C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Osoby: Longwei Huang & @Maximilian Felix Solberg Miejsce rozgrywki: Pure Lux Rok rozgrywki: 17.09.2023 Okoliczności: Huang postanawia porozmawiać z Felixem, podziękować za radę, ale też dopytać o eliksiry, jakich mógłby używać w pracy, skoro jest podobno wybitnym eliksirowarem, czy zdoła dowiedzieć się o procesie zostawania animagiem? Tego nie wiadomo…
Właściwie nigdy nie powiedziałby, że z własnej woli będzie kierował się do jakiegoś klubu. Teraz jednak chciał pomówić z kimś, kogo Max zachwalał, a skoro tak, to Solberg musiał być dobry w tym, co robił. Dodatkowo Huang chciał mu podziękować za radę otrzymaną w nieco dziwnych okolicznościach. Wiele różnych powodów do tego, żeby spotkać się z Solbergiem, choć jednocześnie nie wiedział, jak powinien się zachować. Nie sądził, żeby ich ostatnia rozmowa cokolwiek zmieniła w ich relacji, ale nie mając pojęcia, skąd wzięła się niechęć Maxa do niego, nie wiedział, jak powinien do niej podchodzić i czy powinien próbować to zmienić. Wszedł w końcu do klubu, gdzie skierował się do baru, od razu pytając, czy Solberg jest w pracy. Kazano mu zaczekać chwilę, więc zamówił dla siebie jeden z bezalkoholowych drinków, żeby przy nim zaczekać na chłopaka, zastanawiając się nad tym co chciał powiedzieć przyjacielowi Brewera i jak to zrobić, żeby znowu nie wyszło źle. W końcu jego uwagę zwrócił ruch, a kiedy spojrzał w tamtą stronę, dostrzegł zbliżającego się do niego Solberga, do którego uśmiechnął się uprzejmie. - Postaram się zająć ci tylko chwilę - obiecał w ramach powitania. - Właściwie przychodzę z dwoma sprawami… Chciałbym podziękować za radę, ta za ostatnim razem, choć samo spotkanie raczej nie należało do tych fortunnych. Chciałbym też zapytać, czy naprawdę można do ciebie zwrócić się o pomoc, jeśli poszukuje się jakiegoś eliksiru, jak mówił Max - powiedział wszystko od razu, chwilowe zmieszanie związane ze wspomnieniem, jak zastosował się do rady, tuszując kolejną sprawą, z którą przyszedł.
______________________
I won't let it go down in flames
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Siedział spokojnie w swoim laboratorium, rozwalony między kociołkiem a studiowaniem książki na temat animagii, gdy nagle usłyszał pukanie, a gdy zaprosił gościa do środka, zauważył swojego barmana, który niepewnie oświadczył, że ktoś na niego czeka. Nie miał pojęcia, kto może zawracać mu dupę w takim momencie, ale kazał chwilę na siebie poczekać, dokończył co musiał, żeby Lux nie wyjebał zaraz w powietrze i ruszył na górę, z zaskoczeniem orientując się, że czekał na niego nie kto inny jak Huang. -Daj spokój. Jeśli pomogło to żadna sprawa. - Odpowiedział na pierwsze tuż po tym, jak krótko, acz twardo, podał chłopakowi rękę w geście przywitania. Oczka Solberga szybko zaświeciły się, gdy usłyszał o eliksirach. Gestem dał znać barmanowi, że przejmuje chwilowo jego miejsce pracy i gdy tylko ten się oddalił, Max pochylił się nad Longweiem. -Zależy o co pytasz. Przyjaciołom raczej nie odmawiam. I w większości ich przyjaciołom też. - Wypowiadał się nieco ciszej, ale radośnie. Ciekawiło go, z czym takim chłopak mógł przyjść, czego nie był w stanie dostać gdzie indziej. Chyba nigdy Max nie był go tak bardzo ciekaw, jak w tym momencie, a to mogło zapowiedzieć nagłe ocieplenie się ich stosunków, które może nie były specjalnie negatywne, ale Solberg też nie mógł powiedzieć, że uważał Longweia za kogoś niesamowicie bliskiego i godnego zaufania.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Ich przyjaciołom… Jakie to był skomplikowane, ale szczęśliwie nie w tej sprawie tym razem przychodził do Solberga. Nie żeby wcześniej specjalnie chciał z nim o tym rozmawiać. Uśmiechnął się lekko, zaraz marszcząc brwi, gdy zastanawiał się, jak miał wyjaśnić, czego potrzebował. - Nie chcę polegać w pełni na Maxie i jego zdolnościach... Owszem, jest świetnym uzdrowicielem, ale nie chcę traktować go jak prywatnego medyka, więc potrzebuję coś... Coś - zaczął nieco nieporadnie, podwijając rękaw koszuli, aby pokazać ślady po pogryzieniu przez młode smoki, które już się goiły, ale wciąż jeszcze bolały, o czym świadczyły wyraźne siniaki. - Szkoda wiggenowego na drobne obrażenia, jakich nie brakuje w mojej pracy. Jednocześnie nie znam niczego, co leczyłoby podobne urazy czy poparzenia, a maści na nie doprowadzają mnie do szału. Zastanawiałem się, czy wiesz, czy jest, albo czy potrafiłbyś zrobić eliksir, który leczyłby drobne rany i oparzenia przynajmniej w stopniu, żeby nie utrudniały dalszej pracy... Albo coś, co stworzyłoby nieznaczną powłokę ochronną na ciele, aby ona chroniła przed częścią obrażeń - powiedział w końcu wszystko, wyraźnie nie będąc pewnym z dziedziny uzdrawiania co już istniało, a czego nie było. Do tej pory stosował maści na urazy, opatrunki i lądował w Mungu z poważniejszymi. Odkąd mieszkał z Maxem, to Brewer ratował go przed niepotrzebnym bólem i choć było to bardziej niż miłe czy przyjemne, Longwei wiedział, że nie powinien polegać w pełni na nim. Nie powinien zakładać, że ten zawsze mu pomoże i zawsze go wyleczy. Musiał mieć przy sobie coś, co mogłoby mu pomóc w trakcie pracy.
______________________
I won't let it go down in flames
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Żuł w spokoju mandragorę, czekając na to, co też Longwei będzie miał mu ciekawego do powiedzenia. Nie spodziewał się, że ten może przyjść z jakąkolwiek prośbą po tym, jak Solberg chłodno go traktował, ale skoro już tu byli, to ślizgon chciał tę zagadkę rozwiązać, niekoniecznie obiecując, że jakkolwiek uda mu się Longweiowi pomóc, choć ten nieco go zaintrygował. -Coś. - Powtórzył, unosząc jedną brew i jasno sygnalizując, że z taki jasnym przesłaniem to chuja zrobi i potrzebuje więcej szczegółów. Rozumiał niechęć do ciągłego wykorzystywania Brewera w tematach medycznych, choć z drugiej strony, akurat imiennik był tą osobą, której Max w tym temacie ufał i wolał iść do niego niż do kogokolwiek innego. Dopiero po chwili właściciel przybytku zobaczył ugryzienia na rękach Huanga i przypomniał sobie słowa byłego gryfona, uśmiechając się lekko pod nosem, co mogło być nieco nieuprzejme w sytuacji, gdy ktoś pokazuje Ci swoje poranione ciało. Powoli jednak domyślał się, z czym Longwei mógł tutaj przyjść. -Nie sądzę, by istniało coś, czego szukasz. - Odpowiedział, skupiając wzrok na ranach opiekuna smoków. -Najbliżej może być Aceso, choć nie wiem, czy działa na obrażenia odzwierzęce. - Przyznał, rzucając nazwę eliksiru, stworzonego przez swojego byłego partnera. Dobrze pamiętał, jak Felek pracował nad recepturą i nadal był dumny z tego, co udało mu się osiągnąć. -Czy mógłbym coś takiego upichcić? - Rzucił pytaniem, po czym nalał sobie kawy do szklanki, na chwilę trzymając Huanga w niepewności, niemo pytając, czy i on ma ochotę się czegoś napić. -Jest taka szansa. - Dokończył po chwili, zanurzając usta w gorącym, czarnym napoju.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Chłodne traktowanie obcych nie było niczym złym. Po ostatniej rozmowie Huang nabrał przekonania, że najzwyczajniej nie znali się z Solbergiem na tyle, żeby pałać do siebie większą sympatią, ale najwyraźniej nie był w oczach chłopaka wrogiem. To wystarczało, żeby zdecydował się skierować swoje kroki do niego, ze swoją prośbą, która nie była w pełni określona, co po chwili stało się jasne dla nich obu. Szczęśliwie Solberg nie odesłał go i nie kazał wrócić, gdy będzie wiedział, co dokładnie chce. Ba, zdaniem Longweia wydawał się nawet zaciekawiony tematem, choć uśmiech na jego ustach, gdy zobaczył rany, był nieco dziwny. Nie zraziło to jednak Huanga, który słuchał chłopaka, jednocześnie orientując się, że ten przez cały czas coś żuł i mimowolnie próbował dostrzec, co to jest. - Aceso? Nie słyszałem o nim, choć możliwe, że gdybym słyszał i tak nie zdołałbym zapamiętać - odpowiedział całkowicie Huang, kręcąc lekko głową. Uśmiech, ciągle tak samo uprzejmy, nie schodził z jego ust, kiedy słuchał Solberga, ale po chwili rozciągał się nieco szerzej, będąc całkowicie szczerym grymasem. - Byłbym wdzięczny i oczywiście zapłacę, ile będzie trzeba. W sytuacjach wymagających natychmiastowej pomocy mamy uzdrowicieli na podorędziu, a także teleportacja do Munga wchodzi w grę, ale często jestem ranny w taki… Niezbyt poważny sposób, ale jeśli zlekceważy się drobne rany przy smokach, można nie mieć czasu na wyciągnięcie z tego konsekwencji, a wtedy Max osobiście wepchnie mnie do grobu za głupotę - zapewnił, uśmiechając się lekko, gdy przekrzywił głowę, obserwując uważnie drugiego Maxa. Mógł żuć przeróżne rzeczy i nie powinien o to pytać, ale mimowolnie myśli Huanga odbiegały do animagów i konieczności żucia mandragory. Czy mógł o to pytać? Pewnie nie. Czy zamierzał zapytać? Jak tylko upewni się, że mimo wszystko nie zostanie za coś takiego wyrzucony z Pure Lux.
______________________
I won't let it go down in flames
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Faktycznie jego reakcja na widok ran mogła być dla Longweia niecodzienna, jednak Max wiedział swoje i wspomnienia wzięły po prostu górę. Z biegiem czasu, początkowa złość, jaką czuł w obecności chłopaka, mijała i Solberg stawał się wobec niego cieplejszy. Może nie jakoś specjalnie przyjacielski, ale zdecydowanie nie wrogo nastawiony, co oznaczało zdecydowany spadek szans na wpierdol, czy inne kłótnie. -Aceso. Polecam nawet przy smokach. Nieco wzmacnia i przyspiesza regenerację tkanek, tak w skrócie rzecz ujmując. - Wyjaśnił, wciąż dumny z osiągnięć byłego partnera, który włożył w tę recepturę niemało pracy. Solberg słuchał spokojnie słów Huanga, choć w środku już rwał się do pracy. Nowe wyzwanie to było coś, czego zawsze potrzebował i raczej rzadko odmawiał podobnym przygodom. -Nie lubię mówić o pieniądzach przed faktem. Szczególnie, że nie mogę zagwarantować sukcesu. O ile z eliksirów coś kojarzę, to uzdrawianie i zwierzęta nie są mi ani trochę bliskie. Co nie zmienia faktu, że chętnie pochylę się nad tym tematem. - Przyznał, od razu ucinając rozmowę o kosztach. Nie miały dla niego wartości, a już na pewno nie w obliczu nowego doświadczenia nad kociołkiem, to właśnie to drugie sprawiało, że był gotów rzucić wszystko i zacząć myśleć nad recepturą. -To mamy coś wspólnego. Czasem mam wrażenie, że Brewer nie może już patrzeć na mnie w roli pacjenta. - Prychnął lekko, bo choć wiedział, że sprawy nie są dokładnie takie same, to jednak tutaj mieli coś, co ich łączyło. -Masz jakiś termin, albo wymagania co do receptury? - Powrócił do tematu, chcąc posiadać jak najlepszy obraz całej sytuacji.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
- Będę musiał w takim razie rozejrzeć się za czymś podobnym, żeby mieć pod ręką na wypadek podobnych sytuacji do tej ostatniej - powiedział spokojnie, zapamiętując nazwę eliksiru. Sprawdzenie, czy nadaje się do stosowania przy ranach zadanych przez magiczne stworzenia, nie było niczym trudnym, a zakładał, że nie pogorszyłby jego stanu. Zawsze mógł wrócić do Maxa i wpierw jeszcze omówić z nim swój pomysł. Ostatecznie lepiej, żeby uzdrowiciel wiedział, co wcześniej zażył, niż później miał problemy z ustabilizowaniem go. - W temacie smoków zawsze mogę służyć podpowiedziami, czy dokładnymi informacjami co do stanu zdrowia po ataku. W temacie uzdrawiania… Nie wiem nic. Do tej pory po prostu wykupywałem wszystkie maści na poparzenia i przynajmniej raz w miesiącu byłem w Mungu - stwierdził, uśmiechając się łagodnie, aby po chwili zaśmiać się cicho, zakrywając usta zwiniętą w pięść dłonią. Nie był w stanie opanować nagłego ciepła widocznego w jego brązowych tęczówkach, gdy tylko myślał o Maxie, jako uzdrowicielu. Był pewien, że Gryfon wolał tak naprawdę zajmować się nimi samemu i mieć w ten sposób pewność, że byli odpowiednio złożeni, niż zastanawiać się, czy ten, kto im pomagał, nie zapomniał o żadnym zaklęciu, czy też, że wykonał wszystko we właściwej kolejności. Jednak sam czuł się, jakby go wykorzystywał, a choć doceniał, że poparzony, mógł wrócić prosto do domu i tam otrzymać pomoc, nie chciał, aby kiedyś to Brewer w podobny sposób odebrał ich relację. - Nie spieszy mi się, więc na spokojnie, ile czasu będziesz potrzebował, tyle masz. Planuję i tak… Zmiany w swojej pracy, więc może nie będę potrzebował podobnego eliksiru kilka razy w ciągu tygodnia, ale i tak jestem pewien, że przyda się na równi, co wiggenowy - zapewnił, wracając myślami do właściwego tematu rozmowy, unosząc na nowo spojrzenie na Solberga. - W Avalonie w trakcie karnawału rozdawali fiolki do zawieszenia na szyję, więc mógłbym ten eliksir naprawdę mieć zawsze przy sobie.
______________________
I won't let it go down in flames
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Nie zaszkodzi. A może pomoże. - Wzruszył ramionami. Na smokach to się nie znał ani trochę, więc za wiele nie mógł się wypowiedzieć. Zresztą, Longwei nie wyglądał, jakby specjalnie oczekiwał od niego takiej wiedzy. Przyszedł z eliksirem i na eliksirze Max miał zamiar się skupić. -Szczerze, to bardzo przydałoby mi się pooglądać trochę świeżych ran, żeby wiedzieć, z czym walczę. - Mogło to brzmieć okropnie, ale Solberg uczył się empirycznie i tak też najłatwiej było mu opracowywać nowe receptury. Ze zdziwieniem spojrzał, jak Huang zakrywa sobie usta dłonią, bo nie widział w jego wypowiedzi niczego nieodpowiedniego. Pewnie dlatego, że sam lądował z jakimś urazem równie często, a smoki widział może raz w życiu, nie licząc figurek, które stadnie już mieszkały u niego w domu. Gdyby jednak wiedział, o czym czarodziej myśli, na pewno by go zrozumiał. Sam czuł się podobnie, gdy był z Felkiem i ten zawsze był gotów go poskładać. To puchon nauczył go też większości tego, co dziś potrafił z uzdrawiania i reagowania na nagłe wypadki. -Zmiany? - Podpytał zainteresowany, bo był ciekaw, co też takiego miłośnik smoków, może mieć w planach. Zaraz jednak odruchowo chwycił za fiolkę, która wisiała na jego szyi, a w oczach Maxa można było dostrzec pewną miękkość i ciepło. -Tak, to przydatna rzecz. Na nagłe wypadki jak znalazł. - Musiał się zgodzić, bo choć sam nie korzystał z Dictum od pół roku, to jednak zawsze nosił przy sobie porcję.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Huang na moment znieruchomiał, wyraźnie zastanawiając się nad słowami Solberga. Potrzebował zobaczyć świeże rany… Nie było to w żadnym stopniu dziwne pytanie, a przynajmniej Longwei był w stanie zrozumieć jego genezę, ale nie był pewien, czy zdołałby pojawić się u Solberga świeżo pogryziony. - To może być trudne do zorganizowania, ale możemy spróbować. Teleportować się mogę właściwie bez problemów, ale to zależy od tego, gdzie będę miał ciebie szukać. Jak się nie mylę to jesteś na studiach, prawda? Mógłbym wysłać ci w razie pogryzienia wpierw patronusa z wiadomością, że… Obiekt badań jest gotowy, ale… Dobrze, spróbuję przy następnej okazji pojawić się wpierw u ciebie, zanim ktoś mnie poskłada - zaczął, powoli zaplątując się w możliwe komplikacje, ale w końcu urwał, wiedząc, że to i tak niczego nie rozwiąże w tej chwili. Jeszcze był problem Brewera, który z pewnością nie byłby zachwycony wiedząc, że z pogryzieniami teleportuje się na lewo i prawo i zamiast składać rany, daje je do obserwacji, badań, dłubania w nich, czy co Solberg planował z nimi zrobić. Jeśli jednak miało to pomóc w opracowaniu eliksiru innego niż wiggenowy, który pomagałby na odsmocze rany, był gotów poświęcić się, jako obiekt badań. - Muszę zrobić staż i może… Może spróbuję podejść do awansu… Jest parę rzeczy, które chciałbym zmienić, ale nie zrobię tego pozostając na obecnym stanowisku, niestety - powiedział z wyraźnym wahaniem. Chciał dokonywać zmian, ale już teraz żałował konieczności przejścia za biurko. Wiedział, że będzie mu brakowało spędzania czasu ze smokami, a konieczność robienia inspekcji w terenie nie była wystarczająca. Nie była stałą pracą z konkretnymi osobnikami. Z drugiej strony może będzie mieć szansę sprawdzić, czy smoki mogą zapamiętać czarodzieja, z którym kiedyś spędzały więcej czasu i czy będą traktować go jak wroga, czy neutralnie. - Przydatne, pomysłowe i warte pilnowania, aby nie zgubić gdzieś przypadkiem - zawtórował Maxowi, uśmiechając się lekko, gdy sam wyjął fiolkę spod koszuli, wciąż jeszcze pustą. Póki co jedynie przyzwyczajał się do noszenia jej przy sobie.
______________________
I won't let it go down in flames
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Na szczęście Huang nie wziął go za jebniętego psychopatę, gdy usłyszał o świeżych ranach. Na Maxie urazy nie robiły za bardzo wrażenia, a ich oględziny wiele mogły pomóc, jeśli mieli zabrać się za stworzenie czegoś, co faktycznie stanowiłoby remedium na dane ugryzienia, czy poparzenia. -Tak, studiuję, ale w weekendy najczęściej siedzę tutaj. - Przyznał, a choć wizja podobnego rozwiązania była wielce kusząca, musiał zauważyć jedną rzecz, która się tutaj nie kleiła. -Wiesz, że teleportacja może być niebezpieczna, jak będziesz poszkodowany. Brewer mnie zajebie, jak coś Ci się stanie. Nie wiem, czy to najlepszy pomysł... - Westchnął ciężko, bo niestety sam lepszego rozwiązania na chwilę obecną nie widział. Oczywiście poza pójściem z Weiem do pracy, ale to raczej nie wchodziło w grę. Na pewno rezerwat miał w tym temacie jakieś swoje zasady i nie wpuszczał pierwszego lepszego gamonia na swój teren. Max nie wiedział jednak, że dokładnie te wątpliwości pojawiły się teraz w umyśle jego rozmówcy. Z każdym słowem zdawało się, że wcale nie musiał być do niego tak wrogo nastawiony, jak to pierwotnie uczynił ze względu na jakąś chorą zazdrość. Nie żeby nie miał do niej powodu, biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej się wtedy znajdował, ale niepotrzebnie trzymał tę zadrę w sercu. -Rozumiem. Dlatego sam jestem sobie szefem, nikt mi nie mówi, jakie zmiany mogę, a jakich nie mogę wprowadzić. - Prychnął, bo dobrze wiedział, że sam jako szary pracownik by nie wytrzymał. Miał tego przedsmak w Hogwarcie i zdecydowanie wiedział, że podporządkowywanie się pod kogoś nie jest dla niego. Lux był jego dzieckiem i nie przeżyłby, gdyby ktoś wlazł tu z buciorami i zaczął stawiać swoje warunki. -Zawsze jakieś zabezpieczenie. Przynajmniej prowizoryczne. Radzę Ci ją napełnić, życie potrafi kopać po jajcach w najmniej spodziewanym momencie. - Wypuścił spomiędzy palców szmaragdową fiolkę, chwytając za paczkę ze szlugami i odpalając jednego, częstując przy okazji też Longweia.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
- Wszystko zależy od pogryzienia. Nie każda rana jest groźna i uniemożliwia teleportację, choć z pewnością Max miałby o tym inne zdanie. Myślę, że wymyślimy coś, gdy znów będę ranny - stwierdził w końcu, kiwając lekko głową, spoglądając na moment na swoje przedramię. Tak naprawdę nie było to trudne, wystarczyło wejść między młode smoki w porze karmienia, aby zaraz próbowały dobrać się do czarodzieja. Jednak nawet Longwei nie był na tyle szalony, żeby specjalnie dać się pogryźć dla eliksiru. Gdyby tylko wiedział, jakie myśli kłębią się w głowie Solberga, z pewnością próbowałby wyjaśnić, jak poznał się z jego partnerem i co tak naprawdę się wydarzyło. Nie mogąc jednak czytać w jego myślach, nie wiedział o niczym, ale odnosił wrażenie, że każde kolejne ich spotkanie odbywało się w swobodniejszej atmosferze, co sobie niezwykle cenił. Liczył na to, że w przyszłości nie będzie śladu po początkowej niepewności, czy wręcz wrogości. - Zobaczę, czy mój plan będzie miał możliwość się udać, ale sądzę że warto próbować. Inaczej nic się nie zmieni, a w razie niepowodzenia, zawsze będę mógł wrócić do zwykłej opieki nad smokami - powiedział swobodnie, ale choć zachował łągodny uśmiech na twarzy, jego oczy błyszczały determinacją. Nie zamierzał się poddawać, skoro miał pomysły na zmiany, nawet jeśli wpierw musiał wykazać się przed starszymi urzędnikami. Wierzył, że sobie poradzi i tylko to w tej chwili się liczyło. Tak jak znalezienie eliksiru, a póki co kupienie tego, o którym wspominał Solberg. - W takim razie kupię porcję Aceso albo wiggenowego - powiedział cicho, chowając fiolkę pod koszulę, po chwili dziękując za papierosa. - A kiedy będę znów pogryziony, dam znać, wtedy coś się wymyśli, żeby ułatwić ci badania nad tym eliksirem - dodał jeszcze, prostując się na krześle. Nie chciał zajmować Maxowi więcej czasu, niż już to zrobił, zwłaszcza, że nie był najbardziej dochodowyjm klientem.
+
______________________
I won't let it go down in flames
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Na pewno. - Zgodził się, bo w kreatywność Longweia nie wątpił. Czemu, skoro ledwo go znał? Widział to w jego oczach i słyszał po głosie, że w tej sytuacji jest w stanie przekroczyć pewne granice, czy nawet zrobić coś, co Brewerowi by się nie spodobały. Gdyby się o tym dowiedział, oczywiście. Ślizgon coraz bardziej zaintrygowany był tym smoczym chłopakiem, co tylko podsycało chęć pomocy mu w projekcie, z którym się tu pojawił. Może lepiej, że w przeciwieństwie do imiennika Solberga, Wei nie potrafił czytać w myślach. Tłumaczenia na nic by się zdały, a prawdopodobnie tylko zepsułyby właścicielowi przybytku humor. Nie, ten temat na razie lepiej się miał unikany. Może kiedyś Max sam postanowi go podjąć i zapytać Huanga, co tak naprawdę wydarzyło się między nim a Salazarem. -W takim razie trzymam kciuki. Jak nie palisz mostów, zawsze jest nadzieja. - Nie wiedział, czym taki awans smokologa się charakteryzuje, ale też nie do końca wpadło mu do głowy, by o to zapytać, gdy myśli zaprzątała mu receptura, którą pragnął dla chłopaka opracować. -Jasne. W razie co wiesz gdzie mnie szukać. - Wydmuchał dym, by po chwili uścisnąć Longweiowi dłoń w ramach przyklepania wszystkich dzisiejszych ustaleń. -Wybacz, muszę to ogarnąć. - Westchnął, gdy jego uszu doszła jakaś awantura przy drzwiach. Spodziewał się co tam zastanie i wcale nie miał ochoty opuszczać barowej lady, ale niestety, to on był właścicielem tego pierdolnika.
//zt x2
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees