Historii pochodzenia tego egzotycznego widoku nie pamięta już chyba nikt. Może to był kaprys lokalnej szlachty, by stworzyć coś, co kiedyś widzieli podczas którejś ze swoich podróży? Może zamieszkiwał tę wyspę ktoś, kto chciał sprowadzić na nią jakąś nutę swoich rodzinnych stron? Domek jest niewielki, mieści ledwie kilka starych, nadgryzionych zębem czasu krzesełek.
Rzuć kostką, by poznać swój scenariusz:
Spoiler:
1 - zdradzieckie deski prowadzące do domku załamują się niespodziewanie pod Twoimi nogami i wpadasz do mulistej wody! 2 - znajdujesz na ziemi ranną Acquafolletti, opisz w którymś poście, na min. 2000 znaków, jak udzielasz jej pomocy, by zdobyć +1 punk z ONMS. 3 - znajdujesz zostawiony tu przez kogoś Szal z koronki burano! Zgłoś się po niego w odpowiednim temacie. 4 - zauważasz tuż przy brzegu kilka nasion lampiolotusa! Mozesz je zebrać, by zasadzić je w swoim ogródku, lub wymienić za 20g w odpowiednim temacie 5 - jakieś niezwykłe kwiaty dziko rosnące wokół wprawiają Cię w szalenie pozytywny nastrój! Masz wyśmienity humor cały wątek w tej lokacji 6 - obserwujesz błyski na wodzie i wpadasz w głęboką zadumę nad losami tego miejsca. Jeśli napiszesz swoje przemyślenia na min. 2000 znaków, zdobywasz +1 punkt z Historii Magii.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Teoretycznie mógł darować sobie tę maskę. Właściwie powinien był to zrobić, bo w końcu cholera wiedziała, do czego była zdolna, ale jednak nadal go do niej ciągnęło, powodując, że miał ochotę poznać jej wszystkie tajemnice. Szkoda tylko, że od kiedy ją założył, wszystko było nie tak, zupełnie, jakby całkiem zapomniał, co się z nim dzieje, jakby nie pamiętał, że jest uzdrowicielem i jasnowidzem. Posiadana do tej pory wiedza postanowiła dostać nóg i wyparować z jego głowy, o czym od razu poinformował Mulan, przyznając, że najwyraźniej masce całkowicie odbiło, a on nie wiedział, co ma z nią zrobić. To było bardziej komiczne, niż podejrzewał. Totalnie komiczne, bo naprawę powodowało, że czuł się, jak skończony debil. - Nie wsadzaj łap w pięciotrzcinę, bo jeszcze cię poparzy, a ja nic z tym nie zrobię. Chyba że chcesz i potem wybrać się do westalek, podobno to całkiem interesujące kobiety – stwierdził, kiedy zeszli już na brzeg, kołysząc lekko butelką wina, którą przywlókł tutaj ze sobą, zgodnie z zapowiedzią. Skoro postanowili się upić, a przynajmniej przyjemnie wstawić, to było doskonałe miejsce i doskonała okazja do tego, żeby faktycznie tego spróbować. O tak, dla zabawy, bo czemu by nie. Nie uszli nawet kilku kroków, kiedy Max dostrzegł między drzewami budowlę, na widok której aż parsknął z rozbawienia i szturchnął Mulan łokciem, wskazując jej na chiński domek. Przez chwilę bezczelnie się z niej nabijał, twierdząc, że wyspa najwyraźniej miała do zaoferowania im nieco rodzinnej tradycji i kultury, a potem, jak to on, po prostu wlazł do budynku, niczym się nie przejmując. Zaraz też zauważył w wodzie roślinę, którą nie tak dawno zbierał z jej bratem. - Dobra, potem spróbuję ją wykopać. Zrobię sobie z niej ogródek – zapowiedział, siadając na kamiennej posadzce i otworzył butelkę wina, którą wzniósł w toaście i wypił pierwszy łyk, oddając ją zaraz Mulan. – Normalnie pełen relaks. Szkoda, że kolejny dopiero za rok, chyba że wpakuję się na ferie, jako główny lekarz tego wyjazdu – stwierdził rozbawiony, opierając się plecami o jedną ze ścianek.
______________________
Never love
a wild thing
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Wcześniej jakoś niespecjalnie interesowała się tymi wszystkimi maskami. Uznawała jej oczywiście za fajne akcesoria, ale czemu właściwie miałaby je nosić skoro nikt nie mógł ich zobaczyć? Niemniej coś ją jednak podkusiło, by ją założyć na następne wyjście z Maxem. Tak całkowicie dla jaj, żeby zobaczyć jaki uda jej się uzyskać efekt. A efekt był taki, że naprawdę zaczęli z Brewerem naprawdę dzielić się się jedną komórką mózgową. Na początku nawet tego nie odczuła, ale po jakimś czasie odkryła, że jej myśli tak naprawdę do końca nie były tylko i wyłącznie jej myślami, a przyjaciel może mieć piękny wgląd do tego, co działo się w jej głowie. Szczerze: przez większość czasu za dużo się tam nie działo, a i przed byłym Gryfonem nie miała raczej żadnych tajemnic więc nieszczególnie się tym przejęła. - Z tą pięciotrzciną to się spóźniłeś. No, ale nic mi się przy niej nie stało - postanowiła ominąć całkiem zgrabnie kwestię tego jak ceremonialnie potrafiła się wyjebać na szczerym polu co kilka kroków. Szkoda tylko, że przez utrzymywane między nimi połączenie Brewer zapewne mógł zobaczyć dokąd podążyły jej myśli. - A i o westalki zdążyłam zahaczyć. Całkiem przyjemne. Po raz kolejny uzdrowiciel mógł mieć mały wgląd na to, co Huang sądziła o westalkach, ale wolała nie skupiać się zbytnio na postaciach niezwykle atrakcyjnych w jej mniemaniu kapłankach dzięki którym zawarła pakt z diabłem, aby pozbyć się swojej klątwy. Nie ma to jak całkiem przyjemne wakacje. Najważniejsze jednak, że mieli przy sobie butelkę wina i mieli się sakramencko najebać w jakimś chińskim domku nad jakimś stawikiem czy czymś. Oby tylko to nie obudziło jakiś wspomnień czy skojarzeń związanych z pobytem u rodziny w Chinach. No, ale zobaczą dopiero na miejscu jak już nieco się upiją tym winem. Może w pewnym momencie Huang zacznie się rozglądać czy gdzieś zza rogu nie wyjdzie jej babcia, by upomnieć ją za pijaństwo. Całkiem dziarskim krokiem oboje wkroczyli na teren chatki, rozglądając się po wnętrzu, które urządzone było niezwykle skromnie, ale za to z pewnością w chińskim stylu. Coś czego w zasadzie potrzebowała. Nawet nie zwróciła szczególnej uwagi na rośliny, które znajdowały się wokół. Poza faktem, że były ładne. Nie znała ani ich nazw ani zastosowania. Mogła jedynie ocenić to jak sprawdzały się w roli dekoracji. - Myślę, że uczniom tej szkoły zawsze potrzeba lekarza... Ej, w sumie nie chciałbyś na pielęgniarkę? Wcisnęlibyśmy cię w sexy fartuszek - zaproponowała, uśmiechając się jeszcze do przyjaciela, postanawiając się nieco z nim podrażnić nim sięgnęła po butelkę wina, by upić z niej spory łyk trunku.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dzielenie się jedną komórką mózgową nie zawsze, niestety, było najlepsze. Max już doświadczył dzielenia się swoimi myślami i musiał przyznać, że ani trochę mu się to nie podobało, bo doprowadziło do czegoś, z czego trudno było mu się tak naprawdę wykręcić i nie miał nawet świadomości tego, że Harmony mimo wszystko nieco inaczej odczytała wszystko to, co kłębiło się w jego głowie. Prawdę mówiąc, nie miał jeszcze świadomości do czego tak naprawdę doprowadził i może tak nawet było lepiej, bo istniał cień prawdopodobieństwa, że w innym wypadku co najmniej by w tej chwili kurwował. - Nic ci się przy niej nie stało? - zapytał podchwytliwie, bo wydawało mu się, że jednak było inaczej, dodając jeszcze, że on sam zamierzał poszukać tych roślin również tutaj, bo cholernie go ciekawiły. Prawdę mówiąc, głównie z powodu Weia, o czym jego siostra mogła się teraz bardzo łatwo przekonać, zderzając się z myślami na temat tego, że być może ta magiczna roślina mimo wszystko miała faktycznie jakieś zastosowanie w stosunku do magicznych stworzeń. - Całkiem przyjemne? - zapytał jej, nie mogąc się przed tym powstrzymać, a jego uśmiech jasno sugerował, że zdecydowanie chętnie dowiedziałby się czegoś więcej i nie miałby nic przeciwko, gdyby Mushu uchyliła rąbka tajemnicy. Prawdę mówiąc, Max był w pewnym sensie plotkarą, a skoro dziewczyna zachowywała się teraz normalne, to zamierzał się tego po prostu trzymać. Mogli pierdolić głupoty, nie zastanawiając się ani trochę nad tym, do czego to miało prowadzić. Zaraz też Max rozchylił lekko wargi, patrząc ze zdziwieniem na Mushu, bo wydawało mu się, że padło tutaj coś na temat babci, ale nie był tego taki pewien, zastanawiając się, czy znowu mu się coś pierdoliło w głowie. Jak łatwo było się domyślić, było to całkiem prawdopodobne, więc nawet nie zwrócił na to szczególnej uwagi, dzieląc się po prostu z dziewczyną winem. Dobrze, że zdołał wcześniej przełknąć, bo teraz zakrztusiłby się pewnie trunkiem, jednocześnie marszcząc z rozbawieniem nos. - A co? Chciałabyś na to patrzeć każdego dnia? - zapytał, mimowolnie myśląc o tym, jak jej brat za każdym razem płonął po czubki uszu na samo wspomnienie o stroju w lunaballe, czy czymś podobnym.
______________________
Never love
a wild thing
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Podobny stan owszem z pewnością był niezwykle krępujący i mógł doprowadzić do wielu nieprzyjemnych sytuacji, ale sądziła, że zawsze mogła trafić o wiele gorzej niż Brewer, który i tak znał ją wyjątkowo dobrze. Owszem, nie musiał też znać kompletnie wszystkich szczegółów z jej życia, ale i tak nie było jakoś szczególnie dużo rzeczy jakie chciałaby jednak zachować w pełni dla siebie. - Nie poparzyłam się, nie otrułam także wszystko w porządku - powiedziała, starając się wyprzeć z umysłu całkowicie sceny tego jak co chwila potykała się na polu i przewracała. Nie potrzebowała takich wspomnień. I na pewno nie potrzebowała tego, aby Max widział podobne sceny. W końcu nie chciała przed nim wyjść na totalną fajtłapę. - No przyjemne kobiety. Ładne, mądre, uzdolnione... Co więcej mogę powiedzieć? - szarpałabym jak Reksio szynkę, dopowiedziała sobie jeszcze w myślach za co mogła strzelić sobie jeszcze mentalnego plaskacza. Było tyle innych rzeczy, na których mogłaby się skupić poza powabnymi westalkami, z którymi najchętniej mogłaby zostać w świątyni na dłużej, ale z jakiś powodów upodobały sobie one bardziej jej brata i narzekały na to, że nie mogą go wciągnąć w swoje szeregi. Helloł? Miały obok jego nieco młodszą wersję? Nie mogły jej wziąć? Zapewne Max potrzebował jeszcze nieco czasu, aby finalnie zorientować się w tym, że nie wszystkie rzeczy, które pojmował były wypowiedziane przez Gryfonkę na głos. Ta swego rodzaju telepatyczna więź na pewno była niesamowicie specyficzna. Jej zdaniem mogła równie wiele pomóc w komunikacji jak i jej niezwykle zaszkodzić jeśli tylko ktoś nie panował nad tym, co kłębiło mu się w głowie. Zaśmiała się jedynie, gdy tylko usłyszała pytanie przyjaciela i przejęła od niego wino. W zasadzie nie miała jakiś niemoralnych czy nieodpowiednich do wyświetlania przed 22 scen w głowie, ale po prostu uznała taki widok za dosyć zabawny. Trochę jak tych gości w strojach pokojówek, którzy krążyli na mugolskich konwentach. - Myślę, że byłoby śmiesznie. Dlatego mogłabym na to patrzeć - powiedziała, zatracając się raz jeszcze w smaku pociągniętego z butelki alkoholu, który przyjemnie piekł ją w gardle.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Czasami lepiej, żeby inni nie wiedzieli, o czym się myślało. Rodziło to bowiem zdecydowanie zbyt wiele problemów i prowadziło do nieodwołalnych skutków, z którymi niesamowicie trudno było potem walczyć. Poza tym Max doskonale wiedział, że musiał zaklinać rzeczywistość, prosząc to tego, to tamtego o to, by nie zdradzał jego sekretów. W tym akurat wypadku pewnie nie byłoby tak źle, a i może Mulan znała większość jego tajemnic, ale i tak nie była to do końca jego ulubiona rozrywka. O tyle zabawna, że z Solbergiem takie telepatyczne połączenie miał autentycznie na stałe. - Przez mękę do celu, rozumiem. Poświęcenie godne prawdziwego medalu - zauważył, uśmiechając się do Mushu w sposób, który sugerował, że już dobrze wiedział, co się tam działo. Może dlatego, że faktycznie jakoś tam to widział, powoli zdając sobie sprawę z tego, że zyskał dostęp do jej myśli, zwłaszcza po tym komentarzu dotyczącym Westalek, na który po prostu musiał się zaśmiać. - Może chcesz jednak poparzyć się tą pięciotrzciną? Zaniosę cię do tych Westalek i na pewno będziesz mogła sobie je poszarpać - zakomunikował, tym samym zdradzając się z tym prostym faktem, że w istocie wiedział, co sobie myślała. To było zabawne, a jednocześnie Max nie czuł z tego powodu żadnego skrępowania. Ot, po prostu brał to, co dostawał i nawet nie zastanawiał się nad tym, czy to miało jakieś głębsze znaczenie. Jeśli miało, to dobrze, jeśli nie, to również dobrze. Przede wszystkim zaś cieszył się z tego, że Mulan zachowywała się właściwie całkiem normalnie. Bez problemów, potykania się, czy płaczu nad sobą samą. - Słuchaj, wiesz, że jestem beznadziejny w transmutacji, więc jak trochę tutaj poczaruję, to jestem pewien, że będę za moment wbity w coś podobnego, jak chcesz się pośmiać - zaproponował całkiem spokojnie i nawet jakby rzeczowo, będąc pewnym, że jeśli się tylko uprze, to Mushu w to pójdzie i będą mieli kolejną zjebaną historię do opowiadania. I wcale mu nie przeszkadzało to, że mogła odbyć się jego kosztem, właściwie uznawał to za całkiem zabawne.
______________________
Never love
a wild thing
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Jak to powszechnie mawiano: co się zobaczyło to się nie odzobaczy. Tym bardziej, że czasami umysł potrafił błądzić nieznanymi ścieżkami i wyświetlać w głowie naprawdę pojebane rzeczy. W tej chwili Mulan mogłaby zobaczyć w głowie sceny z takiej Ludzkiej Stonogi albo wyobrazić sobie Pattona w stroju kurczaka tańczącego kaczuszki. Możliwości było wiele. - Wątpisz w to? Jestem prawdziwą profesjonalistką - rzuciła z dumą, starając się jakoś przykryć fakt, że w zasadzie poruszanie się po polu sprawiało jej spore trudności choć nie powinno w zasadzie, bo przywykła już do łażenia po lesie i takie tam. No, ale prawda była taka, że istotnie szło jej naprawdę beznadziejnie i tutaj nie było w zasadzie co czarować. Cudowne delikatne pieczenie alkoholu nagle zdawało się palić ją żywym ogniem, gdy tylko usłyszała kolejną propozycję płynącą od Maxa. Zachłysnęła się porządnie winem i musiała odkaszlnąć kilka razy nim pozbyła się przynajmniej do pewnego stopnia nieprzyjemnego uczucia w gardle. - Co ty, stary. Jakie szarpać - kaszlnęła jeszcze kilkukrotnie, ale tym razem aby ukryć zażenowanie. Nie miała jednak nic przeciwko temu, że przyjaciel najwyraźniej miał z niej niesamowite używanie i bawił się wyśmienicie. Sama zresztą pewnie robiłaby to samo, gdyby role były odwrócone. Niezwykłe było to jak dobrze się do siebie dobrali i czuli się wyjątkowo w swoim towarzystwie. Mulan może i wcześniej starała się nie przejmować swoim stanem zdrowia i dalej żyć najlepiej jak umiała, ale po wizycie u westalek zdecydowanie z jej barków spadł ogromny ciężar. - Ja za to jestem zajebista także powiedz słowo, a załatwię ci szałowy outfit - dorzuciła cwanie, uśmiechając się do niego podstępnie. Nie od dzisiaj bawiła się w końcu transmutacją w dziedzinie mody i urody. Sama eksperymentowała na sobie wielokrotnie i nie miałaby oporów przed tym, aby przy jej pomocy także zrobić pewną przemianę w wyglądzie przyjaciela.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Może lepiej nie? Chociaż prawdę mówiąc, Max był tak samo pojebany, jak Mulan, toteż podobne wizje, obrazy i pomysły nie były mu w ogóle obce. Właściwie można było powiedzieć, że był z nimi całkiem zaznajomiony, co było na swój sposób komiczne, ale mimo wszystko, wolałby tego nie powtarzać. Z drugiej jednak strony, tak było ciekawiej, a na pewno mniej poważnie, tego zaś potrzebowali o wiele więcej, niż jakichś wielkich dyskusji nie wiadomo o czym i nie wiadomo po co. - Mówisz? To zobaczymy, jak ocenisz to, jak ja sobie radzę - powiedział zaczepnie, wskazując na roślinność, o której rozmawiali, zamierzając faktycznie skorzystać z okazji i zabrać stąd jeszcze jedną sadzonkę. Skoro już tutaj siedział, to mógł to zrobić, a właściwie, zamierzał to zrobić i nie było tutaj w ogóle dyskusji. Chciał zabrać ze sobą tą całą pięciotrzcinę, licząc na to, że pewnego dnia uda mu się coś z tego osiągnąć, a kiedy to się powiedzie, będzie mógł spróbować dodatkowo pomóc Weiowi z jego porypanymi pomysłami dotyczącymi smoków. Teraz jednak z prawdziwą przyjemnością podziwiał, jak jego przyjaciółka krztusi się winem, nie bardzo wiedząc, co ma ze sobą zrobić. Bawił się przednio, zaczepiając ją o niektóre rzeczy, doskonale wiedząc, że nie mówiła ich na głos. To była prawdziwie idiotyczna zabawa i właśnie ta prawdziwie idiotyczna zabawa w pełni mu odpowiadała i podobała mu się tak bardzo, jak tylko to możliwe. Poza tym odnosił wrażenie, że tak naprawdę Mulan chciała, żeby się tak zachowywali, żeby było dokładnie tak, jak było kiedyś, zanim wszystko wzięło się i zesrało. - Nie chcesz ich szarpać? To może chociaż pogłaskać? - zapytał, przekrzywiając głowę, a następnie spojrzał na siebie, westchnął, podniósł się i rozłożył ręce, zauważając, że mogła czynić honory. Nie miał najmniejszych oporów przed tym, żeby wcisnęła go w zdecydowanie mało poważny strój, bo nie takie rzeczy robił, toteż był, tak naprawdę, gotowy na wszystko. I to właśnie mu się podobało, potwornie go bawiąc. - Tylko wiesz, żebym na pewno wyglądał w tym lepiej, niż Patol. W innym wypadku składam skargę i żądam odszkodowania w postaci pięciotrzciny, więc lepiej bądź gotowa na brodzenie w tym bajorze.
______________________
Never love
a wild thing
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Niekiedy, gdy chodziło o pojebane rzeczy byli naprawdę bardzo kompatybilni i to raczej nie było ogromną tajemnicą, ale nawet taka dwójka miała jakieś swoje granice, których woleliby jednak nie przekraczać. I właśnie to, co mogliby zobaczyć w czasie projekcji umysłowej od drugiej osoby było właśnie czymś w takim guście. Po prostu lepiej było zachować odseparowane umysły w wielu wypadkach. Chociaż w przypadku egzaminów byłby to dobry patent, który pozwalałby na wyrafinowane ściąganie. - Dajesz. Rwij je - zachęciła go jeszcze z rozbawionym uśmiechem. Wiedziała, że Brewer pokusi się o coś podobnego. W końcu stali teraz razem i pili wino, które może i nie miało oficjalnie szczególnie wielu procent, ale jednak alkohol był bardzo znanym towarzyszem nierozsądnych decyzji. Ufała jednak, że były Gryfon jako aktualny mistrz uzdrawiania i zielarstwa pośrednio da radę z tak mało skomplikowanym zadaniem jak zbieranie lokalnych roślinek, które rosły sobie wokół. Nawet nie wnikała na tym etapie, co właściwie zamierzałby z nimi zrobić. Zresztą i tak wystarczająco często robili rzeczy, które w zasadzie nie miały większego sensu, ale im jednak przynosiły niesamowitą satysfakcję przez to, że mogli je wykonać dla samego aktu wykonywania danej czynności. - Pogłaskałabym cię Cruciatusem, gdybym tylko mogła - rzuciła, kręcąc głową i wciskając mu do dłoni butelkę z winem. Oczywiste było to, że żartowała i nigdy nie zrobiłaby czegoś podobnego. Zresztą o tym już świadczył uśmiech zdobiący jej twarz w momencie, gdy wypowiadała te słowa. Wysunęła jeszcze dłoń trzymającą wino w kierunku Brewera, proponując mu kolejny łyk. Sama czuła już jak alkohol zaczyna powoli działać swoje cuda, rozluźniając ją i rozgrzewając całe ciało. - Jasne, niech tak będzie. W takim razie będę musiała pomyśleć bardzo poważnie nad krojem i stylem tego całego przebrania. Mam nadzieję, że dasz mi na to nieco czasu - zapewniła go, ale doskonale wiedzieli, że jeśli tylko wino wejdzie mocniej to zacznie swoją osobliwą improwizację.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
- Rwę - stwierdził, wyraźnie rozbawiony tym wszystkim, co się dookoła nich działo, pociągając jeszcze solidny łyk wina, a potem zeskoczył do wody, kierując się dość bezczelnie w stronę pięciotrzciny. Nie bał się tego zielska, a wiedząc, jak powinien zbierać sadzonki, zabrał się do tego całkiem dziarsko. Miał pomysł, co zrobić, kiedy już pozyska tę roślinę, ale prawda była taka, że z wykonaniem tego planu było o wiele, wiele gorzej. Właściwie niemalże tragicznie, ale tym zamierzał zainteresować się później. Sporo później, bo teraz musiał wykopać tę sadzonkę i zabrać ją do domu. Nie wiedział nawet, w którym dokładnie momencie zagapił się na wodę. Zupełnie, jakby było w niej coś niesamowitego, jakby zawierała w sobie coś, po co musiał sięgnąć, chociaż oczywiście była to całkowicie totalna bzdura. Odbijał się w niej jednak chiński domek, wszystko zdawało się jakoś takie dziwnie żywe, a jednocześnie jakby nie, jakby znajdowało się wciąż w przeszłości. Nie znał jej, co wcale nie było dziwne, skoro nigdy wcześniej tutaj nie był i nie mógł zgadnąć, jak doszło do tego, że faktycznie istniało w Venetii takie miejsce, jak to się stało, że taki obiekt trafił na tę opuszczoną, całkowicie zapomnianą wyspę. Być może faktycznie kiedyś, gdzieś, trafił tutaj jakiś człowiek z Chin, który uznał, że potrzebuje jakiegoś wspomnienia własnego domu, czy czegoś podobnego, a może chodziło o coś zupełnie innego. Prawdę mówiąc, Max nie miał pojęcia, ale im bardziej o tym myślał, tym mocniej był przekonany o tym, że nie wszystko tutaj było takie wspaniałe, jak można było podejrzewać. W gruncie rzeczy, jakby się nad tym uważniej zastanowić, to można było dojść do wniosku, że ten domek, w którym tak ochoczo pili wino, był jakimś smutnym wspomnieniem, melodią przeszłości, do jakiej nie dało się już wrócić. W końcu były to, przynajmniej zdaniem Maxa, utracone nadzieje, coś, czego nie dało się w inny sposób opisać. Skoro to miejsce znalazło się na opuszczonej wyspie, to ludzie, dla których miało znaczenie, również musieli ją opuścić. Albo nie, bo po prostu znajdowali się tutaj na stałe, zakopani na pobliskim cmentarzu. Prawdę mówiąc, nawet by go to jakoś mocno nie zdziwiło, ostatecznie bowiem takie rzeczy się zdarzały. Czuł jednak, że korciło go, żeby dowiedział się czegoś więcej o tym domku, zupełnie, jakby ten miał jakieś historie do opowiedzenia, coś, czego nie był w stanie pominąć, coś, czego powinien wysłuchać. A kiedy patrzył na Mulan siedzącą w środku, odnosił wrażenie, że ta opowieść może być o wiele dłuższa, niż podejrzewał. Że kryło się tutaj z pewnością o wiele więcej, niż tylko parę drobnych wspomnień. - Co? Ja pieprzę, chyba za długo nic nie piłem i zaczyna mi grzać - stwierdził, śmiejąc się, stercząc w tej wodzie z tą sadzonką jak jakiś skończony debil, nie do końca wiedząc, co się działo w ciągu ostatnich kilku chwil. Odpłynął całkowicie, znajdując się myślami tak daleko, że nawet jeśli Mulan faktycznie głaskała go jakimiś zakazanymi zaklęciami, to nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Zaraz też otrzepał się jak pies i spojrzał na przyjaciółkę, szczerząc się do niej z zadowoleniem. - To jaki krój mi pasuje?
______________________
Never love
a wild thing
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
W sumie to chyba nawet Gryfonka chciałaby go zobaczyć w akcji i przekonać się na jakim poziomie mogły stać jego umiejętności flirtu, gdyby tylko się należycie postarał i zależałoby mu na uzyskaniu konkretnego efektu. Na pewno musiałaby się przygotować na niezwykłe widowisko. Chwilowo jednak mogła podziwiać jedynie to jak Brewer wskakuje do wody, która rozciągała się przy domku. Sama postanowiła z kolei ściągnąć jedynie buty i zanurzyć stopy w chłodnej tafli. Z braku lepszego zajęcia po prostu obserwowała Maxa, ciągnąc kolejne łyki wina i przyglądając się temu, co też wyprawia przyjaciel. Nawet nie skapnęła się, w którym momencie były Gryfon po prostu odleciał myślami gdzieś daleko. Szczerze powiedziawszy to pewnie nawet zaczęłaby go podejrzewać o to, że zamiast alkoholu doprawił się także jakimś ziołem. Byłaby wtedy naprawdę nim rozczarowana i zła przez to, że się jebaniutki nie podzielił. W końcu mieli być jedną komórką mózgową także jeśli jeden się odurzał to drugi też musiał dostąpić takiego samego stopnia przyjebania umysłowego. - Albo ten upał nas wykańcza... Picie w takich warunkach jest zawsze ryzykowne - przyznała, bo niestety w Venetii temperatury potrafiły być naprawdę nieziemskie i takich upałów ciężko było doświadczyć w rodzinnej Anglii. No, ale takie już były uroki lokacji śródziemnomorskich, w których człowiek najlepiej wypisałby się z życia w okolicach południa. - Powiem ci, że postawiłabym na coś w stylu francuskiej pokojówki, ale w barwach szpitalnych. To na pewno by dobrze na tobie leżało - przyznała po krótkim namyśle, ofiarując przyjacielowi ponownie butelkę wina. Niestety sama upiła już znaczną ilość trunku także zapewne w niedługim czasie sieknie ją jeszcze bardziej niż towarzyszącego jej Brewera. Dopiero co doszła do siebie po Herpevirusie i całkiem prawdopodobne było także to, że jej organizm po takim osłabieniu wciąż nie wrócił do siebie i obniżył jej tolerancję na alkohol
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Prawdę mówiąc, Max nie sądził, żeby jego sposoby na rwanie wszystkiego, co żyło i go otaczało, były zbyt spektakularne, ale też w ostatnim czasie jakoś nie miał zbyt wielkiej potrzeby, żeby do tego sięgać. Lub też, co również można było uznać za całkiem prawdopodobne, po prostu sięgał po to nieświadomie, w czasie niemalże każdej rozmowy, płynąc na tym w sposób, którego nie dało się do końca opisać. I nie było w tym niczego złego, przynajmniej jego zdaniem, które chyba w tej sprawie jednak się liczyło. Nie miał jednak okazji do tego, żeby jakoś mocniej się nad tym zastanowić, bo tak naprawdę właśnie w tej chwili dryfował gdzieś ponad tym wszystkim, zastanawiając się nad rzeczami, jakie w ogóle nie miały znaczenia i oboje mieli tego świadomość. Najwyraźniej jednak wino uderzyło mu poważnie do głowy, powodując, że nawet zebranie sadzonki trzciny było dla niego niczym wyzwanie. Udało mu się, ale już po chwili właściwie padł obok Mulan na posadzkę, odnosząc wrażenie, że faktycznie cała ta okolica była jakaś pochrzaniona, jakby od razu musiał dostać tutaj halucynacji. - Starzejemy się, Mushu. Ja to już w ogóle, zrobiłem się takim starym dziadem, że to niemożliwe, zaraz się okaże, że wino mnie zabije. O ile nie zrobi tego wcześniej jakiś wściekły pacjent, który nie będzie rozumiał, co do niego mówię – powiedział, wzdychając ciężko, zdecydowanie teatralnie, a później zamknął oczy, starając się jednocześnie tutaj nie zasnąć, ale musiał przyznać, że było tu całkiem miło. Cicho, chłodno, z dala od słońca, a alkohol tak przyjemnie buzował w jego żyłach i głowie, że po prostu szkoda byłoby stracić taką możliwość. Taką, która zmieniała wszystko, która powodowała, że mógł sięgać chmur w swoim śnie. - To kiedy mam stawić się na przymiarki? Zamierzasz zrobić to teraz, czy jednak powinienem wpaść z wizytą, kiedy wrócimy do domu? – zapytał, spoglądając na nią spod przymkniętych powiek, mając nadzieję, że kiedy pojawią się ponowie na wyspach wszystko będzie dobrze, że choroba, jaka ją trzymała, zdoła jakoś się opanować. To oczywiście były pobożne życzenia, ale ostatecznie Mulan miała tu całkiem sporo możliwości na to, żeby zyskać jakieś nowe siły i wypić kilka przydatnych mikstur. No, i była u westalek, a to na pewno oznaczało, że była już zdrowa jak koń.
+
______________________
Never love
a wild thing
Ostatnio zmieniony przez Maximilian Brewer dnia Nie 10 Wrz - 11:20, w całości zmieniany 1 raz
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Może i faktycznie te sposoby nie były spektakularne, ale mimo wszystko Huang liczyła na to, że może jednak załapie się na jakieś widowisko. Zakładała, że może być jednak śmiesznie i raczej nie pożałuje takiego obrotu spraw. Chociaż oczywiście był jeszcze Wei i może nie do końca Max czułby się komfortowo zarywając do innych osób, gdy pewien mężczyzna już zawrócił mu w głowie (Mulan swoje wiedziała i nikt jej nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne) także może faktycznie nie byłaby to zbyt ciekawa i przyjemna do oglądania scena. Przez moment przyglądała się temu jak przyjaciel wyszedł w końcu na brzeg i jebnął się tuż obok niej. Pociągnęła wymownie ostatni łyk wina po czym przekazała mu butelkę, w której wyraźnie ubyła już naprawdę spora część napitku. W końcu co to jest jedno wino na dwóch? A jednak okazało się, że trafili na nieco większy woltaż niż w standardowych venetiańskich butelkach, a do tego lokalny klimat chyba po prostu im nie sprzyjał kiedy chodziło o picie. Chociaż faktycznie teraz w zacienionym miejscu i w pobliżu wody jakoś szczególnie nie dokuczał im upał. - Weź… jestem tylko rok młodsza. Nie chcę myśleć o tym, co będzie jak skończę szkołę - mruknęła, nie chcąc nawet zacząć rozpatrywać opcji, że w którymś momencie zrobi się po prostu stara. Wcześniej nie postrzegała tego jako jakiś szczególny wyznacznik dorosłości, bo zapewne i po zdobyciu dyplomu pozostanie tą samą trzepniętą laską jaką była w Hogwarcie. Jedyna różnica będzie polegała na tym, że zamiast chodzić na lekcje do różnych nauczycieli pozostanie dłużej w rezerwacie. - Myślę, że na razie nie będę cię męczyła i na spokojnie możemy się umówić po powrocie do domu. Może nawet naszykuję jakiś projekt - uśmiechnęła się do niego zaczepnie, zaczynając już powoli planować jak właściwie powinien wyglądać przygotowany przez nią strój. Miała naprawdę sporo pomysłów, ale musiała to wszystko przemyśleć i zdecydować się na jakiś jeden konkretny.Zresztą zapewne i tak będzie jeszcze dokonywała poprawek na swoim modelu tak, aby stworzyć finalnie najdoskonalsze dzieło, którego pozazdroszczą jej światowej sławy czarodziejskie domy mody. Jeszcze przez jakiś czas dopijali wino, aż wreszcie zdecydowali się wracać do swoich pokojów, gdy wtem Gryfonka dostrzegła drobny kształt znajdujący się na ziemi w pobliżu domku. Wcześniej musiał umknąć jej uwadze, a biorąc pod uwagę jej aktualny stan to z pewnością cudem było to, że w ogóle go wypatrzyła. Kierowana instynktem ruszyła w jego kierunku i przyklękła, aby dokładnie się przekonać, co to dokładnie było. Okazało się, że miała przed sobą ranną Acquafoletti, która ze względu na swój kiepski stan zatraciła swój zwyczajowy blask. Z pewnością był to widok niezwykle osobliwy. Huang upewniła się w jakim stanie znajduje się malutka wróżka, sięgając po swoją różdżkę i starając się wpierw posłużyć kilkoma zaklęciami leczniczymi. Niestety, ale zapomniało jej się, że nie jest ekspertką w dziedzinie medycyny. Pytała nawet Maxa o jego asystę i profesjonalną opinię, ale wydawało się, że albo pod wpływem wina lub jakiś tajemniczych sił Brewer nie był w stanie zanadto jej w czymkolwiek pomóc. Była zatem zdana całkowicie na siebie i swoje podstawowe umiejętności w dziedzinie uzdrawiania. Starała się ocenić, co też mogło stworzeniu dolegać na podstawie obserwacji i swego rodzaju obdukcji w czasie, której starała się być niesamowicie ostrożna i delikatnie dotykać ciałka miniaturowego stworzenia.Nie było to z pewnością łatwe zadanie, a zwłaszcza po wypiciu pół litra wina w dosyć szybkim tempie, ale Huang nie dawała za wygraną. W końcu jednak po usilnych próbach udało jej się wykrzesać z Acquafoletti dosyć nikły blask, który sprawił, że dziewczyna zyskała nadzieję na to, że jednak będzie wszystko w porządku.Z pewnością cały proces był niesamowicie pracochłonny, ale dokądś jednak prowadził. Odetchnąwszy z ulgą, postanowiła także napoić miniaturowe stworzenie odrobiną eliksirów, którymi wspomagała się w czasie kuracji w zaawansowanym stadium Herpevirusa. Zakładała, że jednak nie zaszkodzą one Acquafoletti jeśli tylko poda je w naprawdę znikomej ilości. Upewniwszy się, że zrobiła już wszystko, co w swojej mocy postanowiła znaleźć gdzieś w okolicy eksperta od magicznej weterynarii i powierzyć wróżkę jego opiece, bo jednak profesjonalista potrafiłby zdziałać dla niej o wiele więcej. Dopiero wtedy wraz z Maxem wróciła do pokojów, gdzie mogli zakończyć ten długi i męczący dzień.