C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Olbrzymia, naturalna scena. Kiedyś była to po prostu polana w zagłębieniu skały, teraz jednak za pomocą magii i architektury została zmieniona w idealne miejsce do występów, pokazów a nawet i bali. Właściwie ułożone głazy zapewniają wspaniałą akustykę, a chociaż samo to miejsce nie jest zadaszone, magia chroni je przed wszelkimi opadami atmosferycznymi, dzięki czemu aktorzy, tancerze, piosenkarze i inni nie muszą bać się ani o swój makijaż ani tym bardziej o sprzęt.
nauka tańca:
Nauka tańca
Poproszone o pomoc wróżki na początku nie chciały się zgodzić, by uczyć tańca. Co to w ogóle miało być? Tak delikatne leśne istoty miały uczyć kroków brudnych czarodziejów? Jednak gdy usłyszały o obchodzonym Beltane, niemal natychmiast wleciały do murów Hogwartu i na ulice Hogsmade, w momencie zmieniając swoje zdanie! Wszak nie można było pozwolić czarodziejom na zbezczeszczenie świętych tańców a tym bardziej pradawnych obrządków z okazji majowej nocy! Wróżki przygotowały specjalny układ taneczny dla czarodziejów na otwarcie Beltane i każdego, kto nie chce się stawić na naukach, zaciągają tutaj za włosy!
Oczywiście, jako że wróżki nie stroją od psikusów, postanowiły zaczarować całą kamienną scenę!
Rzut literą na wejście do sali:
A jak Amortencja - Beltane majowe wianki, Beltane majowe branki, śpiewają pod nosem wróżki, kiedy dmuchają w ciebie jakąś magiczną chmurką oparów. Przez chwilę zdawało ci się, że czułeś piękny zapach, ale po sekundzie zniknął. Cóż, zniknął tylko dla ciebie, bo twój partner do tańca czuje od ciebie swoją amortencję. B jak Buty do tańca - koniec końców może te wróżki wcale nie są takie złe? Musiałeś im wyjątkowo przypaść do gustu, bo obdarowują cię butami do tańca i w dodatku mówią, że możesz je zatrzymać! Koniecznie zgłoś się po nie w odpowiednim temacie! C jak Calineczka - wróżki wspaniale się bawią, kiedy wchodzisz na scenę. Podlatują do ciebie, łapią za twoje włosy i śmieją się, żeś piękny jak Calineczka! Nim się orientujesz, już używają swoich psotnych czarów, żeby cię faktycznie w jedną zamienić! Spokojnie, nie jesteś jednak mikroskopijnych rozmiarów, chociaż najwyższym też nie można cię nazwać, bo skurczyły cię do wysokości 120 cm. D jak Dwubiegunowe kolana - co było nie tak z twoimi nogami? Jak wydać musiały wydać się zbyt nudne dla wróżek, albo po prostu zbyt długo już nie psociły i to ty padłeś ofiarom ich wygłupów. Niby nic aż tak strasznego nie zrobiły, oprócz tego, że odwróciły ci kolana na drugą stronę i teraz zginają się jak u ptaków! Powodzenia z nauką tańca w ten sposób! Rzuć kostką k6! To ile wypadnie oznacza w ilu etapach musisz rzucić kością podwójnie i wybrać gorszy scenariusz! E jak Euforia - czy kiedykolwiek próbowałeś eliksiru euforii? Teraz też nie dowiesz się jak smakuje, ale na pewno jak działa! Wróżki chyba musiały stwierdzić, że masz za mało energii, bo postanowiły dodać ci jej aż nadto! Masz ochotę kicać, skakać, biegać, śmiać się i... Łapać każdą tańczącą obok parę za nosy! F jak Felix felicis - musiałeś wyjątkowo przypaść wróżką do gustu... Albo wyglądałeś tak bardzo jak siedem nieszczęść, że postanowiły się zlitować. Na wejściu obsypały cię pyłkiem, od którego od razu czujesz się lepiej! Nawet jeżeli taniec nie jest twoim konikiem, nagle masz wrażenie, jakby nie mogło być aż tak źle! Rzuć kostką k6! To ile wypadnie oznacza w ilu etapach możesz rzucić kością podwójnie i wybrać lepszy scenariusz! G jak Geminio - dlaczego wróżki właśnie ciebie zdecydowały się powielić? Któż to wie, ale właśnie po scenie biega kilka wersji ciebie i dużo rozrabiają! Co więcej, nie rozpadają się po dotknięciu tak, jak normalnie robiłyby to kopie dotknięte tym zaklęciem i zdają się mieć charakterek wróżek, zamknięty w znacznie większym ciele. W trakcie tańca będą próbować podmienić cię u twojego partnera, lepiej na nie uważaj! H jak Hobbickie stopy - gdy tylko wchodzisz na scenę, wdeptujesz w coś bardzo dziwnego i czujesz mrowienie w stopach. Wróżki śmieją się w głos "lepiej zdejmij buty!" nim twoje stopy rosną do dwa razy większych rozmiarów! Jeżeli nie posłuchałeś się wróżek, cóż, twoje skarpetki i buty się rozrywają (nie dotyczy butów do tańca, które dopasowują się do stopy), a tobie pozostaje tańczyć na boso z wielkimi stopami. I jak Invento - normalnie zaklęcie to zmienia obiekty w inne, większe od nich. Jak widać jednak wróżkowy pyłek i trochę ich psotnej inwencji twórczej sprawiło, że to działa na istoty żywe i zmienia je w większą formę. Ciebie zmieniło w centaura! Zawsze mogło być gorzej, to prawda, pomyśl sobie co czują wszyscy tańczący obok ciebie! Oby nie kopyta na stopach... J jak Jaskier - gdy wchodzisz na scenę, wróżki obsypują cię swoim pyłkiem. Okazuje się, że pyłek ten ma magiczne właściwości, bo w momencie wszystkie twoje włosy - włosy, brwi, broda - zmieniają się w bukiety jaskrów. Gdy mówisz, płatki tych kwiatów wylatują ci z buzi, a gdy chodzisz, spod twoich stóp wyrastają jaskry. No chodząca wiosna!
Wszystkie efekty kończą się wraz z zakończeniem wątku, chyba że efekt mówi inaczej!
Nauka tańca obejmuje sześć etapów! Są to rozpoczęcie, cztery sekwencje choreograficzne i zakończenie! Przy każdym z etapów należy rzucić na wydarzenie w trakcie jego trwania, a na koniec wykonać rzut na to, jak ci poszło!
Miłej zabawy i powodzenia!
Etapy nauki tańca:
Rozpoczęcie
Ćwiczycie to, jak wejdziecie na wyznaczone miejsce do tańca, w ilu krokach macie się znaleźć i dobrać w parę oraz kilka pierwszych, rozpoczynających ruchów!
Kostka (1k6) rozpoczęcia:
1 Nawet dobrze nie zacząłeś tańca, a już zostałeś podeptany i gubisz pierwsze kroki! Wróżki ci tego nie odpuszczą, już ze złością szarpią cię za włosy, że masz to poprawić! (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Falstart w tańcu, co za wstyd! Byłeś tak podekscytowany? A może zestresowany? Albo ktoś dla żartu cię popchnął? Bez względu na powód, zaczynasz o półtorej kroku wcześniej od pozostałych i bardzo się tym wyróżniasz... Niekoniecznie dobrze. (-2pkt do końcowego wyniku)
3 Jest dobrze, ani tragicznie, ani wspaniale, po prostu jest dobrze. Idzie ci jak każdemu, kto dopiero zaczyna się uczyć nowego układu, ani tragicznie ani wyśmienicie, ot, zapamiętujesz kroki.
4 Muzyka całkiem ci się spodobała, a i sposób uczenia wróżek jakoś tak do ciebie przemawia! Nie jesteś jeszcze królem parkietu, ale te pierwsze kroki idą ci na tyle dobrze, że możesz ubiegać się o niego! (+2pkt do końcowego wyniku)
5 Zacząłeś bardzo dobrze, żeby nie powiedzieć nawet wybitnie! Wyglądało to tak, jakbyś od dawna znał kroki... Tylko to jednak są kroki innej grupy, nie twojej. Lądujesz w zupełnie innym miejscu, niż wylądować miałeś i twój partner będzie miał problem ze znalezieniem ciebie przed rozpoczęciem pierwszej choreografii, lepiej wymyśl coś, żeby szybko mu się pokazać!
6 Gdyby był tu Ezra, na pewno pokiwałby głową z zadowoleniem. Chociaż nie znasz jeszcze na pamięć kroków, muzyka już gra ci w duszy i porusza tobą, nic zdążysz pomyśleć, oby tak dalej! (+5pkt do końcowego wyniku)
Pierwsza sekwencja - w parze
Ćwiczycie pierwszą sekwencję choreograficzną! Skoro znaleźliście się już w parze, czas nauczyć się pierwszych kroków układu! Nie martwcie się, nie są one trudne! Kilka kroków po liniach prostych, kilka na kole, na pewno dacie radę!
Kostka (1k6) pierwszej sekwencji:
1 Czy słyszałeś kiedykolwiek o czymś takim jak współpraca z partnerem?! Właśnie takimi słowami wydzierają się do ciebie wróżki, kiedy próbujesz tańczyć. Z dużym naciskiem na próbujesz. Może i jest to taniec, ale na pewno nie w parze, miotasz swoim partnerem na boki jakby ten był mopem i nie dajesz mu nic samodzielnie zrobić, a sam tańczyć jakby zupełnie inny układ. Wróżki mówią, że nigdy jeszcze nie widziały kogoś, kto tak opornie uczy się kroków... (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Kto by pomyślał, masz w sobie dryg tancerza, albo przynajmniej umiesz liczyć do pięciu. Kiedy wróżki powtarzają "raz, dwa, trzy. Dwa, dwa, trzy" itd., bardzo łatwo rozumiesz rytm i tempo tańca, przychodzi Ci to naturalnie. (+2pkt do końcowego wyniku)
3 Nie byłoby źle, naprawdę nie byłoby źle, gdyby nie twoje zamaszyste ruchy. Wszystko robisz wedle instrukcji, tylko po dużo obszerniejszym terenie, niż układ tego zakładał, przez co co chwilę kogoś deptasz, na kogoś wpadasz, a kogoś nawet zdzieliłeś łokciem w nos. Ale ej! Przynajmniej do rytmu!
4 Raz, dwa... co dalej? Może jednak trzeba było iść do mugolskiej szkoły, bo z liczeniem u ciebie kiepsko. Co chwilę albo przyspieszasz, albo spowalniasz układ, nie mogąc skoordynować swoich kroków z muzyką i instrukcjami. (-2pkt do końcowego wyniku)
5 Dobrze radzisz sobie z układem! Może to liczenie kroków przez wróżki nie jest dla ciebie proste w zrozumieniu, ale gdy pozwalasz sobie popłynąć z muzyką, wszystko staje się prostsze i naturalniejsze!
6 Jest z ciebie wymarzony partner do tańca! Czyżbyś miał w rodzinie tancerza? A może objawił się w tobie naturalny talent? Cóż, to akurat dużo powiedziane przy jednej sekwencji, ale za to JAK wykonanej sekwencji! Nie dość, że płyniesz z muzyką, to jeszcze lekką mową ciała i delikatnymi ruchami naprowadzasz partnera na właściwe tory! (+5pkt do końcowego wyniku)
Druga sekwencja - roszada
Skoro podstawowe ruchy macie już opanowane, czas przećwiczyć zamianę par! Na kilka kroków choreografii zmieniacie partnera, by po tym wrócić do swojego właściwego. Ćwiczycie tutaj w jaki sposób następuje zmiana partnera, jakimi ruchami i w ilu krokach oraz jakim układzie choreograficznym macie się znaleźć z powrotem przy oryginalnym. Co odważniejsi mogą spróbować także podnoszeń na zakończenie tego etapu.
Kostka (1k6) drugiej sekwencji:
1 Wpadasz na inną osobę w trakcie zmiany partnera i powalasz ją na ziemię! Ty nie wiesz jak to się stało, wróżki nie wiedzą jak to się stało ani tym bardziej biedny poszkodowany, któremu już rośnie guz na czole! Wróżki załamują nad tobą skrzydełka, a jedna dla sprawiedliwości dziejowej kopie cię w piszczel! Lepiej tego drugi raz nie powtarzaj! (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Idzie ci gładko, po części to twoja zasługa, po części dobrze zorganizowanych par wokół ciebie. Bez problemu znajdujesz swojego partnera na zamianę i wracasz do swojego oryginalnego partnera. Dobra robota!
3 Wszystko było dobrze aż do zmiany partnerów. Bez problemu znalazłeś drugą osobę, z którą miałeś chwilę zatańczyć, kroki też się zgadzały. I wtedy przyszedł powrót... Potknąłeś się i zgubiłeś w liczeniu kroków, przez co nie możesz znaleźć swoje oryginalnego partnera. Lepiej szybko pokaż mu gdzie jesteś! (-2pkt do końcowego wyniku)
4 Podążałeś za głosem wyliczających wróżek... Tylko jak widać nie każdy robił to tak sprawnie jak ty, bo nim się obejrzałeś - już leżałeś na ziemi. Nie chcesz robić zamieszania i szybko wstajesz, kontynuując układ, ale obity tyłek będzie cię jeszcze trochę bolał.
5 Może nie jesteś najbardziej popisowym partnerem, a twój taniec jest bardziej sztywny niż emocjonalny, za to tę sekwencję choreograficzną wykonujesz jak w zegarku. Może tak się skupiłeś na liczeniu kroku, że zabrakło miejsca na artystyczne wykończenie? To nie jest teraz ważne, co się liczy to to, że w każdy moment układu trafiłeś w punkt. (+2pkt do końcowego wyniku)
6 Suniesz wśród innych tancerzy, jakbyś mógł to wszystko widzieć od góry! W pełni ufasz muzyce i liczeniu wróżek, że cię przez to przeprowadzą i po prostu pozwalasz swojemu ciału płynąć w rytm. Nie masz problemu ze znalezieniem zastępczego partnera, a później i oryginalnego, wirując wokół nich, jakbyś się już wcześniej tego uczył! (+5pkt do końcowego wyniku)
Trzecia sekwencja - w parze
Prosty przerywnik w układzie na chwilę odsapnięcia, gdzie jedna osoba stoi, druga klęczy. Na tym etapie ćwiczycie, w którym momencie wejść w pozę, odliczanie ile w niej zostać oraz jak z niej wyjść, by płynnie przejść w dalszą część choreografi!
Kostka (1k6) trzeciej sekwencji:
1 Jak to się stało, że w trakcie uklęknięcia/zatrzymania poślizgnąłeś się? Nie masz pojęcia. Tak samo nie masz pojęcia, jakim cudem nie tylko się wywróciłeś, ale pojechałeś prosto na nos. Nie przejmuj się, zdenerwowane za niszczenie im układu wróżki podniosą cię... Za włosy i uszy... (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Nie dość, że wszystko zrobiłeś do rytmu, to jeszcze pięknym wślizgiem wszedłeś w tę figurę! (+2pkt do końcowego wyniku)
3 Co może być trudnego w tym elemencie choreografii? Nie wiesz, bo faktycznie nie masz z nią problemu.
4 Od tak szybkiego zatrzymania się/uklęknięcia aż strzeliło ci w kostkach/kolanach. Nie dajesz po sobie poznać, ale boli jak cholera.
5 Jak to... Jak to zrobiłeś, że znalazłeś się po złej stronie partnera? Wszyscy są po prawej, a ty wylądowałeś po lewej i wasza para wygląda przez to jak wół do karety. (-2pkt do końcowego wyniku)
6 Może to nie jest dużo kroków i może nie jest to skomplikowany etap, ale coś jest w twoim oddechu, spojrzeniu i drobnych ruchach, że wyglądasz jak jeden z letnich duchów zabawy! Jedna z wróżek aż omdlała z zachwytu, gdy wasz wzrok się spotkał! (+5pkt do końcowego wyniku)
Czwarta sekwencja - w parze
Najbardziej dynamiczna z sekwencji w parze! Same kroki nie są trudne, opierają się w głównej mierze o ruchy po liniach prostych i piruety, jest jednak dużo przejść między innymi parami i wymian z nimi miejsc. Ale nie martw się, to już ostatnia sekwencja!
Kostka (1k6) czwartej sekwencji:
1 Niby wiedziałeś, że będzie podkręcenie tempa, a zachowujesz się, jakbyś zupełnie o tym nie miał pojęcia. Mimo że wszyscy przyspieszyli ty tańczysz o półtorej kroku za wolno, blokując cały swój rządek i rozstrajając choreografię. Jedna z wróżek coś krzyczy, że jej martwa prababka szybciej wywijała na parkiecie od ciebie! (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Gdyby nie to, że potknąłeś się ze trzy razy przez zmianę tempa, to było by dobrze, a tak jest trochę upokarzająco. Zachwiałeś się kilka razy, raz omal nie wywróciłeś. Na zakończenie jednak opanowałeś kroki i wróżki nie wydają się być BARDZO zawiedzione. (-2pkt do końcowego wyniku)
3 W szybkich krokach odnajdujesz się lepiej, niż w poprzednich! Kto by pomyślał, że to właśnie podkręcenie tempa sprawi, że będziesz lepiej rozumiał cały taniec! Lepiej zapytaj się rodziców, czy nie masz latynoskich korzeni! (+2pkt do końcowego wyniku)
4 Czy ktoś właśnie podłożył ci nogę? Nie, to ty po prostu zrobiłeś za długi krok i zahaczyłeś o czyjąś nogę, omal się nie wywalając. Całe szczęście kilkoma podskokami na jednej nodze wyratowałeś sytuację, a co więcej, sprawiłeś, że wyglądało to jak zamierzony dodatek do układu! Chociaż wróżki chwalą cię za kreatywność, proszą, być trzymał się choreografii.
5 Może i idzie ci liczenie kroków, ale niekoniecznie tych swojego partnera. Co z tego, że dajesz radę wyrobić się do rytmu, jeżeli robisz to kosztem podeptanych palców towarzysza? Obyś nie miał obcasów, bo biedny partner skończy z siniakami!
6 Biegniesz, skaczesz, kręcisz, wywijasz! W twoich uszach buzuje muzyka, stopy same rwą się do tańca, a ty nie przejmujesz się nikim innym poza swoim partnerem i sobą samym. Adrenalina połączona z tańcem jest wspaniała, a ty odczuwasz ją w najpiękniejszy artystycznie sposób! (+5pkt do końcowego wyniku)
Zakończenie
Wróżki mówią, że czas na czyste szaleństwo! Beltane to przecież wesołe święto, a końcówka układu to czysta improwizacja! Możecie w niej tańczyć jak chcecie, możecie zrobić roszadę par, podnoszenia, piruety i podrzuty. To wasz czas na zabawę, nim muzyka ucichnie!
Kostka (1k6) zakończenia:
1 Dałeś się porwać... Duchowi. Po prostu duchowi. Duchowi kogoś bardzo martwego a nie Beltane. Zupełnie nie wiesz co robisz i stoisz jak kołek, nie umiejąc odpowiedzieć na ruchy swojego partnera. Z improwizacji tańca wychodzi na to, że jesteś pień. Wróżki próbują cię do czegoś popchnąć, ale tylko zmęczyły skrzydełka i ciężko zalamentowały, że z ciebie tancerza nie będzie. (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Dajesz się porwać dobrej zabawie! Może nie wygląda to jak improwizacja układu, którego się uczyłeś tylko bardziej retrospekcja z imprezy w klubie, ale co to kogo obchodzi? Bawisz się wyśmienicie!
3 Przestępujesz z nogi na nogę, może i chciałbyś coś więcej zatańczyć, ale wszyscy wokół ciebie zebrali się w tak dziki tan, że zwyczajnie nie umiesz znaleźć dla siebie miejsca na nic więcej, niż lekkie kiwanie na boki.
4 Nie jesteś najbardziej porywającym tancerzem, ale na pewno starasz się wpisać w klimaty reszty układu, żeby ta część nie wyglądała jak coś odrębnego. Wróżki na pewno docenią twoje starania w komplementowaniu swoim pomysłem ich układu. (+2pkt do końcowego wyniku)
5 To czas na dobrą zabawę! Zapomniałeś tylko przy tym, że dobrze mają się bawić wszyscy! Zamiast tego ty czujesz się fantastycznie, podskakując i wywijając najdziksze tańce, ale twój partner ma dużo mniej zabawy po tym, jak zasadziłeś mu w nos. Pewnie są ofiary także i w innych tancerzach... (-2pkt do końcowego wyniku)
6 Jesteś królem parkietu! Gdy tylko wróżki dały ci dowolność, wykorzystałeś ją w pełni! Wywijasz swoim partnerem i sobą samym po całej sali w dzikim, gorącym, letnim tańcu i aż przyciągasz wzrok innych! Twoje kroki są tak porywające, że niektórzy starają się je powtórzyć, ale nikt nie może tobie dorównać, aż stworzyło się kółeczko specjalnie, żebyś miał miejsce na kontynuację popisu! Wróżki biją ci brawo! (+5pkt do końcowego wyniku)
Na zakończenie każdy powinien rzucić kostką k100. Jeżeli wynik rzutu wyniesie 90 lub więcej, wróżki są tak zachwycone twoim tańcem, że zgadzają się po godzinach nauczyć cię kilku specjalnych kroków z ich kultury! Gratulacje! Zdobywasz jednorazowy przerzut na balu Beltane!
Modyfikatory do rzutu k100:
+ i - tyle, ile wyszło w kostkach na wszystkich sześciu etapach. + 10pkt za 10 punktów kuferkowych w DA i +5 pkt za każde 10 następnych. + 5pkt za bycie nową postacią. + 10pkt za cechę gibki jak lunaballa. + 10pkt za cechę silny jak buchorożec kondycja fizyczna. - 10pkt za cechę połamany gumochłon. - 10pkt za cechę rączki jak patyki wytrzymałość - 5pkt za cechę niezręczny troll nieśmiałość
Autor
Wiadomość
Charlotte Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Dama zawsze powinna być przygotowana. Te słowa powtarzała sobie w głowie, gdy w wysokich obcasach i z typową dla siebie wyniosłością w spojrzeniu i półuśmieszku tańczącym pewnie na ustach szła na naukę tańca. Nieszczególnie pochwalała te całe przygotowania do Beltane, uważając je za jawną chęć zakrycia nierozwiązanej kwestii smoków. Skoro jednak miał być bal, to i ona musiała się na nim pojawić, a skoro tak, powinna znać kroki otwierającego tańca. Jakby się miała nad tym zastanowić, dzień ten nie zapowiadał się aż tak źle, jak z początku się spodziewała. Angielska pogoda postanowiła się zlitować, obdarzając czarodziejów nie tylko słońcem ale i temperaturą odpowiednią do założenia sukienki, czegoż to oczywiście nie mogła sobie odmówić. Kreacji miała więcej niż podręczników do transmutacji, a biorąc pod uwagę, że wywodziła się z Brandonów – to całkiem pokaźna kolekcja. Jak zawsze dla siebie ubrała się z wyzywającą gracją, nie bojąc się odważnych krojów i dekoltów, którym, mimo ich odważnych wycięć, nie można było odmówić elegancji. Dobrała do niej czarne rękawiczki i tego samego koloru ażurowy kapelusz, domykając wygląd czerwoną szminką i włosami upiętymi zręcznie w hollywoodzkie fale. Jak zawsze wyróżniała się tym wyglądem i chodem salonowej damy, nie ważne, że pod wysokimi obcasami miała właśnie trawę, nie przeszkadzało jej to w płynnym kroku. Cóż, zwracała uwagę na tyle, że same wróżki postanowiły ją na przywitanie ozdobić czymś… No właśnie. Czym? - Nie ładnie tak zachodzić damę od tyłu – powiedziała właściwie modulowanym na pograniczu irytacji i rozbawienia głosem, bo chociaż obsypanie pyłkiem było nagłe, to przez chwilę poczuła bardzo przyjemny zapach wina. Teraz musiała już tylko zaczekać, aż pojawi się ktoś, kogo mogłaby porwać do pary i zacząć naukę z powoli zbierającą się grupą.
Oczywiście, jako wielbiciel dobrej zabawy zamierzał zjawić się na balu wieńczącym przygotowania do Beltane, ale cała ta szopka związana z pleceniem wianków i ozdabianiem kukieł niespecjalnie go interesowała, dlatego w okolicach sceny z kursem tańca znalazł się zupełnym przypadkiem, zupełnie nieświadomy odbywających się w tej okolicy atrakcji. Miał tylko spotkać się z jednym typem który był zainteresowany kupnem zwietrzałego proszku fiuu, po tym jak Ryszard nawciskał mu poprzedniego wieczoru w Świńskim Łbie że to niesamowity specyfik o powalających właściwościach magicznych; wyglądało jednak na to że gościa spłoszył tłum, bo nigdzie nie było go widać. No nic. Poczekał chwilę, z braku laku przyglądając się wygibasom wróżek i schodzącym na scenę spragnionym tanecznych wrażeń śmiałkom i już-już miał zrezygnować i wracać do domu kiedy nagle usłyszał pełne oburzenia "taki kawaler i nie tańczy?!", po czym czyjeś zaskakująco silne ramiona zaciągnęły go na scenę mimo protestów i prób zapierania się wszystkimi odzianymi w szeleszczący dresik kończynami, a jako zwieńczenie został obsypany jakimś czarodziejskim pyłkiem po którym zaczął obrastać kwiatami. I wszystko to naprawdę bez problemu by przeżył i szybko się dostosował do zmiany planów, gdyby nie fakt, że dobór partnerki również odbył się bez jego udziału... i padło na dosłownie ostatnią osobę, której się tu spodziewał. I którą miał ochotę widzieć. Znajomy szarlotkowy zapach mieszał się z wyjątkowo pociągającą wonią amortencji i sam nie był pewny, który z nich był bardziej otumaniający; z pewnością nie pomagało to w zachowaniu zimnej krwi. Prawdę mówiąc, na widok dziewczyny kompletnie spanikował i gdyby tylko mógł, najchętniej po raz kolejny ewakuowałby się prosto do Czech. Albo gdziekolwiek. - Jakiej niby damy? - chyba raczej demona - Przepraszam szanowną wróżkę, to mają być tańce czy egzorcyzmy? Bo mi się trafiła partnerka do tego drugiego - zawołał do najbliższej lewitującej postaci, trochę grając głupimi zaczepkami na zwłokę, a kiedy został zbyty frywolnym chichotem, postanowił, że najlepiej będzie na Szarlotę od razu natrzeć z pretensjami, że w ogóle raczyła tu stać. - Co ty tu robisz? Miałaś być... - oczywiście że przed powrotem zrobił rekonesans w kwestii obecności Brandonówny w Hogwarcie i wrócił tylko dlatego że się dowiedział, że wybyła za granicę - Myślałem że jesteś w... czeluściach piekieł, czy gdzie tam cię wywiało - uściślił bojowo, mimowolnie splatając ręce na piersi, co było jednocześnie wyrazem wielkiej niechęci jak i znakiem że wcale nie ma zamiaru z nią tańczyć. Jeszcze nie wiedział, że wróżki mają na ten temat inne zdanie i nie pozwolą żadnemu z nich zejść ze sceny.
Charlotte Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Gdyby mogła czytać w myślach, zapewne uśmiechnęłaby się z satysfakcją na określenie jej demonem, wszak nie mogła sobie odmówić bycia całkiem sprawnym sukubem. Całe szczęście powody do zadowolenia wcale się na tym nie kończyły. Owszem, zobaczenie swojego byłego na tańcach i w dodatku sparowanie z nim zdecydowanie nie należało do top listy udanych dni, chyba że miało się nad nim wspaniałą przewagę. Uwielbiała mieć chłopców w garści. Bawiła się, mogąc wodzić za nos zachwyconą publikę. I choć Ryszard może nie był najbardziej uradowany, to nie mogła nie zauważyć, że na swój własny sposób zwaliła go z nóg. Panika, jaki słodki widok. Nie zamierzała się spinać i denerwować, o nie, to, co miało się tutaj wydarzyć i co już działo się na jej oczach, to jak chłopak rozsypał się, próbując jej podskoczyć, było wprost rozkoszne. Zachichotała perliście, dźwięcznie, z idealnie wywarzonymi rozbawieniem, wyniosłością i tą dworską gracją w każdym tonie i ruchu, nawet w tym, w jakim tempie zasłoniła swój wyuczony, salonowy uśmiech dłonią. W jaki sposób pozwoliła wgląd na jej czerwone usta spomiędzy palców. Zabawa się dopiero zaczynała. - Ma rację, sam miał się okazję przekonać, że jestem z piekła rodem i grzechu warta – nie miała zamiaru być onieśmielona. Doskonale znała swoje walory, aparycję, była świadoma swoich ruchów i gestów, którymi wspaniale posługiwała się w tej gierce, gdy podeszła kocim krokiem do chłopaka. Nawet wtedy, kiedy z typową dla siebie grajcą uniosła lewe ramię, lekko przechylając na niego głowę, eksponując w ten sposób delikatną szyję i odsłonięte, wyraźnie zarysowane obojczyki. – A gdzie miałabym być? – przyjrzała mu się tym intensywnym, nieustępliwym, ciemnym spojrzeniem. – Wiedziałeś, że mnie nie ma? – zrobiła wyuczoną, zaskoczona minkę, zupełnie jak dama przy plotkach przy herbacie, cudownie się czując, mogąc poruszać się w tych półsłówkach. Podeszła jeszcze kawałek, igrając z jego przestrzenią osobistą, mieszając całą swoją wyzywającą, nęcącą osobą w jego strefie komfortu. I doskonale do twarzy pasował jej ten kuszący wyraz, gdy znalazła się o oddech bliżej. – Czyżbyś aż tak intensywnie o mnie myślał? – jej ton stał się nagle ciut głębszy, kokieteryjny gdy uniosła na niego znacząco brew i uśmiechnęła się wyżej prawym kącikiem ust. Przyglądała mu się czujnie, uważnie, drapieżnie. Wydęła lekko usta w grymasie zadowolenia, chcąc wkroczyć w jego najbliższe granice, rozerwać je odzianą w czarną rękawiczkę dłonią, sprawić, by jego świat znów wokół niej zawirował nie ważne, czy w błaganiu, czy w przekleństwie. I tak wygrała w momencie, w którym chciał na nią wyskoczyć, teraz to ona grała mu tak, jak sama chciała zatańczyć. Zrobiła ten ostatni, pewny krok, przyłożyła mu wyzywająco palec do piersi, nie spuszczając z niego przymrużonego, czarującego wzroku i… Popchnęła go lekko. - Zaczynamy właściwym wejściem – wymruczała, z lekkim śmiechem wkraczając na scenę. Może faktycznie miała coś z demona, ten na pewno leżał w jej powabnych ruchach, gdy wodziła powolnym, kocim wzrokiem po innych, krocząc z dumą w rytm muzyki. Problem był taki, że Ryszarda nigdzie nie widziała. - Oh moje drogie – zwróciła się do wróżek, będąc równie złośliwa co one same. – Możecie mi go znaleźć? Przecież byłaby to straszna strata, gdyby uciekł teraz – nie zamierzała mu na to pozwolić. Dopiero rozpoczęła swoją zabawę.
Josephine Harlow
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Zawsze starannie wykonany manicure.
Ach, czyli w tę stronę chciał pójść... Nie widziała najmniejszego problemu, który powstrzymywałby ją przed dodaniem swoich trzech groszy, skoro już i tak kontynuował temat. Jak powiedziała Bloodworthowi - do tanga trzeba dwojga, a najzabawniejsze w tym było to, że właśnie tańczyli. - Widzę, że wychodzi z ciebie filozof, więc oczywiście, wybacz moje niedopatrzenie. Theatrum mundi, świat to teatr, a my wszyscy jesteśmy jego marnymi aktorami opłacanymi za knuty... Możemy tu w takim razie dorzucić od razu ideę marności, vanitas vanitatum et omnia vanitas. Co myślisz? - spytała na sam koniec i tym razem to ona uniosła nieco brew, wyraźnie prowokując go do odpowiedzi, na którą zresztą czekała. To nie było jedno z tych pytań, które padało, ale nie oczekiwało się na nie żadnego odzewu. Jednocześnie gorzko stwierdziła, że ostatnia sentencja wybitnie trafnie opisywała ich "związek". Nic dodać, nic ująć. - Chyba mózg już do końca przestał ci działać, Shercliffe - burknęła, chociaż gdzieś w głębi siebie przybiła sobie mentalną piątkę, dostrzegając jego zdziwienie. - To, że mówię, że rodzice wspominali o naszym niby wspólnym pójściu na Celtycką Noc nie znaczy, że mam zamiar się tym przejąć. Nic takiego nie opuściło moich ust - wyjaśniła, patrząc na niego jak na debila , którym zresztą dla niej był.. To nie było tak, że ignorowała wszystko, co chcieli od niej rodzice i miała totalnie w nosie to, jak na to zareagują. Wiedziała, że żyła w tak porąbanym świecie, że musiała niestety patrzeć pod swoje nogi i to zwłaszcza w tej sytuacji z narzeczeństwem, z którego chciała się wydostać - bo tutaj grunt był nadzwyczaj śliski. Zrozumiała, że kłótniami nic nie wskóra, a nie była na tyle głupia, żeby doprowadzić do sytuacji, w której by ją wydziedziczyli. Nic nie było takie zero-jedynkowe, jakby się mogło wydawać. - Twój co? - rzuciła, jakby naprawdę się przesłyszała. Prychnęła jedynie pod nosem i gdyby tylko miała taką możliwość, to zaczęłaby ostrzyć swoje pazurki niczym rasowa kotka. W gruncie rzeczy paznokcie miała dość długie i w kształcie migdałków, a nimi też mogłaby zrobić krzywdę... To musiało jednak poczekać, bo przyszła pora na zakończenie układu i jakąś improwizację z tym związaną. Której, oczywiście, nie miała najmniejszej ochoty wykonać. Stała więc w miejscu, obojętna na popychania ze strony wróżek i ich lamenty. Czy mogli już skończyć ten cyrk?
+
Ricky McGill
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
Instynkt samozachowawczy podpowiadał, że powinien był się odwrócić na pięcie i odejść w momencie w którym rozpoznał w stojącej przed nim postaci pannę Brandon, bo przecież od początku wiedział, że z tego spotkania nie ma szans wyjść nic dobrego. Niestety, ten zmysł podpowiadający kiedy należy się wycofać mocno w umyśle Ryszarda kulał, żeby nie powiedzieć że nie działał wcale; a może i działał, tylko był przez właściciela umyślnie ignorowany. Dlatego przed ewentualną ewakuacją postanowił jej powiedzieć to i owo, co naturalnie natychmiast zostało obrócone przeciwko niemu, bo Szarlota nie tylko rozgryzła go w sekundę, ale i bardzo sprawnie przeszła do kontrataku, w dodatku z użyciem sekretnej broni w postaci roznegliżowanego obojczyka. Oczywiście, że o niej myślał, dniami i nocami, całymi miesiącami, dobre i złe rzeczy, aż w końcu myślał tak rozpaczliwe, że musiał spakować manatki i wybyć za granicę bo miał wrażenie, że już nawet posągi rycerzy w hogwarckich korytarzach patrzą z politowaniem na ten jego żal i złamane serduszko; i wiedział doskonale, że ona zdawała sobie z tego sprawę, ale naturalnie nie mógł się teraz do tego przyznać i szedł w zaparte. - Tylko w kontekście wiedźma z miotły, witkom lżej - uściślił, w kompletnym przeciwieństwie do całej jej zalotnej postawy przyjmując ton rzeczowy i beznamiętny, jakby był urzędnikiem państwowym klepiącym z pamięci nudną formułkę. Trudno było się obronić przed tym znajomym półuśmieszkiem i błyskiem ciemnych oczu, trudno było odruchowo nie odwzajemniać tych gestów i wciąż musiał sobie powtarzać, że chociaż tak znajoma, to już wcale nie jest jego Szarlotka. Nie po tym, jak paskudnie go potraktowała gdy zajęła miejsce brata na piedestale dziedzica i zaczęła patrzeć na wszystkich z góry. Nie miał żadnych szans w tym starciu, zachwiał się nie tylko na nogach, ale i mentalnie, bo jednocześnie chciał wyjść ale i nie chciał; ktoś wpadł na niego, ktoś inny podeptał i zrobiło się niemałe zamieszanie w trakcie którego zgubił z horyzontu dziewczynę, a choć byłby to doskonały moment do ucieczki, to nie zdążył jej nawet rozważyć - wróżki znienacka podleciały do niego, zrugały za niezdarne ruchy i zaciągnęły brutalnie z powrotem do partnerki. Teraz odwrót byłby już nie głosem rozsądku, a zwyczajnym tchórzostwem - musiał więc podjąć wyzwanie. Muzyka rozbrzmiała na całego, wróżki pokazywały pierwsze kroki, a on ustawił się na wprost Charlotte. - Nie masz się co wdzięczyć Szarlota, szkoda zachodu, przecież nie jest z ciebie znowu taki cud - poinformował ją, chociaż nie bardzo wiedział, gdzie podziać oczy, żeby przypadkiem nie zahaczyć o żaden zmiękczający serce punkt. Jednocześnie powinien też wstrzymać oddech, bo słodka woń amortencji nadal unosiła się dookoła. - Czemu ty musisz tak pachnieć - wymamrotał do siebie, kompletnie skonfliktowany wszystkimi bodźcami, a głośniej dodał sucho, żeby było jasne: - W ogóle nie do twarzy ci w tym kolorze. Zaczynamy? - totalnie skłamał, bo wyglądała bardzo dobrze, i ze zniecierpliwieniem zerknął na instruujące ich do kolejnych kroków wróżki. Zdecydowanie wolał skupić się na nich.
- Może po prostu jestem filozofem? – odparł pytaniem, przekrzywiając lekko głowę, pokazując jej tym samym, że wcale nie był tak prosty, jak mogło się wydawać. Wiedział, że nie obchodziło jej to ani trochę, że nie było to dla niej ważne i postrzegała to raczej jako coś, co stanowiło kolejną przeszkodę w jej życiu. – Ale masz słuszność, wszystko jest marnością. Daleko mi do exegi monumentum aere perennius – dodał jedynie, wzruszając przy tej okazji ramionami, bo naprawdę nie było sensu w tej przepychance. Nigdzie nie prowadziła i chociaż może była zabawna, to jednak nie chciał przeciągać jej w nieskończoność, mając świadomość, że stanowiła jedynie niepotrzebne kręcenie się w kółko. Była próbą udowodnienia czegoś temu drugiemu, ale na tym polu polegli. - To ty twierdziłaś, że nie mam nic w głowie i powinienem udać się do Munga, nie oczekuj więc nie wiadomo czego po kimś, kto może iść w zawody z samymi gumochłonami – powiedział gładko, mając świadomość, że Josephine jest zirytowana. I to, w jakiś sposób, mu się podobało, bo niewątpliwie dzięki temu z nią wygrywał, zachowując ten swój niesamowicie irytujący spokój, którego nie dało się absolutnie z niczym powiązać. – W takim razie nie przejmuj się ani trochę, ja nie zamierzam – dodał jeszcze, przekrzywiając lekko głowę, gdy wykonywał ostatnie kroki, będąc pewnym, że na żaden bal po prostu nie pójdzie, bo coś podobnego nie było dla niego, coś podobnego w ogóle nie powinno go interesować, ani z pewnością nie prowadziłoby do niczego dobrego. Zamierzał wyjść tego dnia z domu i zająć się po prostu swoimi sprawami, nie przejmując się tym, że zostawiał swoją narzeczoną samotną i biedną. Wiedział, że znajdzie dla siebie rozrywkę. - Rozumiem, że ty nie posiadasz uroku osobistego i możesz tego nie rozumieć, ale inni jakoś to pojmują – wyjaśnił prosto, całkowicie gładko, kiwając się nieznacznie na boki, bo nie miał pojęcia, co ma ze sobą zrobić. Taniec dobiegł końca, na całe szczęście, był zatem całkowicie wolny i mógł robić, co chciał. Pokłonił się Josephine z prawdziwą galanterią, co może w stanie, w jakim się znajdował było śmieszne, a potem zszedł ze sceny. Nie spodziewał się jednak, że wróżki napadną go, by oznajmić mu, że nauczą go później specjalnych kroków, co go rozbawiło, a jednocześnie spowodowało, że nim podziękował i obiecał wrócić, posłał triumfalny uśmiech Josephine.
z.t x2 +
______________________
I'm real and the pretender
I have my flaws I make mistakes But I'm myself
I'm not ashamed
Charlotte Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Najlepszą bronią kobiety jest ona sama, tak właśnie uważała Charlotte, a myśl ta nigdy jej jeszcze nie zawiodła. Owszem, mogłaby pisać się na wyniosłe słowa, mogłaby się denerwować, obrażać i może nawet pomiatać, bo skrupuły to coś, czego nigdy nie było u niej w zapasie. Ale po co aż tak się wysilać? Szczególnie kiedy intensywne, brązowe spojrzenie było najlepszym atakiem – samym wspomnieniem, że kiedyś było ciepłe. Może i okrutnym było, że tak bezpardonowo i bez żadnych sentymentów zmieniała w swoją amunicję fakt istnienia ich związku i to, że ten się zakończył. Ale nikt nie powiedział przecież, że Charlotte była aniołkiem. To nie tak, że nie miała dobrych wspomnień z ich związkiem, wręcz przeciwnie. Cieszyła się każdym momentem dopóki trwał, korzystając z nich pełnymi garściami. I tak samo skorzystała z jego zakończenia. Brak sentymentów był nazywany czymś nieprzyjemnym, nie rozumiała czemu, czerpała pełną przyjemność z tego, jak dzięki temu mogła swobodnie poruszać się w ich grze. Albo raczej jej grze, w której on nie do końca chciał brać udział. Tym lepiej dla niej. Nie przejmowała się za bardzo szczekaniem, co jej po nim, skoro jego następstwem nie było żadne ugryzienie. Może gdyby gryzł, zastanowiłaby się dwa razy, czy warto to zrywać. Uśmiechnęła się pod noskiem w ten swój wyzywający sposób, unosząc tylko prawy kącik, kiedy wróżki przyprowadziły go z powrotem. Podziękowała im posłaniem w ich stronę buziaka i szybko zamknęła Ryszarda w tańca, wcale nie przypadkowo przejeżdżając po jego ramieniu paznokciami, nim ułożyła nań dłoń, zaraz opierając się trochę mocniej, gdy nachyliła się do jego ucha. - Ostatnio uważałeś zupełnie inaczej – szepnęła niemalże słodko, napinając szyję tak, by nie tylko zobaczył jej zgrabny łuk, ale i dobrze poczuł perfumy. Wszak szkoda było nie skorzystać z faktu, że całkiem dobrze zapach ten na niego działał. – Myślałam, że już nie spytasz – odparła z satysfakcją i jeszcze bardziej zadowolonym uśmiechem, kiedy odsunęła się na swoje miejsce i ruszyła z nim w tan. Kroki szły jej bardzo dobrze, płynnie i z gracją, co prawda gracja ta rozpływała się trochę poza zamierzone ramy, ale nie zwracała na to uwagi. Skoro potrzebowała tyle miejsce do obszernych piruetów, to był problem innych, że czasem kogoś przydeptała. Ona bawiła się wyśmienicie. - Tak się stęskniłeś, że postanowiłeś wrócić? – zapytała niemalże niewinnie, jednak w jej tonie, gestach i, jak to pięknie nazwał, wdzięczeniu się nie było nic z tej cechy, zdobiąc je całe kobiecą pewnością siebie, kokieteryjną wystawnością i tym swoim salonowym, ponętnym wyzwaniem. Może miał rację, że bliżej jej było do demona.