Jemu zaś ogromnie zależało na niej - i właśnie dlatego (a także dlatego że był od niej starszy, no i był krukonem i miał odrobinę więcej zdrowego rozsądku niż ona) zdołał nie ulec pokusie, jaką było oddanie się grzesznym przyjemnościom w tym jakże nastrojowym automobilu. Wychodził jednak z założenia, że co się odwlecze, to nie uciecze i że w zaciszu ich żaglowca (bo odkąd do mieszkania Bridget wprowadziła się Clara, postanowili ograniczyć wybuchy namiętności do miejsca, gdzie mieli więcej prywatności) wynagrodzą sobie tę heroiczną powściągliwość.
- Niczego... - wymruczał tak leniwie i przeciągle w jej wargi, że mogła mieć nadzieję, że w istocie spełni każdą jej fantazję. Mimo że teraz wykazał się rozsądkiem, Wally lubił eksperymentować, wiedziony ciekawością i zmysłowością, dlatego perspektywy mieli całkiem niezłe - nawet gdy opadnie pierwsza fala niepohamowanej namiętności, która nie wymaga żadnych nadzwyczajnych dodatków, Shercliffe nie będzie miał oporów przed dodaniem odrobiny pikanterii.
Prezentowali się całkiem przyzwoicie, a fakt braku muchy mógł zawsze wyjaśnić dość wysoką temperaturą w pomieszczeniu - bądź co bądź większość pań miała gołe ramiona i plecy i nie należało narażać ich na przeziębienie. Spojrzał ciepło na Bridget, która wyglądała absolutnie niewinnie, mimo że chwilę wcześniej proponowała mu dzikie harce na fotelu automobilu. Pokręcił powoli głową.
- Paliłem w życiu trochę cygar i nie tylko. Nie mają dla mnie wielkiego powabu, chętnie odpuszczę - odparł bez żalu, po czym zaśmiał się i potrząsnął głową.
- Nie, taniec to chyba nie dla mnie. Chyba że zagrają coś wolnego - dodał, chcąc jej sprawić przyjemność, choć choć charleston go przerastał, to nic nie stało na przeszkodzie, żeby trochę się pobujali do czegoś bardziej nastrojowego. Bridget wyglądała przepięknie, a on też prezentował się naprawdę elegancko w swoim smokingu, więc żal byłoby zaprzepaścić taką okazję. Zawahał się, gdy wspomniała o hazardzie.
- Całkiem, choć nie jestem hazardzistą... Ale mam niedobry zwyczaj przepuszczania pieniędzy - przyznał samokrytycznie, choć z lekkim rozbawieniem.
- Chodź. Będziesz mnie pilnować - rzucił żarobliwie, idąc w stronę astroletki. Trochę przegrał, a trochę wygrał, czując ciepło Bridget przy swoim boku i słuchając jej pełnych ekscytacji pisków, kiedy los okazał się dla niego łaskawy. Spędzili na imprezie jeszcze godzinkę czy dwie, trochę jedząc, trochę rozmawiając z innymi gośćmi, a wreszcie tańcząc do kilku wolnych jazzowych kawałków, aż wreszcie uznali, że właściwie chętnie spędzą resztę wieczoru wyłącznie w swoim towarzystwie. Wszak mieli bardzo interesujące plany i zaległości, które należało nadrobić. Pożegnali się miło z gospodarzami i innymi gośćmi, po czym wrócili na swój żaglowiec.
zt x 2 (dla Wally'ego i @Bridget Hudson )