie tak miłego kompana. Mężczyzna z kolei wygląda na bardziej zdezorientowanego, dlatego wyciągam do niego rękę na powitanie i powstrzymuję się przed jakimś small talkiem. - O jaka doskonała stylówka! Ada - witam i komplementuję go radośnie i na odchodne życzę im udanej zabawy.
Gdy zbliżamy się do automobilu i widzę tam tłum ludzi, rozglądam się w poszukiwaniu nowej atrakcji, żeby Wolf nie musiał wspinać się na wyżyny kreatywności. - A może najpierw w coś zagramy? A jak się tu zrobi luźniej to wrócimy - rzucam pomysłem i wskazuję na ustawione z boku mini kasyno. Zwyczajnie nie chcę krępować swoją obecnością nowego partnera Issy’ego, bo ten już przepycha się do kolejki. No i nie wiem w jakich relacjach Sid jest z Elio, ale wnioskując po artykule w Psidwaczku - pewnie kiepskich… Spoglądam jeszcze na Wolfa znacząco, żeby mnie poparł. Nie sądzę, żeby wiedział o zawiłych romansach zgromadzonych tu osób, ale liczę na to, że zwyczajnie mi zaufa. - Potem ci opowiem - szepczę mu dyskretnie do ucha, bo pewnie umiera z ciekawości jakie to znam pikantne ploteczki!
______________________
living in a dream
Wolfgang Aniston
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 189
C. szczególne : zapach czilli-pieprzowy z papierosów, eleganckie garnitury
Strój: hihi Gdzie jesteś: gdzieś przy mini kasynie Kostki: latają wokół mnie płatki róż taka ze mnie księżniczka 2/3
Z pogawędki z moją matką, wpadamy prosto w ramiona byłego Ady. Wygląda to dla mnie na imprezę życia. Stoję jednak spokojnie z boku, czekając na rozwój tej niesamowitej rozmowy. I faktycznie, jak dobrze wychowany człowiek jedynie kiwam lekko głową towarzyszom Ady, nie kłopocząc się nawet by coś dodać. Staram się też ze wszelkich sił nie skomentować całej sytuacji. Jednak jak tylko gdzieś znikają za horyzontem pokazuję Adzie na swoją szyję, mówiąc bezgłośnie jakiś medal?. Oczywiście chodzi mi o zaangażowanie ojca, ale nie chcę tu przy wszystkich Swansea kpić sobie z mojej przyjaciółki aż tak otwarcie. Podchodzimy do automobilu a tam jest tłum osób, na dodatek kolejka, więc z irytacją trzaskam gdzieś drzwiami przed nosem kogoś i idę za @Ada Ainsley, machając też na Swanseów jakby jednak chcieli dołączyć. Siadam przy stole i patrzę na to co przygotowała Persi. - Moja matka chciała tylko mądry gry... ale wezmę durnia, nie chce mi się myśleć przy reszcie - stwierdzam z westchnieniem i zaklęciem przywołuję z pokoju mojej matki jakąś starą talię. Dzielę ją sprawiedliwie i macham Adzie, by zaczynała. - Co? Coś w psidwaczku? To opowiadaj, albo pokaż - mówię i rzucam swoją kartę. Była jedną z nielicznych osób przy której toleruję takie rzeczy jak wszelako rozumiane głupoty. Przypominam też sobie przy okazji o drugiej osobie z którą mam podobnie luźny kontakt. - Będzie Thalia? - pytam bo w zasadzie coś jej napomknąłem, ale może znowu ma jakąś nockę w mungu czy coś innego.
Strój: coś takiego Gdzie jesteś: idę do kasyna Kostki: drink seeshit - przy piciu widzę kolory na odwrót 🤪
Jestem wdzięczna, że ta konfrontacja przebiegła zgrabnie i bez większych problemów, bo jakimś cudem tylko ja z Issym podchodzimy do tego na luzie, a powinno być dokładnie na odwrót. Przewracam oczami, gdy Wolf pokazuje mi na migi co o tym wszystkim myśli. - Tobie dam medal za to, że tak ładnie ich zignorowałeś - uśmiecham się do przyjaciela, oczywiście mówiąc to wszystko bez cienia ironii. Zerkam na przygotowane przez Persi gry i już mam sięgać po karty do krwawego barona, kiedy Wolfgang wyraża swoje niezadowolenie i proponuje durnia. Zanim jednak rzucam tarotem, pada bardzo istotne pytanie. Nie trzeba mi dwa razy powtarzać - rozglądam się jeszcze czy nikt nas nie słyszy i nie zerka nam przez ramię (np. sam zainteresowany) i wyciągam z torebki pomniejszonego wizbooka. Prędko pokazuję Wolfowi artykuł w Psidwaczku i czekam z ekscytacją na jego reakcję, bo to przecież news stulecia. - Myślisz, że powinnam napisać do Gwen czy nie chce może akcesoriów dla dziecka? Mam mnóstwo rzeczy po Adaline. Pewnie dlatego taki rozkojarzony… - wzdycham, mając na myśli Elio. Rzucam swoje karty i nie jestem ani trochę zdziwiona, że przegrywam. - No nie! - wyciągam dłoń po drinka, kiedy spostrzegam, że moja skóra pokrywa się czarnym futrem. Obserwuję to co się dzieje, orientując się, że w dodatku mam f i k u ś n y ogon. - Leć powiedzieć Persi, że to czas na wybranie najlepiej wyglądającej osoby na imprezie. Albo najlepiej niech od razu ogłosi, że to ja - proponuję ubawiona i macam się po twarzy. Tak jak myślałam - futro mam dosłownie wszędzie. - Thalia? Jak się z nią ostatnio widziałam to mówiła, że ma masę pracy nad jakimś projektem, ale możemy do niej napisać! Na pewno wybierze imprezę zamiast pracy - od razu rzucam, żeby ją tu zaprosić, po czym zerkam na Wolfa. - A ten dureń to wersja premium czy zwykła? Bo nie wiem czy nie pisać też do Cama, że być może przedłuży mi się tu do rana - zastanawiam się jak długo będę taką pięknością, bo wątpię w to, że moja córka ucieszy się z mojego powrotu w takim stanie.
Strój: gajerek Gdzie jesteś: idę do samochodu Kostki:
Matka dziecka Issy'ego okazała się być szalenie sympatyczna, a do tego spektakularnie piękna, lśniła w tej kiecce jak gwiazda polarna, co Sid zdążył tylko sobie pomyśleć, a zanim cokolwiek sformułował werbalnie, to Ada zniknęła z pola widzenia. Taki właśnie miał refleks szachisty. Issy najwyraźniej momentami również, bo dopiero po dłuższej chwili się zorientował, że zbił swojego towarzysza z pantałyku tym beztroskim zapoznaniem. - Jasne - przytaknął na zapewnienie, że nie ma się czym przejmować, bo relacje tej eks-pary były wyjątkowo przyjacielskie, luźne i wszystko generalnie grało i nie nastąpiła żadna niezręczność. - Tak mnie przedstawiłeś, jakbyśmy byli parą, to było dziwne, ale... ale jak Ady to nie interesuje, to chyba nie ma znaczenia? - zauważył, kończąc lekko pytającym tonem, bo sam nie wiedział. Może rzeczywiście powinien częściej wychodzić z domu i rozmawiać z ludzmi, bo wyglądało na to, że pokonywały go zupełnie podstawowe interakcje; dlatego tak się postarał, żeby tak dosadnie jak umiał wyłożyć Izydorowi swoje odczucia względem niego. I wyraźnie mu to wyszło, bo Issy w odpowiedzi go p o c a ł o w a ł. O Merlinie, dobrze że tylko tak lekko i krótko, bo inaczej Sid z wrażenia pewnie osunąłby się na podłogę i przez resztę imprezy musieliby go cucić, co nie byłoby zbyt fajną atrakcją, no chyba że Issy zrobiłby mu usta-usta, ale wtedy istniało ryzyko że całkiem by umarł na zawał. Westchnął z rozmarzeniem i uśmiechnął do Izydora zza chmury cygarowego dymu, zaraz płynnie przechodząc w chichocik, bo rozmowa o zalotach w piżamce robiła się coraz bardziej niedorzeczna. - No nie wiem, obawiam się że będziesz musiał mnie jeszcze ze trzy razy pocałować zanim ci prześlę takie pikantne szczegóły - odparł, sprytnie łącząc tzw. flirt z żarcikiem, i ochoczo wstał gdy Issy wyciągnął do niego rękę, gotowy do podboju innych atrakcji. - Chcę. Chodźmy - przytaknął i ruszyli w stronę samochodu, a po drodze zagadnął trochę od czapy o nianię, bo nagle się zmartwił losem młodej Rainówny: - Kto to jest ten Cam? Wiesz, miałem w Algierze sąsiadkę która swoje dziecko zostawiała z takim parszywym, wyliniałym kotem - przypomniał sobie randomową anegdotę, na wspomnienie której aż się wzdrygnął, bo nie skończyła się ona dobrze. Ada nie wyglądała na szaloną, ale nigdy nie wiadomo, zawsze lepiej było upewnić się, że Issy trzyma różdżkę na pulsie w kwestii opieki nad dzieckiem. Chociaż zaskoczenie na twarzy jego eks gdy zapytał o córkę raczej nie wskazywało na to, by tak było. Ale kim był Sid żeby go oceniać.
Wolfgang Aniston
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 189
C. szczególne : zapach czilli-pieprzowy z papierosów, eleganckie garnitury
Strój: hihi Gdzie jesteś: gdzieś przy mini kasynie Kostki: latają wokół mnie płatki róż taka ze mnie księżniczka 3/3
Przykładam rękę do serca na słowa o medalu, niespecjalnie udając niesamowite wzruszenie tym gestem. Po chwili jednak już siadamy w do durnia, niczym małolaty bawiąc się przestarzałą talią. Najpierw jednak pora na serię plotek od @Ada Ainsley, więc z ociąganiem wyciągam dłoń, by niezbyt zafrasowany przeczytać co ma mi ciekawego do przekazania towarzyszka. Unoszę jednak do góry brwi kiedy widzę że tematem całego zamieszania jest ponoć Gwen i jej problemy ze znalezieniem ojca własnego dziecka. Nie widziałem, żeby rozmawiała z którymkolwiek z nich, ale przecież nie spędzam z nią aż tak dużo wolnego czasu. - Nie sądzę, że faktycznie jest w ciąży... - mówię tylko spokojnie, bo chyba (?????) akurat na to bym zwrócił uwagę. Rzucam kartę nawet nie przyglądając się czy wygrywam czy przegrywam, bo właśnie widzę fragment o mojej matce wesoło kajakującej z @Wally A. Shercliffe ze szczerym zdumieniem zerkam w stronę samochodu z którego widzę mężczyznę, nadal nie mogąc się dopatrzeć kto jest na siedzeniu obok. To z pewnością nie moja matka i liczę na to, że to też bujdy wyssane z palca, bo biorąc pod uwagę moje relacje z Matildą, byłoby to bardzo niezręczne. Wskazuję najpierw dłonią na fragment o Persi i podsuwam go Adzie, która najwyraźniej sama wcale się tym aż tak nie przejęła, po czym jak widzę że Wally chce wychodzić z auta wciskam jej w dłonie z powrotem tego psidawaka, żeby nie zobaczył że przeglądam wiza i patrzę się na niego. Muszę przemyśleć co z tym zrobię i przyjrzeć się jego partnerce. - Już lecę - mówię mało entuzjastycznie na pogadankę Ady, ale wtedy w końcu na nią zerkam i aż parskam śmiechem na ten straszny widok. - Jezus, koniecznie napiszmy ale tylko jak wyślemy jej twoje zdjęcie - odpowiadam nadal chichocząc z tego jak to pokarało moją przyjaciółkę. - Te karty są w wieku mojej matki, ich działania skończą się szybciej niż twój związek z ojcem dziecka - stwierdzam ze wzruszeniem ramion na pocieszenie. Prędko jednak sam przegrywam i już z westchnieniem czekam na odpowiednią dla siebie karę, przez błogą chwilę stwierdzając że nie mam futra, więc może to nic strasznego.
______________________
.
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Strój: o mniej więcej tak Gdzie jesteś: salon @Wally A. Shercliffe Kostki: automobil - 1
W jakimś stopniu rzeczywiście zależało jej na zachowaniu dobrego wizerunku i liczyło się dla niej to, co sądzili o niej inni - jakkolwiek niechętnie by się do tego przyznawała, ale akurat w kwestii łączącego ich uczucia nie miała obecnie większych obaw o to, co sobie ktoś pomyśli. Pokazywanie się w jego towarzystwie dodawało jej pewności siebie, bo nie tylko prezentował się dobrze i pięknie wyglądał zapięty w tę fikuśną muszkę (którą z wielkim trudem zapinali po raz drugi, bo tuż po pierwszym zapięciu Bridget nie mogła znieść tego, jak doskonale się prezentował i zdarła mu ją w ferworze ogarniającej ją pasji), ale także był całkiem znanym pisarzem i badaczem. Poza tym była po prostu po uszy zakochana i widać było to w każdym jej spojrzeniu, które kierowała na tego mężczyznę, upatrując w nim życiowego partnera. - Jeśli się pojawi, to nasza gwiazda niestety rychło zgaśnie - przyznała ze śmiechem, bo jej przełożony należał nie tylko do wyjątkowo urodziwych osób, ale także posiadał broń w postaci nieodpartego, wilowego uroku, choć pod kontrolą to wciąż rozsiewanego wokół. Domyślała się, że niespecjalnie interesowało go kto był kim, ale poczuła się w obowiązku przedstawić mu chociaż pobieżnie wszystkich zebranych w salonie. Wolała zrobić to najpierw w ten sposób, nim zaczną do nich podchodzić ludzie i spontanicznie prowadzić pogawędki. Tak przynajmniej wiedział pokrótce, z kim miał do czynienia. Okazało się jednak, że nie mieli podejść do żadnego ze skupisk, zamiast tego siadając w automobilu. Oczy zaświeciły jej się na widok jego chłopięcego uśmiechu, który zawsze przyspieszał bicie jej serca i teraz wcale nie było inaczej. Była w wyśmienitym nastroju, by nieco poświntuszyć, a jeśli dobrze widziała, w automobilu nie byli zbyt dobrze widoczni dla pozostałych gości. To jedynie podsyciło jej ochotę na małe grzeszki, więc gdy jego duża dłoń spoczęła na jej kolanie, jej własna również powędrowała powoli wzdłuż jego uda, gdy całowali się przeciągle. - Musimy czekać, aż wrócimy do domu? - zapytała słodko, robiąc pytającą minkę, którą nieraz potrafiła przeforsować wiele spraw. Jak chociażby to, co sądziła o jego "przekrzywionej muszce" - Dobrze wiesz, co ona ze mną robi... - wymruczała mu w usta, przenosząc dłoń z jego uda na szyję, by przez chwilę poudawać, że miała zamiar naprostować ozdobę, którą finalnie zdjęła lekkim szarpnięciem. Jej oczy ponownie rozbłysły dobrze znanym mu ognikiem. Niebezpiecznie parno w tym automobilu...
Jestem przyzwyczajona, że Wolf średnio angażuje się w plotki, które mu pokazuję. Z reguły albo je przemilcza albo mądrze odpowiada mhm, zwyczajnie mając w głębokim poważaniu czarobiznes, który tak pilnie śledzę. Sama wątpię w ciążę Gwen, ale nie wykluczam wcale tych dziwnych powiązań, które Psidwaczek podaje nam na tacy. Zerkam na fragment, który pokazuje mi Aniston i czuję jak robię się cała czerwona. Nie wierzę, że zapomniałam, że w to wszystko uwikłana jest jego matka i jak gdyby nigdy nic macham Wolfowi przed nosem artykułem, że Persi uskutecznia jakieś nagie spływy kajakowe z młodszym od siebie mężczyzną. - O matko, przepraszam! - zamykam wizbooka, żeby go już nie gorszyć bardziej i wzdycham ciężko na swoje faux pas. - Nie gap się tak na niego, przecież widać, że jest zainteresowany Bri - mówię, ale na szczęście tę niezręczną rozmowę przerywa moja przemiana w wilkołaka. Wolf jest tym wybitnie ubawiony, bo ciągle chichocze, a ja siedzę cała owłosiona i niepewna jak długo będę zachwycała swoim nowym imidżem. Piszemy prędko do Thalii z zaproszeniem i czekamy - aż nam odpisze, a ja przestanę wyglądać jak yeti. Oddycham z ulgą, gdy przyjaciel mówi, że efekty działania kart mijają bardzo szybko. Na jego komentarz o Issym kopię go lekko w kostkę pod stołem, bo po pierwsze dalej nie widzę w tym jakiejkolwiek winy Raina (przecież to dobrze, że układa sobie życie!), a po drugie szkoda tak miłego wieczoru, aby dyskutować o naszych byłych. Chwilę później moje seksi futro znika, a ja miażdżę Wolfa w kolejnej rozgrywce i patrzę jak jego blada skóra zaczyna mieć się różnymi odcieniami pomarańczy i czerwieni. - Na urodziny zabiorę cię do solarium - przedstawiam mu świetny pomysł i uśmiecham się rozbawiona na widok przyjaciela spalonego jak skwarka.
C. szczególne : wzrost, a oprócz tego sporo mniejszych i większych blizn, z których każda ma swoją historię. Na prawym ramieniu ma tatuaż przedstawiający wydrę.
Strój: taki Gdzie jesteś: salon z @Bridget Hudson Kostki: automobil 1 :
Atmosfera zrobiła się stanowczo zbyt gorąca, jak na sytuację, w jakiej się znajdowali i kłopotliwe plotki autorstwa Psidwaczka. I tak budzili kontrowersje ze względu na różnicę wieku, a teraz jeszcze to... Merlinie, chyba los postanowił od samego początku wystawiać ich miłość na próbę, jakby chcąc sprawdzić, czy naprawdę aż tak im na sobie zależy. Mruknął ochryple w jej wargi, czując jej drobną dłoń na swoim udzie. Po jego ciele przebiegł znajomy, rozkoszny dreszcz, a przymilny ton Bridget sprawił, że Wally na chwilę zupełnie stracił głowę i naprawdę był o krok od popełnienia wielkiego głupstwa. Oddychał niespokojnie, patrząc na nią z uwielbieniem i pożądaniem, a kiedy zdjęła mu muszkę, bardzo jednoznacznie dając do zrozumienia, co jej chodzi po głowie, Wally już, już miał odpowiedzieć, że absolutnie nie muszą czekać... jednak w ostatniej chwili krukoński rozsądek wziął górę. - Bri... na zewnątrz jest pełno twoich kolegów z pracy... Merlin mi świadkiem, ile bym teraz dał, żeby móc cię zabrać na tyle siedzenie... Ale musimy wytrzymać - wyszeptał z żalem, owiewając oddechem jej wargi i wyraźnie walcząc z chęcią zrobienia czegoś wysoce niestosownego. Z westchnieniem odsunął się od niej i wziął głęboki wdech, próbując wziąć się w garść. Po chwili jednak zerknął w jej stronę z łobuzerskim uśmiechem. - Ale kiedy wrócimy do domu... będziesz mogła prosić o co zechcesz. Niczego ci nie odmówię - dodał, wciskając muszkę do kieszeni smokingu. W automobilu było na tyle ciemno, że nie liczył, że uda im się ją przyzwoicie zawiązać. A poza tym jakoś nie dowierzał Bridget, na którą rzeczywiście muszka działała niezwykle... pobudzająco. Wysiadł z pojazdu z miną niewiniątka, po czym szybko pobiegł na drugą stronę, by otworzyć drzwi Bridget i pomóc jej wysiąść. W pobliżu kręcili się już jacyś chętni, którzy najwyraźniej czekali na swoją kolej i Wally z ulgą pomyślał o własnym rozsądku, który kazał mu ostudzić zapał ukochanej. Wyglądała nieskończenie kusząco i w każdej innej sytuacji uległby jej bez chwili wahania, jednak tym razem mogłoby im to ściągnąć na głowę więcej kłopotów. Przez chwilę przemknęło mu przez myśl, że gdzieś tu na pewno jest łazienka i może... Ale odsunął od siebie tę pokusę. Nie byli napalonymi nastolatkami, żeby wyprawiać takie rzeczy, w dodatku na imprezie organizowanej przez koleżankę z pracy Bridget. Ujął dłoń swojej partnerki i spojrzał jej w oczy z uśmiechem. - Co teraz? - zagadnął. Chyba oboje musieli nieco ochłonąć.