C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Osoby:@Drake Lilac & Doireann Sheenani Miejsce rozgrywki: Pociąg do Hogwartu Rok rozgrywki: 01.09.2015 r. (?) Okoliczności: Pierwsza podróż w stronę Szkoły Magii i Czarodziejstwa - i to, jak dwie młode osoby zupełnie nie wyobrażały sobie, że miliony łez i jedna kokosanka zaprowadzi ich w stronę długoletniej przyjaźni.
Ostatnio zmieniony przez Doireann Sheenani dnia Sro Cze 15 2022, 11:23, w całości zmieniany 1 raz
Doireann Sheenani
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
. Niezbadane są plany Dobrego Losu, nie powiedział nigdy żaden zdolny jasnowidz. Doireann miała jednak mało lat i zdecydowanie nie potrafiła spoglądać w przyszłość. Można było pokusić się nawet o stwierdzenie, że spoglądanie na cokolwiek było dla niej niezmiernie trudne, kiedy wielkie, przerażone ślepia tonęły w rwącym potoku łez. Miała zaledwie jedenaście lat, a stanowcza ręka dziadka nieustannie ciągnęła ją w stronę stojącego nieopodal pociągu - i nikt, ale to nikt jej nie wierzył, że jednak zmieniła zdanie i nie będzie już czarodziejką. W późniejszych latach zastanawiała się czasami, co zawiodło ją w tamtym momencie - fakt, że była zbyt młoda, by brano ją na poważnie, czy też może nie argumentowała swojego stanowiska w odpowiedni sposób. Cokolwiek by to nie było, Dobry Los - za pomocą dziadkowych dłoni - wrzucił ją, nawet niemetrową młódkę, do przedziału. Zaraz za dziewczynką wleciał kufer, a potem drzwi zasunęły się tak, szybko, że zapewne same zdziwiły się prędkością, jaką w trzaskaniu potrafił osiągnąć pan Sheenani. Ten zaś żwawo wyskoczył z pociągu, dumny ze spełnienia swojego opiekuńczego obowiązku, jakim było odprowadzenie latorośli do szkoły, zupełnie nie martwiąc się tym, że skazał dziwnie wysokiego jedenastolatka na użeranie się z maszynką do płakania. Sama Doireann również nie zważała na sporawego równolatka, zbyt zajęta myśleniem, że oto zdradzono ją raz jeszcze i teraz powinna z tego całego żalu umrzeć. Albo chociaż wypłakać sobie oczy, a potem wrócić do domu i mieć pewność, że dziadkowi byłoby bardzo głupio za każdym razem, gdy tylko spoglądałby w jej kierunku. Nie mogłaby tego zobaczyć, ale pewnie uśmiechałby się w sposób, który mówiłby jasno, że jest mu trochę przykro i już nigdy nie odmówi jej pucharku lodów truskawkowych, ani też nie zabierze zeszytu ćwiczeń do matematyki. Dziewczyna, która do tej pory siedziała skulona i szczelnie sama sobą pozamykana, poderwała gwałtownie głowę, uznając w przerażeniu, że ślepa całki nie rozwiąże. Przetarła więc dziecięcymi pięściami oczy - i Bogowie, wyglądała przy tym raczej na ośmioletnią małolatkę, którą ojciec pomylił ze starszym dzieckiem i omyłkowo wpakował do przedziału - i przybrała minę dzielną i zawziętą. A potem... cóż, spojrzała na Drake'a, otworzyła usta, wydusiła z siebie zaledwie ułamek niezidentyfikowanej sylaby, by raz jeszcze poddać się głośnemu wyciu.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Podróż do Hogwartu. Z jednej strony był tym wyjątkowo mocno podjarany, a z drugiej... Bał się tego okropnie. Nie chodziło o to że będzie mu brak rodziny czy też tego jak będzie sobie radzić z nauką. Bał się być samemu w tym całym wilkołaczeniu oraz tego jak będą go traktować jeśli ktoś się dowie o jego przypadłości. W końcu naczytał się różnych książek i opinii o tym jak są i były traktowane potwory jego pokroju. Matka mu mówiła że zajmą się nim tam odpowiednio, ale pomimo tego wątpliwości pozostały. Zdecydowanie się jednak nie spodziewał tego że ktoś dosłownie wrzuci mu do przedziału dziewczynę razem z jej kufrem. Zaskoczyło to go i przez pierwsze kilka chwil nic nie mówił, tylko patrzył się na ryczącą w niebogłosy dziewczynę. Jak na swój wiek był całkiem spory, a wiązało się to też z sercem równie wielkim. - Wszystko w porządku? - Zapytał się lekko unosząc brew i sięgając po otworzone wcześniej ciasteczka kokosowe, po czym podał jej pudełko dając jej znać że jeśli ma ochotę to może zjeść całość. Byleby tylko przestała wrzeszczeć, bo bolało go to w jego wilkołacze uszka. I może się wyda to trochę dziwne, ale poczuł się nieco lepiej. Wychodziło na to że nie tylko on miał obawy przed pojechaniem do szkoły. Tyle że u niego występowała do tego jeszcze niezmierzona ekscytacja z tym faktem związana. Co też można było zauważyć po paru podręcznikach, które leżały otwarte obok niego. Był tam podręcznik do zaklęć, transmutacji i jakiś stary i podniszczony zapewne do Historii Magii.
Doireann Sheenani
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
. Gdzieś tam, w odległym metafizycznym świecie Dobry Los uśmiechnął się pod nosem, przyklejając na lodówkę naklejkę z gwiazdką za dobrze wykonaną robotę. Nikt bowiem, lepiej od niego samego, nie wiedział, jak te dziwne pytania sprzyjały rozwojowi wydarzeń - bo zawsze znalazła się ta osoba, która widząc złamanie otwarte nogi zapyta się poszkodowanego, czy "Coś cię boli?". Doireann zamilkła na moment, w ciszy roniąc kilka gorzkich łez i zastanawiając się, czy faktycznie wszystko było u niej w porządku. Miała w sobie dość spore pokłady uczuć ciężkich i trudnych do nazwania w tak młodym wieku, a to dawałoby jej prawo, by być teraz nieuprzejmą, albo sarkastyczną. Jednak "Nie, płaczę, bo jest mi dobrze" nawet nie przemknęło w umyśle dziewczynki jako coś, co miałoby prawo być odpowiedzią. Myślała raczej o tym, że dawno nikt nie pytał się jej o tak proste sprawy, jak samopoczucie. - N-Nie. - przyznała, rękawem przydużej szaty ocierając policzek. Jej ramiona wciąż drżały, a mina jasno mówiła, że byłaby skłonna płakać dalej. - W-Wcale... Ja... B-Bo im w-wszystkim się c-coś p-pomyliło. - brzmiała żałośnie. W małej Sheenani było sporo strachu i nieuświadomionej złości - ale miała w sobie coś z porzuconego na ulicy kociaka, który z jednej strony prychał na przechodzących obok ludzi, a z drugiej wcale nie obraziłby się, gdyby ktoś postanowił podrapać go za uchem. - J-Ja... N-Nie wolno cz-czarować. To złe. - ostatnie zdanie wypowiedziała cicho, wzrokiem uciekając gdzieś w bok. Ku kokosankom. Przy okazji nie zdawała sobie sprawy z tego, że dla kogoś niezaznajomionego w jej sytuacji bredziła bez ładu i składu. - C-Czy one są n-normalne? - spytała, wpatrując się w ciasteczka z intensywnością godną naukowca. - N-Nie p-pójdzie mi ż-żadna para z n-nosa?
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Los miał własne plany które raczył zdradzać jedynie jasnowidzom oraz osobom które próbowały nimi zostać przesiadując setki godzin nad kryształowymi kulami, tarrotem i fusami po herbacie zalegającymi w filiżankach. Złamanie nogi było raczej dużo bardziej jednoznacznym sygnałem, bo wtedy wiadome było dlaczego boli. Płacz dziewczyny siedzącej w przedziale pociągu zdecydowanie był jednym z tych trudniejszych do odczytania. Zwłaszcza przez kogoś, kto nie był obeznany w sytuacji. Czyli mniej więcej jak Drake właśnie w tym momencie. Przynajmniej było o tyle dobrze że była szczera i od razu powiedziała że dobrze nie było. Nie zmieniało to faktu że po tym co powiedziała był nieco zdziwiony i nie za bardzo wiedział co powiedzieć, więc... Chyba najlepiej jeśli spróbuje się dowiedzieć o tym nieco więcej. - Czemu? Co masz na myśli. - Magia i świat magii na pewno były niebezpieczne o czym zdążył się już przekonać na własnej skórze, ale czy były złe? Nie był tego za bardzo pewien. -Tak, ciastka są mugolskie. Nic Ci się po nich nie stanie. - No chyba że miała uczulenie na wiórki kokosowe. Wtedy to mają problem.
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
. Jeszcze-nie-Puchonka obracała się wokół osób różnie obeznanych w emocjach. Zdarzali się tacy, na których przeraźliwe wycie nie robiło najmniejszego znaczenia, jak i osoby znacznie milej zapamiętane, które głaskały po głowie, a nawet i takie z zaangażowaniem pytające "Czy wszystko w porządku?" kiedy tylko pociągnęło się nosem. Doświadczenie nauczyło zaś młodą Sheenani, że pytający, jeśli już się znalazł, w znaczniej większości przypadków odnajdywał się doskonale w trudnej sztuce rozpoznawania i rozumienia uczuć. Przenosząc sobie znaną rzeczywistość na sytuację obecną z naiwnością, którą posiadać mogło jedynie dziecko uznała, że Drake również musiał do owych niesamowitych istot należeć. Nawet, jeśli aparycją daleko mu było uczonej pani psycholog. - B-Bo wtedy... - zamilkła na moment, dzięki czemu biedny Lilac mógł zrozumieć, że dziewczyna należy do tych, które mówią długo i pewnie często całkowicie nieciekawie. - M-Mogą się stać... Złe rzeczy. - ostanie dwa słowa szepnęła z przejęciem i pełnym przekonaniem, jakby "złe" było argumentem wystarczającym. Doireann nie zawsze pojmowała, dlaczego dobro jest dobre, a zło złe, jednak pobyt na farmie kultystów nauczył ją z tym nie dyskutować. Zwłaszcza, że sama bardzo dobrze rozumiała jedną kwestię - jej miejsce znajdowało się zdecydowanie wśród rzeczy złych i niedobrych. - N-Na przykład, k-ktoś kogoś p-podpali. - dodała, chociaż znacznie ciszej, jakby bojąc się, że powiedzenie tego głośno sprawi, że w przedziale pojawi się z okrutny mag z miotaczem płomieni zamiast różdżki. Mugolskie kokosanki nie niosły zaś ze sobą żadnej wizji niekontrolowanego, śmiercionośnego ognia. A przede wszystkim miały w sobie coś ośmielającego. - To... To wezmę. - oznajmiła, a potem wstała z miejsca i wytarła dłonie w spódnicę - tylko po to, by usiąść blisko chłopca, pochwycając od niego jedno z ciasteczek. Wiórki kokosowe wiodły ją daleko od śmierci, pożarów i strachu, wprost do krainy względnej szczęśliwości. - Dziękuję. - dodała pomiędzy jednym, a drugim gryzem. I kiedy ciasteczko przepadło, oddalając odrobinę łzy, Sheenani - chociaż wciąż niepewnie - wyciągnęła dłoń ku jeszcze-nie-Gryfonowi. - N-Nazywam się Doireann. A... A ty?
Cóż, Drake nie był aż taki wprawny w rozumieniu i rozpoznawaniu uczuć tak bardzo jak mogłoby się dziewczynie wydawać. W końcu nie dość że przez większość życia nie ma prawie żadnych znajomych, to jeszcze z natury jest cichy i spokojny. Zwłaszcza że nie nawykł - jeszcze - do takich sytuacji. Wiedział jednak że jeśli nie uspokoi dziewczyny, to ta podczas drogi do szkoły może zrobić coś naprawdę głupiego. Musiał się więc wbrew sobie przemóc i spróbować być nieco bardziej... otwarty. Zazwyczaj w końcu słuchał zamiast mówić. Bóg chciał że w tej sytuacji szczeniaczek musiał robić to drugie. - Prawda, może się tak zdarzyć, ale to się dzieje bardzo rzadko... - Bardzo rzadko przypadkiem. Czasem się zdarzy że ktoś w złości rzuci w kogoś ognistym zaklęciem podczas walki albo z czystej złośliwości. Tak przynajmniej słyszał. - Ale magia to... W sumie jakby narzędzie. Nożem możesz albo pokroić warzywa, albo kogoś skaleczyć. Młotkiem wbić gwóźdź, albo kogoś uderzyć... - Powiedział do jeszcze nie puchonki dosyć cicho. - Rozumiesz co mam na myśli, tak? - Od dawna nie wypalił z siebie tylu słów do praktycznie nieznanej osoby. Co innego że ma jakieś dziewięć albo dziesięć lat na to żeby się z nią lepiej zapoznać. Można powiedzieć że odczuł niemałą ulgę kiedy ta zdecydowała się jednak zjeść trochę ciasteczek. O tyle dobrze że jego - według obecnej i nie zaktualizowanej wiedzy chłopaka - ojciec był mugolakiem, więc Drake miał styczność z obydwoma światami po części, a tym samym do niemagicznych słodyczy. - Nie ma za co. - Kiedy już odjeżdżali, zaczął patrzyć w okno żeby poobserwować zmieniające się krajobrazy. Wrócił do niej wzrokiem, kiedy tylko się przedstawiła. - Jestem Drake. - Spróbował delikatnie uścisnąć jej dłoń, ale nie wiedział w jakim stopniu mu się to udało. Nie dość że był na tle innych pierwszaków nieco wyrośnięty, to Bozia dała mu też trochę siły. Chociaż w tym wypadku należało winić geny biologicznego ojca, który prawdopodobnie obecnie przebywał gdzieś daleko od Londynu.
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
. Jak na małomównego chłopca, chociaż prawdy o chłopcu jeszcze nie widziała, Drake brzmiał całkiem rozsądnie, mądrze i dorośle. A przynajmniej w tych niezbyt dojrzałych oczach Doireann jawił się właśnie jako ktoś, kto pewnie potrafił w te wszystkie przemówienia, nie jąkał się i potrafił panować nad tonacją głosu. Gdzieś tam, w swoich dziecięcych i mało zrozumianych emocjach pojawiła się iskra zazdrości - bo przecież też by tak chciała. Mówić cicho, ale nie aż tak cicho, by ostatecznie łapać się na nie wydawaniu jakichkolwiek dźwięków. Żeby głos jej nie piszczał, kiedy się denerwowała, a "różdżka" nie brzmiała w jej ustach jak "róróróróż-dżdżka". Iskierki zazdrości nie miały jednak żadnej podpałki, by wybuchnąć nieokiełznanym ogniem. Padły na zimną, gołą podłogę "znania swojego miejsca" i przekłamanej "samoświadomości", całkowicie gasnąć. W ich miejscu, będąc zaledwie drobnym pyłkiem, pojawiła się zaś potrzeba, by przylgnąć do owego wyrośniętego dzieciaka - bo wydawał się być całkiem bezpieczny. Nawet, jeśli był wilkołakiem. Ale o tym miała dowiedzieć się dopiero po siedmiu kolejnych latach. - R-Rozumiem. - przyznała cicho, w pełnej pokorze. Może nie wyglądała na szczególnie przekonaną, ale obecnie została chociaż trochę uspokojona. Nikt nie musiał się bać, że w desperackiej walce o własne życie postanowi wyskoczyć z pędzącego pociągu. A przynajmniej... cóż, może obecnie nie pędzącego, ale dopiero co nabierającego odrobinę szybszego tempa. Skok byłby tym trudniejszy, bo żelazny uścisk dłoni skutecznie zatrzymał wszelkie ruchy już-prawie-Puchonki. Nie bolało aż tak znowu bardzo. - D-Drake? - spytała, przekrzywiając odrobinę głowę na bok. Odkąd znalazła "Księgę Imion Starobrytyjskich" w jednym z Londyńskich antykwariatów całkowicie zakochała się w imionach i tym, co ze sobą niosły; ich śpiewność, charakter, znaczenie. Chciała podpiąć pod swoją obecną widzę i Drake'a. - J-Jak... wąż? C-Czy jak Smaug? T-To znaczy... s-smok?
Rozumie. I to można było już uznać za sukces, który sprawił że przynajmniej na chwilę obecną się uspokoił. Dziewczyna jąkała się i ogólnie wyglądała na taką która łatwo się stresuje. Będzie wiec musiał zachowywać się przy niej spokojnie i unikać tematów przez które spanikuje. A jako że ta wydawała się być przerażona magią... To tego że jest wilkołakiem raczej na pewno szybko nie powie. Ba, nawet gdyby to zrobił to prawdopodobnie padłaby nieprzytomna z przerażenia. Na szczęście temat nadal trzymał się imion, więc bezpiecznie można było go pociągnąć do przodu. - Tak, mniej więcej tak. - Dopiero później jego mózg zarejestował imię smoka, które kojarzył z mugolskiej powieści, którą kiedyś czytał u dziadka. - Czyałaś Hobbita? - Bo on przeczytał. Sam do końca nie był pewien czy autor był mugolem czy czarodziejem, który postanowił się dorobić na mugolach. Same wielkie pająki na przykład mocno mu się kojarzyły z akromantulami, o których dopiero co czytał.
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
. Doireann pociągnęła z przejęciem nosem, jak na niedawno zapłakaną jedenastolatkę przystało. Swobodnie pozwalała sowim uczuciom płynąc od absolutnej rozpaczy i myślenia, że to już koniec i nie ma już nic, ale wolną to ona nie będzie, do zapierającej dech w piersiach ekscytacji, bo oto ten wielkolud wiedział, kim był Smaug. Tak oto zatkana mnogością uczuć wlepiła w Drake'a wielkie, zaczerwienione oczy i przez chwilę nic nie mówiła. - N-Nie jesteś cz-czystokrwisty? - w głosie dziewczynki nie sposób było znaleźć obrzydzenia. Wypełniała go nadzieja; jakby ona sama była najgorszą szlamą, która z przestrachem spoglądała na tych czystych - a przy nim aż tak nie musiała bać się pogardy. Nie ważnym było, że sama była tą, od której poniektórzy mogliby spodziewać się oceniających spojrzeń, bo komuś coś w drzewie genealogicznym nie do końca wyszło z magią. - T-To znaczy... P-Przepraszam, t-to jest b-bardzo brzydkie p-pytanie. - zreflektowała się tak szybko, jak jej dziecięcy móżdżek mógł jej na to pozwolić. To jest, w przeciągu paru sekund - bo do przepraszania był on zawsze gotowy. - J-Ja nie m-myślałam, że ktoś zna t-tutaj Hobbita i t-tak jakoś... To z-znaczy... - raz jeszcze pociągnęła nosem, tym razem przykrywając go roztrzęsionymi dłońmi. Jeśli Drake mógł czegoś się o niej dowiedzieć, to tego, że kontrola jej własnych emocji na pewno nie należała do silnych storn dziewczyny. - T-Tak, cz-czytałam. - odpowiedziała w końcu. Jej głos, z racji przykrytych ust i przyciśniętego nosa, brzmiał zupełnie niepoważnie.
I w tym też momencie wiedział że dokonał dobrego wyboru stawiając na podłapanie tematu Hobbita, którym zapłakana dziewczyna zarzuciła. Za to samego jej pytania na temat czystości krwi nie spodziewał się zupełnie. Początkowo myślał że jest mugolaczką, ponieważ nasuwały mu się takie wnioski po tym co dotychczas widział. Może była połówką albo coś koło tego tak samo jak on? - Nie, jestem półkrwi. - W jego rodzinie za bardzo się na to nie patrzyło, więc i on nie uważał stanu krwi za coś szalenie ważnego. Tak długo jak ktoś mógł czarować, był czarodziejem. I to mu szczerze wystarczyło. Zwłaszcza że z jego przypadłością nawet gdyby był czystokrwisty, to nadal byłby postrzegany jako potwór w ludzkiej skórze i obywatel drugiej kategorii gdyby informacja o jego "chorobie" wyszła na jaw. A do tego nie doprowadzi chociażby się paliło i waliło. - Nic się nie stało. Czasem się zdarza że ktoś zapyta. - Odparł odruchowo nie chcąc żeby ta ponownie eksplodowała słoną wodą z oczu. - Zdarzyło mi się przeczytać parę mugolskich książek i nie były aż takie złe. Mają wyobraźnię. - Chociaż w mówiącego smoka trochę ciężko było mu uwierzyć. W końcu z tego co słyszał od ciotki to nie były do tego zdolne. - Tobie jak się podobała? - Może jeśli się rozgada na temat tego co uwielbia to zapomni o tym że jest smutna?