Perun to słowiański bóg gromowładny, czczony jak władca piorunów i burz. Posąg wyrzeźbiono z dębu rosnącego samotnie na polu, w który kiedyś strzeliła błyskawica. Z tego właśnie powodu to miejsce jest znane ze swoich leczniczych właściwości - wszak wszystko, co dotknęła moc Peruna niesie uzdrowienie. Warto tu być szczególnie w czasie burzy. Nie sposób powiedzieć, to aura kapliczki czy po prostu błyskawice rozświetlające horyzont nad złotymi polami - jest tu niezwykle urokliwie. No wiadomo, że piorun nigdy nie uderza drugi raz w to samo miejsce.
Autor
Wiadomość
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Odrapywał powoli swój bloczek, zmieniając jego kształt z kanciastego w bardziej zaokrąglony, ścinając krawędzie i obserwując, jak zmienia się jego całość. - A wiesz, widziałem kiedyś takiego artystę w Holandii, który rzeźbił mieczem. Takim najprawdziwszym, średniowiecznym, mugolskim mieczem. - powiedział, zerkając na Peruna i poprawiając nieco swój rysunek- Brał sobie taki pień drzewa, normalnie taki o jak drzewo i siekał go z każdej strony tym mieczem, aż mu nie wyszło coś interesującego. Wprawdzie to była abstrakcja, a nie rzeźbienie czegoś konkretnego no i wiesz, tacy artyści to też tworzą sam performance, całość jest tą sztuką, którą robią, nie tylko wynik finałowy. - w galerii w Amsterdamie miewali różnych takich odpałowców. Przynajmniej póki jeszcze Landen żył. Później zrobiło się znacznie ciszej. Swansea szybko odepchnął od siebie te myśli i wspomnienia, skupiając się bardziej na tym, co dłubał w drewienku. - A widzisz tu jakiegoś profesora? - wyszczerzył do niego zęby - Na lekcjach u Elijah'a pewnie trzeba robić inaczej, ale w wolnym czasie wolna amerykanka - rób tak jak lubisz. - wzruszył ramionami - Jak złapiesz o tak... - odłożył swojego klocka i nóż, by poprawić mu drewienko w ręku - ...to masz mniejsze prawdopodobieństwo, że się dźgniesz w rękę przypadkiem. Jak ci się omsknie nóż, to po prostu tam się zsunie. - podpowiedział. Zaśmiał się wesoło i pokiwał głową' robiąc zmyślną minę, skoro pomysł teleportacji został zaaprobowany, to nic nie stało na przeszkodzie, by w pełni oddać się rzeźbie.
Uwaga kostki! Rzucamy k100 na dziabnięcie się w łapę. Wynik powyżej 80 to skaleczenie!
- Mieczem? - powtórzył, na chwilę przerywając swoją pracę, która była nieco żmudna, bo jednak nie do końca taka, jak ta, do jakiej przywykł, ale również ciekawa i interesująca. Prowadziła go w miejsca, jakich nie znał, pokazując mu, że proces twórczy mógł być bardzo różny i niekoniecznie musiał być zawsze dokładnie taki sam. To było, cóż, ciekawe odkrycie, chociaż jednocześnie powodowało, że Ian zaczął się zastanawiać, ile jeszcze rzeczy nie wiedział. - To musiał być bardzo silny, znaczy, zależy, jaki ten miecz dokładnie był, ale drewno nie jest takie proste do ciosania. Siekiera też jest trudna do utrzymania, a drewno często pęka pod jej uderzeniem, raczej się rozłupuje niż... ale pewnie, jak to jest jakaś abstrakcja, to może też o to chodzi? Wiesz, że te wszystkie wióry? - dodał zaraz, patrząc na posążek, jaki próbował wyrzeźbić, widząc doskonale, że był daleki od ideału, a szło mu to bardzo powoli, ale zaraz spróbował skoncentrować się na tym, co pokazywał mu Lockie, domyślając się, że ten faktycznie o wiele lepiej wiedział, jak manewrować nożem, żeby nie zrobić sobie krzywdy. - No, nie, teraz to nie, ale wiesz... bo... no chodzi o to, że ja to bardziej wszystko po mugolsku, a potem jak mi każą inaczej, to... no i są te dłuta, które same wszystko rzeźbią, ale czy to właściwie jeszcze jest wtedy sztuka? - powiedział, próbując dalej rzeźbić, ścinając kawałki drewna, tak, jak pokazał mu to Lockie, wyraźnie poświęcając temu niesamowicie wiele uwagi i cierpliwości, krok po kroku starając się ściąć boki tak, by dotrzeć do miejsca, jakie wcześniej zostało rozrysowane. Ale robił to niesamowicie niepewnie, wiedząc doskonale, że to była dopiero pierwsza próba i chociaż widać było, że nóż i drewno nie były mu obce, to pojęcie takiej sztuki już tak. - No, a jak ci coś nie wyjdzie... to co robisz?
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Lockie w dłubaniu w drewnie znajdował jakiś spokój. Dokładnie tak, jak to powiedział młodszemu koledze - czasem chciał coś rozwalić, bo nigdy nie nauczył się jak wyładowywać z siebie złe emocje, nie umiał o nich też rozmawiać, a rozwalanie klocka drewna za pomocą noża wydawało się znacznie lepszym rozwiązaniem, niż szukanie guza, bądź rozdawanie guzów innym. - Mieczem. - potwierdził, kiwając głową - Dokładnie tak, jak mówisz. Dużo sterczało takich połamanych drzazg, te rzeźby nie były takie ładne i gładkie jak ten o. - wskazał podbródkiem Peruna przed nimi - To była cała koncepcja związana z interpretacją tego, że artyści wyrażają się poprzez sztukę. Ten chłop miał jakieś tam problemy i te jego rzeźny to miał być obraz procesu radzenia sobie z nimi. - opowiedział lekko. Żałował czasem, że nie uważał bardziej przy tych wszystkich wystawach i wernisażach, jakie odbywały się w Amsterdamie, ale niestety, miał tyle innych, wtedy zdawało mu się, że ciekawszych, rzeczy do roboty. Zaczął wykrawać pierwsze, dość toporne kształty wąsów na twarzy bożka i jego ramiona, chciał mu wyrzeźbić jeszcze miecz u pasa, ale nie wiedział, jak to dobrze dorobić. Uśmiechnął się na jego słowa: - Też często o tym myślę. Te wszystkie samorysujące kredki i samorzeźbiące dłuta... To trochę oszukiwanie, nie sądzisz? - spojrzał na niego, na chwilę przerywając skrobanie figurki - Lubię magię w sztuce, to, że mogę ożywić obraz, albo wprawić rzeźbę w jakiś drobny ruch, by wyrażała emocję, oddychała, bądź kuliła się w sobie. Ale używanie magicznych narzędzi zawsze mi się wydaje pójściem na łatwiznę. - obrócił klocek, przyglądając się temu, co robi Ian - Takie staroświeckie myślenie, że jak na coś nie przelałeś łez, potu labo krwi to się nie liczy. - zaśmiał się jak pies szczeka. - A skąd wiesz, że nie wyjdzie? - zainteresował się, wracając do swojej pracy, wcześniej zdmuchnąwszy z kolan wiórki, które zeskrobał dotychczas.
Ian wiedział, że rysowanie, czy tworzenie w inny sposób może być satysfakcjonujące, poza tym pozwalało mu się skoncentrować, ale jakoś nigdy nie brał pod uwagę, że coś podobnego może pozwalać rozładowywać emocje w sposób co najmniej niekonwencjonalny. Dlatego też patrzył przez chwilę na Lockiego, jakby ten sobie z niego co najmniej żartował, jednocześnie jednak przypominając sobie inne rzeczy, o jakich słyszał, jak plucie farbą, przebijanie balonów nad płótnem i inne, podobne rzeczy, jakie dla niego nawet nie były sztuką, ale jak widać, dla innych osób już jak najbardziej. Potarł nos, marszcząc przy okazji brwi, a później wrócił do prób wyrzeźbienia Peruna, co wcale nie było takie proste i Ian nieźle się przy tym gimnastykował, próbując osiągnąć coś, co by go satysfakcjonowało. - No, dobra, ale czy to w ogóle jeszcze jest sztuka? Jak te wszystkie inne dziwne rzeczy, no, jak postawienie jabłka na środku pokoju i oznajmienie, że to coś oznacza - zapytał, rumieniąc się lekko, próbując ściąć nieco mocniej jeden z brzegów drewnianego klocka, przez co wyszło mu coś koszmarnego i aż wstrzymał oddech, mając wrażenie, że zepsuł właśnie to, co robił, co mogło, aczkolwiek nie musiało być prawdą. Był w dużej mierze perfekcjonistą, a może zwyczajnie wiedział, że nie mógł nic zepsuć, bo to się później z różnych względów źle kończyło, trudno powiedzieć, ale przez chwilę przypominał spanikowane zwierzę, kiedy próbował równomiernie przyciąć drugą stronę klocka, osiągając coś stosunkowo wąskiego. I na pewno nieprzypominającego kapliczki. - Cała magia to oszukiwanie. Znaczy, no, to coś innego, niż fizyka, czy matematyka i cała inżynieria, jak wprowadza świat w ruch, więc wszystko, co jest magiczne, jest nie do końca sprawiedliwe, a jeśli w ogóle dorzucić do tego wszystko, co samo działa, to ja już nie wiem, czy to są w ogóle zdolności czarodzieja, czy tak naprawdę oszukiwanie, tak jakby to była taka, no, sztuczna inteligencja - stwierdził, wypluwając niemalże te słowa, kiedy spróbował naciąć drewno tak, by osiągnąć pierwszy kształt twarzy, ale z jakiegoś powodu wychodził mu raczej kiepski zygzak, niż coś sensownego. - No, bo nie będzie przypominało tego, co chciało się osiągnąć i w sumie będzie beznadziejne. To się nie uda, nie?
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Skrobał swój klocek, który już powoli przestał przypominać klocek, a nabierał jakiejś semi-człowieczej formy, myśląc nad pytaniem Iana. To były te rzadkie momenty, kiedy ktoś odkrywał sekretne, nikomu nieznane zaklęcie, jak z gruboskórnego kretyna, którego Lockie udaje dziewięćdziesiąt pięć procent czasu, wydobyć tego człowieka, którym Swansea był naprawdę. Posiadającego wrażliwość, przemyślenia, interpretację otaczającej go rzeczywistości. I prawdą było, że najłatwiej było zrobić to przez sztukę. Doświadczanie sztuki, dzielenie się sztuką, rozmawianie o sztuce. - Nie ma spójnej definicji sztuki. Jest to pojęcie, które się ciągle zmienia, dla każdego jego definicja może być inna. Jedni lubią estetykę, lubią rzeczy piękne, inni lubią coś poczuć, nawet jeśli ma to być obrzydzenie. W inych przypadkach, bardziej niż samo dzieło, liczy się intencja, liczy się historia tego dzieła i to ma wartość, która cieszy ludzkie serce. - powiedział, zmieniając uchwyt na nożu i drapiąc samym czubkiem kozika zarysowaną twarz mini-Peruna - jest taki malarz ekspresjonistyczny, Soutine, który nad wszystko umiłował sobie malowanie martwych zwierząt. Do takiego poziomu, że trzymał w domu tuszę wołową tygodniami, nim nie nabrała odpowiedniego koloru, by ją sportretować. - zaczął opowiastkę, jedną z wielu, o których opowiadała mu matka, za czasów, kiedy jeszcze szaleństwo całkiem nie zjadło jej rozumu - Jego obrazy nie są, w tradycyjnym rozumieniu, piękne. A jednak budzą uczucie, dyskomfort, historie związane z tymi obrazami sprawiają, że pamiętasz o nich. Zostają w Twojej głowie, jak część tego artysty. - spojrzał na krukona, nagle łapiąc się na tym, że może pierdoli mu jakieś durne rzeczy, a dzieciak biedny zaraz się straumatyzuje gadką o odklejonych artystach - ja myślę, że jakbym tworzył sztukę, to chciałbym robić rzeczy, które ludzie będą pamiętać. Pytanie, czy z zachwytu, strachu, obrzydzenia czy jakiej innej emocji? Spojrzał na klocek Iana i uśmiechnął się, unosząc brwi: - Nic się nie dzieje, po prostu będzie trochę chudszy. - powiedział, szturchając końcem noża jeden z brzegów jego drewienka - O tu mu zrób włosy, zamiast tam z tyłu i nie będzie widać. - zaproponował. W końcu to nic na ocenę i można mieć w dupie efekty, ale wyraźnie widział, że się brunet tym przejął. Słuchał go chwilę w milczeniu, zastanawiając się nad tym, o czym mówił. - Myślę, że to bardzo mugolskie myślenie. - powiedział po namyśle - Jesteś przyzwyczajony do widzenia świata kategorią technologii, fizyki, inżynierii. Wiesz, że jak Edison stworzył żarówkę, to uważali go za czarownika? - uniósł brwi - To, że pewnych rzeczy nie da się opisać wzorem, wyjaśnić matematyką, nie zawsze znaczy, że są oszustwem. Oszustwo to w końcu jakaś forma kłamstwa, a magia jest prawdziwa, wiesz o tym dobrze i wiem o tym ja. - zmrużył jedno oko - Widziałeś kiedyś ilustrację bozonu Higgsa? Dla mnie to jak magia. - uśmiechnął się szerzej. Zaraz jednak parsknął. - Ale przecież już ustaliliśmy, że to, co chce osiągnąć, to wyładowanie z siebie negatywnych emocji poprzez drapanie klocka nożem. A to, co będzie przypominał ten klocek potem, jest kwestią drugorzędną. - wzruszył ramionami - Myślę, że lepiej będzie Ci podchodzić do sztuki, nie zastanawiając się nad tym, jaki chcesz osiągnąć efekt końcowy. Łatwiej sie wtedy żyje.