W Camelocie nie mogło zabraknąć części muzealnej opowiadającej o czasach arturiańskich. Wielka ściana z wymalowanymi na niej freskami oraz tekstami różnych legend i fragmentów eposów, szeregi odrestaurowanych zbroi a nawet złota, wysadzana szkarłatnymi rubinami korona, umieszczona na aksamitnej poduszeczce i marmurowej kolumience, według badaczy należąca do samego Artura. Oprócz tego znaleźć w tej komnacie można też witrynę mówiącą o odnalezieniu samego zamku - wyprawie Lancastera Jonesa, uwolnieniu klątw dręczących Wielką Brytanię przez czarne trzydzieści dni, by w końcu zapieczętować je z powrotem. Oprócz autografu samego badacza złożonego z okazji otwarcia muzeum, znajduje się tu też honorowa lista wszystkich ochotników, którzy dołożyli swoją cegiełkę do odnalezienia Camelotu oraz zaprowadzenia w nim porządku.
Aguillard, Tiernán E. Bedau, Huan Bloodworth, Nathaniel Brooks, Julia Dear, Heaven O. O. Doppler, Robin Griffin, Hope U. Grim, Christina Huang, Mulan Lancaster, Oberon Lowell, Felinus F. Lilac, Drake Maguire, Ruby Murray, Murphy O'Donnell, Marla Reed, Shawn E. Rowle, Jasper Shaw, Darren Sinclair, Sophie Smith, Jessica Solberg, Maximilian F. Swansea, Billie J. Whitehorn, Perpetua Whitelight, Azazel Whitelight, Hariel Whitelight, Nanael O. Williams, Huxley Vonnegut, Vinzent M. Voralberg, Alexander D. Zagumov, Boris
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Wycieczka z ojcem nie była czymś na co miała dzisiaj szczególną ochotę. Wciąż dość nieswojo czuła się w jego towarzystwie mimo że od czasu gdy obudziła się w szpitalu minął już ponad rok... To już tak wiele czasu odkąd usłyszała jedno zdanie wciąż dzwoniące w jej uszach: „Miała Pani wypadek”. Konsekwencją tego wypadku było to, że nie pamiętała zupełnie nic sprzed tej pobudki. Wszystkie wspomnienia wydawały się być schowane za czarnym kontuarem - który nie raz śnił jej się po nocach. Wychodziło zza niego światło, z miesiąca na miesiąc coraz słabsze. Zawsze gdy wyciągała rękę by go odsłonić wszystko zaczynało się rozmywać, a ona znów budziła się w Buenos Aires, rezydencji swojego ojca i jego żony, za ścianą mając przyrodniego brata. Podobno zawsze tam mieszkała, od dziecka – ale nie czuła się tam jak w domu. Jej pokój... Nie czuła, że to jej pokój. Jej rzeczy... Nie czuła, że są jej rzeczami. Może to właśnie dlatego ostatecznie zgodziła się na tą rodzinną wyprawę do Camelotu? Może wyrwanie się poza więżące ją od półtorej roku granice rodzinnego miasta (rzekomo z powodu jej niepewnego stanu zdrowia po wypadku - m.in. nawracających migren) było czymś, czego w głębi duszy bardzo potrzebowała? Gdy tylko nadarzyła się okazja by zejść ojcu z oczu i wymknąć się gdzieś na bok tak od razu z niej skorzystała. Potrzebowała odetchnąć tą odrobiną wolności jaką było samotne przechadzanie się po tym historycznym zamku. Nawet nie zastanawiała się gdzie idzie – po prostu podążała przed siebie co jakiś czas zawieszając na krótko oko na jakimś eksponacie muzealnym. Ostatecznie nogi poniosły na wystawę upamiętniającą wyprawę Lancastera Jonesa, gdzie przystanęła na dłuższą chwilę. Podeszła do honorowej listy osób biorących w niej udział by kolejno wodzić spojrzeniem po kolejnych nazwiskach tak, jakby miała coś tam znaleźć.
Sinclair, Sophie Smith, Jessica Solberg, Maximilian F.
Przy ostatniej osób zatrzymała spojrzenie trochę na dłużej. Imię i nazwisko przeczytała dwukrotnie. Potem jeszcze raz... I przeszła dalej. Dwa słowa nie mające dla niej żadnego głębszego znaczenia.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ciężko było zwiedzić cały zamek podczas jednej wizyty, to też Max regularnie tu wracał. Dziś odwiedził część muzeum, w której nigdy wcześniej nie było mu dane się pojawić. Przechadzał się po sali wśród innych ludzi, samemu zatrzymując się na chwilę przy tabliczce mówiącej o znalezieniu Camelotu. Wryło go niemiłosiernie, a jakaś zagubiona łza pojawiła się w jego oku. W życiu nie spodziewał się, że zostanie uhonorowany. I to w taki sposób! Od razu uwiecznił to na zdjęciu i choć bardzo chciał, to jednak nie mógł cały dzień tkwić i napawać się tym małym sukcesem, więc ruszył ku kolejnym witrynom. Zatrzymał się przy jednej ze zbrojami i już miał zacząć napawać się ich pięknem, gdy kątem oka dostrzegł znajomą sylwetkę. Nie... Pierdolisz Solberg, to przecież nie może być ona... - Pomyślał, bo jakie było prawdopodobieństwo, że po takim czasie i po tym, jak ostatnio ją wspominał, nagle znajdą się w tym samym miejscu w tym samym czasie. Spojrzał więc na zbroję, ale nie mógł powstrzymać się od ponownego zerkania w stronę kobiety. -No jak chuj... - Pomyślał jeszcze, po czym uznał, że pierdoli te zbroje i musi sprawdzić, czy przeczucie go nie myli. -Sorrento? Kurwa, Sorrento! - Gdy podszedł nie miał już absolutnie żadnych wątpliwości. Od razu chwycił dziewczynę w ramiona i obkręcił ciesząc się jak głupi. -Matko przenajświętsza, myślałem że ten cały Varian Cię porwał i trzyma w jakiejś piwnicy, albo gorzej, że uznałaś, że już mnie nie kochasz i spierdoliłaś gdzieś do Kazachstanu! - Zaczął się słowotok radości. Ile to już minęło? Półtorej roku? Tak, musiało być coś w tym stylu. Ostatnio widział ją na swoich urodzinach, a przecież to był czerwiec.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Skupiona na przeskakiwaniu spojrzeniem po literach nawet nie zauważyła, że nie była już w sali sama. Zresztą nawet jeśli - nie bardzo by ją to obeszło. Przecież to część muzealna i każdy, kto był spragniony wiedzy mógł tu wejść bez problemu by podziwiać różnego rodzaju eksponaty. Nie zwróciła nawet większej uwagi gdy poczuła, że ten człowiek się do niej zbliża - może chciał obejrzeć to samo co i ona? Prawdziwym zaskoczeniem da niej było usłyszenie swojego nazwiska. Akcent (Angielski? Szkocki? Irlandzki? Nie miała pojęcia), tak różny od tego z jakim zwykle wypowiadało się jej nazwisko w Argentynie, wydał się dziwnie znajomy i dziwnie przyjemny dla ucha - mimo wtrąconego pomiędzy, soczystego przekleństwa. Podniosła swoje duże oczy znad oglądanej wystawy i przeniosła na chłopca... A właściwie już chyba mężczyznę. I właściwie to nie zdążyła mu się przyjrzeć, bo ten niemal natychmiast naruszył jej przestrzeń osobistą przytulając ją do siebie. Rozszerzyła oczy już zupełnie nie ogarniając co się właśnie wydarzyło... Gdy tylko dał jej na to szansę zrobiła krok do tyłu tym samym się odsuwając. Przekrzywiła przy tym lekko głowę w bok przyglądając mu się z zaciekawieniem, gdy ten wyrzucał z siebie kolejne słowa skierowane w jej stronę (choć miała pewne wątpliwości co do tego, ale raczej nikt za nią nie stał). "uznałaś, że już mnie nie kochasz" Ta część szczególnie ją zaskoczyła, co można było od razu zauważyć na jej twarzy. Zamrugała kilkukrotnie będąc coraz bardziej zdziwiona. Varian. Kazachstan. Radość na twarzy tej zupełnie obcej dla niej osoby. - Em... - Zaczęła jakże elokwentnie, ale szczerze mówiąc nawet nie wiedziała, co tak na prawdę chciała powiedzieć. Jak ubrać w delikatniejsze słowa "Kuźwa człowieku, nie wiem o czym do mnie mówisz i kim jesteś!". Po krótkim przemyśleniu rzuciła chyba najbardziej klasyczny, wręcz filmowy, tekst który ludzie wypowiadają w takich sytuacjach - To my się znamy?
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Sam nie wierzył w to, co tu się odpierdalało. Tori wyrosła jak spod ziemi, nie odzywając się uprzednio przez tak długi czas, że Max był gotowy szukać jej nekrologu po świecie. Ale nie, gryfonka nie była taka łatwa do pokonania i Solberg wiedział o tym bardzo dobrze. Miała charakterek i cokolwiek się działo przez ten czas, stała teraz tutaj podziwiając muzealne eksponaty. Gdy dziewczyna się odsunęła i na niego spojrzała poczuł, że coś tu nie gra. Coś tu bardzo kurwa nie gra. Nie wiedział jeszcze co, ale przeczucie mówiło mi, że nie jest to nic z czego można by się cieszyć. Nie podobało mu się to. -Czy...? - Zatkało go, a uśmiech momentalnie zbladł. Mózg trawił to wszystko i doszedł do jednego wniosku. -Bardzo kurwa śmieszne. Przestań się zgrywać i opowiadaj co tam u Ciebie. - Wyszczerzył się licząc, że to tylko zdecydowanie mało śmieszny żart i dał jej kuksańca. -Gdzie zniknęłaś? Tak ciężko było napisać choć jeden list? Albo wysłać seksowne zdjęcie na wizzie? - Wciąż miał nadzieję, że to tylko Tori, która sobie z niego kpi, a przeczucie jest fałszywe i wszystko gra. Modlił się do wszelkich bogów jakich znał, a w jakich nie wierzył, by ten scenariusz okazał się prawdą, a nie ten gorszy.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Mało by brakło, a faktycznie gdzieś by się ten nekrolog znalazł. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona nawet nie pamiętała tego wypadku, nie miała pojęcia gdzie się wydarzył i kto dokładnie brał w tym udział. Wiedziała tylko, że to była jakaś bójka – ale wszelkie inne informacje pozostawały w sferze pamięci przed pobudką w szpitalu, więc w tej chwili nie miała do nich dostępu. Jedyne czego była pewna, to faktu, że pod włosami z tyłu głowy miała dość pokaźnych rozmiarów bliznę od upadku na coś ostrego. Na szczęście długie włosy robiły swoją robotę. Z jakiegoś powodu gdy jego uśmiech zbladł jej zrobiło się... Przykro. Gdzieś w tyłu głowy miała poczucie, że chyba go właśnie zraniła. Czy faktycznie się znają? Skoro tak – powinna się chwycić tej szansy i spróbować dowiedzieć się czegoś więcej o sobie. Tylko, że nie dawało jej spokoju te kilka słów: „uznałaś, że już mnie nie kochasz”. Nie kochasz jak KOGO?! Jak przyjaciela? Jak kumpla do picia? Jak partnera w zbrodni? Jak kochanka? Nie mógł być nikim więcej, bo... Bo czy gdyby byli aż tak blisko, to czy by nie szukał z nią kontaktu przez cholerne 1,5 roku? Co więcej – wtedy na pewno wiedziałby gdzie mieszka... Więc nie odwiedziłby jej? Nie kleiło jej się to, więc odbierało wiarygodności temu, co mówił. Im więcej myślała, tym mniejsze miała zaufanie do tego chłopaka. Uśmiechnęła się niepewnie i spojrzała w bok jakby jedna ze zbroi miała wypluć w jej stronę odpowiedź na wszystkie pytania. - Siedziałam w domu rodzinnym w Argentynie? - Nie do końca wiem czy to była bardziej odpowiedź, czy pytanie. Wizz... Podobno nigdy nie miała Wizzboka. Ktoś jej bliski raczej by o tym wiedział, tak? Do niej żadne listy nie przychodziły, więc czemu ona miałaby do kogoś pisać? W sumie jak tak teraz popatrzeć, to cholernie smutne jest to, że poza swoją rodziną wychodzi na to, że nie miała zupełnie nikogo... Poza jakimś przelotnym romansem z tym kolesiem, bo jeśli cokolwiek z tego co mówił było prawdziwe, to chyba na tym bazowała ich relacja. Czyli nie był nikim ważnym i nic jej nie powie na temat jej przeszłości. Niestety. - A co u Ciebie? - Spytała zerkając przez chwilę na niego, ale szybko zorientowała się, że ma pewnie minę sarenki stojącej przed wilkiem, więc ponownie zaczęła się gapić w zbroję.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Gdyby Max wiedział, co działo się z Sorrento na pewno by wcześniej próbował do niej dotrzeć. Niestety sam miał dość poważne zawirowania w swoim życiu i choć często dziewczynę wspominał, jakoś nie przyszło mu do głowy, by zawracać jej dupsko gdziekolwiek teraz jest. Zakładał jednak wesoły scenariusz a nie to, że tak jak on stała się ofiarą amnezji. Szkoda tylko, że Tori widocznie miała cierpieć z tego powodu zdecydowanie dłużej niż Max. Jej reakcje faktycznie sprawiały mu przykrość, choć oczywiście starał się tego aż tak nie pokazywać. Poza tym martwił się, czy z dziewczyną na pewno wszystko jest w porządku, skoro tak na niego reaguje, a to wszystko z każdą sekundą coraz mniej przypominało jakikolwiek żart. -U rodziny? I przez to nie dawałaś znaku życia? Nawet nie zapytałaś o Andrzeja? Morda by się ucieszył, gdyby Cię tu spotkał. - Wspomniał o smoczku, który świadkował na ich ślubie, a który pewnie dostałby pierdolca na widok dziewczyny. Coś tu mu mocno śmierdziało. Zbyt mocno. Tak mocno, że aż musiał usiąść na pobliskiej ławce. Czuł okropną ochotę zapalenia, albo napicia się czegoś mocniejszego, a gdy usłyszał skierowane do niego pytanie, spojrzał na tę łagodną twarz i westchnął. -Zdecydowanie byś nie uwierzyła, jakbym Ci opowiedział co się działo przez ten czas. Stworzyłem z Lucasem eliksir, tak zupełnie od podstaw. No i teraz chcemy otworzyć bar. - Miał nadzieję, że chociaż wspomnienie Sinclaira wywoła jakąkolwiek reakcję, ale prawdą było, że nadzieje te mogły być płonne, o czym Max jeszcze kompletnie nie wiedział.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Pewnie nie tylko Max by próbował, jednak wychodzi na to, że wszyscy stwierdzili jedno – uciekła gdzieś z Varianem. Tymczasem jego też nie widziała od 1,5 roku... A nawet nie wiedziała, że on w ogóle istnieje. Tak samo jak Max, Lucas, Adaś, Julek czy Sophie... Tej ostatniej nazwisko również widziała na tablicy i nawet nie przykuło jej uwagi na dłużej. Chciałaby żartować... Ba, chciałaby mieć teraz choćby nastrój do żartów! Tylko ciężko wykrzesać z siebie choć odrobinę entuzjazmu, gdy zupełnie obca osoba w muzeum zaczepia Cię i pyta czemu nie dostał ostatnio żadnej nagiej fotki... Gdyby była normalna, to pewnie już dawno rzuciłaby w niego jakimś zaklęciem i zwiała. Jednak mimo braku wspomnień nadal pozostało w niej przyzwyczajenie, że choć różdżka zawsze jest w bucie, tak ostatnie o czym myśli to użycie magii. Andrzej? Boże, kolejna osoba o której powinna coś wiedzieć? W przeciągu kilku minut rozmowy padły już dwa imiona (jak na razie wywnioskowała, że żadne nie należało do niego) i nadal zupełnie nic jej to nie mówiło. - Yhym... To miło... – Zbyła temat smoczka-świadka nie mając nawet pojęcia, że mówią o najsłodszej istotce jaka lata po tej planecie. To, że chłopak usiadł dodało jej więcej pewności siebie w tej całej porąbanej sytuacji, to też postanowiła dopytać trochę bardziej o szczegóły – tym bardziej, gdy padło już trzecie nieznane jej imię. Otwarcie baru... Tego się chwyciła. Może to jednak jest jakiś kumpel do picia, a nie kochanek? Chociaż był przystojny – może nie blondyn z bliznami, ale i tak mógłby się jej podobać. Więc może razem chlali, a potem chodzili do łóżka? No dobrze. Badamy temat. Wypuściła cicho powietrze. - Czyli wam się z Lucasem układa współpraca. To dobrze, cieszę się – Oj dziewczyno... Gdybyś Ty wiedziała co tak naprawdę o Lucasie myślisz, to słowa te nie przeszły by ci przez gardło chyba, że nasycone ironią – I gdzie zamierzacie otworzyć bar? Może wpadnę...- Takie miejsca otwiera się raczej tak, by mieć blisko z domu do pracy, no nie? Teleportacja teleportacją, ale raczej nikt by nie otworzył baru na drugim końcu świata, gdzie nikogo nie zna. Więc w ten sposób nieudolnie spróbowała wybadać gdzie miałby spędzać codziennie czas on i jakiś drugi koleś, którego znała. W której części Argentyny, skoro podobno mieszkała tam przez całe życie?
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Sophie sam Max nie widział już chyba od roku, a Lucek nie za wiele o niej wspominał. Solberg zakładał, że świadczy to o tym, że przyrodniej siostrze kumpla wiedzie się dobrze. Pewnie jak zawsze daje czadu na boisku i wkurza swojego brata tym, jakie powodzenie ma u płci przeciwnej. Był w takim szoku, że nawet gdyby został zaatakowany to pewnie nawet by się nie obronił. Bardziej szukał powodu, przyczyny tego dziwnego zachowania Tori. Nie przypominał sobie przecież, by skrzywdził ją jakoś i by ta miała powód go tak traktować. Zresztą to nie było w jej stylu. Dobrze pamiętał jak głośno mówiła o tym, co jej się nie podoba i nawet biła się z Kath na którejś lekcji. To, jak zareagowała na Andrzeja, ANDRZEJA, totalnie już sprawiło, że Max załamał się w środeczku i nie miał pojęcia jak to wszystko poskładać. Jeszcze niech powie, że nie lubi dinozaurów i kebabów, a były ślizgon miałby pewność, że trafił do jakiejś alternatywnej rzeczywistości, gdzie wszystko jest po prostu chujowe. -Cieszysz się? - Powtórzył mrugając nienaturalnie często. Był w takim szoku, że kompletnie zignorował pytanie, a zamiast tego zmobilizował się, podszedł do niej i spojrzał w te znajome oczy, które widział już w naprawdę wielu sytuacjach. -Tori Ty... - Zaczął, choć cholernie ciężko przechodziło mu to przez gardło. -Ty nie masz bladego pojęcia o kim i o czym mówię, prawda? - Wywalił z siebie z bólem serca, ale akurat on bardzo dobrze rozumiał, jak to jest żyć we mgle. Pół roku błądzenia po korytarzach, które znał na pamięć, pół roku zgadywania, czy twarz jaką mija jest mu bliska, czy całkiem obca, pół roku męczarni... Czyżby dziewczyna przeżywała to samo tylko na wiele większą skalę? Automatycznie uniósł dłoń i pogładził jej policzek, ale szybko cofnął rękę. Jeżeli był jej obcy to nie chciał jej straszyć. Chciał pomóc.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Skrzywdzenie Tori to była chyba ostatnia rzecz o którą mógłby się oskarżyć – tym bardziej, że dziewczyna w pewnym momencie traktowała go jako jedną z najważniejszych osób w swoim życiu. Szkoda, że nie wiedziała, że byli ze sobą tak blisko, że ówczesna dziewczyna Maxa miała niewielki problem z jej istnieniem. Od tamtego czasu minęło 1,5 roku. Teraz wychodzi na to, że ona nie ma nikogo, a on... A on był dla niej nikim. Na szczęście kwestia dinozaurów i kebabów się nie zmieniła – nawet jeśli nie miała pojęcia o transparencie, jaki przyniosła na jeden z meczów Quidditcha w myśl poparcia pomysłu stworzenia budki z kebabem w Hogsmeade. Ogólnie jej charakter czy upodobania się nie zmieniły, więc jak widać pewne rzeczy są zakorzenione znacznie głębiej niż ludzka pamięć. - Nie cieszę? - Zapytała zaraz po nim ewidentnie nie wiedząc co ma powiedzieć żeby jakoś trafić w to, co on chce usłyszeć. Tylko czemu miałaby się nie cieszyć, że komuś się w życiu powodzi? Nie była mściwą osobą... Chyba. Natłok myśli odbił się pulsowaniem z tyłu głowy, który zwiastował nadchodzącą migrenę. Ignorowała to jednak, po takim czasie niemal codziennego odczuwania bólu była już przyzwyczajona. Wpatrywała się jeszcze chwilę w niego, a potem westchnęła widząc, że choćby nie wiem jak się starała, to była fatalną aktorką. Kiedyś też tak było – po niej zawsze wszystko było widać od razu, jak w otwartej książce. - Nie mam – Odpowiedziała zgodnie z prawdą. I tu pojawił się dylemat. Ojciec zawsze jej powtarzał, żeby nie mówiła nikomu o swoim wypadku, bo ludzie zaczną to wykorzystywać przeciwko niej. Zaczną jej (o ironio...) wmawiać rzeczy, które nie miały miejsca, a ona naiwnie będzie wierzyć we wszystko. Jej amnezja była tematem tabu o którym nikt miał nie wiedzieć. „Dla jej bezpieczeństwa”, tak jej wmawiano. Zgodnie z tym postanowiła wycofać się z rozmowy i wyjść, ale kiedy już uchyliła wargi by powiedzieć „Żelazko zostawiłam na gazie, muszę lecieć” wtedy on położył dłoń na jej policzku. Rozszerzyła oczy, a przez jej ciało przeszedł dziwny prąd. Dobra... Kumple z baru takich rzeczy nie robią. Wracamy do wersji z przelotnym romansem. Tylko... Tylko czy osoba, która była tylko przygodą jest smutna gdy dowiaduje się, że o niej nie pamiętasz oraz dotyka Cię w ten sposób? I tu znowu pętla – jeśli była ważna, to czemu się z nią nie skontaktował? - Nawet nie wiem jak masz na imię... Przepraszam – Opuściła spojrzenie, ale się nie odsunęła. Z jakiegoś niezrozumiałego dla siebie powodu czuła się przy nim bezpiecznie, choć cały jej zdrowy rozsądek bił na alarm i kazał jej uciekać. Co najdziwniejsze... Czuła się przy nim bezpieczniej niż we własnym domu.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Tori pojawiła się w życiu Maxa dokładnie wtedy, kiedy tego potrzebował i wniosła w nie to, czego mu brakowało. Uważał ją za osobę niezastąpioną i cudownie pozytywną, a fakt, że widział ją teraz w tak obcym stanie po prostu go bolał. Może nie zdążyli zostać najlepszymi przyjaciółmi, a ich relacja była skomplikowana na paru płaszczyznach, ale wciąż nie spotkał drugiej tak wyjątkowej osoby jaką była Sorrento. Tyle dobrze, że choć te rzeczy pozostawały stałe, chociaż jeszcze tego nie odkrył. Jakoś za duże zaskoczenie sytuacją sprawiło, że nie pomyślał o zapytanie o największych pasjach dziewczyny tak samo, jak chwilowo zapomniał, że przecież jej wizyta tutaj była kompletnie naturalna. Przecież sama mu powiedziała, że chciałaby nauczać historii magii. Pokręcił głową, gdy pytająco zmieniła zdanie. Jej nienawiść do Lucasa była tak wielka, że tylko jakaś tragedia mogła zmienić jej zdanie. Dlatego też Max od razu zrozumiał, że dziewczyna nie jest sobą, skoro Sinclair nie wywołał nawet drgnięcia jej powieki. To było najbardziej nienaturalne w całej jej postawie i zdradziło dziewczynę od razu. -Teraz to widzę. - Przytaknął, bo nie było innego wytłumaczenia tej sytuacji. Tori musiała zagubić gdzieś siebie i swoją przeszłość, nie było innej opcji. Zbyt późno dostrzegł to wycofanie, bo dłoń już gładziła skórę jej policzka, choć szybko cofnęła się, gdy Max zdał sobie sprawę, jak krępujące i niezręczne może to dla niej być. Zauważył jednak nieco zmienioną postawę, która naprawdę go zastanowiła. Może jednak nie wszystko było stracone? -Wszystko w porządku. Rozumiem. - Powiedział już spokojniej i łagodniej. -Jestem Max. Max Solberg. Poznaliśmy się wiosną dwa lata temu. Jesteś... Byłaś wielką fanką mojej przybranej matki i chciałaś poprosić mnie o jej autograf. Od tego się zaczęło. - Przybliżył jej po krótce wydarzenia tamtego dnia, celowo pomijając całą resztę. Zbyt wiele informacji od razu mogło bardzo zaszkodzić. Szczególnie takich. Lepiej było, by dziewczyna sama odkryła, czy jeszcze chce się z nim jakkolwiek zadawać.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Nie jestem pewna czy istnieją słowa, które byłyby w stanie określić ich relację sprzed wypadku. Nie rozumiała tej relacji i kochała tą relację. Jakby już sam fakt bycia tak blisko z przyjacielem swojego znienawidzone ex – to mówiło wszystko na temat wyjątkowości ich więzi. Historia Magii... Kiedy nie znasz swojej historii, to takie rzeczy schodzą na dalszy plan. Obecnie nawet się nie zastanawiała co chciałby robić w życiu. Wegetowała w domu ojca bezmyślnie przeżywając dzień za dniem. Dużo czytała, co jakiś czas jeździła do lekarza by się dowiedzieć „nadal nie wiemy czemu nic nie pamięta”. Zamiennie słyszeć „to wina wypadku kiedyś jej to minie”, „to wina psychiki, ona sama to sobie robi i pamięć może nigdy nie wrócić”. Potem wracała do domu i znowu czytała. O i piła kawę. Dużo kawy. Uzależniła się od kawy. No... Także to tyle u niej przez ostatnie 1,5 roku. Wysłuchała go gdy ten się przedstawił i w tamtym momencie mógł zobaczyć błysk w jej oczach. Przez chwilę nawet mogło się wydawać, że coś sobie przypomniała. Bo przypomniała! Ale gdy zerknęła w stronę pamiątkowej tajemnicy z nazwiskami było wiadome, że po prostu skojarzyła jego osobę z tymi, którzy odkryli Camelot. Nic ponadto. - To w sumie brzmi jak ja, tym bardziej jeśli byłam wyjątkowo przekonująca i urocza – Stwierdziła gdy skończył mówić. Rozluźniła się trochę choć nawet nie zdała sobie z tego sprawy. Biorąc pod uwagę jak pochłaniała książkę za książką miało to sens, że poznawała ludzi właśnie w oparciu swoją pasję. Jednak ta skrócona historia nadal nie dała jej informacji na temat tego kim dla siebie byli. – Gdzie się poznaliśmy? – Spytała chcąc stworzyć sobie w głowie oś czasu i gdzieś go na niej umieścić, dopasować do zdarzeń o których opowiadała jej rodzina i gdzieś pomiędzy to wcisnąć.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
To była relacja faktycznie wyjątkowo i też Max nigdy nie czuł potrzeby, by znaleźć słowa, które ją opiszą. Miał dość mocno pod górkę przez fakt, że wszyscy jego bliscy przyjaciele mieli z Tori jakąś wielką spinę, która uniemożliwiała im dogadywanie się, ale na szczęście nie wpływało to zbytnio na samą relację zainteresowanych. Hogwarccy Romeo i Julia, którzy na szczęście skończyli żywi, choć rozstanie było w to wliczone. Nie chciał pytać jej o to, dlaczego obecnie znajduje się w takim stanie. Sorrento miała prawo mu nie ufać i nie chcieć dzielić się tymi informacjami, dlatego też Max odłożył tę rozmowę na później. Skupił się za to na czymś zupełnie innym. Wiedział, jak bardzo samotny człowiek jest, gdy zostaje wrzucony w świat, którego kompletnie nie pamięta i przede wszystkim nie ma pojęcia komu może zaufać, a kto chce tę sytuację wykorzystać. Naturalna empatia i znajomość tego stanu sprawiły, że postanowił sobie pomóc gryfonce za wszelką cenę. Nie było chuja, żeby ktoś lub coś teraz go od tego odciągnęło. Błysk w jej oczach faktycznie dał mu nadzieję, choć rzucone na plakietkę spojrzenie szybko ją odebrało. -Chodź, pokażę Ci coś. - Wyciągnął w jej stronę dłoń i jeżeli chciała ją chwycić, ujął ją, by następnie zaprowadzić dziewczynę pod pamiątkową tablicę. Jeżeli zaś nie czuła się na to gotowa po prostu podeszli tam obok siebie. -To brzmi dokładnie jak Ty. Urocza i przekonująca. Inaczej bym Cię nigdy nie podsumował. No może jeszcze waleczna i uparta. - Rozpromienił się nieco, przypominając sobie wiele wspólnych chwil i pojebanych akcji. Tori trafiła w punkt, a fakt że nieco się rozluźniła pomógł Maxowi osiągnąć to samo. -Poznaliśmy się w Hogsmeade. Jedliśmy razem kebsa i chceliśmy wojować o wolność dla nich w magicznych miejscach. Byłaś wtedy studentką gryffindoru, a ja uczniem slytherinu. - Rozwinął nieco historię, a zielone tęczówki ożywiły się dość mocno. Wiele razem przeżyli, ale to właśnie ten pierwszy dzień Solberg wspominał najcieplej. Jednak pierwsze wrażenie naprawdę odgrywa dużą rolę.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Heh... No tak. Tori, która z nimi nie chciała mieć spiny ostatecznie zawsze z kimś miała spinę. Nadmierna szczerość, samoświadomość swoich potrzeb i nie owijanie w bawełnę – takie osoby prędzej czy później muszą sobie znaleźć wrogów. Może w takim razie to dobrze, że wpadła tutaj na Maxa, a nie na przykład na Katherine, która nie omieszkała by strzelić jej zaklęciem w plecy. Choć i tak sam fakt, że przeszłość tu do niej wróciła był już wyjątkowym zbiegiem okoliczności. Gdyby dziewczyna wiedziała, że Max przez jakiś czas przeżył dokładnie to samo (i niech mi ktoś powie, że między nimi nie było ogromnej więzi, skoro nawet będąc tak daleko od siebie mieli podobne doświadczenia?!) pewnie od razu inaczej by do niego podeszła. Albo stwierdziłaby, że kłamie żeby nią manipulować, albo nabrała by do niego większego zaufania. Ciężko powiedzieć – walczyły w niej łatwowierność z bazą przestróg od ojca. Po chwili zawahania pozwoliła mu złapać się za dłoń i poprowadzić do tablicy. Jego ciepła ręka śmiesznie komponowała się z jej wiecznie zimnymi dłońmi – to też się nie zmieniło. Tak jak to, że Tori jako osoba ogólnie lubiła ludzki dotyk, nawet jeśli była niepewna co do charakteru tej znajomości. Jedyne czego mogła być pewna, to tego, że faktycznie dobrze skojarzyła go z tą tablicą, skoro ją do niej podprowadził. Czy to nie na nim wcześniej zawiesiła oko na dłużej? Może sobie wmawiała... - W Hogsmeade? – Dopytała w taki sposób jakby w całej tej wyjątkowo głupawej i szalonej historii tylko to jej się nie zgadzało. To i kwestia uczenia się w Hogwarcie. Wiekowo by się zgadzało, ale... Ale ona nigdy nie poszła na studia... I czemu miałaby iść akurat do Hogwartu, skoro widziała na własne oczy swoje papiery (nie mając pojęcia, że dokumenty są podrobione) ze szkoły magii do której przynależała Argentyna? - Max, to wszystko na prawdę brzmi sensownie, tylko że ja nigdy nie wyjeżdżałam z Argentyny... Skończyłam Hechiceros i nie poszłam na studia tylko szukałam pracy i... I tyle o sobie wiem – Taką wersję wydarzeń jej przedstawiono, więc właśnie starły się w jej głowie dwie zupełnie odrębne rzeczywistości. Może ma klona i to o tym klonie mówił Max?
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Kath też zapadła się pod ziemię, choć w jej przypadku Max podejrzewał, że może przebywa w jakimś zdrowotnym ośrodku. Faktycznie lepiej jednak, że w tej chwili dziewczyny się nie spotkały, bo zapewne skończyłoby się to tragedią nie tylko dla nich ale i dla cennych zbiorów muzeum w Camelocie, a tego Max by chyba nie przeżył szczególnie, że przecież był tutaj wymieniony z nazwiska! Fakt, że obydwoje spotkała amnezja wydawał się wręcz nieprawdopodobny. To jakby wraz z tym całym pojebaniem przekazali sobie jakieś tajne geny, czy inne magiczne cosie, które łączą ich bez względu na to, gdzie na świecie się znajdują. Szkoda tylko, że musiało dotyczyć to tak przykrych rzeczy. Uśmiechnął się, gdy poczuł chłód jej dłoni na swojej, dużo cieplejszej. Zapomniał już, że w tej kwestii była królową lodu, ale dość szybko sobie przypomniał, ściskając dłoń mocniej, by nieco ją ogrzać. -Hogsmeade, magiczna wioska niedaleko Hogwartu. - Wyjaśnił, nie wiedząc, czy to jest część, w którą dziewczyna wątpi, czy też może coś innego jej się nie zgadza. Jemu natomiast kompletnie nie zgadzało się to, co opuszczało jej usta. Spojrzał w tę twarz i pokręcił głową. To na pewno była Tori, nie miał co do tego żadnych wątpliwości. -Zrobili Ci pranie mózgu, prawda? - Zaczął od tego, co wydawało mu się sensowne. Nie rozumiał jednak, po co ktoś miałby dziewczynie kłamać szczególnie, skoro twierdziła, że była u rodziny. -Nie mogę słuchać tego pierdolenia. Nigdy nie opuściłaś Argentyny? Jebany żart. - Zaczął się bulwersować, ale nie na Tori, a na ludzi, którzy jej to wszystko wmówili. -Byłaś tu, z nami. Wszyscy Cię znają, a przynajmniej moi znajomi. Lucas, Katherine, Felek, Sophie... - Zaczął wymieniać, a potem stuknął w tablicę pamiątkową. -Widzisz? Wszyscy tu są. Sophie Sinclair, Felinus Lowell, Perpetua Whitehorn, nasza szkolna pielęgniarka, Nathaniel Bloodworth, za Twoich czasów był asystentem nauczycielki eliksirów, Alexander Voralberg, opiekun krukonów i nauczyciel zaklęć... Oni wszyscy potwierdzą, że tu byłaś. Wiem, że to może być teraz nie do uwierzenia i mocno przytłaczające, ale skąd niby bym Cię znał? Nigdy nie byłem w pierdolonej Argentynie! - Wylał z siebie, bo ból serca stawał się nie do zniesienia. Po kolei wskazywał na nazwiska i choć nie liczył, że dziewczyna kojarzy tych ludzi, to jednak może ich dziś chociaż zapamięta. -A to "F" jest od Felixa. Tak mam na drugie. - Dodał już żartobliwie, wskazując na swoje nazwisko. Pamiętał bardzo dobrze, jak mówił do niej po hiszpańsku, ale ten fragment też chwilowo wolał zachować dla siebie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Zdrowotny... Mówmy po imieniu – w ośrodku dla obłąkanych. Ona to się tam akurat idealnie nadawała i Tori by się wcale nie zdziwiła gdyby się okazało, że maczała palce w czymkolwiek złym co ją na przestrzeni ostatnich lat spotkało. Znaczy... Gdyby wiedziała, że ktoś taki w ogóle istnieje. Na razie wraz z amnezją straciła nie tylko pamięć, ale i świadomość, że posiada wrogów. To nie było zbyt bezpieczne, ale nie miała na to wpływu. Chyba, że faktycznie sama sobie zrobiła w głowie blokadę jak to niektórzy lekarze twierdzili. Więź niczym bliźniacy, nie będąc jednocześnie bliźniakami... I nawet nie będąc w tym samym wieku! No tak to tylko oni potrafili! Dlatego gdy byli razem świat był wyjątkowo zagrożony tym, że zaleje go fala ich zajebistości. Wielkie tsunami zajebistości! Przynajmniej kiedyś. Czy da się do tego jeszcze wrócić... Wiedziała czym jest Hogsmeade... Nie wiedziała skąd wiedziała, ale wiedziała. To też jest ciekawe, że w jakiś sposób nabyta mądrość nadal pozostawała w jej głowie – ale pamięć o samej sobie już nie. Chyba czas zacząć wierzyć w to, że sama sobie wywoływała amnezje i dlatego żadne sposoby nie są w stanie tego naprawić. Raz też słyszała, że to może być efekt regularnie powtarzanego obliviate... Ale kto i po miałby jej to robić? Zresztą obliviate nie zostawia blizn na głowie, no nie? Fakt iż chłopak zaczął się po jej słowach denerwować tym bardziej sprawił, że już sama nie wiedziała co ma myśleć. Ogólnie jego reakcja była bardzo emocjonalna, zdecydowanie bardziej niż by się tego spodziewała. Strzelał słowami, nazwiskami, określeniami jak karabin, a ona wodziła wzrokiem między jego twarzą, a tablicą szukając w tym wszystkim sensu. Ktoś ją okłamuje... Albo on, albo rodzina. Tylko czemu ten chłopak miałby to robić? A z drugiej strony czemu miałby to robić ojciec?! - To wszystko co mówisz... Nie poznaję tych imion. Żadnego. Nie wiem kim jest Lucas, Andrzej, Varian i cala ta reszta. Nie kojarzę ani ich, ani Ciebie... - Westchnęła zakładając niewidzialny kosmyk za ucho - Widziałam swoje papiery, stare zdjęcia. Ciebie i tych ludzi tam nie ma... – Odpowiedziała już na stałe przenosząc spojrzenie na jego oczy i w końcu nabierając na tyle pewności żeby w końcu zadać to jedno najważniejsze pytanie, które cały czas gdzieś obijało jej się o głowę, a które jakkolwiek miało uwiarygodnić wszystko to, czego się właśnie dowiedziała. - I właściwie kim my, według Ciebie, dla siebie jesteśmy? Albo byliśmy...
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Nie uważał, by Kath była obłąkana. Miała swoje problemy, ale kto ich nie miał. Dziewczyna potrzebowała pomocy i jeżeli ją znalazła, to Max naprawdę się cieszył. Szkoda tylko, że jak kolejna osoba po prostu zniknęła bez słowa z jego życia. Dlaczego zawsze to najbliższe mu osoby robiły takie numery? Gdyby odpalić ich zajebistość na pełnej kurwie, to świat zdecydowanie by tego nie przeżył. Może dlatego właśnie kładł im pod nogi tyle kłód? Solberg nie miał pojęcia, a teraz nie był to moment na podobne filozoficzne myśli, bo kurwica go strzeliła na samą myśl, że ktoś tak bezczelnie mół manipulować pamięcią Tori. -Wiem, przepraszam. - Uspokoił się nieco widząc jej twarz. -Myślałem, że cokolwiek wzbudzi reakcję, ale słowa.. One nie są najlepsze. Powinnaś zwracać uwagę na zapachy, gesty i być może przedmioty. Mi to bardzo pomogło. - Otworzył się nieco pamiętając, jak rezydował w Świętym Mungu i otrzymał skrzyneczkę z pamiątkami, która wzbudziła kilka słabszych wspomnień. Był to jednak początek, który dał mu nadzieję tak bardzo potrzebną w tamtych ciężkich chwilach. -Faktycznie, nie ma nas. A przynajmniej mnie. Nigdy nie próbowaliśmy uchwycić żadnej wspólnej chwili a bardziej cieszyliśmy się nią póki trwała. - W tej chwili uświadomił sobie, jak niewiele pamiątek z bliskimi ludźmi ma. Powinien łazić wszędzie z aparatem i zacząć robić wspólne zdjęcia. Zdecydowanie był to jego plan na przyszłość. Po raz kolejny zamilkł, gdy usłyszał jej pytanie. Tym razem jego twarz pobladła, a jakiś ból pojawił się w zielonych tęczówkach. Dokładnie te same słowa wystosował do Felka, gdy nie mógł dłużej znieść już niepewności co do ich relacji przed amnezją Maxa. To było straszne, bolesne i niemożliwe do zniesienia. Czując, jak wszystkie te emocje powracając, a oczy mimowolnie zachodzą mgłą, odruchowo chwycił dłoń Tori, gładząc ją lekko. -To jest pytanie, na które nie ma prostej odpowiedzi. - Prychnął z lekkim uśmiechem. - Nie wiem, czy jesteś gotowa na pełną historię, ale na pewno nie byliśmy wrogami. - Odpowiedział ostrożnie bojąc się, że prawda może ją przytłoczyć. Miał jednak nadzieję, że to zapewnienie wystarczy, by dziewczyna nabrała nieco więcej zaufania do jego osoby i może przemyślała decyzję o dalszym szukaniu prawdy. -Proszę, zastanów się, czy na pewno chcesz zadawać bardziej szczegółowe pytania i jeżeli się zdecydujesz wyślij mi sowę. Chętnie się z Tobą spotkam i wyjaśnię, co potrafię, ale myślę, że dziś masz już wystarczający mętlik w głowie. Co Ty na to? - Zaproponował, nie chcąc odmawiać jej prawdy, a jednocześnie starając się znaleźć jakiś balans, który nie sprowadziłby na jej głowę większego szaleństwa. Może nie robił dobrze, ale intencje miał czyste i zdecydowanie szczere.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Wszystko przeciwko duetowi Sorrento-Solberg. Może faktycznie świat nie był na to gotowy i dlatego to wszystko potoczyło się w ten sposób? Może jeśli przypadek znowu ich połączył, to zaraz znowu zdarzy się coś złego, co będzie miało na celu ich rozdzielić? Czy w takim razie warto było wracać do tej znajomości? Może nie jest im to pisane... - Tobie? – Była zbyt bystra żeby przeoczyć nawiązanie do samego siebie – Miałeś amnezję? – Dopytała jeszcze żeby uzyskać konkretną odpowiedź na to pytanie. Przez chwile przemknęło jej przez głowę czy aby to nie jest zbyt duży zbieg okoliczności. Ostatecznie postanowiła nie skreślać całej tej rozmowy tylko dlatego, że ten fakt wydał jej się podejrzany. Co natomiast ważne, podpowiedział jej już wcześniej co powinna w najbliższym czasie zrobić – udać się do Hogwartu i przekonać na własne oczy czy cokolwiek z tego co powiedział było prawdą. Jeśli okaże się, że nikt nie ma pojęcia o jej istnieniu, to sprawa będzie oczywista. Była dorosła, potrafiła się teleportować – nie będzie się musiała nikomu tłumaczyć gdzie i po co idzie. - Z drugiej strony... – Zaczęła gdy ten skomentował brak ich wspólnych zdjęć, ale zaraz zatrzymała się na chwilę. Czy to dobry pomysł mówić takie rzeczy komuś, kogo właściwie widzi pierwszy raz w życiu – Moje rzeczy i tak nie wydają się być moje... Nawet zdjęcia... – Przykładem tego był fakt, że w jej pokoju było dość sporo rzeczy związanych z psami. I ani jednego dinozaura (dopóki sama sobie nie kupiła breloczka na klucze z raptorem) – więc czemu wytatuowała go sobie na szyi jeśli była psiarą? Ano właśnie. Takich wątpliwości wbrew pozorom było więcej, ale dotychczas odpychała je na dalszy plan. I tym razem pozwoliła mu się złapać za dłoń. Zbyt naturalne jej się to wydawało by się przeciw temu buntować. - Zakładam, że nie dotykasz w ten sposób wrogów – Skomentowała zaraz po jego słowach zerkając w stronę ich dłoni po czym przeniosła znów wzrok na jego twarz i uśmiechnęła się delikatnie chcąc jakby jemu dodać otuchy. Tak to już z nią było. Często stawiała potrzeby ważnych jej ludzi ponad swoje i... Tylko, że nie wiedziała, że on jest ważny. To było po prostu coś tak automatycznego jak oddychanie. - Dobrze – Dla niej ta rozmowa nie była wbrew pozorom aż tak ciężka – wręcz przeciwnie, w jakiś sposób pragnęła tych informacji. To trochę tak jakby siedziała uwięziona pod wodą, a każdy dodatkowy strzępek jej przeszłości był dla niej szansą na oddech. Miała jednak wrażenie, że dla niego jest to trudne. Zresztą czy dalsze wypytywanie ma sens, jeśli okaże się, że chłopak kłamie? Po co robić sobie złudne nadzieje? - Chcę sprawdzić to, co mówisz więc... Czy możemy się spotkać za kilka dni w Hogsmeade?
+
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Gdyby tylko powiedziała to na głos, serduszko Solberga pewnie zwinęło by się i spierdoliło. No na tak brutalne rozstanie nie był gotowy. Już chyba wolał dwa lata bez znaku życia niż takiego kopa w jaja. Ich znajomość była sobie pisana i nikt nie miał szans wmówić mu inaczej. Po prostu tak się nie godziło. -Miałem. - Przyznał, niechętnie wspominając to gówno, które wycięło mu tak duży kawałek życia. -Zrobiłem coś niezbyt głupiego i w konsekwencji przez pół roku byłem bez pamięci. Zaczęła wracać powoli, ale i tak pamiętam tę straszną pustkę, tę niepewność i strach wynikający przede wszystkim z braku zaufania do świata. Nie życzę tego nikomu. - Wyrzucił z siebie, choć serce ściskało się coraz mocniej. Był debilem, gdy po cięższych chwilach rozważał eliksir zapomnienia i choć przypominanie sobie życia było ciężkie, tak brak wspomnień bolał chyba bardziej. -To może być naturalne, ale też...Wybacz, że to powiem, ale nie powinno tak być. Rozmawiałem o tym z uzdrowicielami i to oni zalecali właśnie pamiątki i przedmioty rodzinne, bo zazwyczaj to są przedmioty wywołujące jakąkolwiek reakcję. No, ale nie jestem specjalistą. Skoro już tu jesteś, może wpadłabyś do Munga na konsultację? - Zaproponował, jakby nagle ktoś rozsądny i odpowiedzialny wstąpił w jego ciało. Był jednak przekonany, że co dwie opinie to nie jedna, szczególnie w tak ciężkim przypadku. Naprawdę dziwne było to, że Tori uważała, że całe życie spędziła w Argentynie i cholernie nie dawało to Maxowi spokoju szczególnie teraz, gdy wspomniała, jak obco czuła się pośród swoich rzeczy. -Oj uważaj! Jestem raczej z tych nieprzewidywalnych. - Zaśmiał się, choć oczywiście Sorrento miała rację. Wrogowi już dawno by najebał i poszedł, raczej nie oglądając się szczególnie za siebie. Ot ten wybuchowy temperament. -Jasne! Wybierzemy jakieś spokojne miejsce, bo niestety to, które najbardziej chciałbym Ci pokazać jest poza moim zasięgiem. Ale na luzie, jest tam wiele miejscówek, które się nadadzą. - Zgodził się na propozycję. Sam czuł się lepiej wiedząc, że może się przygotować do tej rozmowy, a jakby nie było jego głowa już pracowała i szukała najlepszego rozwiązania. -Opowiedzieć Ci o tym, jak znaleźliśmy Camelot i sprowadziliśmy klątwę na całą Wielką Brytanię? - Wyszczerzył się wskazując ponownie na tabliczkę i jeżeli Tori chciała, przeszedł do opowiadania tej historii, a jeśli nie, rozstali się z wizją spotkania, które niedługo miało się odbyć.
//zt x2 +
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Co tu dużo mówić, wciągnęły go te poszukiwania. Zaszedł też już zdecydowanie za daleko, żeby odpuszczać czy chociażby myśleć o wycofaniu się – miał dobre przeczucie, jeśli chodzi o trop, który znalazł w mugolskiej bibliotece, choć nadal potrzebował jakichś większych konkretów. Czegoś co wskazałoby na jakieś bardziej konkretne miejsce, a nie samo hrabstwo, bo to była zdecydowanie zbyt rozległa połać terenu do przeszukania. Pióro raczej nie będzie zbyt dużych gabarytów i pewnie jedynie zmarnowałby w ten sposób czas. Więcej informacji zdecydował się poszukać u samego źródła, czyli w przerobionym na muzeum Camelocie. Nie wiedział wprawdzie czy jest szansa znaleźć tu cokolwiek, ale lepszego pomysłu nie miał – zbiory dwóch wielkich bibliotek już przejrzał, więc wątpił czy zachodzenie do jakiejkolwiek innej ma sens, jeśli w tamtych znalazł w zasadzie tylko strzępy informacji. Tak jak przy okazji ostatniej wizyty w muzeum zainteresował się przede wszystkim wystawą dotyczącą historii Quidditcha, tak tym razem nawet nie spojrzał w jej kierunku koncentrując swoją uwagę ekspozycji ściśle powiązanej z legendami arturiańskimi. Wczytał się mocno we wszystkie dostępne tu teksty – same legendy, eposy i manuskrypty, przyglądał się z najwyższą uwagą freskom i innym bibelotom, usiłując się doszukać czegokolwiek mogącego powiązać Galeschina z terenami Hampshire, bo to co znalazł w tym mugoskim tekście było jedynie hipotezą, że mógł tam być. Początkowo dość bezowocnie, bo zdawało się tu nie być niczego ponad to, co już wiedział. Trochę zaczynał się obawiać, że właśnie utknął w jakimś czarnym punkcie, z którego nijak nie da rady ruszyć dalej, bo naprawdę nie miał pomysłu, gdzie indziej mógłby jeszcze cokolwiek znaleźć. Nadzieję wreszcie przyniósł tekst opisujący interesującego go jegomościa znajdujący się przy zbroi, która miała doń rzekomo należeć; wcześniej go jakoś pominął, nie sądząc by miał z tego wyciągnąć coś odkrywczego, ale widać najciemniej było pod latarnią. Przestudiował opis i ledwie powstrzymał się od głośnego zakrzyknięcia „bingo!”, kiedy trafił tam na potrzebną mu informację, by połączyć resztę kropek – jego celem miało być najwyraźniej Southampton. Nie było to wprawdzie nic potwierdzonego w stu procentach, ale w końcu miał w ręce jakiś konkret, który mógł sprawdzić. I dokładnie to miał zamiar zrobić.
| z/t
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Kolejnego dnia po pracy powrócił do poszukiwań zaginionego sygnetu Lucana, a gdzie można było dowiedzieć się najwięcej o Camelocie i jego mieszkańcach? Najrozsądniej było zawędrować do źródła, toteż popołudniem pozwolił, by nogi zaprowadziły go do budynku Muzeum Historii Czarodziejskiej, a dokładniej mówiąc do tej jego części, w której zebrano wszystkie eksponaty opowiadające o czasach arturiańskich. Prawdopodobnie mógłby spędzić tutaj tydzień, a i tak nie obejrzałby całej wystawi, dlatego też skoncentrował się na tych jej elementach, na których pojawiał się herb z biegnącym wilkiem. Przystanął więc na dłużej przy kamiennym pomniku mężczyzny w rycerskiej zbroi, który zamiast miecza, dzierżył w dłoni różdżkę, ale szybko przeszedł dalej, kiedy zorientował się że leżąca u jego stóp tabliczka zawiera jedynie krótką notkę biograficzną. Omiatając nią spojrzeniem, dowiedział się jedynie że Lucan był synem księcia Corneusa, bratem Bedivere i kuzynem Grifleta, a powiedzmy sobie uczciwie, na ten moment podobna informacja niewiele mu mówiła. Dopiero kiedy sięgnął po jedną z rodowych kronik, dokładniej przeanalizował wyrysowane tam drzewa biograficzne, powoli łapiąc się w skomplikowanych koligacjach przebywających na dworze szlachciców. Podążając za wilczym herbem, w jednej z muzealnych ksiąg natrafił również na cały rozdział poświęcony interesującej go postaci. Podobno Lucan był jednym z pierwszych towarzyszów Króla Artura, na dworze pełnił rolę kamerdynera. Odpowiedzialność za królewski dwór pełnil zaś wraz z marszałkiem Bedivere (dopiero teraz zrozumiał kim był jego brat) oraz seneszalem Kay’em. U boku władcy uczestniczył również w walkach z rebeliantami takimi jak Lot, Urien i Caradoc. Mnogość nazwisk nie przykuła jednak jego uwagi tak jak odwiedzone przez rycerza, które powtarzały się kilkukrotnie w kolejnych dziełach, po jakie sięgał Paco. Lektura pradawnych ksiąg uzmysłowiła mu, że Lucan został raniony w jednym z turniejów rycerskich przez Tristana, a niejaki Yvain eskortował go wówczas do opactwa Gannes, by zapewnić mu pomoc medyczną. Nadto imię właściciela sygnetu było przywołane przez autorów przy okazji opisu bitwy pod Camlann. Zarówno Król Artur, jak i Lucan polegli wówczas od odniesionych w starciu z szabrownikami ran, ale według niektórych źródeł przed śmiercią legendarny władca nakazał swemu podwładnemu wrzucenie Excalibura do jeziora. Nie był pewien czy ta wiedza jakkolwiek pomoże mu w poszukiwaniach pierścienia, ale uznał że to dobry punkt zaczepienia i… pretekst do kolejnych odwiedzin w magicznej bibliotece.
zt.
Shaylee Harper
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Z tłumu nie wyróżnia jej nic konkretnego, może poza specyficznym typem urody. | Ma małą bliznę na twarzy, która przecina prawą krawędź górnej wargi.
Skłamałaby, gdyby powiedziała, że poszukiwania starożytnych artefaktów plasowały się wysoko na liście jej priorytetów. Z początku, za namową brata, planowała jedynie rozejrzeć się za jakąś błyskotką dla zwyczajnego zabicia czasu i odwrócenia uwagi, ale im bardziej zagłębiała się w temat, tym większą ekscytację odczuwała. Na co dzień zajmowała się ściganiem kryminalistów, co obejmowało również poszukiwania poszlak i dowodów, w czym była zresztą całkiem niezła, w związku z czym uznała, że dobrze będzie przy okazji sprawdzić czy jej umiejętności nie zardzewiały zanadto podczas odsiadki... Chęć odnalezienia pierścionka lub broszki szybko zastąpiło jednak pragnienie odszukania jednego z zaginionych dawno mieczy. Podczas gdy inni skupiali się na postaciach powszechnie znanych, Harper postanowiła stanąć przed większym wyzwaniem i za cel obrała sobie Ectora. Nie znalazła o nim zbyt wielu wzmianek w oficjalnych, bibliotecznych księgozbiorach, a każda kolejna stała w sporej rozbieżności z poprzednią. Shay nie zamierzała się jednak poddawać i z braku lepszych alternatyw udała się prosto do Camelotu. Ostatecznie jakie źródło mogło być wiarygodniejsze od tekstów, które można było podziwiać na tutejszych wystawach, prawda? Harper najpierw odnalazła go wśród licznych licznych pomników i rzeźb, odzwierciedlających towarzyszy króla. Dzięki tabliczce umiejscowionej na podwyższeniu dowiedziała się, że był nie tylko jednym z pierwszych i najlepszych rycerzy, ojcem Sir Kay'a i panem na Sauvage, ale również przybranym ojcem samego Artura. Ta informacja szczerze ją zaskoczyła i dała jej nadzieję na odnalezienie kolejnych wskazówek, bo o kimś tak istotnym na pewno wspomniano coś więcej. Idąc za swoim przeczuciem, Shaylee odnalazła krótkie streszczenie jego życia i dokonań w rodowej kronice, opis jego zmagań wychowawczych, będący zeznaniem członków jego dworu, jak również wzmiankę w eposie:
"Władca na Sauvage, opiekun króli, Straż trzyma lord Ector roztropny, Dla Artura jak ojciec rodzony, Ku jego chwale kufel wyżłopmy."
Niestety, nie wniosło to żadnego przełomu do jej poszukiwań. Zamiast się poddać, chwyciła się pomysłu, aby przejrzeć teksty dotyczące jego syna. Sir Kay był typem raczej szemranym, choć odziedziczył po ojcu wspaniałe umiejętności. Jak się okazało, był również dość narcystyczny, na dowód czego ostały się jakieś pojedyncze kartki z jego dziennika, które Harper pochłonęła z zainteresowaniem większym, niż chciałaby mu zapewne okazać za życia. W starych zapiskach odszukała wzmianki o dziwnych zachowaniach starzejącego się Ectora. Obu swoich synów traktował równo i nie wiedział, któremu z nich przekazać w spadku swój miecz. Często też odmawiał przyjęcia do wiadomości, że jego lata świetności minęły i niepotrzebnie ryzykował życie w turniejach, by udowodnić swoją rację. Ostatnim, jaki Kay wspominał, odbywał się gdzieś w okolicach Londynu, ale zapis urywał się w połowie. Na tym także kończyły się wzmianki o Ectorze... Shaylee zaszyła się w zaciszu swojego mieszkania i przeanalizowała wszystkie zdobyte informacje. Ostatecznie doszła jednak do wniosku, że posiada wyłącznie jeden, wątpliwy trop, którym mimo wszystko zdecydowała się podążyć. W wolnej chwili ponownie udała się do biblioteki, gdzie odszukała wszystkie możliwe wzmianki o turniejach odbywających się przed laty w obrębie stolicy; wszelkie areny i place, gdzie rycerze stawali w szranki. Następnie wykluczyła z nich wszystkie, które nie miały żadnego związku z magią i zawęziła listę do zaledwie kilku miejsc. Przyglądając się kawałkowi pergaminu uśmiechnęła się z zadowoleniem. Nawet jeśli nie uda jej się niczego znaleźć miała świadomość, że zrobiła wszystko, co było w jej mocy, by odszukać miecz Ectora i płynąca z tego satysfakcja absolutnie jej wystarczyła.