Kiedyś prowadziły do wysokiej budowli, ta jednak zawaliła się wraz z biegiem czasu i została rozgrabiona przez magiczne stworzenia. Teraz schody znikają gdzieś w koronach drzew - choć nie wyglądają na szczególnie wysokie, to lubią psotnie się wydłużać, by utrudnić spacer swoim gościom. Podobno w tej okolicy można spotkać sporo puchatek białych. Na samym szczycie znajduje się framuga po magicznych drzwiach, które kiedyś stanowiły portal, a teraz... cóż, teraz dużo bardziej uważać, ale dalej można zaryzykować skokiem w nieznane!
Uwaga! W przypadku przeprowadzania wątku z przejściem przez portal, kostką rzuca tylko jedna osoba i wszyscy obecni przenoszą się w to samo miejsce.
Kostki:
Jeśli chcesz przejść przez pustą framugę, musisz rzucić jedną k6 i w ten sposób sprawdzić gdzie zostaniesz przeniesiony. Pamiętaj, że jak już wylosujesz lokację, to musisz się do niej udać! 1 - Źródło Nimueh - jeśli idziesz z kimś, a jeśli idziesz sam - Pradawne mokradła 2 - Grób Morgany 3 - Rajski sad 4 - Wąwóz mgieł 5 - Leśny labirynt 6 - Bagna bure
The author of this message was banned from the forum - See the message
Aurelia Leveret
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : Noszę pierścień Hannibala na palcu serdecznym lewej ręki.
Tym razem zawędrowałam w pobliże zniszczonych schodów. Skryte wśród drzew i porośnięte przeróżnym mchem i chwastami, wyglądały dość niepozornie. Biorąc pod uwagę miejsce, w którym się znajdowałam, wątpiłam, by faktycznie nie były w jakiś sposób zaklęte. Z jakiegoś powodu się ostały, prawda? Zrobiłam kilka kroków w kierunku początku schodów, przyglądając się im uważnie. Nie dostrzegłam żadnych run, rycin lub innych śladów mogących świadczyć o ich działaniu. Wzruszyłam ramionami i stanęłam na pierwszych stopniu. Nic się nie stało, więc weszła wyżej, przystając po pokonaniu zakola i rozglądając się po terenie. Drzewa skutecznie zasłaniały mi widok, więc zrezygnowana usiadłam na skraju schodów. Zaczęłam machać nogami, nucąc sobie coś pod nosem. Odrobina odpoczynku należy się każdemu, prawda?
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Teoretycznie przyjechał na wakacje jako opiekun uczniów i studentów. Do tej pory niewiele jako opiekun zrobił, ale przecież zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda? Szedł spokojnie przed siebie, gdy dostrzegł dość młodą dziewczynę, która wspinała się po schodach. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że schody prowadziły w większą gęstwinę, co już było odrobinę martwiące. Longwei przez chwilę zastanawiał się czy powinien wezwać kogoś z kadry nauczycielskiej, ale zrezygnował z tego pomysłu dość szybko. Przywitał się jeszcze z mijającymi go faunami i skierował się w stronę schodów. Ostatecznie z zaklęć nie był całkiem kiepski, na magicznych stworzeniach się znał, więc teoretycznie mógłby pomóc nieznajomej, gdyby zaszła taka potrzeba. - Byłem przekonany, że zaraz dojdziesz do jakiegoś zapomnianego domku i być może będzie potrzebna pomoc, ale widzę że niepotrzebnie się martwiłem - odezwał się, gdy tylko zobaczył dziewczynę siedzącą na schodach. Uśmiechnął się do niej łagodnie, wspierając na moment dłonie na biodrach, gdy spoglądał w górę schodów, dostrzegając chyba ich koniec, choć mógł się mylić. - Skoro już to oboje jesteśmy, sprawdzamy dokąd prowadzą? Jestem Longwei Huang - zapytał, przedstawiając się od razu, będąc ciekaw, czy nieznajoma będzie miała ochotę na odrobinę przygody, czy jedynie szukała miejsca, aby usiąść.
Zbyt pochłonięta machaniem nogami, bujaniem się na boki i podśpiewywaniem, nie zwróciłam uwagi na wchodzącego mężczyznę. Całe szczęście nie miał złych zamiarów, bo pewnikiem byłoby już po mnie. Słysząc głos pisnęłam i mało przy tym nie zleciałam na dół. Wygramoliłam się na środek schodów i wstałam. -Ej, ładnie to tak straszyć!? - Wystawiłam palec wskazujący, robiąc przy tym groźną minę. Przy moim wzroście wyglądałam bardziej jak wkurzony skrzat niż groźny przeciwnik, więc scena była dość groteskowa. Na wzmiankę o "dokąd prowadzą" obróciłam głowę do tyłu, szukając wzrokiem tego, o czym mówił mężczyzna. Na szczycie schodów znajdowała się framuga, na którą wcześniej nie zwróciłam uwagi. -E, wątpię, by coś tam było. - Mruknęłam, wracając wzrokiem na mężczyznę. Zmrużyłam brwi, zastanawiając się co zrobić. Blokował mi drogę ucieczki, a skakanie to nie był zbyt dobry pomysł. Powinnam krzyczeć po pomoc? - A skąd mam wiedzieć, że nie chcesz mnie wciągnąć w pułapkę i wykorzystać do eksperymentów? - Zapytałam, chociaż w takim przypadku i tak byłam na straconej pozycji. No cóż, najwyżej skończę jako składnik do eliksirów.
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Spoglądał ze zdziwieniem na dziewczynę, która najwyraźniej naprawdę się go przestraszyła. Było to dość dziwne uczucie - mieszanina zakłopotania i niezrozumienia. Przekrzywił nieznacznie głowę, wpatrując się w nią, jak celowała w niego groźnie palcem, nim ostatecznie pochylił głowę. - Przepraszam, że cię wystraszyłem. Widziałem, że wchodzisz tutaj sama, a ponieważ Avalon nie jest nam znany, pomyślałem, że wypada, abym poszedł z tobą, skoro przyjechałem tu jako opiekun, a ty nie wyglądasz na kogoś, kto zakończył szkołę - zaczął się tłumaczyć łagodnym tonem z uśmiechem na twarzy. Nie miał złych zamiarów, ale być może coś z nim jednak było nie tak, skoro już druga dziewczyna zdołała się wystraszyć jego osoby? Najpierw Zoe, już jakiś czas wcześniej, gdy spotkali się w Hogsmeade, a teraz… A teraz ta dziewczyna, przypominająca odrobinę bojowego chomika. - Gdybyś miała być obiektem eksperymentów, z pewnością nie stawałbym z tobą twarzą w twarz, ryzykując, że uciekniesz. Poza tym, przedstawiłem się, więc w razie problemów, możesz zwrócić się z tym do nauczycieli. No i zostaje ostatni powód - nie jesteś ciekawa, po co ktoś stawiał framugę na szczycie schodów? Może była to pierwsza forma świstoklików i po drugiej stronie czeka jakieś niesamowicie ciekawe miejsce? - dodał, spoglądając na moment w stronę szczytu schodów, czując, że sam jest jednak bardzo ciekaw tego, dokąd mogły prowadzić, choć zdawały się kierować donikąd. Nie miał jednak zamiaru robić tego w tej chwili samemu, ryzykując, że jeśli rzeczywiście mogliby się gdzieś przenieść, każde z nich udałoby się w inną stronę. Wtedy jako opiekun zupełnie nie spisałby się, a po grze z siostrą i jej znajomymi w domku, wolał nie podpadać kolejny raz. - Jeśli jednak nie chcesz, to zwyczajnie poczekam aż odejdziesz i sprawdzę sam - poinformował jeszcze, uśmiechając się nieco szerzej, mrużąc przy tym oczy.
Przyglądałam się "Panu Długa Droga" z dużą rezerwą, ale na pewno mniejszą, niż wcześniej. Niby był opiekunem, ale co za problem po prostu stwierdzić, że się nim jest. Jakoś nie przypadł mi do gustu, chociaż trudno mi było wytłumaczyć dlaczego. - Skoro za mną szedłeś, to czego wcześniej się nie pokazałeś, co? - Głos mi lekko zadrżał, zdradzając mój narastający strach. Zaczęłam iść do w górę schodów, stawiając uważnie kroki, bo robiłam to do tyłu. Miałam dwie opcje, albo zaryzykować, że facet jest w porządku, albo przejść przez tą dziwną framugę. W chwili obecnej przemawiała do mnie bardziej opcja numer dwa. Szybko się obróciłam i popędziłam po schodach, mając nadzieję, że zrobię to szybciej niż jegomość sięgnie po różdżkę i mnie potraktuje jakimś zaklęciem. Wleciałam we framugę i...zniknęłam?
Jednopostówka z próbą rozszyfrowania inskrypcji z eventu
Nigdy nie była dobra ani z historii magii, ani ze starożytnych run. Te przedmioty po prostu ją nudziły i nie umiała się na nich skupić, choćby nie wiadomo jak bardzo próbowała. Nie pomagało siedzenie nad książkami, tłumaczenia znajomych czy inne sztuczki, dzięki którym niby łatwiej było zapamiętać różne najistotniejsze rzeczy. W pewnym momencie już zwyczajnie przyjęła do wiadomości to, że z tymi przedmiotami nie będzie jej po drodze i odpuściła, skupiając się na tych, które szły jej lepiej i z którymi w jakimś stopniu wiązała swoją przyszłość. Teraz jednak musiała rozszyfrować inskrypcję znalezioną przy grobach i nagle bardzo zaczęła żałować, że jednak nie przyłożyła się bardziej do nauki starożytnych run, bo była niemal pewna, że wtedy odczytanie napisu byłoby jedynie formalnością. Tyle że gdybać sobie mogła, ale to w żadnym stopniu nie pomagało jej rozwiązać problemu. Wystarała się o książki, które miały pokazać się pomocne, a przynajmniej taką nadzieję żywiła i tak zapewniali ją ludzie od których je pożyczyła. Nie miała innego wyboru jak jedynie im zaufać i rozłożywszy się wygodnie ze wszystkimi niezbędnymi rzeczami, zabrała się do pracy. Nie miała bladego pojęcia, ile mogło jej to zająć, ale chciała się z tym uporać jak najszybciej, żeby nie trzymać też Maxa w niepewności. Bez tego prawdopodobnie nie mogli ruszyć dalej, a poszukiwaniami świętego Graala nie interesowali się jedynie oni we dwójkę. Chętnych było o wiele więcej, także im szybciej miała się dowiedzieć, co to dziwne napisy oznaczały, tym lepiej. Zaczęła kartkować jedną z książek, starając się dość uważnie przyglądać jej treści. Nie miała czasu i ochoty na czytanie wszystkiego od deski do deski, więc musiała sobie poradzić w nieco inny sposób. Miała tylko nadzieję, że nie będzie musiała szukać innej literatury, bo wtedy całe to popołudnie okaże się zwyczajnie stratą czasu i tylko ją jeszcze zniechęci, że z drugiej strony nie mogła mieć pewności, że tak rzeczywiście nie będzie. Pozostawało być cierpliwym. Nie wiedziała nawet ile minęło czasu od kiedy rozwaliła się ze wszystkimi swoimi manatkami, ale słońce już wyraźnie zaczynało się chować za horyzontem gdy wreszcie trafiła na jakąś użyteczną informację. Zmęczenie i znużenie minęły jak ręką odjął i zastąpiło je ożywienie. Literka literce, znaczek po znaczku zaczęła na czystej kartce odczytywać tekst, który wreszcie zaczynał nabierać sensu. Chyba. Bo czy faktycznie gdzieś ich to miało pokierować czy pomóc w dalszych poszukiwaniach, to mieli się dopiero przekonać. Najważniejsze jednak, że coś tam udało jej się odszyfrować i była szansa, że nawet zrobiła to dobrze. Po skończonej pracy zebrała więc wszystkie swoje rzeczy i skierowała się w stronę domków, postanawiając jeszcze nie oddawać książek. Mogły się w końcu przydać.