Kiedy przychodzicie na miejsce, pierwszą, bardzo oczywistą sprawą jest jeden fakt - tu prawie nic niema. Stare drzewo, rozsypująca się ławeczka, wokół was pola rzepaku, gdzie możecie sobie zrobić zdjęcia na wizbooka. Bardzo urocze miejsce pośrodku niczego! Sesyjka w tym pięknym, zółtym kwiecie i możecie iść odkrywać inne, bardziej interesujące miejsca.
Tylko jeśli próbujecie rozwiązać zagadki z tego eventu, rozpatrujecie też poniższe kostki.
Wy również kiedy przychodzicie tu po raz pierwszy, nie rozumiecie co właściwie powinniście tu szukać. Jakim cudem mielibyście znaleźć wskazówki w miejscu gdzie wyraźnie nie ma kompletnie NIC.
Rzućcie dwoma kostkami k6 na to którego dnia wy mieliście swój przełom, bo Zbychu uważał, że to serio ważne miejsce i musieliście tu przychodzić praktycznie codziennie przez dwa tygodnie. Możecie odkryć maksymalnie dwa spoilery (na osobę), chyba że kostka mówi inaczej. Więc rzucacie na pierwszy dzień jeśli macie w kostce tylko jeden spoiler, rzucacie też na inny spoiler znowu dwa razy k6. Jeśli wylosowaliście ten sam, rzucacie póki nie będzie mieć nowego.
W tej okazji za cechę Magik żywiołów (ziemia), możecie przerzucić sobie kostkę z dowolnego dnia.
2,3,4 dzień - Z pewnością nie wykorzystaliście swojej wyobraźni kompletnie - możecie zobaczyć co znaleźliście, idąc do spoilera "rzucanie czarami i obstukiwanie", musieliście mieć naprawdę sporego farta. 4 dzień - Piękny dzień, co? Tak słonecznie? I... a co to? Najpierw wybierzcie jeden dowolny spoiler, a potem przejdźcie do Witaj Karolino! 5,6 dzień - Kopanie? Czemu nie! Sprawdźcie jak wam poszło w spoilerze rozkopywanie wokół! 7 dzień - Podobno to magiczny dzień. Dla was na pewno, bo spotykacie kogoś bardzo ważnego - idziecie to spoileru Witaj Karolino! 8, 9 dzieńStrasznie już dłuży się to przeglądanie jednego miejsca, co? Aż zaczyna się chcieć rzygać tym całym drzewem... Może po prostu posiedzcie i pomyślcie, skoro i tak widać, że nic tu nie znajdziecie? Przejdźcie do spoilera medytacja. 10 dzieńNic tu nie ma, marnujecie czas. Chcąc nie chcąc idziecie na drzemkę. Przejdzicie do spoilera słodki sen 11,12 - Spędziliście tutaj MNÓSTWO czasu i wasza obecność tu zaczęła przeszkadzać już pewnej mieszkającej tu istocie. Możecie wybrać dwa dowolne spoilery i dodatkowo musicie do trzeciego - Witaj Karolino.
Witaj Karolino! (tylko jeśli masz zapisane w kostce, że go masz):
Mimo że nazwa na to wskazuje, południce nie muszą przychodzić tu tylko równo o dwunastej! Albo może wy akurat wpadliście tu o tej godzinie... W każdym razie biała, przerażająca postać pojawia się przed wami i rzuca się na was, ewidentnie poirytowana że tyle przeszukujecie jej miejsce spoczynku. Musicie jakoś się przed nią obronić! Rzućcie kostką k6 na to czy w trafiacie zaklęciem, oraz k6 czy udaje wam się obronić przed atakiem południcy. Parzysta to powodzenie, nieparzysta to niepowodzenie. Rzucacie, dopóki nie będziecie mieć dwóch ataków z powodzeniem. Jeśli mieliście jedną lub dwie obrony nieudane - południca was atakuje, czujecie przejmujący chłód, który będzie wam towarzyszył tydzień, trzy lub cztery nieudane obrony to ciężkie przeziębienie na dwa tygodnie i konieczność odwiedzenia uzdrowiciela czy chatki szeptuchy. Przy więcej, prosimy o zgłoszenie do dowolnego MG w odpowiednim temacie podczas sesji.
Za każde 10 punktów z zaklęć/transmutacji/czarnej magii macie dodatkowy przerzut dowolnej kostki. Za dwie lewe różdżki LUB połamanego gumochłona macie od razu pierwszą obronę nieudaną. Za słaba cecha (wrażliwy) pierwszą kostkę rzucasz bez ataku. Za silną psychę (opanowanie) lub gibki jak lunaballa, macie dodatkowy przerzut na obronę. Ze specjalizację: Zaklęcia i OPCM defensywne - macie przerzut do obrony, ofensywne - do ataku.
Rzucanie czarami i obstukiwanie:
Decydujecie się na bardziej techniczne podejście do przeszukiwania tego miejsca. Rzucacie zaklęcia lumos i nox oraz całą resztę, by odkryć ukryte ścieżki i tajemnicze znaki, a także delikatnie obstukujecie różnymi zaklęciami korę drzew, kamienie i ziemię, licząc na ukryte skrytki. Ale niestety - to tylko zwykłe drzewo. Za to znajdujecie 2 dowolne składniki roślinne!
Medytacja:
Uznaliście, że może zgranie się z naturą sprawi że będzie wam łatwiej? Dobry pomysł! Zamknijcie oczy, wczujcie się w to miejsce... Czujecie coś? Nie? Może z wami jest coś nie tak. Rzuć k 100 na to jak Ci się powiodło! Jeśli macie co najmniej 20 punktów we wróżbiarstwie możecie od razu przejść do poniższego spoilera. Jeśli zaś macie cechę Świetne Zewnętrzne Oko (wyczulenie), dodaj do kolejnej kości 30 oczek. Jeśli masz ten spoiler, możesz wyrzucić k100 dowolną ilość razy, ale każda kostka to jeden post. Każdy kolejny post do +10 punktów do kolejnej kostki.
jeśli wylosowaliście 65+:
Może wydawać wam się, że nagle przysnęliście, bo oto zaczynacie kroczyć w BARDZO realnym śnie. Wszystko wokół wydaje się być... jakieś inne, a przecież ostatnio spędziliście tu bardzo dużo czasu, wiecie dokładnie jak wygląda wszystko wokół. Nawet stary dąb wydaje się być jakiś... Mniejszy. Powoli kładziecie ręce na brzuchu, czując dziwną ekscytację. W końcu jesteście w ciąży! To dla was coś bardzo oczywistego, wcale nie jesteście tym zdumieni.Ale coś jest nie tak, nigdy nie czuliście w sobie takiego... mroku? Nawet krew wydaje się wrzeć w was, wzywając do czegoś w... puszczy? Oglądacie się w jej stronę czując niesamowitą tęsknotę, już chcecie tam podejść tylko po to by chociaż dotknąć na chwilę starego lasu... Ale w tym momencie się budzicie, a w ręce ściskacie niewielką laleczkę. Wskazówka: Niewielka laleczka
Słodki sen:
Spędzacie tu tyle czasu, że powiedzmy sobie szczerze KAŻDEMY może zdarzyć się przysnąć. I niestety najwyraźniej wam też. Może przyjemnie było pod gałęziami, a może na twardej ławeczce. A na dodatek coś wam się śni! Jesteście w tym samym miejscu, pod tym samym drzewem, ale wszystko jest odrobinę inne. A wy czujecie się tacy zmęczeni. Nawet ulubione drzewo nie daje wam ukojenia. Opieracie się o pień i nie słyszycie nic oprócz dziwnego szumu krwi, wzywającego was lasu... o co chodzi? Nie zdążycie zorientować się w niczym więcej, bo ze zdziwieniem stwierdzanie, że na waszej szyi pojawiła się pętla. Zanim zdążycie cokolwiek zrobić zostajecie ciągnięci do góry. Nie macie ze sobą różdżki. Nie możecie się teleportować. Czujecie gniew lasu, ale nawet on nie zdąży wam pomóc. Powoli uchodzi z was życie kiedy dusicie się na gałęzi. Budzicie się znienacka, w panice, na dodatek ze śladami od sznura, które zostaną wam na kilka dni. Jakim cudem? Sami nie wiecie... Za to zdajecie sobie sprawę z jednej rzeczy - to tutaj umarła Karolina i wcale nie popełniła samobójstwa. Wskazówka: Odkrycie przyczyn śmierci
Rozkopywanie wokół:
A może tu nie chodzi o same drzewo? Może wokół są zakopane jakieś magiczne przedmioty? Czy to możliwe? Przekopujecie to drzewo, jakby był to jakiś ogórek i wtedy orientujecie się... że jakoś tu cicho... Wystarczy, że podniesiecie głowę, a widzicie małą dziewczynkę o wielkich oczach, ciemnych włosach, ubrana w białą, zniszczoną sukienkę. Jeśli macie co najmniej 20 punktów z ONMS LUB z Hisotrii Magii, wiecie że to demon. W końcu każdy historyk wie jak dużo śmierci małych dzieci przynosił ten demon kiedyś. Możecie prędko uciec i tyle, wrócicie innego dnia. Jeśli wasz kompan, który nie ma tych punktów wylosował tą kostkę - rzućcie obydwoje k100. Jeśli masz więcej niż on - udało wam się uciec. Jeśli nie, musi przejść do dalszych konsekwencji. Jeśli nie wiecie, że powinniście już być po drugiej stronie pola i uznaliście że do tylko jakieś dziecko, cicha zbliża się do was bezszelestnie. To co się wydarzy zależy od waszej postaci
Ignorujecie dziecko:
Nawet nie wiecie kiedy jest za wami. Czujecie nagle na swoim karku przerażającą, chłodną dłoń, cisza jest jeszcze bardziej przytłaczająca i może nawet krzyczycie z bólu. A potem nagle wszystko znika. Prawie wszystko, bo przez następne dwa tygodnie męczą was paskudne sny.
Pytacie dziecko co tu robi:
Wasze dobre serce kazało wam pomóc biednej dziecinie? To się chwali! Zazwyczaj, ale nie dziś. Dziewczynka przytula się nagle do was i jest do najgorsze przytulenie się na świecie, macie wrażenie że ktoś odbiera wam radość życia. Cicha znika równie szybko co się pojawiła, a wy za kilka dni odkryjecie, że jesteście chorzy na Plargio. Koniecznie dowiedzieć się jak się z tego wyleczyć.
Szukanie po gałęziach:
Wybraliście chodzenie po drzewie? Super, miejmy nadzieję, że jesteście odpowiednio zręczni. Jeśli macie cechę Gibki jak Lunaballa (zręczność) - przechodzicie od razu do wskazówki. Jeśli nie macie - rzućcie k6 by sprawdzić ile razy spadliście i coś sobie obiliście. A do każdego k6, k100 na to jak poważnie. A potem przejdźcie do wskazówki Na gałęzi znajdujecie stary sznur, na którym ktoś mógł być powieszony. Wskazówka: Sznur Karoliny
Foteczki w rzepaku:
Mieliście szukać wskazówek, ale jakiś rolnik zobaczył jak brodzicie w rzepakowym polu i oznajmił, że KONIECZNIE musi wam porobić zdjęcia. Przywołał zaklęciem swój aparat i poprosił was o pozowanie! Jeśli napiszcie tu posta na co najmniej 1500 znaków i wstawicie zdjęcie o tym na wiza #polerzepy bądź #rzepiara, możecie zgłosić się w upomnieniach po +1 punkt z DA!
______________________
.
Autor
Wiadomość
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Dzień 1, 2 i 3 - nic się nie dzieje Dzień 4 - @Yuri Sikorsky spoiler "Szukanie po gałęziach" oraz "Witaj Karolino!" Dzień 5 - nic się nie dzieje Dzień 6 - @Nicholas Seaver spoiler "Rozkopywanie wokół" Dzień 7 - nic się nie dzieje Dzień 8 - @Nicholas Seaver spoiler "Medytacja" Dzień 9 - @Benjamin O. Bazory spoiler "Medytacja" Dzień 10 - @Benjamin O. Bazory spoiler "Słodki sen"
Zgodnie z informacjami, które posiadali wszyscy czarodzieje biorący udział w rozwiązywaniu podlaskiej zagadki, działo się tu coś bardzo niedobrego. A kiedy w grę wchodził powrót duchów z przeszłości, przestawało się robić zabawnie i nawet początkowo niesieni "Zezowatym Iwanem" spragnieni przygód panowie rozumieli, że trzeba będzie odrobinę spoważnieć i przyłożyć się do zadania. Tak jak zasugerował sołtys Zbysław, przychodzili pod Stary Dąb codziennie. Pierwszego dnia mieli sporo zapału, drugiego nieco mniej, ale w końcu do trzech razy sztuka, prawda? Tylko że czwartego dnia również nic się nie wydarzyło i Nicholas zaczynał wątpić, czy dobrze zrozumieli instrukcje. Może tłumaczki nawaliły? - Jak sądzicie, dzisiaj też będzie cisza? - spytał Nicholas lekko skonfundowany. - Może robimy coś źle i zamiast czekać, aż coś się wydarzy, powinniśmy szukać wskazówek? Podobało mu się to drzewo. Było wielkie i rozłożyste, idealne do przesiadywania w jego koronie. A jednak widok ten zaczynał powoli mu działać na nerwy. Przychodzili tu i nic się nie działo, a mógł przecież spędzać ten czas inaczej. Owocniej. Westchnął i spojrzał na towarzyszy, czekając na ich odpowiedź.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Dzień przełomu:4 Spoiler: "Szukanie po gałęziach" oraz "Witaj Karolino!" Wspinaczka:4 Obtłuczenia:43, 3, 65 i 99
Westchnąłem. Nico miał rację. Samo oczekiwanie na rozwiązanie sprawy nic nie da. Rozejrzałem się po okolicy szczególnie dobrze oglądając drzewo. -Chłopaki. Tam na samym czubku chyba coś jest. Postaram się to dostać tylko odsuńcie się od drzewa bo słaby jestem w chodzeniu po nich - powiedziałem po czym zacząłem się wspinać. Szło mi nawet całkiem nieźle. Niestety zapomniałem, że im wyżej tym gałązki coraz mniejsze i coraz delikatniejsze. Jedna z nich załamał się pod moim ciężarem i spadłem na dół na tyłek. Rozmasowałem bolące siedzenie i ruszyłem dalej. Stawiając stopę poślizgnąłem się na korze i w zasadzie spadłem zanim zacząłem się wspinać na nogi jednak z takiej wysokości nawet tego nie odczułem. Nie poddałem się i po raz kolejny zacząłem włazić na drzewo. Przy samym szczycie zobaczyłem wyraźnie czym był przedmiot, który dostrzegłem z ziemi i z wrażenia spadłem z powrotem. Tym razem walnąłem bokiem. -Nico, Ben nie uwierzycie. Tam wisi sznur. Ktoś się tu kiedyś powiesił. Nie ma bata. Muszę to ściągnąć - powiedziałem i zacząłem włazić po raz kolejny. Tym razem udało mi się dotrzeć na sam czubek i rozpłatałem sznur. Jednak ponieważ miałem ręce zajęte znowu spadłem. Gruchnąłem na plecy aż miło. Wszystko we mnie zadzwoniło. Wzrok mi pociemniał. Kiedy w końcu odzyskałem widzenie zobaczyłem, że zbliża się ku nam jakaś potwora. -Chłopaki tylko ja to widzę czy to naprawdę? - zapytałem cicho dalej leżąc na ziemi i pokazując potwora ręką, w której trzymałem sznur.
Dzień przełomu:4 Spoiler:"Witaj karolino" Rzuty:link, link
Nie spodziewał się, że krótkie wyjście po hogsy zamieni się w powrót po pijaku na Podlasie. Taki obrót zdarzeń, nawet jeśli jakimś cudem by go przewidział, na pewno nie znalazłby się nawet na dnie jego listy marzeń. Na marudzenie i odwrót było jednak już za późno. Benjamin był obowiązkowy i skoro powiedział "A", to musiał powiedzieć następną literkę... "C". Przez to właśnie od kilku dni przychodził z Nico i Yurim pod stary dąb. Czwartego dnia, gdy Nico już tracił nadzieję, a Yuri znalazł pierwszy, sensowny trop, Ben po prostu stał jak słup. Bo co miał robić? Rosjanin niczym pijana małpa wspinał się i spadał, a on nie zamierzał dołączyć do tego cyrku. Palił papierosa i spokojnie oczekiwał, że mężczyzna przestanie małpować. Dopiero, gdy zwrócił uwagę, że widzi coś dziwnego, Benjamin zainteresował się sprawą. Zręcznym ruchem wyciągnął różdżkę zza paska, a kilkoma zwinnymi ruchami nadgarstka wymierzył zaklęcie. Nie był jednak wystarczająco zwinny, przez co chybił, a zaklęcie poszybowało w górę, po czym rozpłynęło się w powietrzu. Południca postanowiła nie pozostać mu dłużną. Nie był wystarczająco szybki by uniknąć jej ataku i południca przechytrzyła go, zadając dotkliwy cios. Zimno rozeszło się po nim, a na skórze pojawił się dreszcz. Przez moment poczuł się jak na Syberii i pomyślał, że to Yuriego klimaty, nie jego. Ból, choć przeszywał część jego ciała, to jednak nie uniemożliwiał mu walki. Zmarszczył brwi, a nadgarstkiem wykręcił kolejne zaklęcie ofensywne. Pewna siebie południca, choć była wyjątkowo zwinna, nie umknęła tym razem jego atakowi. Syknęła przeraźliwie, a odrobina magicznego bólu, wywołała w jej oczach iskierkę obłędu. Nie robiąc sobie nic z pozostałych dwóch czarodziei, rzuciła się z kolejnym atakiem na Benjamina. Ponownie ból, chłód i niezadowolenie przeszły przez niego, tym razem intensywniej, jakby ostatnie dwa obrażenia skumulowały się w jedno. Zastanowił się czy naprawdę jest taką ofermą na jaką właśnie wygląda, po czym nie znajdując odpowiedzi, która fundamentalnie by go nie obrażała, wymierzył trzeci atak. Równie skutecznie co poprzednio, trafił w południce. Nie wiedział czy to ona zakołysała się w powietrzu, czy jego głowa już lekko otępiała płatała mu figle. Wiedział już jak wyglądają jej ataki, postanowił więc zmienić taktykę i zamiast próbować się przed nimi uchylać, użyć zaklęcia defensywnego. Dwa ruchy później miał już je przed sobą, jednak wtedy jego oczom ukazał się Nicolas. Czyżby podjął się walki w jego obronie, czy może chciał zaimponować wujowi?
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas patrzył na wygibasy wuja z lekkim rozbawieniem, jego nieporadność we wspinaczce w całości zrzucając na karb upałów. W końcu Yuri był silny i bardzo sprawny fizycznie, a sam Nicholas wspinał się po drzewach jak kot. Zamierzał dać mężczyźnie wolną rękę, ale kiedy ten po raz kolejny spadł, Seaver postanowił mu pomóc. - Połamią się pod nim te gałęzie - mruknął trochę do siebie, trochę do Benjamina, a potem rozejrzał się za dogodnym konarem, po którym dało się wspiąć wyżej. Kiedy znalazł się wśród liści, zobaczył sznur, o którym mówił wujek, ale nie przede wszystkim zauważył, gdzie Yuri stawia nogę. - Yuri, uwa... żaj. Nie zdążył. No to wchodzić na górę nie było już po co. Zaniepokojony spojrzał w dół, sprawnie przemieszczając się ostrożnie z gałęzi na gałąź, nie chcąc spaść z równym hukiem co krewniak. Już miał zawołać do wuja błyskotliwe "Żyjesz?!", kiedy nagle sprawy obrały nieoczekiwany zwrot. Resztę drogi na dół pokonał mniej uważnie, a i tak nie zdążył na czas. Bazory oberwał, Nico nie wiedział jak mocno, ale zanim stwór zaatakował po raz trzeci, Seaver wylądował między nim, a towarzyszem, za którego na swój gryfoński sposób czuł się odpowiedzialny. Machnął różdżką, rzucając niewerbalne enaito, a trzy metalowe ostrza pomknęły ku upiorzycy. Nieludzki wrzask, który wydobyła z siebie południca był zatrważający, ale gdy pazury wystrzeliły w stronę dwóch studentów, bariera wyczarowana przez Nico skutecznie ich obroniła. Metal zdawał się nie robić na potworze żadnego wrażenia, ale dziwnie spalona, wysuszona skóra podsunęła Nicholasowi pomysł, by zaatakować ją przeciwstawnym żywiołem. Potężna fala, która uderzyła z upiorzycę po rzuceniu aquaqumulus zmiotła ją ze wzniesienia, na którym się znajdowali i walka na moment ucichła. Przez jakiś czas nic się nie działo i Nico pomyślał, że to już koniec potyczki. Udało się. A Bazory wymagał w jego oczach natychmiastowej pomocy. - Ben, co ci zrobiła? Potrzebujesz uzdrowiciela? - szybkim, pełnym troski spojrzeniem objął jego sylwetkę, szukając ran. Towarzysz zdawał się w nienajgorszym stanie, jak na to, co sie przed chwila wydarzyło. Ale nie on jeden ucierpiał. Sikorsky wciąż leżał pod drzewem i nie wiadomo czy nie połamał czegoś delikatniejszego niż ręka. - Yuri, nie podnoś się. Założę ci usztywnienie na kark i teleportujemy się do szeptu... Znów nie dokończył, bo potwora tak nagle, jak znikła, tak się znów pojawiła, tym razem szarżując na Rosjanina.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Kiedy Ben i Nico walczyli ja starałem się pozbierać z ziemi zwijając się z bólu. Wyglądało jednak na to, że nic poważnego mi się nie stało. Najwidoczniej szczęśliwym trafem uniknąłem złamań i tylko porządnie się poobijałem. Kiedy w końcu stanąłem na nogi zjawa ponownie na nas szybowała. -Ja się nią zajmę! Odsuńcie się! - powiedziałem odpychając z całej siły Nico żeby czasem zjawa go nie dosięgła. Sam natomiast wyciągnąłem różdżkę. -Confringo! - krzyknąłem celując w zjawę. Promień poszybował w stronę bestii i sięgnął celu powodując potężną eksplozję ale nie zatrzymało to potwora. Nadal przesuwał się w moją stronę. Uniknąłem ataku jej ręki i kiedy ponownie zaatakowała wpadłem na zaklęcie jakie może ją unicestwić. Jej ręka właśnie trafiła w moją klatkę więc była najwyższa chwila. -Turbonis! Potężne tornado porwało zjawę i poszybowało przed nas. Mimo upału zacząłem odczuwać chłód. Najwyraźniej zjawa mimo samego dotyku jakoś zdołała mnie uszkodzić. -Nico zbierajmy się stąd wszyscy. Mamy ten sznurek, a nie gwarantuję, że to coś nie wróci. Chwyciłem rękę kuzyna i Bena by Nico mógł nas wszystkich trzech stąd zabrać.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Dzień przełomu: 6 i 8 Spoiler: "Rozkopywanie wokół" i "Medytacja" Medytacja: 27
Nicholasa do tego stopnia zaskoczyło odepchnięcie przez wuja, że zatoczył się w tył, wpadając prosto na Bena, ale na szczęście odzyskał równowagę zanim oboje się przewrócili. Confringo wyglądało trochę jak armata na komara, ale z drugiej strony nicholasowe półśrodki nie zadziałały, co najwyżej trochę podlały ususzone upałem roślinki. Kiedy Yuri zakomenderował odwrót, Nico niewiele myśląc teleportował się w pobliże chatki szeptuchy, gdzie mogli złapać oddech, ogarnąć się i dostać profesjonalną diagnozę od starowinki - Yuri i Ben mogli spodziewać się marznięcia przez tydzień, ale nic poza tym. Zdeterminowani, by nie dać się przepłoszyć południcy, wrócili tam następnego dnia, by ponownie znaleźć całe nic, zaś w szósty dzień poszukiwań Nico się zirytował i zaczął bezceremonialnie rozkopywać ziemię wokół dębu. Nic nie znalazł, za to dostrzegł istotę, którą przy okazji nadrabiania biesowego bestiariusza słowiańskiego miał okazję oglądać. To była Cicha. Seaver nie odezwał się ani słowem, tylko złapał towarzyszy i z trzaskiem przeniósł ich do grodu, dopiero tam wyjaśniając, co właściwie zaszło. Siódmy dzień znów był bezowocny, za to w ósmym Nico wpadł na nowy pomysł. - Może źle robimy szukając materialnych wskazówek? - zasugerował, kładąc w zamyśleniu rękę na spękanej korze dębu. - Może musimy się wsłuchać w to, co ma do powiedzenia aura tego miejsca? Ja spróbuję, ale ktoś musi pilnować, czy znów nie pojawi się jakiś bies. Usiadł w cieniu drzewa, przymknął powieki i wsłuchał się w szum liści, starając się wyciszyć i oczyścić umysł. Żadne wizje do niego nie przyszły, ale przecież dopiero zaczął.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
To było wręcz oczywiste że to ja musiałem stanąć na straży podczas gdy Nico oddawał się medytacji. Dlaczego? Otóż po pierwsze to był mój kuzyn a nie Bena a po drugie w kwestii zaklęć byłem bardziej utalentowany. No i w końcu to przecież ja miałem największe doświadczenie będąc Łamaczem Klątw prawda? Dlatego podczas gdy Nico medytował ja stałem nieopodal trzymając różdżkę w pogotowiu. Środki ostrożności okazały się jednak niepotrzebne. Nigdzie nie widać było ani Południcy ani innego potwora.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas z początku sądził, że nie wydarzy się nic. Wietrzyk leniwie muskał jego twarz, szum kołysał go do snu swą cichutką pieśnią. Nawet nie zauważył, kiedy zamiast siedzieć zaczął iść. Położył ręce na brzuchu, uśmiechając się do siebie w duchu, czując ogrom ekscytacji. Był w ciąży. To było oczywiste, wcale nie zaskakujące. To po prostu był ten stan i Nico był go świadomy tak samo, jak świadom był tego, że ma obie nogi i ręce, i... Mrok. Dziwny mrok, który wrzał w jego żyłach. Tęsknota za puszczą, starym lasem, dziwna dzikość i pragnienie, by go dotknąć, by chociaż podejść. Nagle Seaver ocknął się, jakby wybudził się z dziwnego snu. Rozejrzał się, nie do końca wiedząc, co zaszło i czemu nie czuje już tego, co chwilę temu. Ale jego dłonie wciąż spoczywały na czymś. Spojrzał w nie i zobaczył laleczkę, której z pewnością nigdy wcześniej nie widział. Pokazał ją towarzyszom, a potem opowiedział im o swojej wizji.
Kolejny dzień poszukiwań mijał, a on robił się coraz bardziej senny. Chciał to zrzucić na bark całodniowych, dokuczających upałów, które panowały na Podgrodziu. Wiedział, że we wcześniejszych dniach słońca nie było mniej, a senny nie był nawet odrobinę tak samo jak teraz. Nie zamierzał z tym walczyć. Powiedział kilka zdań wymówki, o złym sypianiu się w nocy do swoich towarzyszy, po czy usiadł pod rozłożystym drzewem. Cień przyjemnie osłaniał jego twarz, wiatr delikatnie muskał jego skórę i nawet nie przeszkadzała mu twardość ziemi pod pośladkami. Nie minęło wiele czasu, a jego oczy zamknęły się, przenosząc go do nie swoich snów. W śnie, ponownie był w tym samym miejscu, ale spojrzenie na dłonie, delikatne i kobiece, sugerowało mu, że zdecydowanie nie jest sobą. W głowie mu szumiało, zmęczenie doskwierało mu jeszcze bardziej niż wcześniej. Każda część ciała szukała wsparcia, dlatego bez namysłu oparł się o pień, jakby jego gruby, stary trzon, mógł posłużyć za podporę. Mimo próby odpoczynku, to mu nie pomogło, nie przywróciło przytomności myślenia. Wewnętrzy szum wzywał go do lasu, mimo braku sił. To nie było najgorsze. Nie wiedział jak i dlaczego, pętla parcianego sznura zacisnęła się na jego szyi, a on bezradny i bezsilny dusił się. Życie uchodziło z niego jak powietrze z przekutego balonika, jednak znacznie dłużej, jednostajniej i ciszej, gdyż żadne wołania o pomoc nie mogło już zmieścić się pod naporem liny. Obudził się zimny, spanikowany, obsypany kropelkami potu. Dotknął swojego gardła. Nie znajdował się już na nim sznur, ale obtarta, bolesna faktura skóry jasno wskazywała, gdzie on się podczas snu znajdował. Nie wiedział jak to możliwe, ale ostatnie dni pokazały mu, że zdecydowanie nie był najmądrzejszy z ich grona. Dalej czuł w sobie to ogromne przerażenie ze snu. Powoli podniósł się, by chwiejnym krokiem podejść do Yuriego i Nicholasa. Kilka kroków dalej wiedział już, że wygląda równie paskudnie jak się czuje. Wsparł się o jednego z nich. Opowiadał to co pamiętał, pierwszy raz mówił więcej niż chcieliby usłyszeć. Zaczął dyskusje w której zgodnie stwierdzili, że Karolinka umarła nie na własne życzenie. Jeszcze słaby, skołatany i w pewien głęboki sposób przerażony, przeteleportował się do Grodu, gdzie wspólnie z kompanami, opowiedział o tym zajściu Zbychowi.
Podążając za instrukcjami Zbysława, Louise i @Yekaterina Korolevskaya udały się pod Stary Dąb. Niestety nie skończyło się na jednej wizycie, bo spokój tego miejsca, skutecznie utrudniał im odnalezienie jakichkolwiek wskazówek. Kobiety nie poddawały się jednak, wracając na miejsce kilka dni z rzędu, choć dziwna atrakcyjność drugiej kobiety wzbudzała w Louise coś na pograniczu niepokoju i uwielbienia. - Mam nadzieję, ze w końcu coś znajdziemy - rzuciła do koleżanki, uważnie oglądając drzewo, które wyglądało wręcz podejrzanie spokojnie, więc mogły się kryć za tym jakieś problemy, ale pierwsze dni poszukiwań na nic takiego nie wskazywały - Jesteś może głodna? Wzięłam przekąski, bo obawiam się, że czeka nas długie popołudnie... Louise nie była specjalistką od kuchni i gotowania, jednak obawiała się, że bezowocne poszukiwania znów zajmą im kilka godzin, więc doszła do wniosku, że zabranie kilku smakołyków na pewno może poprawić humor. Tym razem jednak nie było aż tak spokojnie jak zwykle, bo Louise dosłyszała w oddali dziwny dźwięk, przypominający kocie miauczenie, choć bardziej przeraźliwe. W tamtym momencie nie wiedziała jeszcze, że to kolejny z biesów, a nie coś realnie związanego z ich zagadką. - Słyszałaś to? - zapytała nerwowo, przy okazji powoli wydobywając z torby kawałek sękacza, który najwyraźniej bardzo chciał wyślizgnąć się z jej rąk.
Pierwszego dnia nie działo się nic. Drugiego dnia również nie działo się nic i to zaczęło Yekaterinę wybitnie irytować. Na dodatek kiedy szła, by się spotkać z Lou, zaczęła gonić ją jakaś pokraka, ewidentnie próbując ją udusić. Na szczęście Rosjance udało się jej czmychnąć, ale swoje zdanie o Podlasiu już miała i nie zamierzała go zmieniać. - Chętnie się poczęstuję. Póki co z tutejszym jedzeniem mam same pozytywne doświadczenia, czego zdecydowanie nie można powiedzieć o biesach. Aż mnie ciarki przechodzą na wspomnienie ostatnich, nawet nie będę opowiadać - aż się wzdrygnęła na wspomnienie małych biesików, które zamieszkały u niej pod pachami. Ze względu na pracę ze zwierzętami miała dużą odporność na różnego rodzaju osobliwości, ale to przekraczało jej granice komfortu. - Za to jeszcze wcześniej jakiś nakłonił mnie do miauczenia. Inny wyrwał mi kępę włosów... A dzisiaj goniła mnie jagodowa baba. Rozejrzała się, nasłuchując czegoś nietypowego, o czym mówiła Lou. Nie usłyszała niczego, więc pokręciła głową. Podeszła za to do starego dębu i zaczęła go obstukiwać, szukając jakiejkolwiek wskazówki, która podobno MUSIAŁA tu być. - Niczego nie słyszę. I niestety nie widzę niczego, co mogłoby być wskazówką.
Kawałek sękacza uciekł Louise z dłoni, co odrobinę ją zaniepokoiło, bo nie wiedziała, że tutejsze sękacze mają taką zdolność. Szybko go pochwyciła, lekko zmieszana tą nagłą ucieczką, po czym szybko wpakowała go do ust, aby sytuacja się nie powtórzyła. - Też mam dosyć biesów, ale jedzenie mają tu wyjątkowo pyszne… dopóki nie ucieka – powiedziała z trudem tłumiąc śmiech, a potem wyciągnęła torebkę ze smakołykami w stronę koleżanki, tak by ją poczęstować. Lekko zaciskała krawędź torebki, tak by kolejne kawałki ciasta nie poszły za przykładem pierwszego. - No właśnie, miauczenie – mruknęła pod nosem niezbyt błyskotliwie. Być może powinna teraz myśleć o szukaniu kolejnych wskazówek, ale niespecjalnie się zapowiadało, że coś dzisiaj znajdą. Tymczasem miauczenie nasilało się i nasilało, aż w końcu przed jej oczami stanął sprawca całego zamieszania, czyli miaucząco-piszczący bies, który spoglądał na nią w dziwny sposób, dzięki czemu Finley natychmiast nabrała ochoty, by iść za jego przykładem i urządzić koci koncercik.
Widząc, jak jedzenie ucieka Louise, Yekaterina straciła chęć na uraczenie się sękaczem, ale po namyśle stwierdziła, że czekoladowe żaby przecież też zwiewają jak tylko zwęszą okazję. Poczęstowała się, podziękowała, a potem wróciła do obstukiwania drzewa i rzucania zaklęć. Nie znalazła niczego specjalnego, oprócz czegoś, co wyglądało na ciekawy składnik roślinny. Tym sposobem została właścicielką cebulanki i księżycowej rosy, a następnie wzruszyła ramionami, dając do zrozumienia, że tutaj niczego więcej nie znajdą. - Och, czyli teraz dopadły ciebie? - spojrzała na Lou z lekkim współczuciem. - Jak będziesz czuła potrzebę miauczenia, nie krępuj się. Sama już to przeszłam i wiem, jak trudno jest się mu oprzeć. Potem rzuciła okiem jeszcze raz na otoczenie, aż wreszcie ustaliły, że w dniu dzisiejszym niczego więcej nie znajdą i że muszą wrócić następnego dnia. Niestety wtedy również nie znalazły niczego interesującego, a całe to zadanie zaczęło się Yekaterinie zwyczajnie dłużyć. No ale może skoro ona nie miała szczęścia, to jej towarzyszce się powiedzie?
- Niestety na to wygląda – odparła, z trudem powstrzymując miauczenie. Mimo brzęczącego dźwięku miauczenia w głowie, a także faktu, że raz po raz kawałki sękacza uciekały z torby Finleyówny w tempie, które uniemożliwiało ich złapanie, Louise podążyła śladem Yekateriny i zabrała się za obstukiwanie drzewa. Niestety, poza drobnych znaleziskiem młodej Rosjanki, nie działo się nic godnego uwagi, chyba że za godny uwagi możemy uznać fakt, że Finley nie miała już siły, by dłużej się powstrzymywać i zaczęła raz po raz miauczeć bez cienia skrępowania. Całe szczęście, jej towarzyszka wydawała się całkiem wyrozumiała. Trzeci, czwarty i piąty dzień przeszły kobietom równie monotonnie, więc gdy nadszedł szósty, Louise poprzysięgła, że jeśli tym razem nic się nie stanie, to nie będzie już traciła czasu na włóczenie się po tej okolicy. Samo oglądanie i opukiwanie drzewa nie przynosiło żadnych rezultatów, więc tłumaczka zaproponowała inną opcję. - A może rozkopiemy ziemię wokół? – zapytała i po usłyszeniu twierdzącej odpowiedzi wzięły się do pracy. Szło im to zaskakująco łatwo, co odrobinę zaniepokoiło kobietę. Chcąc zrobić chwilę przerwy, uniosła spojrzenie i niespodziewanie dostrzegła małą dziewczynkę w białej, zniszczonej sukience. W pierwszej chwili zrobiło jej się żal dziecka i była gotowa rzucić wszystko, by tylko pomóc małej istotce. Po chwili jednak dotarło do niej, że to nie jest zwykłe dziecko. Specjalizowała się w historii magii, więc byłaby bardzo niemądra, gdyby nie zorientowała się, że ma przed sobą groźnego demona. - Uciekamy – mruknęła do towarzyszki i chwytając ją za rękę, tak by się nie zgubiły, ruszyła do biegu. Starała się zachować spokój, choć szczerze powiedziawszy - nie było to łatwe.
Yekaterina znała się na magicznych stworzeniech, dlatego nie trzeba było jej dwa razy powtarzać. Może i nie była specjalistką od biesów, ale jako Rosjanka miała przynajmniej z grubsza pojęcie na ich temat. Cicha była istotą charakterystyczną, więc Kati trzymając towarzyszkę za rękę uciekała przez pola, odwracając się dopiero wtedy, gdy były daleko, daleko od dębu. - Chyba ją zgubilyśmy - oceniła, lustrując czujnym spojrzeniem otoczenie.- Ale lepiej wróćmy tam już jutro. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że wciąż trzyma Lou za rękę. Dziwne uczucie. Nie miała do tego okazji zbyt często, tym bardziej, że jej chłodna, dumna aura zazwyczaj odpychała od niej każdego, kto nie był jej naprawdę bliski. Spojrzała przenikliwie w oczy kobiety, a potem puściła jej dłoń. - Do jutra. Ale nazajutrz dąb wcale nie był dla nich łaskawszy. Zamiast obiecanych przez Zbysława wskazówek zastały południcę, którą ewidentnie zmęczyło to nachodzenie przez obcych. Wywiązała się walka, w której Yekaterina trafiała równie często, co obrywała, a lodowate uczucie przeniknęło ją na wskroś. Trzęsła się z zimna, mino pełni lata. Wszystkie nadzieje spoczywały więc w rękach Lou.
Choć udało się zgubić zjawę, to Louise wcale nie czuła się zbytnio spokojnie. Nie zraził ją jednak dystans towarzyszki związany z chwyceniem jej ręki – Finley miała zbyt ciepłe uosobienie, by przejmować się tego typu rzeczami. Nawet teraz, gdy była tak zniszczona przez trudy swojego życia. Niestety, kolejne dni nie przynosiły niczego dobrego, ba – kolejna napotkana niespodzianka sprawiła, że Louise zaczęła tęsknić za dniami, gdy nie mogły w tym miejscu znaleźć nic. Być może te wszystkie przykre przygody były znakiem od losu, że należało poprzestać na tym? Można było wszystko rozważać, w tym momencie musiały jednak stanąć do walki z południcą, która zdecydowanie nie była do nich przyjaźnie nastawiona. Louise poradziła sobie odrobinę lepiej niż koleżanka – wprawdzie raz oberwała, co wywołało u niej dziwne, przeszywające uczucie chłodu, ale w finalnym rozrachunku przegnała południcę. - Myślisz, że to była ona? – zapytała, patrząc na znikającą zjawę – Karolina?
Yekaterina trzęsąc się z zimna zaczęła rozcierać ramiona, ale nic to jej nie pomogło. Chłód nie był naturalny, tylko magiczny i sięgał dużo głębiej. Rosjanka podniosła się z ziemi i podeszła do Lou, wpatrując się w miejsce, w którym jeszcze niedawno szalała upiorzyca. - To bardzo możliwe - przytaknęła z powagą. - Południce są duszami kobiet, które coś tutaj trzyma. Jeśli Karolina czuje jakąś niesprawiedliwość, może musimy rozwiązać tę zagadkę, żeby odnalazła spokój? Pokręciła głową na samą myśl, że tyle czasu umęczona dusza krąży pod starym dębem i nie może znaleźć ukojenia. W jakiś pokręcony sposób wydawało się to Yekaterinie niesprawiedliwe i okrutne. - Dzisiaj nic tu po nas. Trzymasz się jakoś? - w oczach Kati pojawiła się troska. W końcu Lou również oberwała, może tylko raz, ale z pewnością też odczuwała przykre konsekwencje starcia z południcą.
Na chwilę zamilkła, słuchając słów kobiety, które wydały jej się dogłębnie smutne. Mimo przygnębienia musiały jednak działać dalej. - Trzymam - westchnęła, choć wszechogarniające zimno dawało jej popalić - Zbierajmy się. Ale jeśli jutro nic nie znajdziemy, to chyba trzeba będzie dać spokój. Przyszły na miejsce następnego dnia - dla żadnej z nich nie było zdziwieniem, że pod drzewem nie czekało na nie nic. - Może usiądźmy? - zaproponowała Louise - Wiesz, może gdy zamkniemy oczy i poczujemy jakąś więź z tym drzewem... To coś pomoże?
Ostatnio zmieniony przez Louise Finley-Sherman dnia Nie Wrz 08 2024, 22:58, w całości zmieniany 1 raz
- Zbysław mówił, żeby przychodzić codziennie przez dwa tygodnie. Ale jeśli to ma wyglądać w ten sposób, chyba nie będzie mógł mieć nam za złe. Ostatecznie nasze życie jest dla mnie istotniejsze niż rozwiązanie zagadki. Propozycja wsłuchania się w naturę miała sens. Yekaterina skinęła głową na znak zgody, a potem usiadła i zamknęła oczy. Chciała się rozluźnić i skoncentrować na duchowej płaszczyźnie tego miejsca, ale nie była w stanie. Poczucie zagrożenia wciąż kazało jej zerkać, czy aby na pewno nie pojawia się znów południca, cicha, albo jakiś inny stwór. - Nie potrafię się na tym skupić. Ty spróbuj, ja będę pilnować, czy nic nas nie usiłuje znów podejść. I rzeczywiście. Podniosła się, wyciągnęła różdżkę, a potem zaczęła przechadzać się wokół dębu, starając się nie wywoływać przy tym hałasu, który mógłby utrudnić medytowanie towarzyszącej jej Louise.
- W sumie to niezły pomysł na żart, kazać komuś przychodzić w tak okropne miejsce aż dwa tygodnie - mruknęła niezadowolona, ale jednak podjęła próbę, bo nie chciała czuć się pokonana. Początkowo medytacja nie przynosiła skutków, więc jej koleżanka zrezygnowała, ale sama Louise zdecydowała się dać tutejszej magii ostatnią szansę. - Spróbuję - szepnęła, bo choć w gruncie rzeczy miała wrażenie, że to wszystko nie ma już żadnego sensu, to medytacja pozwalała poczuć jej wewnętrzny spokój i zbliżyć się do natury. Może właśnie dlatego, że już niczego nie oczekiwała, zawiedziona dotychczasową beznadzieją. W końcu przysnęła, a może jedynie jej się zdawało - niemniej sen, w którym się znalazła był bardzo realny, nawet jeśli dąb, przed którym leżała kilka chwil wcześniej stał się dziwnie mały. Louise położyła dłonie na brzuchu i nagle dostrzegła tak oczekiwaną i upragnioną ciążę. Niemal poderwała się z ekscytacji w tej sennej marze, jednak po chwili poczuła dziwny mrok i wszechogarniającą tęsknotę za puszczą. Gdy się ocknęła, ciąża i tęsknota zniknęły, w jej ręku tkwiła za to niewielka laleczka. Kobieta poderwała się jak oparzona i ściskając lalkę poderwała się. - Chodźmy stąd - rzuciła do towarzyszki i ruszyła do przodu. Później wyjaśniła jej, że w końcu odnalazły upragnioną wskazówkę, jednak w tamtym momencie była bardzo zbita z tropu przez mroczny sen.