C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Stary cmentarz, na którym grzebano ofiary zarazy, dziś opuszczony i zapomniany. Ma w sobie niebezpieczną nutę, powodującą, że każdy, kto odwiedza to miejsce ma poczucie cudzej obecności. Zupełnie, jakby duchy przeszłości wychodziły ze swoich grobów, jakby czaiły się gdzieś za drzewami, obserwując ludzi na każdym kroku, czerpiąc z tego prawdziwą przyjemność. Na większości nagrobków trudno odczytać jakiekolwiek napisy, wszystko dawno zarosło i stało się dzikie, kamienne postumenty z każdym kolejnym rokiem coraz mocniej się sypią, przemieniając się stopniowo w żwir, z którego nic nie może już powstać. Cmentarz porastają również groźne rośliny, które wykiełkowały na skażonej glebie, ukrywającej w sobie wciąż wspomnienia zarazy, jaka przetoczyła się przez Venetię przed wiekami, zabierając ze sobą prawie całą jej populację. Trudno szukać tutaj tak naprawdę wytchnienia, trudno tutaj znaleźć coś, co faktycznie byłoby w stanie dać komuś choć cień wypoczynku.
Uwaga: każdy, kto wejdzie do tej lokacji, rzuca kość k6, gdzie wynik 2 albo 5 oznacza spotkanie z duchem zmarłego w czasie zarazy człowieka, który nie pogodził się ze swoim odejściem. Jest zgorzkniały i rzuca na was klątwę. Przez kolejne trzy wątki doświadczacie objawów podobnych do Morbus Mortus.
Tu możesz spotkać ducha kota Murano.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Przygody były różne, choć miała wrażenie, że z niektórymi osobami wypadały bardziej niespodziewanie i, najprościej ująć, Gryfońsko niż z innymi. Bo oczywiście, że jeżeli w którymś momencie jej maska miałaby zadziałać tak jak teraz, sprawiając, że może czytać myśli innych, to właśnie przy osobie, na której zależało jej, żeby samodzielnie się otworzyła. W ogóle przy kimś, przy kim nie chciała dziś poruszać ciężkich tematów, jedynie bawić się i być nieodpowiedzialnymi dzieciakami jeszcze ten jeden raz, zanim Max zupełnie wkroczy w świat dorosłych. No maska chciała inaczej. Gdyby umiała sobie wymazać zaklęciem pamięć, mogłaby mu tu i teraz obiecać, że to zrobi, byle się tylko na nią nie gniewał. Nie chciała grzebać mu w głowie i wychodziło to tak samo z siebie, tak jak teraz, gdy słyszała, jak bardzo nie lubił zdradzać tajemnic. - Naprawdę…? – odetchnęła z ulgą, kiedy i jego myśli to potwierdziły. – Nie martw się tym w ogóle – machnęła ręką, jakby wcale nie była to wielka informacja. Cóż, po trochu to prawda, bo była to OGROMNA informacja. Ale nie planowała jej roztrząsać, jeżeli on miał na ten temat inne zdanie. – Twój sekret jest ze mną bezpieczny – wyszczerzyła się, salutując mu teatralnie. – Tylko proszę, jeżeli chcesz o tym porozmawiać później, teraz o tym nie myśl – zaśmiała się głupkowato, pokazując, że zasłonięcie uszu nic jej nie dawało. Po chwili zaraz te same uszy zrobiły jej się całe czerwone, bo w urywku kilku sekund zobaczyła bardzo dokładnie o co chodziło na polu pięciotrzciny. I to z pierwszej osoby. Pewnie pisnęłaby na to, zakrywając oczy i chichrając się jakimś „opanuj swoje myśli” czy innym tekstem, jednak Max pierwszy zdążył na nią wyskoczyć! Wylecieć? W każdym razie złapać ją i unieść w powietrze. Już w ogóle zaczęła się chichrać! Przez ostatnie pół roku ich relacja rozwinęła się w kochanym, ciepłym kierunku i naprawdę Remy czuła się przy chłopaku, jak przy starczym bracie. A skoro bawili się jak rodzeństwo, mogli i tak samo sobie dokuczać, to w sumie było jeszcze śmieszniejsze! No i już miała kartę przetargową w postaci tego widoku z pocałunku, który zafundował jej przed chwilą. - Zjeść?! – śmiała się jak dzieciak. – I potraktowałeś to bardzooo dosłownie, co? – przeciągnęła zawadiacko. I prawdopodobnie był to błąd, bo czy przypadkiem, czy w ramach nauczki za oglądanie myśli, wywalili się prosto na cmentarzu. Nie byłoby w tym nic strasznego, nie lecieli wcale wesoło, a Remy fikołkując cały czas śmiała się z Maxa, gdyby nie to, że koniec swojej podróży zakończyła w pięciotrzcinie, która w momencie całą ją boleśnie poparzyła. - Ała, ała, ała! – krzyknęła, wyskakując z trzciny jak, cóż, oparzona, natychmiast biegnąc do chłopaka zupełnie jak niesforna siostra, która zrobiła sobie krzywdę i teraz czekała na swój plasterek z księżniczkami. – Panie uzdrowicielu, powiedz, że masz ze sobą różdżkę – syknęła, cudem powstrzymując się, żeby nie zacząć się drapać. A skóra piekła coraz gorzej i gorzej, wyszły jej już pierwsze bąble.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Nie chciał dalej dyskutować na temat tego, co się działo, co widziała, co słyszała, czegokolwiek, uznając ten temat za zakończony. Nie chciał, żeby to ciągnęli i był bliski tego, żeby warknął na Harmony, w ten sposób pokazując jej, że miał już dość tej dyskusji. Miał świadomość, że go nie zdradzi, bo nie była kimś, kto latał i o wszystkim plotował na lewo i prawo, ale po prostu w jego głowie kryło się jedno proste: wystarczy. Był pewien, że nie powinien dalej o tym myśleć, toteż faktycznie skoncentrował się na czymś innym, wracając do ich wcześniejszej rozmowy, która niektórym mogła wydawać się wręcz obrazoburcza, ale jemu aż tak nie wadziła. Przynajmniej tak długo, jak długo się wygłupiali, bo gdyby tylko dziewczyna zaczęła go pytać o uczucia albo cokolwiek podobnego, to zapewne zderzyłaby się z czymś całkowicie chmurnym, posępnym i zdecydowanie niezabawnym. Nie chciał jej w to wciągać i może dobrze, że znała jego myśli, bo miała szansę ugryźć się w język, zanim zrobiła krok, którego by później żałowała. I może też właśnie dlatego Max po prostu postanowił wykorzystać nabyte dzięki masce zdolności. - A powinienem jakoś inaczej? - zapytał jedynie, nim udało im się wywalić, on poszybował jeszcze kawałek dalej, ostatecznie lądując poza trzciną, tylko po to, by zorientować się, że moc maski nadal unosiła go w powietrzu. To było coś, czego nie kontrolował, bo gwałtownie poderwało go z ziemi, obróciło i zostawiło w powietrzu, razem z resztą trawy, błota i patyków, w których zarył, kiedy z takim fasonem wylądował. Zaraz też zamrugał, a orientując się, jak Remy wyglądała, ruszył w jej stronę, płynąc w powietrzu, by zabrać się za rzucanie odpowiednich zaklęć. - Już, już, jak przestaniesz się ruszać, to zaraz ci przykleimy plasterek na czółko! Buziaka też dostaniesz, takiego obrzydliwego, jak od starej, grubej ciotki! - zapowiedział, starając się obok niej wylądować, ale wcale mu to nie wychodziło, co właściwie go bawiło, gdy tak rzucał na nią zaklęcia z powietrza, jak jakiś jebany bombowiec, czy coś podobnego. - Nie kop sobie jeszcze grobu, damy radę stąd wyjść!
______________________
Never love
a wild thing
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Usłyszała jego myśli jasno i wyraźnie, zastanawiała się nawet, czy by żartobliwie nie zasalutować, ale przy tak ostrym „wystraczy” po prostu sobie odpuściła. Sam Max też faktycznie przestał o tym myśleć, więc i dużo łatwiej było przejść na coś przyjemniejszego. Może powinna podpytać go o tego Weia, czy w sumie to nie był ten miły pan, który opowiadał jej o smokach? O RANY! Ciekawe jak to się stało, jak w ogóle zaczęło się to uczucie! Co teraz do niego czuł i już prawie zapyta… Ła. Tak. Zdecydowanie nie powinna o to pytać. Nie rozumiała, czemu takie tematy miały mu sprawiać przykrość, przecież właśnie doznawał czegoś wspaniałego, uskrzydlającego wręcz (i w sumie cały był teraz fruwający). Tak wiele ciepłych emocji rozpływało się w sercu, przyśpieszało jego bicie, sprawiało, że w głowie pojawiały się zabawne zawroty i chciało się już być tylko przy tej drugiej osobie. Nie widziała w tym nic złego czy smutnego, więc… Dlaczego? Nie chciała w tym grzebać, mogła to zrobić, zadać pytanie, które ujawniłoby nawet niechcący parę myśli, jednak nie planowała tego wykorzystywać przeciwko niemu. Może kiedyś sam by jej opowiedział, teraz jednak zamierzała zapewnić mu dużo śmiechu. Jak najwięcej! Po tej masce to nawet była mu to winna. - Nawet jeśli, to Wei na pewno tak nie uważa! – wyszczerzyła się głupkowato i może nawet by się zaśmiała w głos, gdyby nie to, że rypnęli w ziemię z wejściem smoka, jakiego sam pan Huang by się nie spodziewał. I równie mocno to pierdolnięcie parzyło. - Nie ruszaj się, nie ruszaj! – odkrzyknęła mu teatralnie oburzona. – To ty się w powietrzu nie ruszaj, to może czymś trafisz! – zaprotestowała, pokazując mu język i próbowała wskakiwać w te jego pociski jak jakaś pogięta wersja zbijaka dla idiotów, by zebrać jak najwięcej jego zaklęć uzdrowicielskich, dopóki to bąble na jej skórze nie zaczęły się powoli wyrównywać i zasklepiać. – Na Merlina, Max, stara, gruba ciotka ma lepszego cela od ciebie! – chichrała się jak głupia, dogryzając mu po szczeniackiemu. Jak widać takie zabawy na cmentarzu nie spodobały się jednemu z duchów, któremu musieli przerwać wieczny odpoczynek. Już wstając z grobu wyglądał na bardzo niezadowolonego, a słysząc słowa Maxa już w ogóle się skrzywił. - A może i by powinna już sobie kopać? Nauczyłaby się szacunku dla zmarłych – i z tymi słowami chuchnął na nią czymś dziwnym, czarnym, szczypiącym i… - Co jest… – zrobiła wielkie oczy, patrząc jak cokolwiek, co duch ten wyczarował właśnie oblepiło jej skórę i zaczęło wypalać drobne, bolesne krostki. – Max… MAX! Max co to?! Zaklęcia na to nie działają! – powiedziała szybko, podwijając rękawy, by zobaczyć, jak daleko się to posunęło. Daleko. Krostki coraz szybciej pokrywały jej skórę, a duch tylko uśmiechnął się złośliwie, nim postanowił po prostu sobie odejść, zostawiając ich z tym bagnem. Po prostu świetnie.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Gdyby zapytała, zapewne dowiedziałaby się, że miłość nie miała w sobie niczego uskrzydlającego. Wszystko za sprawą tego, co Max znał, przez co przeszedł, z czym się zmierzył. Nie wierzył w siebie, nie wierzył w to, że potrafił kogoś tak naprawdę kochać, że potrafił zachowywać się względem tej osoby tak, jak powinien. Był typem człowieka, który jeśli coś miał, trzymał się tego w kurczowy sposób. To było oczywiście jeszcze bardziej skomplikowane z powodu jego rodziny, która go nienawidziła, jego ojca, który miał go za śmiecia i nie mógł zaakceptować faktu, że był czarodziejem. To wszystko buzowało gdzieś w nim, w jego wspomnieniach, w jego myślach, te problemy i zniewagi, które spowodowały, że Max nie był w stanie tak naprawdę uwierzyć w to, że istniała prawdziwa miłość, że coś mogło z niej wyjść, że on również mógł jej doświadczyć. I chociaż starał się o tym nie myśleć, mając świadomość, że Harmony jest w stanie dowiedzieć się, co go dręczyło, nie był w stanie powstrzymać tej chwilowej, żałosnej fali, przynajmniej do chwili, gdy wylądowali w pięciotrzcinie. Czy kiedy Remy tam wylądowała. - Jak jesteś taka mądra, to ty kolejnym razem spróbuj sobie polatać! – powiedział na to, wielce oburzony jej zachowaniem, próbując ze wszystkich sił skoncentrować się na tym, co się właśnie działo i właściwie nie wychodziło mu to tak źle. Wszystko za sprawą samej Remy, która zachowywała się jak skończona wariatka, przy tej okazji naprawdę go bawiąc. To jednak powodowało, że Max wznosił się coraz wyżej, ostatecznie robiąc jakiegoś idiotycznego fikołka, gdy próbował utrzymać równowagę, prawie kończąc zaplątany we własne ubrania. Spod których dostrzegł ducha, a przynajmniej tak mu się wydawało. - Żebyśmy zaraz nie wykopali ciebie z grobu – parsknął do ducha, ale ten zniknął, nie wiedzieć czemu właściwie. Tajemnica zaraz się rozwiązała, kiedy Remy zaczęła panikować, a on spróbował do niej podlecieć, żeby przekonać się, o czym dokładnie dziewczyna mówiła. To było trudne, skoro wznosił się nad nią, nie do końca będąc w stanie dosięgnąć jej rąk. Widział jednak, co się z nią działo, szybko przebiegając w głowie katalog znanych sobie chorób. Żadna jednak do niej nie pasowała, a w tutejszego morbusa było mu niesamowicie ciężko uwierzyć, bo ten rozwijał się inaczej. – Nie ruszaj tego, Remy. Spróbuję rzucić kilka zaklęć łagodzących, ale dopóki nie przestanę latać, to za wiele nie pomogę. Piecze? Boli? Czy nic takiego nie ma miejsca?
+
______________________
Never love
a wild thing
Ostatnio zmieniony przez Maximilian Brewer dnia Nie 10 Wrz 2023 - 11:22, w całości zmieniany 1 raz
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
To było niezwykle głupie z jej strony, ale była już niesamowicie sfrustrowana tymi swoimi poszukiwaniami tej cholernej studni. Dlatego właśnie wylądowała na lokalnym cmentarzu. I to wcale nie z łopatą w ręku gotowa do tego, aby przeprowadzać groteskowy unboxing tego, co tam się znajdowało, ale dlatego, że... na cmentarzach też musiały być studnie, prawda? Inaczej czym ludzie podlewaliby te wszystkie rabatki i inne kwiatki? Zapewne Aquamenti skoro byli czarodziejami, ale nie wykłócamy się w tym momencie z logiką Mulan, która podpowiadała jej, że to było najrozsądniejsze rozwiązanie. Dlatego też kręciła się po cmentarzu w poszukiwaniu studni, do której mogłaby wrzucić tachane ze sobą przez pół Venetii wiadro, a potem samej tam wleźć jeśli nie przyniesie to po raz kolejny żadnych efektów. W tym momencie była po prostu głupia i zdesperowana. Gotowa na wszystko tak jak panie w średnim wieku z serialu o podobnym tytule, który widniał w ramówce telewizji kiedy była dzieciakiem chociaż jako czystokrwista czarownica nie miała o jego istnieniu pojęcia.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Tak bardzo starała się nie słuchać jego myśli, naprawdę próbowała, ale zwyczajnie nie mogła. Atakowały ją z każdej strony, a gdy chłopak tylko się nakręcał, ona słyszała je głośniej, jak krzyki, może błaganie o pomoc? A może po prostu wściekłość na świat czy na kogoś? Nie wiedziała i nie potrafiła zrozumieć, jak ktoś mógł sprawić tak wspaniałej osobie tak wielką krzywdę, że Max nie uważał miłości za uskrzydlającej. Była smutna, była wściekła i... Wiedziała, że teraz nie mogła z nim o tym rozmawiać. To za dużo naruszenia prywatności. Musiała odwrócić jego uwagę, chciała zrobić wszystko, by poczuł się lepiej. Więc żartowała, robiła zdjęcia tych jego wesołych fikołków w powietrzu mimo, że pięciotrzcina paliła jak skurwesyn. Niech się po prostu śmieje, a te problemy... Kiedyś go zapyta. A ten cholerny duch to już w ogóle postawił sobie chyba za punkt honoru odwrócenie uwagi Maxa i jej samej, bo to co zrobił było przynajmniej niemiłe i dużo bardziej martwiące od poparzeń rośliną. - Boli coraz bardziej - skrzywiła się, a rany tylko się powiększały. - Co to kuźwa jest?! Myślisz, że trzeba to pokazać westalką? I tak oto Remy zdobyła nie tylko wiedzę o Maxie, której mieć nie powinna, a także widmowego Morbusa, którego mieć zdecydowanie NIE chciała. Ale przynajmniej zdjęcia latającego Maxa wyszły wspaniale!