Drzwi z kostnicy prowadzą prosto na zapuszczony cmentarz. Nagrobki, wykonane z szarego kamienia, wyrastają z ziemi jak milczący strażnicy przeszłości. Ich powierzchnia jest spękana i porośnięta mchem, a wiekowe inskrypcje ledwo czytelne. Wydaje się, że wiatr, przemykając między płytami nagrobnymi, szepcze ci prosto do ucha ostateczne ostrzeżenie. Ponury cmentarz praktycznie tonie w ciemności. Gnijące drzewa o rozgałęzionych konarach tworzą gęsty dach, który blokuje światło słoneczne. Wśród nagrobków można zauważyć zaniedbane kwiaty i wieńce, które kiedyś były ofiarowane z miłością i szacunkiem, teraz niszczeją i są dowodem jak dużo czasu upłynęło odkąd ktoś dbał o to miejsce. Przechodząc przez cmentarzysko, odczuwasz obecność tych, którzy tu spoczywają i którym nie udało się odnaleźć wewnętrznego spokoju. Jeszcze nigdy tak jak teraz nie czułeś, że życie jest kruche i ulotne.
Przy jednym grobie lewituje duch, który kiwa dłonią, abyś do niego podszedł. Duch młodego mężczyzny ze smutkiem opowiada ci o historii tego miejsca. Z powagą słuchasz o brutalnych eksperymentach, masowych mogiłach, w których zakopywano ofiary zarazy oraz o nieludzkich praktykach, którym poddawani byli tutejsi pacjenci, którzy liczyli na spokój i ukojenie, a otrzymali ból i cierpienie. Prosi o uszanowanie pamięci wszystkich ofiar i na odchodne wskazuje ci ukrytą w krzakach skrzyneczkę, w której schowane jest jedno z wielu dzieł Chatterino. Gratulacje! Jesteś w posiadaniu unikatowego przedmiotu. Dodatkowo otrzymujesz +1 punkt z historii magii, +1 punkt z OPCM i +1 punkt z ONMS. Złota opaska Chatterino - Opaska należy tylko i wyłącznie do osoby, którą ją znalazła, nie może zmienić właściciela. Kiedy nosi ją czarodziej działa niczym oklumencja, nikt nie może przeczytać myśli osoby, która ma ją na sobie. Można również dać opaskę innej osobie, wtedy można wejść w wybrane wspomnienie czarodzieja, któremu została przekazana. Musi być na to pozwolenie drugiej osoby, nie można włamywać się do wspomnień nachalnie. Wspomnienia pokazywane są jakby w myślodsiewni.
Obowiązkowo rzuć literką, aby przekonać się czy spotkałeś krwawego włoskiego, który często tu odpoczywa.
Scenariusz:
Spółgłoska - masz wielkie szczęście! Krwawy włoski akurat poluje na drugiej części wyspy, możesz spokojnie wracać do Venetii bogaty w nowe doświadczenia. Samogłoska - niestety, festiwal pecha trwa dalej. Dostrzegasz smoka na końcu cmentarza. Musisz szybko podjąć decyzję co dalej. UWAGA! Pamiętaj, że konsekwencje mogą być negatywne, a obrażenia ciężkie (niezależnie od zgód w kuferku). 1. Ukryć się w grobie - Drzwi trumny z trudem się zamykają za Tobą, ale chwilowo jesteś bezpieczny. W ciemności grobu odczuwasz chłód i wilgoć. Drewno pokryte jest ziemią i mchem, a lekki zapach stęchlizny wypełnia powietrze. Widoczne są zaledwie słabe światłoślady, które przedostają się przez niewielkie szczeliny w drzwiach, odbijając się od kamieni nagrobnych. Jednak najgorsze jest to, że możesz zobaczyć bardzo stare kości rozkładające się tutaj od lat. Rzucasz kostką k100. Jeśli wylosujesz 25 lub więcej - przeczekujesz smoka i słyszysz jak odlatuje. Kiedy wychodzisz Chatterino również wychodzi z ukrycia, daje Ci dwa świstokliki. Jeden do Venetii na teraz, a drugi na później - możesz wrócić na magiczną wyspę kiedy chcesz. Jeśli wylosujesz mniej niż 25 - musisz oznaczyć Mistrza Gry i czekać na dalsze wskazówki. 2. Ucieczka - Gnasz co sił przed siebie i liczysz na to, że wielki smok Cię nie złapie. Rzucasz kostką k100. Jeśli wylosujesz 25 lub więcej - udaje Ci się zwiać daleko od psychiatryka, a smokowi nie udaje się Ciebie w porę dostrzec. Jeśli masz cechę gibki jak lunaballa (szybkość), robisz to bez problemu, nie musisz rzucać kostką. Nie rzucasz kostką również jeśli masz cechę połamany gumochłon (szybkość). Powinieneś wiedzieć, że biegi nie są Twoją mocną stroną, krwawy szybko Cię dogania. Jeśli wylosujesz mniej niż 25 lub masz tę cechę - musisz skontaktować się z Mistrzem Gry. 3. Atak - Szarżujesz na smoka! Postanawiasz się z nim samodzielnie rozprawić! Ależ jesteś odważny. Albo raczej głupi... Musisz rzucić 3xk100, jeśli wyrzucisz 250 - udaje Ci się przepłoszyć smoka Twoimi zaklęciami. Możesz dodać wszystkie swoje punkty z transmutacji, OPCM oraz czarnej magii. Jeśli po dodaniu punktów będziesz mieć mniej niż 250 - oznacz Mistrza Gry. Pamiętaj, że rozjuszyłeś smoka, Twoje obrażenia mogę być znacznie dotkliwsze.
poprzednia lokacja: Kostnica kostki: I, 22 ekwipunek: różdżka zyski/straty: +1 ONMS w sali rekonwalescencji, nieszczęście w następnych dwóch wątkach, Złota opaska Chatterino
Zapłakana Yekaterina wreszcie dotarła do celu, ale było to ostatnie miejsce, w którym mogła chcieć znaleźć się nieszczęśliwa osoba. Do tego wszystkiego spotkała ducha, który opowiedział jej o takich rzeczach, których nie była w stanie wyrzucić ze swojego umysłu. Jej nieszczęście pogłębiało się jeszcze mocniej, a łzy płynęły coraz gorętrzym strumieniem po policzkach. Oddała duchowi i wszystkim pochowanym tu należy szacunek, ale nie mogła pozbyć się myśli, że wolałaby nigdy się tu nie pojawić i nie dostać cennej nagrody, gdyby tylko mogła cofnąć czas u odzyskać utracone szczęście. Kiedy tak szła, cierpiąc w samotności, jej wzrok padł na coś przerażającego. Smok. Czy naprawdę nie mógł być w tej chwili w innej części wyspy? Czy nie mógł dać jej spokoju? Darować jej w nieszczęściu? Chciała się schować w grobie i przeczekać smoka. Niestety, na próżno.
Nie bez powodu Venetianie odradzają turystom wyprawę na opuszczoną wyspę. Ty jednak nie posłuchałaś i postanowiłaś odkryć mroczne tajemnice tego miejsca, eksplorując budynek szpitala magipsychiatrycznego. Czy były one tego warte? Czy odnalezienie skarbu włoskiego goblina zrekompensuje ci wysiłek i trud, a także uszczerbki na zdrowiu? Nie masz czasu na takie analizy, bo na samym końcu szczęście cię opuszcza i stajesz oko w oko z tutejszym smokiem. Schowanie się w grobie to bardzo sprytny pomysł, który mógłby zadziałać, gdyby nie hałas, który robisz, kiedy próbujesz przesunąć płytę nagrobka. Już teraz nie ma odwrotu, Krwawy Włoski od razu wyczuwa obecność intruza na swoim terytorium i teraz ma tylko jeden cel – złapać ofiarę i się z nią zabawić. Smok przeczesuje teren cmentarza i niemalże od razu dostrzega cię przy jednym z nagrobków. W mgnieniu oka znajduje się tuż za tobą i sięga po swoją najsilniejszą broń – ogień.
Rzuć kostką k100.
Scenariusz:
10 lub mniej – w przypływie adrenaliny udaje ci się odskoczyć na bok, a ogień tylko lekko cię muska – nic z czym nie poradzą sobie podstawowe zaklęcia uzdrawiające. Wpadasz do głębokiej dziury, która była przykryta bujną roślinnością, a tam możesz w spokoju przeczekać aż rozjuszony smok pójdzie polować gdzie indziej. Możesz być z siebie dumna, mało kto przeżył bez szwanku atak Krwawego Włoskiego. 11-89 – maksymalnie kulisz się za kamienną płytą, która służy za twoją tarczę. Ogień niszczy grób i rozprzestrzenia się na boki, paląc wszystko, co znajduje się w twojej okolicy. Masz poparzone plecy, krztusisz się od dymu i praktycznie nic nie widzisz. Smok szykuje się do kolejnej szarży, traktując to jako świetną zabawę. Minęło sporo czasu odkąd w tej okolicy pojawił się człowiek, który jest znacznie lepszą przekąską niż rezydująca tu zwierzyna. W ostatniej chwili zjawia się Chatterino, który pomaga ci stąd uciec. Jesteś jednak w opłakanym stanie – ledwo się ruszasz. Masz miesiąc na napisanie wątku z jakimś uzdrowicielem, który pomaga ci dojść do siebie lub posta na minimum 3 tysiące znaków w świątyni Westy. W 2 kolejnych wątkach uwzględnij też, że jesteś cała obolała, zażywasz eliksiry lecznicze, a ślady po poparzeniu smarujesz odpowiednimi maściami. 90 lub więcej – to nie jest twój szczęśliwy dzień. Krwawy Włoski od dawna nie polował i zanim podejmiesz jakąkolwiek decyzję, czujesz jak jego jedno z odnóży łapie cię, a drugie przebija twoją rękę na wylot. Ból jest niewyobrażalny, a to dopiero początek atrakcji jakie przewidział smok dla swojej ofiary, czyli ciebie. Odrzuca cię na parę metrów, a trzask twoich łamanych kości rozrywa ciszę. Masz połamane obie nogi i tylko cud sprawił, że twój kręgosłup jest (jeszcze) cały. Parada zabawy trwa dalej – bestia zaczyna ziać w twoją stronę ogniem i po chwili tracisz przytomność. Budzisz się następnego dnia w świątyni Westy, gdzie czuwają nad tobą westalki. Do końca życia będziesz się zastanawiać co się stało i jakim cudem przeżyłaś. Może to Wodny Wenecki, a może Chatterino? Tego nigdy się nie dowiesz. Musisz przejść tamtejszy rytuał oczyszczenia, który całkowicie zniweluje opłakane skutki twojej przygody w szpitalu. Jeśli zdecydujesz się na rytuał jeszcze przez miesiąc czujesz ból w nogach, a blizny po poparzeniu każdego dnia są coraz mniej widoczne (całkowicie znikają pod koniec sierpnia). Jeśli tego nie zrobisz, czeka cię długa rekonwalescencja: przez miesiąc nie możesz chodzić, bo masz tak pokiereszowane kości, a do końca życia twoje ciało pokrywać będą paskudne blizny, nad którymi każdy uzdrowiciel załamie ręce.
Po rozegraniu scenariusza możesz dać zt – twoja wędrówka w szpitalu jest zakończona.
______________________
Xanthea Grey
Wiek : 36
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
poprzednia lokacja: Kostnica kostki: Ha Ha! ekwipunek: różdżka, eliksir wiggenowy dwie porcje (6/6), beret uroków (+1opcm) zyski/straty: +1 OPCM (za bogina), oddana lunaballa, zakażenie chorobą Mortus, straszne blizny, które trzeba wyleczyć, inaczej zostaną do konca życia, +1 punkt z historii magii, +1 punkt z OPCM i +1 punkt z ONMS, Złota opaska Chatterino.
Kiedy wreszcie Xanthea wydostała się z tego makabrycznego budynku, trafiła na makabryczny cmentarz, i kiedy myślała, że cała makabra była już za nią, pojawił się duch, który zaczął opowiadać jej historie i snuć wizje jeszcze bardziej makabryczne niż te, ktorych doświadczyła przez geniusa. Ostatecznie jednak najgorszy scenariusz się nie ziścił, a los postanowił na sam koniec oszczędzić jej spotkania z krwawym smokiem. Kiedy tylko mogła, bogatsza o bezcenną opaskę i traumatyczne wspomnienia, wróciła do Venetii, kierując sie wprost do świątyni, póki jeszcze w ogóle była przytomna. Z/t
poprzednia lokacja: Kostnica kostki: 59 ekwipunek: różdżka zyski/straty: pozłacany bukłak (+2) do eliksirów (sala zabiegowa, zapomniałam dopisać xD), +1 ONMS w sali rekonwalescencji, Złota opaska Chatterino, +1 punkt z historii magii, +1 punkt z OPCM i +1 punkt z ONMS
Yekaterina nigdy nie przypuszczała, że wyjazd na wakacje przysporzy jej takich cierpień i tylu niebezpieczeństw. Przyjechała do Venetii po to, by odpocząć, oderwać się od wiecznych obowiązków związanych ze stadniną i zrelaksować się w innym od brytyjskiego klimacie. Niestety wszystko tutaj było dla niej pasmem porażek i dziewczyna musiała przyznać, że wiele z nich było wynikiem jej własnych, opłakanych w skutkach decyzji. Kiedy smok Krwawy Wenecki zaczął bawić się nią, jak kot myszą, naprawdę spodziewała się, że już po niej. Na szczęście w ostatniej chwili pojawił się goblin, który wyratował ją z opresji. Ale czy było warto? Po tym co przeszła, naprawdę zastanawiała się, czy jej życie ma jeszcze sens. z/t i skaczę do Świątyni Westy
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
poprzednia lokacja: kostnica kostki: spółgłoska ekwipunek: różdżka, woda, jedzenie, zyski/straty: utracone wspomnienie, zdobywa 1 pkt z OPCM, pozłacany bukłak (+2 do eliksirów), +1pkt z ONMS, zmasakrowana noga (2k znaków w świątyni), +1 punkt z historii magii, +1 punkt z OPCM i +1 punkt z ONMS, Złota opaska Chatterino;
Ciężko zdyszany wyszedł z budynku. Noga bolała jak cholera, ale grunt, że w ogóle udało mu się przeżyć takie starcie. Co z tego, że był na cmentarzu, grunt, że już nic go nie atakowało i nie groziło mu nic złego. Ba, nawet spotkał względnie przyjaznego ducha! Co prawda został zasypany przygnębiającymi historiami, ale za to dostał co, czego się nie spodziewał, a co było naprawdę na wagę złota. I to pomijając fakt, że rzeczywiście miało złoty kolor. Wiedząc, jakie jest działanie, od razu założył opaskę na ramię i zakrył koszulą. Miał naprawdę gorące postanowienie, by chodzić w niej nieustannie. Sama świadomość, że jego umysł był chroniony, działała na niego uspokajająco. A że przypłacił to rozwaloną nogą... Nogę się wyleczy. A taki artefakt trafia się tylko raz. z/t
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
poprzednia lokacja: kostnica kostki: spółgłoski w obu losowaniach ekwipunek: kanapki, woda, różdżka zyski/straty: poparzenia dłoni i nóg przez ciemiernik, utrata wspomnienia o pierwszym zwycięstwie z ojcem chrzestnym, Pulmonis Malum, blizny po spotkaniu z geniusem, utarta wspomnienia z jednego z treningów, +1 punkt z historii magii, +1 punkt z OPCM i +1 punkt z ONMS, Złota opaska Chatterino
Trafiliśmy na cmentarz. Prawdopodobnie był to koniec naszej wędrówki - podobnie jak koniec ziemskiej drogi pacjentów tutejszego szpitala. Nad jednym z grobów unosił się duch. Poszedłem w jego stronę kiwając ręką na Dear, by poszła razem ze mną. Duch młodego mężczyzny opowiedział nam całą smutną historię tutejszego miejsca a następnie zaprowadził nas do pobliskich krzaków. Były tam ukryte dwie skrzyneczki, jedną wziąłem dla siebie, a drugą podałem Dear. W środku każdej była złota opaska. -Opaska ta pozwoli wam zachować wasze myśli dla was - dodał jeszcze tajemniczo duch zanim zniknął. Założyłem opaskę na głowę, a skrzynkę ponownie odstawiłem w krzaki. -No cóż Dear, chyba nasza podróż dobiegła końca. Wracam na główną wyspę poszukać lekarza, a i tobie radziłbym to samo, ale oczywiście do niczego nie zmuszam - powiedziałem po czym odszedłem pokasłując po drodze.
poprzednia lokacja: Kostnica kostki: I i 2 ekwipunek: plecak z jedzeniem i piciem, a także różdżka zyski/straty: szczur mnie ugryzł z lokacji piwnica, straciłam wspomnienie o rodzinie z lokacji recepcja, choruje na Pulmonis Malum z lokacji sala zabiegowa, mam blizny z lokacji sala rekonwalescencji, mam rany po ugryzieniach po inferiusach, a także gubie 40G, Złota opaska Chatterino, + 1 Historia Magii, +1 OPCM, +1 ONMS.
Czuła się jak gówno i tak wyglądała. Blizny na jej ciele dodawały dramaturgii. Rana od ugryzienia Venerata Amphibi praktycznie, przy czym co przeszła, nie miała żadnego znaczenia. Bardziej odczuwała nie tak rozległe ugryzienia po inferiusach, cholerstwo to w porównaniu z zębami gryzonia o kilka skal przewyższało jej próg bólowy. Tylko świadomość, że jakoś musi się stąd wydostać, trzymała ją przy życiu. Nie chciała zdechnąć w takim miejscu, wiedziała jedno będzie straszyć po śmierci. Ucieszyła się na widok cmentarza, w końcu wyszli z tego opuszczonego psychiatryka. Niedaleko lewitował duch, który zachęcił ją i Yuriego do podejścia, kiwając na nich przezroczystą dłonią. Młody mężczyzna tym była zjawa, snuł opowieść bardzo smętną. Miała dość już, naprawdę miała dość. Myślała, żeby tylko już to się skończyło. Wysłuchała historii z obojętną miną, ale w środku aż w niej się gotowało i to nie z niesprawiedliwości tego miejsca, jego bólu i cierpienia, a z tego, że chciała już wrócić do miasta, pójść do świątyni, po czym wziąć długą kąpiel i zasnąć. - Fajna.- Skomentowała opaskę, którą dostali. Zastanawiała się przez chwile czy to było warte tego wszystkiego, ale o tym pomyśli dokładniej, jak będzie bardziej przytomna. - Jasne, Sikorsky. - Pożegnała się z nim tylko tymi słowami, o niczym innym nie marzyła jak o dobrym magimedyku. Chciała na chwile usiąść, ale na płytach nagrobnych nie byłoby to najlepszym pomysłem, w końcu należało okazać szacunek zmarłym, jak powiedział duch. Tak więc ledwo wyjęła z plecaka butelkę wody, aby się napić, kiedy nad cmentarzem zaświtała sylwetka... smoka. - Ja pierdolę, nie wierzę. - Wyszeptała, rozlewając sobie wodę po bluzce, tak nie wierzyła we własnego pecha. Pierdolona przygoda życia! No cóż, pikniku sobie tutaj nie urządzi. Nie miała siły na ucieczkę, więc jedynie co przyszło jej do głowy to ukryć się w grobie. Idealne miejsce na śmierć, pochówek miała gwarantowany. Chłód i wilgoć muskała po jej skórze, no i ten cholerny zapach stęchlizny, od którego już nawet nie chciało jej się rzygać. Leżała tu tak z kościami w ciszy, słysząc tylko swój własny oddech.
Trafili prosto na cmentarz. Nic dziwnego, że Frederick spojrzał na swojego towarzysza unosząc mocno brwi i kręcąc głową, jakby chciał go zapytać, czy musiał, do cholery, faktycznie wykrakać taką opcję. Zaraz też rozejrzał się pospiesznie po okolicy, starając się ustalić, co się tutaj znajdowało, z westchnieniem ulgi odkrywając, że na pewno nie było tutaj magicznych stworzeń, które pożywiałyby się na trupach wyciągniętych z ziemi. Biorąc pod uwagę to, co się tutaj działo, Shercliffe ani trochę by się nie zdziwił, gdyby ten gremlin, goblin, przebrzydły stwór zakopywał tutaj wszystkich, którym nie udało się wydostać z tej wyspy. Niezbyt przyjemna wizja, trzeba było przyznać, ale niewiele można było na nią w tej chwili poradzić. Panowała tutaj ciemność, całkowity mrok, wywołany przez gęste drzewa, które zasłaniały słońce. Ból, cierpienie, nie było tutaj niczego innego i Frederick doskonale to czuł. Odetchnął głęboko, gdy poczuł, że z jego ciałem również nie jest zbyt w porządku, a potem przystanął, gdy dostrzegł ducha. Ducha, który przywołał go do siebie, a on zrobił kilka kroków w jego stronę, by z pewnej odległości wysłuchać jego uwag, jego historii, zdając sobie sprawę z tego, że miejsce, w którym się znaleźli, było całkowicie chore na umyśle. I wolałby już nigdy więcej tutaj nie wracać, nie tylko z uwagi na cierpienie, jakie sam doznał i doznawał, walcząc z ranami, jakie poniósł. To było nic w porównaniu z tym, co wcześniej musiało się tu dziać. Frederick skierował się ku skrzynce, z której wydobył przedmiot, z której wydobył opaskę, zdając sobie sprawę z tego, że musiała być czymś wyjątkowym. Czuł zmęczenie, które trawiło jego ciało, nic zatem dziwnego, że skrył się pomiędzy roślinnością, nie przejmując się tym, że była zniszczona i zgniła. To się już w ogóle nie liczyło, bo po prostu chciał wrócić do miasta, udać się do uzdrowiciela i odpocząć. Cieszył go spokój, jakiego tutaj doświadczył, na tym potępieńczym cmentarzu, cieszył się, że nie było tu smoka i wystarczyło się po prostu stąd zabrać. Trzask. I gotowe.
Mówi się, że nieszczęścia chodziły parami. Ale dziś w przypadku Caroline chodziły setkami. Po ciężkich przeżyciach w szpitalu nie mogłaś zwyczajnie dojść do siebie - niestety, na koniec musiał pojawić się smok. Samo ukrycie było całkiem dobrym pomysłem. Niestety przez stan w jakim się znajdowałeś, nie było szansy żeby smok nie zauważył jak zdecydowanie zbyt wolno próbowałaś się pogrzebać żywcem. Wokół zaczyna szaleć ogień. Krwawy Włoski wie, że gdzieś jesteś, ale widocznie nie jest pewny gdzie. W końcu zaczyna zaczyna orać ostrymi pazurami, próbując trafić w Ciebie. Rozgniata nagrobne tablice, wyjmuje trumny, które rozpadają się po całym cmentarzu. Co Tobie zostaje? Może się modlić?
Rzuć kostką k100, by sprawdzić co Cię spotkało. 1 - 20 - Widzisz jak latają nad Tobą przedmioty, czujesz gorąc buchający z palących się drzew. Ale smok nie może Cię znaleźć. Nie wiesz jak długo tu leżysz, ale wstajesz przesiąknięta odorem zgnilizny, ziemi, a jak w końcu opuścisz tą przeklętą wyspę - znajdziesz w kieszeni jakąś zdechłą kość. Ale gratulacje - może cała wyprawa nie była dla Ciebie szczęśliwa, ale na koniec, udało Ci się wyjść cało ze spotkania ze smokiem! 21 - 87 - Smocze pazury wbijają się w ziemię tuż obok Ciebie, a ty czujesz jak boleśnie pazur rozwala Ci mocno skórę na łydce. Istnym cudem (czyli dzięki temu, że masz cechę Silna Psycha), nie krzyczysz na cały głos by zaalarmować smoka. Wbrew pozorom na Twoje szczęście z jednej z trumien, które właśnie rozrywa smok wypada trup, który spada na Ciebie. Co prawda jesteś jeszcze bardziej poobijana, ale dzięki temu, że już jesteś wręcz przykryta stosem szkieletów, smok Cię nie znajduje i nie trafia w Ciebie. Nie wiesz ile czekasz aż niebezpieczeństwo minie, pewnie wydaje się że mijają wieki. Ale smok na szczęście odlatuje. A do Ciebie przychodzi Chatterino, by wręczyć Ci prędko Świstoklik do Świątyni Westy. Masz miesiąc na napisanie wątku z jakimś uzdrowicielem, który pomaga ci dojść do siebie lub posta na minimum 3 tysiące znaków w świątyni Westy. W 2 kolejnych wątkach uwzględnij też, że jesteś cała obolała, zażywasz eliksiry lecznicze, a ślady po smoczym pazurze zostawiają Ci bliznę na zawsze. Jeśli wspomnisz o smarowaniu rany odpowiednim specyfikiem w kolejnych 3 wątkach - będzie to niewielka szrama. Jeśli o tym zapomnisz - będzie to bardzo duża blizna na łydce. 88 i więcej - Wielki pazur smoczy wbija się w Twoją łydkę. Czujesz obezwładniający Cię ból, kiedy smok przyszpila Cię do ziemi. Czy to już koniec? Czy czas umierać? Po kilkunastu przerażających minutach mdlejesz z bólu... ...I budzisz się w Świątyni Westy. Kto Cię uratował? Nie masz pojęcia. Leżysz w łóżku całkowicie opatrzona, wszyscy są bardzo przejęci. Westalki wyglądają na smutne. W końcu dowiadujesz się, że Twoja kość została roztrzaskana w drobny mak, zaś we krwi masz prawdopodobnie zakażenie, którego nie da się łatwo usunąć. Musisz napisać posta u Westalek na co najmniej 2000 znaków. Spędzasz w świątyni kolejny tydzień wakacji (możesz zaczynać nowe wątki, ale musisz założyć, że wyszłaś już od Westalek). Do końca września musisz brać najróżniejsze specyfiki na pozbycie się trucizny we krwi. Poruszasz się o kulach, bo nie możesz stawać na lewej nodze o czym musisz pamiętać do końca września.
Miała pecha, a może to miejsce było przeklęte z pewnością jedno i drugie. Zmęczona, obolała, tak leżąc, pogrzebana żywcem Dear mogła jedynie modlić się o szybką śmierć, ale wierząca również nie była. Smok musiał ją wypatrzyć, bo szukał swojej ofiary, nie dało się tego nie odczuć. Zamknęła oczy, ponieważ buchający żar z pobliskich drzew, powodował, że szczypały ją oczy. Leżała tak długo, mogłaby zregenerować się drzemką, ale w tych okolicznościach to było niewskazane i za bardzo śmierć w postaci smoka zaglądała w prawie w jej pochówek. Wygrzebała się po jakimś czasie, mając wrażenie, że jeszcze trochę w tej ziemi, a zmieniłaby się w inferiusa. Przeżyła, nie rozumiała jakim cudem, ale wyszła z tego cało. Zostało jej tylko opuścić tę przeklętą wyspę, a adrenalina w jej żyłach nadal płynęła wartkim strumieniem, dlatego miała siłę, aby zapukać do świątyni Westy, chociaż tam nie trzeba było pukać.
| zt
Josephine Harlow
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Zawsze starannie wykonany manicure.
Nie miała najmniejszego zamiaru drażnić koleżanki, Merlin jej świadkiem, że było to ostatnie, na co miała ochotę. Nie była jednak na tyle wścibska, by dalej ciągnąć wątek o ojcu i wizjach, których Irvette doświadczyła w sali rekonwalescencji. Pozostawało jedynie cieszyć się, że Harlow przeszła przez to bez większych szkód, bez zagłębiania się w swoją przeszłość, nagiętą rzeczywistość czy nie wiadomo co jeszcze. Uniosła tylko jedną dłoń w pojednawczym geście, kiedy najwyraźniej jej słowa znów zostały odebrane inaczej, niż powinny. Czy jej się dziwiła? Absolutnie nie. Dlatego też po prostu to przemilczała - skoro obie były zwarte i gotowe do dalszej walki, jeśli zaszłaby taka potrzeba, to nie było tematu. „Tylko zwłoki” w kolejnym pomieszczeniu okazały się inferiusami, ale po wyjściu z niego dotarły wreszcie na świeże powietrze. Wyszły wprost na cmentarz, na którym pochowani zostali pacjenci szpitala i nie tylko stare nagrobki o tum świadczyły - atmosfera, jaka panowała nie dała się z niczym pomylić. Była ciężka i, cóż, grobowa. - Od razu mi lepiej - odparła cicho na zapewnienie Irvette. Gdyby były w innym miejscu, w innej sytuacji, to zapewne zaśmiałaby się z tymi słowami, ale teraz jakoś nie było jej do tego spieszno. - Mam jakieś urojenia, czy ty też widzisz tego ducha, który nas woła? - szturchnęła ją lekko łokciem, wskazując odpowiedni kierunek, choć domyślała się, że Irvette już musiała to zobaczyć na własne oczy, bo duch znajdował się centralnie przed nimi. O ile oczywiście wyobraźnia nie plątały jej figli. Nie była pewna, w końcu zmęczenie coraz bardziej ogarniało ją całą. Skoro jednak i tak musiały iść naprzód, przystanęły przy zjawie, która opowiedziała im w wielkim skrócie historię tego ponurego miejsca, nie szczędząc sobie wspominek o brutalnych eksperymentach i innych tragediach. Choć nie miała siebie za miękką faję, to i ją to poruszyło i mogła przysiąc, że w pewnym stopniu poczuła ból tych wszystkich osób, które straciły tu życie. - Wyobraź sobie, że trafiasz do takiej placówki, a kończysz tak, jak oni - powiedziała cicho, krótkich ruchem głowy kiwając na nagrobki. Taki szpital był miejscem, w którym ludzie oczekiwali pomocy. Skoro dochodziło tu do tak nieludzkich rzeczy, coś musiało pójść mocno nie tak i szczerze powiedziawszy, nawet nie chciała wiedzieć, co. Aż tak jej to nie interesowało. - Huh, ale taka opaska może się przydać - stwierdziła, z niejakim uznaniem przekładając przedmiot między palcami. Duch dokładnie wyjaśnił im, do czego ona służy, więc co do tego nie było najmniejszych wątpliwości. - Myślę, że możemy się już zawijać. Nie wiem jak ty, ale ja mimo wszystko mam już dość wrażeń - i potrzebuję odpoczynku i lekarza, dodała w myślach. Jeszcze nie była aż tak wykończona, aby przyznać się do tego na głos.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
poprzednia lokacja: Kostnica kostki: spólgłoska ekwipunek: włos moccusa, jesion, 10 i 3/4 cala (+4 zaklęcia), Magiczna siatka do łapania zwierząt lądowych (+1 ONMS), Bransoletka z ayahuascą, Pochłaniacz Magii (+2 CM), prowiant zyski/straty: Jak nie napiszę posta u Westalek (1000 znaków) to choruję na Morbusa, +1pkt do OPCM, Amantes Morbo (dwie jednopostówki z leczeniem lub jeden wątek.), +1pkt. do zaklęć, lekko poparzone plecy, +1 punkt z historii magii, +1 punkt z OPCM i +1 punkt z ONMS, Złota opaska Chatterino
Działanie opaski:
Opaska należy tylko i wyłącznie do osoby, którą ją znalazła, nie może zmienić właściciela. Kiedy nosi ją czarodziej działa niczym oklumencja, nikt nie może przeczytać myśli osoby, która ma ją na sobie. Można również dać opaskę innej osobie, wtedy można wejść w wybrane wspomnienie czarodzieja, któremu została przekazana. Musi być na to pozwolenie drugiej osoby, nie można włamywać się do wspomnień nachalnie. Wspomnienia pokazywane są jakby w myślodsiewni.
Ruda może i należała do osób opanowanych, ale zarzucanie jej słabości było tym, czego nienawidziła. Szczególnie po tak pojebanych wizjach, po prostu czuła się poirytowana. Lepsze to, niż jakby miała potraktować Jo mniej delikatnie. Jakby nie patrzeć, inferiusy nadal były tylko zwłokami. Ożywionymi przy pomocy czarnej magii, owszem, ale wciąż. Na Rudej nie robiło to większego wrażenia. Wręcz przeciwnie, czerpała radość z zadawania im bólu i używania zaklęć, które na co dzień musiała odstawić w kąt. Tutaj w końcu mogła poczuć się sobą i może dlatego, jej umysł zdołał się uwolnić z otumanienia wywołanego wizjami w sali rekonwalescencji. -Mam nadzieję, że stąd już prosta droga do Venetii. Marzy mi się porządna kąpiel. - Westchnęła, odrzucając z twarzy włosy, które wpadły jej w oczy. Czuła się brudna i zdecydowanie chętnie posiedziałaby teraz w luksusach Koloseum, zamiast dalej szwędać się po tym miejscu. -Niestety też go widzę. - Zgodziła się, po czym razem z Harlow podeszła do zjawy, rozglądając się wkoło, za ewentualnym innym niebezpieczeństwem. Z duchami walczyło się zdecydowanie ciężej, bo zaklęcia po prostu przez nie przelatywały, więc Irvette liczyła na to, że ten, który je wołał, był raczej pokojowo nastawiony. Rudowłosa z powagą słuchała tego, co zjawa miała do powiedzenia. Nie dawała po sobie poznać, co naprawdę myśli o przeprowadzanych tu eksperymentach, ale wiele z nich szczerze ją zafascynowało i gdyby nie ogarniające ją zmęczenie i nieufność co do tej instytucji, chętnie wróciłaby tam i pogrzebała w papierach, albo porozmawiała sobie z duszkiem nieco dłużej. -Tragiczny los. - Przyznała, choć w myślach dodała, że w życiu coś takiego by jej nie spotkało. Nie pozwoliłaby się zamknąć w podobnej placówce, wybierając raczej śmierć niż takie znieważenie i ubezwłasnowolnienie. -Nie tylko ładna, ale i praktyczna. Dzięki Chatterino! - Uśmiechnęła się na widok błyskotki i choć nie widziała, by gnom się gdzieś tu kręcił, postanowiła wyrazić swoją wdzięczność. -Wracajmy. Wino i kąpiel do teraz jedyne, o czym myślę. - Przyznała, ruszając z Jo w stronę wyjścia z cmentarza, skąd obydwie zawinęły się wprost do Koloseum.
//zt x2 z Jo
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
poprzednia lokacja: Kostnica kostki: Spółgłoska :< ekwipunek: różdżka, Czujnik tajności (+2 OPCM), Tiara Albusa (+3 czarna magia), Rękawice ochronne ze skórki cielęcej (+1 Zielarstwo), Naszyjnik z onyksem (+2 Zaklęcia) zyski/straty: gogle maps, pozłacany bukłak (+2) do eliksirów, +1 do Zaklęć, lekko poparzone plecy, +1 punkt z historii magii, +1 punkt z OPCM, +1 punkt z ONMS, Złota opaska Chatterino.
Potyczka w kostnicy wybitnie się Fire spodobała. Tym bardziej czuła dumę, bo poradziła sobie zupełnie sama przeciwko grupie inferiusów. I wyszła z tego prawie całkiem bez szwanku! W końcu widziała efekty swojej ciężkiej pracy. Czuła... potęgę. Trzymając w dłoni ciemną różdżkę, czuła jak pulsuje w niej ta energia, ta niezwykła moc, jaką zdołała okiełznać. A przecież jeszcze tak wiele do nauczenia się, do poznania. Z przyjemnością przeszła na cmentarz, który wyglądał dokładnie tak, jak cała reszta szpitala - staro i ponuro. Wiatr dalej coś tam na ucho rudowłosej szeptał, ale miała szczerze dosyć ciągłej próby zatrzymywania. Nie cofnie się, jak już tu przyszła. Nawet jeśli zaraz stanie przed Blaithin smok to się nie cofnie. Wierzyła w swoje umiejętności. Spoglądała na nagrobki i rozmyślała w jaki sposób umierali ci ludzie. Prosząc o litość? Hardo unosząc głowę? Świadomi tego, co nadchodzi czy może kompletnie bez zmysłów? Śmierć fascynowała Fire. Zachęcona przez ducha, ostrożnie podeszła do niego. Starała się wysłuchać jego historii z zainteresowaniem, ale tak naprawdę nie odczuwała ani odrobiny współczucia czy empatii. To była tylko przeszłość. Jej przeszłość też nie była kolorowa, a wręcz bezlitosna i krwawa. Czy z tego powodu rozpaczała? Może czasami, kiedy Ognista Whisky za bardzo szumiała w głowie i była samotna. Rudowłosa od niechcenia skinęła głową, kiedy została poproszona o szacunek. Dobrze, że duch nie widział, jak demolowała niektóre pomieszczenia szpitala. Ale pozbyła się inferiusów, więc za to chyba mógł podziękować. Wskazał dziewczynie szkatułkę. Kiedy tylko wyjaśnił, jak działa złota opaska, Dear oniemiała. Marzyła o właśnie czymś takim. Nienawidziła legilimentów i bardzo chciała ochronić się przed ich wpływem. To było coś niesamowicie cennego. Zdobyła się na skinienie w stronę ducha wyrażające "dziękuję", bo samo słowo nie przechodziło rudowłosej przez gardło. Następnie teleportowała się do Venetii, ostatecznie nie żałując spędzenia w szpitalu dosłownie całego dnia.
/zt
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
poprzednia lokacja: Kostnica kostki: Scenariusz: A | Atak: 39 + 86 + 6 + 32 + 100 + 52 = 315 ekwipunek: różdżka ze smoczą owijką zyski/straty: + 1 GM [Dziedziniec] | + 1 OPCM [Korytarz] | Morbus [Sala zabiegowa - ale nie łapię go ze względu na ciało dziecka: efekt źródła życia] | głębokie rany od geniusa [Sala rekonwalescencji] | + 1 OPCM, + 1 CM [Kostnica] | +1 HM, +1 ONMS, +1 OPCM, złota opaska Chatterino [Cmentarz]
Kiedy napomknął o nagrobkach, wcale nie zamierzał bawić się w jasno, czy raczej czarnowidza, głośno dzieląc się jedynie z kompanem podróży dość logicznym spostrzeżeniem oraz płynącymi w parze z nim wnioskami. Nie zdziwił się więc, wybiegając wprost na rozległy, ponury cmentarz, a chociaż planował trzymać się blisko Fredericka, by w razie potrzeby zawalczyć z nim ramię w ramię, tak mężczyzna prędko zniknął mu z oczu. Początkowo Meksykanin zaczął się o niego martwić, ale z czasem stwierdził, że najprawdopodobniej opiekun zwierząt znalazł dobrą kryjówkę, bądź teleportował się do weneckiego miasteczka. Zamierzał zresztą pójść w ślady kumpla, przynajmniej do momentu, w którym zauważył lewitującego nad jednym z grobów ducha. Zaniedbane wieńce, gnijąca wokoło roślinność i roznoszący się zewsząd, ostrzegający szept nagle zderzył się z porozumiewawczym kiwnięciem niematerialnej ręki, a Paco… cóż, nie byłby sobą, gdyby nie zaryzykował i nie posłuchał drugiego, jakże wymownego gestu. Mimo że z każdym krokiem i każdym kolejnym, niezwykle namacalnym, przejawem obecności zmarłych dusz, wędrował pomiędzy mogiłami, żeby wysłuchać mrożącej krew w żyłach historii młodego mężczyzny. Miał wrażenie, że po pokonaniu szpitalnych przeszkód nie zaznał nawet ułamka towarzyszącego mu bólu, dlatego podziękował w milczeniu, subtelnym skinieniem głowy dając do zrozumienia, że uszanuje i zapamięta tę podróż na długo. Przeszedł parę metrów dalej, zgarniając ukrytą w skrzyni wstęgę, a gdy tylko podniósł głowę, usłyszał przeciągły ryk, praktycznie zmuszony odwrócić wzrok na skutek oślepiających, ogarniających wysuszone drzewa płomieni. Krwawy włoski. Serce zabiło zdecydowanie szybciej, ale Morales nie brał pod uwagę ucieczki. Nagły skok adrenaliny skłonił go do podjęcia nie tylko ryzykownej, ale i szalonej decyzji. Nie potrafił bowiem darować sobie okazji, która mogła się już nigdy więcej nie nadarzyć. Chwycił rękojeść tarninowej różdżki, mierząc ogromną, śmiertelnie niebezpieczną bestie dziko usatysfakcjonowanym spojrzeniem, a potem machnął kawałkiem drewna, rzucając się do ataku. Niebo pochmurniało, a chwilę później potężny piorun uderzył w łuskowaty grzbiet, zmuszając smoczysko do odwrotu. Niestety jednak, zanotowane na koncie zwycięstwo, nie mogło uleczyć odniesionych przez Salazara ran, które na skutek wysiłku dały o sobie znać ze zdwojoną mocą. Meksykanin czuł, że jedzie na oparach, dlatego ostatkiem energii teleportował się w pobliże koloseum, mając nadzieję że u lokalnego uzdrowiciela czeka go prawdziwa rekonwalescencja, niemająca niczego wspólnego z cierpieniem, którym wypełniony był opuszczony szpital.