5 września 2015, Wielka Sala
Szkoła była prawdziwym wyzwaniem, ale Argent szybko odnalazła się wśród uczniów w niebieskich szatach, gdzie przydzieliła ją upiorna nieco szata. Zawsze była otwarta i towarzyska, nawiązywanie kontaktów nie sprawiało drobnej blondynce w dwóch warkoczach żadnego problemu. Zaprzyjaźniła się bardzo z Victorią oraz Jessicą, które siedziały zwykle obok niej. Przesunęła spojrzeniem po sali, odkładając na bok widelec — na talerzu wciąż tkwiła odrobina sałatki, którą wybrała na obiad, chociaż wyjadła więcej warzyw niż mięsa z plumpek. Nieco dłużej zatrzymała się na stole Gryfonów, dostrzegając jakiegoś uroczego chłopca, który pochłonięty był rozmyślaniem, a nie rozmową — ciekawska natura sprawiła, że przez chwilę zastanawiała się nad czym. Przez chwilę ich spojrzenia natrafiły na siebie w tłumie, jednak do uszu Alise odbiegło wołanie i dziewczyna przesunęła spojrzenie nieco w bok, machając do idącego w stronę jej stołu chłopca.
12 września 2015, lekcja opieki nad magicznymi zwierzętami
Uwielbiała magiczne stworzenia, mnóstwo czytała i męczyła Profesora tysiącem pytań, chociaż staruszek wydawał się zaintrygowany zainteresowaniem jednej z uczennic. Jej rodzice naciskali na uzdrawianie oraz późniejszą pracę w mungu, ale za nic nie mogła wyrzucić z głowy smoków! Ba, nawet jeden z nich kołysał się przy jej torbie w formie małego breloczka, który jednocześnie był talizmanem na szczęście. Mieli zajęcia na dworze i to z prawdziwymi zwierzętami, trudno było więc oderwać Argent od wyciągania ręki w ich stronę — zawsze ją lubiły.
Nagle kolejne stworzenie pojawiło się przy niej, na co zareagowała z uśmiechem, ignorując wywrócenie oczyma przyjaciółki. Wyciągnęła dłoń w jego stronę, dając jeden z przysmaków zniecierpliwionemu stworzonku. Na dźwięk głosu podniosła błękitne spojrzenie w stronę Gryfona, którego zaraz obdarzyła uśmiechem i kiwnięciem głowy.
-
Jest bardzo łakomy, co? Skoro przyszedł też do mnie. - zagadała swobodnie, robiąc krok w jego stronę. Wyciągnęła rękę, chcąc podać mu przysmaki i dostrzegła wtedy umazany kilkoma kroplami krwi palec, na co westchnęła i zmartwiła się, przekręcając głowę na bok.
- Boli? Poczekaj sekundkę.. - mruknęła, sięgając wolną dłonią do kieszeni spódnicy, a jeszcze wcześniej wycierając o nią dłoń. Wyjęła z niej białą chusteczkę z małym, wyszytym jednorożcem i podała mu, aby wyczyścił i owinął zranioną skórę.
- Musisz uważać, żeby bród albo karma się nie dostały, bo będzie paskudnie szczypało.Wyjaśniła pogodnie, ostatecznie biorąc woreczek między usta i sama zajęła się owijaniem jego palca, ignorując domagające się przysmaków Dirikraki. Musiały zaczekać na swoją kolej!
7 października 2016, korytarz na trzecim piętrze
Westchnęła jedynie na opowiadaną przez Victorię ciekawostkę na temat Merlina oraz jego ewentualnych wyczynów. Mieli ostatnio na zajęciach o tym czarodzieju, a jej przyjaciółka była prawdziwą miłośniczką nauki. Posłały sobie z Jessicą wymowne spojrzenia, śmiejąc się pod nosem. Torby miały niedbale ułożone pod parapetem, na którym siedziały. Do następnych zajęć — tym razem z transmutacji — wciąż było trochę czasu, sprawdzały więc swoje prace domowe. Alise uciekała spojrzeniem często, lustrując korytarz, twarze przechodzących uczniów oraz obrazy, które uparcie plotkowały między sobą lub dyskutowały, przeskakując do nieswoich ramek. Zgarnęła za ucho jasny kosmyk włosów, przygryzając w zamyśleniu dolną wargę, poruszając z odrobiną zniecierpliwienia nogami, co wprawiło w ruch plisowaną, szkolną spódnicę — sięgającą nieco pod kolano. Na dźwięk kolejnych kroków podniosła spojrzenie, posyłając znajomemu Gryfonowii uśmiech i unosząc dłoń, aby mu pomachać.