Uliczki słowiańskiej wsi to malowniczy obraz drewnianych chat z bali, każda z nich z charakterystycznym słomianym dachem. Chaty są ustawione wzdłuż krętych, nieutwardzonych dróżek, a ich ściany zdobią tradycyjne wzory i kolorowe malunki. Wokół domostw znajdują się małe ogródki pełne kwiatów, ziół i warzyw. Mieszkańcy grodu przechadzają się po uliczkach, zajmując się codziennymi obowiązkami. Kobiety w tradycyjnych strojach niosą kosze z ziołami, a dzieci bawią się na placu, śmiejąc się i goniąc za sobą. Starsi mężczyźni, z sumiastymi wąsami, siedzą na ławkach przed chatami, dyskutując o sprawach dnia codziennego. W powietrzu unosi się zapach świeżo upieczonego chleba i dymu z kominów, tworząc niepowtarzalną atmosferę wspólnoty i prostego, lecz pełnego harmonii życia.
Zagadki podlasia:
Jeśli chcesz zrobić event zagadek podlasia, musisz rzucić kostką, by przekonać się do której lokacji masz się skierować. Waszym pierwszym zadaniem jako detektywów - jest dowiedzenie się gdzie powinniście iść! Tyle miejsc do zbadania! Lepiej dowiedz się od miejscowych gdzie możesz zacząć. Pamiętaj, że jeśli zobaczysz, że ktoś już tam poszedł możesz rzucić kostką jeszcze raz. Koniecznie w poście napisz, którą kostkę wylosowałeś. Wystarczy, że przyjdzie tu i napisze posta jedna osoba z osób, które chcą razem rozwiązywać zagadkę. Wszelkie lokacje podlinkowane są tutaj.
1. Śliczna Jagienka - Ona uwielbia ploteczki! I pierwsze co robi, opowiada o tym jaka to była romantyczna historia z tym Kazikiem i dziewczynami, wspominając coś o jego starej chacie na obrzeżach, że kobiety ze wsi czasem rzucają podwiązki, by znaleźć miłość swojego życia! Trochę jeszcze słuchasz tego wszystkiego, aż w końcu dowiadujesz się gdzie jest Chata Kazika. A ona zaprasza cię, żebyś jeszcze kiedyś odwiedził/a ją u szeptuchy, mrugając do ciebie zalotnie.
2. Zbysław- Trzeba zacząć od oczywistych rzeczy! Czyli od miejsca gdzie zginęła Karolina, bo podobno tam wielu mieszkańców wioski widziało coś podejrzanego! Zbychu kieruje Cię do Wielkiego Dębu.
3. Stara Genowefa- Genowefa nie przebada za obcokrajowcami. Więc najpierw rzuć literką by sprawdzić czy chciała z tobą gadać. Samogłoska - przegoniła cię miotłą i musisz rzucić k6 jeszcze raz. Spółgłoska - poradziła Ci iść do Opuszczonej Wieży.
4. Magik Mateusz- Uprzejmy mężczyzna w czarnej szacie, twierdzi że historia tak tragiczna powinna mieć jakieś ślady duchów, więc mówi że powinieneś wybrać się na Cmentarzysko.
5. Milczek Mieszko- Dowiedziałeś się wcześniej od Zbycha, że Mieszko był w lesie i podobno przeżył coś strasznego. A okazuje się też, że jego przydomek ma swój powód - od czasu powrotu z lasu, kompletnie nic nie mówi. W końcu jednak daje Ci kartkę gdzie wypisał kilka rzeczy, krok po kroku co robić. Najwyraźniej każe Ci odprawić jakiś tajemniczy rytuał...
Kartka od milczka:
2xszakłak, sól, poranna rosa, fiolka krwi recytuj: ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie północ, dowolne miejsce W wypadku natknięcia się na mieszka wystarczą wam po 3 posty w dowolnej lokacji jak zbieracie dowolny składnik i uwzględniacie, że resztę już macie bądź również go szukacie. Możecie wybrać miejsce gdzie pokieruje was rytuał (dowolna z 6 lokacji).
6. Wiesiek pod sklepem - Pijany oznajmia, że powie Ci wszystko o Kazimierzu, jeśli kupisz mu bimberek. Jeśli wydasz 5g pokieruje cię prosto do Serca Lasu.
Na powitanie wszystkich przyjechał sołtys wsi - Wiesław oraz jego brat - Zbysław, kiedy magiczny autokar Magicbus zajechał do Raju, uroczego miejsca i całkowicie magicznej wsi pośrodku niczego. - Heloł ju - sołtys Wiesław, który angielski ćwiczył głównie na czarolingo, niespecjalnie był obyty w językach, więc prędko każdy dostał tłumaczki, by móc bez problemów porozumiewać się z ludźmi we wsi. - Witamy w Raju! A witamy was po staropolsku chlebem i wódką! - oznajmił radośnie. Mieszkanki wsi, ubrane w odświętne ubrania, podchodziły z tacami, aby częstować każdego kieliszkiem trunku oraz kawałkiem świeżego chleba. Niepełnoletni zaś dostawali niesamowity trunek uwielbiany przez każde dziecko w sylwestrową noc - Magiccolo w swoich szklaneczkach. - Na zdrowie! - Wiesiek uczy was wszystkich pierwszego polskiego toastu, który koniecznie powinniście znać, unosi do góry kieliszek, pije wódeczkę, zagryza chlebem i klepie się z zadowoleniem po wyraźnie zarysowanym brzuchu. - Gród Raj jest całkowicie magicznym miejscem, więc nie musicie się niczym przejmować! Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że do nas przyjechaliście. Ja zaprowadzę wszystkie dzieci do stodoły, gdzie będziecie spać, zaś całą resztę zapraszam do przyczep, byście mieli więcej prywatności - oznajmia mężczyzna bardzo zadowolony z siebie. - Zostawcie swoje rzeczy, odświeżcie się po podróży i zapraszam was na mały festyn, który dla was urządziliśmy! Żebyście to mogli zapoznać się bardziej z naszą kulturą!
Wyjazdy na wakacje organizowane przez szkołę, dla członków kadry były przyjemnością i obowiązkiem. Każde wycieczki wiązały się z możliwością poznania jakiegoś zagadkowego zakamarka świata, wciąż jednak, z tyłu głowy, pozostawała myśl, że należy mieć oko na uczniów, którzy, choć wolni od obowiązków szkolnych, wciąż pozostawali pod pewną pieczą swoich nauczycieli i opiekunów. Wraz z wycieczką, kiedy pojawili się na wiejskiej dróżce, natychmiast zwrócił uwagę na Wójta i jego piękny akcent. Rosa miał wielką do nich słabość, tak samo, jak do barwnych ludzi. Ciekaw kultury i obyczajów lokalnych czarodziejów, ochoczo poczęstował się hojnie krojoną pajdą chleba oraz napił alkoholu, który niemal wycisnął mu łzy z oczu. Odchrząknął, czując, że ten wyjazd może być trudnym wyzwaniem, jako, że co chwila dostrzegał, że lokalni bardzo chętnie polewają tej wódki i sobie. - A więc to tak... - mruknął pod nosem, odchodząc gdzieś na bok. Świeży chleb z chrupką skórką szybko ugłaskał jego poparzone kubki smakowe, kiedy on sam, z zainteresowaniem, zwrócił uwagę na Magika Mateusza, który do niego kukał znad płota. Zauważył zmierzającą do niego @Adela Honeycott więc w połowie z ciekawości, w połowie z obowiązku przypilnowania czy nie jest on jakimś bałamucącym nastolatki szarlatanem, podszedł bliżej przysłuchać się, o czym rozmawiają. Okazało się, że Magikk podzielił się z nimi informacjami o tym, jak niestabilne są ostatnio czasy na słodkim Podlasiu. Historia, przekazana przez sołtysa wydawała się wyjątkowo smutna, Mateusz jednak wydawał się mieć do tego nosa, bo niemal natychmiast naprowadził ich na trop cmentarzyska. W końcu nawiedzone wieże lubią upiory, a upiory lubią cmentarze. Spojrzał na Adelę, czując, że powinien jej tego odradzić, widział jednak już, jak jej się pali w oczach i jeśli była tak uparta jak jej kuzynka w gronie pedagogicznym, jedyne, co mógł zrobić, to jej towarzyszyć, chociażby w ramach wsparcia kwestii bezpieczeństwa...
Atlas i Adela na cmentarz.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Jak co każde wakacje bądź ferie, jarał się! Bardzo! Ciekawił się w jakie bagno wpakują się z Ruby tym razem. Może i na Malediwach prawie jej urwało łapkę, ALE przeżyli. Powitali ich nawet w bardzo prawilny sposób. Chlebem i alkoholem. Oczywiście grzecznie poczęstował się i jednym, i drugim. Nie musiał wiele czekać żeby coś się stało. Dosłownie niecałą minutę od ich powitania gryfona, Marlenkę i Augusta zagaiła Jagenka i zaczęła opowiadać Historię Kazika i nawet wspomniała coś o jego chacie. Drake'a to zainteresowało. I to bardzo. Samemu zaproszeniu od dziewczyny, jakie do niego rzuciła na sam koniec ich pogadanki jednak się oparł. Miał delikatnie inny typ. A znajome uczucie jak u znajomych pół wil sprawiało, że tym bardziej się tego wystrzegał. W końcu to kapryśne stworzenia, a i łatwo w szał je wprawić. Obejrzał się na Augusta i Marlenkę. - To co? Idziemy sprawdzić tę chatę? - Wilkołak był na tak, a czuł że i Marla chętnie obczai miejscówkę, a wtedy August nawet jeśli by miał wątpliwości, to ulegnie presji tłumu.
Obserwowała z uwagą lokalną społeczność. Ich życie, sielskość, sposoby spędzania czasu, rutyny codziennej pracy. Sama była na urlopie, ale czas we wsi Raj wcale się nie zatrzymał. Było dość fascynującym oglądanie tej innej kultury. Niby każda kultura jest inna, a jednak zdawało się jej, że Słowianie tak daleko byli od jej rodzimych stron. Nawet sposób wypoczynku mieli tak inny, niemal, cóż, ekscytujący? Wybrała się na spacer po wsi, czując i widząc po zachowaniu innych gości jak i mieszkańców grodu, że tak właśnie spędza się wolne chwile. To podczas tego spaceru zagaił ją Zbysław, jeden z lokalnych właścicieli spektakularnego wąsa. Z uprzejmością przysiadła na ławce przed jego domem, bo okazywało się, że tu każdy miał ławeczkę przed domem, by siedzieć, by spotykać się tak o właśnie przypadkiem, by rozmawiać o rzeczach. O życiu. O wsi. Dowiedziała się od niego ponurej historii, która kryła się za lokalną sielskością, co jedynie uspokoiło jej podejrzliwości. Trudno jej bowiem było uwierzyć, że wszystko tu jest tak piękne i bajeczne, jak mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Tragiczna historia sióstr zakrawała o tani horror, widziała jednak po twarzy Zbysława, że głęboko się przejął tym, co się wydarzyło. Ponoć wpływało to na komfort życia całej wsi, co mając na uwadze, zaproponowała, że może zobaczy, czy jako obca, przyjezdna, nie zauważy czegoś, co oni przeoczyli. Rozchodząc się ze Zbysławem, dostrzegła gdzieś w oddali postać @Jamie Norwood, który cóż, niewątpliwie był zbudowany lepiej od niej i rozsądnym byłoby zapytać, czy by się nie przyłączył do tej detektywistycznej przygody. O ile miałby chwilę czasu oczywiście...
zt
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Czas na Podlasiu jakby się zatrzymał. Nie było miejsca, gdzie można by odnieść inne wrażenie, były za to takie, w których było to widoczne jeszcze wyraźniej. Na przykład stojąc tutaj, na dróżce prowadzącej do wioski, patrząc na rozpościerające się na horyzoncie drewniane domki, można było mieć wrażenie, że wciąż żyje się w czasach chłopów pańszczyźnianych. Jeśli chodzi o sielskie klimaty, to o ile lubił je od czasu do czasu, o tyle w tym momencie tęsknił za tłokiem, hałasem i smrodem miasta. Wieś zbrzydła mu wskutek pewnych wydarzeń i o ile była to wieś prowansalska, o tyle pozostawała takim samym zadupiem. Nudził się tu. Liczył, że przelewanie złego nastroju na podopiecznych ze szkolnej wycieczki dobrze mu zrobi, ale minęło kilka dni i dostawał tu pierdolca. I choć od jakiegoś czasu nie bawił się przemytem, to jednak zaczął węszyć, mając nadzieję, że znajdzie tu coś interesującego. Stare nawyki. Genowefa nie zdawała się chętna do rozmowy, ale potrafił być czarujący, nawet wobec starych bab – jeśli bardzo chciał. Wyjątkowo miał taką ochotę, bo zasłyszał, że kobieta wiedziała o czymś, co mogło go, jak to ujął zapijaczony Józek, zaciekawić. Szczerze wątpił, ale co lepszego miał do roboty? Gienia pokręciła chwilę nosem, pozamiatała próg, jakby nie chciała z nim rozmawiać, ale w końcu pękła pod naporem dociekliwego spojrzenia przyjezdnego. Punkt dla Nathaniela. Dowiedział się, że gdzieś była opuszczona wieża, do której powinien się udać. I taki był właśnie jego plan. Nie wiedział jednak, że nie był tu tak całkiem sam. I że nie tylko ściany miały uszy, ale miały je także wścibskie dziewczynki.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas wyszedł z pokoju z zamiarem odnalezienia opiekuna gryfonów, ale nie mógł się oprzeć i obszedł stodołę, by dojść do jabłonki, która rosła za oknem ich pokoju. Wcinający jabłuszka bies wciąż tam siedział, a Nico nie mógł zrozumieć wciąż fascynacji, jaką budził w nim ten stwór. - Poważnie, cały czas tu siedzi i się gapi. Rozumiesz coś z tego? - zapytał Tima, który za nim wyszedł. W międzyczasie zauważył, że od biesa ucieka jakaś zgraja dzieciaków, zupełnie jakby się go bała. A to takie niegroźne stworzenie! Chyba. W końcu pozory potrafiły bardzo mylić. - Im dłużej na niego patrzę, tym większą mam ochotę dowiedzieć się czegoś więcej o tutejszej faunie. Wiesz co, zróbmy tak. Ja poszukam opiekuna, a ty złap swoją Anię. Gryfonami zajmuje się profesor Williams, prawda? Dobrze pamiętam? Czy profesor Honeycott? Miał wrażenie, że słyszał obie wersje, ale nie był na bieżąco, a dopiero zaczynał. Niestety długa droga przed nim do zapamiętania wszystkich tych niuansów. - To do później, Młody. Będę na festynie i w okolicy. Nie wiem jak ty, ale ja w tym pokoju zamierzam wyłącznie spać. Pożegnał się z kuzynem, a potem ruszył dalej, by szukać Huxleya i dopytać go o kwestie podróży między Podlasiem a domem, w którym czekały na nią zwierzaki i Cleopatra.
ZT
+
Wolfgang Aniston
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 189
C. szczególne : zapach czilli-pieprzowy z papierosów, eleganckie garnitury
Nie jestem kimś kto lubi zagadywać osoby, których nie znam - więc chociaż wiem że powinienem sprawdzić o co chodzi w tej wsi, skoro nas już po coś sprowadzili, to nie mogę się do tego zabrać. Wydaje się, że jestem zbyt dużym służbistą i ciężko mi z kimkolwiek zaczepić ten temat, żeby nie wyglądało to jak prawdziwe przesłuchanie. I to tak naprawdę ratuje mnie jakaś dziewczyna ze wsi - Jagienka, sama zagaduje mnie kiedy przysiadam gdzieś z papierosem niedaleko niej. I tak gada i gada, że nawet ja zaczynam uczestniczyć w tej rozmowie. Aż w końcu udaje mi się wpleść gdzieś tam parę pytań. Kiedy ta widzi moje zainteresowanie takimi rzeczami, zaczyna zachowywać się jakoś podejrzanie, na tyle że ja już ukontentowany jej odpowiedziami, wolałbym się wycofać z tej rozmowy. A tu jakieś zalotne uśmiechy, puszczanie oczka. Końcowo panikuje i robię to co każdy dzielny auror - uciekam, chowając się za inną dziewczyną. Widzę jak Gwen zadowolona z siebie idzie dziarskim krokiem przez wieś i natychmiast wykorzystuję okazję. - Gwen, kochanie! - krzyczę i łapię ją za nadgarstek, całuję ją w policzek, dziękuję Jagience (teraz zdecydowanie niezadowolonej), biorę za rękę Honeycott i jakby nigdy nic oddalam się od drugiej dziewczyny.
Spacerując wiejskimi uliczkami, Louise wielokrotnie słyszała historie o wróżkowej magii, która wpłynęła nie tylko na Wyspy Brytyjskie, ale również na pozornie spokojną, podlaską ziemię. Duchy przeszłości dręczyły tutejszych czarodziejów, a wieści na ten temat dotarły do uszu kobiety już tyle razy, że nie mogła przechodzić wobec nich obojętnie. Gdy pewnego dnia przechadzała się z Atlasem po tej okolicy, po raz kolejny usłyszała wspominane tutaj imiona Kazika i Karoliny. Wiedziona wrodzoną ciekawością, pociągnęła Rosę w stronę zasłyszanej wzmianki, a następnie zaczepiła mężczyznę, który poruszył ten temat. Facet był wyraźnie pijany, jednak za drobne galeony zgodził się opowiedzieć im co nie co o tym całym Kazimierzu, a także wskazał drogę do miejsca, z którego rzekomo mogli dowiedzieć się więcej. Louise, nie zważając na potencjalne obiekcje Atlasa, ruszyła ochoczo w tamtą stronę. Nie robiła tego z chęci eksploracji, ani szczególnej odwagi, a jedynie wiedziona własną wrodzoną ciekawością i miłością do magicznej historii.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Yuri jako łamacz klątw był zaproszony przez polskie Ministerstwo Magii już dawno temu. Tak się jednak złożyło, że z powodów ściśle zawodowych nie mógł się tam pojawić od początku. Potem było spotkanie na Nokturnie i picie w Dziurawym Kotle, w wyniku którego zapadło kilka pochopnych i niezbyt mądrych decyzji - mianowicie wszyscy trzej, złączeni alkoholowym braterstwem zdecydowali się na wspólny powrót na Podlasie, by wziąć razem udział w rozwiązywaniu tutejszej zagadki, która spędzała sen z powiek miejscowym czarodziejom. @Yuri Sikorsky jako specjalista od klątw był szefem ich trzyosobowej ekipy, zaś @Benjamin O. Bazory i Nico jego pomagierami. Wciąż byli lekko zawiani, gdy znaleźli Zbycha, ale trzymali się dostatecznie dobrze, by móc prowadzić sensowną i spójną konwersację. Tym bardziej, że Nico operował świstoklikiem, którym się tu dostali - musiał więc być już w stanie przytomnym i ogarniającym. Przyswajali informacje całkiem nieźle, więc plan działania powstał dość szybko - udać się pod Stary Dąb i znaleźć wskazówki, którymi mieli podzielić się z sołtysem. I jak zdecydowali, tak zrobili - nie było bowiem po co trwonić czasu, którego i tak zostało już niewiele.
Walka ze stworem, którą stoczyła wraz z Atlasem wcale nie zniechęciła Louise do dalszych poszukiwań - trudno powiedzieć czy była to bardziej kwestia ciekawości, czy dziwne zbudzenie dawno utraconego ducha przygód, niemniej stało się. Finley ruszyła w towarzystwie Yekateriny na spacer wiejskimi uliczkami, by zaczerpnąć jeszcze informacji na temat Karoliny i całego zamieszania wokół niej. W czasie wędrówki po mieście natrafiły na Zbysława, który wskazał im miejsce śmierci Karoliny. Wielki Dąb uchodził za podejrzany, więc młode kobiety zdecydowały się podążyć tym tropem.
Yekaterina i Louise miały wszelkie powody ku temu, żeby nie angażować się więcej w rozwiązywanie zagadek obcego kraju i od dawna nieżyjących ludzi. Kłopot w tym, że obie panie miały w sobie jakiś ośli upór, który kazał im się nie poddawać. Czy to gryfońskie męstwo, czy ślizgońska odwaga? Trudno ocenić. Może puchońska pracowitość, albo krukońskie umiłowanie zagadek - grunt, że wystarczyło, by na siebie spojrzały i już miały jasność. W milczącym porozumieniu podjęły decyzję o dalszej walce. Kiedy spotkały Mateusza, mężczyzna podpowiedział im bardzo sensownie, że wskazówek na temat umarłych warto szukać na cmentarzu. Jakim cudem Polacy tego nie sprawdzili wcześniej? Ot, braki kadrowe. A one były tanią siłą roboczą, która z własnej, nieprzymuszonej woli wybrała się na cmentarzysko, by porozmawiać z duchami.