Czy jarmark mógłby nazywać się jarmarkiem, gdyby nie było na nim budek wypełnionych po brzegi ozdobami i innymi bardziej lub mniej przydatnymi rzeczami. W większości kiczowate i w zastraszających cenach, ale z pewnością można wyłuskać spośród nich prawdziwe perełki.
Skarpety Albusa [20 g] – występują w wielu różnych wzorach i kolorach, lecz najpopularniejsze są te w tematyce zimowo-świątecznej, bo ze względu na niezwykłe właściwości są one noszone właśnie w tym okresie. Dzięki rzuconemu na nie zaklęciu dostosowują się do potrzeb noszącego, zapewniając mu komfortową ilość ciepła. Świąteczne wzory często dodatkowo wygrywają znane bożonarodzeniowe melodie przy każdym postawionym kroku.
Cichobiegi [70 g] – twórca cichobiegów chciał stworzyć zimowe buty, do których nie będzie się lepił śnieg, i które tym samym nie będą zostawiać brudnych śladów w pomieszczeniach. Całkiem przypadkiem okazało się, że jego dzieło jest tak odporne na śnieżny puch, że... wcale nie zostawia na nim śladów i nie wdaje charakterystycznego skrzypiącego dźwięku, bez względu na wagę noszącego i grubość warstwy śniegu. Choć nie taki był jego zamysł, to właśnie ta cecha przyniosła im popularność. Występują w formie damskich i męskich sztybletów.
Dzwonek Rudolfa [120 g] – podobno jego pierwszy egzemplarz należał do samego Świętego Mikołaja, który dzięki niemu bez problemu panował nad zaprzęgiem fernich. Aby magia zadziałała, należy mieć komplet dwóch dzwonków. Mniejszy należy „przymocować” do zwierzęcia, na przykład zawieszając go na jego obroży, drugi, większy, zostaje w rękach właściciela. Kiedy potrząśnie się dzwonkiem, pupil natychmiast przyjdzie do właściciela, o ile nie jest ograniczony (np. przez zamknięcie albo stan zdrowia) lub oddalony na problematyczną do pokonania ogległość. Sprzedawane w komplecie.
Ziarna granatu [15 g] – najważniejszy składnik znanej wszystkim herbaty, który po przegryzieniu przywołuje dobre wspomnienia. Sprzedawane w paczuszkach, które wystarczą na około pięć użyć. Można dodawać je do napojów, deserów, sałatek lub po prostu przegryzać.
Płatki ciepła [20 g] – Breloczki w kształcie płatków śniegu, które po zaciśnięciu w dłoni uwalniają ciepło pozwalające na rozgrzanie organizmu. Po użyciu magia musi się w nich na nowo skumulować, toteż następnym razem zadziała dopiero po paru godzinach.
Hopsa-sanki [50 g] – na pierwszy rzut oka niby zwykłe sanki, ale wystarczy na nich usiąść, żeby przekonać się, że wcale tak nie jest. Mogą jechać po każdej powierzchni, nawet jeśli nie ma na niej choćby płatka śniegu, a na dodatek same wjeżdżają z powrotem na górę.
ZIMOWY PIERŚCIEŃ [80 G] - niewyróżniający się niczym, srebrny pierścień, który dzięki nałożonemu nań zaklęciu, sprawia, że nie odczuwasz zimna. Twoje włosy jednak stają się śnieżnobiałe. Do wykorzystania w trzech wątkach.
CZAPKA MIKOŁAJA [20 G] - inspirowana mugolskim trendem czapka doskonale wpasuje się w gust miłośnika roznosiciela prezentów! Założona na głowę, powoduje wyrośnięcie białej i gęstej brody; broda znika natychmiast po zdjęciu czapki.
CZAPKA ELFA [20 G] - inspirowana mugolskim trendem czapka doskonale wpasuje się w gust miłośnika małych pomocników! Założona na głowę, powoduje zmianę uszu w szpiczaste i wydłużone; efekt ten znika natychmiast po zdjęciu czapki.
POROŻE RENIFERA [20 G] - urocza opaska z porożem renifera, idealna dla miłośników kultury mugolskiej. Założona na głowę, powoduje zmianę uszu w typowo kojarzone z owym zwierzęciem oraz wyrośnięcie ogona; efekt znika natychmiast po zdjęciu czapki.
ŚWIĄTECZNY SWETER [25 G] - może być kojarzony z babcinym wyrobem, w którym wstyd jest wychodzić z domu - niemniej, nic bardziej mylnego! Ten świetny sweter, posiada wzór z choinką mieniącą się od barw dekoracji; po założeniu, wydziergane bombki i światełka prawdziwie świecą dzięki zastosowaniu magii.
ŚWIĄTECZNA BIELIZNA [10 G] - różne, dowolne wzory. Posiada funkcję ocieplającą; idealna na mniej lub bardziej mądry wymyślny prezent.
BOMBKI-PAMIĄTKI [10 G] - magiczne ozdoby, dekorujące choinkę. Ukazują na swej powierzchni najlepsze wspomnienia osób, które znajdują się przy nich.
RÓŻNOKOLOROWE BOMBKI [5 G] - magiczne ozdoby, dekorujące choinkę. Co jakiś czas, samoistnie zmieniają barwy.
SAMONAGRZEWAJĄCY KUBEK [15 G] - wystygająca herbata nie będzie dłużej problemem; kubek ten, sam utrzymuje ciepłą temperaturę. Występuje w wielu zimowych wzorach.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Przerwa świąteczna na wyspie Iona przebiegała niemal zawsze tak samo - co jednocześnie było zarówno kojące, jak i irytujące. Po prawie 4 miesiącach w Hogwarcie, gdzie nawet schody stałe nie były, to taka rutyna świąteczna była nawet kojąca. Chyba, że jest się siedemnastoletnią czarownicą, której trudno podporządkować się poleceniom matki, ciotki, babki i najazdowych kuzynek - i to wszystkim jednocześnie, bo tak się debilnie złożyło, że Leopoldina była najmłodsza z sabatu i robiono z niej dziewczynkę na posyłki. Przynajmniej póki - niczym rycerz na białym koniu (albo raczej w białych butach) - nie przybył na ratunek jej niezastąpiony @Joseph Irving. Rudowłosa o mało nie porobiła ze szczęścia na jego widok, a kiedy ten zaproponował jeszcze spontaniczny wypad, to nawet nie pytała gdzie i po co. Po prostu wczepiła się w jego ramię, ponaglając chłopaka i drobiąc w miejscu ze zniecierpliwieniem. A miejsce wybrane przez Józka... to, że ją zaskoczyło to mało. Kiedy w końcu świat rozjarzył jej się feerią kolorowych lampek i przestała czuć ciągnięcie teleportacyjne w okolicach pępka, zorientowała się, że są na najprawdziwszym świątecznym jarmarku. Takim pełną gębą, nie żadnym podrabiańcem! Stoiska w Iona to tym tutaj mogły dosłownie karty tasować. Otaczały ich istne kłębowiska próżności i różności. — Omamuniu... — aż się zapowietrzyła z zachwytu, przekierowując roziskrzone radością spojrzenie na swego towarzysza. Policzki momentalnie jej się zarumieniły z ekscytacji, aż nakryła je dłońmi. Nagle jednak coś ją trafiło - jak piorunem, aż podskoczyła w miejscu. — JA NIE WZIĘŁAM GALEONÓW JÓZEK.
Cieszył go powrót do domu i spotkanie z rodziną, za którą zdążył się przez te kilka miesięcy stęsknić, a święta minęły całkiem przyjemnie, chociaż dokładnie tak samo jak co roku - nic więc dziwnego, że dość szybko znudziło mu się siedzenie przy stole nad piątą dokładką puddingu i znaną już na pamięć anegdotą o pięcionogiej krowie, która była hitem każdego rodzinnego spotkania. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, wymknął się cichaczem z zatłoczonego domu, do którego zjechała się hurtowo familia z całej Szkocji, i pomknął jak na skrzydłach do osoby, której towarzystwo z pewnością nie oznaczało nudy i rutyny - do Leosi. Bez zbędnych ceregieli czy choćby słowa wyjaśnienia, przeteleportowali się w miejsce, które, jak miał nadzieję, zapewni im odpowiednią rozrywkę na zapas do końca ferii. O jarmarku w Camelocie tylko słyszał, więc i sam był pod niemałym wrażeniem tego, jak imponująco się prezentował w całym tym bożonarodzeniowym przepychu; miał wrażenie, że nawet powietrze jest przepełnione świątecznym zapachem. Wyszczerzył się jak skrzat do skarpety i spojrzał podekscytowany na nie mniej rozentuzjazmowaną towarzyszkę. - Wiedziałem, że ci się spodoba!! - zawołał zadowolony na widok jej miny, choć po wyznaniu o galeonach zaraz zmienił wyraz twarzy na pełen trwogi - Ale rzepa... no nic, będziesz musiała kraść. Stanę ci na czatach - rzucił współczującym tonem, klepiąc Leonę po ramieniu; nie zgrywał się jednak długo i sekundę później machał wesoło wyjętą z kieszeni sakiewką otrzymaną niedawno od Świętego Mikołaja - Co ty! No chyba nie myślisz, że cię zostawię bez prezentu??? Dostałem zajebistą portmonetkę i nikt mnie na razie nie okradł z galeonów, więc nie zawaham się ich teraz przepierdolić na głupoty. Cho - zarządził wesoło, ciągnąc Leosię w stronę straganów, na których pyszniły się najrozmaitsze bibeloty i gadżety. Na iońskim bazarze pewnie kupiłby podobne badziewie trzy razy taniej, ale to nie miało znaczenia - tam nie było tak wyjątkowego klimatu. - Słuchaj! - zapowiedział dziarsko, wpadając na sprytny plan urozmaicenia procesu kupowania prezentu - Zamknij se oczy... obróć się tak o... - polecił, okręcając Leosię dookoła, żeby trochę straciła orientację -...i pierwsze, czego dotkniesz, jest twoje! - zakończył, oczywiście licząc na to, że wpadnie jej w łapki coś wyjątkowo durnego.
Leona A. Miller-Allen
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 174cm
C. szczególne : duże usta; szeroki uśmiech; szkocki akcent; grzywka w oczach; różane perfumy
Na zadziwiająco wiele rzeczy reagowali dość podobnie - No ale z drugiej strony... Czy ktoś pochodzący z zapyziałej wyspy na końcu świata mógłby zareagować na jarmark w LEGENDARNYM CAMELOCIE? Leonie nawet za dzieciaka się takie cuda nie śniły. A wyobraźni nie szło jej odmówić. — KRAŚĆ??? — aż zakwiliła, nieco przerażona taką możliwością (pomimo swoich zapędów do pożyczania, to przywlaszczanie nie mieściło się Leośce w głowie). — To eeeee... może otworzę stoisko "przytulenie za galeona"? — Trybiki już zatrybiły rudzince pod kopułą, szybko dostosowując się do niecodziennej sytuacji. Niekoniecznie jednak błyskotliwie, bo był to pomysł z rodzaju "lemoniada za sykla", którą i tak skupowała tylko rodzina Allenówny, ażeby jej przykro nie było i zmysłu biznesowego w niej nie zabić. Jej niesamowita inwencja ulotniła jej się z głowy równie szybko co się pojawiła, gdy Józek zamajtał jej sakiewką przed ślepiami. Wyszczerzyła się od ucha do ucha widząc prezent od swojego Mikołaja. — Ale Ci sypnęli w skarpetę, co? — zachichotała z cichutkim chrumknięciem, zmierzając z Józkiem ku targowisku (p)różności. — O w dupę szczuroszczeta, ale tu bajerów! Patrz! — Wystrzeliła palcem gdzieś w bok, wskazując na uginające się pod dobrami stoisko. — Prawdziwe hopsa-sanki! Nawet po błocie jeżdżą, czujesz to? A gdyby tak nimi po Wielkich Schodach zjechać... Rozważania kolejnych wygłupów wypadły jej gdzieś uchem, kiedy Joseph nią zakręcił. Jako stała bywalczyni wiejskich potupajek szybko podłapała zmianę swojego położenia i z wdziękiem zabawkowego bączka zawirowała w miejscu. To, że pomysł przyjaciela przypadł jej do gustu to mało - entuzjazm się wręcz z niej wylewał, razem z krótkimi chrumknięciami, gdy próbowała stłumić śmiech. — Uwaga!!! — zakrzyknęła tuż przed momentem swojego wyboru. Oczywiście, nie byłaby sobą, gdyby nie podglądała... Z głośnym tupnięciem zatrzymała się i wystrzeliła dłonie do przodu - zamykając w nich z plaskiem policzki Józka. Ostentacyjnie otworzyła przy tym oczy, udając bezbrzeżnie - acz miło - zaskoczoną. — Ale mi się trafiło! Prawdziwy cymbał! — zarechotała, radośnie mrużąc oczy i rozciągając mordkę przyjaciela, by za chwilę ścisnąć ją w dziubek. — I co teraz Mikołaju? Nie znam się tak dobrze na magicznych stworzeniach...! — dramatyzowała, zdmuchując tańczący jej na nosie płatek śniegu.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Chociaż już dawno było po świętach, Marla wciąż była w świetnym nastroju, ani myśląc o tym, że powinna pochować na dnie kufra tandetne swetry ozdobione krzywo wyszytymi elfami czy choinkami, które pod wpływem zaklęć dumnie błyszczały na jej piersi czy też przestać wrzucać na wizbooka zdjęcia Guinnessa ustrojonego w rogi renifera lub błyszczące czerwone kokardy. Kochała bożonarodzeniowy okres całym swoim sercem, dlatego bardzo ubolewała nad faktem, że jakimś cudem ominął ją jarmark w Camelocie. Dlatego kiedy dowiedziała się, że stragany nadal tam stoją, nie zastanawiała się nawet sekundy - prosto po pracy teleportowała się do zamku z zamiarem przepierdolenia galeonów, które dostała od babci jako prezent na przysłowiowe lody fasolki wszystkich smaków. Zanim jednak zaczęła tour po jarmarku, zaopatrzyła się w grzańca w fikuśnym kubeczku - budowanie świątecznego klimatu było podstawą, nawet jeśli od bożego narodzenia minęły trzy tygodnie. Z aparatem, który podarował jej Murphy, przemierzała kolejne stoiska, fotografując to, co wydawało jej się piękne albo warte uwagi. Czyli dosłownie wszystko, wliczając w to parę staruszków, objętych w ciasnym uścisku, bo tak rozczulił ją widok emerytów w czapkach z pomponem czy szemranego typa, który zagaił ją o dziesięć sykli (oczywiście mu dała, bo przypominał świętego Mikołaja). Jej uwagę przykuł stragan z biżuterią. Wdała się w fascynującą rozmowę ze sprzedawcą, który zapewniał, że srebrny pierścionek, który posiadał w ofercie, ma niesamowite właściwości - chroni przed zimnem, gdy tylko ma się go na palcu. Nie byłaby sobą, gdyby nie przetestowała tego świecidełka i faktycznie - kiedy wsunęła pierścień, poczuła, że żaden mróz nie jest jej straszny. Bardzo podekscytowana przyglądała się błyskotce, która nie dość, że świetnie komponowała się z innym pierścionkiem to jeszcze była tak funkcjonalna! Z zadowoleniem odliczyła odpowiednią kwotę i z szerokim uśmiechem podała ją mężczyźnie, czując, że właśnie dokonała zakupu życia. Zwłaszcza, że dostała kupon na pięć procent zniżki na artykuły z nowej kolekcji.