Poprzez Łazienkę Jęczącej Marty można dostać się do Komnaty Tajemnic. Jest to bardzo rzadko odwiedzane miejsce, bo niewielu uczniów wie o jego istnieniu, a jeśli już to nie mają pojęcia gdzie znajduje się wejście. Poza tym, żeby je otworzyć, trzeba znać język wężów, a o to już o wiele trudniej niż o samo znalezienie miejsca które prowadzi do środka. Po otwarciu, zjeżdża się wąską zjeżdżalnią, lądując na stosie szkieletów małych zwierzątek, zaś idąc ciemnym korytarzem o niskim sklepieniu, dociera się do ogromnego pomieszczenia przystrojonego licznymi wizerunkami węży, większość to płaskorzeźby na ścianach. W jednym rogu leży sobie ciało bazyliszka, ale co dziwne, wcale nie zjadły go robaki, tylko wygląda jakby dopiero co ktoś go zabił. Ogólnie, nie jest tu bardzo wilgotno, chociaż takie z początku może sprawiać wrażenie. Z pewnością mrocznie, ale można to zmienić, zapalając liczne pochodnie na ścianach.
Nielegalny – niezlecony przez nauczyciela – pobyt tutaj może być karany szlabanem i minusowymi punktami dla Domu (automatycznie wyrażasz w tym temacie zgodę na ingerencję Mistrza Gry).
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:57, w całości zmieniany 2 razy
Autor
Wiadomość
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
To nie tak, że Ślizgonka w ogóle nie słuchała tego, co inni mieli do powiedzenia. Powiedzmy raczej, że wybierała momenty, gdy faktycznie ignorowała wszelkie uwagi, twierdząc, że przecież ona wie lepiej albo nie wycofa się z podjętej już raz decyzji. Zdanie Rue naprawdę miało dla niej duże znaczenie, ale nie w momencie, gdy robiła coś, czego była pewna, że obie naprawdę chciały. W końcu nie dało się zaprzeczyć temu, że już od jakiegoś czasu zastanawiały się nad wejściem do Komnaty Tajemnic choć zawsze było to raczej w sferze hipotetycznej. I jak miała zrezygnować z tego, gdy nagle zaistniała szansa na to, by jednak tego dokonać? Wcześniejsze wysłanie węża na mały rekonesans było jak dla Hawthore naprawdę dobrym sposobem na odkrycie tego, czego też mogą się spodziewać w środku. Była niemal pewna, że nic złego nie może im się stać, bo inaczej dostałaby informację o tym, że może jednak lepiej zrezygnować z tej eskapady. Jeśli jednak pyton twierdził, że było bezpiecznie to należało mu zaufać. W końcu nie poprowadziłby ich na pewną śmierć. Za bardzo się w trójkę lubili. - To Komnata Tajemnic, a nie Komnata Bez Wyjścia. Damy radę - zapewniła ją jeszcze na ten cichy komentarz, który raczej nie był w pełni skierowany do niej. Zdecydowanie dużo gorzej byłoby gdyby zamiast profesora Walsha znalazła ich opiekunka Ślizgonów, albo do gorsza Crane. Wtedy zdecydowanie mogłoby dojść do przynajmniej próby morderstwa, zredukowania dużej ilości punktów domu oraz zapewne jakiegoś nieprzyjemnego szlabanu polegającego na szorowaniu łazienek czy też kociołków po lekcjach eliksirów. Tego zdecydowanie im nie było trzeba. Wolała jednak zdecydowanie pominąć tą kwestię, której poruszenie jedynie bardziej zestresowałoby towarzyszącą jej Green. - Nie dowiesz się póki nie spróbujesz - było jej jedyną odpowiedzią, bo jakby nie patrzeć to, co zrobią, gdy zostaną przyłapane przez jakiegoś profesora było zdecydowanie problemem dla przyszłych ich, albo nawet hipotetycznych. Mina czekała cierpliwie na to, aż jej koleżanka postanowi dołączyć do niej na dole. Nie chciała jej jakoś szczególnie poganiać, bo wiedziała, że to jedynie mogłoby Rue bardziej zestresować, a wtedy nici wyszłyby z ich wspólnego wypadu. Wsłuchiwała się jedynie uważnie w odgłosy dochodzące z okolic powierzchni, starając się ustalić czy rudzielec już zdecydował się na to, aby zjechać do komnaty. Szkoda tylko, że jej refleks nie należał do tak szybkich jak ten u kobry, bo inaczej pewnie zdążyłaby złapać Rooney nim ta grzmotnęła tyłkiem o pokrytą kośćmi posadzkę. Nie mogła jednak nic poradzić na to, że widok ten sprawił, że na jej ustach wykwitł delikatny uśmiech. Wyciągnęła jeszcze rękę w kierunku Puchonki, aby pomóc jej wstać. - Piękne lądowanie - skomentowała cicho, kierując różdżkę z rzuconym Lumosem w kierunku, w którym biegł korytarz, aby oświetlić im drogę. - Jasne, ale nie myślisz, że gdyby w szkole czaił się bazyliszek to ktoś by go jednak wyczaił? Tak... szybciej niż poprzednio? W końcu teraz istnienie Komnaty aż taką wielką tajemnicą nie było wbrew nazwie, która pozostała. Także z pewnością jeśli jakiś bazyliszek pozostałby w obrębie szkoły to wcześniej czy później doprowadziłby do jakiejś tragedii. Przynajmniej tak uważała Mina. Jak dla niej jedyne, co mogły napotkać we wnętrzu pomieszczenia to jedynie kości i może jakieś ślady przeszłych wydarzeń? Ciężko jej było to wszystko ocenić nim w końcu nie zbadają tego miejsca osobiście. Wolną dłonią chwyciła jeszcze rudowłosą za rękę i pociągnęła ją wgłąb pomieszczenia.
Rooney Green
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : Twarz cała w piegach, walijski akcent, Kiedy się denerwuje, bardzo często ścisza głos i zaczyna się jąkać
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, w jaki sposób funkcjonowała Mina, tyle że... jakoś nie potrafiła się jej przeciwstawić. Poza tym, kierowałaś się przeświadczeniem, że przyjaciółka zapewne chciała dla niej jak najlepiej. Owszem czasami trafiały w niezłe bagno, ale na ogół ich przygody kończyły się dobrze. Pozostawało mieć nadzieję, że i tym razem tak właśnie będzie. No bo co złego mogło je spotkać w komnacie tajemnic, która lata temu była zamieszkana przez jednego z największych potworów, który bytował w Hogwarcie? Skoro zdaniem Ślizgonki nic, to Rue musiała jej wierzyć. Podróż tunelem na sam dół, nie była przyjemna, ale nie była też taka straszna, jakby się to mogło Puchonce wydawać. Inna sprawa, że jej lądowanie pozostawiało sporo do życzenia. Ale spokojnie, kiedyś nad tym popracuje i będzie miała ładniejszy styl. Teraz musiała się cieszyć z faktu, że prócz nieco obitego tyłka i ego, nic innego jej nie dolegało. Chwyciła dłoń Miny i podniosła się z ziemi. Zaraz to chwyciła w dłoń różdżkę, bo choć nie była świetna, jeśli chodziło o zaklęcia, to czuła się nieco pewniej, dzierżąc ją przed sobą. - W...w...wiesz, różnie to b...b...bywa - stwierdziła, rozglądając się czujnie dookoła. Nie widziała żadnego potencjalnego zagrożenia, co nie oznaczało, że wcale go tam nie było. Zrobiła kilka kroków do przodu i podskoczyła, gdy kość zachrzęściła jej pod stopą. Serce podeszło jej do gardło, jednak starała się być dzielną. - P...p...poza tym, weź p...p...pod uwagę, że t...t...teraz raczej nie ma w H...h...hogwarcie tak znamienitych czarodziejów jak chociażby D...d...dumbledore, a nawet on wtedy nie odnalazł t...t...tego miejsca - dodała po chwili, patrząc wymownie na Minę. Nie to, że nie wierzyła w ich nauczycieli, ale wiedziała, kim był Dumbledore. Każdy młody czarodziej słyszał jego nazwisko, pojawiał się na kartach historii. O pojedynku z Grindelwaldem przecież słyszał każdy. Poczuła się pewniej gdy Mina chwyciła jej dłoń. W duchu była jej za to ogromnie wdzięczna. Potrzebowała tego niemego wsparcia ze strony Ślizgonki, nawet jeśli bała się o to poprosić. Szły przed siebie, a nerwy Rue były bardzo napięte. Śmiała podejrzewać, że nawet dziewczyna obok niej była nieco niespokojna. Gdzieś obok nich kapała cicho woda, niewielkie światło z końców dwóch różdżek oświetlało zatrważająco mało przestrzeni wokół. - C...c...czego właściwie tutaj szukamy? - zapytała Rooney po kilkudziesięciu metrach, które przeszły w kompletnej ciszy. Przed ich oczami zamajaczyło coś okrągłego, co było ulokowane na końcu korytarza. coś na kształt drzwi, ale tego typu drzwi Rue nie widziała nigdy wcześniej. Czuła, jak włoski na jej karku stają dęba. -M...m...myślisz, że to w...w...wejście do K...k...komnaty? - wyszeptała, nie zdolna do tego, aby odwrócić wzrok od dziwnego okręgu. Miał zawiasy, cholernie stare i brudne. Zapach wilgoci nasilił się. A strach Rooney razem z nim.
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Na ogół Mina była dosyć spokojną uczennicą i nie pchała się wciąż tam gdzie nie trzeba, tworząc wszędzie niepotrzebny chaos i błagając niemal o atencję swoimi czynami. Czasami jednak nagle pojawiało się coś, co zaczynało ją wyraźnie kusić wizją zdobycia nowych doświadczeń lub czymś, czego naprawdę pragnęła. Podobnie właśnie było w przypadku Komnaty Tajemnic. Zapewne nie poszukiwałaby jej tak zaciekle gdyby nie fakt, że w dzieciństwie była często karmiona opowieściami o wężoustych czarodziejach. Czy można ją było zatem winić o to, że teraz pragnęła na własne oczy zobaczyć ten kawałek historii, który niejako dotyczył jej w jakiś sposób? Wężomówców było naprawdę coraz mniej w magicznym świecie i dlatego podobne rzeczy kusiły ją w nadzwyczajny sposób. Zupełnie jakby była częścią jakiegoś tajemniczego stowarzyszenia i mogła odkryć niedostępne dla innych sekrety. Cóż... po części w sumie tak było. Jeśli faktycznie stwierdzą, że miejsce to było warte częstszych odwiedzin to z pewnością przy dalszych wizytach opanują jakoś technikę ślizgu, żeby tyle dupa nie bolała jak już się zdecydują na zjazd na sam dół. Chyba, że w czasie swojego myszkowania odkryją jeszcze jakieś tajemnicze przejście, które wyprowadziłoby je nieco wygodniej w inną część szkoły. W końcu ukrytych przejść było tu bez liku! - Tylko, że wtedy nie bardzo było wiadomo o samej Komnacie i jej położeniu. Teraz to bardziej powszechna wiedza. I potwierdzona, a nie same domysły - naprawdę czy Rooney chciała teraz kwestionować wszystko, co tylko dotyczyło ich bezpieczeństwa? Wąż potwierdził, że nic złego się nie stanie to mogły swobodnie iść dalej. - Czegokolwiek. Chcę po prostu zobaczyć jak to wygląda. I czy jest tam coś wartego uwagi - odpowiedziała, samej nie będąc pewnej na co właściwie liczyła. Dla niej najważniejszy był po prostu fakt, że jednak odnalazły samą Komnatę, ale póki nie doświadczy jej od środka w pełnej okazałości to z pewnością się nie wycofa. Hawthorne mruknęła w zamyśleniu, gdy tylko na końcu korytarza pojawiły się drzwi, czy też może raczej właz do komnaty. Przynajmniej tak podejrzewała. Puściła dotychczas trzymaną dłoń Rue, zbliżając się do przejścia. Miała nadzieję, że Puchonka nie będzie panikowała przez nagły brak bliskości, która miała być jakby zapewnieniem, że razem nic im się nie stanie. - Całkiem możliwe - odparła, przykładając dłoń do zakurzonej powierzchni. Ponownie przemówiła cicho w wężomowie, łagodnie i spokojnie, prosząc o wejście do Komnaty. Teraz również mechanizm zadziałał. Siedzące w okręgu włazu metalowe węże zaczęły się cofać, gdy jeden z nich zaczął obiegać jego brzeg. Dopiero wtedy mechanizm ustąpił i ukazał im wnętrze Komnaty, a zadowolona z siebie Mina uśmiechnęła się i wyciągnęła ponownie wolną rękę w kierunku przyjaciółki. - M'lady. Zechcesz mi towarzyszyć? - spytała jeszcze z szelmowskim uśmieszkiem.