Ekwipunek: eliksir Felix Felicis, kadzidło cassandry, talia kart tarota, światło rigel, wzrok Ann
Spotkane bóstwa: 1. Aengus - błogosławieństwo, 2. Sucellos - błogosławieństwo, 3. Taranis - przekleństwo, 4. Taliesin - przekleństwo → ofiara, więc błogosławieństwo, 5. Hellawes - błogosławieństwo 3, 6. Carman - przekleństwo 2, 7. Brigid - błogosławieństwo, 8. Dagda - przekleństwo 4 bo ofiara się nie przyjęła
Ofiary: światło rigel 51; eliksir felix felicis; 50
Straty/Zyski/Konsekwencje: 1. Otrzymuję łabędzie pióro; 2. Otrzymuję +1pkt. do magicznego gotowania, +1pkt. do zielarstwa oraz +1pkt. do ONMS i zdolność odczuwania emocji zwierząt; 3. Do końca października, za każdym razem gdy musisz rzucić kostką, rzucasz dwa razy i wybierasz mniej korzystny efekt; 4. Otrzymuję figurkę zająca, ryby i ptaka oraz trzy krople wszechwiedzy; 5. Otrzymuję uzdrawiający talizman i amnezja skraca mi się o miesiąc; 6. Do końca września jestem niesamowicie agresywny i łatwo wyprowadzić mnie z równowagi; 7. Otrzymujesz +2pkt. do uzdrawiania, +1pkt. do eliksirów oraz +1pkt. do zielarstwa; 8. Twoim ciele dostrzegasz nowe znamię w kształcie wieprza. Do końca października macie -10 do wszystkich swoich statystyk!

Nie miał zielonego, czerwonego, ani jakiegokolwiek pojęcia o tym, co się dookoła niego odpierdalało. To było na swój sposób zabawne, chociaż po tym, co się wydarzyło w czasie krwawego wesela, wolałby jednak wiedzieć, wolałby, żeby sprawy wyglądały inaczej, a nim nie kierowało jedynie jakieś marne przeczucie, czy inne gówno. Odnosił jednak wrażenie, że to, co się teraz dookoła niego działo, było o wiele lepsze, niż to, co miało miejsce w czasie tamtych wydarzeń. Było w tym coś, co go uspokajało, a jednocześnie powodowało, że nie był do końca przekonany, jak powinien sobie radzić z tym, co nadchodziło. Dym nieco go oszałamiał, śpiew również, kołysał się lekko, poddając się temu wszystkiemu, co go otaczało, aż zapadł się w ciemność, dostrzegł Graala i stanął oko w oko z pierwszym z jebniętych bóstw.
Został pocałowany przez jakiegoś ptaka, co było w chuj dziwne, ale chyba było niczym w porównaniu z tym, że za chwilę kolejne bóstwo wypaprało go jakąś miksturą, jakby miał zostać pieprzonym wieprzkiem do opieczenia na ogniu. Pewnie był zresztą blisko prawdy, bo zaraz pierdolnął go jakiś piorun z dupy, czy chuj wie co, powodując, że zrobiło mu się jakoś w chuj dziwacznie. Później jednak zrobiło się zdecydowanie przyjemniej, bo oto stanęło przed nim bóstwo bardów, obdarzone takim samym darem, jaki posiadał Max. Pewnie dlatego oprócz figurek zająca, ryby i ptaka, otrzymał również krople wszechwiedzy, które były dla niego czymś szalonym, a jednocześnie pociągającym.
To były piękne dary, ale kiedy podniósł głowę, spoglądał na piękną czarodziejkę, która obdarzyła go jakimś talizmanem, a on poczuł jakąś dziwną zmianę, jaka w nim zaszła, chociaż znowu nie był w stanie powiedzieć, co dokładnie się wydarzyło i jak do tego doszło. Stało się, tyle był w stanie powiedzieć. Nic jednak wiecznie nie trwało, w tym również szczęście, bo nagle zbliżyło się do niego kolejne bóstwo, w towarzystwie innych postaci, a Max poczuł, jak wypełnia go złość, jakiej nie był w stanie opisać i miał ochotę komuś przyjebać. Jeszcze bardziej niż do tej pory, co jednak zdarzało się bardzo rzadko. Widać jednak to również miało zniknąć, bo oto podeszła do niego patronka uzdrowicieli, która obdarzyła go łagodnym uśmiechem i złożyła bardzo delikatny pocałunek na jego dłoniach. I na tym był koniec, bo gdy pojawiło się przy nim ostatnie bóstwo, poczuł, że robi mu się potwornie wręcz niedobrze i nim zorientował się, co się dzieje, padł zemdlony, nie będąc w stanie zapanować nad słabością, jaka go ogarnęła i ostatecznie powaliła na ziemię, powodując, że całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością. O ile to w ogóle była rzeczywistość.

Ekwipunek: pierścień sidhe, model ogniomiota chińskiego, magiczne soczewki
Spotkane bóstwa: Taliesin (+), Carman (-), Taranis (-), Brigid (-), Hallawes (- zmienione w +) [cyk, ale bez przerzutów bo mi się pierwotnie popierdoliło] a tu dorzuty
Ofiary: magiczne soczewki (96)
Straty/Zyski/Konsekwencje: zyskuję figurki: zająca, ryby i ptaka | agresja do końca września, do końca października podwójne rzuty kością (Jamie to wyleczy) i wybieram gorszy wynik. Glacialisistus, krócej weneruję i amnezjuję bo uzdrawiający talizman.

Pójdźmy razem szukać Graala, mówili. Będzie fajnie, mówili. Przynajmniej takie wrażenie miała Huang, która w całą tę przygodę uderzyła jak w dym. I chyba się nawet nieco przeliczyła, bo jednak nie skończyło się to wszystko tak kolorowo jak się tego spodziewała.
Nimfie śpiewy robiły swoje, oni gibali się w dwóch kółeczkach, a tu nagle zapadła nieprzenikniona ciemność, z której dopiero po jakimś czasie wyłonił się Graal. Obserwowała magię spływającą z kielicha, która rozjaśniła po kolei każdą świecę i sprawiła, że przed nimi zjawiły się prastare bóstwa.
Na początku było fajnie, bo dostała figurki od jednego z bożków, co jej się niezmiernie spodobało. Były niezwykle urocze. Jednak po chwili jej nastrój został zburzony przez nadejście bogini o piorunującym spojrzeniu na czele świty swoich synów. I może samo to nie byłoby w sumie takie złe, gdyby nie fakt, że po chwili pierdolnął w nią piorun. Że co? W ogóle nie miała pojęcia co się dokładnie wokół dzieje. Ledwo mogła się z tego otrząsnąć, gdy wtem przed nią stanęło kolejne z bóstw o wzroku, który sprawił, że natychmiast przeszył ją chłód. Zadrżała, gdy tylko poczuła jak ogarnia ją zimno i nawet znajdująca się przed nią przepiękna niewiasta nie mogła sprawić, by Huang poczuła się lepiej. Bez większego entuzjazmu przyjęła wręczony jej naszyjnik.
Czuła się naprawdę słabo i pewnie była też niezwykle blada. Najlepiej po prostu wróciłaby już do domu i położyła się w ciepłym łóżku. W tej chwili nie marzyła o niczym innym. Ten cały rytuał za bardzo ją wykończył.

Ekwipunek: Eliksir Wiggenowy, Pierścień tojadowy, Flet Fauna
Spotkane bóstwa: Aengus - przekleństwo
Sucellos - błogosławieństwo
Taliesin - błogosławieństwo
Hellawes - przekleństwo
Ofiary: Eliksir Wiggenowy
Straty/Zyski/Konsekwencje: W następnym wątku, jaki przeprowadzisz, będzie Ci towarzyszyć zjawa bliskiej Ci osoby, która sprowadzi na Ciebie smutek, żal w sercu i gorzkie myśli. | Wyczuwanie emocji zwierząt na miesiąc, +1 gotowanie,+1ziele,+1ONMS| Figurki Taliesina | Cierpicie permanentnie na płaskostopie. -> Brewer później mi to zdejmie. Do tego przez najbliższy wątek czujecie ból pękającego serca i gubicie gdzieś swoją empatię.

Szczerze to sam nie miał żadnej pewności co do tego co mogło właściwie się tu wydarzyć kiedy Święty Graal się pojawi. Mógł mieć jakieś podejrzenia, ale żadne trafne. Stał spokojnie i obserwował rytuał wsłuchując się w śpiew. Ciemność która ogarniała okolicę była owszem niepokojąca, ale miał nadzieję że nie skończy się to tak samo tak krwawy rytuał, który zakończył się... małżeństwem. Jednak pojawienia się bogów celtyckiego panteonu... Nie spodziewał się w ogóle. No może jednego, ale ujrzał czterech. Dwójka wydawała się być do niego nienajlepiej nastawiona. Dwóch innych za to wydało się mieć za to dobre zamiary. Na samym początku jeden z nich nasłał na niego ptaki, co nie było zbyt miłym przeżyciem. Skończył przez to z wieloma małymi rankami. Sucellosowi na szczęście przypadł do gustu z czego też był dumny. W końcu był jednym z bogów celtyckich, których naprawdę lubił. Wtarł w siebie otrzymaną w prezencie miksturę, jednak na samym początku nie odczuł wielkiej różnicy. Prezent w postaci trzech figurek od jednego z bogów przyjął z dumą mając nadzieję że skorzysta z nich w naprawdę ważnych momentach. Ostatniej spróbował złożyć ofiarę, jednak została ona bezwzględnie odrzucona a on poczuł się tak jakby się topił. Chociaż to i tak nic w porównaniu ze snem z rytuału, w którym wyrwał zaklęciem torturującym, bo ból tam był jak najbardziej realny.
Jednak dlaczego? Przecież tu nawet nie było wody

Ekwipunek: wiggenowe korale (obwiązane wokół nadgarstka), uspokajający kantar, fałszoskop, pierścień Sidhe na palcu, pluszowa akromantula, czekoladki z Felix Felicis
Spotkane bóstwa: Aengus -  przekleństwo, ale przyjęta ofiara -> błogosławieństwo; Sucellos - błogosławieństwo; Taliesin - błogosławieństwo; Hallawes - przekleństwo, ale przyjęta ofiara -> błogosławieństwo
Ofiary: pluszowa akromantula 78, czekoladki z Felix Felicis 66
Straty/Zyski/Konsekwencje: łabędzie pióro, na miesiąc możliwość wyczuwania emocji zwierząt, +1pkt. do magicznego gotowania, +1pkt. do zielarstwa oraz +1pkt. do ONMS, trzy figurki: zająca, ryby i ptaka, uzdrawiający talizman, o miesiąc skrócony czas zapomnienia o bracie (czyli zostają 2 miesiące)

No i się zaczęło.
Wszyscy śmiałkowie, którzy poddali się wcześniej próbom i pomyślnie (powiedzmy) jeszcze przeszli, zostali zgromadzeni w dwóch okręgach i nimfy rozpoczęły rytuał. Dość szybko poczuła, jak od zapachu palonych ziół zaczyna jej się kręcić w głowie, co po jakimś czasie zapewniło jej dodatkowe atrakcje w postaci przewracanie się w żołądku. Modliła się, żeby nie trwało to długo, bo zwyczajnie bała się, że będzie musiała uciec z kręgu gdzieś w krzaki, a nie miała pojęcia, jakie go by mogło mieć konsekwencje. I nie chciała się dowiadywać. I nagle wszystko ustało, a wokół nich zapadła ciemność. Nie była w stanie się poruszyć, niepewna, czy to przez strach czy może zostali wprowadzeni w jakiś dziwny trans, ale w końcu zaczęła czuć, jak magia powoli wypełniała jej ciało. Było to niesamowite uczucie, a to, co ukazało się ich oczom, było jeszcze bardziej niezwykłe. Graal. Legendarny Święty Graal pojawił się nad ołtarzem, a towarzyszył mu tak silny blask, że aż musiała zmrużyć oczy i odwrócić wzrok.
A potem świece po kolei się zapaliły i mogli zobaczyć bóstwa.
Nigdy jeszcze nie uczestniczyła w czymś takim i nie miała słów, żeby to opisać. W jednej chwili poczuła, jak jej serce wypełnił przepiękny śpiew, śpiew, którego nie sposób było powtórzyć. Jeden z krążących przy Aengusie ptaków ucałował ją w skroń, a następne bóstwo podarowało jej jakąś magiczną miksturę. Otrzymała również trzy figurki zwierząt i uzdrawiający talizman, a także złożyła ofiarę w postaci pluszowej akromantuli i czekoladek z Felix Felicis, co najwyraźniej zostało rozpatrzone pozytywnie. Może akurat celtyckie bóstwa cierpiały na brak maskotek i słodkości?
Wciąż wydawało jej się, że to sen, przynajmniej dopóki się z niego nie wyrwała i nie dostrzegła, że Max leży sobie na ziemi. Porządnie ją to wystraszyło i nie bacząc na nic, w momencie pojawiła się przy przyjacielu.
- Max? - rzuciła niepewnie i pochyliła się nad nim, choć nogi miała jak z galarety. Ten to zawsze się musiał w coś wpakować! Z ulgą jednak stwierdziła, że oddychał, chociaż nadal nie miała pewności, co z nim jest. I co powinni zrobić w tej sytuacji. Starając się nie panikować na zaś, rozejrzała się po uczestnikach rytuału, szukając kogoś, kto trzymał się na nogach i byłby w stanie pomóc.

Ekwipunek: Obrączka Bruhavena (+3pkt OPCM i zapobieganie ciążom), Krzyż Dilys (+2pkt OPCM), brosza oko kruka (+2pkt OPCM), światło Rigiel (+2pkt OPCM), eliksir chroniący przed ogniem, eliksir wiggenowy, spokoju i niewidzialności
Spotkane bóstwa: rzut na bożków i przerzut Brigid (-), Hellawes (+), Aengus (+), Taliesin (+). Sucellos (+) [rzuty na parzyste i nieparzyste]
Ofiary: eliksir spokoju (udany na pozbycie się płaskostopia), eliksir chroniący przed ogniem ale tutaj nie wyszło.
Straty/Zyski/Konsekwencje: Glacialisistus, wenera skrócona o miesiąc,  Łabędzie pióro, trzy figurki: zająca, ryby i ptaka. +1pkt. do magicznego gotowania, +1pkt. do zielarstwa oraz +1pkt. do ONMS, na miesiąc możliwość wyczuwania emocji zwierząt.

Nie do końca wiedziała czego powinna się spodziewać, ale po części rytuał przypominał jej te, o których kiedyś czytała. Przynajmniej wyglądało to znajomo. Starała się wyłapać tekst pieśni śpiewanej przez nimfy, ale nie potrafiła go zrozumieć. I wtedy też zapadła całkowita ciemność, którą rozjaśnił w pewnym momencie dopiero Graal. I choć nie mogła go dotknąć, mogła przebywać w jego blasku i dostąpić zaszczytu spotkania celtyckich bóstw, które objawiły się im wszystkim w całej swej chwale.
Doskonale widać było też, że część z nich była o wiele bardziej przyjaźnie nastawiona niż inni i bardziej skłonna do składania podarków na ręce czarodziejów, którzy mogli je jedynie zaakceptować. Nie inaczej było w przypadku Strauss, która z dumą mogła otrzymać błogosławieństwa od pewnych z widniejących przed nią postaci, gdy z kolei drugie ugodziły w nią w pewien sposób, nakładając przekleństwa. I choć jedna z ofiar, którą postanowiła złożyć przyniosła odmienienie jej losu tak druga została

Ekwipunek: muzyczna muszla oddana na ofiarę
Spotkane bóstwa: 91, 76 przerzucone na 23,82 , 78, 97, 8, 45,
Succellos - błogosławieństwo, Carman - przekleństwo,  Hellawes - przekleństwo zamienione na błogosławieństwo dzięki ofierze,  Bridgit - błogosławieństwo, Aengus - błogosławieństwo,  Taranis - przekleństwo
Ofiary: muzyczna muszla (85)
Straty/Zyski/Konsekwencje: +1pkt. magiczne gotowanie, +1pkt. zielarstwo, +1pkt ONMS, do końca września jesteś niesamowicie agresywny i bardzo łatwo wyprowadzić Cię z równowagi; uzdrawiający talizman, +2pkt. uzdrawianie, +1pkt. eliksiry, +1pkt. zielarstwo, łabędzie pióro, do końca października, za każdym razem gdy musisz rzucić kostką, rzucasz dwa razy i wybierasz mniej korzystny efekt

Obserwował, co się działo od początku, gdy tylko nimfy zaczęły swoje śpiewy. Czuł mdlący zapach ziół, który wywoływał u niego zawroty głowy, sprawiając, że miał ochotę wymiotować. Czuł się naprawdę źle, ale wciąż martwił się o Maxa. Skoro on sam odczuwał niezbyt przyjemne skutki wdychania dymu z ziół, to co musiał czuć Brewer? Sprawdzał jeszcze stan siostry i Oli, nim nagle wszędzie zrobiło się ciemno. Jednak nie to było najdziwniejsze, a uczucie magii przepływającej przez jego ciało, wypełniającej go, a do tego śpiew nimf, który słyszał w swojej głowie. Nie potrafił nawet skupić się na tym, co działo się dookoła niego, sprawdzić, czy z resztą wszystko jest w porządku. Wpatrywał się w artefakt, który nagle się pojawił - prosty kielich, od którego biła jednak duża moc.
Nagle z kielicha zaczęła wypływać magia, zapalając świece, w których blasku nagle ukazały się postacie, które okazały się celtyckimi bóstwami. Ku jego zdziwieniu, sześć z nich zwróciło się ku niemu, podchodząc bliżej. Pierwszy ofiarował mu swoje błogosławieństwo, wprawiając Longweia w zdumienie. Nie wiedział jak miał się zachowywać, czując przemożną chęć padnięcia na kolana, aby dotknąć czołem ziemi. Szczególnie, kiedy drugie bóstwo przeklęło go. Podobnie miało być z trzecim, ale Huang nieoczekiwanie ofiarował bóstwu swoją muzyczną muszlę, która podeszła Hellawesowi do gustu. Bóstwo zmieniło swoje przekleństwo w błogosławieństwo, wprawiając ponownie Longweia w zdumienie. Dwa kolejne bóstwa również błogosławiły mu, ale ostatnie przeklęło go, a mężczyzna nie mając nic, co mógłby ofiarować, ugiął pokornie karku. Kiedy znów widział, co dzieje się wokół, dostrzegł Maxa leżącego na ziemi i Olę obok niego.
- Mogę… Mogę teleportować nas stąd… - powiedział słabo, podchodząc do nich, wołając jeszcze Mulan. Nie zamierzał nigdzie odchodzić bez siostry, choć czuł, że ten rytuał będzie musiał jeszcze odchorować. Czuł się dziwnie, jakby narastała w nim irytacja, co zrzucał jednak na karb zmęczenia.

Ekwipunek: eliksir wiggenowy x2,  Lusterko dwukierunkowe do Dareczka, Beret Uroków, Omnikulary, Tłumaczki, Termos z kawą
Spotkane bóstwa: Aengus (przekleństwo),Sucellos (błogosławieństwo), Taliesin (błogosławieństwo), Carman (przekleństwo), Brigid (przekleństwo) + tu kosteczka po przerzutach, bo się bóstwa powtarzały
Ofiary: wiggenowy, wiggenowy, omnikulary, termos
Straty/Zyski/Konsekwencje: 2x wiggenowy, omnikulary, termos / ZYSKI:  +1pkt. do magicznego gotowania, +1pkt. do zielarstwa oraz +1pkt. do ONMS; trzy figurki: zająca, ryby i ptaka / STRATY: W następnym wątku, jaki przeprowadzisz, będzie Ci towarzyszyć zjawa bliskiej Ci osoby, która sprowadzi na Ciebie smutek, żal w sercu i gorzkie myśli; Do końca września jesteś niesamowicie agresywny i bardzo łatwo wyprowadzić Cię z równowagi/ Zapadacie na Glacialisistusa.


Miała nadzieję, że mimo wszystko eliksir wiggenowy, który wręczyła Jimmiemu, jednak się się nie przyda. Podobnie myślała o kolejnych dwóch, które miała w plecaku. Wystarczyło jej wrażeń i urazów, które zbierała z równą łatwością, co doświadczony grzybiarz prawdziwki i borowiki. Różnica była taka, że zbieranie grzybów oznaczało pełne słoiki, u niej zaś kolejną nadprogramową drzekę lub wizytę u znachorki. Starała się nie dopuszczać do siebie tych czarnych myśli, ale nie było łatwo i szczerze mówiąc, trochę się bała. Nie miałaby nic przeciwko jakiejś znajomej twarzy u boku, ale niestety była w tym sama i musiała jakoś przez to przebrnąć. W ciszy i napięciu oczekiwała rozpoczęcia obrządków, aż się doczekała.
Śpiewy ucichły, świeci zgasły, Julka przełknęła ślinę, a w powietrzu wyczuła zapach jakichś ziół. Po plecach przeszedł jej dreszcz strachu i podniecenia, a w głowie jej się lekko zakręciło jak po dobrym skręcie. Magia opanowała to miejsce, wypełniła jej duszę i ciało, a ze środka świątyni rozpromienił się oślepiający blask. Niewielki, prosty kielich pojawił się nad ołtarzem - Legendarny Graal. W końcu, nareszcie! Wlepiła w niego wielkie ciemne oczy. W pewnym momencie z Graala zaczęły wypływać strumienie magii, po kolei zapalając każdą z tajemniczych ośmiu świec. W momencie, gdy knot zajął się ogniem, nad każdym z nich zaczęła pojawiać się widmowa postać. Oto właśnie Julka doznała zaszczytu poznania celtyckich bóstw.
Jak to spotkanie wypadło? Nienajlepiej. Najwyraźniej Krukonka nie była materiałem na przyszłą zakonnicę, bo dostała oklep od niemal każdego z bożków. Jak nie urok, to sraczka. Jedynie Sucellos i Taliesin okazali wyrozumienie. Reszta przeklęła ją i splunęła na składane im ofiary. A więc jednak lepszą opcją było zostanie w pokoju i granie z Augustem w karty.

/zt

Ekwipunek: kocyk w łabędzie, harmonijka hypnosa
Spotkane bóstwa: Aengus - (5) błogosławieństwo , Succellos - błogosławieństwo, Taranis - (3) błogosławieństwo , Taliesin - (1) błogosławieństwo , Hellawes - (3) błogosławieństwo , Carman - przekleństwo, Brigid - błogosławieństwo, Dagda - (3) błogosławieństwo ,
Ofiary: dla Carman kocyk i harmonijka nic nie dały - 2 i 7
Straty/Zyski/Konsekwencje: łabędzie pióro; na miesiąc czuję emocje zwierząt, +1 magiczne gotowanie, +1 zielarstwo, +1 onms; +2 OPCM oraz przerzut na zaklęcia ofensywne do końca września; figurki zająca, ptaka i ryby; uzdrawiający talizman oraz nitinia skrócona o miesiąc; do końca września agresywny i łatwo wyprowadzić z równowagi; +2 uzdrawianie, +1 eliksiry, +1 zielarstwo; +1 do każdej statystyki oraz magiczna harfa

Kiedy rytuał się zaczął, Larkin miał problem przestać myśleć o tym, czy nic im nie grozi. Nie podobało mu się, że miał stać tuż przy ołtarzu, a zapach ziół sprawiał, że zaczęło go mdlić. Jednak kiedy pojawił się Graal, Swansea skupił się już tylko na kielichu. Nie interesowało go nic, nawet to, że strumienie magii zapalały kolejne świece. Interesował go tylko kielich i to, że był... prosty. Zwyczajny. Spodziewał się czegoś więcej, zdobień, może jednego chociaż kamienia. Czegokolwiek więcej niż prostej formy, z której można pić.
Jego rozmyślania przerwały nagle bóstwa, które skupiły się na nim, a odczucia były naprawdę dziwne. Śpiew w sercu i pocałunek ptaka na skroni, drugie bóstwo podało mu swoją miksturę do wypicia, która nie smakowała najgorzej. Trzecie bóstwo wywołało w rzeźbiarzu mieszane uczucia, gdy nagle przemieniło się w orła i przysiadło na jego ramieniu, wbijając mocno szpony w jego skórę. Jednak w tym samym momencie Larkin zamiast bólu, czuł przypływ ogromnej mocy, wręcz oszałamiającej. Następne z radością wręczyło mu trzy figurki, sprawiając, że Swansea nie wiedział, co ma powiedzieć, ale jego spojrzenie błyszczało podekscytowaniem, gdyż figurki były naprawdę piękne. Nie był pewny, co może z nimi zrobić, a raczej nie wiedział, czy kiedykolwiek skorzysta z ich mocy, ale na pewno mogły służyć jako wzór, jako coś, co też mógłby zrobić, a może nawet lepiej. Kolejne bóstwo, do złudzenia przypominające Victorię, wręczyło mu uzdrawiający talizman, a sam LJ miał wrażenie, że jeszcze coś zostało z niego częściowo zdjęte. Jednak błogosławieństwa musiały kiedyś się skończyć. Kolejne bóstwo zdawało się być rozgniewane z jakiegoś powodu, nim zdołał się zorientować w tym co się dzieje, opadła na niego ciemność, a czując, jak w sercu zaczyna gościć złość, pragnienie przemocy, próbował jeszcze złożyć ofiarę. Oddał przedmioty, które miał przy sobie, ale nie zdołał obłaskawić bóstwa. Kolejna bogini, która zbliżyła się do niego, nie miała jednak zamiaru karać go za cokolwiek. Ucałowała jego dłonie, przywracając mu siły, sprawiając, że czuł się znów silniejszy, jakby mógł wszystko. Ostatnie bóstwo roztaczało wokół siebie aurę, dzięki której miało się pewność, że jest to najwyższe z bóstw, najważniejsze. Swansea czuł cień lęku, obawę, że i on ześle na niego przekleństwo, ale się mylił. Otoczył go podmuch wiatru, niosąc ze sobą wrażenie wzmocnienia, a bóstwo podało mu harfę.
Kiedy wszystko się skończyło, Larkin od razu spojrzał w stronę @Victoria Brandon dobiegając do niej tuż za Irvette. Dotknął dziewczyny, mając wrażenie, że czuje, jakby coś od niej zabierał, nie mając pojęcia, że zdjął z niej jedno z przekleństw.
- Victoria... - powiedział miękko, przyglądając jej się uważnie, spoglądając zaraz też na Irvette. - Jak się czujecie? Wszystko dobrze? - spytał, orientując się, że ma problem ze wzrokiem, że mruży oczy, aby cokolwiek widzieć.

Ekwipunek: eliksir wiggenowy i felix felicies, oba oddane na ofiarę
Spotkane bóstwa: Aengus - błogosławieństwo, Succellos - błogosławieństwo, Taranis - (5) błogosławieństwo, Taliesin - błogosławieństwo, Hellawes - błogosławieństwo, Carman - przekleństwo, Bridgit - błogosławieństwo, Dagda - (2) przekleństwo
Ofiary: eliksir felix felicies i eliksir wiggenowy dla Carman 25 i 40 - nie przeszło
Straty/Zyski/Konsekwencje: łabędzie pióro, +1 magiczne gotowanie, +1 zielarstwo, +1 onms, +2 OPCM, figurki Taliesina, uzdrawiający talizman, +2 uzdrawianie, +1 zielarstwo, +1 eliksiry

Wszystko było dziwne, ale nie było możliwości na wycofanie. Obawiał się o siostrę, ale nie był w stanie zrobić nic, pozostawało jedynie czekać. Jednak wszystko było dziwne i nie robiło się lepiej. Zapach palonych ziół sprawiał, że kręciło mu się w głowie, ale miał ochotę zacząć warczeć na wszystkich wokół, gdy usłyszał śpiew w swojej głowie. W końcu wszystko wokół się zmieniło, zrobiło się ciemno i nagle pojawił się kielich, którego magia zapaliła jakieś świece. Jamie miał ochotę parsknąć śmiechem, gdy nagle zorientował się, że miał przed sobą celtyckie bóstwa.
Pierwsze w formie ptaka ucałowało jego skroń, drugie dało miksturę do wypicia. Trzeci na jego oczach przemienił się w orła i przysiadł na jego ramieniu, a wraz z bólem przez wbite szpony, Jamie poczuł dziwny przypływ mocy. Od następnego bóstwa otrzymał figurki zwierząt, które miały pomóc mu, gdyby potrzebował ratunku przed żywiołami, a przynajmniej tak to zrozumiał, a od kolejnego otrzymał uzdrawiający talizman. Niestety kolejne bóstwo nie było przychylnie do niego nastawione i po chwili czuł znajomy gniew rozchodzący się po jego ciele, choć jakby w zwielokrotnionej formie. Nie podobało mu się to i próbował złożyć ofiarę z eliksirów, które posiadał przy sobie, co jednak się nie udało. Przedostatnie bóstwo złożyło na jego dłoniach pocałunek, błogosławiąc mu, jednak najwyższe z celtyckich bóstw było z niego niezadowolone. Nim Norwood zdołał cokolwiek zrobić, poczuł ból łamanej każdej kości, przez co aż krzyknął krótko z bólu, zaciskając zaraz zęby. Miał wrażenie, że zemdlał, choć może się mylił. Jednak gdy otwarł oczy, czując wyraźnie, że ból minął, na swojej piersi znalazł znamię w krztałcie wieprza, palące jeszcze przez chwilę, nim zupełnie dyskomfort minął, zostawiać Jamiego odrobinę zdezorientowanego.