Może usłyszałeś od niej od jednego z członków stałej załogi, a może wpadłeś na nią zupełnie przypadkiem zwiedzając pokład statku - pewne jest jednak to, że gdy uniosłeś spojrzenie na mieniącą się gwiezdnym pyłem kulę, nie byłeś już w stanie opuścić wzroku, dając zwabić się jej bliżej. Gdy tylko opierasz się o barierkę, by wychylić się mocniej, w podwieszonej wysoko kuli zaczynasz dostrzegać ruch, a widoczne w niej galaktyki zaczynają układać się w bardziej przyziemne kształty.
Napisz posta, w którym podchodzisz do kryształowej kuli i podlinkuj w nim rzut Tarotem oraz k6, a następnie poczekaj na post MG, w którym poznasz swoją przyszłość.
UWAGA: Wizje są mniej lub bardziej wyraźne, więc każda pozostawia pewne pole do interpretacji własnej, jednak nie można zmienić tego, czy wizja jest pozytywna czy negatywna: o tym decyduje kość k6. Wynik parzysty jest pozytywny, wynik nieparzysty jest negatywny. Im wyższy wynik, tym intensywność pozytywnej/negatywnej cechy jest większa.
Wszystkie otrzymane wróżby należy rozegrać fabularnie do 30.06.2023 r. tagując pzy tym @River A. Coon.
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Znalazłszy się w końcu na statku, zwiedził pobieżnie jego górny pokład, szybko dochodząc do wniosku, że nie jest to miejsce, w którym miał ochotę spędzić zbyt wiele czasu. Szukał znajomych twarzy, ale jednocześnie... chyba obawiał się ich spotkać, a tam czuł się za bardzo na widoku. Doskonale wiedział, że długa i daleka podróż zdecydowanie go odmieniła... i bał się, że boleśnie przekona się jak bardzo, lub jak mało. Mimo spóźnienia – było już wszak kilkanaście minut po jedenastej – zszedł na dolny pokład i niespiesznie zwiedzał jego zakątki, dość zainteresowany, bo i nie miał w życiu zbyt wiele do czynienia ze statkami. Jego uwagę przykuła kryształowa kula, na którą natknął się zupełnym przypadkiem, a której nie dało się przeoczyć. Była piękna, wabiąca w sposób tak naturalny, że nie sposób się było jej się oprzeć. Sprawdził nawet, skupiając się na swojej oklumenckiej barierze, czy nie mami jego zmysłów jakąś fikuśną magią, ale jej zamiary – o ile kula może jakieś mieć, oczywiście – zdawały się czyste jak łza. Postanowił więc podejść tak blisko, by móc spojrzeć w jej wnętrze mimo wszelkich wątpliwości, że będzie w stanie dojrzeć w niej coś przydatnego. Nigdy nie był zbyt dobry z wróżbiarstwa.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max nie miał pojęcia, co się z nim działo. Chociaż to też nie do końca była prawda, bo miał świadomość, co się działo, kiedy dopadało go jedno z jego pojebanych przeczuć, kiedy działo się coś, co teoretycznie zachęcało przyszłość do tego, żeby do niego zajrzała. W tym wypadku było to jednak coś innego, coś, czego nie umiał do końca nazwać, bo z jakiegoś powodu nie umiał skupić się na tym, co mieli do powiedzenia jego przyjaciele. Przypominał w tym momencie niemalże Anastazję, która we śnie była skłonna wyskoczyć za burtę, z tą tylko różnicą, że on kierował się raczej do wnętrza statku, szukając czegoś, czego się nie spodziewał, czegoś, o czym nie miał pojęcia, że się tam znajduje, jednocześnie będąc pewnym, że to znajdzie. To była mieszanka wybuchowa, nad którą nie był w stanie w żaden sposób zapanować. Szedł przed siebie, wiedząc, dokąd się wybiera, a jednocześnie mając poczucie, że wcale nie wie. Miał jedynie to jebane przeczucie, które pulsowało mu we łbie, jak kompletnie pojebane, powodując, że Max powoli zatracał się w tym, co się z nim działo. Był bramą i teraz czuł to w pełni. Dlatego też nie bardzo się zdziwił, gdy ostatecznie trafił do tego pomieszczenia, dostrzegając kryształową kulę. Uśmiechnął się nawet kącikiem ust, dochodząc do wniosku, że bycie jasnowidzem było jednak w chuj pojebane, nie mając pełni świadomości, co się stało z jego przyjaciółmi, nie wiedząc, czy poszli za nim, czy nie. Był świadom jedynie tego, że Longwei zdołał się uwolnić, że pytał go o coś, ale to było wszystko, co zdołał zapamiętać. Jakby to wszystko nie miało dla niego znaczenia. W jego uszach zaczął narastać szum, drżenie, które doskonale znał, które zwiastowało nadejście czegoś, czego się nie spodziewał, które zwiastowało pojawienie się rozwiązań, o jakich nigdy nie myślał. Przyszłość przyszła, przyszłość prosiła go, niczym jakiś jebany kot o to, by się nią zaopiekował, chociaż nie miał pojęcia, czy mógł to zrobić. Tym razem jednak w pełni się jej poddał, pozwalając na to, by faktycznie stać się bramą, drogą, bezpośrednim przejściem pomiędzy światami, nie mając pojęcia, co go później czeka. Niech się, kurwa, dzieje wola nieba.
Gdy tylko zbliżasz się do mieniącej się gwiazdami kuli te zaczynają wirować wpierw powolnie, by zaraz rozmyć się w coraz widoczniejszej spirali, nabierającej na odcieniach pomarańczy. Błyszczący wir przyspiesza, malejąc z każdym obrotem, a w momencie, gdy wydaje Ci się, że ma już zniknąć, wybucha wprost w Twojej głowie, gwałtownie odcinając Cię od rzeczywistości. Od rozbłysku świateł ślepniesz na moment, aż w czerni nie dostrzegasz ciasno ułożonych w kwadrat płomieni, z których wynurza się pierwsze pęknięcie ogromnego jaja. Skorupka kruszy się i rozpada, pozwalając by z jej wnętrza wyłoniła się znajoma dla Ciebie dłoń z drobnym smoczkiem zatopionym w nią zębami. Smok zamienia się jednak nagle w Profesor Benett i strzepięta z dłoni topi się w płomieniach. Kłęby dymu rozpływają się niczym mleczne kleksy w kawie na tle buchającego czerwienią ognia, a Ciebie całego pochłania drżenie trzepotu ogromnych skórzanych skrzydeł, nim dźwięk tłuczonego szkła nie przenosi Cię gwałtownie piętro niżej, byś mógł w odbiciu lustrzanego sufitu przyjrzeć się swojej-nie-swojej twarzy okrytej welonem dymu. Szkło pęka w nienaturalnym spowolnieniu, a w otaczających Cię odłamkach możesz dostrzec poraniony i wysuszony ogon syreny [Scenariusz 6*] i nadpaloną tabliczkę rezerwatu Doliny Godryka, jednak gdy tylko pierwszy odłamek szkła spotyka się z ziemią, wszystko wokół Ciebie znika gwałtownie, by zalać Cię kaskadą urywanych scen, których w chaosie natłoku nie jesteś w stanie rozróżnić czy spamiętać*.
* Rzuć k6. Nieparzysty wynik oznacza, że scenariusz musi zostać zrealizowany przez jedną osobę, niekoniecznie przez Ciebie - ale musisz wtedy fabularnie zasugerować komuś udanie się w to miejsce (możesz tej osobie towarzyszyć, realizując scenariusz 6 bez bonusów). Kość parzysta oznacza, że scenariusz należy zrealizować we dwie osoby. Obie postacie otrzymują wtedy bonus z kostki.
**Podczas pożaru stale towarzyszy Ci uczucie deja vu. Dzięki temu udaje Ci się instynktownie uniknąć części obrażeń i z większą łatwością odnajdujesz potrzebujących pomocy uczestników imprezy. Jeśli rzucasz kością na ratunek własny, rzucasz dwa razy i do realizacji wybierasz tę kość, która bardziej Ci pasuje. Jeśli kogoś ratujesz, zarówno Ty, jak i ratowana przez Ciebie osoba, otrzymujecie tylko połowę wylosowanych obrażeń lub możesz zaryzykować i rzucić kością k6, gdzie 1 i 6 oznaczają uniknięcie minusowych punktów życia a pozostałe cyfry równają się pełnym obrażeniom.
______________________
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max wiedział, co się wydarzy. I zdecydowanie nie próbował się opierać, wręcz przeciwnie, był gotów przyjąć nadejście tej wizji, choć jednocześnie nie wiedział, z czym będzie się wiązała, co ze sobą przyniesie i jaką gorycz tym razem poczuje. Starał się na tym nie skupiać, oddychając głęboko, nie wiedząc, nawet kiedy dokładnie jego oczy wywróciły się do góry nogami, odsłaniając całkowicie białka, a jego mięśnie naprężyły się, paraliżując go i padł na podłogę. Obrazy zmieniały się gwałtownie, ale to ogień i dym był chyba najstraszniejszy, przypominając mu ponownie o tym, czego się bał, o tym, co go przerażało i przywoływało wszystkie złe wspomnienia. Śmierć, jeśli dobrze ją odczytał, czaiła się tuż za rogiem, tak samo jak i wiele innych rzeczy, jakie go ze sobą porwały. Chciał, choć nie mógł, zrozumieć na kogo dokładnie patrzy, zaraz jednak wir wydarzeń znowu go porwał. Syrena? Rezerwat? Te obrazy wyryły się akurat w jego pamięci, wypalając się tam, niczym iskry, niczym żar, który miał wzniecić prawdziwe ognie, zaraz jednak Max zapadł się w pozostałych obrazach, w prawdziwym kalejdoskopie szaleństwa, jakie porwało go i rzuciło ponownie na podłogę statku, a on zwymiotował, ledwie będąc w stanie zapanować nad własnym ciałem. Drżał, gdy obrazy swobodnie przepływały przez jego umysł, trząsł się, starając się poruszyć, ale był w tej chwili tak kurewsko słaby, tak beznadziejnie bezużyteczny, że nie wiedział, jak miałby to nawet nazwać. Miał wrażenie, że zrobiło mu się przerażająco zimno, że nie był w stanie nad sobą zapanować, ale mimo to poderwał się z ziemi i na chwiejnych nogach spróbował ruszyć w stronę górnego pokładu. Chuj. Wydawało mu się, że było blisko północy, a on nie był w stanie zdążyć. Znowu. Mimo to parł przed siebie, mając wrażenie, że jeszcze chwila, a jego żołądkiem znowu wstrząsną jebane torsje. Głowa zaczynała pękać mu z bólu, ale nie zatrzymywał się, nie zamierzał wypoczywać, wiedząc, że wiele od niego w tej chwili zależało. Czuł to, choć nie rozumiał do końca, wiedząc, że przyszłość chciała powiedzieć mu coś jeszcze, coś więcej, jednak teraz nie umiał tego odszukać, nie umiał tego złapać, nie umiał powiedzieć, gdzie leżał problem. Pozostawało mu zatem przeć przed siebie z nadzieją, że jednak coś mu się uda.
Gdy tylko zbliżasz się do mieniącej się gwiazdami kuli te zaczynają wirować wpierw powolnie, by zaraz rozmyć się w coraz widoczniejszej spirali, nabierającej na odcieniach pomarańczy, by w końcu stanąć w płomieniach szyldu Szatańskiej pożogi. Gwiezdna magia przyciąga Cię i nęci, byś zrobił krok bliżej, mogąc ujrzeć wnętrze pubu i stojącą na barze szklanicę, w której zatapiasz swój wzrok, a za moment i całego siebie, czując jakby złotawy trunek wciągał Cię w swoje hipnotyzujące wnętrze coraz mocniej na tyle, że ledwo jesteś w stanie dostrzec, że Twoja szata przemieniła się w sukienkę. Płynąc w odurzającym bezdechu wcale nie czujesz strachu czy zawahania, więc i w pierwszej chwili wcale nie chcesz powracać na powierzchnię, gdy z alkoholowej otchłani wyciąga Cię para olbrzymich rąk, a Ty zostajesz pożarty przez czarujący uśmiech @Atlas M. O. Rosa z miękkiej ciemności lądując wprost w twardej rzeczywistości drewnianego pokładu.
Do końca marca za każdym razem, gdy Nate zawaha się chociaż na sekundę podejmując decyzję, rzucasz kością k100 na siłę woli. Jeśli wynik jest niższy niż 75 Nate ulega pokusie, prośbie bądź rozkazowi.