Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Strefa gastronomiczna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Hope U. Griffin
Hope U. Griffin

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : Piegi na twarzy i ciele. Kilka blizn po szponach na ramionach i jedna na skroni, skrupulatnie zakrywana włosami.
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 544
  Liczba postów : 1331
https://www.czarodzieje.org/t20055-hope-ursula-griffin#617982
https://www.czarodzieje.org/t20074-gobaith#618955
https://www.czarodzieje.org/t20059-hope-u-griffin#618372
https://www.czarodzieje.org/t20191-hope-u-griffin-dziennik
Strefa gastronomiczna QzgSDG8




Gracz




Strefa gastronomiczna Empty


PisanieStrefa gastronomiczna Empty Strefa gastronomiczna  Strefa gastronomiczna EmptyCzw Gru 16 2021, 21:01;


Strefa gastronomiczna

Poza budkami, w których można kupić zimowe przysmaki i napoje wydzielono również strefę gastro, gdzie można w spokoju usiąść, zjeść i porozmawiać. Jest ogrzewana zaklęciami, toteż można się tu poczuć jak w restauracji. Jest bogato przystrojona świątecznymi ozdobami, choć uwagę najbardziej przykuwają zawieszone w powietrzu różnokolorowe bombki pięknie odbijające światło i cicho podzwaniające przy najlżejszym powiewie wiatru.

Gorący kubek - kilka rodzajów zup do wyboru (serowa, rosół, żurek), a wszystkie wlane do zaczarowanych, niedużych bułeczek! Niezwykle wygodne do jedzenia, a przy tym ekologiczne i bardzo sycące, bowiem po skończeniu zupy można śmiało schrupać chlebkowe naczynko. Są na tyle rozgrzewające, że po zjedzeniu ich można emanować ciepłem również na osoby znajdujące się najbliżej... a u niektórych nawet skóra zaczyna świecić czerwonawym blaskiem, jak piecyk!

M(a)rozowe paszteciki - jak sama nazwa wskazuje, są to paszteciki z ciasta na bazie marozów. Są całkiem zielone, a wnętrze mają wypełnione farszem, w którym każdy wyczuwa troszkę inny smak, ale zawsze równie pyszny. Marozowe paszteciki są bardzo świąteczne i pobudzające, w związku z czym efektem ubocznym zjedzenia ich często jest wywoływanie przekleństw... ale zawsze świątecznie ocenzurowanych! Jeśli usłyszysz gdzieś hasła typu "ochoinkowało cię?" albo "na brodę Świętego Mikołaja!", to pewnie ktoś padł ofiarą właśnie tego słonego przysmaku.

Płonące kasztany - sprzedawane są w różnej wielkości paczuszkach, ale największą furorę wywołują świeżutko wyjęte z pieca. Klasycznego przysmaku nie trzeba obierać z łupiny, bo i tak wzbogacony jest magiczną polewą karmelową z dodatkiem ziaren dymnicy, dzięki czemu bardzo długo otulają je dymne obłoki. Po zjedzeniu, również wokół Ciebie będzie unosił się dym, chociaż dużo subtelniej... pomijając momenty, w których będziesz mówić, bo wtedy zaczniesz wyglądać jak gotowe do ziania ogniem smoczysko!

Jabłka w cieście - grube plastry jabłek, kilkukrotnie zasmażane w specjalnie spulchnianym zaklęciami cieście. Można sobie do nich dobrać też posypkę, a to właśnie one głównie wpływają na magiczne efekty, które łapią jabłkowych smakoszy... Cukier puder zapewnia lekkość godną drobnej lewitacji, cynamon pozwala na krótkotrwałe zianie niegroźnym ogniem, czekolada wywołuje niepowstrzymaną chęć prawienia komplementów, a karmel rozbudza nawet najbardziej skryte pokłady dotykalskości.

Mleczne piwo - przypomina (zwłaszcza ilością alkoholu) kremowe piwo, ale z dużą dawką mleka i cynamonu; słodzone miodem bzyczków. Świetne na ból gardła, co jest częstą wymówką niepełnoletnich czarodziejów. Po jego wypiciu głos staje się czystszy, a jeśli spróbujesz coś zaśpiewać, z pewnością pójdzie Ci znacznie lepiej niż zwykle.

Grzane wino - rozgrzewający klasyk wszystkich zimowych wydarzeń, którego nie mogło zabraknąć na jarmarku. Do wyboru jest kilka rodzajów: intensywnie cytrusowy, który, choć wywołuje krzywe miny, poprawia nawet najbardziej zepsuty humor, mocno korzenny, który skłania do zdradzania swoich sekretów wszystkim dookoła oraz malinowy, od którego twoje włosy staną się intensywnie różowe.

Dostępne są tu również wszystkie kawy i herbaty ze spisu!

Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Strefa gastronomiczna QzgSDG8




Gracz




Strefa gastronomiczna Empty


PisanieStrefa gastronomiczna Empty Re: Strefa gastronomiczna  Strefa gastronomiczna EmptyWto Gru 21 2021, 21:18;

Czekoladowe żaby: 1. Smoki - Żmijoząb Peruwiański (10.) / 2. Olbrzymy - Cyklop (2.)

Ostatnie dni wygrzebywał się spod stosu dokumentów i opinii, chcąc pozamykać wszystkie niedokończone tematy jeszcze przed zwieńczeniem roku. Ambitny plan. Nie miał przez to czasu skoncentrować się na świątecznych przygotowaniach, a mimo że poszukiwanie prezentów zwykle sprawiało mu przyjemność, tak w nadmiarze obowiązków nie potrafił cieszyć się nim w pełni. Szczęście w nieszczęściu, że w porę poszedł po rozum do głowy i wypełnił wniosek o urlop, pozwalając sobie na tydzień odpoczynku od pracy. Początkowo nie mógł się w tej nowej rzeczywistości odnaleźć, ale spacer przystrojonymi światłami alejkami i rozmowa z dawno niewidzianymi przyjaciółmi utwierdziła go w przekonaniu, że podjął właściwą decyzję.
Wędrując pomiędzy straganami, wyciągnął z kieszeni pudełko z czekoladową żabą, której nie zdołał niestety uchwycić w locie. Przynajmniej pozostała mu karta z ruchomym obrazkiem żmijozęba peruwiańskiego. Przez krótką chwilę przypatrywał się jego bystrym oczom, a wreszcie odwrócił kartę, żeby przeczytać zwięzłą notkę na temat majestatycznego stworzenia. Podobno była to najmniejsza ze smoczych ras, pochodząca ze wschodniej i północno-wschodniej części Peru. Przerwał lekturę, żeby zająć miejsce przy stoliku w strefie gastronomicznej, a gdy tylko dojrzał na horyzoncie znajomą sylwetkę Felinusa, pomachał do niego, wskazując drogę. – Siema, jak tam przygotowania do świąt? – Zapytał, kiedy tylko dzielący ich dystans umożliwił swobodną rozmowę. – Podobno mają tu świetne grzane wino. – Podzielił się również zasłyszaną, a raczej wyczytaną wcześniej plotką. Na razie jednak wstrzymywał się z zamówieniem, nie będąc pewnym na co ma ochotę młody, aspirujący nauczyciel uzdrawiania.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Strefa gastronomiczna QzgSDG8




Gracz




Strefa gastronomiczna Empty


PisanieStrefa gastronomiczna Empty Re: Strefa gastronomiczna  Strefa gastronomiczna EmptyWto Gru 21 2021, 21:58;

Choroby weneryczne, liczne problemy na Skrzydle Szpitalnym, papierologia, dzięki której mógł z łatwością po powrocie do domu iść w spanie - to te czynniki, które wpływały na jego samopoczucie. To znaczy się, czuł się dobrze, to wiadomo, nie przeciążał się i nie zostawał po lekcjach, ale dawał z siebie dwieście procent, by w tym czasie, gdy akurat znajduje się w Hogwarcie, wszyscy byli zadowoleni. Bez wyjątku. Tak więc pomagał w prowadzeniu lekcji, sprawdzał kartkówki, leczył uczniów, których chwyciły te mniej lub bardziej popularne choroby, spoglądał na Irytka chcącego zakłócać przebieg pracy, no i tak w kółko. Czasami kogoś przyłapał na nielegalnym procederze, czasami przymykał oko na drobne występki.
Urlop w przypadku pracy w szkole, gdzie dzieciaki mieszkają, nie jest do końca taki realny. To znaczy się, wiadomo, weekendy są wolne, ale należało przecież zadbać w pełni o bezpieczeństwo podopiecznych. Nic dziwnego zatem, iż chodził jak w zegarku, nie chcąc niczego spartaczyć - o mało co też się nie spóźnił na spotkanie z Theo, który już trzymał w swoich dłoniach kartę Czekoladowych Żab.
- Hejka! A wiesz... jest dobrze, ale też i c h a o t y c z n i e. Serio. Wiesz, ten szał zakupowy i takie tam... A u ciebie? - pokręciwszy głową, przywitał się z nim, by następnie przejść dalej do przodu i zrobić kilka istotnych kroków. Grzane piwo brzmiało przecież super, choć słaba głowa wcale się z tym nie lubiła, stawiając prędzej na te mieszane uczucia. Rzadko kiedy sięgał po alkohol, ale jak już to... zawsze kończył pijany. - Właśnie słyszałem, podobno cenowo też jest bardzo przystępne. To znaczy się, moja wiedza na temat grzanego piwa polega na tym, że wiem, iż istnieje. Nie oczekuj ode mnie cudów. - zaśmiawszy się, przeszedł do kolejki, gdzie znajdowało się całkiem dużo osób. Na szczęście obsługa szła sprawnie i po chwili trzymał wymarzony trunek - poprosił o obojętnie jaki - czekając na zamówienie Kaina. - Czy jest gdzieś jakieś wolne miejsce... - mruknął jakoby sam do siebie, czekoladowymi tęczówkami chcąc odnaleźć w tym chaosie wolny stolik.

Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Strefa gastronomiczna QzgSDG8




Gracz




Strefa gastronomiczna Empty


PisanieStrefa gastronomiczna Empty Re: Strefa gastronomiczna  Strefa gastronomiczna EmptyWto Gru 21 2021, 22:43;

- Urwanie głowy. Szczególnie z prezentami, ale powoli zaczynam chyba odczuwać tę całą magię świąt, więc nie jest najgorzej, no nie? – Odpowiedział z uśmiechem, rozglądając się raz jeszcze wokoło, by nacieszyć oczy wszechobecnymi światełkami, mieniącymi się w ich blasku bombkami i… biegnącym nieopodal mężczyzną, usilnie starającym się dogonić malutkiego ferniego, który najprawdopodobniej nieoczekiwanie opuścił zagrodę. Co by nie powiedzieć, widok znacznie ciekawy niźli nawet najpiękniej przystrojona choinka. Nie zdążył jednak zakomunikować tego nietypowego zdarzenia Lowellowi, bo facet wraz ze zwierzem zaraz zniknęli za aleją straganów, a Theo z niemym westchnieniem powrócił do ustrzelonej karty ze smokiem, niby to ukradkiem doczytując zamieszczoną z tyłu notkę. Wedle jej treści to właśnie podczas opieki nad peruwiańskim okazem rozprzestrzeniła się smocza ospa, za to pierwszym czarodziejem, któremu udało się złapać żmijozęba był niejaki smokolog Harvey Ridgebit.
- Hm? Chodziło mi o grzane wino… A co ja powiedziałem? – Mruknął cicho, nie będąc już pewnym, który z nich bardziej dzisiaj nie ogarnia kuwety. Chyba obaj byli wymęczeni, a skoro tak, to nieważne czy zamówiliby piwo, czy może winogronowy, alkoholowy trunek… wyszłoby na to samo. Zresztą napitek się nie liczył, istotne było towarzystwo. – Pewnie piwo też mają. Poza tym... nie przejmuj się. Nie jesteśmy krytykami kulinarnymi. – Machnął ręką, potwierdzając że nie ma to większego znaczenia, a następnie idąc w ślady towarzysza, zamówił kieliszek grzanego wina, w kwestii smaku w pełni zdając się na rekomendację obsługi. – Szlag, stolik. Zdążyli zająć… – Przeklął pod nosem, spoglądając w stronę wcześniej obranych ław, na których przysiedli już strudzeni wędrowcy. Wystarczyło tylko wstać na chwilę do baru… - Tam. – Wskazał nagle ręką i nie czekając nawet na reakcję kumpla, pognał w tamtym kierunku, żeby znów ich ktoś nie ubiegł.
Dopiero kiedy usadowił swoje cztery litery, spróbował łyka – jak się okazało, malinowego – grzańca, racząc się przy tym rozpływającym się przyjemnie po ciele ciepełkiem. – Faktycznie dobre, chociaż trochę za słod… – Nie dokończył, przeczesując palcami czuprynę, bo miał wrażenie, że coś jest ewidentnie nie tak, zwłaszcza że grupka dziewcząt nieopodal podśmiewywała się na jego widok. – Ty, wszystko w porządku z moją fryzurą? – Zwrócił się do Felka, próbując wybadać sprawę, bo nie mając lustra, nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że jego włosy przybrały intensywnie różowy kolor.

Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Strefa gastronomiczna QzgSDG8




Gracz




Strefa gastronomiczna Empty


PisanieStrefa gastronomiczna Empty Re: Strefa gastronomiczna  Strefa gastronomiczna EmptyWto Gru 21 2021, 23:09;

Lowell uśmiechnął się szeroko na słowa, które to usłyszał. Prezenty miał zapakowane elegancko, kwestia wysłania ich w odpowiednim dniu, nic więcej. Dla każdego coś dobrego, bo i choć listów nie podpisał, nie chciał tego robić z oczywistych względów - bo prezentów nie daje dla zasady, a ze swojego puchońskiego serca. No ba! Nawet dla córki Perpetuy kupił urocze, pluszowe zabawki, choć research musiał zrobić niezły, by się przypadkiem nie pomylić i nie kupić czegoś, co wiekowo byłoby dla dzieciaków powyżej trzech lat.
- Dokładnie! Choć wydaje mi się, że ludzie zaraz będą się bić o ostatnie przedmioty na półkach. - powiedziawszy te słowa, wyszczerz miał większy. Z Magią Świąt wiąże się to, że każdy chce załatwić dla bliskich coś niezwykłego. Jak się okazuje, popyt rośnie, podaż niespecjalnie; rzeczy brakuje i nie ma się z tym jakkolwiek kryć.
Felinus odwrócił się w kierunku mężczyzny biegnącego za... małym fernim. O Boże. Choć zwierzęta za młodym mężczyzną nie przepadają, tak ten widok był tak uroczy, że aż nie skupił się na dalszej rozmowie i coś tam bełkotał kompletnie z dupy. To znaczy się, mylił fakty. Zdecydowanie mylił fakty, mówiąc grzane piwo, a nie wino. Gdy przebywał poza szkołą i nie musiał skupiać się na każdym możliwym aspekcie, zdecydowanie zbyt łatwo się rozpraszał.
- W sumie... stary, nie wiem. Jeden ciul, przyszliśmy tutaj się napić, o! A bardziej pogadać, choć wiadomo - lepiej, jak ma się coś do roboty. - machnąwszy dłonią, przeszedł z łatwością do złożenia zamówienia na grzane wino, ale nie wiedział, jakie wziąć. Niestety, jego dziwna głupawka i brak koncentracji się udzielały, jakoby już coś wcześniej wypił przed spotkaniem, ale nie moczył ust w alkoholu od dłuższego czasu. Wziął w sumie to samo wino co Theo, żeby ewentualnie wspólnie cierpieć. To nie tak, że obsługa im dała te same, wcale.
- No nie no, co to ma być. - Lowell nieco się skrzywił, gdy początkowo nie mogli odnaleźć odpowiedniego miejsca, ale z czasem udało się dostrzec na horyzoncie złotego Grala, a i tym samym odpowiednie miejsce do tego, by ze sobą porozmawiać. Całe szczęście! Usiadł zatem dupskiem na siedzeniu, popijając przyjemne w smaku, malinowe wino. Acz oczy mu błysły. - Ty, dobre jest! Lubię słodkie, więc... - całkowicie udawał, że go nie rusza to, jak nagle włosy towarzysza stają się pięknie różowe, wręcz idealnie wyrafinowane pod względem barwy. A to oznaczało, że on też musiał mieć różową odmianę, na co niespecjalnie zamierzał narzekać. Chodził przecież po Hogwarcie z tęczowymi włosami, czyż nie? - Wszystko jest w porządku, seeeerio. - nie zwracał uwagi na to, że pewne dziecko przechodzące obok ich stolika wskazało na nich palcami, krzycząc "mamo, mamo, a czemu tamci panowie mają różowe włosy?!". Potem wybuchł śmiechem, czując przyjemne ciepło rozchodzące się w wyniku skorzystania z uroku procentów. - No dobra, zamieniło tobie... w sumie nam zamieniło włosy na różowe. Ale spoko, przyzwyczaisz się. Mówiłem ci, że kiedyś łaziłem z tęczowymi włosami i tęczówkami? - zaśmiawszy się, wziął kolejny łyk. A jako że dostał sporą porcję, nie wątpił w to, że za niedługo skończy pod jemiołą ławką.

Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Strefa gastronomiczna QzgSDG8




Gracz




Strefa gastronomiczna Empty


PisanieStrefa gastronomiczna Empty Re: Strefa gastronomiczna  Strefa gastronomiczna EmptySro Gru 22 2021, 00:03;

Nienawidził pakowania prezentów. Wybór był o wiele przyjemniejszy, zwłaszcza że na zarobki w Banku Gringotta nie mógł narzekać i nie musiał jak dawniej liczyć każdego galeona odkładanego do świątecznego budżetu. Jasne, bieganina po zatłoczonych sklepach także miała swoje minusy, ale to było dla niego nic w porównaniu z mozolnym wiązaniem wstęg i owijaniem fantów dekoracyjnym papierem. Nie miał do tego za knuta talentu, a połowa przygotowanych do pakowania upominków materiałów – rok w rok – lądowała porwana w nerwach i zniecierpliwieniu w koszu. – Już się biją. Widziałem dzisiaj szarpaninę o ostatnią kostkę masła. Ludzie poszaleli. – Włączył się w dyskusję rozbawionym tonem, bo trudno było się nie uśmiechnąć, przypominając sobie tę scenę. Rozumiał potrzebę, towar wszak całkiem użyteczny, tylko reakcja jakaś taka nieadekwatna…
- Dokładnie. Po prostu trzeba czymś zająć ręce. – Pokiwał głową, wtórując swojemu przyjacielowi, który w niezwykle racjonalny sposób wytłumaczył jego ciąg do wysokoprocentowego trunku. Nie ukrywajmy, po całym miesiącu przygotowywania różnego rodzaju zestawień finansowych i wycen ruchomości tak naprawdę miał ochotę się zrelaksować, a alkohol zdawał się całkiem skuteczny, jeśli mowa o odciągnięcie myśli od pracy. Co prawda niekoniecznie celował w taki słodki ulepek, ale… może to i lepiej. Cukier dodawał przecież energii, a i Lowellowi grzaniec przypadł do gustu. – Felek…? – Przypatrywał mu się podejrzliwie, bo trudno rzec, by po tonie jego wypowiedzi, rzeczywiście nabrał do niego zaufania. Prędko okazało się zresztą, że jego obawy nie były bezpodstawne. Niewybredny komentarz przechodzącego obok dzieciaka i głośny wybuch śmiechu wcześniej niewzruszonego kolegi uświadomiły mu, co takiego się wydarzyło. Przez moment próbował udawać obrażonego o to drobne, niewinne kłamstewko hogwarckiego asystenta, ale nie wyszło mu to najlepiej. – Co ty gadasz… chciałbym zobaczyć cię w tęczowych. Miałbym porównanie… Chociaż powiem ci, że ten róż nawet do ciebie pasuje. – Rzucił wesoło, upijając kolejnego łyka malinowej pyszności. – It’s okay to be gay… - Zanucił w sobie tylko znanej melodii. - Teraz to się zastanawiam, czy ten barman chciał nas poderwać, czy raczej zeswatać. – Wydawać by się mogło, że już się uspokoił, spoważniał, ale gdzie tam… wystarczyło, by podniósł głowę i raz jeszcze spojrzał na czuprynę towarzysza, kiedy znowu parsknął pod nosem.
Dobra. Cisza. Musimy pomyśleć, gdzie chcemy potem pójść, bo spędzenie całego popołudnia przy grzańcach nie brzmi jak rozsądny plan… Natrafiłeś po drodze na coś ciekawego? Póki co widziałem, że można skorzystać z lodowiska… ah, i wziąć udział w warsztatach wypiekania pierników, ale nie wiem czy chcemy. Po tym malinowym winie chyba starczy słodkości, nie? – Zaczął swój wywód, starając się przynajmniej na ten czas zapomnieć o soczyście różowych kosmykach. – Może łyżwy? Jeździłeś kiedyś? – Spoglądał na niego z nadzieją, bo dawno nie szusował po lodowej tafli, ale pozostawał otwarty na inne propozycje. W końcu mieli czas, nikt ich nie gonił, a więc mogli pozwiedzać jarmarkowe zakamarki.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Strefa gastronomiczna QzgSDG8




Gracz




Strefa gastronomiczna Empty


PisanieStrefa gastronomiczna Empty Re: Strefa gastronomiczna  Strefa gastronomiczna EmptySro Gru 22 2021, 00:41;

Pakowanie jest gorsze. A to kupienie odpowiedniego papieru, a to trzeba dokupić, a tu coś nie pasuje, a tu zbyt pognieciony, a tu nie ten kolor, a tu w ogóle coś nie tak... Masakra. Masakra porozrywanych papierów i innych dupereli, na które trzeba zwracać uwagę, a przez które to kolejne drzewa cierpią w lasach, gdy są ścinane. I jak tu przeżyć odpowiednio Święta, jeżeli człowiek jest świadomy tego, że wszystko zostaje zrobione jakimś kosztem? Najwidoczniej bardzo dobrym pomysłem jest oczywiście, jak żeby inaczej, napić się grzanego wina. Rozwiać smutki, zapomnieć o problemach, a przede wszystkim skupić się na wyborowym towarzystwie i jeszcze raz napić się grzanego wina.
- No bo masło jest potrzebne, nie? Co będą na margarynie robić... - dorzucił jeszcze, spoglądając na Theo z widocznym rozbawieniem, bo naprawdę, nie ogarniał tego całego zamieszania. Na szczęście Hogwart nie cierpi na braki, w związku z czym tam może się najeść do syta; długo tego tematu jednak nie uciągnęli, skupiając się przede wszystkim na wypiciu malinowego trunku.
Kiwnąwszy głową, przyglądał się tym pięknym, różowiutkim włosom, niespecjalnie chcąc przekazać towarzyszowi do wiadomości, co się stało. No po prostu tak zabawnie się na niego patrzyło, że aż szkoda było psuć tę minę i zdziwienie, gdy ktoś wskazywał na niego palcami. - To ja! - dodawszy radośnie, bo procenty powoli zaczynały działać - słaba głowa wysuwała się od razu na pierwszy plan - a potem został zdemaskowany. Oboje siedzieli zatem z różowymi włosami, zwracając na siebie tym samym widocznie uwagę. - No już, nie obrażaj się, postawię ci kolejne, żebyś miał takie na następny dzień. - wyszczerzywszy się, upił kolejny łyk, czując ciepło wynikające zarówno z działania alkoholu, jak i specyfikacji grzanego wina. Zbyt szybko przez to stawał się najebany, ale ta kwestia pozostawała nieco na dalszym planie. - Były zajebiste! To znaczy się, widziałem kolorowo i mnie głowa od tego bolała, ale robiłem furorę na korytarzach. - uśmiał się widocznie, nie tracąc dobrego humoru. - Otototo, dokładnie tak. - vibe od razu mu się rzucił w uszy, a więc i poruszał się na krześle zgodnie z rytmem tej słynnej piosenki. - Uznał może, że bije od nas homoseksualnością, że nie ma innego wyjścia? Prawidłowo to jestem demi. Tylko z nastawieniem na homoromantyczność. - podzieliwszy się tym faktem, nagle skupił się poprzez dwa pierwsze słowa niczym pies, który wykonuje polecenie właściciela. No, na krótki moment się udało.
- Lodowisko brzmi nieźle, wypiekanie pierników też... to znaczy się, wiesz, moje dzienne zapotrzebowanie cukru to żelki, kakao, słodkie bułki i inne tego typu. A dupa nie rośnie! - uradowany tym faktem wpierdalał oczywiście dalej, bo czemu nie? Zawsze lubił słodkie, no, to znaczy się, od momentu, gdy zaczął normalnie jeść, to zjadał za dużo cukru. Nie przeszkadzało mu to aż tak. - Tak, kiedyś jeździłem... Nie powinno mi pójść aż tak źle. A co, masz ochotę? - zapytawszy się, upił kolejny łyk wina. Problem zdecydowanie polegał na tym, że i choć coś tam asystent nauczyciela uzdrawiania potrafił, tak jednak za niedługo miał w niego bardziej uderzyć alkohol, więc ta opcja zdecydowanie odpadała. Ale dopóki dobrze się czuł, to ustalenie planu w postaci pokonania długiej ścieżki wcale nie brzmiało zniechęcająco.

Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Strefa gastronomiczna QzgSDG8




Gracz




Strefa gastronomiczna Empty


PisanieStrefa gastronomiczna Empty Re: Strefa gastronomiczna  Strefa gastronomiczna EmptyWto Gru 28 2021, 20:19;

Porozrywane papiery, wygniecione prezenty, wiecznie rozwiązujące się wstążki – takie drobiazgi potrafiły doprowadzić człowieka do szału, no a w stresie często zapominało się o tej słynnej magii świąt i o tym, co najważniejsze: o swoich bliskich. Nie chciał popełnić tego błędu, dlatego machnął teatralnie ręką również na to ich wspólne narzekanie na zatłoczone sklepy i narwanych nerwusów przy półkach, nie chcąc sobie zaprzątać głowy podobnymi bzdetami. Wszak spotkał się tutaj z przyjacielem, wraz z nim popijał nieco może przesłodzone, ale nadal miło rozgrzewające wino, a to sprawiało, że wszelkie troski winni odłożyć na bok. – Na margarynie, jak jacyś biedacy. – Wtrącił więc weselszym tonem, z rozpromieniającym twarz uśmiechem, a zaraz po tym znów umoczył usta w krwiście czerwonym trunku, racząc się jego głębokim, owocowym smakiem. Nawet nie spostrzegł, kiedy jego policzki nabrały rumieńców… Cóż, przynajmniej ich odcień idealnie komponował się teraz z połyskującymi różem kosmykami włosów.  – Pft… Chcesz mnie upić? – Przez chwilę jeszcze nie wychodził z roli, jakby zapominając, że akurat z ich dwóch to właśnie Lowella cechowała słabsza główka i że skoro już zaprosił go na grzańca, winien mu się baczniej przypatrywać… tak by przypadkiem nie zgubić go pod którąś jarmarczną ławką.
- Że robiłeś furorę to mnie wcale nie dziwi, ale fuck… na dłuższą metę to musiało być męczące. Przypomniałeś mi za to o takiej mugolskiej zabawce, nie wiem czy wiesz co to: kalejdoskop. – Wtrącił, mając nawet zamiar wytłumaczyć mu w razie czego co to takiego, ale zaraz już nucił jakieś głupoty, kiwając się wraz z nim w rytm muzyki, przez co szybko zatracił wcześniejszy wątek. Obdarował za to kumpla zdezorientowanym spojrzeniem, gdy w jego uszach wybrzmiało określenie, które niewiele mu mówiło. Jak to powiedział Skyler, sam dopiero co wkroczył do tęczowej rzeki, i może wstyd przyznać, ale na dobrą sprawę to był strasznym ignorantem. – Demi? – Dopytał więc wyraźnie zainteresowany, mając nadzieję, że Feli rozwieje jego wątpliwości i wleje w ten jego pusty łeb odrobinę przydatnej wiedzy.
- Spoko, mam podobnie, tyle tylko że wolę zapchać się pizzą i hamburgerami. Niektóre laski oczy by nam chyba wydrapały. – Zaśmiał się, bo akurat sam nieraz na swoją zbyt szybką przemianę materii narzekał. Fajnie było wszak jeść wszystko bezkarnie, ale z budowaniem tkanki mięśniowej miał także spory kłopot. – Legilimenta z ciebie. Czytasz mi w myślach. Jasne, że mam. Cały rok czekałem, żeby znowu zaryć łbem o taflę lodu albo wyrżnąć bokiem o bandę. – Wyszczerzył się zanim ponownie utopił usta w grzanym winie. – A tak serio, to chętnie bym pojeździł, a jak mówisz, że kiedyś miałeś z łyżwami styczność… to może wreszcie ktoś nauczy mnie hamować. – Pokiwał głową jak podekscytowany szczeniak, z żywą nadzieją w oczach, bo jak co: może lekko koloryzował, ale akurat uderzanie o barierkę miał opanowane do perfekcji, bo tylko w taki sposób potrafił się na tym ustrojstwie zatrzymać. – Ej, właśnie! ŻUREK W BUŁECZCE! – Niemal wykrzyknął, poprawiając swoją różową czuprynę, kiedy unosił do góry dłoń, wzywając do nich swatkę-barmana. Nawet nie zapytał Lowella o zdanie, po prostu zamówił dwie porcje, wiedząc że jeśli nawet kumplowi nie będzie smakowało, to z przyjemnością doje po nim. – Mam nadzieję, że będzie z jajkiem. Co słychać w szkole? Co tam u Maxa? – Nawet nie zrobił taktycznej pauzy przed rozpoczęciem kolejnego tematu, co pewnie wybrzmiało dość zabawnie, ale cóż miał rzec? Dawno się z Felkiem nie widział, to i buzia mu się nie zamykała. Chciał jak najszybciej nadrobić towarzyskie zaległości.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Strefa gastronomiczna QzgSDG8




Gracz




Strefa gastronomiczna Empty


PisanieStrefa gastronomiczna Empty Re: Strefa gastronomiczna  Strefa gastronomiczna EmptySro Gru 29 2021, 13:54;

Jeszcze najgorzej, jeżeli człowiek należy do osób chcących zrobić wszystko idealnie i wszystko perfekcyjnie. To wtedy nawet najdrobniejsze zagniecenie na kolorowym, pakunkowym papierze potrafi spowodować bolączkę niemożliwą do opisania, która przyczyni się albo do poprawy wcześniejszego błędu, albo do rozpoczęcia wszystkiego od początku, albo - w najgorszym scenariuszu rzecz jasna i święta, przenajświętsza - wyrzucenia pakunku przez okno. Ludzie są różni, mają różne temperamenty, ale też i różną tolerancję na tego typu rzeczy. I o ile rzeczy manualne brzmią dla Lowella abstrakcyjnie, o tyle nie można zaprzeczyć jednej rzeczy - że poprzez własny opór i chęci może osiągnąć naprawdę wiele. Dlatego uśmiechnął się na informację o margarynie, bo margaryna to najgorsze, co może być dla osoby, która wychowała się na wsi ze zwierzętami i wie, jaka jest kolosalna różnica między sklepowymi rzeczami a tymi, co do których pochodzenia ma stuprocentową pewność, że jest zdrowe. No niebo a ziemia.
- Panie, ja ciebie upić? Prędzej to ja tym jednym grzańcem już się porządnie wstawię! - zaśmiał się; gorący napój powodował, że szybciej odczuwał skutki spożytego alkoholu, w związku z czym już czuł się znakomicie. A dużo nie wypił; no cóż, takie wady słabej głowy. Zaleta? Słaba głowa. Zależnie od tego, jak człowiek postanowi na to spojrzeć, można być z tego albo zadowolonym, albo smutnym. Albo mieć to kompletnie gdzieś; Felinus od momentu metamorfozy stara się zawsze znaleźć jakieś pozytywy w negatywnej rzeczy. I przynajmniej mógł uznać siebie za ekonomicznego pod względem wydanych pieniędzy na picie.
- O matko, jak dawno nie słyszałem tego słowa. I tak! Znam kalejdoskop, halo, wychowałem się w stu procentach po mugolsku. Lubiłem kalejdoskopy. - ach, nie ma to jak próba zaoszczędzenia na patrzeniu w obrazek i tak długiego przyciśnięcia powiek do oczu, by wejść w nieco podobną, ale bardziej specyficzną fazę. Jako dzieciak może i był biedny, ale to nie oznacza, że dzieciństwo przeżył źle. Nie zabrakło mu ciepła Lydii; bo o ile pozostawał bez ojca, tak może nawet i lepiej, iż go nie miał. - Demiseksualny. Czyli odczuwasz pociąg seksualny do kogoś dopiero po tym, jak go bliżej poznasz, nie zakochujesz się od pierwszego wejrzenia, że masz motylki w brzuchu i tak dalej. - wytłumaczywszy, nie przeszkadzała mu niewiedza Theo. To naturalne. Sam muskał tę tęczową rzekę, ale nie zatapiał się w niej w pełni.
- To prawda, ale nie wątpię, żee... - wziął głębszy wdech, bo potrzebował ułożyć swoje myśli. Pędzące nieustannie do przodu, pędzące raz po raz nieco krzywo, ale przynajmniej istniejące. - ...że jakbyśmy otworzyli tak nasze ciała, wiesz, czysto metaforycznie, to by był tam śmietnik. A te dziewczyny z nadwagą, które jednak uważają na to, co jedzą, by go po prostu nie miały. - ludzie są różni i o ile samemu zwracał uwagę na wygląd - jest to wyznacznik zdrowia - tak nie zawsze to, co oczy widzą, musi być na pierwszy rzut słuszne. Najlepiej nie robić badań. Szkoda tylko, że wraz z wcześniejszą wizytą na szpitalu w związku z rozszczepioną nogą musiał je mieć zrobione. I ogólnie noga bolała go w najróżniejszych momentach, w szczególności podczas ruchu. Siedzenie w jednym miejscu było zatem zbawienne. - A ja uważam, że wielkie umysły po prostu myślą podobnie, o! Jebać legilimentów. - wziął głębszy łyk napoju, gdy widać było powoli po nim, że zaczyna wchodzić w ten przyjemny stan rozgadania i rozbawienia. - Lubię hamować, ale wyjebując się. To najlepsza taktyka. Co prawda długo trwa, no ale... - prychnął rozbawiony, kiwając w jedynym znanym sobie rytmie piosenki własną głową.
Tak, wchodził na te fale najebania się i beztroski połączonej z brakiem możliwości późniejszego powrotu do domu; na informację o żurku w bułeczce oczy mu się zaświeciły niczym milion galeonów.
- ŻUREK. Ja pizgam, jak mogliśmy o nim zapomnieć! Uratowałeś normalnie Święta. - pierdolnął się dłonią w czoło, nie mogąc doczekać się ciepłego posiłku, gdy nadal dopijał własnego grzańca, czując się coraz to lepiej. A na pewno zabawniej. - Panie, jak nie będzie z jajkiem, to składam reklamację i nie ma zmiłuj się. PRAWDZIWY ŻUREK JEST Z JAJKAMI. I niech mi nikt nie próbuje wmówić, że jest inaczej, bo nie jest. - założył ręce na klatce piersiowej niczym obrażony dzieciak z różowymi włosami; prędzej bananowy i rozpuszczony; czując się tak, jakby zaraz kelner miał przynieść właśnie żurek pozbawiony jajek. - W szkole jak zawsze, czyli dużo zapierdolu, ale też, nie narzekam, jest super. Ludzie są tam super, o! Chociaż uczniowie wpadają na różne pomysły na ściąganie prac domowych lub podczas kartkówek. Masakra momentami. - pokręcił oczami, nie chcąc wspominać o tym, że ostatnia wyprawa do lasu w Hogsmeade zakończyła się... no cóż. Niefortunną serią zdarzeń. Lowell wziął głębszy wdech, jakby miało mu to pomóc. - W porządku, to znaczy się, daję mu tę przestrzeń i pewnie nie wiem o jakichś osiemdziesięciu procentach najróżniejszych rzeczy, które ten robi. No ciężko jest pogodzić pracę, związek, obowiązki i ogólnie wszystko. Czasami czuję, że pewne rzeczy mi umykają, czasami jestem zły na ten zawód, że siedzę w robocie i nawet mnie mój chłopak nie może odwiedzić - tutaj wykrzywił usta w smutną podkówkę, bo co jak co, ale chciałby, by ten mógł przyjść, pogadać, zostać poczęstowany herbatą i ogólnie polepszyć jakoś nastrój - ale ostatecznie mi przechodzi. - machnął na to ręką, przyglądając się na to, jak kelner przynosi żurki. - A u ciebie? Prackowo, związkowo i tak dalej, oczywiście. - zapytał, będąc szczerze tym zainteresowany.

Mechanika:

Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Strefa gastronomiczna QzgSDG8




Gracz




Strefa gastronomiczna Empty


PisanieStrefa gastronomiczna Empty Re: Strefa gastronomiczna  Strefa gastronomiczna EmptyCzw Gru 30 2021, 19:34;

Kiedy już się za coś zabierał, angażował się w pełni, a perfekcjonistyczne, pedantyczne wręcz podejście wielokrotnie spędzało mu sen z powiek i przymuszało do poświęcenia konkretnym zadaniom znacznie większej ilości czasu, niżeli było to niezbędne. Nie satysfakcjonowały go półśrodki; uwielbiał zamykać sprawy, ale tylko wtedy gdy wiedział, że dopiął wszystko na ostatni guzik. Miało to swoje plusy – w pracy szybko go przecież doceniono, ale powiedzmy sobie szczerze, kosztowało go to również wiele nerwów i wyrzeczeń. Niestety, lecz cechy uznawane powszechnie za pożądane miały także swoją mroczną stronę.
- Powiem tak: dopóki nie zechcesz zarzygać mi kurtki lub butów, pij na zdrowie. – Rzucił żartobliwym tonem, ale tak naprawdę, nawet w takiej sytuacji nie zostawiłby przecież Felinusa na lodzie. Pewnie poprzeklinałby pod nosem, używając naprędce kilku czarów czyszczących, ale ostatecznie i tak zapakowałby chłopaka na barki, odstawiając do mieszkania w jednym kawałku. Po to ma się kumpli, czyż nie? Mimo wszystko miał nadzieję, że słaba głowa Lowella nie stanie na przeszkodzie spotkaniu, bo znacznie milej było spędzić czas z równorzędnym kompanem do rozmowy. Przypatrywał się więc baczniej uzdrowicielowi, odstępując od planu zamówienia kolejnych grzańców. Wystarczał im wszak ten lekko podchmielony, rozweselony stan.
Ta zabawka to już chyba została zapomniana nawet w świecie mugoli… – Wtrącił jeszcze a propos kalejdoskopu, bo przecież zamieszkiwał w niemagicznej okolicy, nieraz chadzał po tamtejszych sklepach, a dawno nie widział nigdzie podobnego cacka. Niewykluczone, że jacyś amerykańscy naukowcy stwierdzili, że mają one negatywny wpływ na rozwój dzieci. Nie zdziwiłby się, długa ekspozycja na przemykające przed oczami kolory i wzory rzeczywiście zdolna była wprowadzić w swego rodzaju trans. – Ah! – Poruszył głową, unosząc brwi, jakby nagle przypomniał sobie co oznacza to słowo. Prawdopodobnie kiedyś już je słyszał, tylko nie potrafił teraz skojarzyć faktów. – Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Chyba. To głupie. Zdarza się tylko na filmach, nie? – Mruknął nie do końca pewnie, zamyślony, bo zaczął się zastanawiać czy w takim układzie on też nie jest demiseksualny. Nie minęło jednak zbyt wiele czasu, kiedy machnął na to ręką. Łatki, szufladkowanie… takie określenia nie miały żadnego znaczenia; ważne, żeby pozostać sobą.
Raczył się malinowym smakiem, kiwając ze zrozumieniem głową, a chwilę później skrzywił się na samą, zdecydowanie zbyt obrazową, myśl o wspomnianym przez Felka śmietniku. – Wolałem sobie tego nie wizualizować. – Westchnął cicho, ale i wzruszył przy tym ramionami, bo wątpił, by nawet po tak słusznym wywodzie potrafił odmówić sobie kolejnego pachnącego smakowicie hamburgera. – Kiedyś w sumie czytałem o „chudych grubaskach” czy jakoś tak… że można wyglądać szczupło, a i tak się ma otłuszczone narządy i że to niebezpieczne dla zdrowia. Dobrze gadam? – Przerwał, żeby się upewnić, a co jak co, przesiadywał przecież w towarzystwie eksperta, który na ludzkim ciele i uzdrawiającej magii znał się jak nikt inny. Gdyby więc istniało jakieś zaklęcie pozwalająca ogarnąć ten rozgardiasz w żołądku, Lowell na pewno zdolny byłby je wykonać.
Uniósł wyżej puchar z winem i skinął wymownie do kolegi, żeby stuknąć się z nim ceramicznymi naczyniami, a kąciki jego ust uniosły się wyżej, kiedy z ust puchońskiego druha uwolniła się całkiem nieprzyzwoita wiązanka przekleństw. Czyżby procenty przydały mu nieco swobody? – Widzę, że wielkie umysły nie tylko myślą podobnie, ale i podobnie nieudolnie jeżdżą na łyżwach…  Może powinniśmy jednak przemyśleć dalsze plany, żeby czasem się nie połamać przed świętami? Chociaż… w razie czego mamy ciebie. Kości nam przecież poskładasz. – Nie dał nawet chłopakowi dojść do głosu, z samym sobą prowadząc polemikę na temat zasadności wizyty na lodowisku. Zresztą, jeśli miał być uczciwy, wlewanie w siebie żurku w chlebku i tak wygrywało z jakąkolwiek inną aktywnością.  – A dziękuję, dziękuję, polecam się na przyszłość. – Wyszczerzył się jak tylko dokonał koniecznego zamówienia, a już w ogóle parsknął głośno, kiedy Felek zaczął odgrażać się potencjalnymi reklamacjami. – DOKŁADNIE! – Niemal wyrwał się z ławki podekscytowany, czując że znalazł swą bratnią duszą. – Nawet bez kiełbasy bym przeżył, ale bez jajka to nie żurek! – Wtórował mu wesoło, a wreszcie znów zaniósł się śmiechem, bowiem rozczulił go widok obrażonego niczym dzieciak Lowella, z założonymi na klatę piersiową rękoma i błyszczącymi różem włosami. Tego nie dało się opisać, trzeba było zobaczyć. PRZEUROCZE.
Odstawił na bok pusty kubeczek, poświęcając całą uwagę życiowym perypetiom towarzysza. Miał już wypytywać o najbardziej szalone pomysły uczniów, ale smutna podkówka na twarzy chłopaka uniemożliwiła mu pociągnięcie tak błahego tematu. – Ejj… Czasami trzeba trochę od siebie odpocząć, żeby za sobą zatęsknić. – Chciał jakoś pocieszyć, ale w kwestii poprawy nastroju jego słowa prawdopodobnie wypadały blado na tle przyniesionego przez kelnera żurku. Szczególnie, że po środku chlebowej miseczki pływały dwie połówki jajka. – No i elegancko. Wygląda na to, że nie musimy nikogo pozywać do Wizgenamotu. – Wątpił, by najwyższy organ czarodziejskiego wymiaru w ogóle zajął się tą sprawą, a szkoda, bo była to przecież sprawa niezwykle dla społeczności ważka. No co jak można nie dawać jajek do żurku… A propos! Podmuchał parującą zupę, jakby liczył na to, że dzięki temu nagle ostygnie i ledwie powstrzymał się przed poparzeniem ust, grzecznie acz ze smutnym spojrzeniem ślepiów czekając aż ta nada się do zjedzenia. Cóż, przynajmniej miał czas, by odpowiedzieć na pytania Feliego. – Początek grudnia to był dramat. Wiesz, ludzie postanowili wyprzedawać wszystko na potęgę pewnie po to, żeby powiększyć fundusz prezentowy. Przychodzili z każdym cholernym drobiazgiem… No ale nie ma co narzekać, bo przyznali nam wszystkim premię, a teraz przed świętami z kolei mamy luz. Klienci wpadają do banku tylko po to, by opróżnić skrytki i pobiegać po sklepach. – Opowiedział mu wszystko niemal na jednym wdechu, ale zaraz po tym zatracił swoje flow, bo drugi z tematów zdawał mu się znacznie mniej wygodny. – A związkowo no to… sam wiesz. Skomplikowana sprawa. – Westchnął głośno, właściwie nie będąc pewnym, jak wiele Lowell się domyślił po wrześniowych odwiedzinach w jego mieszkaniu, podczas których to ratowali krwawiącego intensywnie Walkera. Niektóre gesty mogły wskazywać na to, że łączy ich relacja bliższa niż zawodowa, ale nigdy później nie wracali do tego tematu; nie dziwota, bo przecież nikt nie chciał po raz wtóry przeżywać podobnych dramatów.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Strefa gastronomiczna QzgSDG8




Gracz




Strefa gastronomiczna Empty


PisanieStrefa gastronomiczna Empty Re: Strefa gastronomiczna  Strefa gastronomiczna EmptyPią Gru 31 2021, 18:59;

Tak naprawdę w dobrej cesze znajduje się za każdym razem pierwiastek lekkiego, może nie do końca widocznego, aczkolwiek odczuwalnego dla posiadacza zła. W każdej. Lowell, od kiedy skupiał się bardziej na własnych emocjach, zdawał sobie z tego doskonale sprawę, dlatego starał się rozgraniczać konieczność od chęci. A często te dwa pojęcia ze sobą mylił - coś, co należy zrobić, a coś, co można zrobić. Wydźwięk zgoła odmienny dla postronnego obserwatora, a dla osoby, która chce pomóc każdemu - praktycznie taki sam, nierozłączny, powodujący tym samym odsunięcie samego siebie gdzieś na bok w imię wyższej idei.
Felinus wyszczerzył się nieco szerzej na słowa, które wypowiedział Theo; raczej nie zamierzał zrzygać mu do kurtki lub butów. Co najwyżej, z racji poszanowania dla towarzysza, prędzej na wilgotną ścieżkę składającą się z kostek brukowych wymieszanych z błotem i posypane wcześniej solą. Słaba głowa ma swoje plusy, jak i minusy. Ekonomia i inne tego typu rzeczy - bo żeby się najebać, nie musiał brać na siebie brzemienia wydania naprawdę ogromnej ilości galeonów w ciągu jednego wieczora. I to mogło cieszyć te mniej ciężkie, studenckie portfele - szkoda tylko, że wcześniej z tego nie korzystał. W sumie, wcześniej miał awersję do alkoholu. Nie żeby coś się zmieniło pod tym względem, być może potrzebował się wyszumić i "odzyskać" stracone na utrzymaniu matki i ucieczce przed ojczymem lata.
- Dziwisz się? Technologia idzie do przodu. Matki teraz dają dzieciaki telefony przed nos, by te nie zawracały szanownych czterech liter. Kalejdoskop w porównaniu ze smartfonami to nudna, wiekowa wręcz zabawka. - smutna rzeczywistość. Im człowiek bardziej na to wszystko spogląda krytycznym okiem, tym mocniej zdaje sobie sprawę z tego, że dostęp do każdej możliwej informacji jest dobry, ale mózg pozostaje tym wszystkim... przesycony. Wyjechanie w Bieszczady jest zatem możliwością, która zapewne brzmi intrygująco wobec wszędzie porozmieszczanych reklam i ogólnego chaosu. - Podobno ktoś niby może być z początku atrakcyjny, ale to nie jest miłość, a prędzej... zauroczenie? O, coś w ten deseń! Że wiesz, nie będzie to wieczne uczucie, tylko chwilowe, polegające na tym zewnętrznym opieraniu się na fizyczności drugiego człowieka. A zakochanie się... w moim odczuciu to coś głębszego. - ach, nie ma to jak filozoficzny Lowell i jego przemyślenia dotyczące tego, jak wygląda tak naprawdę miłość. Niemniej ma pierwszego partnera w swoim życiu, więc powinien kulturalnie zamknąć własny ryj i się na ten temat nie odzywać - bo oparcie się tylko i wyłącznie na własnej sytuacji, która ma miejsce jako coś nowego i niespotykanego, nie powinno być podstawą do wydawania jakichkolwiek osądów w tym temacie.
- Każdy z nas woli, co nie? - no tak, wizualizowanie śmietnika we własnym organizmie brzmi jak jakaś długa, powszechna herezja, która nie powinna w ogóle istnieć. - Tak, tak, właśnie o tym mówiłem! To jest poniekąd straszne. - co z tego pięknego ciała, skoro wewnątrz trzustka odmawia posłuszeństwa, wątroba ledwo co wydala, hormony zaczynają się walić na łeb, a ostatecznie, mimo że z zewnątrz wszystko wydaje się być w porządku, tak naprawdę nie jest. Zadowolony, radosny, procenty odbijały mu powoli i widocznie na łeb, gdy dokańczał własny napój - i to pozostawało błędem. Bo już jeden grzaniec mógł go zdecydowanie mocniej zwalić z nóg niż innych ludzi. - No właśnie, więc spokojna głowa, stary! Specjalnie dla tego momentu postanowiłem nauczyć się uzdrawiania i przejść przez studia, co nie? - prychnął rozbawiony i się roześmiał słyszalnie. - To wcale nie tak, że uczę dzieciaki. - wyszczerzył się szeroko, bo procenty ewidentnie uderzały ze zdwojoną siłą i już po oczach można było zobaczyć, że coś jest nie tak.
- Dokładnie, chociaż ja nie przepadam za białą kiełbasą! Nie wiem, jakoś nigdy mi nie posmakowała. - a w szczególności ta sklepowa, rzecz jasna. Życie na wsi rządzi się własnymi prawami i temu nie da się odmówić uroku. Co prawda polega na nieustannym kręgu życia w postaci hodowli i zamieniania jej na jedzenie, ale przynajmniej miał pewność, co je i że nie ma tam niczego złego. W sumie, czy jajka też będą swojskie? Nie bez powodu założył ręce na klatce piersiowej niczym obrażony na cały świat dzieciak, bo po pierwsze, nie wyobrażał sobie żurku bez jajek, po drugie, lepiej by było, gdyby te nie zostały kupione za grosze "dla zasady". - Inaczej byłoby nudno i niefajnie? - dokończył grzańca, odstawiając go z lekką nieporadnością tuż obok. Najebany Felek to w sumie szczery Felek, choć wcale nie jest groźny. Uśmiechnięty, najebany, szczęśliwy. Czasami musi się najebać, by na następny dzień narzekać na każdy bodziec i rozbicie własnego ciała. - A już szykowałem pismo. NO BO JAK TO ŻUREK BEZ JAJEK? Wyobrażasz to sobie? Czyste, głupie barbarzyństwo. - zesmutał mocno, bo sobie wyobraził taki żurek bez jajek i naprawdę mu się smutno zrobiło.
Potem posłuchał o pracy Theo, powracając do grzebania w naczyniu po własnym napoju, choć, co najdziwniejsze - nie delektował się żurkiem. Zjadł go tak szybko, jak go dostał, co świadczyło o tym, że alkohol porządnie na niego wpływał; wszystko zjadł, go ostatniego okruszka. I to w tak zastanawiającym tempie, że aż szkoda gadać. Możliwe, że historia go wciągnęła i na to nie zwracał uwagi, a możliwe, że był tak głodny, iż hamować się nie zamierzał.
- Bueh, współczuję. Z każdym, najmniejszym drobiazgiem? Ma-sa-kra! - przetarł usta chusteczką i szeroko się uśmiechnął, kiwając się na boki ponownie w jedynie sobie znanym rytmie. Bawił się doskonale, gdy w sumie przestawał już myśleć, a zamiast tego czuł rześki smak młodości. - Czyli rozumiem, że potem się dziwili, iż coś zostało wycenione na marne grosze i zgłaszali reklamacje? - jeszcze się zastanowił, kiedy to oparł się łokciem o blat stolika, przeczesując kędzierzawe, różowe włosy. Na kolejne słowa natomiast nieco uniósł brwi - jednej jak zawsze nie potrafił - by potem zastanowić się nad własną odpowiedzią. Przymrużył oczy, jakby składał ją uważnie, choć ta wydostała się po paru sekundach ciszy i spokoju. Widać, że już z myśleniem miał nieco problemów. - Będzie dobrze i bobrze, o to się nie martw; może nie jestem dobrym pocieszycielem, ale hej, po burzy zawsze świeci słońce czy jakoś tak, co nie? - w szczególności teraz nie był dobrym pocieszycielem skoro alkohol radośnie szumił pod kopułą czaszki. Coś tam zauważył te gesty, ale nigdy nie pytał, bo zawsze uważał,  że to jest cudza sprawa. W sumie, obecnie i tak patrzył z tęsknotą na żurek należący do Theo, bo w sumie chętnie by opierdolił zawartość chlebka.

Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Strefa gastronomiczna QzgSDG8




Gracz




Strefa gastronomiczna Empty


PisanieStrefa gastronomiczna Empty Re: Strefa gastronomiczna  Strefa gastronomiczna EmptySob Sty 01 2022, 23:55;

Każdy medal miał dwie strony, a każda różdżka dwa końce. A jednak, po analizie wszystkich za i przeciw, cieszył się, że słabej głowy nie ma. Nie to, żeby się zarazem przechwalał jak wiele może w siebie wlać procentów, bo to nie tak, że bardzo trudno byłoby go upić, ale nie miał raczej wątpliwości co do tego, że zwyciężyłby, gdyby tylko stanął z Felim w szranki. Inna rzecz, że nie zamierzał tego wcale proponować. Miał swoje granice, których wolał nie przekraczać. Po alkoholu gadało się wszak wiele różnych głupot, można było odwalić coś wstydliwego, a właśnie z tego względu argumenty natury ekonomicznej wydawały mu się mało przekonujące. Nieco większa tolerancja na alkohol dawała mu jednak to swoiste poczucie bezpieczeństwa, które było w jego odczuciu wartościowsze od galeonów.
- Fakt. Mam wrażenie, że moja pięcioletnia kuzynka jest bardziej biegła w obsłudze telefonu czy komputera ode mnie. Niby to trochę smutne… dzieciaki wpatrzone jedynie w ekran, ale pewnych rzeczy chyba się nie uniknie. – Nie potrafił wyrazić kategorycznej opinii, bo tak jak i w przypadku słabej głowy, można było dostrzec plusy i minusy wszechobecnego, postępującego w zastraszającym tempie postępu technologicznego. Mugole chyba nawet szybciej niż czarodzieje byli w stanie wyszukać jakieś informacje w internecie, z drugiej strony taki łatwy dostęp do wiedzy tworzył również wiele pułapek. Niekiedy trudno było wieści z sieci zweryfikować, a poza tym ludzie nazbyt często zamykali się w wirtualnym świecie, padając ofiarą uzależnienia. Telefon czy komputer nie były również najlepszą zabawką dla małolatów, bo o ile rozmaite gry czy filmy niosły za sobą także walor edukacyjny, tak nadmiar bodźców wpływał niekorzystnie na dziecięcą umiejętność skupienia uwagi na czymkolwiek innym. Patowa sytuacja.    
Skrzywił się jeszcze bardziej, jakby naiwnie wierząc, że Lowell nie przyzna mu wcale racji. Nawiedziła go przy tym myśl, że powinien bardziej przykładać się do odpowiedniego komponowania swojego talerza. – Ehh… – Westchnął smutno, żałując nieco, że podjęli akurat tak trudne, niefortunne tematy, które przecież nijak miały się do wesołkowatej atmosfery, jaka winna towarzyszyć wypijanym ochoczo grzańcom. – To jest tak smutne, że zjadłbym na pocieszenie frytki. – Spróbował więc rozładować atmosferę, z dźwięcznym śmieszkiem i szerokim bananem na twarzy, bo co mu więcej pozostało. Nie chciał bagatelizować własnego stanu zdrowia, ale po to przecież się spotkali, żeby wyrzucać sobie wszystkie błędy dietetyczne. Hogwarcki asystent najwyraźniej wyszedł z tego samego założenia, bo nagle okazało się, że przyjął całkiem podobną do niego taktykę. – No i całe szczęście! Zobacz, niesiesz młodym kaganek oświaty. Możesz ich nauczyć już teraz, żeby uważali na to, co jedzą. Dla nas już za późno, nie ma ratunku. Najwyżej zrobisz nam płukanie żołądka. – Nie porzucił dobrego humoru, a i jego brzuch już się chyba na niego nie obrażał, bo zaczął wydawać niepokojące odgłosy, w sobie tylko znanym języku błagające o zamówioną porcję żurku.
Przeciągnął się jak kot, ale zaraz po tym zmierzył towarzysza przyczajonym, niemalże wrogim spojrzeniem, nie mogąc uwierzyć, jakież ten herezje wygaduje. – No chyba sobie żartujesz! ŻUREK TYLKO Z BIAŁĄ KIEŁBASĄ. WHITE POWER I W OGÓLE. – Podniósł głos z wyrzutem, ale zaraz zamilknął, zdając sobie sprawę z tego, że teraz to on sam plecie niezłe bzdety, a jak tak dalej jeszcze pójdzie i trafi na zezłoszczonego mugola w okolicy, to dostanie w ten głupi ryj. – No dokładnie. – Odpowiedział więc już spokojniej a propos relacji Feliego z partnerem. Próbował wyczytać z jego twarzy cokolwiek, co utwierdzałoby go w przekonaniu, że zdołał go tym samym pocieszyć, ale tak naprawdę nie miał zielonego pojęcia, czy jego słowa w ogóle wywarły na nim jakieś wrażenie. W przeciwieństwie do grzańca, ten chyba zaczynał powoli zbierać żniwa… a może mu się tylko zdawało, że przy odstawianiu kubka można by wymagać od chłopaka nieco więcej gracji? A chuj. Co za różnica.
- Nie do pomyślenia. – Pokiwał głową z uznaniem. Gdyby ktokolwiek miał walczyć o jajka w żurku, stanowiliby idealnie zgrany, przepełniony determinacją duet. Szczególnie Lowell, który toczył bój o jajka w żurku nie tylko słowem, ale i czynem… Theo nawet nie spostrzegł, kiedy jego przepełniona zupą bułeczka zniknęła, a gdy podniósł wzrok, próbując odnaleźć jej pozostałości, mógł jedynie szerzej otworzyć oczy ze zdziwienia.  – Ty… ty w te pracy to jesz cokolwiek? Może wysłać ci jakąś paczkę żywnościową. Nie chcę, żebyś głodował. – Skwitował tę nietypową, acz zabawną sytuację, w humorystyczny sposób, samemu sięgając po łyżkę z nadzieją, że temperatura jedzenia wreszcie będzie dla niego odpowiednia. No co no, nie był w stanie zjeść czegoś, co parzyło gębę. – Taa. – Wtrącił z nad żurku, wcinając ten świąteczny obiad kęs za kęsem, ze smakiem, choć na pewno nie taką gorliwością, jaką wykazał się jego kumpel. – Kilku takich się znalazło. Znani pieniacze. Ale nie no, nie było tych reklamacji tak dużo, a przynajmniej ludzie z pracy tak mówili. Podobno rok temu było jeszcze gorzej. – Zatrzymał łyżkę w locie na czas odpowiedzi tylko po to, by zaraz wrócić do posiłku, coraz prędzej wrzucając w siebie zamoczone w przyjemnie kwaśnej zupie kawałki chleba. Ani myślał o tym, by zostawić „miseczkę” niezjedzoną. Co więcej, kiedy skończył znów wyciągnął z kieszeni pudełka z czekoladowymi żabami. – Na deser? – Zaproponował jedną Felkowi, stwierdzając że mógł przez ten czas zmienić zdanie, a potem otworzył swoją, żeby wpierw przegryźć skaczącą słodycz, a potem obejrzeć dokładnie ustrzeloną kartę. Uśmiechnął się, bo Cyklopa jeszcze nie miał, a chociaż wiedział o nim wiele już nawet z mugolskiej mitologii, to i tak zerknął na rozpisaną z tyłu informację. Według niej Cyklop był olbrzymem – zaskakujące – który zamieszkiwał u podnóża góry Etny.
- Dobra, chyba się jednak przejadłem. – Wydusił z siebie, jedną dłonią masując się po zmaltretowanym żołądku. Porcja może i nie była taka duża, ale jadł przecież przed wyjściem na jarmark i chyba trzeba mu było dłuższej przerwy. Cóż, przynajmniej przez to wszystko zapomniał o smutku i dość marnej próbie pocieszenia ze strony puchońskiego kumpla. – Meh, nie mam chyba siły na te łyżwy. Możemy skoczyć w inne miejsce? Nie wiem, pooglądać te kiczowate pamiątki na straganach albo… ulepić bałwana? – Uczynił strategiczną pauzę przed ostatnią propozycją, bo chyba sam nie traktował jej poważnie. To by dopiero wyglądało kuriozalnie: dwóch dorosłych chłopów z różowymi włosami wtykających nos z marchewki w twarz swojego śnieżnego kolegi.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Strefa gastronomiczna QzgSDG8




Gracz




Strefa gastronomiczna Empty


PisanieStrefa gastronomiczna Empty Re: Strefa gastronomiczna  Strefa gastronomiczna EmptyWto Sty 04 2022, 23:12;

Felinus natomiast stawał się łatwy do przekonania niczym dziecko. W pewnych strefach, rzecz jasna, tak się nie działo, ale zdecydowanie łatwiej było go uprowadzić i przekonać do zrobienia czegoś totalnie głupiego, pozbawionego logiki. Nic dziwnego; ludzi umysł nastawiony jest na zabawę, nie na myślenie nad skutkami własnych działań. Czerwone od trunku policzki i różowe włosy tylko dodawały anielskiej "niewinności". Niewinności, którą ktoś mógłby chcieć wykorzystać, dlatego w przypadku Lowella tak ważne było, by miał jakąkolwiek eskortę do domu. Czy miał? Życie potrafi przecież weryfikować najróżniejsze rzeczy. Dowodem na to był wypadek podczas próby pomocy ofierze jednego z wilkołaków - co z tego, że się starał. Co z tego, że niósł ze sobą chęć ratunku. Los bywa przekorny, nie bawiąc się w żadne ugody.
- Starzejemy się i stajemy powoli boomerami, stary. Taka kolej rzeczy, czyż nie? - zaśmiawszy się, własnych dzieci, kuzynów, kuzynek, ciotek i wujków mieć nie mógł, w związku z czym więzi rodzinne pozostawały dla niego częściowo obce. Postęp technologiczny umożliwił ludziom na swobodne pozostawanie w kontakcie z innymi bez ponoszenia większych kosztów, gdzie te kilkadziesiąt lat temu nie było to tak możliwe. Westchnąwszy ciężej, gdy łyk napoju ponownie rozgrzał synapsy, zastanawiał się głęboko. Czy wiedza w Internecie różni się od tej z książek? Przecież książki stają się nieaktualne, a ilość danych przedostających się przez serwery - nawet jeżeli monitorowana i wykorzystywana w celu inwigilacji, tworzenia odcisku palca przeglądarki i ogólnie zapewnienia maksymalizacji zysków na pojedynczej jednostce. Świat na tym polega, natomiast czarodziejskie społeczeństwo może pochwalić się brakiem problemów w tymże temacie. Choć czy namiar nie jest przypadkiem wystarczającym narzędziem, które można kwestionować?
- A mają tutaj frytki? - w sumie też by opierdolił frytki i ta zamiana tematu na ziemniaki zamienione na pieczone, pokrojone ziemniaki wydawała się być kusząca. Co z tego, że serce może odmówić posłuszeństwa, a cholesterol nieustannie przebywa; liczy się ta specyficzna, ludzka przyjemność. Jedzenie żelków, picie kawy, unikanie eliksirów czuwania - wszak przesadził wcześniej, w październiku - i jakoś to szło. Jakoś to słowo klucz, bo mogło iść dobrze, mogło iść źle. Ostatecznie nie narzekał, bo nawet w chwilach braku czasu dla siebie zauważał, że momenty spędzone w samotności są jednak... regenerujące. - Dla nas to chyba już nigdy nie będzie ratunku, Theo. Za dużo słodkiego, za dużo wszystkiego, spójrzmy na to jednak z tej strony, że w prosektorium bylibyśmy ciekawymi obiektami do badań. - zastanowiwszy się, jakoś trzeba plusy znajdować. W sumie to nie była zła opcja, zawsze dzieciakom można byłoby pokazywać to, co się dzieje z ciałem, jak człowiek zjada kilogram żelków, a następnie popija go colą. Kwintesencja dorosłości i braku dbania o samego siebie... choć, poprawiwszy się, prędzej czynienia z siebie śmietnika na cokolwiek.
- WSADŹ SOBIE TĘ KIEŁBASĘ W... - podniósł się, choć nie był poważny, a prędzej żartował, śmiejąc się pod nosem. Pod wpływem alkoholu pozostawał grzeczny jak baranek i nic w tym dziwnego; nie jawił w sobie agresji. Prędzej pokazywał, jak bardzo za tego typu rzeczami nie przepada, to znaczy się, za białą kiełbasą w żurku. - Jak w tej paczce żywnościowej będą słodycze, to chętnie przyjmę! - wyszczerzył się szeroko, dopijając ostatecznie alkohol. O matko, czuł się teraz niebiańsko, pełny brzuszek, umysł pusty i jedyne, o czym teraz myślał, to nie ta możliwość jazdy na łyżwach, a prędzej położenie się do góry brzuchem i odpoczynek. - Spokojnie, nie głoduję, w zamku jest przecież ogrom skrzatów domowych. I smacznie gotują! Jedzenia mam pod dostatkiem zatem, nikt nie umiera. - choć z czystej przyzwoitości nie przyznawał się do tego, że biegł do kuchni tyle razy, na ile mu pozwalał honor, by poczęstować się a to kanapką, a to ciepłym posiłkiem, a to trzecim śniadaniem.
- Czyli z roku na roook jest coraz to lepiej? A to się supcio, przynajmniej omija cię większość nieprzyjemności. Ludzie czasami są naprawdę wrzodami na tyłku. - mówiąc te słowa, były student spojrzał tym samym na pudełka z czekoladowymi żabami, szczerząc się do nich niczym dziecko na widok gwiazdkowego prezentu. To było oczywiste - oczy barwy brązowej zabłysnęły widocznie, udowadniając, że w sumie to, czym był w stanie podzielić się Theo, mogło w pełni dokończyć dzieła w postaci uzupełnienia zapasów kalorii na następną godzinę. - Theo, w myślach mi czytasz! - uratowany chwycił za pudełko, by potem, jak się okazało, żaba nie dość, że spierdoliła, to jeszcze pociągnęła za sobą kartę, która utopiła się w błocie i wpadła niemal natychmiastowo pod podeszwę jakiegoś przechodnia. - Co to ma być. - założył obrażony ręce na własnej klatce piersiowej, bo obecnie to efekt był taki, iż prędzej się zdenerwował. Niczym pięcioletnie dziecko, które nie może wepchnąć kwadratowego klocka do okrągłej dziury.
- Jak to jest w ogóle możliwe? - proste pytanie, proste założenie; myślał, że Theo ma większy żołądek, a tu proszę, nie wszyscy muszą go mieć niczym nienażarta krowa jedząca non stop trawę przy ogródku. - Kiczowate pamiątki... Brzmią co najmniej super, możemy sobie je pooglądać, może i coś kupić? Panie, nie mam pojęcia, ale wydaje mi się, że słyszałem coś skarpetach Albusa. Kto w ogóle wymyśla takie nazwy towaru? - spojrzenie czekoladowych tęczówek utkwił na Theo. - Albo ulepić bałwana. Też brzmi spoko, będziemy mieli jakiegoś ziomeczka do kolekcji. Co trzy bałwany to nie dwa, o! - kiwał się w rozbawieniu na boki i widać było, że jest najebany, mówiąc bez sensu. A mimo to bawił się co najmniej świetnie.

Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Strefa gastronomiczna QzgSDG8




Gracz




Strefa gastronomiczna Empty


PisanieStrefa gastronomiczna Empty Re: Strefa gastronomiczna  Strefa gastronomiczna EmptyPią Sty 07 2022, 01:47;

Ludzie różnie reagowali na płynący w żyłach alkohol, ale z dwojga złego lepiej było chyba mówić o dziecięcej naiwności i swoistej bezbronności niż pobudzeniu agresywnych, morderczych zapędów. Oczywiście przy założeniu, że rzeczywiście ma kto potem takie pijane niewiniątko odprowadzić do domu. Na szczęście jednak Theo nie zamierzał uchylać się od ciężaru odpowiedzialności. Nigdy nie zostawiłby przecież kumpla w potrzebie i nie darowałby sobie, gdyby po wypitym wspólnie grzańcu Felinusowi przydarzyła się jakakolwiek krzywda, niezależnie od tego czy miałaby ona przybrać postać oberwania w pysk, czy równie a może i bardziej niebezpiecznych odmrożeń powstałych na skutek nocy spędzonej pod przypadkową ławką w parku. Na razie więc nie odbierał sobie przyjemności i mógł pośmieszkować z jego uroczego stanu, co nie oznaczało, że pozostawi go na pastwę losu; wszak już teraz podjął decyzję, że ot, na wszelki wypadek, odprowadzi go do domu.
- Tobie to łatwo mówić. Dwa lata młodszy jesteś, a ja? Ja to się nadaję już chyba tylko do grobu. – Podłapał ten boomerski żart, ale powiedzmy sobie szczerze, w każdym żarcie można było odnaleźć i ziarenko gorzkiej prawdy. Czas upływał z wiekiem coraz szybciej. Nawet nie spostrzegł, kiedy pojawiła się ta dwójka z przodu, a powoli zbliżał się już do ćwierćwiecza. Mając na względzie to, że nadal czuł się na hot osiemnaście, to był istny dramat. Powinien prawdopodobnie pomyśleć o założeniu rodziny, wybudowaniu domu, spłodzeniu syna i zasadzeniu drzewa – kolejność nieważna – a zamiast tego jarał się smokami i zbierał karty z czekoladowych żab. Albo przeglądał idiotyczne memy w internecie. Tak, pośród tej całej wiedzy zebranej w sieci te głupkowate obrazki cieszyły się chyba największą popularnością, co niezbyt dobrze świadczyło o społeczeństwie. Niewykluczone, że nigdy tak naprawdę nie chodziło o ograniczony dostęp do wiedzy, a po prostu zwykłe, śmierdzące lenistwo, które przecież pozostawało niezmienne, nieważne jak rozwiniętą technologią by się nie posłużyć.
Na pytanie o frytki pokiwał głową ze zrezygnowaniem. – Ani frytków, ani kebabów. Mogę się mylić, ale są po prostu chyba za mało świąteczne, za mało fancy. – Westchnął, bo mimo że wypełnił żołądek po brzegi, to akurat taką małą smażoną fryteczkę zdołałby jeszcze w tym śmietniku zmieścić. – Ze słodkim to ja się akurat aż tak nie lubię, ale za to smalczyk mógłbyś pewnie ze mnie zrobić prima sort. Tłuszczyk to podstawa. Szczególnie zimą. – Oj tak, zdecydowanie nie było dla nich ratunku, ale jeśli miałby powiedzieć cokolwiek na ich usprawiedliwienie to to, że obaj byli zapracowani i nie mieli czasu zadbać o odpowiednią, zbilansowaną dietę. – Wiesz co… jest takie powiedzenie, że trzeba żyć tak, żeby z uśmiechem wspominali cię po śmierci, no nie? No to przynajmniej w prosektorium ktoś się uśmieje, jak zobaczy ten cały syf. – Wzruszył ramionami, bo co innego mu pozostało. Mógłby nawet zostać obiektem badań po tym, jak już rzeczywiście kopnie w kalendarz. Podpisałby wszelkie zgody, bo i nie miałoby to już dla niego większego znaczenia, a przynajmniej by się przysłużył młodym adeptom magii uzdrawiania.
Tak czy inaczej cieszył się, że urwali temat wieku i sposobu żywienia, bo choć rozmową nie dało się nikogo wpędzić do grobu, tak miał wrażenie, że zaczyna go z tego wszystkiego pobolewać brzuch. Siła sugestii. O nieprzyjemnym ścisku w trzewiach zapomniał jednak stosunkowo szybko, sprowokowany humorystyczną, ale jednak inwektywą kolegi. Wyrwał się z ławki w poszukiwaniu właściwej riposty, pogroził mu palcem i… - CHYBA TY. – Właśnie na tyle było go stać w tym momencie. Gówniarskie przekomarzanki dwóch dorosłych chłopów z różowymi kudłami. Brakowało tylko, by obok nich przebiegł jednorożec, a kierowca Błędnego Rycerza zaczął klaskać. Poziom humoru przy tym malinowym grzańcu jakby spadł drastycznie, ale co z tego, skoro i tak śmiał się do rozpuku. – Mogę ci coś podesłać, mam w szafce chyba ze cztery czekolady, cukierki, ciasteczka, a jakoś nie śpieszy mi się do ich otwierania. – Mruknął już spokojniejszym tonem, po tym jak usadowił na drewnianej ławce swoje cztery litery. – No dobra. Powiedzmy, że ci ufam, ale dawaj znać, gdyby skrzaty jednak się na ciebie obraziły. – Dodał chwilę później, po raz kolejny przypominając o swych pokaźnych zapasach i gotowości do wsparcia w zakresie szerszym niż tylko wysłanie smsa o treści „pomagam”.
- Podobno, ale kto wie, może mnie WE FIRMIE okłamują. – Celowo zaakcentował te dwa słowa, szczerząc się od ucha do ucha. – Proszę cię, od czasu do czasu i tak się trafi jakiś pieniacz, co to by najchętniej rozniósł cały bank w drobny mak. No ale trzeba sobie z takimi jakoś radzić, nie? – Nie oczekiwał odpowiedzi, zamiast tego przesuwają purpurowe pudełko jeszcze bliżej towarzysza, nie zważając na uprzednie dyskusje o fast foodach i słodyczach. Sam natomiast zamilknął, wczytując się w karciane ciekawostki zawarte z tyłu pod obrazkiem. Według niej Pan Cyklop zajmował się pasterstwem i stawianiem potężnych murów obronnych, a oko stracił z powodu Pana Odyseusza, który bezczelnie i brutalnie mu je wydłubał. Nic odkrywczego, znał mity na pamięć. Nic więc dziwnego, że skrzywił usta w niemym rozczarowaniu, skrywając kartę w kieszeni. Dopiero po tym zorientował się, że Lowell miał jeszcze mniej szczęścia, tak do czekoladowego uciekiniera, jak i skradzionej mu chamsko karty. – Bierz kolejną. Spokojnie, mam ich dużo. – Zachęcił go kojącym tonem, bo taki obrażony, z rękoma założonymi na własnej klatce piersiowej, wyglądał wręcz rozczulająco. Bardziej chyba niż przywołana wcześniej w rozmowie, jego pięcioletnia kuzynka.
- No nie patrz tak na mnie. Zżarłem przed wyjściem pół gara spaghetti. Przed świątecznym jarmarkiem. Wiem, mało rozsądnie, no ale co się miało zmarnować? – Również i tym razem uznał pytanie za retoryczne, bo chociaż żołądek miał pojemny, to jednak każdy miał swoje granice. Przypomnijmy, że granice te nie dotyczyły frytek. – Ta, dawaj. Kupimy sobie jakieś uszy renifera. Na pewno będą idealnie pasowały do koloru włosów. – Zaproponował, żeby na poważnie kupili jakiś kiczowy dodatek i strzelili sobie przy okazji pamiątkową fotkę. Po latach miło się do takich wracało. – Czekaj… skarpety Albusa? Ale to znaczy, że co? Stare o wyblakłym materiale? – Nawet nie próbował udawać, że sam cokolwiek z tej nazwy skumał, a już na pewno nie zamierzał zgadywać, jakież to magiczne właściwości mają wspomniane przez Felka skarpety. Niektórych rzeczy lepiej było nie wiedzieć. – Dobra, chodźmy, trzeba trochę ruszyć tyłek. Najpierw stragany, potem bałwany. – W końcu zarządził, bo mogliby tak dywagować kolejne dwie godziny. Potrzeba było decyzyjnej osoby, a że Lowellowi chyba zaszumiało trochę w głowie, wziął tę rolę na siebie i po kumpelsku złapał chłopaka pod ramię, prowadząc w stronę świątecznych stoisk.

zt. x2
+
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Strefa gastronomiczna QzgSDG8








Strefa gastronomiczna Empty


PisanieStrefa gastronomiczna Empty Re: Strefa gastronomiczna  Strefa gastronomiczna Empty;

Powrót do góry Go down
 

Strefa gastronomiczna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Strefa gastronomiczna KQ4EsqR :: 
Jarmark
-