Dni na Podlasiu umykały jej jeden po drugim w zastraszającym tempie. Mogła przysiąc, że dopiero co tu przyjechali, a właściwie już za chwilę trzeba było pakować kufry i szykować się do powrotu na Wyspy. I do brutalnej rzeczywistości, której zdecydowanie daleko było do tej sielskiej, anielskiej atmosfery panującej we wsi Raj.
- Wszystko, co dobre, szybko się kończy - westchnęła z ubolewaniem, kiedy razem z Maxem szła przez jakieś polne dróżki w bliżej nieokreślonym kierunku.
- Nie chcę wyjeżdżać. Czuję się tu tak dobrze i to nie chodzi o to, że można powiedzieć, że to są moje rodzinne strony... Po prostu tu jest tak... no, czas płynie zupełnie inaczej, nie masz takiego wrażenia? - zapytała, nie wiedząc dokładnie, jak ubrać w słowa to, co siedziało jej w głowie. W Anglii właściwie cały czas pędzili przed siebie w pogoni za nauką, pracą, obowiązkami i wszystkim innym. Tutaj nie musieli
nic. Czuła się wyluzowana i tego stanu nie doświadczyła od naprawdę długiego czasu. Nie chciała, żeby mijał.
- Wpakowałeś się w coś ciekawego po rytuale świętego ognia? - zadała mu kolejne pytanie, podchodząc jednocześnie do krzaka z jeżynami rosnącego przy dróżce. Nie mogła przecież przejść koło niego obojętnie. Zrywała owoce i wyczekiwała odpowiedzi przyjaciela, bo jakoś tak się złożyło, że po tamtym wydarzeniu nie widzieli się na dłużej, a ciekawa była, czy udało mu się odkryć jakieś tajemnice Podlasia.
- O, jakbyś szedł jeszcze do opuszczonej chaty, to nie polecam dotykać figurki żaby. Przeniesie cię na rechoczący staw, a dokładnie wprost do łódki na jego środku. Bez wioseł - rzuciła takim tonem, że nawet nie musiała dodawać, że przekonała się o tym na własnej skórze. Dobrze, że była jeszcze w na tyle dobrym stanie, że udało jej się nie utopić i wydostać na brzeg, bo po bimberku pitym z Benem nie była taka pewna, że wyjdzie z tego cało.
I wtedy to zobaczyła - drzewa magibelkowe!
Wystarczyło jedno spojrzenie na Solberga, żeby była pewna, że miał w głowie dokładnie to samo, co ona. Kimże w końcu by byli, gdyby nie skorzystali z takiej okazji? Oczywiste było, że kiedy tylko spotkają się z Maxem, wpadną na jakiś niesamowicie głupi pomysł, który wyda im się na tyle atrakcyjny, że zaraz zacznie żyć swoim życiem i dokładnie tak było i tym razem.
- Zaraz sprawdzimy, jak tam z twoją celnością, panie pałkarzu - powiedziała, podbiegając do jednego z drzew, po pierwsze, aby oddalić się od chłopaka, a po drugie zgarnąć amunicję.
- Wojna!- kostki i inne:
k6 na trafienie:
1-4: pudło
5-6: trafiony zatopiony! -> koło tłuczkowej zagłady na miejsce
k100 na siłę trafienia:
1-40: słabiutko, prawie nic nie czujesz
41-80: zostanie po tym siniak, trafione miejsce boli
81-100: zostanie guz (przy trafieniu w głowę tracisz przytomność)
za każde 15pkt z GM możliwy przerzut jednej kostki
@Maximilian Felix Solberg