Osoby: Aleksandra Krawczyk, @Jamie Norwood Miejsce rozgrywki: mieszkanie nr 32, kamienica nr 23, Aleja Amortencji, Hogsmeade Rok rozgrywki: koniec sierpnia 2023 Okoliczności: powrót z imprezy urodzinowej.
- Jeśli nie chciałeś zwracać uwagi innych, to tym patronusem uzyskałeś kompletnie odwrotny skutek - powiedziała cicho, a w jej głosie dało się słyszeć rozbawienie. Stała przed drzwiami do swojego mieszkania (do którego teleportowali się prosto z imprezy) niemal wtulona w Jamiego i szukała w torebce kluczy, starając się nie narobić niepotrzebnego hałasu na korytarzu. Było późno, sąsiedzi zapewne od dłuższego czasu przebywali w łóżkach i ostatnie, czego potrzebowała, to ich upomnienia i wtykanie nosa w nie swoje sprawy. - Już serio byłoby mniej podejrzane, gdybyśmy po prostu osobiście poszli się pożegnać, nawet tylko z solenizantką - dorzuciła i z triumfalnym błyskiem w oku wyjęła pęczek kluczy. Nie to, że miała mu cokolwiek za złe, absolutnie. Gadała takie głupotki, żeby tylko nie pozwolić, by między nimi zaległa cisza, której gdzieś w głębi duszy się obawiała. Chociaż faktem było, że pojawienie się nagle na imprezie patronusa w postaci wielkiego niedźwiedzia na pewno nie przeszło niezauważone. Przekręciła wreszcie zamek i otworzyła drzwi, wchodząc do środka jako pierwsza z jednego prostego powodu. - Diabeł, spokój. Siad - nakazała swojemu czworonożnemu pupilowi, który najwyraźniej zaalarmowany przekręcanym zamkiem wzbudził się i stanął w przedpokoju gotów bronić mieszkania. W przeciwieństwie do Kiry i Gabrysia, którzy nawet nie pokusili się, by wystawić nos poza swoje legowiska. - Przecież znasz Jamiego - powiedziała miękko i odwróciła się do chłopaka z delikatnym uśmiechem. Trochę nie wiedziała, co powinna zrobić, jak powinna się zachować. Czego od niej oczekiwał. Chciała znowu go pocałować, znowu znaleźć się blisko niego, ale z drugiej strony nie była pewna, czy mogła. Może to w klubie to był tylko impuls, wpływ chwili lub magii płynącej z którejś z przygotowanych atrakcji? Zżerała ją niepewność i coś jeszcze, czego nie potrafiła nazwać. Dlatego właśnie lekko poddenerwowana wypaliła z chyba najgłupszym tekstem, z jakim tylko mogła: - Rozgość się. Do kompletu brakło tylko klasycznego "napijesz się czegoś?", ale i to miała w zanadrzu, choć w tamtej chwili miała ochotę uderzyć się otwartą dłonią w czoło.
- Ale wtedy nie chciałabyś od razu wychodzić, a ja zastanawiałbym się, czy może sam powinienem zacząć rozpinać guziki z gorąca - odpowiedział równie cicho na jej słowa, nachylając się prosto to jej ucha, utrudniając tym szukanie kluczy, ale nie dbał o to. Czuł się upojony bliskością Oli, pamiętając jednocześnie, jak przed rokiem stawiała się, kiedy mieli wspólnie spać na jednym z zamków. Od tamtego poznania się wszystko zdawało się po prostu płynąć, zmieniać, przyciągać ich i to mu odpowiadało. Nie chciał myśleć o tym, co było powodem, że Ola chciała być przy nim, że lgnęła do niego, czy to była wina uroku, jaki mógł roztaczać, nie wiedząc o tym, czy może alkoholu, choć tego nie zdążyli wiele wypić. Chciał po prostu wierzyć, że dziewczyna zachowywała się w pełni świadomie i wszystko było normalnie. Odsunął się od niej nieznacznie, kiedy otwierała drzwi, aby zaraz wejść za nią do środka, spoglądając na jej wiernego psiego obrońcę. - Pochwal go, że tak dzielnie chce cię bronić - powiedział cicho do dziewczyny, przekrzywiając nieco głowę, wpatrując się w psa. W innych okolicznościach pochyliłby się do niego, próbowałby jakkolwiek pobawić się z czworonogiem, ale nie teraz. Teraz wszystko w nim krzyczało, żeby wrócić do przerwanej chwili z klubu, żeby wrócili do miejsca, w którym wszystko zdawało się wskakiwać na właściwe miejsca. Zamiast tego upewnił się, że drzwi są zamknięte i wszedł głębiej do mieszkania, zatrzymując się przy Oli, kładąc dłoń na jej plecach, aby przyciągnąć ją lekko do siebie. - Z przyjemnością - powiedział cicho na jej zaproszenie i nachylił się, aby pocałować ją o wiele śmielej niż w Pure Lux. Być może się mylił, ale skoro tak łatwo przyszło zdecydować, gdzie mieli się udać, to nie sądził, aby teraz Puchonka chciała trzymać dystans. On nie zamierzał, dopóki dziewczyna go nie odepchnie, chyba ze tak powinien odczytywać jej słowa. Jeśli tak, to zdecydowanie inaczej rozumieli rozgoszczenie się w zaistniałej sytuacji.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Guzik. Znowu wszystko wracało do tego małego, cholernego guzika, który zapoczątkował całą lawinę wydarzeń. Kto by się spodziewał, że to właśnie on może być tym zapalnikiem, iskrą, która wznieci ogień. Samo wspomnienie go wywołało delikatny uśmiech na jej twarzy, a na usta wręcz samo cisnęło się pytanie, czy chodziło o guziki w jej czy jego koszuli. W gruncie rzeczy i tak nie chciała dłużej zostawać na imprezie, zwłaszcza kiedy sprawy przybrały taki, a nie inny obrót. Nie byłaby jednak sobą, gdyby choć nie spróbowała utrudnić mu życia, choć tym razem bezskutecznie - musiała się pogodzić z tym, że została porwana do własnego mieszkania. Czy to się nadawało na jakieś zgłoszenie do służb porządkowych? - Sam to zrób - odparła krótko, kiedy powiedział, żeby pochwaliła Diabła za tak wyśmienite wywiązywanie się ze swoich obowiązków. Zabawne, bo aktualnie wyglądało jej to na coś zgoła innego. - Poza tym czy ja wiem, czy tak dzielnie. Teraz nie wydaje się skory do interwencji - zauważyła, dalej się uśmiechając. Czuła tę niepewność, to poddenerwowanie, a także ciepło jego ciała, kiedy do niej podszedł i do siebie przyciągnął. Bez zawahania ułożyła dłonie na jego barkach, dziękując sobie w duchu, że nie zdjęła jeszcze szpilek, które dodawały jej dobre kilka centymetrów. Czasami jednak na coś się przydawały i to całe narzekanie na nie zostawało wynagrodzone. Mimo że jeszcze chwilę temu miała ochotę pacnąć się otwartą dłonią w czoło za swój tak oryginalny tekst, to jednak całe napięcie z tym związane momentalnie uleciało, gdy ich usta ponownie się złączyły. Uśmiechnęła się nawet lekko, bo to było trochę tak, jakby czytał jej w myślach, chociaż teraz była gotowa posunąć się do stwierdzenia, że w jego głowie gościły identyczne. W istocie nie chciała utrzymywać dystansu, który wydawał jej się w tej chwili zbędny, dlatego w pełni oddała się pocałunkowi, odwzajemniając pieszczotę z cieniem ulgi. Ulgi, bo przecież nie była pewna, czy on chciał tego samego. - Zawsze tak się rzucasz na gospodarza, który każe ci się rozgościć? - spytała cicho z rozbawieniem, nadal będąc na tyle blisko, że przy każdym słowie niemal muskała jego wargi. Ręce z barków same w międzyczasie przemieściły się na jego kark i tam pozostały splecione, co było zresztą dla niej korzystne, bo tak było po prostu wygodniej. - Czy może czekasz, aż to on zrobi pierwszy krok i to ja zawiodłam twoje oczekiwania? - dorzuciła, składając krótki pocałunek na jego ustach.
- A ma powody do interwencji? - zapytał cicho, unosząc jedną brew w wyrazie zwątpienia. Był to również pierwszy raz, kiedy pies przegrywał w walce o uwagę Jamiego. Tym razem cały był skupiony na Oli, na tym, żeby znów mieć ją obok siebie, aby czuć ciepło jej ciała i to przyjemne mrowienie, gdy tylko kładła na nim dłonie. Musiał przyznać, że strój do samby był ciekawy, ale obecnie, kiedy znów miała na sobie koszulkę i spódnicę, wszystko w nim się gotowało. Miał ochotę sam znów rozpiąć ten jeden guzik, a potem kolejny i jakkolwiek upominał samego siebie, że nie powinien poddawać się tym myślom, tak w jego głowie pojawiło się kolejne pytanie. Czy naprawdę był jedynym, który tego chciał? Westchnął cicho, kiedy Ola przesunęła dłońmi po jego torsie kiedy zaplotła je na jego karku, pozostając blisko, nie odsuwając go od siebie. Czy naprawdę nie chcieli tego samego? - Nie powiedziałbym, że rzuciłem się na ciebie… - odpowiedział jej jakby z namysłem, trącając jej nos swoim nosem, odwzajemniając po chwili kolejny krótki pocałunek. - Po prostu rozgaszczam się, dbam o to, żeby było przyjemnie… Gdybym się rzucił, wyglądałoby to inaczej - dodał, chwytając lekko jej dolną wargę w swoje zęby, aby zaraz odsunąć się z uśmiechem na tyle, żeby móc spojrzeć na nią, jakby chciał zapytać, czy naprawdę miał jej zademonstrować rzucenie się na nią. Jednak w rzeczywistości nie czekał na jej odpowiedź, nie czekał na kolejną zachętę. Szybkim spojrzeniem w bok upewnił się jedynie, że Duch nie stoi tuż przy nich, aby zaraz pochylić się i wziąć ją na ręce, trzymając jedną rękę pod jej kolanami, a druga na jej plecach. - Teraz możesz mówić, że nie dość, że cię porwałem, to jeszcze rzuciłem na ciebie - powiedział, zrzucając buty i kierując się w stronę salonu, nie mając zamiaru samemu pozwalać sobie na wycieczki po jej mieszkaniu. W jednej chwili przypomniał sobie dzień, gdy ukradła jego książkę, jak wtedy kręcili się wokół siebie. Czy już wtedy chcieli tego samego, czy jednak była to magia imprezy urodzinowej? Nie pytał, ale też nie zamierzał rozmawiać, kiedy zwyczajnie pragnął więcej, niż już dostał, więcej pieszczoty, więcej słodyczy. Siadając na sofie z Olą na kolanach, od razu przyciągnął ją mocniej do siebie, dłoń z pleców przenosząc na jej kark, całując ją zachłanniej niż wcześniej. Drugą rękę przeniósł na jej kolana, zaciskając nieznacznie palce tuż nad jednym z nich.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Szczerze powiedziawszy nie mogła sobie w ogóle przypomnieć jak to się stało, że poszła na te urodziny razem z Jamiem. Jak to się w ogóle stało, że nagle znaleźli się w takim położeniu, bo przecież nie wynikło to z dnia na dzień. Powoli sobie uświadamiała, że napięcie, jakie się między nimi znajdowało było obecne już od jakiegoś czasu, nawet nie potrafiła dokładnie określić, od kiedy. Doskonale pamiętała pierwsze spotkanie, a jeszcze lepiej to w jednym z pokoi w Hogwarcie i to chyba wtedy wszystko zaczęło iść w tę stronę. Ale właśnie, co tak właściwie to znaczyło? Nie chciała się teraz nad tym zastanawiać, to nie była odpowiednia chwila… chociaż z drugiej strony była, kiedy indziej miała o tym myśleć? Była jednak zbyt zaabsorbowana Jamiem i jego bliskością, wszystko inne jakby traciło na ważności i rozmywało się w tle, już na starcie przegrywając wyścig o jej uwagę. - Mhm, niech ci będzie - mruknęła, uśmiechając się pod nosem. Ludzie mieli najwyraźniej różne definicje „rozgoszczenia się”, tak, ale nie zamierzała w tej chwili narzekać. Jęknęła cicho, gdy przygryzł delikatnie jej wargę. Jej oddech jeszcze przyspieszył i stał się jeszcze cięższy, serce już dawno wybijało szybki i mocny rytm, tak że zastanawiała się, czy przypadkiem powiedzenie o wyskoczeniu tego organu z piersi nie wzięło się wcale znikąd. Cały czas trzymała ręce splecione na jego karku, gdy ją podniósł w stylu panny młodej, na co uśmiech na jej twarzy jeszcze się powiększył. - No nie wiem, czy jest się czym chwalić - stwierdziła, patrząc na niego błyszczącymi oczami. Nie spuszczała z niego wzroku, kiedy szedł, nie pokierowała go do żadnego konkretnego pomieszczenia, pozostawiając ten wybór jemu. Było jej to bosko obojętne, nie miało aż takiego znaczenia, jakie może powinno mieć, ale jakoś się tym nie przejmowała. Ważniejsze rzeczy zaprzątały jej umysł, który pracował na zwiększonych obrotach, a jednocześnie jakby zdawał się zwalniać i wręcz wyłączać, przytłoczony emocjami. Ochoczo odwzajemniła pocałunek, mrucząc cicho wprost w jego usta, wplatając jedną dłoń w jego włosy, a drugą na oślep sięgając do swoich nóg, by rozwiązać buty. Albo raczej spróbować to zrobić, bo nie było to takie łatwe, kiedy miało się tylko jedną rękę wolną i robiło wszystko na wyczucie, a dodatkowo ruchy ograniczała skórzana spódnica. - Rozniesiesz mi brokat po całym mieszkaniu, Norwood - rzuciła, patrząc na niego znacząco, na chwilę przekręcając głowę, aby uporać się z ostatnim wiązaniem i zrzucić jedną szpilkę. Połowa sukcesu.- Będziesz to potem sprzątać. - Nie była pewna, czy to miało wybrzmieć bardziej jak groźba czy obietnica, ale korzystając z okazji szybciej skończyła zabawę ze sznurkiem w drugim bucie i już po chwili dołączył on ze stukotem do swojej pary na podłodze, a ona mogła wrócić do przerwanej wcześniej czynności. Tym razem jednak pocałowała go wolno, delektując się każdą sekundą, nie chcąc, żeby to się kiedykolwiek skończyło, bo było po prostu zbyt dobre. Za długo na to czekała, za długo prowadzili tę grę w podchody. Sięgnęła jedną dłonią do kołnierza jego koszuli, odnajdując pierwszy guzik. Niemal się zaśmiała, bo już chyba do końca życia guziki miały kojarzyć jej się właśnie z tym dniem.
- Nie wiesz, czy jest się czym chwalić? - powtórzył za nią, unosząc brew ku górze, zatrzymując się na moment, jakby chciał odstawić ją na podłogę. - Ja tam nie zamierzam zaprzeczać porwaniu - dodał zaraz, a uśmiech zadowolenia rozlał się na jego twarzy. Prawdę mówiąc nie wiedział, czy następnego dnia Ola będzie próbowała udawać, że nic się nie wydarzyło, czy może spoglądała na ten moment, jak na chwilę, która wszystko zmieniała. Ostatecznie sam nie wiedział, co kryło się za tym wszystkim, poza obopólną chęcią, poza przyciąganiem, jakie miało miejsce między nimi od pewnego czasu i nie traciło na intensywności, wręcz przeciwnie. Czy musieli to omówić? Z pewnością, ale nie w tej chwili. Nie, gdy siadał na kanapie, gdy Ola starała się zrzucić z siebie buty, co w końcu jej się udało, gdy zaczynała rozpinać jego koszulę. Teraz nie było czasu na pytania, które być może nie miały jednoznacznej odpowiedzi, albo miały taką, jaka nie spodobałaby się drugiej stronie. Ważniejszy był ten ogień w nich płonący, doprowadzający Jamiego do szału, tak jak i spódnica Oli do której dotarł palcami, przesuwając dłonią po jej nodze. - Wiesz, że zdjęłabyś je szybciej, gdyby nie wybrany na dziś strój... Tak jak siedziałabyś wygodniej - zauważył cicho, pociągając lekko za skraj spódnicy. - I nie bój się, posprzątam po sobie, choć kusi zostawić ślad po sobie - odpowiedział jeszcze, zaraz odwzajemniając jej pocałunek, nie czując potrzeby pędzenia ze wszystkim, tak jak nie widział powodu, żeby pomóc Oli w rozpięciu do końca jego koszuli.
- Wszystko przez guzik... Którego nawet nie będę mógł ci wypominać na korytarzach... - powiedział cicho, nieco ochryple, spoglądając na Olę.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
On nie zamierzał zaprzeczać porwaniu, a ona nie zamierzała mimo wszystko narzekać czy się złościć. Och, było jej do tego szalenie daleko. Może kiedyś, w przyszłości to się miało zmienić, ale w tej chwili nie zamierzała się tym przejmować, bo to już były ewentualne problemy przyszłej Oli. W zasadzie wszystko można było tak określić, wrzucić do tego jednego worka ze zmartwieniami, które miały czekać na nadejście kolejnego dnia. Albo jeszcze innego. Na razie liczyły się tylko kolejne pocałunki Jamiego, za którymi ochoczo podążała, oddając się tej chwili przyjemności, temu wzajemnemu przyciąganiu, czując, jak jej ciało dosłownie zaczynało płonąć coraz bardziej. Gdzie ich to miało zaprowadzić? Sam Merlin chyba nie znał odpowiedzi. - A kto powiedział, że mi niewygodnie? - spytała, a westchnięcie uleciało z jej ust, gdy przeciągnął palcami po jej udzie. Jego dotyk pozostawiał niewidoczne palące ślady na jej skórze, których chciała mieć jeszcze więcej i więcej. Fakt, że pozycja, w której się znajdowała, w pół leżąc, a w pół siedząc, nie była najwygodniejsza, ale to zawsze można było zmienić. - Wiesz, że na imprezach trzeba się dobrze prezentować? Czasem wygoda idzie ponad komfort - powiedziała, śmiejąc się lekko na jego odpowiedź, bo oczywiście musiał dodać coś od siebie, coś, co sprawiło, że poza tą iskierką rozbawienia poczuła także przyjemny dreszcz przechodzący po plecach. Nie kłamała zresztą - zasady wymagały, aby ubierać się stosownie do okazji, a skoro tym razem miała dodatkowy powód, żeby wybrać z szafy coś lepszego, to tym bardziej nie mogła tego zignorować. Skórzana spódnica może i była nieco kłopotliwa, ale to samo mogła powiedzieć o guzikach w jego koszuli, których jak na jej gust było zbyt wiele. Niepotrzebnie. Nie spieszyła się jednak, sukcesywnie odpinając jeden za drugim, aby wreszcie móc położyć dłonie na jego nagim torsie z nieskrywaną satysfakcją. I po prostu oddała się chwili. Jej ciało zdradziło ją już dawno temu, kiedy reagowało na chłopaka, nawet jeśli starała się tego nie okazywać, ale teraz było inaczej - w końcu nie musiała nic maskować, pozwalając, aby po prostu widział ją taką, jaka była. Pozwoliła sobie na zapomnienie o bożym świecie w jego ramionach, pozwoliła na to, aby pochłonęła ją ta przyjemność, bo och, słodka Morgano, warto było szaleć tak. - Odpruć go i dać ci na pamiątkę? - rzuciła ze słyszalnym w głosie uśmiechem, kładąc dłoń na jego policzku i delikatnie gładząc go kciukiem. - Jeśli chcesz mi cokolwiek wypominać, to polecam założyć wizbooka i wizzengera, na pewno szybciej mnie tam złapiesz niż listownie - dodała. Nadal nie rozumiała, co go powstrzymywało przed założeniem profilu, ale fakt faktem, że teraz komunikacja miała być nieco trudniejsza i wizzenger bez dwóch zdań wszystko by ułatwił.
- Zostaw… Szkoda niszczyć bluzkę, a ja zawsze mogę pomóc mu się zapiąć, jak wcześniej - odpowiedział cicho, kręcąc lekko głową. Czuł, że cały czas się uśmiecha - lekko, samym kącikiem, ale niezaprzeczalnie. Nie był to częsty grymas na jego twarzy, ale też nie często był w towarzystwie Oli. Nie tak często, jakby chciał, a czego nie próbował, póki co wyrażać na głos. Choć być może powinien…? Zaraz też zaśmiał się cicho, przymykając na moment oczy - Nie rozumiem, dlaczego nie lubicie listów - mruknął, odwracając twarz, żeby pocałować krótko wnętrze jej dłoni, zastanawiając się mimowolnie nad jej słowami. - Możesz mi założyć… Wtedy będę go używać - dodał po chwili, uśmiechając się zaczepnie, ciekaw czy naprawdę mogłaby to zrobić. Wystarczyło, żeby miała w domu nieużywaną książkę do tego przeznaczoną i gotowe, a ponieważ nie był pewien, jak bardzo jest to niemożliwe, postanowił zaryzykować. Nie kłamał - to było jedyne wyjście, żeby naprawdę korzystał z wizbooka, skoro sam nie zamierzał go zakładać. Objął mocniej dziewczynę, składając lekkie pocałunki na jej nagim ramieniu. Zabawne, że teoretycznie nie myślał o niczym, a jednak wciąż w jego głowie odtwarzały się urywki imprezy Harmony, tego, co ostatecznie doprowadziło ich w to miejsce. Wiedział, że znów zaczyna niepotrzebnie zastanawiać się nad tym, co się wydarzyło, co do tego doprowadziło, zamiast po prostu iść za ciosem i dobrze się bawić. Nieustanne, mimowolne zastanawianie się nad tym, było jedynie męczące i z pewnością niesprawiedliwe wobec dziewczyny. Przesunął delikatnie nosem po jej szyi, skupiając się tylko na niej, na jej bliskości i droczeniu się z nią, próbując odrzucić to, co było w tej chwili zupełnie niepotrzebne. - Więc co… Będę mieć wizbooka i chcesz powiedzieć, że tak będziesz mi szybciej odpowiadać na wiadomości, niż gdybym wysłał ci list? Nawet jeśli Torcik byłby gotów czekać, aż odpiszesz i mu podasz kopertę? - powiedział jeszcze cicho, spoglądając uważnie na Olę, kręcąc zaraz głową. - Pamietaj, że jak nie odpiszesz, teleportuję się pod twoje drzwi, aby wszystko sprawdzić. Na list mógłbym grzecznie czekać - dodał jeszcze tonem, który miał świadczyć o ukrytej groźbie, choć nie był w stanie zapanować nad lekkim błyskiem w spojrzeniu, zdradzającym jak niepoważne były to słowa. Chyba. Mimo wszystko sam nie był pewien, do czego byłby zdolny, gdyby rzeczywiście martwił się o nią i nie otrzymywał żadnych odpowiedzi.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole