Osoby: Emily Rowle, Nathaniel Bloodworth Miejsce rozgrywki: londyńskie metro Rok rozgrywki: 2021 wrzesień Okoliczności: wycieczka do parku rozrywki
Była zestresowana i podekscytowana jednocześnie. Naprawdę chciała zabrać Nate'a na mugolską randkę i postanowiła zaryzykować, nie uprzedzając go, gdzie idą. Wiedziała, że to może skończyć się kłótnią, a przynajmniej nieprzyjemna atmosferą, ale wierzyła, że to nie było nic nie do naprawienia kiedy wrócą do mieszkania. Oczywiście, musieli skorzystać z publicznego transportu. Emily jeszcze nigdy nie jechała metrem, ale od dawna miała to na swojej liście mugolskich rzeczy do odhaczenia. Podziemny transport był genialny - że też oni nigdy na to nie wpadli. Na szczęście na przystanku było ogromne zamieszanie, więc Nate nie miał za bardzo okazji zaprotestować, kiedy pociągnęła go za rękę do tajemniczego pociągu w ciemnych podziemiach. Ludzie przepychali się przez nich bez słowa, a ich zagubienie zdecydowanie zdążyło zirytować parę osób. Trudno było znaleźć wolne siedzenie, więc Emily złapała się drążka ja środku metra i zaczęła rozglądać z ekscytacją. - Prawda, że to super miejsce? Słyszałam, że naprawdę szybko jadą, więc lepiej też się złap - doradziła mu, wierząc, że uda jej się zarazić go entuzjazmem. - Zobacz, chciałabym taki, ale strasznie się psują przy... magii - dodała ciszej, chociaż absolutnie nikogo nie obchodziła ich rozmowa. Ludzie stali wpatrzeni w telefony, w ścianę z rozkładem, pojedyncze osoby czytały książki. Gdzieś w rogu siedziała roześmiana grupka dzieci z plecakami. Emily starała się odnotować każdy detal i znaleźć coś, czego wcześniej nie widziała. Nagle oboje poczuli mocne pociągnięcie, kiedy metro gwałtownie ruszyło i chociaż Emily na chwilę straciła równowagę, uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Cieszyła się, że w końcu znaleźli się w miejscu, w którym mogą rozmawiać o tego typu drobiazgach. Zwłaszcza, że chociaż z pozoru były nieistotne, to w rzeczywistości trudno było sobie wyobrazić budowania poważnej relacji całkowicie bez znajomości takich szczegółów. Chciała naprawdę go poznać, nie tylko od tej najgorszej i najlepszej strony, chciała dostać więcej tego co było po środku, co z pozoru nie wyróżniało z tłumu, ale w rzeczywistości pomagało dojrzeć szerszy obraz. - Czyli nic, czego nie zdążyłam osiągnąć tak czy tak - zauważyła, kręcąc głową. To był fakt, niezależnie od tego jak wiele niechęci do siebie przyszło przez wyjątkowego pecha i okoliczności zewnętrzne, sporo to była po prostu różnica charakterów, która ujawniłaby się w każdym scenariuszu. Nie byli materialem na przyjaciół i może powinno ją to w jakiś sposób niepokoić, ale dzisiaj wszystkie tego typu lęki wydawały jej się mało istotne. - Cóż, bycie marnym sportowcem by mnie nie zniechęciło. Może - zastanowiła się, chyba nie znając odpowiedzi na to pytanie. Była przekonana, że przyciaganie, które do niego czuła, nie było tylko wynikiem ciągu wydarzeń. Częściowo istniało też pomimo pewnych wydarzeń i brało się raczej z nich samych, niż tylko z wyboistej ścieżki, którą kroczyli. - Trudno powiedzieć, bo mówimy jednak o pierwszym razie. To nie jest raczej coś, co podpowiadałby mi rozsądek, ale w sumie kiedy ja go słucham - zauważyła, bo w końcu to z nim spędziła swój pierwszy raz i ostatecznie niczego nie żałowała. Okoliczności jednak były odrobinę inne a ich relacja poważna, nawet jeśli w trochę nieoczywisty sposób. - W takim razie ja też wezmę to za komplement - uśmiechnęła się, na chwilę zapominając, że wsiada właśnie do bardzo szybkiej i bardzo wysokiej kolejki. Pracownicy zamknęli na nich zabezpieczenie i maszyna ruszyła. Dopiero kiedy zaczęli podjeżdżać w górę i zdała sobie sprawę, jak duże jest nachylenie, ścisnęłą jego dłoń, może trochę za mocno. - Może to nie byl znowu taki super pomysł - stwierdziła nagle i poczuła, jak jej serce przyspiesza, kiedy zbliżają się do gwałtownego spadu. - Ciekawe jak szybko... - zaczęłą, ale nie dane było jej dokończyc, bo kiedy kolejka zaczęła zjeżdżać w dół, dosłownie wbiło ją w siedzenie. Chyba mimo zapewnień na plakacie nie spodziewała się, że to będzie aż tak szybko. Z boku wyglądało to zdecydowanie spokojniej. Powiedzieć że krzyczała, to jak nic nie powiedzieć. Nie zdziwiłaby się, jakby Nate w czasie tego zjazdu zdążył ogłuchnąć na jedno ucho, albo stracić dopływ krwi w swojej ręcę. Adrenalina rozlewała się po jej ciele i czuła, że ledwo może nabierać poprawne oddechy, a kiedy w końcu gwałtownie wyhamowali, oparła się o oparcie i spróbowała się uspokoić. - Było super! - oznajmiła na koniec i cmoknęła go szybko, zanim musieli opuścić siedzenia. Wiedziała, że nawet jeśli przed chwilą to było za szybkie, za wysokie i zbyt intensywne to nie wahałaby się za długo, żeby wsiąść po raz kolejny. Koniec końcow - było warto.
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Nie potrafił nazwać tego, co miało między nimi miejsce. Ich relacja na przestrzeni lat zmieniała się jak w kalejdoskopie i ostatecznie wszystkie te zmiany – wszystkie wzloty i upadki – zbliżyły ich bardziej, niż mogli się tego spodziewać. To nie była przyjaźń, ale jednocześnie poza związkiem wiedział doskonale, że jest jedyną osobą, której ufa i jedyną, która wie o nim niemalże wszystko. Ta świadomość była jednocześnie przerażająca i przynosiła ulgę. Emily była dla niego jak Dom – ten pisany wielką literą, będący źródłem ciepła i bezpieczeństwa. Była jego kotwicą, choć na co dzień udawał, że jest na odwrót. Tylko dzięki niej i ze względu na nią udało mu się na tak długo zrezygnować z alkoholu, to za jej sprawą wszystko zmierzało ku dobremu. Nie wyobrażał sobie, że mogłoby się to zmienić i jak niczego innego bał się, co by było, gdyby to nastąpiło. — To niedobrze. Skrzywdziłbym Cię — skomentował, zauważając, że naprawdę byłoby lepiej, gdyby nie pchała się w jego ramiona bez powodu. Przestał ją odpychać, ale nie znaczyło to, że uważał się za odpowiednią osobę dla niej. Był zbyt zawziętym egoistą, żeby zrezygnować z niej, kierując się jej dobrem, ale od czasu do czasu nękały go wyrzuty sumienia. Taka była jego opinia po wielu różnych sytuacjach, które sprawiły, że mimo wszystko był łagodniejszy, uważniejszy i potrafił przełożyć doświadczenia na reakcje. Będąc jeszcze w Hogwarcie, był znacznie gorszym kochankiem, a przy tym i osobą – nie był może tak zgorzkniały, ale nie potrafił też wykrzesać z siebie odpowiedniego szacunku do drugiej osoby. Był gówniarzem, który z pewnością zabawiłby się jej kosztem. Kiedy wsiadł i został zamknięty na tej przeklętej kolejce, zacisnął palce na barierce i zastygł w bezruchu, starając się nie pokazywać, że było naprawdę szybko, i że bardzo chciałby już sobie stąd pójść. Nie wiedział, czy krzyczał, czy nie, bardzo starał się tego nie robić, ale cała ta dyskusyjna rozrywka zlewała mu się nieco w jedną, zakręconą całość. Kiedy stanęła i wyszli, zachwiał się na nogach, a potem oparł o Emily, wyraźnie pobladły. Przez chwilę obawiał się, że nie uda mu się utrzymać zawartości żołądka na swoim miejscu. — Chodźmy gdzieś usiąść, muszę się napić. Wody. — Ostatnie słowo dodał dla pewności, nie chcąc jej niepokoić. Wykrzesał z siebie wątły uśmiech i zaprowadził ją w stronę pierwszego lepszego miejsca ze stolikami.