Pokoje zachowane są w stylu iście romańskim, na pierwszy rzut oka widać wielkie łóżka z kolumnami, które zajmują większość pomieszczenia. Łóżka dostosowują się do preferencji czarodzieja, który z niego korzysta. Pod ścianami leżą obszerne kufry, w których goście mogą zostawić swoje rzeczy. Na ścianach widnieją malowidła i płaskorzeźby przedstawiające starożytne, rzymskie bóstwa i sceny z życia towarzyskiego dawnych czarodziejów. Pokoje nie posiadają prywatnych łazienek, ich funkcję pełni ogólnodostępna łaźnia podziemna.
Dodatkowo cokolwiek nie zrobiliście ze swoimi maskami, każdego ranka pojawiają się na parapecie waszych okien, możecie więc je regularnie używać.
Lokatorzy:
1. Harmony Seaver 2. Symphony O. Seaver 3. Scarlett Norwood 4. Elizabeth Brandon
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Jakim cudem doczołgały się wczoraj... Dzisiaj? Do pokoju? Nie wiedziała. Nie miała pojęcia jak, w jaki sposób tudzież jakim cudem i kiedy, wiedziała tylko, że obudziła się w luksusowym pokoju z iście LUKSUSOWYM kacem. - Kurwa moja głowa - jęknęła, czując jak każdy dźwięk, nawet ten nabierania oddechu rozsadzał jej czaszkę. Nawet nie mogła oczu otworzyć, bo światłowstręt miała tak ogromny, że nie było w ogóle szans, żeby się do tego zmusiła. - Symcia... Trzeba zasłonić zasłony - stwierdziła, pomiędzy kaszlnięciami, których dźwięk też ją dobił. Pewnie by wymiotowała, gdyby miała czym, a więc zostało jej suche szarpanie. - Gdzie moja maska... - spróbowała wymacać ją na szafce nocnej, licząc na to, że jakoś jej ze zniesieniem kaca pomoże. Nic bardziej mylnego. Gdy tylko ją włożyła, aż jednak otworzyła oczy, bo przed jej oczami, nawet przy zamkniętych, zaczęły się malować dzikie obrazy. A gdy je otworzyła. - Kurwa! CZEMU TU SĄ PSINGWINY! - zdawało jej się, że cały pokój oblężyły te stworzenia. - Ała... - i jęknęła raz jeszcze, bo od krzyku znów rozbolała ją głowa. Nie, żeby na jakiś moment boleć przestała, po prostu teraz dzwoniło jej bardziej.
Nie miała pojęcia zielonego jak znalazły się w ich pokoju, ale to chyba nie istotne... Jedyne co pamiętała z poprzedniego dnia to... Lekka imprezka i propozycja zapalenia smoczego ziela przez swoją kochaną kuzyneczkę, no a jej nie mogła przecież odmówić! To czego jednak nie pamiętała, to wszystko po tej propozycji, no i może też dlatego obudziła się z PORZĄDNYM kacem i chęcią zwymiotowania. - Co? Mów wolniej... Nic nie rozumiem - złapała się za głowę. Jedyne co zrozumiała to "zasłony" więc mogła się domyślić o co dziewczynie chodziło. Mimo to po pierwszych dwóch krokach nastolatka padła na ziemię nie będąc w stanie nawet dojść do okna, znalazła na podłodze jednak swoją maskę, więc sięgnęła po nią i włożyła ją na twarz nie wiedząc w sumie czego się spodziewać.
Zdezorientowana rozejrzała się wokoło czekając na jakieś efekty, w odpowiedzi jednak dostała jedynie krzyk kuzyneczki. - Co? Jakie psingwiny? Niczego tutaj nie maa - prychnęła śmiechem rozbawiona głupotą blondynki.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- No psingwiny… – jęknęła, bo własny głos też ją drażnił i dobijał. – Wszędzie… Chuj potrzebuję zwymiotować – może i by wytrzymała, może nawet nie byłoby takiej tragedii, gdyby nie ta maska, przez którą miała zwidy, omamy i falujący obraz. To było a dużo na kaca. Złapała podręcznego przyjaciela (wiadro), które wiernie stało przy jej łóżku i, cóż, zwymiotowała do niego, bo i co miała zrobić. – Później cię umyję Domi – obiecała, znów się kładąc.
I jakby tego wszystkiego nie było za dużo – kaca, zwidów, tańczących psingwinów, to w dodatku wydawało jej się, że jej kochana kuzyneczka mówiła podwójnie.
Zaraz, włożyła maskę i jej głos brzmiał dwukrotnie, czyżby…?
- Symcia, za głośno myślisz – poskarżyła się, próbując zatkać uszy. Niestety nic to nie dawało. – Na brodę Merlina, dlaczego znów słyszę czyjeś myśli… – miała ochotę się popłakać z tego jak źle się czuła, ale wtedy usłyszała w głowie Symci o ich powrocie, no tak, to było dobre pytanie. – Pamiętasz, jak się tu dostałyśmy?
Siedziała spokojnie oparta o ścianę pokoju zaraz pod oknem, nie widziało jej się jednak wstawanie i zasłanianie tych cholernych zasłon. Czuła, że jeden niepożądany ruch i będzie po niej. - Domi? Twoje wiadro ma na imie Domi? Weź mi to daj... - wyciągnęła w jej stronę rękę i już po chwili miała w rękach owe wiadro, była gotowa na rzyganie tam czy cokolwiek. Naprawdę bardzo chciała się pozbyć jak najszybciej tego kaca, chociaż w duchu wiedziała, że ten moment nie nadejdzie tak szybko jakby ona tego chciała. - Ty to naprawdę masz ze sobą jakiś problem, no i nie, nie pamiętam.. Uwierz mi chciałabym - odpowiedziała jej krótko opierając tył głowy o chłodną ścianę.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Mogłaby zasłonić zasłony magią, owszem, mogłaby. I ten jeden, jedyny raz rozsądek jednak przez nią przemówił, żeby POD ŻADNYM POZOREM tego nie robiła. Jej różdżka zawsze karała jej nieodpowiedzialne zachowanie, więc jakby TERAZ w TYM STANIE wzięła ją do ręki, pewnie oberwałaby przypadkową avadą przez łeb…
- Ty szanuj Domiego! – odparła bardzo poważnie. – To sam Domenico Anafesto! Mówię ci! W sensie… Jego duch… W sensie Domi ci pokaże – pokiwała głową i zaraz znów po prostu zaległa na poduszce. Zblazowana, bez sił, za to z całą masą bodźców zewsząd.
- MAM PROBLEM Z TWOJĄ MASKĄ… Ała… – zaprotestowała, zrywając się do krzyku na siedząco i równie szybko tego pożałowała, gdy kac łupnął ją w głowę. – Mówię ci, za głośno myślisz Symcia, teraz o tym, że chcesz się jak najszybciej pozbyć tego kaca… Kobieto słyszę jak mówisz i myślisz, kurwa, ciszej – zakryła oczy dłońmi, żeby chociaż wizje tańczących psingwinów przysłonić, ale wtedy kolorowe wzorki zaczęły jej falować przed oczami… Wspaniale. – Kurde… Myślisz, że znalazł nas jakiś profesor i odstawił? Merlinie, byle nie pan profesor Swansea… Błagam byle nie pan Swansea – zaklinała do wszystkich kacowych bóstw, żeby mieli ją w opiece, jeżeli to jednak był Elio.
Prychnęła śmiechem gdy ta zaczęła bronić wiadra. Niby była na kacu... Ale kto normalny na kacu wygaduje aż takie głupoty? - Słuchaj nic na to nie poradzę! Nie da się ot tak wyłączyć mózgu, a chciałabym... - zapłakała i przymknęła oczy, choć za wiele jej to nie dało. Zerknęła na kuzyneczkę z powrotem gdy ta wspomniała coś o profesorach, oczywiście jak typowa Symcia nawet na kacu rozmyśla o profesorach. - Ja to bym się najbardziej cieszyła, jakby mnie Atlas znalazł... Albo o! Aleksander. O takk... Aleks... - rozmarzyła się z bananem na twarzy i już myślami była w innych miejscu. W takim, który Remy za bardzo by się nie spodobał...
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Żadne głupoty – broniła się od razu już sama nie wiedząc, czy Symcia mówiła to na głos, czy jednak nie. – To serio jest wielki Domenico! Dwa razy mnie zboczeniem z ciuchów wyteleportował… – poskarżyła się na podręcznego przyjaciela, by zaraz poklepać go po brzegu. – Ale spoko Domi, ustalone wybaczone, po prostu nie rób tak więcej – pokiwała głową na potwierdzenie.
I zaraz głowa rozbolała ją jeszcze bardziej od WYJĄTKOWO niewłaściwych myśli na temat profesorów.
- SYMCIA! – krzyknęła i aż otworzyła oczy, by teraz mieć wizje zamiast tańczących psingwinów, to tańczących profesorów. Cudownie. Tego potrzebowała. Atlas tańczący z Alexam na łóżku… - Symcia opanuj swe rządze! O czym ty myślisz! – schowała głowę pod poduszką ale to nic nie dało. Cały czas widziała profesorów w jej głowie w sposób, w jaki swoich profesorów oglądać nie chciała. – Symcia no błagam cię… Alex to twój opiekun!
Na kolejne słowa skierowane do "Domi" już tylko prychnęła śmiechem, nie chciała dalej drążyć tematu. W krótce jednak wiadro Remy z powrotem zostało zaatakowane, bo Symphony jednak nie umiała aż tak dobrze tłumić w sobie chęci wymiotowania, ale no cóż... Przynajmniej brzuch bolał ją minimalnie mniej.
- Oj no pomarzyć sobie nie można? Po za tym to i tak nie uwierzyłabym ci jakbyś mi powiedziała, że oni nie są przystojni.. - bardzo niezadowolona wywróciła oczami i ignorując słowa kuzyneczki, po prostu wróciła do swojego świata, gdzie to tym razem jej ulubieni profesorowie tańczyli na rurze w rytm Belly Dancer - znanej piosenki pośród mugoli.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- To powinno być karalne! – krzyknęła w poduszkę, widząc kolejne myśli Symphony. – Przecież to jest okrucieństwo wobec Harmonijek!
Tak! Widząc!
Jakkolwiek nie kochałaby swojej kuzyneczki, aktualnie miała ją ochotę utopić w Domim. Te obrazy to było okrucieństwo! Alex i Atlas, Atlas i Alex i Belly Dancer. I RURY. Nienienie. Tego było za dużo! Jak ona miała niby spojrzeć na swoich profesorów po powrocie? Niby nie były to jej myśli, ale już znalazły się na zawsze w jej głowie!
- … No są – westchnęła w końcu, godząc się z faktem, że skoro obraz profesorów został na dobre wypalone w jej głowie, to już i tak nic więcej zrobić z tym nie mogła. Wyjrzała zza poduszki, unosząc na kuzynkę brwi. – Ale tylko marzenia, tak? – przyjrzała jej się uważniej, by za chwilkę się uśmiechnąć. – To który bardziej ci się podoba? Atlas czy Alex? – spytała w końcu. Bolało ją już absolutnie wszystko i jedno niewymazywalne wyobrażenie w te czy drugą już naprawdę nie robiło jej różnicy. A może chociaż trochę ploteczek by dostała.
Zaśmiała się w głos z kolejnej reakcji kuzynki, co było lekkim błędem z jej strony, bo teraz ponownie bolał ją brzuch tak bardzo jak na samym początku. Ból jednak nie odciągnął jej od marzenia o tamtej dwójce, bo w końcu nie mogła w to wciągać jeszcze dwóch zamężnych profesorów... Chyba.
- Cóż... Powiedzmy, że tylko - prychnęła śmiechem, w końcu w planach miała umówienie się z Atlasem na wino aby obgadywać z nim innych profesorów i uczniów. - W sumie to nie wiem... Oboje są prze pię kni, ale to chyba Atlas jest bardziej dla mnie... W końcu jest nieco młodszy od Alexa... - Zamyśliła się, ale znów zapomniała, że Remy mogła słyszeć i widzieć wszystko to o czym Symcia myślała. No cóż.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Omal nie walnęła kochanej kuzyneczki poduszką, gdy do wizji Alexa i Atlasa dodała jeszcze parę zamężną. TYLKO NIE TO! A tak lubiła profesorów Walshów! Jak teraz miała prosić o pomoc Chrisa?! Jedyne co powstrzymało ją przed agresją był absolutny brak sił do czegokolwiek. Po prostu musiała się zemścić później…
- Ty no… Walshowie to szczęśliwe małżeństwo! Weź na, nie wiem, Morrisie się skup! – chciała przez chwilę zażartować sobie, że na Patolu, ale nawet ona nie była tak okrutna, żeby tego jej życzyć. – Atlas jest piękny – przyznała zrezygnowana, bo nie zamierzała się z kuzyneczką ani faktami kłócić. No i chociaż choć trochę na konwenanse patrzyła, jeżeli nie na zawodowe, to przynajmniej wiekowe. – I czekaj, czekaj?! Co to niby znaczy to „powiedzmy”? – w końcu się zaśmiała, choć z bólem, i rzuciła w kuzynkę poduszką. Tak dla upomnienia jej szalonej wyobraźni.
Wciąż marzyła sobie spokojnie o profesorach, no i jakby Harmonijka była trzeźwa to zapewne w tamtym momencie szatynka dostałaby po głowie... Albo czymkolwiek innym. - NO WIEM, ŻE JEST PIĘKNY - zapłakała aż wniebowzięta samą myślą na temat tego jak piękny jest jej profesor. - Słuchaj no! Przynajmniej będę mieć dla ciebie więcej ploteczek tak? Powinnaś się cieszyć... - Dodała niezbyt zadowolona tym razem.
Potem już natomiast wszystko poszło luźno, dziewczęta sobie gadały, plotkowały, no i przede wszystkim było więcej rzygania i ubolewania nad swoim życiem przez resztę dnia...