C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Osoby: Christopher Walsh & @Larkin J. Swansea Miejsce rozgrywki: jedna z magicznych księgarni Rok rozgrywki: początek października 2022 Okoliczności: Christopher spotyka Larkina w księgarni wkrótce po tym, jak datę premiery ma książka Wendy, którą zielarz ilustrował. Może tym razem Larkinowi uda się przemówić do rozumu starszego mężczyzny i nakłonić go do tego, by podpisywał swoje prace.
Tak naprawdę zjawił się w księgarni po jedną z najnowszych książek dotyczących hodowli kilku zagranicznych gatunków roślin, jakie zamierzał umieścić w szklarni, kiedy ostatecznie znajdą z Joshem odpowiedni dom. Trzymał ją nawet w ręce, ale nie koncentrował się na niej, przyglądając się ułożonym zgrabne stosy najnowszym wydaniom książek Wendy. Z każdej z nich spoglądały na niego jego rysunki, przedstawiające stare domostwa, kwieciste ogrody, czy inne tajemnicze miejsca, które czytelnik mógłby chcieć odwiedzić. Najnowsza z nich pełna była ilustracji wybrzeża, strzelistych klifów i niewielkich domów rozsianych po tajemniczych wzgórzach. Potrafiłby opisać każdą z nich, a jednocześnie miał dziwne wrażenie, że nie chciał ponownie spoglądać na te rysunki, jakby obawiał się, że jednak nie wyszły tak dobrze, jak początkowo mu się wydawało. Ich przygotowanie sprawiało mu naprawdę wiele przyjemności, ale jak zawsze, czuł później, że nie wszystko wyszło tak, jak wyjść powinno. I jak zawsze, kiedy ostatecznie trzymał w rękach książkę Wendy, zastanawiał się poważnie, dlaczego przyjaciółka nadal upierała się, że chce, żeby to właśnie on ilustrował jej powieści. Wciąż wracała do niego niepewność, jaka została posiana w jego sercu przez babkę i zastanawiał się, czy kiedykolwiek ostatecznie się jej pozbędzie. Nie robił ostatecznie niczego złego, wręcz przeciwnie. Koncentrował się w życiu na tym wszystkim, co sprawiało mu przyjemność, w czym był naprawdę dobry i zapewne powinien to kontynuować, ale nie zawsze mu się to udawało. Zapewne właśnie dlatego stał teraz przy tych książkach, zastanawiając się, czy właściwie powinien był zgadzać się na to, żeby przygotować ilustracje do kolejnej książki Wendy, która ta już zaczęła pisać, jakby nie mogła się nawet na chwilę zatrzymać. Właściwie nie powinien się tym aż tak przejmować, biorąc pod uwagę, że większość czytelników skupiała się raczej na treści, a nie na tym, co ją dodatkowo otaczało, ale jednak miał poczucie, że chciałby, żeby jego rysunki również były w tym wszystkim brane pod uwagę. Nic zatem dziwnego, że Christopher aż pokręcił głową na te wszystkie swoje idiotyczne myśli, dochodząc do wniosku, że naprawdę zachowywał się w tej chwili strasznie głupio. Jak jakiś dzieciak, który zupełnie nie wie, co się dookoła niego dzieje albo który z jakiegoś powodu szuka dziury w całym.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Tego dnia również Larkin zjawił się w księgarni, choć w przeciwieństwie do zielarza, on zamierzał zakupić książkę swojej ulubionej autorki. Cieszył się, że ta w dalszym ciągu tworzyła, że nie zaprzestała pisania, jak paru innych, których dzieła uwielbiał. Pogrążony w swoich myślach, zbliżył się do stoiska z najnowszymi książkami Wendy, chwytając pierwszą i od razu otwarł ją na pierwszej stronie, aby po chwili uśmiechnąć się, gdy poczuł, że pierwsze zdania zaczynają go wciągać. Były dni, gdy zastanawiał się, czy być może pisarka odkryła jakieś zaklęcie, które sprawiało, że czarodzieje uzależniali się od jej historii, ale wiedział, jak okrutne byłoby takie twierdzenie. Kobieta miała talent do operowania piórem, co należało podziwiać i wspierać poprzez kupno jej książek. Mężczyzna przewrócił kolejne kartki, aby otworzyć na rysunku klifu. Przyglądał się uważnie ilustracji, rozpoznając styl bezimiennego artysty, którego zdołał rozpoznać w tracie wakacji w profesorze zielarstwa. Uśmiechnął się nieznacznie pod nosem, zamykając w końcu książkę, dostrzegając w pobliżu Walsha, o którym zaczął myśleć. Bez zastanowienia ruszył do niego, zamierzając wypytać, czy coś zmieniło się w tej sprawie. Sprawdził jeszcze, czy być może uwzględniono nazwisko mężczyzny, ale widząc brak informacji o autorze rysunków, miał potwierdzenie, że ten jeszcze nie zmienił zdania. - Dzień dobry profesorze. Czyżby przyszedł pan również nabyć egzemplarz książki Wendy, czy może cieszy się pan już jego obecnością na domowym regale? - zagadał, stając tuż obok mężczyzny, spoglądając na niego z zaciekawieniem. W końcu otwarł trzymaną w dłoni książkę na jednej z ilustracji. - Widział pan, że i teraz możemy cieszyć się tymi naprawdę dobrze wykonanymi rysunkami? Zastanawiałem się jakiś czas temu, czy może przy okazji nowej książki poznamy nazwisko ich twórcy, ale wciąż nic o nim nie wiemy. A pan co o tym myśli? - zapytał, spoglądając z zaciekawieniem na Christophera, starając się nawet przypadkiem nie zdradzić, że rozmawia z ilustratorem we własnej osobie, na wypadek, gdyby ktokolwiek miał ich usłyszeć.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher drgnął lekko, orientując się, że nie był w księgarni sam, że ktoś postanowił jednak z nim porozmawiać, choć w pierwszej chwili nie był w stanie zrozumieć dlaczego. Dopiero po kilku uderzeniach serca zdał sobie sprawę z tego, że spogląda na Larkina i uśmiechnął się do niego łagodnie, odpowiadając na jego powitanie. Nie spodziewał się, że się tutaj spotkają, nie mówiąc już o tym, że nie przyszło mu do głowy, że młody mężczyzna może chcieć z nim rozmawiać. Owszem, zdarzyło im się to w czasie wakacji, ale Christopher nadal nie sądził, by był dla niego w jakimś stopniu pomocny, żeby ostatecznie wskazał mu drogę, jaką powinien wędrować. Inaczej jednak było z nim samym, bo słowa wypowiedziane przez Swansea wciąż krążyły w jego głowie. Zastanawiał się od czasu wakacji, czy naprawdę powinien ukrywać się ze swoją pracą, czy powinien udawać, że nie wiedział, jak się rysuje, czy powinien się tego nadal wstydzić. Słyszał słowa pochwał, miał świadomość, że nie wychodziło mu to aż tak źle, ale mimo to nie miał wciąż przekonania, że nadeszła pora na to, by przestać chować się po kątach. Najwyraźniej sprawa ta nie dawała również spokoju jego rozmówcy, który tak umiejętnie żonglując słowami, szukał odpowiedzi na swoje pytania. - Myślę, że są tajemnice, których nie można poznać przed czasem - odpowiedział, rumieniąc się nieznacznie, przyglądając się przygotowanej przez siebie ilustracji, zastanawiając się jednocześnie, czy naprawdę była odpowiednio dobra, czy było w niej coś, czym mógłby się pochwalić, czy wręcz przeciwnie. Zaraz jednak spojrzał ponownie na Larkina, by zapytać go, czy on nigdy nie myślał o tym, by zająć się czymś podobnym, by zająć się ilustrowaniem powieści, by tworzyć komiksy albo coś podobnego. Odnosił wrażenie, że mimo wszystko dla młodego mężczyzny sztuka była czymś więcej, niż prostymi rysunkami, ale mógł się oczywiście mylić i tak naprawdę uznał, że to dobry moment na to, by poznać jego stanowisko. Oczywiście, nie zamierzał podążać w jego ślady, ale ciekaw był, jak właściwie ktoś, kto był związany z szeroko pojętą sztuką zapatrywał się na osoby takie, jak on. Na samouków, którzy zajmowali się tworzeniem czegoś zdecydowanie łatwiejszego i prostszego, niż fantastyczne rzeźby, czy realistyczne do bólu obrazy. Zaraz też Chris odsunął się nieznacznie na bok, orientując się, że również inne osoby zbliżyły się do książek, nad którymi rozmawiali. Nie chciał wciągać ich w tę dyskusję i nie chciał im w żaden sposób zawadzać, nie mając również ochoty opuszczać w tej chwili księgarni. Uciekanie od rozmowy nie było z jego strony ani dobre, ani mądre, więc uznał, że najlepiej zrobi czekając w spokoju na odpowiedź.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Prawdę mówiąc, Larkin wciąż nie był pewien, co powinien zrobić, ale wierzył w to, że nie musiał ukrywać się ze swoimi zajęciami. Wciąż jednak nie potrafił zdecydować się na otwarte przyznanie do tego, kim jest, u jubilera. Tam dalej był Jonathanem i starał się, żeby nikt nie odkrył prawdy. Jednakże rozmowa z profesorem, a także z Victorią, zasiała w nim pragnienie otwarcia czegoś swojego, z czego będzie mógł być dumny, gdzie będzie mógł się tak naprawdę spełniać. Wszystko wciąż było w fazie planowania, potrzebował uzbierać na ten cel odpowiednią sumę galeonów, ale coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że to będzie właściwa droga. Pracownia sztuki użytkowej… Brzmiało dziwnie, ale jemu odpowiadało. Tego dnia rozglądał się za wolnymi lokalami, zastanawiając się, gdzie miałby otworzyć takie miejsce, kiedy wszedł do księgarni, nie mogąc przegapić kupna książki i trafił na Walsha. Nie mógł przegapić możliwości dopytania go o to, co postanowił w sprawie ilustracji. Już w Avalonie był pod wrażeniem jego rysunków, dostrzegając, jak szczegółowo potrafił rysować rośliny. Podobało mu się to, co widział na kartach książek, a także wtedy w szkicowniku mężczyzny i nie rozumiał, dlaczego ten wciąż obawiał się oznajmić światu, że to właśnie on jest autorem rysunków, które podziwiało grono czytelników. Uśmiechnął się nieznacznie, słysząc, że to jeszcze nie był ten czas. Nie mógł się z tym kłócić, choć nie mógł powiedzieć, że pochwalał odkładanie takiej decyzji w czasie. Wkrótce może się znaleźć ktoś, kto próbowałby splagiatować jego dzieła, albo wręcz podpisać się pod nimi i mogłoby być ciężej udowodnić swoją rację. Mimo to nie powiedział nic, przyjmując odpowiedź mężczyzny, zaraz kręcąc lekko głową, gdy sam został obdarzony pytaniem o podobne tworzenie. - Nie. Kiedyś interesowałem się malarstwem, ale zdecydowanie wolę tworzyć szkice pod rzeźby, a ilustracje do książek, komiksy, obrazy zostawić tym, którzy wiedzą, co robią - odpowiedział, unosząc lekko trzymaną powieść w dłoni, chcąc dać do zrozumienia, że również jego uważa za znawcę z tej dziedziny. - Wie pan, to naprawdę jest coś wielkiego, oddać w rysunku to, co autor opisał w taki sposób, żeby czytelnicy byli zachwyceni, żeby ci, którzy nie mieli bogatej wyobraźni, mogli zobaczyć te miejsca. Podziwiam tego ilustratora za to, dobrze wiedząc, jak trudno jest oddać to, co ktoś inny ma w swojej głowie, dając swój opis - dodał całkowicie szczerze, odsuwając się również na bok, nie chcąc przeszkadzać innym klientom księgarni w swoich zakupach.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher miał świadomość, że niektóre rzeczy nie były wcale takie proste, jak mogło się wydawać, że istniały przeszkody, jakie należało pokonać, żeby ostatecznie sięgnąć po to, czego się chciało, za czym się tęskniło. Sam wpadł dokładnie w sam środek tych kłopotów, sam się w nich gubił, wiedząc doskonale, co Larkin chciał mu przekazać, a jednocześnie nie wiedział, czy byłby w stanie ostatecznie złamać swoje wcześniejsze postanowienia. Wiedział oczywiście, z czym one się wiązały i chociaż uwolnił się od cienia swojej babki, chociaż uwolnił się od tego, co kryło się w przeszłości, miał wciąż wrażenie, że nie umiał zrobić ostatniego kroku. Zabawne było to, że zdecydował się na nie w innych, bardziej inwazyjnych dziedzinach swojego życia, a nie potrafił złamać czegoś, co powinno być o wiele łatwiejsze. Najwyraźniej jednak przekonanie o swojej słabości, o tym, że rysunek nie jest czymś, czym powinien się zajmować, utknęło w nim bardzo głęboko. Te myśli wydawały mu się wyjątkowo niemądre, kiedy rozmawiał ze stojącym przed nim młodym mężczyzną. Miał w końcu idealny przykład na to, że sztuka nie była związana z płcią, że można było wiele osiągnąć na tym polu, co potwierdzali tak naprawdę wszyscy wcześniejsi Swansea. Trudno było jednak walczyć z zadrą, jaka znajdowała się gdzieś głęboko w jego sercu, z czymś, co było przeszkodą, z jaką nie umiał sobie do końca poradzić. Spojrzał ponownie w stronę książek swojej przyjaciółki, zastanawiając się jednocześnie, jak wiele razy próbowała przekonać go do zmiany postanowienia, jak wiele zrobiła, by zachęcić go do tego, żeby w końcu się przełamał. Żeby przestał stać w cieniu, wierząc, że tak było najlepiej. Zagryzł lekko wargę, słuchając z uwagą kolejnych słów młodszego mężczyzny. Miał świadomość tego, co ten chciał zrobić, ale naprawdę trudno było mu się z tym wszystkim zgodzić, trudno było mu się wewnętrznie złamać i przyznać mu rację. To było dziwne, biorąc pod uwagę, że Wendy upierała się, że chce, żeby ilustrował jej książki, dziwne, bo Larkin upierał się przy swoim, a trzeba było mu oddać, że z nich dwóch na pewno znał się o wiele lepiej na sztuce i widział to, czego nie widzieli inni ludzie. Zapewne właśnie z tego powodu Christopher poczuł, jak nieznacznie zarumienił się pod wpływem jego słów, zastanawiając się nad tym, czy ten nie mógł mieć racji. Spojrzał zaraz bezwiednie na własny rysunek, marszcząc przy tej okazji brwi, czując, że byłby w stanie zgodzić się z młodszym mężczyzną, że byłby w stanie przyznać, że faktycznie ta zdolność była czymś, co doceniała również Wendy, o czym mówili jego bliscy, mający pojęcie o jego zdolnościach artystycznych. - Do tego potrzeba równie dobrego opisu, pełnego życia, który jest w stanie przemówić i pokazać dokładnie to, co się za nim kryje, każdy załom skały, każdą cegłę i krzew róży – powiedział, spoglądając ponownie na Larkina, wiedząc doskonale, jak abstrakcyjna była w tej chwili ich rozmowa, ale nie umiał tak naprawdę powiedzieć na głos choćby słowa na temat tego, że wiedział o tym wszystkim z doświadczenia. Że wiedział, jak to jest, że miał świadomość, jak przenosić słowa na szkice, na całe rysunki, być może nawet na obrazy.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Gdyby tylko Larkin wiedział, jakie myśli krążyły po głowie profesora, jakie obawy nim kierowały, nie wiedziałby, co powiedzieć. W jego rodzinie nie istniały podobne podziały - każdy mógł, czy nawet powinien, być artystą i nie miało znaczenia, jakiej był płci, czy w jakim wieku był. Niektórzy po latach specjalizacji w jednej dziedzinie potrafili nagle zmienić swój kierunek i nikt nie miał z tym problemu. Być może LJ nie zrozumiałby zupełnie tego, co blokowało starszego mężczyznę, ale wiedział, że czasem wystarczyło zostać lekko pchniętym do działania i miał nadzieję, że chociaż tak mógłby odwdzięczyć się za pomoc, jak odbierał ich rozmowę w Avalonie. Dostrzegł nieznaczny rumieniec na twarzy Walsha i musiał przyznać, że był to całkiem ciekawy widok. Przez chwilę zastanawiał się, czy powiedział coś złego, czy mężczyzna w ten sposób przyjmował komplementy. Prawdę mówiąc, nie wiedział, na jak wiele mógł sobie pozwolić, ale w tym momencie był przekonany, że gdyby tylko malował, spróbowałby stworzyć jego portret. Rumieńce miały w sobie coś takiego, że chciało się je uwiecznić, co jednak było trudne w przypadku rzeźb, o ile nie chciało się ich malować. - Zgadzam się, ale nie każdy potrafiłby nawet przy najdokładniejszym opisie oddać wszystko w tak dobry sposób. Moim zdaniem ilustrator powieści Wendy nie powinien się chować. Być może znalazłoby się kilku innych autorów, którzy chcieliby wejść z nim we współpracę - zauważył, spoglądając z niemym pytaniem w spojrzeniu, czy Christopher o tym kiedykolwiek myślał. Swansea był zdania, że nie powinno się zamykać tylko na jedną współpracę, jeśli miało się talent. Sam brał różne zamówienia i nie trzymał się jednego materiału. W przypadku rysunków uważał, że mogłoby być dobrze dla profesora Walsha, gdyby spróbował rysować dla kogoś innego, ale żeby tak się stało, powinien ujawnić światu, że te prace wyszły spod jego ręki.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher nie miał pewności, czy powinien rozmawiać o tym wszystkim z Larkinem, chociaż jednocześnie doskonale wiedział, że być może to właśnie on byłby w stanie zrozumieć jego obawy. A przynajmniej wysłuchałby jego wątpliwości, choć biorąc pod uwagę to, jak bardzo naciskał, jak wyraźnie dawał mu do zrozumienia, że uważał, że nie powinien chować się po kątach ze swoim talentem, sugerował coś zupełnie innego. Mimo wszystko młody mężczyzna był jednym ze Swansea, był przyzwyczajony do tego, żeby dzielić się pięknem sztuki, żeby nie ukrywać swoich zdolności, a jednocześnie zapewne nieustannie je kształtował, poprawiał, zmieniał i rozwijał. W jego obecności Christopher czuł się jedynie jak uczniak, który próbował osiągnąć coś, co nie było dla niego przeznaczone. Wiedział, że zajmowali się różnymi dziedzinami sztuki, ale nie ulegało wątpliwości, że on sam był jedynie amatorem. Miał co prawda oko do rysowania natury, ale to nie oznaczało jeszcze, że był niesamowicie wybitnym człowiekiem. Jednocześnie jednak musiał przyznać, że nie uważał, żeby jego prace były naprawdę tragiczne. Uwielbiał rysować kwiaty, uwielbiał śledzić kształty poszczególnych liści, czy kamieni, by później móc przenieść je na papier. Dawało mu to wytchnienie i dziwną satysfakcję, pozwalało mu również odpocząć i nabrać sił, cieszyło jego oko, gdy ostatecznie odsuwał się od kartki papieru i spoglądał na pozostawione na niej ślady ołówka, wskazujące nowe kształty. Zagryzł wargę, czując, że również czubki jego uszu pokryły się rumieńcem, gdy zastanawiał się nad tym wszystkim, aż w końcu spojrzał na Larkina z niekłamanym zdziwieniem. - Nie wiem, czy są na tyle dobre, żeby faktycznie inni autorzy chcieli również… – zaczął, by zaraz przerwać swoją wypowiedź, zdając sobie sprawę z tego, że mimo wszystko spierał się właśnie z kimś, kto sztukę wyssał z mlekiem matki i zdecydowanie miał coś do powiedzenia w tym zakresie. Mimo to Christopher ponownie zerknął nieco niepewnie w stronę książek, nie wiedząc, jak do tego wszystkiego podejść, co z tym zrobić, ale uwaga Larkina spowodowała, że jego serce nieznacznie zadrżało. Nie miałby nic przeciwko temu, by ilustrować również inne książki, skoro dawało mu to tak wiele przyjemności, ale nie był absolutnie przekonany, czy faktycznie powinien po to sięgać. W końcu ujawniając prawdę, wystawiał się również na krytykę. To samo jednak dotyczyło jego profesorskiego tytułu, od którego nie uciekł.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Takich słów Larkin się nie spodziewał i aż uniósł brew ku górze, wpatrując się w starszego mężczyznę tak, jakby widział go po raz pierwszy w życiu. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek spotkał osobę tak bardzo niewierzącą w swoje możliwości. Było to o tyle zabawne, że rzeźbiarz znał inne osoby, które również czytały książki Wendy i były zachwycone zamieszczonymi w niej ilustracjami. Nie wiedział, czego jego rozmówca w nich nie dostrzegał, nie rozumiał, gdzie widział braki, skoro jego dzieła ich nie miały. - Rozumiem, że rysunek, czy malarstwo, nie jest moją główną dziedziną sztuki, ale wiem, co mówię, proszę mi wierzyć - powiedział spokojnie, a jego włosy zmieniły barwę, rozjaśniając się pod wpływem mimowolnego rozbawienia. Zaraz podrapał się po karku, zastanawiając się, jak miałby zachęcić mężczyznę do tego, żeby jednak zaryzykował i ujawnił światu, że zna się na czymś więcej, niż jedynie na roślinach. - Przepraszam, jeśli za bardzo naciskam, ale wydaje mi się, że to byłby idealny czas, żeby się ujawnić… Jest również możliwość podać pseudonim. Agenta można znaleźć przy pomocy sowy, tak samo wszystko załatwiać, a dzięki temu pozostać częściowo anonimowym, choć jednocześnie mieć już więcej możliwości. Przez agenta mogliby inni pisarze zwracać się z chęcią zamieszczenia ilustracji w ich powieściach. Ostatecznie wielu woli na chwilę zatrzymać się w trakcie czytania i popatrzeć na to, co autor próbował opisać. Ja, muszę się przyznać, czasem korzystam z ilustracji, kiedy potrzebuję dodać motyw roślinny, a nie wiem, co wybrać - mówił cicho, starając się, żeby nikt więcej go nie słyszał. - Ja… Wciąż jeszcze u jubilera wyglądam zupełnie inaczej i używam imienia Jonathan, ale po naszej rozmowie zacząłem bardziej zastanawiać się nad otwarciem swojej pracowni, gdzie mógłbym sprzedawać takie przedmioty, jakie chciałbym, żeby były docenianie. Nie popiersia, ogromne pomniki zdobiące ogrody, ale puchary na wodę, krzesła, czy nawet sztućce oraz biżuteria. Sztuka użytkowa… To jest mój cel, który wydaje się daleki od tego, co robi moja rodzina, ale uznałem, że miał pan rację i nie powinienem ukrywać tego, czego chcę i powinienem właśnie za tym podążać. Myślę, że ten ilustrator również mógłby posłuchać pana rad - dodał jeszcze, wbijając uważne spojrzenie w Walsha, zastanawiając się, czy powinien wprost zapytać, co go blokuje, aż ostatecznie zrobił to, przepraszając od razu, jeśli jest zbyt ciekawski.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher wiedział, że jego słowa mogą brzmieć dziwnie, że cała jego postawa może być niezrozumiała, jeśli nie całkowicie szalona, ale naprawdę nie wiedział, jak miałby sobie poradzić z tymi przekonaniami, jakie tkwiły gdzieś głęboko na dnie jego serca. Nie potrafił ich złamać, nie umiał ostatecznie powiedzieć sobie, że nie musiał już dłużej się nimi przejmować i tym sposobem balansował na jakiejś niewidocznej granicy. Potrzebował kogoś, kto faktycznie powie mu, co powinien zrobić, kogoś, kto przypomni mu, że całe życie nie składało się jedynie z oczekiwania, z nadziei na to, co może nadejść, że nie polegało na ukrywaniu tego, w czym było się dobrym. Wiedział, że Josh go wspierał, wiedział, że doceniał to, co robił, ale być może właśnie z powodu bliskości, jaka ich łączyła i świadomości, z czym dokładnie wiązała się dla Chrisa sztuka, nie próbował na niego naciskać. Inaczej było z Larkinem, który nie znał całej historii, a dodatkowo oceniał prace zielarza na podstawie tego, co widział, a nie z uwagi na cokolwiek innego. Pozwolił mu mówić, chociaż musiał przyznać, że był jednak zawstydzony. Czuł się w tej chwili nieco, jak dziecko we mgle, błąkał się, nie miał pojęcia, jak powinien zareagować na to, co się dookoła niego działo, mając jednocześnie świadomość, że młodszy mężczyzna miał dużo racji w tym, co mówił. Christopher chciał, by inni zajmowali się tym, co kochali, by robili to, co sprawiało im przyjemność i jednocześnie zdawał się nie dostrzegać, że sam od tego uciekał, zbyt speszony, zbyt niepewny własnych zdolności. Miał oczywiście świadomość, skąd dokładnie to wszystko się w nim brało i domyślał się, że to właśnie był główny problem, nie jego brak talentu, czy coś podobnego. - Widzisz, kiedyś, dawno temu, ktoś powiedział mi, że nie powinienem się tym zajmować - powiedział ostatecznie ostrożnie, zastanawiając się, jakby miał to dokładniej wyjaśnić. Jednocześnie jednak kiwał głową, zgadzając się z tym, co mówił Larkin, mając jednocześnie świadomość, że zachowywał się nieco, jak głupiec, a może nawet hipokryta, skoro nie był w stanie zastosować do siebie samego rad, jakich wcześniej mu udzielał. To było szalone, namawiać innych do tego, by robili dokładnie to, czego chcieli, jednocześnie samemu klucząc i uciekając. Powinien być mimo wszystko bardziej stanowczy, powinien być odważniejszy, jak przystało na Gryfona, a uparcie próbował złapać własny ogon i nie widzieć tego, co się dookoła niego działo. Być może, cóż, być może Swansea miał rację twierdząc, że to była już najwyższa pora, żeby przestać ukrywać się po kątach. Nie dawało to niczego dobrego, a dodatkowo zaczynało zielarza po prostu męczyć i dusić.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Podobnego scenariusza Swansea nie brał pod uwagę, więc przez chwilę wpatrywał się w starszego mężczyznę, zastanawiając się mimowolnie, czy sam kiedykolwiek usłyszał podobne słowa. Owszem, wiedział, że nie każdy rozumiał jego podejście do sztuki i obronę zwykłych przedmiotów, jeśli były ręcznie zdobione. Pamiętał rozmowę z Brandon, kiedy w szkole przyłapała go na odnawianiu rzeźb i dyskusję o tym, co dzieciaki potrafiły szanować, a czego nie. Chciał coś w tym zmienić, choć jednocześnie rozumiał, co chciała wtedy powiedzieć. Jednak nie było to nic, co by naprawdę miało go zatrzymać, tak jak słowa ojca, który naciskał na niego, aby wykorzystywał metamorfomagię do sztuki. Odkąd zaczął rzeźbić, wszystko się skończyło i był częściowo wolny. - Wydaje mi się, że tamta osoba nie widziała pana prac. Nikt, widząc ich jakość, dbanie o szczegóły, nie powiedziałby czegoś podobnego - stwierdził w końcu całkowicie poważnie, cicho, aby nikt z pozostałych w księgarni osób nie mógł go słyszeć. Widział, że pracująca w niej czarownica, chciała podejść do nich, z pewnością dopytując, czy może w czymś pomóc, więc uśmiechnął się do niej, kręcąc głową na znak, że nie potrzebują pomocy. - Poza tym, gdyby tamta osoba miała rację, Wendy nie chciałaby tych ilustracji w swoich powieściach, ja nie miałbym o nich tak dobrego zdania, a pan… Nie wahałby się, tylko był przekonany, że nie powinien rysować. Po pana reakcjach sądzę jednak, że jest inaczej - powiedział spokojnie, obracając książkę w swoich dłoniach, wyraźnie zastanawiając się nad tym, co jeszcze chciał powiedzieć. Wiedział, że takie wyjście do ludzi może wiązać się z niezadowoleniem krytyków, być może z dużą ilością negatywnych komentarzy, ale tak było ze wszystkim. - Jeśli obawia się pan tego, jak przyjmą to w Hogwarcie… To myślę, że nie powinien się pan na tym skupiać. Wystarczy, jeśli ma pan choć jedną osobę, która będzie pana wspierać i warto robić to, czego się chce. Skoro ja zamierzam otworzyć własny sklep z czymś, co jest tak dalekie od sztuki, to i pan może się podpisać pod swoimi pracami - dodał, unosząc nieznacznie książkę, przesuwając palcami po jej okładce.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher wiedział, jak to brzmiało, wiedział, jak mogło być odebrane, jak również wiedział, że dla kogoś coś podobnego mogło brzmieć po prostu śmiesznie, ale nie mógł nic na to poradzić. Jego babka miała na niego zdecydowanie wielki wpływ, a niektórych rzeczy nie dało się tak łatwo przerwać, nie dało się o nich zapomnieć, kiedy nieustannie gdzieś do człowieka wracały. Ostatecznie jednak miał teraz szansę na to, by spojrzeć nieco inaczej na całą sprawę związaną z twórczością artystyczną i starał się to zrobić. Starał się tak naprawdę podejść do tej sprawy tak, jak robiła to Wendy, czy jak robił to w tej chwili Larkin, który zdawał się niemalże złościć. Było to coś, czego zielarz na pewno się nie spodziewał, ale nie powinien stawiać na nic innego, wiedząc doskonale, jak to było bronić czegoś, w co się wierzyło, bronić czegoś, co było dla niego naprawdę ważne. - Sądzę, że to nic więcej, jak moje własne ograniczenia – powiedział ostatecznie, kiedy młodszy mężczyzna zamilkł, a on miał możliwość rozejrzeć się po księgarni, zastanawiając się nad tym wszystkim, o czym rozmawiali. Wiedział, że prędzej, czy później, w kwestii jego działalności twórczej musiał nastąpić przełom. Nie dało się w końcu całe życie kręcić w miejscu, udawać, nie dało się nieustannie oszukiwać, skoro pewne rzeczy mogły wypłynąć na powierzchnię całkowitym przypadkiem. Musiał również przyznać, że tak naprawdę bał się samego siebie, obaw, jakie w nim żyły, od kiedy jego babka wyraziła swoje zdanie na temat jego zdolności i tego, że mężczyźnie nie przystaje coś podobnego. - Zapewne masz rację, ale czasami zrobienie jednego, prostego kroku, jest o wiele trudniejsze, niż może się to wydawać z boku. Potrzebuję… Muszę się nad tym wszystkim zastanowić – wyjaśnił, skinąwszy lekko głową Larkinowi, ale zaraz podziękował mu za wszystko to, co mu powiedział, za każdą jego uwagę, która powodowała, że faktycznie miał się nad czym zastanawiać, że miał na czym się skupić. Nie chciał jednak dłużej o tym dyskutować, wiedząc, że ostatecznie decyzja należała do niego, że musiał ją przemyśleć, że musiał ostatecznie odpowiedzieć sobie na pytanie, czego chciał. - Mam nadzieję, że nowa historia spodoba ci się tak, jak poprzednie – dodał jeszcze, wskazując na trzymaną przez niego książkę, nim ostatecznie faktycznie się z nim pożegnał i wyszedł z księgarni, mając świadomość, że nie było sensu w dalszym kluczeniu. Pewne decyzje musiały zostać podjęte, bo inaczej po prostu mógł zaplątać się w tym, czego sam chciał i czego oczekiwał.
+
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Swansea nie potrafiłby powiedzieć, dlaczego tak mocno reagował na słowa starszego mężczyzny, dlaczego jakkolwiek obchodziło go, czy przyzna się światu, że to on jest tajemniczym ilustratorem, czy nie powie nic. Nie była to jego sprawa, a do tego Walsh nie był mu nikim bliskim. Mimo to, gdy słyszał, jakie zdania, jakie myśli tworzyły przeszkody niemal nie do pokonania, czuł rosnącą irytację. Nie tak wielką, żeby miał się jej poddać, ale kuszącą, aby potrząsnąć mężczyzną. Był gotów zapytać obcych ludzi, którzy wchodzili do księgarni o to, czy kojarzą powieści Wendy i czy może podobają im się ilustracje zamieszczone w środku. Każda z nich była unikatowa, styl tak dbający o szczegóły, że wszystko zdawało się żywe, że wystarczyłoby dotknąć w odpowiednim miejscu, aby przenieść się w przedstawione miejsca. Ilustracje w tych powieściach nie odbiegały swoim artyzmem od barwnych opisów tworzonych przez pisarkę. - Naprawdę mam nadzieję, że nie byłem zbyt nachalny. Czasem daję się za bardzo ponieść, gdy mowa jest o sztuce, przepraszam, profesorze - powiedział cicho, skłoniwszy nieznacznie głowę. Nie chciał dokładać nikomu problemów, ale jednocześnie cieszył się, że Christopher, chociaż zastanowi się nad tym, o czym rozmawiali. Sztukę należało podziwiać, ale również należało wspierać i doceniać tych, którzy przybliżali ją zwykłym czarodziejom, czy mugolom. Uśmiechnął się lekko, spoglądając na książkę. - Podobno jest nawiązanie do niektórych fragmentów z poprzedniej powieści przy zachowaniu całkowitej odrębności historii. Jestem ciekaw, co na mnie czeka - zapewnił, po czym również pożegnał się, kierując jeszcze do kasy, aby zapłacić za książkę i dopiero po tym wyjść z księgarni. Przed wejściem do niej od razu teleportował się do domu, bo choć tego nie lubił, mógł zaoszczędzić trochę czasu, a tego potrzebował, aby zacząć od razu czytać.