Małe pomieszczenie z zapasami kuchni, do którego wstęp mają jedynie pracownicy i obsługa Koloseum, choć niespecjalnie zabezpieczone, nie licząc napisu na drzwiach. Do kuchni nikt nie jest wpuszczany, ale tutaj da się zaspokoić nocny głód, który nie pozwala zasnąć.
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
To, co wydarzyło się na schodkach było i dla niego o dziwo krępujące. Głupio mu było, że tak dziewczynę speszył, choć jego umysł aż tak tego nie przeżywał i nie analizował. Organem, który dawał mu się za to we znaki, był za to zdecydowanie żołądek Maxa. Chłopak nie miał kontroli nad swoim głodem, a ten w nocy był o dziwo jeszcze większy niż za dnia. Drogę znał, więc nawet nie zastanawiał się, czy powinien z niej skorzystać. Różdżki nie potrzebował, tak samo jak kapci. Popierdalał sobie wesoło na bosaka, w swojej piżamce cnoty, aż dotarł do znajomych drzwi. Otworzył je energicznie i ... Uśmiechnął się na widok stojącej w ciemności niewiasty. -Czyli jednak postanowiłaś sprawdzić tutejsze smakołyki. - Powitał ją radośnie, zamykając za sobą drzwi, żeby mimo wszystko nikt ich stąd nie wyjebał, bo w żołądku Maxa burczało strasznie głośno, aż musiał Dolly przeprosić, gdy ten znów się odezwał. -Polecam ravioli. Czekaj... - Sięgnął najwyższej półki i zgarnął z niej kartonik z przysmakiem, wyciągając w stronę krukonki, a następnie samemu wpychając sobie kilka sztuk do buzi. -Kurwa, tego mi było trzeba. - Wymamrotał kulturalnie, z pełnymi ustami, a jego myśli już zaczęły krążyć wokół tego, po co powinien sięgnąć w następnej kolejności.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
W zamyśleniu między piklami i maślanymi bułeczkami energiczne otwarcie drzwi wystraszyło ją tak mocno, że wrzasnęła na głos, podskakując i upuszczając swoją tlącą się malutkim światełkiem różdżkę. Prawie sie popłakała ze strachu, mrużąc oczy w nagłym mroku i próbując dostrzec kto ją napadł, a kiedy się okazało, że to właśnie Max, poczuła, że chyba wolałaby jednak by to była obsługa hotelu, bo z awanturą za włamanie mogła poradzić sobie lepiej niż ze swoimi emocjami w tej chwili. Padła na kolana, by ukryć się przed jego wzrokiem, a może raczej ukryć swój wzrok przed możliwością zobaczenia jego utęsknionej twarzy, plus stanowczo zbyt czerwone policzki i pochyliła się nisko, z twarzą przy ziemi rozglądając się za swoją różdżką. - N-nie, już... już wychodziłam! - zapewniła szybko, sięgając ręką głęboko pod jedną z komódek. Zaciskała zęby tak bardzo, że czuła jak łapie ją skurcz w żuchwie. Głupia Dolores, mogła się domyślić, że tu jest właśnie szansa napotkania go na swojej drodze. Może to podświadoma potrzeba by jednak skrzyżować z nim ścieżki? Świadoma potrzeba jednak, własnie teraz, wywierała na niej presję by sie popłakać i uciec.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Dolly jak zawsze wydawała się zmieszana jego obecnością. Po ostatniej sytuacji potrafił to zrozumieć. Mimowolnie sięgnął myślami do tamtych wydarzeń czując poniekąd gorąc, gdy przypomniał sobie jej dotyk na swoim nadgarstku, ale szybko sprowadził się na ziemię i zaczął napychać ravioli. -Pomóc? Czy lepiej się nie ruszać? Nie chcę jej podeptać przypadkiem. - Mówił oczywiście o różdżce. Gdy zgasła, zrobiło się tu ciemno jak w dupie i Solberg wiedział, że swoimi kończynami może narobić więcej szkody niż pożytku. Postanowił więc aby to krukonka zadecydowała, co powinien począć w tej sytuacji. Sam po prostu opierał się o drzwi i grzebał w kartonach dopóki było to możliwe. -Powinienem przyprowadzić ze sobą Groma. Futrzak by to ogarnął za puszkę tuńczyka. - Mruknął, bo choć kot nie był chętny do pomocy komukolwiek, to jednak umiał warzyć koszty i zyski. Zresztą nawet on powoli dorastał i nie syczał już na wszystkich poza Maxem. -Masz jakiegoś zwierzaka? - Zapytał nagle, patrząc na dziewczynę, jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Zdał sobie sprawę, że poza tym, że jest niezdarna, niewinna i cholernie łatwo się rumieni, to za wiele o niej nie wie. No może poza tym, że ma bardzo dziwny gust do facetów. Tak, wciąż pamiętał tego typa, któremu skopał dupsko we Wrzeszczącej Chacie. Jebany szmaciarz.... Pomyślał Max, a na jego twarzy chwilowo można było zobaczyć szczerą złość.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
W połowie na ziemi, z dupą wypiętą jak joginka w pozycji psa z głową w dole, grzebała zawzięcie po ziemi w poszukiwaniu swojej różdżki, dziękując magicznym duchom tego miejsca, że się nie zdecydował jej pomóc. - Nie trzeba! - zapewniła szybko i na tyle głośno, że jeśli ktoś w międzyczasie przechodził korytarzem koło drzwi, na bank ją usłyszał. Z tryumfalnym westchnięciem wyciągnęła różdżkę spod półki i wystawiła ją między siebie a Solberga jak tarczę, znów odpalając lumos. - Groma? Ja bym chciała Buddy'ego. Przydałby mi sie ktoś do poprzytulania. - przyznała, zmęczona faktem niemożności zaczerpnięcia solidnego snu - Hm? - podniosła na niego spojrzenie unosząc brwi - Oj nie. - pokręciła głową, uciekając wzrokiem przed jego spojrzeniem i tak bokiem, chyłkiem, próbowała zmienić ich położenie względem siebie, by dostać się do drzwi. Zasadniczo nie umiała zająć sie sobą, a co dopiero jakimś biednym zwierzakiem- Na pierwszym roku rodzice kupili mi ropuchę, ale wypuściłam ją na bagno za szkołą. - dodała, jakby wyjaśnienie to było w tej dyskusji obecnej niezbędne.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Normalnie to pewnie by się nie oderwał od takiego widoku, ale zajął się ravioli, więc oczka trzymał grzecznie na makaronie z farszem, a już jak zapewniła, że nie potrzebuje pomocy, to tym bardziej żołądek wypłynął na pierwsze miejsce ważności. Burczał jak debil i trzeba było go jakoś uciszyć. -Jakbym wpuścił tu Buddy`ego, to ze spiżarni by nic nie zostało. - Prychnął, wyobrażając sobie, jak ten huragan w psim ciele robi spustoszenie.- Nie mówiąc już o tym, że zabrałby resztę przestrzeni, a tej za dużo tu nie ma. Nie żebym miał coś przeciw przytuleniu Cię, ale wolę to zrobić bez ogona świstającego mi po ryju. - Buddy był energetyczną bombą, gdzie nie wleciał, tam zwracał na siebie uwagę i cieszył się z każdej duszyczki, która obok niego się znajdowała. Mało miejsca nie przeszkadzało psiakowi w merdaniu i kręceniu się, jakby był małym szczeniakiem, a zdecydowanie te lata miał już dawno za sobą. Max to się za bardzo nie ruszał, więc jeśli Dolly chciała uciec miała niemały problem. Tak to już jest jak ma się kończyny większe niż nie jeden człowiek i wszędzie można sięgnąć. -Ropuchę? - Zapytał zdziwiony. -Z dobroci serca, czy spierdoliła do rodziny? - Prychnął, bo widział jak wiele osób ma problem z utrzymaniem tego zwierzaka przy sobie. Już nawet koty były bardziej wdzięczne niż te oślizgłe skurwysyny.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Zaśmiała się, choć nieco nerwowo, bo jednak wspomnienie blabladora było najmilszym chyba wspomnieniem jej wakacji. Piesek był cudowny i sama chciałaby takiego mieć, ale znała swoje możliwości. - Ropuchę. - potwierdziła - Chyba z dobroci serca. Ropuchy to nie są domowe zwierzątka. - dodała gwoli wyjaśnienia - Nie mam pupila, nie oszukujmy się. Nie umiem się dobrze zająć sobą, a co dopiero jakimś zwierzakiem. - mówiła szybko, jakby to było jakieś zadanie do odklepania i wypowiedzenie wszystkich słów mogło sprawić, że będzie mogła uciec szybciej. jej wzrok ślizgał się po półkach, słoikach i papierze toaletowym, wszędzie, byle tylko nie spoglądać na Solberga. I tak stał za blisko, czuła jego perfumy, które pewnie nawet mimo prysznica wgryzły się już w jego skórę na tyle, że mogłaby je rozpoznać po ciemku. Nastawiła różdżkę na sztorc, jak wojownik dzidę, gotowa dźgnąć nią tors chłopaka, gdyby tylko się zbliżył, jednocześnie czując ucisk w klatce piersiowej, bo bardzo chciałaby znów móc być z nim blisko. Przełknęła ciężko ślinę. - Max, ja... - -zaschło jej nagle w gardle, ale wiedziała, że musi inaczej sie udusi - muszę Ci coś powiedzieć...
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
W życiu nie wyobrażał sobie, by ropucha mogła być miłym towarzyszem życia, ale kilka takich świrusów się po Hogwarcie zawsze kręciło. Dla niego żabopoobne były tylko oddychającymi spiżarniami dla składników i Max nigdy nie miał problemu, by skorzystać z ich flaków by upichcić jakiś eliksir. Oczywiście nie wspomniał teraz tego na głos, nie wiedząc, jak zżyta ze swoją ropuszką była Dolly. -Mam wrażenie, że o zwierzaka łatwiej zadbać niż o samego siebie. - Tak, sam raczej też nie był mistrzem dbania o własny byt. Owszem, potrafił się wykaraskać z każdej sytuacji i jakoś dawał radę, ale w większości raczej się niszczył niż sobie pomagał. -Oho! Czym Ci podpadłem? - Zapytał żartobliwie, widząc skierowaną w swoją stronę różdżkę, a gdy Dolly się odezwała, poczuł, że atmosfera nagle gęstnieje. Może faktycznie coś spierdolił? A może krukonka po prostu robiła pełen napięcia suspens, by następnie mu oświadczyć, że tak naprawdę zjadła swoją ropuchę? Był tylko jeden sposób, żeby się przekonać. -Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. - Zachęcił ją, przełykając trzymanego w buzi kęsa i uważnie studiując jej twarz. Nie dostrzegł tam niczego, co byłoby dla niej niezwykłe. Dziewczyna była zarumieniona i nieco zawstydzona, jak praktycznie za każdym razem, gdy rozmawiali. Co więc takiego mogła mu mieć do przekazania teraz, w tej ciasnej spiżarence?
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Co dziwne i zaskakujące, Dolly do ropuch miała większe serduszko niż do jakichś normalnych dziewczęcych pupili, jak koty czy króliczki, ale mimo wszystko nie uważała, że nadawałaby się na zwierzęcego rodzica. Czymkolwiek by to nie było. No chyba, że byłby to głaz, mogłaby być matką ładnego, małego kamienia. Przełknęła ślinę, a raczej spróbowała, ponieważ ślinianki odmówiły jej współpracy, zamieniając gardło w organ suchy jak piaski pustyni. - Musisz stanąć tam. - wyskrzeczała przez zaciśnięte gardło i wskazała mu palcem ścianę, wciąz trzymając różdżkę na sztorc, gotowa go nią dźgnąć w razie jakichś problemów- Przestań! - skrzywiła się, kiedy znów potraktował ją po prostu miło, ciepło, zachęcając do rozmowy. Nikt nigdy nie chciał jej słuchać, nikt nigdy nie traktował jej tak, jak traktował ją Max Solberg- Musisz stanąć tam, żebym mogła Ci powiedzieć. - powtórzyła, ponaglająco, odwracając od niego wzrok, a kiedy w końcu dał się na to namówić, by zamienili się miejscami, jak rak zaczęła cofać się do drzwi wyjściowych ze spiżarni, z różdżką w gotowości, jakby uciekała przed jakąś bestią. Bo uciekała, przed odpowiedzialnością. - Max. - wzięła głęboki wdech - Nie możemy się kolegować. Nie chce się z Tobą kolegować. I nic Ci mówić. I Cie spotykać przypadkiem. Nie chcę, żebyś mi pomagał. Nie chcę, żebyś się do mnie uśmiechał. I nie chcę, żebyś mnie przytulał, ani ratował z opresji, płacił za rozlaną kawę, głaskał stłuczone kolana... - -z każdym kolejnym słowem mówiła coraz szybciej, widząc coraz mniej, bo oczy zachodziły jej łzami, zamieniając całą półmroczną scenerię spiżarni w jedną, rozmazaną kałużę szarości.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Głazy były niestety dość niewdzięcznymi pupilami. Nie żeby Max cokolwiek o tym wiedział, no chyba, że o czymś wyjątkowym nie pamiętał, to zdecydowanie było czego żałować. -Tam? No... Okej? - Powoli zaczęła mu się nie podobać ta atmosfera. Nie wiedział, czego się spodziewać, ale to wszystko wyglądało przynajmniej podejrzanie. Zamiana miejsc też łatwa nie była, bo spiżarnia był ciasna i nie pomógł fakt, że Dolly tak mocno, jak na nią, go zjebała. -Spokojnie, nic nie robię. - Uniósł dłonie w obronnym geście. Cóż, dziewczyna miała nad nim teraz całkowitą przewagę i choć Max miał ją za słodką i ufał temu krukońskiemu krasnalowi, tak dziwny dreszcz przebiegł po jego plecach. Skinął głową, na znak, że jej słucha, a z każdym kolejnym słowem dziewczyny, jego twarz wyrażała coraz większe zdziwienie. Dziewczyna mówiła coraz szybciej, jakby zaraz miało zabraknąć jej powietrza w płucach. -Spokojnie, powoli.... - Próbował jakoś ją uspokoić. -Nic z tego nie rozumiem. Coś zjebałem? Masz przeze mnie kłopoty? - Zapytał, bo to było pierwsze logiczne wyjaśnienie, jakie pojawiło się w jego głowie. Skłamałby mówiąc, że jej słowa go nie dotknęły, ale nie pozwalał się ponieść emocjom. Stał spokojnie, ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy i próbował po prostu zrozumieć, co tu się tak naprawdę działo.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Czuła jego napięcie, rozumiała skąd się brało, ale fakt, że ulegał jej żądaniom wbrew swojemu własnemu rozsądkowi sprawiał, że było jej z tym jeszcze gorzej. Sprawiał, że czuła, że była dla niego bardziej wyjątkowa, niż była w rzeczywistości. Wypluwała z siebie słowa coraz szybciej i bez większego składu, aż gorące pierwsze łzy nie wystąpiły na jej policzki. Potrząsnęła przecząco głową, ze złością łamaną przez żal. - Nie! Tak! Nie... -wykrzyknęła, opierając się plecami o drzwi ze spojrzeniem wbitym w jego bose stopy - Ja... ja... - z trudem podjęła ponowną próbę przełknięcia gulki śliny przez zaciśnięte gardło - Zakochałam się w tym, jaki jesteś dla mnie dobry, jak nikt inny. W tym, że zawsze mogę na Ciebie liczyć. W tym jak mnie szanujesz, jak nikt mnie nigdy nie szanował. W tym jak się śmiejesz, w tym, jakie masz oczy zamyślone, kiedy opowiadam Ci nawet o najgłupszych rzeczach. Kiedy marszczysz brwi, to Ci się tu robi zmarszczka taka - wskazała palcem - I kocham te, zmarszczkę i śni mi się w nocy, więc nie mogę spać. Zakochałam się w trosce, z jaką brzmi Twój głos, kiedy mnie pouczasz. W tym jak oczy otwierasz szeroko z niedowierzaniem, kiedy widzisz, jaką jestem zjebaną pierdołą... - kontynuowała cicho, wpatrzona w jego stopy jak w święty obrazek- Kocham Cie. - wydusiła w końcu - I właśnie dlatego... nie możemy się kolegować. Masz swoje życie. Swoje sukcesy. Swoje piękne uczucia, związki, przygody, przyjaciół. - potrząsnęła przecząco głową, gryząc wewnętrzną stronę policzka do krwi. Musiała to z siebie wyrzucić do końca, inaczej proces leczenia złamanego serca nigdy się nie rozpocznie - Ale ja... nie jestem ich częścią, częścią Twojej miłości. - powiedziała w końcu, podnosząc wzrok na niego. Mimo półmroku miała niemal całkowitą pewność, że wie, jaką zrobił minę. Potrafiła odtworzyć spojrzenie jego oczu z pamięci, nawet z zamkniętymi oczami. Nie umiejąc zmierzyć się z jego odpowiedzią, z tym, jak z pewnością próbowałby załagodzić sytuację, ugłaskać jej emocje, utulić ją zrozumieniem, zawróciła się na pięcie i uciekła.
zt
+
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Gdy łzy pojawiły się na jej policzkach, poczuł kolejne ukłucie w sercu. Jeśli to z jego winy, to zdecydowanie należały mu się wszelkie obelgi, które teraz miał w głowie pod własnym adresem, ale nie mógł wysnuwać pochopnych wniosków. Chciał wiedzieć, co takiego na prawdę się stało i jak mógłby rozwiązać tę sytuację. Widział jak ciężko jest jej mówić, więc starał się nie przerywać, choć już po pierwszych słowach Dolly, wiedział dokładnie jak się ta rozmowa zakończy. Stał tam, słuchając tych wszystkich pozornie miłych wyznań, które jednak boleśnie docierały do jego serca. Wiedział przecież, że nie jest jej obojętny, ale nie spodziewał się, że będzie to aż tak problematyczne. Mimo wielu zmian w jego życiu nadal chyba nie pojmował jeszcze całkowicie kwestii uczuciowych. A Dolly była wrażliwą osóbką. Teraz, gdy wyłożyła mu to wszystko jak krowie na rowie, rozumiał, jak ciężkie musiało to dla niej być, choć sam nie widział czemu, mieliby z tego powodu przestać się kolegować. Chciał znaleźć rozwiązanie, kompromis, który może nie byłby tak radykalny, ale nie było mu to dane. -Dolly... - Zaczął czule, wyciągając ku niej dłoń, ale nie zdążył zrobić nic więcej, bo dziewczyna była już za drzwiami, a on pozostał sam na sam z jedzeniem.
//zt
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees