Nie jestem nikim, za kogo mnie uważasz, tak brzmi moja odpowiedź.
A bransoletka? Nie noszę jej już, wiedząc, że jest od ciebie, tym bardziej nie mam na to ochoty.
Bo jesteś tak cholernym mąciwodą, Jazz.
Bo jeśli moje światło nie jest nim, to prawdopodobnie zawsze będę już w ciemnościach.
I tak, to jest akurat dobre pytanie. Czy w ogóle jeszcze czujesz? Czy myślisz, że bycie, cóż, nazwijmy to poetą, upoważnia cię do rozdrapywania cudzych ran?
I tak, nie kłopocz się, na twoje odpowiedzi muszę jeszcze poczekać.
Zrobiłem. Pewnie robiłem gorsze rzeczy. Pewnie robię wciąż gorsze rzeczy. Ale nie jestem już dzieckiem i ty także nie, nie szukaj więc tam usprawiedliwienia. Czasami po prostu warto się powstrzymać.
Mógłbym to się oburzyć, że nazywasz mnie "eksponatem" zamiast chociaż "obiektem badań", co nie brzmiałoby tak staro. Tym bardziej, że eksponatów nie można dotykać, a ty to w tym momencie robisz, wiesz?
I nie, mimo wszystko wierzę ci, że mnie szanujesz. Czy podziwiasz, jakkolwiek to ujmujesz. Nie uważam, że powinieneś, ale nie znasz mnie chyba jeszcze na tyle, by to rozumieć.
Zresztą, nieważne. Prawda jest taka, że po prostu wolałbym Leonardo. Zamiast bransoletki. Zamiast tej rozmowy. Zamiast wszystkich rozmów, które przeprowadziłem przez ostatnie miesiące. Nieważne, bo nic to nie zmienia.
A jeśli przejmujesz się tym, jak się czuję, to przyjdź i spójrz mi w oczy i zapytaj o to nie przez komunikator. I jeśli przejmujesz się, jak się czuję, to odpowiedz mi na pytanie, dlaczego nie wcześniej w ciągu tych kilku miesięcy? Jeśli się przejmujesz, to dlaczego to ja musiałem się do ciebie odezwać?