Napis nad drzwiami w zapisie runicznym brzmi „Lecznica Duszy”. Koloseum kryje w sobie magiczną, ukrytą bibliotekę, bogatą w cenne i dawno zapomniane zwoje pergaminów, które zawierają w sobie wiele tajemnic i zapomnianych historii. Niełatwo jest w niej znaleźć to, czego się szuka, choć legenda brzmi, że odpowiedni zwój sam cię znajdzie, jeśli wystarczająco mocno będziesz go pragnąć. Zdaje się, że to prawdziwy raj dla historyków, runiarzy i… czarnoksiężników. Czarna magia bowiem w tym miejscu nie jest wcale tematem tabu. Wszystko, co się tutaj znajduje jest niezwykle cenne i chronione przez czarodziejów w beżowych szatach, którzy niewiele się odzywają, ale pomogą jeśli wiesz jak zapytać.
Samonauka z Historii Magii, Starożytnych Run i Czarnej Magii w tym miejscu może zostać skrócona o 500 znaków.
Lokacja jest trudno dostępna – należy rzucić kostką k6, na wyniku 2 i 6 znajdujesz bibliotekę. Możesz zdradzić tę lokację jednej osobie. Rzut można wykonać raz na 24h.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Koty. KOTY! Koty…? Na pewno była to JAKAŚ podpowiedź. Teraz Remy wiedziała już o alchemiku, jego zamiłowaniu do wystroju wnętrz, legendzie, że gdzieś niedaleko miał pracownię i o tym, że wszystko to w jakiś sposób łączyło się z kotami. - Najbardziej lubię angorę turecką, a ty Domi? – zapytała wiernego pomocnika, idąc w kolejne miejsce, w którym wiedziała, że na pewno uda jej się połączyć wszystkie odpowiedzi! Przynajmniej tak jej się wydawało. – Chyba że mówimy też o dzikich kotach… Gepardy są niesamowite, no nie? A gepardy królewskie… O ja! – szczebiotała do podręcznego przyjaciela. – Albo pantery śnieżne! – oczywiście, że w drodze do celu zaczęła opowiadać o co ciekawszych dzikich kotach. W końcu znalazła się w koloseum i, choć bardzo spieszyło jej się do poznania odpowiedzi, najpierw przebrała się w swoje ubranie NARESZCIE zakładając też bieliznę! Nie była pewna, czy Domi może widzieć, ale jeżeli okazałby się zaklętym w przedmiot alchemikiem, to wolała się przed nim nie rozbierać… Po raz trzeci. Tak więc zakryła go ręcznikiem, włożyła swoje ciuchy, rzuciła chłoszczyścia na pożyczoną sukienkę (i złożyła ją w ładną kostkę!). Dopiero wtedy, przygotowana do drogi, ruszyła do biblioteki. Podobno pilnujący ksiąg bibliotekarze mogli pomóc we wszystkim, o co się zapytało. - Dzień dobry – przywitała się cichym szeptem. – Próbuję znaleźć informacje o panu Anafesto. Podobno miał gdzieś w okolicy swoją pracownię, zna pan może legendę o niej? Albo legendę o jej położeniu?... Albo legendę o tym, co pan Anafesto miał wspólnego z kotami? Proszę, to bardzo ważne – uśmiechnęła się przesłodko, gotowa notować wszystko, co tylko bibliotekarz byłby jej w stanie przekazać.
Yekaterina musiała z bólem serca stwierdzić, że w temacie alchemii jest kompletnie zielona. Próbować na ślepo mogła jeszcze wieczność, a przecież nie musiała korzystać jedynie ze swojej własnej wiedzy, prawda? W koloseum była biblioteka, w dodatku dobrze wyposażona. Rosjanka zdecydowała się tam pójść i poszukać jakiś książek o alchemii i astronomii w języku angielskim. - Szczególnie interesuje mnie zestawienie ciał niebieskich i substancji z żywiołami. - poprosiła uprzejmie bibliotekarkę. - Albo jakiekolwiek podstawy alchemii, jest możliwość wypożyczenia takiej pozycji? Naprawdę na ten moment nie widziała lepszego sposobu. Żywioły były cztery, do nich cztery kategorie. Kombinacji było naprawdę sporo. Mogła próbować wszystkie po kolei, ale kto wie czy szanse nie wyczerpią się szybciej?
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Z każdym kolejnym dniem w Venetii upewniała się w przekonaniu, że jedne wakacje to zdecydowanie za mało, by poznać ją całą. Na każdym kroku czyhał jakiś sekret, gdziekolwiek nie wściubiłaby nosa, tam była niespodzianka, tajemnica, zagadka lub po prostu piękna przygoda! Kochała przygody! Jak prawdziwy Seaver nie mogła bez nich żyć i chciała się nimi dzielić, a już najbardziej ze swoją rodziną. Dlatego właśnie chciała zabrać tutaj Artiego, bo nie był „tylko” jej przyjacielem, jeżeli w ogóle przy tak wielkim słowie można było użyć „tylko”. Był rodziną, a jego urodziny tylko utwierdziły ją w przekonaniu, że chciała tak go nazywać i w ten właśnie sposób dzielić się z nim wszystkimi ważnymi rzeczami, pięknymi historiami i tymi też właśnie przygodami.
Gdy kilka dni temu znalazła tę bibliotekę, wiedziała, że musiała tu z nim wrócić, nie było w ogóle innej opcji. Książki, które tu były i wiedza, której wcale nie chowali… Nie wiedziała, czemu chłopaka tak bardzo interesowała czarna magia, ale nie potrzebowała wiedzieć. Doskonale rozumiała potrzebę zdobywania wiedzy, poznania każdej zagadki, odkrywania i przeżywania. Jak mogłaby mu odmówić podobnej potrzeby? Szczególnie jemu? Nie bała się tego, czarodzieje różnie patrzyli na czarną magię, ale pod koniec dnia była to po prostu kolejna wiedza. „Nie da się poznać świata, nie patrząc na niego ze wszystkich perspektyw”, przecież nosiła to stwierdzenie w sercu równie mocno, co pasję do odkrywania. To zdanie było z nią nawet nierozerwalnie związane.
- Mówię ci – zachichotała, ciągnąc go za sobą. Niby wcale nie musiała tego robić, przecież sam zgodził się pójść, ale tak było po prostu… Naturalniej dla nich? Lubiła tak chodzić. – Oszalejesz, jak to zobaczysz! Jest niesamowita! Przewspaniała! – zachwycała się biblioteką, co chwila obracając się na Artiego z tym swoim promiennym uśmiechem, jakby samym tym gestem chciała mu pokazać, jak cudowne było to miejsce. – I jest tam wszystko! Wszystko dostępne! – ćwierkała dalej, aż zatrzymała się pod jednymi drzwiami, nie była do końca pewna, czy to to miejsce, ale… W najgorszym razie wbiliby komuś to pokoju. – Przygotuj się na szok – stanęła jeszcze szybko na palcach, żeby szepnąć mu to konspiracyjnym tonem na ucho i uśmiechnęła się z ekscytacją.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Skoro już wrócił do pracy, chciał się do niej przyłożyć jak najlepiej. Wiedział mniej więcej, co mogło pójść nie tak i wiedział, że musi popracować nad głębszym wbiciem się kapsułek, by cała ich zawartość trafiła do krwi pacjenta. Na ten moment nie miał jednak pomysłu, jak może to osiągnąć, więc postanowił dokształcić się na temat metali i popracować nie tylko nad estetyką, ale przede wszystkim nad wytrzymałością bransolety. Słyszał, że w Koloseum jest tajemna biblioteka i był pewien, że oprócz notatek, jakie zdobył u złotnika, to tam znajdzie potrzebne informacje. Chwilę zajęło mu znalezienie tego miejsca, ale gdy tylko pojawił się w bibliotece, zaparło mu dech w piersiach. Czuł magię, bijącą od znajdujących się na półkach tomów. Wręcz chciał aż tutaj zamieszkać, co prawdopodobnie miało się po części stać, biorąc pod uwagę, jak wiele pracy go czekało. Podszedł do bibliotekarza, który wskazał mu odpowiedni dział i tam zaczął przeglądać księgi i pergaminy, szukając tego, który może mu najbardziej pomóc. W końcu dorwał egzemplarz o wdzięcznym tytule "Skóra i platyna, dwa światy, jedno serce". Wybrał sobie miejsce gdzieś w kącie, rozłożył notesy, pióra i kawałki materiałów, po czym zaczął wczytywać się uważnie w to, co było zapisane na wiekowych stronach. Musiał przyznać, że to wszystko było dla niego dużo bardziej skomplikowane, niż się spodziewał. Nie tylko w kwestii samego formowania materiałów, ale też przede wszystkim jeśli chodziło o zaklinanie w nim magicznych właściwości. Etapy pracy nad platyną i skórą, oraz ich wzajemne oddziaływanie na siebie okazały się być tematem niezwykle pasjonującym. Max co chwila przerywał lekturę, by zrobić odpowiednie notatki, czy wypróbować jakieś zaklęcie na przyniesionych przez siebie próbkach. Początkowo szło mu naprawdę ciężko, bo o ile uformowanie pożądanego kształtu było dla Maxa dość łatwe, tak już kwestie przyjmowania przez niego magii była już bardziej skomplikowana i wymagała od chłopaka skupienia, jakiego dawno nie doświadczył. Zdecydowanie bardziej oporna była dla niego skóra, bo o ile platyna bardzo ładnie gięła się pod naporem zaklęć, tak ten materiał widać, dużo mniej chciał współpracować. Max w końcu jednak osiągnął zadowalający efekt i postanowił sprawdzić, czy jest w stanie podziałać na obydwóch próbkach naraz. Połączył więc platynę ze skórą i w takiej kombinacji począł je formować. Kształt bransolety był naprawdę prosty, więc to poszło mu jak po maśle. Teraz przyszedł czas na zaklinanie. Jeszcze raz przejrzał podane w księdze formuły i zabrał się do pracy. Metal od razu praktycznie wtopił się w skórę, a Solberg otworzył przegródki bransolety, by sprawdzić, czy blaszka nie weszła przypadkiem zbyt głęboko, ograniczając miejsce na eliksiry. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, więc chłopak przystąpił do dalszego działania. Rycie run w magicznie przygotowanym stopie okazało się cięższe niż w zwykłym kawałku metalu. Potrzebował wiele czasu i skupienia, by symbole wyszły poprawnie, ale w końcu zobaczył nikły blask, świadczący o sukcesie swoich działań. Uznał, że tyle na dziś wystarczy. Robiło się późno, a jego żołądek ogromnie domagał się uwagi, więc spakował manatki i ruszył prosto na stołówkę, zmęczony, a jednak zadowolony z tego, co dzisiaj osiągnął.
//zt
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Artie Gadd
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Ciężko było mu nadążyć za kimś, kto miał taką potrzebę przygody. Pędzenia naprzód i poznawania wszystkiego, co tylko było ukryte. Wszystkiego, co można było ujrzeć, zbadać, zobaczyć, poczuć. Była niesamowita w tym, co robiła. Jej energia nie równała się z żadną inną. I nie potrafił tego w żaden sensowny sposób wyjaśnić. Po prostu przyciągała go do siebie. Jakby sam miał potrzebę odkrywania tego wszystkiego. Z nią. Z nikim innym.
I nie wiedział, czemu tak łatwo zgodził się na to, żeby z nią iść. Zresztą, wielu rzeczy nie rozumiał, ale nie czuł potrzeby rozumienia. Po prostu się zgodził. Nie pierwszy raz. Na to, żeby ciągnęła go za sobą i pokazywała mu kolejne wspaniałości, które udało jej się odkryć. Wspaniałości, które, jak zapewniała, spodobają się i jemu. A biblioteka... nie mógł sobie odmówić tego, że była miejscem, do którego chciał się udać. To właśnie był ten punkt podróży, którym go chyba najbardziej zachęciła do Wenecji. Sam zdążył znaleźć informacje, że to tak naprawdę w tym miejscu może dowiedzieć się sporo więcej na tematy, które go tak interesowały. Tematy zakazane. Czarna magia nie należała do czegoś, co powinien tak bardzo zagłębiać, ale... pociągała go. I naprawdę miał ochotę utonąć w niej całkiem.
- Na... szok? O czym ty... - i wtedy weszli do środka, a jego naprawdę wmurowało. Książki. Zwoje. Pergaminy. Ale tu tego było dużo! Aż zaparło mu dech w piersiach. Patrzył na to z szerzej otworzonymi oczami; jakby stracił nad sobą całkiem panowanie, to pewnie szczękę musiałby z podłogi zbierać, a tak to tylko patrzył. Obserwował. Myślał. Aż nie wrócił spojrzeniem do Harmony, do której się uśmiechnął i przyciągnął ją do siebie, zamykając w gaddzim uścisku.
- Jak ty mnie dobrze znasz - wymamrotał jeszcze, pozwalając sobie na przejechanie dłonią po jej włosach. Przez moment trzymał ją w objęciach, zanim jej całkiem nie wypuścił, od razu łapiąc za to jej dłoń. Rozejrzał się raz jeszcze. - Okej, to... od czego mielibyśmy zacząć? - bo czuł się tak, jakby mógł świat podbić. I nawet ukraść trochę tych zwojów dla siebie... Może nikt by nie zauważył?...
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Z nią. Z nikim innym. Zdawało jej się przelecieć przez myśli niczym powiew, lekka bryza przynosząca uśmiech na twarz. Skąd się to wzięło, czemu tak nagle usłyszała coś takiego? Może właśnie dlatego, że naprawdę chciała, żeby tak pomyślał. Przecież tak bardzo chciała zabierać go na wszystkie przygody, wciągać w ten magiczny świat bardziej i bardziej, aż poczułby się w pełni jego częścią, no bo… Przecież już był. Nieodłączną częścią. Jej magicznego świata na pewno.
Rozumiała doskonale chęć i potrzebę poznawania, odkrywania, posiadania wiedzy. Zaznawanie świata było sensem życia Seaverów i dziś, wyraźniej niż kiedykolwiek czuła, że to była po prostu droga Artiego w tych samych pragnieniach wiedzy. Przez książki. Czarna magia była jedną z dziedzin, która chowała za sobą całą olbrzymią historię czarów, odcinanie się od niej, wymazanie czy udawanie, że nie istniała było po prostu niemądre. A przecież chłopak był cholernie inteligentny, nic dziwnego, że go tam właśnie ciągnęło.
Zamierzała mu pomóc. Zawsze razem, prawda? Od kiedy dała mu pierwszą książkę, stała się jego nieodłączną kompanką i na pewno teraz nie zamierzała zrezygnować z podsunięcia mu kolejnych tomiszczy. Siedzieli w tym we dwójkę, nie wyobrażała sobie, żeby coś w tym temacie miało się zmienić.
- Oczywiście, że tak! To moja rola! – zaśmiała się w głos, gdy się w niego wtuliła. Niby domyślić się, że temu Krukonowi spodoba się bibliotego nie było trudno, ale i tak cieszyła się jak dziecko, że się udało. Nie kontrolowała przy nim swoich emocji ani trochę, jego obecność tylko je wzmagała, jakby chciała, by starczyło jej ich na ich dwójkę! – No jak to? – gdy tylko ją wypuścił, wyciągnęła z torebki świetlik. Mała ozdoba była najbardziej niezastąpionym artefaktem, potrafiła przetłumaczyć wszystko na język zrozumiały dla jej noszącego. – Wszystko, co najbardziej skryte i niepowtarzalne – uśmiechnęła się zadziornie i podeszła do pierwszego, lepszego napisu w starym Venetiańskim, który po najechaniu na niego światłem świetlika zmienił się w prosty angielski. – To jedyna taka okazja – chichrała się szeptem, podekscytowana, że mogła tę chwilę dzielić właśnie z nim. Co więcej, że to on chciał dzielić ją z nią. – Co powiesz na najodleglejsze zapiski?
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Proszę, uśmiechaj się bardziej. Uwielbiam twój uśmiech.
Taka była prawda. Widząc jej szczęście, nie mógł się powstrzymać od własnego uśmiechu, który, w połączeniu z jego wzrokiem, już zdecydowanie bardziej przypominał fascynację. Wprowadzała go w zachwyt, którego nie mógł do końca wytłumaczyć. I właściwie nie chciał. To nie był pierwszy raz, kiedy łapał się na myśleniu o niej w ten sposób. Nie potrafił tylko sięgnąć pamięcią do momentu, kiedy w taki właśnie sposób pomyślał o niej po raz pierwszy. Kiedyś wydawało mu się, że potrafił tak myśleć tylko o swojej muzie, ale...
To ty jesteś moją muzą. Gdybyś tylko wiedziała, ile tworzę przez twój wpływ...
- Najskrytsze... I najdalsze - ścisnął jej dłoń, a w jego oczach pojawił się błysk, którego... raczej nie potrafiłby wyjaśnić. Było to w jego przypadku coś nowego. Całkowicie innego. Czy to była... chęć przygody? Tak bardzo zarażała go swoim rodowym nastawieniem, że mu się udzieliło? - Darling... A pamiętasz, jak to było z działem ksiąg zakazanych?... - nigdy nie zwróciłem tych książek. Chowam je tak, żeby nikt ich nie znalazł i... traktuję jak własne. Jak nasze. Kiedyś dodam je do kolekcji, w rezydencji Seaverów. - A jakbyśmy tak... powtórzyli ten numer, ale tu? - spojrzał na nią. Nie było to podobne do niego, ale w momencie, kiedy ta myśl przebiegła mu przez głowę, nie potrafił jej już odpuścić. Uśmiechnął się. Szeroko. Z zębami. Proszę, Moony? Będzie tak fajnie... Będziemy znowu piratami!
Właściwie to nawet nie czekał na twierdzącą odpowiedź. Delikatnie pociągnął ją za sobą, wskazując na kolejne działy do oświecenia, zanim zatrzymał się przed tym, który mógłby go szczególnie zainteresować. Magia czarna. Magia zakazana. Nawet nie wiesz, ile mógłbym ci teraz powiedzieć. Nie masz pojęcia, co chciałbym ci powiedzieć.
- Moony... Wchodzisz w to? - popatrzył na nią, chociaż wydawało mu się, że doskonale zna odpowiedź. Odgarnął jeden z jej kosmyków z jej twarzy za jej ucho, zanim spojrzał na jej twarz. Na jej oczy. Zgódź się... No proszę...
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Czy Artie coś mówił? Coś… Poza tym, co teraz? Spojrzała na niego, słodko, ciepło - chyba nie umiała inaczej się na niego patrzeć niż z całym tym ładunkiem emocjonalnym, który aż zatrzymywał jej dech w piersi, kiedy tylko go widziała. Nie była pewno co to za przeczucie, ale po prostu uśmiechnęła się do niego, nie tym swoim firmowym SeaverSmile, który zdawał się mieć każdy z członków tego rodu. Czymś znacznie bardziej rozbrajająco dla niego, uśmiechem miękkim i czułym, który nie tylko lśnił jej na twarzy, ale całą ją rozpływał. Chciała, żeby był szczęśliwy, tylko tyle i aż tyle. Niby czemu ta biblioteka? Czemu propozycja wspólnej przygody? Czemu tyle starań i uczuć?
By pod koniec dnia mógł się też uśmiechnąć. W ten cudowny, chłopięcy sposób, gdy mówił o piratach. Nie wiedziała co stracił, ile dzieciństwa mu odebrano, nie musiała tego znać, by chcieć mu to wszystko podarować z nawiązką. I może, jeżeli mogłaby o to prosić, z sobą u jego boku.
Muzą? Aż serce jej podskoczyło i ona sama prawie też tego nie zrobiła… Nie rozumiała, czemu tak wyraźnie słyszała tak gładki głos Artiego, głośniej a jednocześnie dalej, niż w sposób, w jaki mówił. Jakby te słowa rozbijały się w jej głowie. Czy to było tylko myślenie życzeniowe? Ale… Brzmiało tak prawdziwie. Przyjrzała mu się, widząc u niego odbicie swojej własnej czułości.
Wszystko by zrobiła, żeby zachować go właśnie takim. Dość cierpienia w samotności, dość bólu, nie zamierzała nigdzie odchodzić. Planowała być obok. Na długo i jeszcze dalej, niż sama się spodziewała, po prostu prowadząc go od uśmiechu do uśmiechu. Zasługiwał na to tak bardzo.
- Najskrytsze i najdalsze - powtórzyła, patrząc mu prosto w oczy, a psotliwie błyski zalśniły w jej własnych. I aż nie mogła uwierzyć, że widziała coś podobnego w jego zieleni. Tej pięknej zieleni, która była jak najwspanialsza przygoda. On cały był najwspanialszą przygodą, a ona... - Żartujesz? Jak mogłabym zapomnieć, to była najlepsza nocna przygoda kiedykolwiek! - aż westchnęła z chichotem, nie mogąc patrzeć na niego z zachwytem. Uwielbiała go. Gdy był smutny i gdy pokazywał tę dziecięcą radość, otwierając przed nią swoje kolejne strony, jakby sam chciał przeczytać jej własną historię uczuciami. Kochała to tak bardzo. Kochała to wszystko, co jej pokazywał i w jaki sposób to robił. To, że i on to uwielbiał, że miał te książki, dbał o nie, że chciał je dać do rezydencji, której stał się nieodłączną częścią i… Skąd ona o tym wiedziała? Patrzyła na niego. Widziała jakie słowa wypowiadał, a mimo to słyszała te dodatkowe. Czy była już tak szczęśliwa, że naprawdę zwariowała? Jak mogłaby się nad tym zastanawiać, kiedy proponował jej kolejną przygodę.
Kiedy prosił ją całym sobą. Słowami, wzrokiem, uśmiechem, radością jaka z niego emanowała, tą niezwykłą pasją, którą zachwycał ją aż do onieśmielenia. I myślami. Nie wątpiła, że je słyszała.
Piratami… Oczywiście, że pomyślałby o tym, przecież to było ich. Nie mogła nic poradzić na to, że zaparło jej dech w piersi, że oczy omal nie zdradziły tego, jak wzruszona była nim całym i tą propozycją. Że chciał dzielić to z nią. Gdy teraz poprosił ją o cokolwiek - zrobiłaby to bez zastanowienia.
Więc, zamiast powiedzieć coś, czego i tak słowami wyrazić nie mogła, coś, do czego serce się rwało, zamiast próbować ubrać w słowa to, jak jej dusza ciągnęła do niego i jak jej myśli zawsze się na nim zatrzymywały, gdy widziała cokolwiek, co mogłoby zwrócić jego uwagę. Jak towarzyszył jej na każdej przygodzie, nawet gdy nie był obok i jak chciała, by mieli te wszystkie przygody razem, zaczynając od tej.
Zagwizdała.
Zagwizdała w sposób jaki jej pokazał. W ich sposób, uśmiechając się przy tym, jakby właśnie tym gestem mówiła mu o wszystkich swoich uczuciach, wspomnieniach i prośbach, które to miała do niego, wypisane w ich wspólnych latach. Ścisnęła mocniej jego dłonie, by zaraz położyć w nich świetlik.
- Prowadź - szepneła, zupełnie zatracając się w jego tęczówkach. - Pokaż mi, gdzie jest ten skarb. Jak piraci.
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
To, czego właśnie doświadczał, kiedy wraz z nią zwiedzał ogromną bibliotekę... To była jedna z najwspanialszych przygód w jego życiu. Ona była jego jedną wielką przygodą. Najwspanialszą ze wszystkich. I nie wyobrażał sobie chyba nikogo innego na jej miejscu. Szczególnie kiedy ta sprawiała wrażenie, jakby czytała w jego myślach. Te westchnienia, uśmiech, drobne gesty... Przez moment aż zachował ciszę, całkowitą. Zarówno w swoim umyśle, jak i w mowie. A wtedy zagwizdała, jak wtedy, kiedy proponował ten sygnał. Kiedy chciał go nazwać ich sygnałem. I zaakceptowała. Uśmiechnął się do niej po raz kolejny, odgwizdując odpowiednią melodię. Wchodziła w to. Następna przygoda. Tylko ich. On i ona. Razem moglibyśmy zdobyć cały świat, Moony. Chociaż ty już chyba podbiłaś mój.
- Więc chodź... - nawet jeżeli dostał świetlika do rąk, przełożył go do jednej, nadal świecąc po odpowiednich miejscach. Szukał czegoś interesującego. Musiał trzymać jej rękę. Jakby miała mi uciec. Co ja bez niej zrobię? Nawet odważył się złączyć ich palce, zanim ścisnął jej dłoń i... prowadził ich na przygodę, świecąc na kolejne tytuły. Każdy następny coraz bardziej podsycający jego ciekawość. Chęć zdobywania wiedzy. Patrzył po kolejnych tytułach, zatrzymując się przy jednym. Nie chciał wyjmować teraz różdżki, żeby go zabrać, więc...
- Te trzy, widzisz? Podniosę cię, Darling. Na barana. Zdjęłabyś je? - dla mnie? Bo normalnie mógłby użyć czarów, ale... Trzymał jej dłoń i nie chciał zbytnio jej puszczać. Była trochę jak jego własny narkotyk w tym momencie; z każdą chwilą chciał mieć ją coraz bliżej siebie, a taki niewinny gest, jakim było trzymanie za dłonie, był... nieszkodliwy, prawda? A jakby wziął ją na swoje barki... Miał tylko nadzieję, że ta nie poczuje zbytniego dyskomfortu. Nie chciał przecież wprowadzać jej w zakłopotanie...
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Aż odetchnęła, jak zagwizdał. Zachichotała cicho, powstrzymując ten gest, by nie zaprzątać spokoju, aż do stopnia, w którym było to tylko wypuszczenie powietrza, ale cała jej twarz się śmiała. Właśnie zaczynała się ich kolejna przygoda i już sama nie wiedziała, czy cieszył ją fakt, że ta była na swoim starcie, czy że mogła śmiało powiedzieć, że była jedną z ich wielu. Gdy widziała jego uśmiech, po prostu była pewna, że to wszystko, mimo że minęło już tyle lat, było tak naprawdę zaczynającą się podróżą. Chciała wiedzieć, gdzie ich zaprowadzi, a jednocześnie oddać się w nieznane i podążać dalej za jego krokami, za dłonią splecioną z jej własną… Zabawne, że to zazwyczaj ona go gdzieś zawsze ciągała, gdziekolwiek Seaver nie biegła, Artie był o pół kroku za nią, bardziej lub mniej chętny własnego udziału w tym, co też zaplanowała. Teraz oddawała mu w pełni prowadzenie, chcąc zobaczyć, gdzie on znajdzie im nowy start. Jaki świat przyjdzie im teraz odkryć?
Razem moglibyśmy zdobyć cały świat, Moony. Chociaż ty już chyba podbiłaś mój.
Ledwo powstrzymała się przed zmarszczeniem brwi, chyba samym zaskoczeniem nie przerwała tego radosnego uśmiechu. Co to… Co to były za słowa?
-Tuż za tobą - odszepnęła, głową będąc wciąż w chwili sprzed sekundy. Czy ona… Czy ona słyszała jego myśli? Jeżeli miałaby się nad tym zastanowić, to od początku ich spotkania jego głos rezonował w jej głowie, coraz głośniej, pewniej, wyraźniej. I cały czas o niej. Spojrzała na niego z pytaniem, może nawet nadzieją? Bo jeżeli o niej tak myślał, czy też mógł kierować do niej coś więcej?
Czy mógł się w niej zakochać? Była do niego tak przywiązana, że nawet bała się tak myśleć. Bała się robić sobie nadzieje, źle odczytać jego emocje i myśli, miała do nich dostęp, tak, ale nie do całości. Mimo to serce szybciej jej zabiło, a na policzkach pojawił się lekki rumieniec. Też nie wiedziała, co by bez niego zrobiła. Nie chciała tego popsuć, ich przyjaźni, lat przywiązania, wszystkich wspomnień i uczuć, które plątały ją z nim jeszcze mocniej, tak bardzo, że nawet zmuszona nie mogłaby puścić.
Ścisnęła mocniej jego dłoń. Nigdzie się od niego nie ruszała. Zawsze o krok, o uderzenie serca blisko.
- Dla ciebie pretty boy? Zawsze - powiedziała, zanim jeszcze usłyszała jego myśli i poczuła, jak jeszcze bardziej się rozpływa. Miał to być lekko zaczepny tekst, ale prawda była taka, że miał w sobie znacznie więcej z obietnicy niż żartu. Bo jeżeli chodziło o niego, nie miała hamulców. - Kucnij - zachichotała, wskakując mu już za chwilę na ramiona.
Trochę się bała, że mogła być za ciężka, jakkolwiek nie byłby to absurdalny strach przy jej diecie złożonej praktycznie wyłącznie z naparów. Szybko jednak jej myśli wróciły do chłopaka, do tego jak absurdalnym było to, co teraz robili, jak bardzo chciała się śmiać i zaraz złapać go za dłoń, żeby stąd uciec jak jakieś szczeniaki, które wykradały cukierki.
-Mam! - oznajmiła zwycięskim szeptem. - Gdzie teraz?! Zgarniamy jeszcze coś? Gdzie to w ogóle schować?! - chichrała się zza dłoni, którą zakryła usta, by tylko on mógł ją usłyszeć. Śmiała się, jej serce się śmiało i nie wyobrażała sobie, że można się było czuć lepiej.
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Jej ekscytacja zdawała się oddziaływać na niego z podwójną siłą. Przez nią chyba czuł, że razem mogliby wszystko. Naprawdę wszystko! Dlatego szedł razem z nią, mocno trzymając ją przy sobie i wskazując kolejne ze zwojów, które mogłaby spakować do swojej torby. W pewnym momencie przestał nawet zwracać uwagę na tytuły. Brał i wskazywał jej już kategoriami — nadal w większości była to czarna magia, z tego, co przynajmniej zdołał się orientować, ale pakował do jej torby też tytuły o uzdrawianiu, samych zaklęciach... Wszystko, co mogłoby się przydać.
- Moony? - szepnął, ponownie kucając, żeby tylko pozwolić jej zejść ze swoich pleców. - Dasz radę nosić, czy mam ją od ciebie wziąć? - wskazał na torbę. Nie był to już dział ksiąg zakazanych w zamku, nie musieli się przecież szybko ulatniać... Ale i tak byli złodziejami. Musieli mieć jakiś plan. A jeżeli ciężar miałby ją opóźniać, to mógł przecież samemu nieść torbę. Albo i ją. Rozejrzał się jeszcze, jakby chciał się upewnić, że na pewno nikt ich nie podgląda. Że na pewno mogą ukraść te kilka... naście... dziesiąt?... zapisków.
- Gdzie chcesz z tym iść? - bo przecież koloseum nie wchodziło w grę, ale... może jednak?... Chociaż, jakby ktoś ich z tym przyłapał... A przydałoby się, żeby chociaż chwilę nacieszyli się swoim (pirackim) łupem! Jak przystało na poszukiwaczy przygód...
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Ekscytacja i radość były jej wiecznymi kompanami, ale przy nim? Przy nim zdawało się, że poza tymi uśmiechami, łapaniem chwili i po prostu byciem razem, przeżywając i ciesząc się sobą świata po prostu nie było. Nie wiedziała w czym się bardziej zatracała, przygodzie czy jednak jego bliskości i szczerze wiedzieć tego nie musiała. Chciała po prostu być tuż obok i łapać te książki, powstrzymując śmiech, gdy zrzucała mu kolejne do rąk, raz trafiając celnie, raz dużo mniej, rzucając tylko pomiędzy szeptanymi chichotami „przepraszam” i „na Merlina” gdy aż zbyt zamaszysty ruch wykonała i musiała się łapać półki, żeby z niego nie spaść. Chwilo trwaj wiecznie było czymś tak banalnym, ale tak teraz pasującym.
I z jakiegoś dziwnego powodu, tak znajomego głosu, który rozbrzmiewał jej w głowie, chociaż chłopak nic nie mówił, może wręcz przeczucia? Wiedziała, że on też dobrze się bawił. Dziś była tego pewna bardziej niż kiedykolwiek.
- Artie Gaddzie – spojrzała na niego zadziornie, kiedy już odstawił ją na ziemię. – Czy ty chcesz sam nosić nasz łup? Nie ma tak lekko, dzielimy się, jesteś drużyną… Albo nawet załogą! – „krzyknęła” szeptem z głupawym uśmiechem, biorąc część mniejszych zwojów.
Co z tego, że mógł ją nawet nosić? Ona też nie chciała, żeby się przemęczał i… Zaraz, zaraz. W sumie to skąd wiedziała, że właśnie to pomyślał? Pytał się jej, gdzie chce iść, ale ona słyszała tak wiele innych słów. Powinna mu powiedzieć? Przecież nie mieli przed sobą tajemnic, ale… Nie chciała go speszyć. Czy to znowu była zasługa maski?
- Jak to gdzie? – uśmiechnęła się lisio, a ogniki, które rozbłysły w jej oczach nie świadczyły o niczym szczególnie mądrym czy bezpiecznym. Za to pełnym przygód! Ich przygód! – Musimy ukryć nasz łup… Jak piraci, prawda? – i jej uśmiech tylko urósł, wraz z jej ekscytacją. – Wiesz, gdzie nikt ich nie znajdzie? – mówiąc to, podeszła jeszcze bliżej niego, szepcząc tak cicho, jak mogła, żeby to zostało tylko między nimi. Uniosła na niego brwi, nie kończąc tej myśli i przyglądała mu się ciekawsko, psotliwie, bo przecież na pewno wiedział, co mogło Seaverównie chodzić po głowie. Nie musiał mieć maski, żeby jej z niej czytać.
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Z tym ukryciem to mógł być niemały problem, ale w tym momencie nie miało to żadnego znaczenia. W tym momencie liczyło się dla niego to, że był tu z Moony. Że znów okradali bibliotekę ze zbiorów, które później będą tylko ich. Zbiorów, które jednego dnia znajdą się w bezpiecznej rezydencji Seaverów, gdzie będą mogły bezpiecznie czekać na następne użycie. Póki co... Po prostu je przekładał. Między miejscami. Upewniał się, że wszystko znajduje się na swoim odpowiednim miejscu w jego kieszeniach. Ukradkiem sprawdzał, czy czasem nikt do nich nie podchodzi. Czy czasem ktoś nie zdecyduje się przerwać im w tym jakże haniebnym czynie, jaka była kradzież, ale... Nawet nie widział spojrzeń kierowanych w ich stronę na dłużej niż ledwo kilka sekund. Wątpił w to, żeby ktokolwiek podejrzewał dwójkę całkowicie losowych dzieciaków o kradzież. Może raczej myśleli, że byli naprawdę żądni wiedzy. Do tego stopnia, że nie potrafili zdecydować się na jeden zwój...
I nawet jak ta maska już opadła, nie zablokowało to jego potrzeby dalszego zdobywania... materiałów. Tak, to było dobre określenie. To były materiały, niezbędne do pogłębiania i zdobywania wiedzy. Skarby. Ich skarby. Coś, co mogliby schować, ale najpierw musieliby to przejrzeć...
- Zdam się na ciebie. To ty jesteś tu odkrywcą... więc tylko powiedz gdzie, a tam z tobą pójdę - zapewnił szeptem, niemal skłaniając się jak dżentelmen w jej kierunku. W końcu była damą... a właściwie kapitanem tego statku. On czuł się jak ledwo jakiś majtek. Ona miała władzę i wiedzę. Była... niesamowita. I mógł z nią brnąć w to dalej.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Sama nie była pewna, co bardziej przyprawiało ją o szybsze bicie serca. Ten wspólny wypad, wspomnienia z opuszczonego domu, jakby robili powtórkę swojego występku (poniekąd właśnie tak było), adrenalina, towarzysząca zgarnięciu kolejnego zwoju, tomiszcza, niepewność, gdy ktoś przechodził, czy to miękkie uczucie, gdy chciał się zdać na nią. Gdy nazwał ją odkrywcą. Gdy potwierdził to nie tylko swoimi słowami, rozmigotanym od kolejnej przygody spojrzeniem, ale i własnymi myślami, nim jeszcze maska jej także spadła.
Ona była niesamowita? Nie wiedziała, czy miała ochotę bardziej skoczyć mu na szyję w podziękowaniu, czy trzasnąć przez głowę za tak bezczelny brak wiary w siebie. Znała go od jedenastego roku życia, widziała jak dorastał, dorastała razem z nim i niczego nie mogła powiedzieć z taką pewnością jak to, że Artie Gadd nie był pod żadnym względem zwyczajny, przeciętny czy nawet zadowalający.
Artie Gadd był niezwykły, wspaniały i naprawdę niepowtarzalny. Intrygował ją, inspirował by sięgała dalej, głębiej, mocniej, by zrzucała z siebie jakiekolwiek ograniczenia sobie nałożyła, a jednocześnie korygował ją i trzymał przy ziemi, gdy zapuszczała się zbyt pochopnie.
A ta przygoda, jak i wiele innych, była ich statkiem.
- JesteśMY odkrywcami – poprawiła go z łobuzerskim uśmiechem. – Bez ciebie nigdzie się nie ruszam – zachichotała i podeszła na ostatnie dzielące ich pół kroku, by stanąć na palcach i szepnąć mu na ucho. – Jesteś gotowy na rejs na opuszczoną wyspę, kapitanie?
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Kapitanie. Znał ją już tyle czasu, a jednak nadal potrafiła zaskakiwać. Zapewne jak i on zaskakiwał ją, choć liczenie tych przypadków zdawało jej się wymknąć spod kontroli. Ciekawe, do ilu zdążyła się doliczyć. Jak dużo zaskoczeń udało jej się policzyć, zanim stwierdziła, że odpuści. Że nie ma co, bo i tak naliczy się tego jedynie więcej. Dlatego też tylko uśmiechnął się i sprawdził, że te zwoje mają na pewno dobrze ukryte. Że nikt nie patrzy i są bezpieczni. Że mogą kontynuować swoją wyprawę, nawet jeżeli miałaby ich zaprowadzić na nieznane wody. Znał ją, zdawał sobie sprawę tego, że nawet pod tym względem mógł jej zaufać. Jej zmysł przygody był wspaniały, a on nie miał zamiaru go ograniczać. Chciał tylko podążać. Zrobić wszystko, by ta czuła się... dobrze. Jak najlepiej. I na pewno nie urażona jego zachowaniem.
- Oczywiście, Moony. Obierz odpowiedni kurs i cała naprzód - odparł jej równie delikatnym szeptem, pozwalając sobie na ujęcie jej dłoni. Jakby dla potwierdzenia, że jest obok. Z nią to naprawdę mógłby iść byle gdzie, a potem mógł nazywać to przepiękną przygodą.
I miał nadzieję, że i ta czuła podobnie.
/zt x2
+
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas nie mógł powiedzieć, by był jakiś szczególnie zapalony do tej misji. W jego pamięci wciąż były żywe brutalne konsekwencje poprzedniej, ale mimo wszystko chciał poczuć się choć przez chwilę jak Seaver z krwi i kości. Miał robić wspomnienia, a to była wyjątkowa po temu okazja. No i nie chciał zawieść Rems, której tak strasznie zależało. A poza tym myśl, że jakiś artysta został zapomniany, kuła go boleśnie w serce. Powrót do Venetii był przyjemny, a oglądanie jej we wrześniowej, pokarnawałowej odsłonie miało w sobie coś odświeżającego. O ileż mniej tłumów tu było! Wciąż pałętali się tu turyści, ale to nie było to samo co latem. Wreszcie mógł tu odetchnąć i napawać się klimatem tego miasta. Oczywiście rozglądał się uważnie przez cały czas, porównując zdobienia muchy do tych widocznych w Venetii. Kiedy był tu na wakacjach, zakwaterował się w Koloseum, liczył więc, że bez problemu obsługa wpuści go na teren i pozwoli skorzystać z zasobów tutejszej biblioteki, którą udało mu się zobaczyć jeszcze w sierpniu. Kiedy już formalności w tym temacie dobiegły końca, przeszedł do pełnego starych zwojów pomieszczenia i zaczął się rozglądać za czymkolwiek, co wskazałoby na związek z ryciną muchy w liście. Przeglądał dostępne w bibliotece materiały, a przy okazji pobieżnie przeglądał teksty o jakiś zapomnianych wielkich artystach i artystycznych muchach. Mimo wszystko mial poczucie, że takie szukanie jest wyjątkowo mozolne, więc zaczerpnął z legend tego miejsca i zaczął gorączkowo rozmyślać o tym, czego potrzebuje, o symbolu muchy i miał nadzieję, że magia tego miejsca go wysłucha, podsuwając mu do ręki odpowiedni zwój.
Twoje poszukiwania odpowiedzi na zagadkę Artystycznej muchy właśnie się rozpoczęły. Biblioteka w Venetii była zbiorem jednych z najważniejszych zbiorów magicznych na całym kontynencie, więc logicznym wydawał się fakt, że tutaj mogłeś coś znaleźć. Pytanie tylko co i jak? Bez problemu wpuszczono Cię do pomieszczenia pełnego ksiąg i zwojów choć czujecie, że ktoś bacznie się wam przygląda. Nie jesteście w stanie powiedzieć, kto śledzi wasze poczynania, ale to przeczucie nie opuszcza was nawet na moment, jakbyście nie byli tu najmilej widziani.
Zasady:
1. Przy każdym pościerzucasz literką. Samogłoska oznacza, że zbyt długo pałętacie się między regałami i wzbudzacie podejrzenia. Dorzucacie literkę, druga samogłoska oznacza, że zostajecie wyrzuceni z biblioteki.
2. W kolejnym poście oprócz swoich poczynań dokładnie opisz co masz na sobie i jakie przedmioty ze sobą przyniosłeś.
3. Jako że jesteś za granicą, wyjaśnij i podlinkuj, jakie masz zdolności komunikacji i rozumienia tutejszej mowy.
______________________
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
SCENARIUSZ PROWADZI @Maximilian Felix Solberg Kostki: I, H Umiejętności komunikacji: KP, ciekawostki "Umie się z grubsza porozumieć z każdym na obszarze Morza Śródziemnego. Płynnie mówi po angielsku, hiszpańsku, włosku i francusku"
Nicholas odczuł dyskomfort związany z wrażeniem, że jest obserwowany. Rozejrzał się wokół, szukając potencjalnego obserwatora, a potem ruszył przed siebie z poczuciem, że jego tkwienie w jednym miejscu nie jest mile widziane. Nie miał ze sobą wiele, ale różdżkę miał w pogotowiu, gotową by w każdej chwili ją wyciągnąć z torby, którą przerzucił przez ramię. Prócz niej miał w torbie ubrania na zmianę i nierozłączną piankę do nurkowania, bo nigdy nie wiadomo. Poza tym na dnie leżały sobie jego magiczne narzędzia do obróbki metalu i nietłukąca fiolka. Do tego butelka z wodą, szkicownik i przybory do rysowania, a także kopia listu, który znalazła Rems i opaska Chatterino. Seaver ubrany był po mugolsku w czarne, dżinsowe spodnie ze skórzanym paskiem z minimalistyczną, srebrną klamrą, skórzane, wiązane buty i w czarną koszulkę z długim rękawem zapiętą pod samą szyję. Włosy mial spięte w krótką kitkę, chociaż parę niesfornych kosmyków z niej uciekło. Ogólnie patrząc prezentował sobą elegancję, ale w codziennym wydaniu, bez szałowych dodatków, które by bardziej przyciągały uwagę. Idąc przez bibliotekę szukał działu artystycznego, czegoś z historii sztuki, może albumów z reprodukcjami starych dzieł? Szczególną uwagę przykładał do wszystkich dzieł związanych z muchami, zwłaszcza takimi o trzech parach skrzydeł. No i do tego wszystkiego, czując się trochę jak naiwniak, rozglądał się pod literą M za hasłem mucha, poszukując chociażby wzmianki o artystycznej musze. W tym celu wyciągał różne zwoje i je oglądał, ale za każdym razem traktował dzieła z należytym szacunkiem i ostrożnością, a po obejrzeniu odkładał je na miejsce.
Umiejętność komunikacji w języku włoskim była dużym atutem. Swobodnie mogłeś poruszać się między regałami, rozumiejąc praktycznie każdy zwój oprócz tych, napisanych w starovenetiańskim. Niestety na każde szczęście zawsze trafi się jakiś pech. Twoja osoba widocznie od samego początku wzbudziła większe niż normalnie podejrzenia. Gdzie się nie ruszysz jesteś obserwowany i bardzo dobrze zdajesz sobie z tego sprawę, choć nadal nie potrafisz powiedzieć, kto i skąd na Ciebie patrzy. Los tak chciał, że działy o insektach i dział artystyczny są zupełnie w różnych zakamarkach biblioteki. Czas stanąć przed pierwszym z wyborów. Czy będzie on dobry? Czy tylko zmarnujesz tutaj swój czas?
Nicholas: 1. W następnym poście jasno musisz określić, w którą stronę się udajesz. 2. Oprócz obowiązkowego rzutu, dorzuć drugą literkę, która zadecyduje o tym, w jakiej sekcji danego działu się znajdziesz.
______________________
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Dyskomfort znacząco wzrósł i Nicholas znów niespokojnie się rozejrzał wokół, szukając obserwatora. Musiał zagęścić ruchy i skonkretyzować swoje działania. Mucha była artystyczna, wątpił więc, by chodziło o prawdziwe, żywe stworzenie. A nawet jeśli takowe było, to z pewnością sedno problemu tkwiło w czymś innym niż jej owadzia natura. Artystyczna mucha i wielki, choć zapomniany artysta, tak to szło w tym liście, musiał więc iść na dział artystyczny i tam się rozejrzeć. Kiedy podjął decyzję, ruszył dokładnie w tamtym kierunku, co jakiś czas zerkając za siebie i marszcząc brwi z niepokoju.
Dział artystyczny w venetiańskiej bibliotece był jednym z największych. Nic dziwnego, skoro z Włoch wywodziło się wielu słynnych artystów, a wręcz nawet cała epoka renesansu, która zmieniła pojęcie Europy o sztuce i tym, jak może ona wyglądać. Pierwsze regały minąłeś bez większego zainteresowania, aż w końcu trafiłeś do sekcji na literę "F". Nie była ona niezwykle obszerna, ale zdecydowanie znajdowało się tu kilka pojęć, pod którymi warto było pogrzebać. Szczególnie zainteresowały Cię dwie sekcje - "Figuracja" oraz "Freski". Obydwie zdawały się być najszersze w całym tym alfabetycznym segmencie.
Nicholas:
1. Musisz wybrać, która sekcja bardziej Cię zainteresuje. Tam, przyjdzie czas na dokładniejsze przyglądanie się zbiorom.
______________________
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas doszedł do działu artystycznego i zatrzymał się pod literką F, od razu natrafiając na fresk, ale zanim się zdecydował do niego sięgnąć zauważył tajemniczą, dziwnie brzmiącą nazwę "Figuracja". A to skubane! Dobrze, dobrze. Cokolwiek to znaczy z pewnością brzmi bardziej tajemniczo i wydaje się mieć większe przełożenie na muchę na papierze. Nicholasa zaczęła nawet wciągać ta zabawa. Jakieś przebłyski seaverskiego ducha dały o sobie znać, pobrzmiewając odległą nutą przeszłości. Jakaś chęć do zabawy, potrzeba doświadczania rzeczy nieorzeciętnych, odkrywania tajemnic... Tak. Był Seaverem i powoli zaczynał to czuć. Sięgnął do figuracji i zaczął poszukiwać tam muchy o trzech parach skrzydeł, bo przecież w tak wielkiej bibliotece jakaś musiała się trafić, prawda?
Figuracja była przedstawieniem w sztuce postaci ludzkich lub zwierzęcych, co zdawało się być tutaj idealnym wyborem, jeśli szukało się czegoś na temat dziwnej muchy. Dział był dość obszerny, więc jeśli chciałeś go zagłębić pozostawało Ci spędzenie tu wielu godzin, lub poproszenie o pomoc któregoś z bibliotekarzy. Mimo wszystko kilka tytułów mogło Ci tutaj pomóc szybciej zdobyć wiedzę, jakie poszukiwałeś. Krótki spis tytułów znajdował się przy głównym regale dla tych, którzy nie mieli żyrafiej szyi i nie widzieli tego, co znajdowało się na najwyższych półkach. Wystarczyło tylko wskazać różdżką dany tytuł, a zwój przylatywał wprost w Twoje ręce.
Nicholas
1. Musisz podjąć decyzję, czy dalej szukasz sam, czy korzystasz z pomocy. 2. Tytuły do wyboru: - "Figuracja klasyczna w sztuce - Historia i najwięksi artyści" - "Figuracja XX w. - Przedstawienie postaci w dynamicznie rozwijających się nowych stylach" - "Zwierzęta w sztuce - dlaczego psidwaki rzadko zdobią galerie sztuki?" - "Zoofiguracja - znaczenie fauny w dziełach wielkich magiartystów" 3. Jeśli zdecydujesz się na pomoc bibliotekarza, na pw otrzymasz informację, jaka księga zostanie Ci polecona.
______________________
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Seaver patrzył na ten dział z myślą, że ewidentnie dobrze wybrał, przynajmniej na tym etapie. Figuracja zdawała się dokładnie tym, czego szukał i co mogło mu się przydać w dalszych wyborach. Wybór konkretnego tytułu był jednak następnym, solidnym wyzwaniem, które przed nim stało. Cztery przyciągnęły jego uwagę, ale z miejsca odrzucił ten o psidwakach. Po zastanowieniu odrzucił również ten o figuracji XX wieku, bo rysunek z listu zdawał się reprezentować dużo starszy okres, a potem zaczął kwitnąć przy pozostałych dwóch tytułach, nie mogąc się zdecydować. Na szczęście nawinął mu się pod rękę bibliotekarz, więc mimo początkowych oporów Seaver zdecydował nie dać się ponieść paranoi i po prostu go zapytał w którym tytule może znaleźć coś o artystycznych muchach. I jajo. Facet wskazał mu to, co Nico odrzucił w pierwszej kolejności. Brytyjczyk grzecznie podziękował, odczekał aż tamten sobie pójdzie dalej, a potem ostatecznie podjąwszy decyzję sięgnął po tytuł "Figuracja klasyczna w sztuce - Historia i najwięksi artyści".
Bibliotekarz przechadzał się z naręczem ksiąg, które właśnie miał zarchiwizować, gdy natrafił na Ciebie. Nigdy w życiu nie słyszał o żadnej dziwnej musze, więc po prostu na odczepne podał jedną z pozycji, choć czy ignorowanie zaleceń kogoś, kto na co dzień pracuje w tym miejscu było dobrą decyzją? To miało się okazać. Tytuł, po jaki sięgnąłeś na pewno był obszernym kompendium wiedzy. Na tyle obszernym, że o mało co nie zwalił Cię z nóg, gdy z impetem wpadł w Twoje dłonie. Na okładce widniała ludzka postać, wokół której można było znaleźć kilka zwierząt. Żadne z nich jednak na pewno nie było muchą. Otworzyłeś jednak tom i od razu ujrzałeś spis treści, a po nim wstęp od autora, w którym znajdowało się jedno tajemnicze zdanie:
To, jak wyglądała figuracja w XXw. w dużej mierze jest zasługą L.L.S. Wielkiego artysty, który przyjechał na tę ziemię sto lat wcześniej, by przekazać wiedzę i otworzyć nam oczy na nowe możliwości patrzenia na sztukę.
Poniżej cytatu, ktoś ołówkiem dorysował niewielkich rozmiarów symbol, jaki widziałeś na znalezionym przez Harmony liście. Cóż to mogło oznaczać?