C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
W dolince, nieopodal opuszczonej chaty, która zdaje się górować nad tym miejscem, znajduje się staw, na którym nieustannie kołysze się łódka. Podobno nie ma tutaj zbyt wielu ryb, ale jeśli uważnie przyjrzysz się powierzchni wody, dostrzeżesz tam niemałe poruszenie. Jeśli tylko zbliżysz się do stawu, zorientujesz się, że to tu, to tam, kryją się żaby. Część z nich na dokładkę z całą pewnością nie jest żywa! Niektóre wyglądają, jakby były wykonane z kamienia, inne jakby ktoś je wyrzeźbił, a jeszcze inne, cóż, sprawiają wrażenie, jakby zostały wykonane z czekolady. To istne szaleństwo, ale w końcu w czarodziejskim świecie naprawdę wiele jest niespodzianek. Może więc chcesz przekonać się, jak sprawy się tutaj mają?
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Thomas Maguire
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179
C. szczególne : mam piękne, wypielęgnowane loki i prawnicze powiedzonka na podorędziu
Serdecznie witamy na imprezie urodzinowej, podczas której będziemy świętować dwudzieste urodziny Rubsona. Przyjęcie zorganizowane przez najlepszy na świecie party planning committee, czyli braci Maguire, odbywa się wieczorem w tzw. plenerze, na jednej z podlaskich polanek. Dekoracje są skromne, ale bardzo gustowne i mają formę kilku pojedynczych serpentyn zawieszonych na pobliskich drzewach oraz unoszących się nad terenem imprezy zaczarowanych balonów z nieco zdeformowanym wizerunkiem Ruby (bo nikt tu nie jest mistrzem transmutacji…). Oprócz tego organizatorzy zadbali o bogato zaopatrzony barek, przestronny parkiet przy muzogramie zapodającym najlepsze biesiadne hity, a nawet sztuczną krowę do dojenia. Tomasz załatwił z sołtysem pozwolenie na rozpalenie ogromnego ogniska, na którym pieczone będą kiełbaski, a Roman zrobił całą resztę, dzięki czemu szykuje się wystrzałowa zabawa do białego rana!
@Gryffindor@Hufflepuff@Ravenclaw@Slytherin@Dorosły@Nauczyciel - serdecznie zapraszamy wszystkich entuzjastów dobrej zabawy i ofc znajomych Rubsona - jeśli nie macie ustalonych relek z Ruby czy organizatorami to serdecznie do tego zachęcamy, niemniej jednak możecie uznać, że wpadliście przypadkiem lub usłyszeliście o imprezce od znajomych
Picie
Do wyboru, do koloru, a oprócz szerokiego wyboru trunków są też zwykłe napoje jak polska oranżada Morgana, kompot z wiśni i niegazowana Aquamenticzanka, z których można tworzyć fenomenalne kombinacje autorskich drinków.
BAMBER BIMBER Pędzony przez lokalnych mieszkańców wysokoprocentowy, słodkawy alkohol. Mówi się, że pierwszy kieliszek wywołuje radość, drugi wzruszenie, a trzeciego nikt już nie pamięta. Bambrem nazywa się każdą osobę, która pokusiła się na więcej niż dwa kieliszki i obudziła w miejscu, które zdecydowanie nie było przeznaczone do spania.
DUCH PUSZCZY Receptura tego bimbru owiana jest tajemnicą. Nikt oprócz nielicznych lokalnych nie wie tak właściwie, z czego się go przyrządza. Z pewnością kryje w sobie wiele smaku, aromatycznych ziół no i alkoholu oczywiście. Po trzech kieliszkach ktoś nieobyty w piciu może nawet już leżeć pod stołem, więc uprasza się przyjezdnych o rozważne picie! Po wypiciu zbyt dużej ilości tego alkoholu czuje się niesamowitą więź z naturą. Szum liści zdaje się jak szepty Dziewanny, odgłosy burzy są niczym głos Peruna a rechotanie żab jak chichot Świtowita. Niemało było takich, co opili się Ducha Puszczy i znikali na kilka dni w lesie.
PIWO Najlepsze paliwo o szerokiej gamie smaków, doskonała opcja również dla abstynentów, bo są dostępne też w wersji 0%.
Rodzaje piwek:
- "Złoty Łan" - Wytwarzane ze słodu i ziół ma zdecydowanie bardziej charakterystyczny smak niż klasyczny browar. - “Złocisty łan” - Najjaśniejsza odmiana znanego piwa. Powoduje ogromną chęć do śpiewów i uprawiania wszelkich rodzajów sportu. - “Zboże i Maki” - Odmiana o bogatozłotej barwie zawiera dodatki makowych płatków. Smakoszy tego gatunku łatwo poznać, bo ich twarz szybko przybiera szkarłatny kolor, a nos zmienia barwę na czarną, przez co sami przypominają chodzące polne kwiaty. - “Zgniłe żyto” - Ciemne piwo o mocnej goryczce i największym woltażu. Choć sam proces jego spożywania nie obfituje w magiczne doznania, to następnego dnia smakosze “Zgniłego żyta” odczuwają niezwykłą lekkość w swoim kroku i bardzo silny posmak ziemi w ustach.
ZIEMNIACZANA WODA Lokalna wódka, którą można znaleźć zazwyczaj w wersji czystej, jednak chętni na pewno natkną się na wersje doprawione owocowym smakiem. Napój charakteryzuje się tym, że po jego większym spożyciu, z uszu i nosa użytkownika zaczynają wyrastać ziemniaczane pędy.
MIODY PITNE Najbardziej znany słowiański napitek, wytwarzany z podgrzanego miodu rozpuszczonego w wodzie według odpowiednich proporcji.
Rodzaje miodów:
Półtorak - litr miodu na pół litra wody - w człowieka wstępuje nieopisana wręcz siła, staje się mocarzem i nic nie jest mu straszne, choć jednocześnie zdaje się zapominać o ludzkiej mowie, to miód jedynie dla tych o silnych nerwach; Dwójniak - litr miodu na litr wody - pod jego wpływem człowiek zyskuje pewność siebie i niestraszne jest mu wyjawianie swoich sekretów, choć niektórzy zauważyli, że po dwójniaku opowiadają głupoty; Trójniak - litr miodu na dwa litry wody - podobno jest to miód melancholii, pod wpływem którego człowiek wspomina stare, dobre czasy, jakich już nie ma, często serwowany w czasie pożegnań bliskich zmarłych; Czwórniak - litr miodu na trzy litry wody - mówi się, że po jego spożyciu widzi się same przyjemne rzeczy, uspokaja i pozwala spożywającemu na wyciszenie się.
Jedzenie
TORT URODZINOWY Upieczony przez Gwen Honeycott, ale ozdobiony przez Tomka i Romka, dlatego można śmiało stwierdzić że twór smakuje (dużo) lepiej niż wygląda. Jest dobry, taki nie za słodki.
OGÓRKI KISZONE Polski smakołyk dobry nie tylko do wódki, ale i do kiełbasy, tortu lub jako samodzielna przekąska. Obowiązkowo na nie rzucacie k6, a efekt trwa przez 2 posty:
Ogóreczki:
1 - jesteś niezdarny jak gumochłon, co chwilę się potykasz i sobie głupi ryj rozwalasz, zdecydowanie ktoś powinien cię prowadzić za rękę żebyś się całkiem nie uszkodził. 2 - masz ochotę na psotę, bierz swojego ukochanego w tango, tylko nie w stogu siana, zbereźniku, dookoła jest mnóstwo pięknych krzaków! (P.S. antykoncepcja po tym ogórze nie działa) 3 - jesteś teraz super silny i dzięki mocarnej ręce osiągasz gwarantowany sukces podczas dojenia sztucznej krowy! 4 - pikantny ogórek sprawia, że robi się gorąco (dosłownie i w przenośni); zdejmujesz z siebie i swojego partnera (jeśli przychodzisz sam to z dowolnej osoby) część garderoby 5 - robisz się głupi, lekkomyślny i niesamowicie odważny. Brawo, zamieniłeś się na mózgi z Rubsonem (musisz zrobić coś brawurowego by zaimponować towarzystwu!) 6 - jesteś niesamowicie ponętny, dla każdego pachniesz jak jego amortencja i nie można ci się oprzeć (jeśli kogoś podrywasz, sukces gwarantowany)
Pieczenie kiełbasek
Kiełbasa z ogniska to główne danie serwowane na imprezie, ale jeśli sam nie nadziejesz jej na patyk i nie potrzymasz nad ogniem, to nikt nie zrobi tego za ciebie! Rzuć k6, by dowiedzieć się jak ci poszło przyrządzanie tego smakołyku. Ukochana Tomasza i szwagierka jubilatki, zaciekła obrończyni praw zwierząt Zofia Brandon-Williams zadbała oczywiście o to, by dostępne były również opcje wegańskie.
Kiełbasiane przygody:
1 - dostajesz od Romana jakiś felerny patyk, który w momencie gdy kiełbaska osiąga idealny stan łamie się tak, że przysmak wpada do ognia i przepada na zawsze. Żeby nie pić na pusty żołądek, musisz zjeść 3 wylosowane ogórki kiszone. 2 - kiełbaska jest prawie surowa, bo tak nieudolnie manewrowałeś patykiem że zamiast jedzenia, to podpaliłeś sobie ubranie, jesteś więc uboższy o którąś z części garderoby. A może ktoś cię chamsko popchnął w stronę ognia?? Jest to okazja, by wywęszyć spisek. 3 - kiełbaska wychodzi per-fek-cyj-na jak fryzura Tomasza po muśnięciu odżywką z łez feniksa, wręcz rozpływasz się z zachwytu, jesteś nią upojony, a efekt tej ekstazy jest taki że przez 3 kolejne posty musisz wpleść w wypowiedź wzmiankę o tejże kiełbasie. 4 - to prawdopodobnie nie twoja wina, ale trafiłeś na kiełbaskę nie pierwszej świeżości, którą łowca promocji Tomek kupił na wyprzedaży w MagicŻabce… Od razu po zjedzeniu jej robi ci się niedobrze, lepiej biegnij szybko w krzaki. 5 - kiełbaska wyszła ci bardzo smaczna, widać że znasz się na rzeczy a może miałeś po prostu szczęście; po zjedzeniu jej czujesz zastrzyk sił witalnych i pewności siebie - musisz ruszyć na parkiet lub zawierać nowe znajomości. 6 - miałeś nieszczęście natrafić na moment, kiedy Roman strażnik ogniska akurat dorzucił drewna i twoja kiełbaska cała się spaliła. Gdy próbujesz ją zjeść, jest tak twarda że łamiesz sobie przedni ząb i wyglądasz jak obwieś, na szczęście to całkiem pasuje do klimatu imprezy.
Polski rarytas jest serwowany w klasycznej formie: z białym chlebem oraz dodatkiem musztardy lub keczupu. Rzuć k6, by dowiedzieć się jaki sos towarzyszy twojej kiełbasce.
Sosy:
nieparzysta - jest to pikantna musztarda Czarepska, wyostrzająca zmysły i zachęcająca do rubasznych żartów; parzysta - jest to słodki i delikatny keczup Czartex, po spożyciu którego sam stajesz się bardzo milutki oraz masz ochotę podzielić się z kimś jakimś sekretem
Konkurs picia piwa na czas
Odbywa się przy jednym z długich, drewnianych stołów, na którym po pojawieniu się chętnych materializuje się rząd kufli z piwem. Aby rozstrzygnąć to, kto jest sprawniejszym piwoszem, należy rzucić k100 - osoba z grupy biorącej akurat udział w piciu, która wylosuje najwyższy wynik, zostaje zwycięzcą. Gratulacje! Nagrodą jest wieczny prestiż, szacunek Ruby oraz paczka draży korsarzy. Nagroda gwarantowana to oczywiście świetna zabawa.
Dojenie sztucznej krowy
Tomek i Romek, natchnieni swojskim klimatem na Podlasiu, postanowili urządzić konkurs na dojenie sztucznej krowy. Dostępna krowa jest wobec wszystkich gości bardzo cierpliwa, nie wierzga i jest zawsze uśmiechnięta. Atrakcja ta zapewnia moc emocji. Rzuć k6 by dowiedzieć się jak ci idzie:
Krowa:
1 - nie masz tak wprawnych palców jak ci się wydaje… Ewidentnie robisz coś nie tak i zanim jakkolwiek zareagujesz, jesteś cały oblany mlekiem. Weź się lepiej rozbierz z tych ciuchów, bo nie wypada chodzić przy jubilatce takim upapranym. 2 - jesteś urodzonym farmerem. Idzie ci tak fenomenalnie, że zasługujesz na gromkie brawa. Wydoiłeś pokaźną butelkę mleka, którą koniecznie sprezentuj Ruby. 3 - ktoś tu chyba dziś nie pojadł. Kompletnie nie masz siły, no ale chyba nie zostawisz tej krowy takiej niewydojonej. Musisz zawołać jakiegoś ziomka, żeby ci pomógł, a jeśli przybyłeś tu sam to nie wahaj się poprosić o pomoc wspaniałej Ruby!! 4 - teoretycznie robisz wszystko jak trzeba, ale wbrew obietnicom organizatorów, sztuczna krowa znienacka ożywa i kopie cię w czoło, aż upadasz na trawę prosto w (sztuczny) krowi placek i kompletnie się kompromitujesz. 5 - doisz całkiem elegancko, a mleko wygląda tak smakowicie, że nie możesz się powstrzymać by go nie spróbować. Okazuje się jednak, że krowa spłatała ci psikusa, a w wyprodukowanym przez nią mleku był dodatek eliksiru! Wylosuj sobie jakiego i uwzględnij efekty w min. jednym poście. 6 - jesteś tak zainspirowany dojeniem, które idzie ci świetnie, że nie tylko wychodzisz z butelką mleka ale i czujesz że odnalazłeś swoje powołanie; do końca imprezy w każdym poście rzucasz inną ciekawostkę na temat krów i innych zwierząt hodowlanych
Kody
Kod:
<zgss>Stylówka:</zgss> zachęcamy do stylizacji a'la rolnik <zgss>Atrakcja:</zgss> co robisz <zgss>Efekty:</zgss> wypisz wszystkie aktywne efekty
______________________
i read the rules
before i break them
Ryan Maguire
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : irlandzki akcent | niesforne loki | podobny do Tomasza ale wyższy i ładniejszy ofc
Zorganizowanie imprezy urodzinowej dla siostry w duecie z Tomaszem nie było proste, bo ten mały gnom ciągle miał jakiś problem i twierdził że jego pomysły są lepsze, ale ostatecznie udało im się nie tylko zaaranżować wspaniałe ognisko ale i się przy tym wzajemnie nie pozabijać. Gdy wszystko było już gotowe i prima sort, wystosowali do Ruby jakąś głupią wiadomość na wizie, która miała ją wypłoszyć na zewnątrz, a potem zgarnęli bezceremonialnie ze sobą, nie bacząc na protesty i twierdząc że znaleźli w polu krowę która wygląda identycznie jak Ruby i że jako bliźniaczki koniecznie muszą się spotkać teraz zaraz - i zaprowadzili ją sprytnie nad rechoczący staw gotowy na imprezę. - Niespodzianka!!! Wszystkiego najlepszego, stara krowo, dużo zdrówka bo zdrowie jest najważniejsze i żebyś w końcu była chociaż w połowie tak mądra jak ja - oświadczył bardzo z siebie zadowolony, dusząc Rubsona w uścisku, zmierzwił jej włosy bo była jakaś taka za bardzo uczesana i wreszcie wręczył prezent, a że bracia Maguire byli hojnymi młodzieńcami, to sprezentowali siostrze bardzo elegancki zestaw, wręcz idealny by stał się outfitem na nadchodzącą imprezkę: czarobijkę i czapkę bombardolkę.
Stylówka: O TAKA Atrakcja: bimber piję i wznoszę toast Efekty: wesoło mi
Jej bracia byli na tyle dziwni, że nawet przez chwilę nie podejrzewała, że nie znaleźli faktycznie krowy podobnej do niej. W kwestii podobieństwa oczywiście zamierzała dyskutować, bo oni oboje mieli mózgi przewrócone na drugą stronę. Problem tkwił w tym, że tego dnia byli jeszcze dziwniejszy niż zwykle, więc coś tam jednak podejrzewała. Nie zapomniała im za to wypomnieć całkiem ostentacyjnie, że zapomnieli jej złożyć życzeń urodzinowych, a kiedy to przemilczeli, to naprawdę dawno nie była aż tak oburzona. — Wiecie co, ja mam lepsze rzeczy do roboty na ten dzień niż szlajanie się z wami po lasach, no, bez urazy — powiedziała w końcu, kiedy tak szli nie wiadomo właściwie gdzie i była na sto procent pewna, że mijali ten dąb po raz piąty w trakcie tej wędrówki. No naprawdę, urodziny marzenie – zgubić się w lesie z braćmi. Przewróciła jednak oczami i szła dalej, bo naprawdę trudno było jej się z tego wyrwać, a oni byli naprawdę nastawieni na uniemożliwienie je ucieczki z tego potrzasku. Właściwie to nie miała żadnych szczególnych planów. Przyzwyczajona już była do tego, że obchodziła urodziny w samym środków wakacji i albo jej przyjaciele się szlajali po świecie, albo byli wszyscy zajęci atrakcjami na szkolnych wyjazdach i nie mogła ich za to winić. Planowała co prawda najbliższych wyciągnąć na jakiegoś drineczka czy pięć, ale nic więcej. Tak już po prostu było, nigdy nie planowała hucznych urodzin, bo po prostu data była taka, a nie inna. Dlatego – nie spodziewała się. Kiedy Ryan zawył jej do ucha życzenia i oznajmił wszem i wobec, że zorganizowali jej imprezę niespodziankę – to aż się wzruszyła. Przytulała więc starszego brata cała zasmarkana, bo właśnie tak najlepiej się spędzało dwudzieste urodziny i aż nie wiedziała co powiedzieć. — Dziękuję — wydukała w końcu, kiedy już otarła swoje rzewne łzy i chwyciła kubek z bimberkiem, który uniosła wysoko — Za moich super braci – zapamiętajcie to, bo już nigdy tak o was nie powiem — wzniosła toast za @Thomas Maguire i @Ryan Maguire, szczerząc się do nich jak głupi do sera i wychyliła naraz całą zawartość kubeczka.
______________________
without fear there cannot be courage
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Julka nie miała ochoty wychodzić tego wieczoru. Była zmęczona po przygodach w staropolskim gaju (zakończonym wpierdolem od jakiejś bandy szyszek) i perspektywa spędzenia czasu na plenerowej imprezie wydawała się mniej kusząca niż leżenie w łóżku z kroplówką dobrą książką. Ale to była impreza organizowana przez jej BFF Tomasza, brata Ruby, więc postanowiła, że nie może jej przegapić. W końcu, ziomków trzeba wspierać, szczególnie gdy organizują rodzinne imprezki. Z lekkim westchnieniem zdecydowała się na przygotowania, choć początkowo myśl o tłumie ludzi i hałasie wywoływała u niej lekkie opory.
Założyła na siebie swoje ulubione ogrodniczki w czerwono-białe paski i białą koszulę z koronkowym kołnierzem. Strój był wygodny, a jednocześnie na tyle stylowy, by pasował do atmosfery imprezy i samego Podlasia. Spojrzała w lustro i z lekkim uśmiechem poprawiła kosmyk włosów, który niesfornie opadał jej na twarz. Przeczesała szybko włosy, pozwalając im opaść swobodnie na ramiona, co nadawało jej wyglądowi lekkości i zabrała prezent – elegancko zapakowane pudełko, które starannie przygotowała wcześniej. W końcu ruszyła w stronę polany, gdzie miała się odbyć impreza. W drodze zastanawiała się, co przygotowali Tomasz i Roman. Znała ich "zdolności" organizacyjne, szczególnie Tomasza i była pewna, że będzie to niezapomniany wieczór.
Kiedy dotarła na miejsce, poczuła, jak humor jej się poprawia. Polana była pięknie udekorowana, zaczarowane balony z wizerunkiem Ruby unosiły się w powietrzu, a serpentyny delikatnie powiewały na wietrze. Widok rozświetlonego ogniska i grupki znajomych przywitał ją ciepłem i radością. Przez chwilę stała na skraju polany, podziwiając wszystko dookoła i chłonąc atmosferę. Czuła, jak napięcie opuszcza jej ciało, a serce zaczyna bić szybciej.
Pierwsze kroki skierowała do barku, żeby zobaczyć, co mają do zaoferowania. Bez wahania chwyciła kieliszek Bamber Bimbra, uniosła go w geście toastu za braci dziewczyny, a następnie walnęła na strzał. Alkohol rozgrzał ją od środka, wzmagając pracę ślinianek, a ona poczuła, jak napięcie znika. Szybko popiła to kompotem, co dodało całemu rytuałowi swojskiego smaku i od razu poczuła się luźniej i swobodniej. Gotowa do zabawy, uśmiechnęła się szeroko, ciesząc się atmosferą pełną śmiechu i dobrej zabawy.
Przywitała się z paroma osobami, wymieniając szybkie uśmiechy i uściski, po czym skierowała się w stronę jubilatki. Ruby stała w centrum uwagi, śmiejąc się i rozmawiając z grupą przyjaciół. Widząc ją, Brooks poczuła falę przyjemnych wspomnień z czasów szkolnych, kiedy to razem walczyły na szkolnym boisku o chwałę swoich domów. Każdy krok w stronę Ruby sprawiał, że czuła się coraz bardziej na miejscu, jakby wracała do domu. Szczególnie że za nim tęskniła, za Hogwartem i całą tą otoczką.
Podchodząc do solenizantki, uniosła prezent wysoko, aby go zobaczyła, i zagwizdała głośno:
– Hej, Rubs! – uśmiechnęła się szeroko, czując, jak wszelkie zmęczenie dnia znika, zastąpione jakimś naturalnym luzem. - Sto lat. - Życzenia, choć lakoniczne, były w pełni szczere. A dopełniało je wielkie pudło*, znaczące więcej, niż tysiąc słów.
W pudełku znajdują się: 1x gogle quidditchowe 1x ochroniacze quiddichowe 1x książka "Tajemnice kapitanów: Jak prowadzić drużynę do zwycięstwa" 1x książka "Kobiety w Quidditchu: Pionierki i współczesne gwiazdy" 1x oprawiona kopia pracy dyplomowej Brooks na 191 stron o tytule: "Wzrost prędkości mioteł sportowych jako katalizator zmian w taktykach i umiejętnościach pałkarza: Analiza trzydziestoletniej ewolucji."
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Imprezy Maguire'ów należały już do zgoła legendarnych i Kate bardzo cieszyła się, że miała okazję pomóc w przygotowaniach do tej ostatniej, zimowej, na której świętowali nie-pamiętała-które urodziny jej starszego brata Ryana. Teraz jednak to Ruby była s o l e n i z a n t k ą, a na takiej imprezie nie mogło zabraknąć jednej z jej lepszych koleżanek z domu, prawda? Łączyły ją nie tylko barwy szat i drużyna quidditcha, ale też parę innych rzeczy. Jak na przykład to, że obie randkowały z Baxterami. No, o Kasi trudno powiedzieć, żeby z kimkolwiek aktywnie randkowała, nie ulegało jednak wątpliwości, że w jakimś stopniu mieli się z Rodionem ku sobie. Los wysłał ich na gorącą randkę w śnieżnej zaspie najprawdopodobniej nie bez powodu! Bez większych ceregieli porwała tego wieczoru Ślizgona na podlaską polanę, by podziwiać balony ze zniekształconą twarzą Ruby, a także sztuczną krowę do dojenia (co niezwykle ją fascynowało, przynajmniej z boku). - Jak myślisz, co się z nią robi? - zapytała go, szturchając go w ramię z miną mówiącą tylko jedno - miała w głowie wyłącznie rodeo i ciężko było jej się pozbyć wyobrażenia Royce'a dosiadającego krowiego grzbietu. Zachichotała pod nosem, krzyżując nieco ręce na piersi, bo choć pogoda dopisywała, wraz z nastaniem wieczoru robiło jej się nieco chłodno. Chwała Merlinowi za zaklęcia ogrzewające (i męskie towarzystwo...). Gdy Ruby zjawiła się na polanie ściągnięta przez swoich braci, Kate zawtórowała Ryanowi kilkoma entuzjastycznymi okrzykami - bo dziewczyna musiała wiedzieć, że przyjaciółka była na miejscu i świętowała jej dwudzieste urodziny! A była podstępna i nic a nic się nie wygadała wcześniej w pokoju, że w ogóle się nad ten staw wybierała! - Pójdziemy po jakieś picie? - zapytała chłopaka, strzelając doń dużymi, roziskrzonymi oczami.
Bycie Maguirem wiązało się z tym, że całe życie musiałem użerać się z tymi gumochłonami, z którymi byłem spokrewniony. A tak się akurat złożyło, że gumochłon @Ruby Maguire miał dwudzieste urodziny i od słowa do słowa postanowiłem zorganizować jej z Romanem odpowiednie przyjęcie, co okazało się naprawdę trudnym przedsięwzięciem. W głowie mi się nie mieściło, że w pierwszej kolejności @Ryan Maguire myślał o alkoholu i atrakcjach zamiast prawnych aspektach jak na przykład uzyskanie zgody lokalnego sołectwa, bo przecież każdy głupi wie, że za rozpalanie ogniska w lesie jest co najmniej trzydzieści paragrafów. A ja zamierzałem grzać ławę w Wizengamocie, a nie celę w Azkabanie. Koniec końców wyszło nam wszystko wspaniale, a to za sprawą mojego niesamowitego gustu i talentu organizatorskiego oraz krzepy Romka (byłem pod wrażeniem przygotowanego przez niego stosu ogniskowego!!). Największym wyzwaniem okazało się wywabienie Ruby ze stodoły, która klasycznie wykłócała się z nami na pół Podlasia, że niby ma co robić. Na końcu języka miałem ulubiony tekst ojca NIE PYSKUJ, ale tego dnia postanowiłem być dla niej miły (!!!), więc uprzejmie kiwnąłem głową i robiłem to, co wychodziło mi najlepiej - zagadywałem ją na śmierć, żeby nie miała czasu nic wtrącić, a tym samym zrezygnować z dalszego marszu. Ze wzruszeniem patrzyłem na reakcję Ruby i jej uściski z Romkiem. Dla takiego widoku warto było męczyć się tyle czasu ze starszym bratem i znosić jego coraz durniejsze pomysły. - Rubson, więcej rozumu, mniej smoków, kochamy cię, ale też usłyszysz to od nas tylko raz, a w razie czego się wszystkiego wyprzemy - całuję ją i przytulam mocno, nie wierząc w to, że moja mała siostrzyczka kończy dziś dwadzieścia lat. - PIJEMY ZA SUPER BRACI RUBY - powtarzam toast i wznoszę kubeczek z duchem puszczy, a po chwili alkohol przepala mi już przełyk. Ze łzami w oczach, które mogę zwalić na wzruszenie wielką chwilą, podchodzę do @Julia Brooks. - JULECZKA!! Tak się cieszę, że cię widzę, dajesz wiarę, że zakupy na wyjazd u Madame Malkin musiałem robić s a m? Zofia mi oczywiście pomogła i podsyłała różne inspiracje, ale w sekrecie ci powiem, że nikt mi tak nie doradzi nigdy jak ty. Opowiadaj co tam, jak tam, jak życie, no wszystko mi musisz powiedzieć, bo na wizzie odpisujesz na moją co piątą wiadomość - wystawiam teatralnie palec w geście oskarżenia. - Koniecznie musisz iść spróbować wydoić krowę - trajkoczę radośnie, zwyczajnie ciesząc się, że widzę swoją przyjaciółkę. - RUBY, musisz wypić dwadzieścia kieliszków bimbru, to taka ee.. polska tradycja - krzyczę jeszcze do siostry.
Urodziny Rubsona to obowiązkowa atrakcja, którą muszę odhaczyć w trakcie wakacji, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że jest to moja potencjalna szwagierka, czego za chuja nie potrafię zrozumieć, bo ze wszystkich Baxterów Ruby wybrała akurat tego najgorszego. @Kate Milburn, proponująca mi wspólne udanie się nad staw, jest oczywiście dodatkową motywacją i co najważniejsze gwarantem doskiej zabawy. Mój outfit może jest mało rolniczy, ale za to bardzo polski - od samego początku z zachwytem obserwuję obecny tu folklor i modę, a tutejsze zamiłowanie do dresików i ortalionu sprawia, że Polska plasuje się wysoko na mojej liście ulubionych krajów, które dotychczas widziałem. Katiusza z kolei prezentuje się tak wspaniale, że aż z wrażenia zapominam jej o tym powiedzieć. Tego wieczoru po raz kolejny mowę odbiera mi widok finezyjnych dekoracji i wielkiej krowy, która, jak się okazało, zafascynowała również moją partnerkę. - O nawet o tym nie myśl teraz, zapytaj mnie o to jak wypiję kilka szotów bimbru - stopuję jej niecne plany szczerze mówiąc, że dopiero później będę w stanie odjebać rodeo życia. - Ale nie myśl, że cię to ominie, albo razem albo wcale - patrzę na Gryfonkę znacząco i uśmiecham się szelmowsko, bo jak już mam to robić to tylko z Katiuszą w duecie. Nasze negocjacje przerywa przybycie solenizantki i powstały w związku z tym chaos, w którym oczywiście biorę udział, krzycząc równie zapamiętale NIESPODZIANKA, jakbym co najmniej sam to wszystko przygotowywał. - Chciałem elegancko najpierw zaproponować jakąś zakąskę, ale skoro tak się wyrywasz do picia to zapraszam. Widzisz ten drewniany stół? Tam czeka nas prawdziwe starcie - wskazuję na miejsce, w którym zmierzymy się kto pije szybciej i nonszalancko zarzucam jej rękę na ramię, gotowy do kolejnego elementu rywalizacji w naszej krótkiej, acz w ostatnim czasie intensywnej relacji. - Ale najpierw chodź do Rubsona z życzeniami! - prowadzę nas do @Ruby Maguire, której wręczam wyrafinowany prezent w postaci bombonierki i flaszki. - Ruby!! Życzę ci, żebyś przejrzała na oczy, bo mój brat to naprawdę słaba partia, a poza tym spełnienia marzeń - ściskam ją serdecznie, czekam aż Kasia dopełni formalności i lecimy już do stanowiska z piwerkami.
______________________
inspired by the fear of being average
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Stylówka: pomarańczki Atrakcja: Rodion i picie piwa na czas Efekty:77
Jeszcze tych parę miesięcy temu pamiętała, jak na feriach razem z Ruby i Baxterami podbijali indyjskie wesele, więc dzisiejszy udział w przyjęciu-niespodziance u boku Rodiona miał dodatkowy wymiar - co by tradycji stała się zadość! Mimo że nie łączyło ich nic poważnego (czyżby?), wspomnienie ich walentynkowej randki w ciemno wracało czasem do Kasi, szczególnie nocą, gdy aż prosiło się, by złapać za wizbooka i napisać do niego. Odchyliła głowę do tyłu w przypływie rozbawienia jego niezwykle zabawną reakcją. Możliwe, że gdyby powiedział coś zupełnie nieśmiesznego, też by się zaśmiała, bo po prostu bardzo go lubiła. - Trzymam Cię za słowo! - powiedziała, wyciągając rękę w wyprostowanym piątym paluszkiem, bo co przypieczętowuje obietnice lepiej niż przysięga na mały palec? Jakoś tak uczepiła się wewnętrznie tego "razem albo wcale" i liczyła, że cały wieczór minie im miło w myśl tej pierwszej opcji. Skandowanie dla Ruby stanowiło bardzo ważny element tego przyjęcia i okazało się, że Maguire'om udało się ukartować wszystko na tyle dobrze, że dziewczyna rzeczywiście wyglądała na zaskoczoną! Dla Kate to bardzo ważne, żeby przyjaciółka dobrze bawiła się na swojej imprezie, toteż zagrzewała osoby wokół do głośniejszego śpiewania sto lat i innych takich. - Myślę, że z tą zakąską możesz mieć rację - przyznała, kiwając palcem, bo Royce był jednak mimo wszystko trochę mądrzejszy niż ona w tej kwestii. Miała tendencję do szybkiego upajania się napojami procentowymi, bo miała słabą głowę i niestety trening akurat w jej przypadku nie czynił z niej mistrza, a wręcz przeciwnie. Nawet chciała złapać się tej myśli o przygotowaniu żołądka przed piciem, ale poszli złożyć życzenia Ruby ("Nie słuchaj go, Fitz jest super, oby wam się żyło jak najdłużej najszczęśliwiej i wszystkiego dobrego!") i pomysł ten ulotnił się szybciutko, przez co w następnej kolejności znaleźli się faktycznie przy wskazanym stanowisku piwosza. Żeby pić piwo na czas... - Na trzy cztery? - zapytała, trzymając w ręce swój kufel i ruszając znacząco brewkami, gotowa na podjęcie kolejnej rywalizacji z Roycem.
Stylówka: O TAKA Atrakcja: ogór 3 Efekty: wesoło mi po bimbrze i jestem silna po ogórze
Ruby k o c h a ł a urodziny. Właściwie uwielbiała każde jedno święto, które pozwalało na świętowanie, ale urodziny były najbardziej wyjątkowym dniem w roku. Rzadko bywała w takim centrum uwagi, dorastała w pełnym domu, w którym zawsze wszystkim musiała się dzielić i tylko urodziny były jej dniem. Próbowała powstrzymać łzy, ale te i tak zalśniły w jej oczach, bo naprawdę się tego nie spodziewała. Nigdy nic szczególnego nie planowała, bo jej dzień wypadał w samym środku wakacji i każdy był zajęty, każdy na wakacjach. Naprawdę doceniła swoich braci i ich pracę i zaproszenie znajomych na wyjeździe, co też ogłosiła wszem i wobec, kiedy wzniosła toast. Z szerokim uśmiechem przywitała się z Julką i uściskała ją serdecznie, bo dzisiaj naprawdę wszyscy – poza rudą krową – byli jej przyjaciółmi. — DZIĘKUJĘ, ZA PREZENT I ŻE PRZYSZŁAŚ!! — powiedziała i już jej wciskała bimber do ręki, bo przecież nie będzie tak tu stała o suchej mordzie, nie na imprezie dedykowanej Ruby. Jako gospodyni z prawdziwego zdarzenia musiała przecież zadbać, żeby każdy dosko się bawił. Zaraz potem została porwana przez Kasię i Rojsa, do których wyszczerzyła się jeszcze szerzej. Uściskała ich oczywiście też i mogła powiedzieć, że była najszczęśliwsza na świecie, że tylu wspaniałych ludzi chciało z nią świętować swoją starość, bo przecież już nigdy nie będzie mogła powiedzieć o sobie jako nastolatce. — Może nie jest za późno, może się Kasia wymieni — zachichotała oczywiście żartując, bo Fitz chociaż kretyn, to był jej kretyn i nigdzie nie mogła go znaleźć. Dlatego na ten moment pożegnała się z randkowiczami i zaczęła szukać tego swojego kretyna. Po drodze poczęstowała się ogórkiem kiszonym, bo ponoć to taka tutejsza tradycja – na pewno bardziej prawdziwa niż ta, co jej wmawia Tomek. Całe szczęście nie wierzyła w ani jedno słowo swoich braci odkąd skończyła osiem lat. W końcu porzuciła swoje poszukiwania, kodując sobie w głowie, żeby potem oburzyć się na swojego Baxtera, ale teraz nie chciała psuć sobie zabawy. Prawdę mówiąc jej wesołość utrzymywała się chyba już tylko ze względu na wypity bimber, ale lepsze to. — Widziałaś gdzieś Fitza? — wróciła do Kate, bo może Rubs była po prostu ślepa. Wzięła sobie piwerko i pociągnęła spory łyk z butelki Złotego Łana, bo te inne brzmiały dosyć niepokojąco, a imprezka była jeszcze zbyt młoda, żeby za dużo eksperymentowała.
Zaśmiała się na słowa Ruby, bo szczerze powiedziawszy nie miała jej niczego innego do powiedzenia w tym temacie. Ot, śmieszek, bo sama nie wiedziała, czy w ogóle była w pozycji, by się "wymieniać". Ona z Fitzem wydawali się w końcu wchodzić na poważniejsze terytoria, zarezerwowane dla zobowiązanych sobie partnerów, podczas gdy ona z Roycem... Właściwie nie robiła nic specjalnego. Ot, widywali się czasem, trochę latali na miotle, czasem stali obok siebie na lekcjach, a teraz na wyjeździe, cóż, zamierzali pić piwo na czas. Wróżyło to dobrej przyjaźni, ale czy czemuś więcej? Nie była pewna. Zabrali się więc do stolika, gdzie zbierali się wszyscy chętni spróbowania swoich sił w byciu najlepszym piwoszem imprezy. I prawdopodobnie dała się nieco bezsensownie wypuścić w maliny, gdy Royce zapewniał, że będzie się z nią w tym wyścigu ścigał. Sądziła tak, ponieważ sama podeszła do sprawy bardzo zadaniowo - piła, i piła, i piła, aż bolał ją już brzuch od tego gazowanego, pieniącego się trunku, podczas gdy Ślizgon chyba sączył swoją porcję przez słomkę, sądząc po wypitej przez niego ilości. - Ej, to nie fair, w ogóle się nie starałeś! - jęknęła, zaraz ukrywając buzię w dłoniach i próbując powstrzymać i zagłuszyć prawdopodobnie największe beknięcie swojego życia. - OMerlinieChybaSięZrzygam - stwierdziła bełkotliwie, czując bulgotanie w brzuchu, które nie było przyjemnym doznaniem. Chwilę pokręciła się tam przy stole, debatując sama ze sobą, czy zakąska w tej chwili jeszcze ją jakkolwiek uratuje, czy może będzie ostatnim gwoździem do jej trumny, gdy obok zjawiła się Ruby. - Heeeeeeeej - powitała ją przeciągle, czując jak bąbelki z brzucha musowały teraz w jej głowie. - Nieeeee - dodała z podobną intonacją, nagle orientując się, że Royce też gdzieś zniknął. A może to ona sama go zostawiła? - Może ujeżdżają krowę? - rzuciła ze wzruszeniem ramionami. - Rodion mówił coś o rodeo życia jak tu szliśmy - dodała wnioskując, że prawdopodobnie brat był wtajemniczony w podobne plany.
Stała ze zmarszczonymi brwiami, coraz bardziej zmartwiona, że Fitz się nie pojawił. Miała jednak wciąż nadzieję, że po prostu się minęli i teraz robi jakieś głupoty, toteż spytała Kate, bo Rubs nie nosiła przecież swoich okularów, które teoretycznie powinna, ale wyglądała jak debil, więc nie było mowy. Już wystarczyło jej szkalowania, które miała na swoim koncie czy to z pierwszych lat szkoły, czy w ogóle i może kiedyś dorośnie, ale jeszcze ten moment nie nastąpił. Jej twarz się jednak rozpogodziła, kiedy usłyszała odpowiedź i parsknęła. — A to leszcze — rzuciła po prostu bardzo elokwentnie, jak to miała w zwyczaju i zarzuciła Kasi rękę na ramiona, zmuszając ją tym, żeby się trochę schyliła, bo Maguire niespecjalnie mogła się pochwalić wzrostem, za to zdecydowanie nadrabiała swoim temperamentem! — No trudno, dobrze, że mam tu ciebie — powiedziała, bo choć to była jej imprezka i pewnie powinna zabawiać innych ludzi, to miała pewność, że jej bracia zaprosili po prostu w s z y s t k i c h i chociaż Ruby była towarzyskim zwierzęciem, to miło było mieć obok siebie kogoś, z kim naprawdę lepiej się dogadywała. Zgarnęła ze stołu jeszcze jedno piwko i podała je Kasi, nie mając pojęcia które z nich to było, Milburn musiała zdać się na los i szczęście Rubs*. — Słuchaj, idziemy albo wydoić sztuczną krowę, bo wygląda to tak kretyńsko, że nie mogę wyjść z podziwu dla swoich braci – tylko im tego nie powtarzaj – albo chodźmy piec kiełbaski, bo jestem głodna w kit, pół dnia mnie ciągnęli po tym zasranym lesie, żeby uśpić moją czujność, myślę, że nasze Baxtery nas znajdą jak poczują taką potrzebę — zadecydowała więc i Gryfonka mogła mieć pewność, że obskoczą obie te atrakcje, tylko mogła wybrać sobie kolejność. Ruby była przekonana, że Rojsa i Kasię coś łączy, tak jak ją łączyło coś z Fitzem. Trochę im zajęło, żeby się w tym połapać, ale w końcu te dwie szare komórki zrozumiały co jest grane.
*@Kate Milburn wylosuj sobie piwerko, wciśnięte przez Ruby: złoty Łan - 1; złocisty łan - 2,3; zboże i maki - 4,5; zgniłe żyto - 6
______________________
without fear there cannot be courage
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła i mogła się o tym przekonać na własnej skórze, kiedy to po dotknięciu statuetki żaby poczuła pociągnięcie w okolicy pępka i już wiedziała, co się szykuje. Nie spodziewała się jednak, że wyląduje w łódce na środku zbiornika wodnego. I to bez wioseł. Nie wiedziała, jak daleko od osady i opuszczonej chaty się znajduje i czy ktokolwiek zapuszcza się w te strony, a nie uśmiechało jej się wyskoczenie do wody i dopłynięcie do brzegu. Byłoby to czystą głupotą, zważywszy na fakt, że nie miała pojęcia, jak głęboko tu było. Sprawa wydawała się beznadziejna. Z westchnięciem przepełnionym rezygnacją opadła na dno łódki, która niebezpiecznie się zakołysała, a jej od razu zrobiło się niedobrze. Rewelacja, nie dość, że nie wiedziała, jak się wydostać, to jeszcze zbierało jej się na mdłości. Przeklinała się w duchu za sięgnięcie po tą cholerną żabkę, bo wszystko było oczywiście jej winą. Mniejsza z tym, że powinna być na tyle dorosła i mądra, aby domyślać się, że nie powinna dotykać pierwszego lepszego przedmiotu w jakimś opuszczonym miejscu. Tym bardziej przedmiotu, który zdawał się mieć jakiś hipnotyzujący, przyciągający wpływ na człowieka. Cóż, mądry Polak po szkodzie, teraz musiała wymyślić, jak dostać się na ląd. Szczęście w nieszczęściu, że staw nie był specjalnie duży, więc było to pewne ułatwienie, ale i tak nie zamierzała ryzykować utonięcia. Nie ufała swoim zdolnościom pływackim w tych okolicznościach. W akcie desperacji zamoczyła nawet jedną z dłoni w wodzie i zaczęła nią machać zupełnie tak, jakby miała ona zastąpić wiosło, ale nie przyniosło to żadnych efektów. I wreszcie wpadła na genialny pomysł wykorzystania Carpe Retractum i wyczarowania liny, która miałaby przyciągnąć ją bliżej brzegu. Upatrzyła sobie kamień, wokół którego chciała oplątać sznur i nie pozostało nic innego, jak wykonać tę jakże skomplikowaną czynność. Nie liczyła, za którym razem się udało, było to zupełnie bez znaczenia, bo przecież cel został osiągnięty i w końcu mogła wyjść na stały ląd, skąd od razu udała się... właściwie sama nie wiedziała dokładnie gdzie. Po prostu zaczęła iść przed siebie z nadzieją, że znajdzie opuszczoną chatę lub jakieś inne miejsce, które będzie w stanie rozpoznać.
|zt
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Całą ta piwna libacja prawdopodobnie skończy się dla niej źle. I nie wiedziała, gdzie podział się Rodion, bo sądząc po tempie, w jakim sączył z kufli, raczej nie nabzdryngolił się na tyle, by wylądować teraz w krzakach. Nie było jednak pewne, czy w tych samych krzakach za parę chwil nie skończy biedna Kasia, której coraz więcej bąbelków zamiast w brzuchu szumiało w głowie. W połączeniu z radosnym nastrojem Ruby prędko wpadła w tryb imprezowej zwierzyny, oplatając talię koleżanki ręką i posłusznie schylając się nieco, by było jej wygodniej opierać się na jej ramieniu. - Leszcze jakich mało! - przyznała gorliwie, bo chociaż darzyła Baxterów sympatią, była ostatnio w fazie ostrego narzekania na gatunek męski i podłapywała każdą możliwą okazję, by podjąć się na nich rantu. Porzucenie jej na pastwę losu po tym, jak wychyliła nie wiadomo ile piwa, było poważnym minusem w zeszyciku Ślizgona! Pała normalnie! - Oj, jak ja się cieszę, że jesteś! - zawtórowała jej jeszcze, skronią opierając się o jej głowę w geście siostrzanej wręcz sympatii, uradowana, że miała koleżankę do tańców, jedzenia i... dojenia? Krowy czy piwa? Nie wiedziała i z nieco skołowaną miną obrzuciła wzrokiem wciśnięty jej do ręki trunek, niepewna, czy kolejny łyk tego płynnego złota nie będzie przypadkiem tym przechylającym szalę między lekkim wstawieniem, a barbarzyńskim pijaństwem. - Jeśli mam jeszcze coś pić, to chyba najpierw muszę zjeść - stwierdziła, zdecydowanie bardziej widząc się przy ognisku z kiełbaską na patyku, niż z wymieniem w dłoni. Na rodeo jeszcze przyjdzie pora. - Chodźmy na te kiełbaski - postanowiła więc, zmieniając kierunek ich wojażu.
kiełbaska i sosik: 1 i 4 ogórasy: 1 2 5 (upadam na mordę, zamieniam się na mózgi z samą sobą i nikogo w tango nie biorę bo nie mam tu fitza dajcie żyć XDDD)
Prawdę mówiąc nic jej nie obchodziło, że Kasia dopiero co była po konkursie picia na czas, kiedy wciskała jej kolejne piwerko. Musiała przyjaciółce jednak oddać, że nawet się nie zająknęła, tylko kulturalnie otworzyła kolejną puszkę, a Rubs to doceniała. Właśnie dlatego Milburn została jej ofiarą, ale co złego mogło się niby stać. Pokiwała ochoczo głową, zgadzając się, że być może krowa bez jedzonka nie była takim dobrym pomysłem i jak na zawołanie zaburczało jej w brzuchu. Więc ramię w ramię – obie już podchmielone – ruszyły w stronę ogniska, które zorganizowali jej bracia i nawet nie pomyślała o tym, czy na pewno mieli na to pozwolenie, bo cóż, od takich rzeczy właśnie mieli Tomka. Szczerze wątpiła czy Ryan w ogóle zaszczycił jakieś pozwolenia choćby jedną swoją myślą. — Ta musztarda wygląda podejrzanie, tak ci tylko mówię, za dużo zaufania dla moich braci może się źle skończyć — powiedziała przez ramię do Gryfonki i odbierała dla nich patyki, by nadziać kiełbaski. Podała jeden Kate i na swój nabiła mięso, od razu kierując je w ogień. Nie minęła nawet minuta, kiedy patyk się ułamał, a jej żarcie wpadło do ogniska. — NO NIE, RYAN CO TY MI DAŁEŚ ZA CHUJOSTWO — oburzyła się donośnie, dorzucając do ognia jeszcze resztę kija i nałożyła sobie trzy ogórasy, żeby na głodnego nie siedzieć, bo to niedobrze się skończy. Była pewna, że w ogóle jedzenie czegoś co przygotowała ta dwójka się źle skończy z samego faktu, że zajmowali się tym jej bracie, ale było jej dzisiaj bardzo wszystko jedno. Miała urodziny – mogła. Dlatego pochłonęła ogórki zadowolona i od razu poczuła się inaczej. Przede wszystkim nagle zaczęła naprawdę żałować, że nie znalazła Baxtera, choć zaraz potem sobie uświadomiła, że przez to jak się czuła, tak jednak było zdecydowanie lepiej. Jednocześnie przepełniła ją głupia odwaga, która wcale niewiele się różniła od tego, jaka Ruby była na co dzień. Miała ochotę na coś głupiego, dlatego wstała, chcąc brawurowo się popisać i przeskoczyć przez płomienie. Ledwo jednak wstała i poślizgnęła się jak ostatni kretyn na trawie. Upadając twardo zaraz przy ognisku, parząc sobie oczywiście łokieć. — Oj — powiedziała, marszcząc twarz, kiedy już podnosiła się na kolana i zerkała na przypieczony łokieć. Bolało, ale już tyle urazów w życiu miała… Wyjęła różdżkę z kieszeni, nie myśląc o tym, że może po alkoholu nie powinna wcale próbować sama się leczyć.
kiełbasa, sos i ogórek: 5,4,2, czyli pichcę super kiełbaskę, słucham Ruby i zamiast musztardy wybieram keczupik, od którego jestem miła, a potem ogórek sprawia, że kogoś wspominam...
Czyżby Kasię można było bez zająknięcia nazywać imprezowym zwierzęciem? Fakt, ani przez moment nie zająknęła się na kolejne piwo, przez co znajdowała się na prostej drodze do zgonu w krzakach, ale szumiące w jej głowie bąbelki skutecznie zagłuszały podobne podszepty, każąc jej podążać za przyjaciółką i robić z nią to, na co miała ochotę. Wszak była solenizantką! - Myślisz, że coś do niej dodali? - zapytała, chociaż nawet jeśli by to zrobili, chyba by się szczególnie nie przejęła. Imprezy czarodziejów słynęły z wielu magicznych dodatków, dosypywanych i dolewanych tu i tam, czasem symbolicznie, czasem tak, że sam Merlin by się za głowę złapał. Przejęła od Ruby patyk z nabitą kiełbaską, którą natychmiast podłożyła nad ogień. Druga Gryffonka niestety swoją zdobycz straciła i choć była tym faktem rozżalona, Kasia śmiała się - bo teraz wszystko było zabawniejsze. - Sabotażować siostrę?! Wstydziłbyś się! - krzyknęła tuż po niej, chcąc zaraz zaoferować połowę swojej, słodko skwierczącej nad płomieniami kiełbaski, ale Ruby była szybsza i zaraz zaczęła nadziewać na patyk... Ogórki. - O, daj jednego - podchwyciła, po czym poczęstowała się jednym z ogórasów, który dość szybko sprawił, że zaczęła myśleć o czymś innym. - Nie mogę uwierzyć, że Baxterowie poszli w pizdu i nas nie zgarnęli - pożaliła się, nie bacząc na język, bo akurat w tej chwili miała ochotę wywinąć jakiegoś psikusa. Psikus jednak zdarzył się Maguire, która wywinęła orła na trawie, a Kasia ponownie zaczęła się śmiać jak opętana, zginając nogi w kolanach i krzyżując je nieco, bo po tylu piwach i takiej dawce śmiechu mokre gacie były niemal gwarantowane. - Merlinie, Ruby, co Ty robisz? - wydyszała między jednym a drugim napadem, wachlując się wolną ręką. - Zaraz się posikam ze śmiechu.
Imprezę uważała za całkowicie udaną, bo choć nie widziała wszystkich, których miała nadzieję zobaczyć i było jej z tego powodu trochę przykro, w końcu miała urodziny, to jednak bawiła się z Kate doskonale. I wiedziała, że przyjaciółka też, bo chichotała jak opętana, ale Ruby zdecydowanie nie była osobą, która jakkolwiek miałaby ją oceniać. Nie pod kątem ilości wypitego alkoholu i w ogóle nie pod żadnym kątem. O Maguire można było powiedzieć wiele, ale dla przyjaciół zrobiłaby absolutnie wszystko i pewnie ta ślepa lojalność kiedyś ją zaprowadzi w kozi róg. Rzecz w tym, że miała to kompletnie w dupie i nie zamierzała się zmieniać. Kiedyś miała problem z samoakceptacją, kiedy była nastolatką, wiecznie w cieniu swoich braci. Teraz jednak świętowała swoje d w u d z i e s t e urodziny i już dawno – no może nie aż tak dawno – nauczyła się siebie lubić i Merlinie, życie było dużo łatwiejsze, przyjemniejsze. Dlatego też jakby nigdy niż wsadziła ogórki w ogień, będąc zwyczajnie ciekawą jak smakują takie ciepłe. Okazały się obrzydliwe, ale była tak głodna, że miała to w nosie. Dlatego pochłonęła wszystkie trzy praktycznie naraz, czwartym dzieląc się jeszcze z Kasią. Zaraz potem spełniała swój kretyński pomysł o przeskakiwaniu ogniska, nie zaszczycając tego ani jedną rozsądną myślą, co skończyło się, jak można było przewidzieć. Nie dość, że obiła sobie tyłek, to jeszcze wsadziła łokieć w ogień. Palące uczucie było nie do wytrzymania, choć alkohol nieco osłabił ból. Zawsze jednak uważała, że poparzenia bolały najgorzej. Dlatego już sięgała po różdżkę i wypowiadała słowa zaklęcia Fringere i odetchnęła z ulgą, kiedy poparzenie przykrył chłód. — Kasia nie sikaj tutaj!! — zawołała zaraz przerażona, że Milburn zmoczy gacie przy wszystkich, musiała jej oszczędzić tego upokorzenia — Tam są jakieś krzaki, chodź!!!! — pociągnęła ją za rękę w stronę wspomnianych zarośli — WYTRZYMAJ — Ruby dobrze wiedziała jak to jest być w takim kryzysie po wypiciu zdecydowanie za dużej ilości piw.
Kate myślała, że lubi się wystarczająco, ale jednak ostatni rok sprawił, że nieco zwątpiła w tę sympatię do samej siebie. Na szczęście istniały jeszcze takie dobre dusze jak Maguire, która nie spoglądała na nią w żaden sposób osądzająco, kiedy to zwijała się w szaleńczym chichocie, walcząc z własną cewką i wstrząsającym nią śmiechem. Niestety werbalizacja jej problemu wcale nie pomogła, bo im bardziej zdawała sobie sprawę, że wypowiedziana przez nią fraza zaczęła stanowić realną obawę, tym trudniej było jej wytrzymać. Skrzyżowane nogi działały tylko na chwilę, jeszcze jeden taki popis Ruby i Kate gotowa była zmoczyć gacie. Przynajmniej przy ognisku szybciej by wyschła. - Już, już, trzymam, TRZYMAM - powtarzała, gdy tak szaleńczo pędziły w krzaki, a każdy kolejny krok stawiany na trawie wstrząsał owocem wypitych piw. To świeżo otwarte miała wciąż w ręce, przecież musiało jej towarzyszyć w eskapadzie. Co miała popijać kucając między paprociami? - Stój na czatach, błagam, już raz widzieli moją dupę, drugi raz tego nie przeżyję - powiedziała błagalnie, znikając gdzieś w zaroślach, w wielkim pośpiechu podciągając swoją sukienkę w pomarańcze, im bardziej się z nią mocując, tym silniej odczuwając smak rychłej porażki. Ale zdążyła. - Merlinie, jaka ulga - westchnęła na tyle głośno, by Ruby dosłyszała, że misja została zakończona powodzeniem, a sama Kasia miała się dobrze i jeszcze nie wpadła w kałużę tego, co narobiła. Dlaczego dała się na mówić na to picie piwa na czas? Świat wirował, a ona wstawała z leśnego podszycia wspierając się na pniu drzewa. Dobrze, że pamiętała o zaklęciu morfio, dzięki któremu rozłożysty liść mógł się stać papierem, a następnie przy pomocy sabuli piaskiem, dzięki czemu nikt nie powinien znaleźć żadnych dowodów w jej wychodku. Dobrze, że pamiętała, bo inaczej zmuszona byłaby rzucić z braku laku chłoszczyść, a nie wiedziała, czy zaklęcie to było bezpieczne w pewnych okolicach... - Jak też chcesz to ja popilnuję - powiedziała, chwiejnie wychylając się ze swoich ukochanych krzaczków, z którymi zawarła silniejszy pakt niż z Baxterem, który porzucił ją bezwstydnie na imprezie.
Ruby niewiele było potrzeba do szczęścia. Wystarczyło jej, że spędzała czas z ludźmi, których uwielbiała i nic więcej nie potrzebowała. Nie trzeba jej było wystawnych imprez i wielkich tortów, żeby uznać urodziny za najlepsze na świecie – a te właśnie takie były. Nawet jeśli kiełbaska wpadła jej w ognisko, a ona wsadziła w ogień łokieć, bo chciała cholera wie co. Nawet jeśli teraz gnała przez chaszcze z Kasią, żeby ta nie posikała się w gacie. Musiała przyznać braciom, że no cóż, dobrze ją znali. Nie wiedziała czy tyle uwagi jej poświęcali, czy po prostu miała charakter osła ze Shreka, więc okropnie dużo paplała i chyba każdy ją dobrze znał, bo nie potrafiła zamknąć jadaczki. Tak czy inaczej, wszystko jedno, bawiła się doskonale. — Ale dlaczego? — zapytała, bo chyba ta nowina trochę ją ominęła, za to była szalenie ciekawa opowieści o tym jak wszyscy widzieli dupsko Kate — Nie bój nic, mam wszystko na oku — co prawda powinna nosić okulary, ale nie była znowu aż tak ślepa, więc na pewno w porę dostrzeże intruza. Nie chciała przeszkadzać Kasi, więc na moment ucichła, w takim sensie, że nie mówiła do niej, żeby mogła się skupić na zadaniu i nie posikała sobie ubrać. Ruby raz się to zdarzyło i od tamtej pory ma lekki opór przed sikaniem w zaroślach. Podśpiewywała sobie jednak pod nosem „na bramce stoję, nikogo się nie boję”, grzecznie i cierpliwie czekając aż Kate wyjdzie z krzaków, albo zacznie się drzeć, bo jakiś pająk zacznie po niej łazić. Nigdy nie wiadomo. — Ty wiesz co, sprawdź potem czy kleszcza nie masz, ja kiedyś miałam w pachwinie i musiałam prosić Tomka, żeby mi pomógł, przysięgam to była najbardziej niekomfortowa rzecz o jaką prosiłam mojego brata… — ale nie miała siostry, ani mamy, więc nie miała też wyboru — Ty będziesz mogła poprosić mnie, nie musisz Tomka — powiedziała jeszcze bardzo mądrze i trochę pijacko zachichotała — Masz rację, lepiej teraz — rzuciła i tym razem to ona wlazła w krzaki — Jeśli i tym razem wejdzie mi kleszcz w dupę, to już nigdy nie wysikam się w krzakach przysięgam, no bo co to za pech by musiał być, już wolę żeby mi pęcherz pękł — mówiła sobie, nie przejmując się tymi całymi okolicznościami ani tym co paplała. Miała nadzieję, że Kasia ją rozumie. — To co teraz, idziemy doić krowę? — zapytała, kiedy już uporały się z przepełnionymi pęcherzami i podała Milburn eliksir odkażający, który trzymała w torebce właśnie na takie okazje.
- Nooooo - wydała z siebie przeciągłe jęknięcie przemieszane z ulgą, gdy wśród szumiących drzew rozległ się też dźwięk puszczonej pod ciśnieniem strużki, ginącej w trawie między jej stopami. - Na kole twórczym coś tam - zaczęła po chwili, gdy już mogła się odezwać i wcześniejsze napięcie pomału zwalniało nacisk na jej mięśnie i mózg, wzbraniając go przed podejmowaniem dalszych, możliwie ryzykownych, zużywających energię działań. - Rozpętał się pojedynek i oberwałam levicorpusem. Spódnica zjechała mi na twarz, a akurat tego dnia miałam stringi. RÓŻOWE, RUBY, RÓŻOWE - zawyła te ostatnie słowa z żałością, wciąż czując ogromny wstyd wywołany tym wspomnieniem. W innym kontekście nie miałaby absolutnie problemu, by inne osoby obejrzały sobie jej tyłek w fikuśnej bieliźnie, ale z zaskoczenia i bez kontroli nad własnym ciałem nie było to przyjemne obnażanie się. Poza tym przez długi czas jej bielizna była tematem rozmów i żarcików, których ofiarą padała. Aż dziw brał, że do Ruby nie dotarły podobne rewelacje. - Girl, wyciągnę Ci kleszcza z dupy choćbym musiała łowić w niej po łokieć - zaśmiała się, przypadkiem potykając się o własną nogę i niemal lądując w tych krzakach, w których koleżanka załatwiała swoje potrzeby. Na szczęście złapała się drzewka, okręcając się przy nim niemal jak przy rurze. Spojrzała na nią z wdzięcznością, gdy ta podała jej eliksir odkażający - od tego właśnie były przyjaciółki, a Ruby była taka z wyższego sortu, wspaniałą normalnie! Kto inny użyczyłby jej tak wspaniałych rzeczy? Już się niemal pogodziła z myślą, że będzie myła ręce w stawie, kołysząc się pijanie nad nim i modląc się, by nie przechylić się za mocno i nie wylądować twarzą w mule. - Dawaj na tę krowę - podjęła ochoczo, bo skoro w jej żyłach krążyły procenty, a pęcherz był już pusty, mogła z powrotem cieszyć się dobrą zabawą. Dojenie okazało się być czymś, do czego Kasia została stworzona. Sposób, w jaki jej palce obejmowały strzyki mógł świadczyć o niezbitym doświadczeniu i może to lepiej, że doiła tę krowę przy Ruby, a nie przy Baxterach, bo jeszcze by im narobiła niechcianej nadziei. - Twoja kolej! - zawyrokowała, gdy jej butelka wypełniła się mlekiem. - Wiesz, że krowy są parzystokopytne, bo chodzą na parzystej liczbie palców? Na dwóch! Na dwóch paluszkach! - dodała, pokazując krowie racice.
Zdawało się, że Ruby coś słyszała o tych majtach Kate, ale chyba nigdy nie dotarło do niej aż takie szczegóły. Zwaliła to na fakt, że po pierwsze – na kole realizacji pojawiła się, cóż nigdy, a jej bliżsi znajomi, nie będący Kasią, również nie byli tam stałymi bywalcami. Uśmiechnęła się jednak rozbawiona, wyobrażając sobie Fitza, który robi jakieś wycinanki. — Zawsze mogło być gorzej, wiesz zawsze mogłaś mieć jakieś rozciągnięte babcine, wiesz takie okresowe — powiedziała, lekko odwracając głowę w stronę przyjaciółki, żeby ta lepiej ją słyszała w tych krzakach, ale nie podglądała! Była pewna, że każda dziewczyna na świecie miała takie gacie, o których właśnie Ruby wspomniała. — No więc różowe stringi nie brzmią najgorzej… SŁUCHAJ, jak ktoś ci narobił przykrości, to ja się z nim policzę, tylko powiedz kto — powiedziała jeszcze, bo kto jak kto, ale Maguire to na wymiarze sprawiedliwości się znała. To, że jej środki przekazu były wątpliwe, to już inna sprawa. Szybko załatwiła też swoje potrzeby i wtarła w dłonie eliksir odkażający, który chyba podwędziła z pracy. Za darmo, to uczciwie, tym się właśnie w życiu kierowała. — Wiesz co, ja to doceniam, ja ciebie bardzo szanuję — powiedziała, kiedy Milburn obiecała, że wyjmie jej kleszcza z dupy. O taką przyjaźń nic nie robiła właśnie. Popędziły do dojenia krowy niczym prawdziwe farmerki. Ruby nawet już kiedyś to robiła u pani Cork, a ta wiedza na pewno jej się przyda, bo miała nadzieję adoptować tu mleczuchę! Puściła Kasię przodem, której poszło znakomicie. Pokiwała poważnie głową na ciekawostkę Kate. — A wiesz, że można tu adoptować mleczuchę, która daje smakowe mleko? — powiedziała jeszcze — Nie wiem jeszcze gdzie ją będę trzymać, ale wrócę z taką… — obiecała sobie i Gryfonce, a potem przystąpiła do dojenia. Poszło jej tak samo dobrze. Uznała, że to wspaniały pomysł napić się otrzymanego mleka, ale powinna wiedzieć lepiej. Głupotę zrzuciła na wypity alkohol i wszystko inne co wypiła i zjadła, a co było od jej braci. I teraz też powinna była wiedzieć. Ale napiła się i okazało się, że to wcale nie mleko. Wypiła więc wesoło bełkoczący napój i właśnie wtedy imprezka się skończyła.