Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Tell me how to stop

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 3892
  Liczba postów : 1209
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Tell me how to stop QzgSDG8




Moderator




Tell me how to stop Empty


PisanieTell me how to stop Empty Tell me how to stop  Tell me how to stop EmptyNie Paź 20 2024, 14:37;


Retrospekcje

Osoby: Longwei Huang i @Maximilian Brewer
Miejsce rozgrywki: mieszkanie na Tojadowej
Rok rozgrywki: 2024
Okoliczności: po pracy Weia, w dzień aresztowania uzdrowiciela smoków Andrei Bennetta, zanim dziennikarze wspominają o tym w Proroku


Udało mu się zapanować nad pracownikami, wyciszyć nastroje i sprawić, że wrócili do pracy. Zdenerwowanie w towarzystwie smoków nie było dobre i każdy o tym wiedział, ale też nie każdy potrafił wyłączyć emocje, jak Huang. Ten jednak nie robił tego idealnie, nawet jeśli tak wyglądał z zewnątrz. Nie potrafił zgodzić się z oskarżeniami, nawet jeśli wiedział, że aurorzy mieli dowody, nawet jeśli wszystko wskazywało na to, że Andrei był winny. W miarę jak mijał dzień, jak Wei wracał do mieszkania, wspomnienia uderzały w niego raz po raz, składając wszystko w całość, pokazując, że tak naprawdę nie znał swoich ludzi, swoich współpracowników. Nie wiedział, co nimi kierowało, dlaczego decydowali się na taką, a nie inną pracę. Widział też, jak bardzo wszyscy byli niedoceniani, a urazy, jakiś doświadczali, nie były dostrzegane. Do tej pory był jednak przekonany, że nikt nie dałby się złamać, że nikt nie doprowadziłby do świadomego narażania życia smoków, które przecież mieli chronić, dbając tym samym o bezpieczeństwo czarodziejów i mugoli.
Na dworze rozpadało się i chłód zaczynał wkradać się do mieszkań, jednak Huang tego nie widział. Stał w kuchni z kubkiem zielonej herbaty, która zdążyła wystygnąć, robiąc się gorzka i nieprzyjemna do wypicia. Wszystko nabierało gorzkiego wydźwięku. Już na początku tego roku, kiedy tylko okazało się, że pochwycili trop pseudohandlarzy, był zdania, że ktoś od środka może im pomagać. Nie podobało mu się, że tamci umykali im za każdym razem, gdy byli tuż obok. Również w dniu niefortunnej akcji, kiedy przebili się przez barierę, nawet jeśli to ona dała znak o ich obecności, wampiry nie wydawały się w pełni zaskoczone. Zupełnie, jakby spodziewały się, że ktoś ich w końcu tutaj odnajdzie, że nie mają wiele czasu na postój. Teraz, wiedząc, że Bennett, który sam ruszył na tę akcję, pomagał im…
Huang zacisnął zęby, chowając w końcu twarz w dłoni, zakrywając nią oczy, czując mieszaninę żalu i gniewu, jakie nie chciały go ominąć. Przede wszystkim był jednak rozczarowany i z tym uczuciem nie potrafił sobie poradzić. Czuł się rozczarowany swoim brakiem zdolności do odczytywania ludzkich zachowań, pragnień, pobudek. Było dokładnie tak, jak mówił Max, a w co nie chciał wierzyć. Nigdy do tej pory nie poczuł tak dotkliwie, że jego sposób oceniania ludzi jest błędny, jest niewłaściwy. Traktowanie wszystkich własną miarą, uważanie, że na jego miejscu zrobiliby to samo, było błędem. Uważanie, że wszyscy pracownicy rezerwatu smoków dbają o dobro tych istot, było błędem. Teraz wspomnienia podsuwały mu obrazy trzech ludzi, którzy niemal zginęli od smoczego ognia, obraz stażysty, który wierzył w Bennetta, a który prawie zginął na miejscu. Gorycz rozsiadała się z zadowoleniem na barkach Huanga, gdy ten po prostu osunął się na podłogę w kuchni, strącając kubek z herbatą, który roztrzaskał się, ale opiekun smoków nie zwrócił na to uwagi.
Narastała w nim pewność, że Andrei nie dbał o ich bezpieczeństwo tamtego dnia. Pewność, że gdyby nie poinformowali wcześniej aurorów o swoim położeniu, ten nie wysłałby sygnału o pomoc. Pewność, że Bennett wróciłby do biura, mówiąc, że ledwie wyszedł z tego żywy, albo uciekłby z wampirami. Teraz nie był nawet pewien, czy naprawdę próbował pomóc stażyście, czy po prostu udawał, aby nie zdradzić się ze swoimi planami. Może liczył na to, że wszyscy zginą i dlatego nie pomagał wznieść bariery ochronnej, kiedy Huang sam osłaniał stażystę przed jednym z wampirów.
Teraz siedział na podłodze, nieświadom bałaganu, jakiego narobił wokół siebie, nieświadom tego, że Szczęściarz z zaciekawieniem obwąchiwał rozlaną herbatę, a Znikacz pojawił się na jego kolanie, przyglądając mu się uważnie. Wei nie był w stanie się ruszyć, czując, jak coś w nim ostatecznie pęka, pozostawiając pustkę, której nie potrafił chwilowo w żaden sposób wyciszyć. Był naiwny. Był tak zwyczajnie naiwny przez tak długi czas, że ostatecznie naraził smoki, naraził współpracowników, naraził nowych, którzy chcieli u nich pracować. Naraził wszystkich, ponieważ nie zachował odrobiny ostrożności, odrobiny nieufności. Fakt, że z Bennettem pracował w rezerwacie od wielu lat, nie był wytłumaczeniem, z pewnością nie powinien być powodem, aby aż tak mu ufać. Jego wykrzywiona wściekłością twarz, propozycja, aby napisał do Rumunii z opisem stanu smoków, choć wiedział, jak powinni im pomóc, ale najwyraźniej chciał uprzedzić swoich wspólników… Wszystko to prześladowało Weia, który ostatecznie zamknął oczy, chowając twarz w kolanach, próbując znaleźć ciszę w swoich rozbieganych myślach, zagłuszyć rozczarowanie.

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7220
  Liczba postów : 2435
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Tell me how to stop QzgSDG8




Moderator




Tell me how to stop Empty


PisanieTell me how to stop Empty Re: Tell me how to stop  Tell me how to stop EmptyCzw Paź 24 2024, 21:26;

Max nie spodziewał się widoku, jaki zastał w domu. Nie było to coś, co mógł przewidzieć, co mógł założyć nawet w swoich najśmielszych oczekiwaniach, nawet wiedząc, że ich obecne relacje były kruche, jak lód na wiosnę. Nie uciekli od siebie, próbowali ze sobą być, nawet jeśli nie było to proste, ale wciąż nie wiedział, na co mógł sobie pozwalać, a na co nie, zupełnie, jakby wszystko, co istniało do tej pory, nagle zaczęło zajmować zupełnie inne miejsce. To wszystko było pojebane i powodowało, że Max nie do końca umiał odnaleźć się w tej sytuacji, wiedząc również, że Wei miał pewne sprawy do wyjaśnienia w pracy, że musiał nad nimi popracować, zmienić je, a może znaleźć lepsze rozwiązania dla obecnie funkcjonujących zasad. Zdał sobie jednak sprawę z tego, że faktycznie powinni pójść naprzód, że nie powinni dłużej mieszkać na Tojadowej, która była świadkiem różnych przeżyć i uzdrowiciel miał wrażenie, że już z nich wyrósł. Zupełnie, jakby był jakąś poczwarką, tylko nie zdążył się zorientować, kiedy dokładnie nastąpił moment, w którym kokon w jakim do tej pory trwał, został zerwany. Był jednak inny i patrząc w lustro dostrzegał to bardzo wyraźnie, nie mógł jednak powiedzieć tego samego o Weiu, mając wrażenie, że ten wciąż jeszcze tkwił w rozkroku.
A teraz siedział na podłodze kuchni, otoczony przez zwierzęta i Max nie miał pojęcia, co miał zrobić. Wrócił do domu ledwie chwilę wcześniej, wciąż jeszcze w miękkim stroju uzdrowiciela, zmęczony po dyżurze, jaki przypadł mu w udziale po urlopie i nie wiedział, co się działo. Nie był oczywiście skończonym idiotą i rozumiał, że coś się spierdoliło, nie wiedział tylko, czy chodziło coś zewnętrznego, czy o niego i to powodowało, że stał jak wmurowany. Może również ta gwałtowna irytacja, jaka przetoczyła się przez jego wnętrze, ta złość, jaka natychmiast zaczęła falować pod jego skórą, niebezpieczna, niezdolna do tego, żeby coś ją zatrzymało. Była tam, zmuszając go do ruchu, do biegu, do walki, do szukania winnych, jakich natychmiast powinien zapierdolić, ale to było dziecinne myślenie. Coś, czego próbował pozbyć się tak uparcie, że prawie zdołał to wykorzenić. Obok tego tkwiło jednak również poczucie spierdolenia wszystkiego, poczucie, że był ostatnią osobą, jaka powinna teraz Huangowi pomagać, ale na to prawie sam strzelił się w pysk.
Odłożył swoje rzeczy na bok i podszedł do niego powoli, nie mając pewności, czy ten zdawał sobie sprawę z tego, że nie był już sam, żeby ostrożnie położyć dłoń na jego ramieniu, kucając za jego plecami. Widział, że zwierzęta były zdenerwowane, widział również skorupy po roztrzaskanym kubku, zdając sobie sprawę z tego, że cokolwiek się działo, musiało być w chuj poważne, bo inaczej opiekun smoków tak by się nie zachowywał. To nie było do niego podobne i chociaż Max wiedział, że zmieniając się, wszystko mogło nagle okazać się inne, zdawał sobie również sprawę z tego, że to nie działało tak gwałtownie i w chuj nagle. Nie wiedział, czy za chwilę nie dostanie w mordę albo, czy przypadkiem nie wystraszy Weia tak bardzo, że skończą tutaj w tragiczny sposób, więc podchodził do niego na tyle ostrożnie, by ten mógł dać mu znać, że nie życzył sobie jego obecności.
Jednocześnie jednak Max chciał po prostu go stąd zabrać, czując wciąż te same fale znanych, pełnych gniewu emocji, jakie szeptały mu, żeby przestał zachowywać się, jak pieprzony tchórz i zabrał się do działania, bo na razie to wszyscy byli od niego lepsi. Musiał coś zrobić, coś zmienić, zachować się odpowiednio, a nie jak jakaś pizda z krzaków. Tylko działanie w sposób nieprzemyślany i pod wpływem emocji już zaprowadziło go w sam środek gówna, więc tym razem próbował to zmienić, gryząc się w język, żeby nie pierdolnąć czegoś, czego za trzy sekundy zacząłby żałować, wiedząc, że sprawa jest beznadziejna. Poza tym nie po to tyle rozmawiali i chodzili dookoła siebie, jakby mieli za chwilę coś spierdolić, żeby w tej chwili to zrobić.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 3892
  Liczba postów : 1209
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Tell me how to stop QzgSDG8




Moderator




Tell me how to stop Empty


PisanieTell me how to stop Empty Re: Tell me how to stop  Tell me how to stop EmptyPią Paź 25 2024, 06:46;

Nie słyszał, kiedy Max wszedł do mieszkania, mając wrażenie, że poza szumem krwi we własnym ciele słyszy nieustający pisk. Jednak wyczuł, że ktoś się do niego zbliża, a czując charakterystyczną woń szpitala, jaka zawsze otaczała uzdrowiciela, Wei zacisnął palce na nogach. Skulił się nieznacznie, kiedy poczuł jego dotyk, ale nie uciekał przed nim. Nie był w stanie uciec, kiedy niemy szloch wstrząsnął jego ciałem, ale też nie chciał tego robić. Nie chciał uciekać przed Maxem, mimo tego, że spodziewał się słów, które jedynie pogłębiłyby ranę, jaką sam sobie zadał swoją naiwnością. Liczył na wsparcie, wierzył, że w jakiś sposób znajdzie ukojenie przy partnerze, a jednocześnie słyszał wciąż jego słowa, że jest zbyt naiwny. Wiedział, że wtedy Max mówił w kontekście jego wiary w dobro innych, w to, że zachowają się tak, jak on w trudnych sytuacjach. Nie mówił o ich związku, który tak usilnie próbowali odbudować, aby był silniejszy, niż z początku, aby naprawdę miał solidne podwaliny. Mimo to czuł, że czeka na jego atak, na kolejne ciosy wymierzane słowami, jakie miały za zadanie ranić. Dokładnie tak, jak w Mungu.
- Miałeś rację… Możesz to powiedzieć - powiedział w końcu cicho, mając wrażenie, że rozczarowanie jedynie mocniej zaciska mu gardło. Odetchnął, na moment podnosząc głowę, żeby spojrzeć na Maxa, nie zdając sobie sprawy z tego, jak przekrwione od łez miał oczy, że na jego policzkach widać było powoli zasychające po nich ślady. Odnalazł ciemne oczy uzdrowiciela, aby zaraz odwrócić wzrok i znów oprzeć się czołem o kolana. Szukał słów, w jakich powinien jak najprościej opowiedzieć wszystko, co się wydarzyło tego dnia, choć jednocześnie nie chciał tego robić. Z przyzwyczajenia chciał milczeć, pogrzebać wszystko w sobie i nie wracać do tego, ale nie po to ostatnie pół roku starał się zmienić, mówić o tym co czuł, co się działo, żeby teraz wrócić do bycia marionetką. Jednak nie chciał też słuchać dalszej krytyki. Bał się jej, bał się tego, co mógł jeszcze na swój temat usłyszeć, choć jednocześnie nie sądził, żeby mogło być to coś gorszego, niż sam sobie powtarzał.
- Andrei Bennett, uzdrowiciel, który był z nami w trakcie tamtej akcji ratowania smoków… Ten, który wyszedł z tego jako jedyny cało… Współpracował z parą wampirów od dawna, pomagając im utrzymać smoki przy życiu, podając informacje na temat naszych ruchów, aby nie wpadli. Dziś został aresztowany - powiedział w końcu niemal na jednym wdechu, zaciskając jedynie mocniej palce na swoich nogach.  - Pracowaliśmy razem od moich początków. Zawsze ratował smoki, znajdował sposoby aby przywrócić je do pełni sił i nigdy nie dał powodu do tego, żeby wątpić w jego intencje. Był ostatnią osobą na liście potencjalnych zdrajców… A teraz zastanawiam się, czy w ogóle próbował ratować stażystę i czy dlatego nie pomógł wznieść bariery ochronnej, gdy ja walczyłem, bo liczył… To byli jego wspólnicy… Od samego początku - dodał, krzywiąc się nieznacznie, zaraz przeciągając dłońmi przez włosy, szarpiąc za nie bezwiednie.

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7220
  Liczba postów : 2435
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Tell me how to stop QzgSDG8




Moderator




Tell me how to stop Empty


PisanieTell me how to stop Empty Re: Tell me how to stop  Tell me how to stop EmptyCzw Paź 31 2024, 20:43;

Nigdy nie wiedział, jak powinien reagować w takich sytuacjach. Nie miał pojęcia, jak powinien podchodzić do cudzej niepewności, zwątpienia, do tego wszystkiego, co było głębokimi, przerażającymi emocjami, z jakimi nie umiał walczyć, nie potrafiąc ich zrozumieć. Był w tym zawsze zagubiony, nigdy nie wiedział, jak miał sobie z tym radzić, bo nikt go tego nie nauczył, ale jednocześnie nie umiał skoczyć przed siebie, nie umiał zachować się, jak dawniej, nie potrafił warknąć, nie potrafił w coś z marszu uderzyć, niespodziewanie znajdując w sobie jakiś dziwny, stalowy spokój, jakiego w ogóle się nie spodziewał. Czuł gniew, oczywiście, czuł, jak płynął w jego żyłach, jak rozlewał się w jego krwi, jak fala, jak lawa, jak coś, czego nie był w stanie powstrzymać. A jednocześnie był jedynie ogniem, nad jakim umiał panować, jaki jedynie nadawał mu pęd, wprowadzając go w stan, w jakim zapewne nic nie byłoby go w stanie powstrzymać, gdyby miał walczyć o swoich bliskich, w stan, który był groźny, a jednocześnie Max nie był już tym dzieciakiem, który rzucał się od razu z pięściami, co zadziwiło go samego, powodując, że nie miał pojęcia, co ma zrobić, poza tym, że jakoś automatycznie krzywo się uśmiechnął. Zamknął nawet oczy, a kiedy Wei zaczął wyjaśniać, co się stało, wydał z siebie dźwięk podobny do parsknięcia, choć nie kryła się za nim krytyka.
- Tak, skazał was na śmierć - powiedział prosto, nie bawiąc się w żadne kręcenie, w twierdzenie, że jest inaczej, czy inne próby oszukiwania, nie widząc w tym najmniejszego nawet sensu, bo tak naprawdę byłoby to z jego strony jeszcze gorszym zachowaniem. Miał rację. Nie byli idiotami i obaj doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że skoro coś już wcześniej wspomniał, to nie będzie się z tego wycofywał rakiem, jedynie dlatego, że teraz sytuacja wydawała się o wiele bardziej przygnębiająca. Jeśli mieli pójść dalej i przekroczyć pewne ograniczenia, to nie mógł tak po prostu zapomnieć o gniewie i tych ostrych słowach, jakie skierował do Huanga.
- Miałem rację mówiąc, że chcesz we wszystkich widzieć dobro, a w niektórych ludziach w ogóle go nie ma, jest jedynie ich własne dobro, tylko ich pierdolone samozadowolenie, sukces, wszystko, co chciałbyś osiągnąć. Niektórzy są zasranymi zdrajcami, bo nie potrafią tak naprawdę robić tego, czego by chcieli, są małymi ludźmi śniącymi o zemście i wielkości, a nie wiedząc, jak ją osiągnąć, wybierają najłatwiejsze ścieżki - dodał, siadając na podłodze, wiedząc, że czekała ich zdecydowanie dłuższa rozmowa, a ruszenie się z tego miejsca nie wchodziło obecnie w grę. Nie chciał również zostawiać Weia z tymi wszystkimi myślami, aczkolwiek nie zamierzał głaskać go po głowie, w końcu życie nie było słodkie, a ten czasami zdawał się o tym zapominać. Wierzył w to dobro, w piękno świata, w to, że inni są do niego podobni i właśnie w tej chwili dowiedział się, że nie powinien tego robić. To nie było coś, o czym powinien zapominać, chociaż nie ulegało jednocześnie wątpliwości, że nie powinien zrzucać na siebie winy innych, a Max właśnie odnosił wrażenie, że ten brał to na siebie, co spowodowało, że zmarszczył brwi.
- Ale bycie złamanym chujem było jego wyborem. Tylko i wyłącznie jego, nikogo innego i nawet jakbyś był dla niego niesamowicie dobry i przenosił góry i robił inne popierdolone rzeczy, to i tak wybrałby taką, a nie inną drogę. Skoro was zdradził, to wiedział, jak powinien grać, bo był po prostu pierdoloną kurwą, skoncentrowaną na własnym zysku - stwierdził, uśmiechając się ironicznie, bo inaczej nie dało się tego wyjaśnić i właściwie nie było w tym nawet najmniejszego sensu.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 3892
  Liczba postów : 1209
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Tell me how to stop QzgSDG8




Moderator




Tell me how to stop Empty


PisanieTell me how to stop Empty Re: Tell me how to stop  Tell me how to stop EmptySob Lis 02 2024, 12:37;

Huang wciągnął głęboko powietrze, starając się opanować ból, jaki mimowolnie czuł w piersi, jaki ściskał go i nie chciał puścić. Nie spodziewał się żadnych miłych słów, żadnego głaskania, czy klepania po plecach z zapewnieniem, że wszystko będzie dobrze. Liczył na to, że nie zostaną kolejny raz kierowane w jego stronę ostre słowa, ale nie mógł tego całkowicie wykluczyć. Dlatego z jednej strony poczuł się zaskoczony opanowaniem Maxa, jego surowym, ale spokojnym tonem, który w pewien sposób działał na niego kojąco. Przerwał szarpanie się za włosy, choć robił to całkiem nieświadomie, aby schować ponownie twarz w kolanach. Chciał przerwać rozmowę, powtórzyć, że uzdrowiciel miał rację i wstać z podłogi, aby zająć się robieniem jedzenia, odcinając się od tego co czuł. Ta chęć była niezwykle silna, kusząca, a mimo to opiekun smoków nie poddawał się jej, mimowolnie obracając w głowie usłyszanymi słowami.
Tak… Był naiwny, wierząc w dobro w każdym i to, że każdy z jego współpracowników tak samo traktuje smoki i pozostałych członków zespołu. Nie brał pod uwagę, że przez lata narażania życia dla tych bestii i braku odpowiedniego wynagrodzenia człowiek może się złamać i poszukać dodatkowego dochodu. Poszukać czegoś, co nawet jeśli okaże się zdradą, będę opłacalne. Teraz musiał pogodzić się z tym, że źle ocenił jednego ze swoich ludzi, że takich jak on mogło być więcej. Tak po prostu musiał się z tym pogodzić… A jednak chwilowo wydawało się to czymś ponad siły Huanga.
- Nawet nie próbował się wykręcać… Był wściekły, że go złapali. Pozostali też byli wściekli. Wpierw na aurorów, że zabierają naszego najlepszego uzdrowiciela, a później na Andrei, kiedy usłyszeli, co się stało. Kazałem im wrócić do pracy, odsunąć od siebie złość, bo przy smokach… Nie możesz kierować się emocjami, aby ich nie sprowokować, nawet dali radę - mówił nie do końca składnie, próbując znaleźć odpowiednie słowa, żeby przyznać się do tego, jak teraz się czuł. Zdradzony, złamany, rozczarowany sam sobą. Te emocje podpowiadały mu słowa, jakich nie chciał wypowiadać i jakie nie miały przełożenia na rzeczywistość, więc ignorował je. Tak jak chęć odsunięcia się od Maxa, bo bez niego był pewien, że czułby się tylko gorzej.
- Rozumiem, że to on… Sam zdecydował o wszystkim. Jestem po prostu… Jestem rozczarowany. Sobą -wyrzucił to w końcu z siebie, unosząc głowę, aby spojrzeć na Maxa, choć spojrzenie miał puste, jakby nieobecne. - Może i nie potrafiłem nigdy odczytywać, czego inni oczekiwali ode mnie. Ale widziałem, kto nadawał się do pracy ze smokami, kto je rozumiał, a kto czekał na możliwość karania ich za nieposłuszeństwo, sprawiania im bólu. Ale Andrei… Wielokrotnie mi pomagał przy smokach, składał i je i mnie, zanim udawałem się do Munga. To on dał mi eliksir po tamtym poparzeniu dłoni, gdy miałem ją całą czarną… Może nie był przyjacielem, ale był najbliższym pracownikiem. Który okazał się kimś zupełnie innym. Jestem rozczarowany… - mówił cicho, powoli uspokajając się na tyle, że pozostawało jedynie uczucie otępienia. Nie wiedział, co powinien robić, obawiał się kolejnego dnia w pracy, kiedy to będzie mierzył się z podobnymi emocjami u współpracowników, kiedy będzie musiał odpowiadać na kolejne pytania, a także kiedy wszystko wycieknie do Proroka.

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7220
  Liczba postów : 2435
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Tell me how to stop QzgSDG8




Moderator




Tell me how to stop Empty


PisanieTell me how to stop Empty Re: Tell me how to stop  Tell me how to stop EmptySob Lis 02 2024, 13:14;

- Żeby zabić człowieka, też trzeba być dobrym medykiem - powiedział prosto Max, co zabrzmiało niesamowicie ostro, a jego ironiczny uśmiech świadczył o tym, że wcale nie mówiło mu się o tym tak łatwo, jak mogło się wydawać. - Ludzie wyczuwają, kiedy chce się ich skrzywdzić, boją się, więc trzeba mieć dla nich serce, by móc pozbawić ich życia, by bez problemu podać im truciznę, twierdząc, że to lekarstwo, a jednak takie kurwy naprawdę istnieją. Myślę, że czytałeś dostatecznie dużo podobnych historii, żeby wiedzieć, że to się zdarza. A ci, którzy naprawdę potrafią to ukryć, są w chuj zjebanymi zasrańcami. Jeśli smoki są podobne do ludzi, to musiały mu ufać, wy musieliście mu ufać, żeby mógł do nich podejść w każdej chwili. Inni też są wściekli, więc potrafił oszukać was wszystkich i to, co się stało, jest jego winą. Ale to ty chciałeś widzieć w nim tylko dobro i teraz nie chcesz przyjąć, że było inaczej - stwierdził, widząc, jak Wei się wił, jak się kręcił, jak wyraźnie kierował część gniewu w swoją stronę, jednocześnie nie robiąc tego, co powinien.
Max domyślał się, że ten był rozgoryczony, bo każdy na jego miejscu byłby wkurwiony, byłby skłonny gryźć, bić i zabijać, mordować z zimną krwią, każdy byłby wściekły i miał w chuju to, co inni ludzie mogą o nim pomyśleć. Nie mógł jednak pojąć, jakim cudem Huang próbował na światło dzienne wyciągnąć coś, co było jego zdaniem jakimś popierdolonym zachowaniem, którego nie mógł za nic pojąć. Nic zatem dziwnego, że wyciągnął do niego ręce, by ująć jego twarz w dłonie i zmusić go tym samym do tego, żeby na niego spojrzał.
- Jeśli jesteś rozczarowany sobą, to ci pierdolnę - zakomunikował stanowczo. - Możesz być rozczarowany nim, możesz być rozczarowany tym, że pozwoliłeś, żeby wpojone w ciebie idee tak bardzo na ciebie wpłynęły, ale nie możesz być rozczarowany sobą, bo się nie domyśliłeś. Skoro do tej pory go nie znaleźli, to znaczy, że był w chuj dobry w ukrywaniu tego, co robił. Wrzeszczałem na ciebie, bo wkurwiało mnie to, że każdemu wierzysz tak samo, że każdemu z nich powierzyłbyś swoje życie i tak, i kurewsko mi źle z tym, że muszę powiedzieć, że miałem rację. Ale miałem. Bo gówno potrafi wybić z miejsca, jakiego się nie spodziewasz, a najważniejsze jest to, żebyś krytycznie o tym myślał - dodał, nie pozwalając mu się odwrócić i chociaż był sam rozczarowany, chociaż gniew gdzieś wciąż w nim wędrował, czuł również coś na kształt dziwnej satysfakcji, że pewne sprawy się rozwiązały, że wyszły na światło dzienne, że ostatecznie wypłynęły i nic nie mogło ich już zatrzymać. Wiedział, że dla Weia była to nieprawdopodobnie bolesna lekcja, ale on dostał takich w chuj więcej, zbierając po ciele, zbierając po sercu, kończąc w miejscu, w którym był i ostatecznie zdając sobie sprawę z tego, że życie nigdy nie było sprawiedliwe, a nadstawianie drugiego policzka było w chuj nieprzydatną umiejętnością, bo zostawało się chłopcem do bicia.
- Nie bierz na siebie jego winy - powiedział stanowczo. - I nawet nie próbuj mi wciskać jakiegoś zasranego stwierdzenia, że jesteś jego przełożonym - dodał, bo to było chyba to, czego mimo wszystko się bał, wiedząc, że Wei naprawdę był spokojny i łagodny, że robił wiele dla innych, a dla siebie właściwie nic. I tak się kręcili, nie mogąc ostatecznie dojść w tym do porozumienia, ale Huang właśnie zderzył się z murem i najważniejsze było to, żeby zrozumiał, że od tego muru powinien się odbić, a nie próbować go przebić. Powinien pójść dalej, wyżej, a nie próbować tkwić w miejscu, czy robić wyłomu tam, gdzie nie było to możliwe.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 3892
  Liczba postów : 1209
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Tell me how to stop QzgSDG8




Moderator




Tell me how to stop Empty


PisanieTell me how to stop Empty Re: Tell me how to stop  Tell me how to stop EmptySob Lis 02 2024, 13:42;

Wpatrywał się w Maxa, gdy ten złapał go za policzki, nie pozwalając odwrócić od niego spojrzenia i czuł, jak resztki samokontroli zwyczajnie pękają. Nie miał sił walczyć z samym sobą, nie miał sił mierzyć się z emocjami, jakie go w tej chwili zalewały. Był rozczarowany wszystkim - zachowaniem Andrei, jego postawą, tym czego się dopuścił, ale również sobą, że nie dostrzegł niczego alarmujące go wcześniej, że nie wziął pod uwagę jego zdrady. Zastanawiał się, czy ktoś z wewnątrz nie współpracuje z tamtymi, cóż, wampirami, ale nie sprawdził swoich ludzi. Ufał im, wierząc, że są podobni do niego, a przynajmniej, że kierując się tymi samymi pragnieniami. W efekcie niemal zginął, niemal stracił ludzi, niemal stracił coś cenniejszego niż posadę. Tego nie potrafił sobie w tym momencie wybaczyć i ten ból, żal, odbijał się w jego ciemnym spojrzeniu, gdy słuchał Maxa, starając się jednocześnie nie rozpaść na kawałki.
Czuł też złość, choć jeszcze była zbyt cicha, aby przebić się przez pozostałe emocje. Wściekłość adresowaną ku Bennettowi i jego wspólników, ku pracownikom rezerwatu w Rumunii, z którymi Andrei był w kontakcie, których z pewnością ostrzegli swoim listem proszącym o pomoc. Nawet jeśli potrafił zrozumieć, że dla niektórych czarodziei smoki nie były domowymi pupilami, że być może powinno się je po prostu zgładzić wszystkie, zamiast robić dla nich rezerwaty, nie mógł zrozumieć kłusowników. A już zupełnie nie potrafił zrozumieć uzdrowicieli smoków, którzy doprowadzali je do granic wytrzymałości. Był wściekły na nich, za to, do czego doprowadzili, ale ta złość była jeszcze zbyt cicha, aby pozwolić Huangowi znaleźć ukojenie.
Przymknął ostatecznie oczy, w ten sposób uciekając przed spojrzeniem Maxa, ale pochylił się w jego stronę, opierając się w końcu głową o jego ramię. Potrzebował w tej chwili jego bliskości, jego siły, żeby samemu stanąć mocno na nogach.
- Czuję wyrzut do samego siebie… Bo jednak to ja wziąłem go na akcje, bo ufałem mu w pełni, gdy chodziło o zdrowie smoków i zapewnienia, że też chce je ratować. Wszystkie, nie tylko tamte, że zależy mu, aby te stworzenia nie wyginęły całkowicie. Trudno jest przestać myśleć, że może gdybym coś wtedy zauważył, gdybym zrobił coś wcześniej… - mówił, zaraz kręcąc głową, dobrze wiedząc, jak źle to brzmiało i jak niewiele miało wspólnego z rzeczywistością. - Ale udawał bardzo dobrze zatroskanego… Badają, od jak dawna współpracował z wampirami i od jak dawna wzbogacał się w ten sposób. Pewne jest jednak, że oszukał wszystkich i trwało to co najmniej trzy lata - dodał jeszcze, kończąc myśl.
Nieznacznie dosunął się do uzdrowiciela, nie podnosząc głowy, wspierając się o jego ramię przez cały czas. Była jeszcze jedna myśl, która powoli wyciszała wszystkie emocje, która powoli pozostawała jedyną w jego głowie.
- Nie chcę więcej tak się czuć - powiedział cicho, niemal szeptem, ale w jego głosie pojawił się cień determinacji, przebijający się ponad chłodną pustkę. Nie chciał więcej składać się w całość po złamanym zaufaniu. Nie chciał więcej polegać na innych w tak naiwny sposób. Nie chciał kolejnych rozłamów.

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7220
  Liczba postów : 2435
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Tell me how to stop QzgSDG8




Moderator




Tell me how to stop Empty


PisanieTell me how to stop Empty Re: Tell me how to stop  Tell me how to stop EmptySob Lis 02 2024, 14:21;

Max musiał przyznać, że miał wielką ochotę wygarnąć pewne rzeczy Weiowi, że miał ochotę przypomnieć mu te wszystkie słowa, jakie do niego kierował, teraz mimo wszystko jasno widząc, że ten był naiwny. Nie dało się tego inaczej określić i chociaż był wykształcony, chociaż spędził całe lata na opiekowaniu się smokami, nie dostrzegał tego, że świat nie był tylko cudownie kolorowy, ale był przede wszystkim zjebany. Nie brał tego pod uwagę, żyjąc mimo wszystko pod pewnym kloszem, bo chociaż jego rodzina nie była taka, jak być powinna, chociaż trzymała się jakiś starych, popierdolonych zasad, to mimo wszystko miał właściwie to, czego chciał. Wychowano go na łagodnego człowieka, ale nawet ten łagodny człowiek musiał kiedyś przypierdolić w ścianę, a wtedy klapki spadały z jego oczu, odsłaniając coś, co istniało dookoła niego. Cały ten syf, to gówno, w jakim wszyscy się nurzali, tę niesprawiedliwość, ciemność i pogardę, te niecne sprawki i szukanie łatwych sposób na zarobek.
Nie do końca wiedział, jak powinien zareagować, bo nie miał najmniejszej ochoty się kłócić, jednocześnie czując, że naprężył mięśnie, że nie podoba mu się to, że Huang próbuje od niego uciekać spojrzeniem, bo to było zachowanie człowieka pokonanego albo małego dziecka, które bało się konsekwencji własnych czynów. Zachowywał się, jakby chciał się w sobie zamknąć, całkowicie, raz jeszcze, a to powodowało, że gdzieś głęboko w piersi Maxa narastał głuchy pomruk, budzący jego niechęć, wściekłość i wszystkie złe emocje, jakie mogły i dość łatwo się w nim gromadziły. Były jednak jakieś inne, chociaż nie potrafił tego nazwać, ani nie umiał wyjaśnić, skąd to się właściwie brało. Czuł, że się zmienił, tylko nie do końca rozumiał, jak do tego doszło i dlaczego smakowało to na tyle dobrze, że był w stanie z tym żyć, jakby ten gniew, jaki zwykł wyładowywać w niezbyt przewidziany sposób, wypalił się i okazał jedynie dziecięcą igraszką.
- Nie chowaj się - mruknął, ale brzmiał bardzo stanowczo, dziwiąc nawet samego siebie, bo nie warczał i nie krzyczał. - Chowasz się przede mną, a jutro będziesz musiał stawić czoła wszystkim, będziesz musiał porozmawiać z aurorami, ale przede wszystkim przestać się chować przed samym sobą. Teraz widzisz, dlaczego powiedziałem ci, co ci powiedziałem, w każdym chcesz widzieć coś dobrego, ale ludzie nie są wcale dobrzy, nie są cudowni, nie są tacy nieskazitelni i potrafią kłamać, potrafią pluć ci prosto w twarz, potrafią udawać, żeby dostać to, co chcą. Nie odpowiadasz za to, co on spierdolił, za to, jakim jest gównem, bo to był jego wybór, ale za wiarę w innych odpowiadasz ty, twoje wychowanie, to, że przyjąłeś wszystkie te piękne słowa za prawdę - dodał, pozwalając mu się o siebie opierać i trzymając go przy sobie, naprawdę mocno, żeby czuł, że ma w nim oparcie, ale daleki był od tego, żeby głaskać Weia po głowie, tym bardziej że sam ostatnio zaczął walczyć sam ze sobą, ze swoimi ograniczeniami i innymi problemami. A to, co się działo, było zdecydowanie ograniczeniem Huanga, było czymś, w czym tkwił, jako obraz wspaniałości i niewinności, aż zderzył się z rzeczywistością, jaka siłą rzeczy musiała odrzeć go ze złudzeń. I chociaż było to w chuj bolesne, należało sobie z tym poradzić, zanim będzie za późno na dosłownie wszystko.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 3892
  Liczba postów : 1209
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Tell me how to stop QzgSDG8




Moderator




Tell me how to stop Empty


PisanieTell me how to stop Empty Re: Tell me how to stop  Tell me how to stop EmptySob Lis 02 2024, 14:39;

Zacisnął zęby, gdy tylko Max się odezwał. Trafił w punkt, dokładnie w to, czego Wei w tej chwili chciał, a przed czym cały czas się powstrzymywał. Jednak oparcie się o jego ramię, nie traktował jak ucieczki, był to ruch, którego potrzebował, żeby właśnie tego nie zrobić, ale nie wiedział, jak miałby to wyjaśnić.
- Nie uciekam… Próbuję nie zachować się jak kiedyś, gdy coś nie wychodziło tak, jak powinno. Po prostu pozwól mi tak zostać… - przyznał, unosząc dłoń, aby zacisnąć ją na materiale koszuli Maxa. Wiedział, że jeśli dłużej będzie na niego patrzył, dostrzegając złość uzdrowiciela, jego rozczarowanie, w końcu się ugnie i ucieknie. Był pewien, że chcąc chronić samego siebie, zamknąłby znów swoje emocje i nie pozwolił im przejmować nad nim kontroli. W końcu tak zawsze było łatwiej.
Odetchnął głęboko, starając się uspokoić, wyciszyć, choć nie było to takie proste. Powoli odrzucał od siebie wszystkie wspomnienia, które tworzyły w jego głowie bałagan, chaos, nad jakim nie potrafił zapanować, a jaki przytłaczał go od momentu rozmowy z aurorem. Wiedział, że Max miał rację i nie wiedział, co więcej miałby mu powiedzieć. Potrzebował wszystko złożyć na nowo w całość, ale tym razem upewnić się, że będzie silniejszy. Jednocześnie nie chciał całkowicie odrzucać tego, czym do tej pory się kierował. Nie chciał na wszystkich spoglądać w taki sam, podejrzliwy sposób, ale nie mógł dłużej ufać każdemu bezkrytycznie. Było wiele spraw, nad którymi musiał pracować, nad którymi już pracował, a obawiał się, że to nie był koniec. Jednak nie chciał przechodzić przez coś podobnego raz jeszcze. Miał dość problemów z ojcem, z tym, że nie potrafił zaakceptować go takiego, jaki był, tego co chciał robić i jak sam wyobrażał sobie swoją przyszłosć. Nie potrzebował jeszcze problemów związanych z nadmiernym zaufaniem kierowanym do innych ludzi. Nie… Z tym musiał skończyć, aby też odpowiednio pracować na stanowisku zastępcy szefa. Musiał się zmienić, choć nie zamierzał odrzucać absolutnie wszystkiego.
Powoli wszystko się wyciszało, a siłą, z jaką Max trzymał go przy sobie, znajdowała odbicie w decyzjach, jakie mimowolnie zapadały w Huangu. Nie mówił ich na głos, milczał, ale stopniowo odzyskiwał spokój, jakiego mu brakowało, aż w końcu poruszył się, aby wyprostować się i spojrzeć prosto w oczy partnera.
- Nie chcę odrzucać wszystkiego, czym do tej pory się kierowałem, ale nie pozwolę sobie więcej na taką ufność. Miałeś rację i masz ją teraz, że to, jak traktowałem wszystkich, jest moją winą i przez takie spojrzenie… Ale koniec z tym. Mogę wierzyć, że w każdym jest jakieś dobro, ale nie mogę pozwalać, aby takie spojrzenie mnie zaślepiało, jak do tej pory - powiedział cicho, ale w jego głosie słychać było determinację. Zmiany nigdy nie zachodziły z dnia na dzień i był pewien, że jeszcze nie raz się potknie, ale nie chciał znów czuć się tak zdradzonym, złamanym. Chciał iść dalej, chciał być silniejszy, niż był do tej pory, a to wymagało zmian. Wymagało odrzucenia części dawnych przyzwyczajeń i skupieniu się na poprawie tego, co nie działało. I tak naprawdę nie był sam. Skoro wciąż byli razem, skoro wrócili z wakacji wspólnie, nie powinien nawet brać pod uwagę, że któregoś dnia zostanie sam. Był jednak przekonany, że zmiany, jakie musiał teraz w sobie przeprowadzić, były również potrzebne do tego, żeby zdołał utrzymać to szczęście, jakiego zasmakował, jakie miał. To, o które tak walczył przed wakacjami, którego nie zamierzał oddawać.
- Dziękuję - dodał po chwili cicho, nie precyzując jednak, za co były te podziękowania. Nie byłby w stanie tak naprawdę ubrać tego wszystkiego w słowa - wdzięczności, jaką czuł za to, że pomagał mu stanąć na nogi od początku, że wspierał go, ale też pchał do działania, że nie przekreślił wszystkiego, gdy chciał, ale dał im szansę, że po prostu był obok.
Odetchnął głębiej, po czym spojrzał na koszulę Maxa, na której wciąż zaciskał palce, uśmiechając się łagodnie. Poprawił materiał, wygładzając go nieznacznie i rozejrzał się po kuchni, dopiero teraz dostrzegając resztki kubka i ogólny bałagan.
- Pewnie jesteś głodny. Przebierz się, a ja zrobię coś do jedzenia - zarządził, wracając spojrzeniem do Maxa, będąc świadom zmęczenia, jakie musiało być widoczne na jego twarzy, ale nie zamierzał dłużej skupiać się nad tym, co się wydarzyło. Decyzje zapadły i teraz musiał iść dalej, a nie wprowadzi zmian, jeśli nie wykona pierwszego kroku. Musiał więc ruszyć się z miejsca, nie tylko metaforycznie.

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7220
  Liczba postów : 2435
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Tell me how to stop QzgSDG8




Moderator




Tell me how to stop Empty


PisanieTell me how to stop Empty Re: Tell me how to stop  Tell me how to stop EmptySob Lis 02 2024, 15:01;

Zacisnął zęby, zaraz po tym, jak przesunął po nich językiem, nie chcąc powiedzieć czegoś zbyt ostrego, ale naprawdę uważał, że w tym, jak teraz zachowywał się Wei nie było niczego dobrego. Zapewne dlatego, że sam nie znosił się poddawać, że słabość kojarzyła mu się jedynie z kimś, kto go ostatecznie zostawił, kto nie wytrzymał przy nim dłużej niż niecałe pół roku. Czasami, kiedy o tym myślał, dziwił się sam sobie, że tak gwałtownie przeżywał coś, co trwało tak krótko, ale nie mógł nic poradzić na to, że zapadł się w tym głęboko i całkowicie, dając się pożreć, jakby od tego zależało jego życie. I zapewne tak wtedy było, a to powodowało, że złościł się jeszcze bardziej, że nie chciał tego powtarzać, że nie chciał robić czegoś, co już robił, a jednocześnie pamiętał coraz wyraźniej słowa Josha i Noreen, które uwierały go, powodując, że sam również się miotał. Sam zapewne po prostu splunąłby w twarz człowieka, który go zdradził, roześmiał się i z wielką przyjemnością zeznawałby przeciwko niemu, nie bojąc się konsekwencji tego, co robił. To jednak było wynikiem jego nieustającej walki, jego uporu, jego tańczenia na cienkiej linie ponad przepaścią, na której obecnie stał coraz pewniej, mając wrażenie, że jego emocje i uczucia dziwnie okrzepły, jakby wyrósł z tej czarnej furii, przekształcając ją w coś, co można było kształtować niczym najostrzejszą broń. I właśnie dlatego nie chciał, żeby Huang się dłużej ukrywał, ale rezonowało w nim również to, że ten potrzebował wsparcia, a on był tutaj po to, by mu je dawać, chociaż sam po prostu wziąłby i kogoś pierdolnął. Zamiast tego trwał w bezruchu, niczym prawdziwa ostoja, trzymając Huanga, pozwalając na to, by ten walczył z własnymi myślami.
- To się przynajmniej w części wyklucza – zauważył spokojnie, chociaż w jego głosie słuchać było wibrującą złość, słuchać było ciężar, jakiego nawet nie próbował ukrywać. – Jeśli chcesz widzieć w nich dobro, jeśli chcesz go w nich szukać, w końcu znowu się zapętlisz, staniesz przed wyborem, który okaże się zbyt ciężki, bo będziesz szukał tego dobra. To, czego szukasz, to sprawiedliwość, niezależnie od tego, w co wierzysz i w co wierzą inni – stwierdził, wytykając mu podstawowy błąd w rozumowaniu, dając mu jasno do zrozumienia, że przyszła pora na to, żeby jasno spojrzeć na to, co robił ze swoim życiem i z tym, w co wierzył. – Nie chcesz wierzyć w to, że ludzie mogą być źli sami w sobie, nie chcesz wierzyć w to, że sam taki jesteś, nie chcesz wierzyć w to, że ja też nie jestem wcale dobry i właśnie to cię gubi, to szukanie cienia dobra w każdym, kto cię otacza, to wierzenie w to, że nie chcą zrobić ci niczego złego, że nie mają swoich ukrytych powodów do takiego, czy innego zachowania. Chcesz być dla nich dobry, ale oni w dużej mierze zechcą odgryźć rękę, która ich karmi, a ty będziesz próbował rozmieniać się na knuty – dodał, przytrzymując go przy sobie i nie pozwalając na to, by wstał, bo nie uważał, żeby temat został skończony, widział, że Huang mimo wszystko zamiatał go pod dywan, że mimo wszystko uważał, że to wystarczyło, że teraz sobie poradzi, a on wciąż i wciąż gubił najważniejsze kwestie tego, o czym rozmawiali. Gubił to, że pozwalał sobie na to, by inni wchodzili mu na głowę, a Max nie zamierzał dłużej siedzieć z boku i jedynie to, cóż, powiedzmy, tolerować, bo to męczyło i irytowało, więc zwyczajnie robił wszystko, żeby pokazać Weiowi, jak wiele miał do przemyślenia w kwestii swoich słodkich i uroczych wierzeń, które rozmijały się z tym, jaki był świat. I chociaż zapewne mędrcy potrafili zrobić z nich coś właściwego, Huang nie był wiele od niego starzy i większość życia spędził pod kloszem, chroniony w nieodpowiedni sposób przez ojca. A teraz został wyrzucony w świat, w którym nie było zasad, ani bezwzględnego dobra.
- A jeśli pewnego dnia znowu dojdzie do tego, co teraz, co zrobisz? – zapytał cicho, wciąż go trzymając, zmuszając go do tego, by myślał, by mówił, panując nad własnymi emocjami, trzymając je mocno na uwięzi, gasząc ten młodzieńczy żar, zmuszając się do tego, by mówić spokojnie i z sensem.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 3892
  Liczba postów : 1209
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Tell me how to stop QzgSDG8




Moderator




Tell me how to stop Empty


PisanieTell me how to stop Empty Re: Tell me how to stop  Tell me how to stop EmptySob Lis 02 2024, 17:01;

Słuchał Maxa, z cieniem zaskoczenia przyjmując, że nie pozwalał mu się odsunąć od siebie, nie pozwalał odejść, przytrzymując go w miejscu. To było z jednej strony przyjemne, budujące, gdy tak zwyczajnie miał pewność, że naprawdę miał wsparcie w uzdrowicielu. Coś, w co niemal zwątpił, przyzwyczajony do tego, że tak naprawdę nie miał wcześniej na kim tak się wesprzeć, że z problemami był sam, więc zawsze radził sobie z nimi w jeden sposób - odcinał się od nich. Teraz miał kogoś, kto był gotów potrząsnąć nim, gdy tego potrzebował, ale i przytrzymać w miejscu, kiedy się rozpadał. Był za to wdzięczny, jednak docierał do miejsca, w którym potrzebował chwili spokoju, samotności. Momentu na zabranie głębokiego oddechu, aby zwyczajnie wszystko w ciszy, w trakcie medytacji przetrawić. Nie potrafił podjąć wszystkich decyzji pod naciskiem, jaki mimo wszystko w tej chwili odczuwał.
Na przemian zaciskał palce na materiale koszuli Maxa, to znów je prostował, jakby walcząc z samym sobą, przypominając sobie, że nie mógł się odciąć od tego, o czym rozmawiali. Nie mógł milczeć i pokornie pochylać głowy, choć wszystko w nim krzyczało aby to zrobił. Jednak takie wyjście nie było właściwe, a wręcz przeciwnie. Zaraz też uśmiechnął się słabo, spoglądając na uzdrowiciela.
- Nie zapętlę się już. Taka lekcja mi wystarczy, nie potrzebuję kolejnej - zapewnił, po czym odetchnął ciężko. - Jeśli sytuacja się powtórzy, jeśli znów ktoś nas zdradzi... Na pewno będę chciał usłyszeć dlaczego i nie, to nie znaczy, że będę od razu go tłumaczył... Myślę, że wysłuchanie tych, którzy zdradzają swoich współpracowników może wskazać miejsca, które jako przełożony będę mógł zmienić, poprawić... Wskaże mi te miejsca, które są w mojej mocy do zmiany. Chcę wierzyć, że nikt nie rodzi się złym. Przez to chcę widzieć w innych dobro, zamiast doszukiwać się zła, ale nie zamierzam odrzucać od siebie myśli, że... Że nie wszyscy są jak ja, nie patrzą jak ja i zachowaliby się zawsze, jak ja - powiedział, czując rosnący ból w głowie i piersi, kiedy mimo wszystko zrywał z pewnymi przyzwyczajeniami, pewnym zachowaniem, jakim do tej pory się cechował.
Wiedział, że było to powiązane z ich rozmową z wakacji, a nawet wcześniej, z rozmową z Antarktydy, z przekraczaniem granic, ze wszystkim. Wiedział, że miał wiele sygnałów już wcześniej, że powinien zmienić swoje nastawienie. Była to kolejna myśl, która zamiast pomóc mu podjąć odpowiednie decyzje, jedynie zwiększała poczucie rozczarowania. Musiał poradzić sobie ze wszystkim na swój sposób, a nie potrafił zrobić tego pod wpływem nacisku. Jednocześnie rozumiał, a przynajmniej miał wrażenie, że rozumie, dlaczego Max nie chciał mu pozwolić odejść.
- Nie próbuję urwać tematu i nie wrócić do niego, baobei – odezwał się znów, próbując uśmiechnąć się nieco cieplej. – Potrzebuję teraz chwili ciszy… Nie uciekam od wszystkiego i nie chcę tego robić, ale jeśli będziesz naciskał, abym teraz powiedział co będzie dalej, jak dokładnie będę reagował… Po prostu potrzebuję teraz chwili, żeby to wszystko ułożyć. Samemu – poprosił łagodnie, próbując wyjaśnić, jak w tej chwili się czuł i liczył, że Max to zrozumie. Sam nie raz potrzebował samotności, żeby się uspokoić, żeby coś przemyśleć, żeby ochłonąć. Wei zawsze wtedy zapewniał mu przestrzeń do tego i teraz sam potrzebował podobnego rozwiązania. Potrzebował na chwilę nie skupiać się na emocjach, na tym jak się czuł, wyłączyć je wręcz, żeby móc spojrzeć raz jeszcze na to, co się wydarzyło i jakie będą tego konsekwencje. Potrzebował przygotować się na to, co miało nadejść, ale bez nacisku i konieczności udzielania odpowiedzi teraz. Był jedynie pewien, że nie zamierzał zachowywać się dłużej w ten sam sposób.

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7220
  Liczba postów : 2435
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Tell me how to stop QzgSDG8




Moderator




Tell me how to stop Empty


PisanieTell me how to stop Empty Re: Tell me how to stop  Tell me how to stop EmptySob Lis 02 2024, 18:00;

Trudno powiedzieć, co dokładnie w tej chwili myślał Max, ale czuł, że nie może pozwolić na to, żeby Huang uciekł, żeby przestał myśleć o tym, co rozmawiali. Znał go już, wiedział, że ten pomimo prób zmiany samego siebie, wciąż jeszcze popełniał błędy, a zapomnienie o tym, co właśnie się działo, byłoby chyba najgorszą możliwą opcją. Być może wychodził również z założenia, że problemy należało brać za rogi i nie chować się, z czego zdał sobie sprawę, mierząc się z trudnościami, jakie piętrzyły się przed nim samym. Udawanie, czekanie, zamiatanie wszystkiego pod dywan, było całkowicie popierdolone i zwyczajnie nie prowadziło do niczego dobrego. Owszem, Max nie do końca wiedział, co w zaistniałej sytuacji miałby zrobić Wei, nie do końca wiedział, jak miałby teraz i natychmiast rozprawić się ze swoimi problemami, ale i tak stanowczo pokazywał mu, że niektóre rzeczy nie mogły zostać takie same. Co więcej, chciał pokazać mu, że nawet jeśli te mądrości coś w sobie miały, nie mogły być traktowane dosłownie, bo prowadziły jedynie do tragedii, z jakich nie dało się łatwo podnieść. To było trochę jak pieprzenie o szacunku do starszych, o czym wspomniał mimochodem, śmiejąc się ironicznie, że nie znał chyba głupszego nakazu. Nakazu, jaki jego samego zaprowadził w miejsce o wiele gorsze, niż sam środek piekła. Z tą słynną dobrocią było jego zdaniem dokładnie tak samo, ktoś najpierw musiał udowodnić, że miał ją w sobie, a nie należało uparcie wierzyć w to, że ona istniała. I o tym Max również powiedział, mimowolnie kładąc nacisk na te słowa, chcąc, żeby Huang spojrzał na to od zupełnie innej strony i dostrzegł, że niestety jego wielka wiara w dobroć innych ludzi była naiwna.
Wydawało mu się, że miał w sobie więcej słów, więcej uwag, więcej nacisków, ale kiedy Wei wyraził jasno, czego potrzebuje, zacisnął mocno zęby, wiedząc, że dalsze próby dyskusji nie były teraz wskazane. Skoro drugi mężczyzna potrzebował czasu, skoro potrzebował oddechu, to dokładnie to należało mu dać, nawet jeśli samemu wręcz kipiało się w środku. To było nowe podejście do życia, zupełnie inne nastawienie do tego, co ich otaczało, ale Max tak naprawdę widział w tym słuszność. Sam wielokrotnie musiał wyjść, żeby się wyciszyć, żeby pomyśleć, ale też nie zamierzał sprawy odpuszczać, co oznaczało, że w najbliższym czasie tego typu dyskusje miały stać się ich codziennością. Skoro wszystko miało się zmienić, to zdecydowanie nie mogli wszystkiego zamiatać pod dywan, nie mogli tego ignorować i po prostu dryfować na morskich falach. Musieli być w tym razem.
- W porządku, przyjdź do mnie, kiedy będziesz chciał - powiedział, choć widać było, że kosztowało go to o wiele więcej, niż innych ludzi. Walczył z sobą, ze swoimi emocjami i przyzwyczajeniami, a to również nie było proste. Puścił jednak Weia, kiedy pocałował go w czoło i wstał, by skierować się do łazienki, odcinając się od tego, co działo się w pozostałej części mieszkania.

z.t x2

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Sponsored content

Tell me how to stop QzgSDG8








Tell me how to stop Empty


PisanieTell me how to stop Empty Re: Tell me how to stop  Tell me how to stop Empty;

Powrót do góry Go down
 

Tell me how to stop

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Tell me how to stop QCuY7ok :: 
retrospekcje
-