C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Zabawna parafraza legendarnych Wiszących Ogrodów Semiramidy w Babilonie - te znajdują się w Dzielnicy Chmur w Jamal i nie 'wiszą' a... pływają. Ogromna szklarnia, w której unosi się przyjemnie drażniący zapach wodnych (i nie tylko) kwiatów, na pewno robi ogromne wrażenie, ale również służy jako... basen! Wodą jest tutaj przyjemnie ciepła deszczówka, która skrapla się z kryształów zawieszonych u sklepienia komnaty. Całość tworzy zamknięty mikro-ekosystem, prawdziwy raj dla zmysłów - i skołatanych nerwów, które tutaj, wśród kwiatów, kolorów i dźwięków kropel znajdują ukojenie. Można tu popływać, pospacerować - bądź nawet zjeść przy jednym ze szklanych stolików (jeśli tylko przyniosło się coś ze sobą).
Tutaj nie musisz nosić specjalnego stroju.
Autor
Wiadomość
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Rzeczywiście nie sposób było ukryć podobieństw łączących Liama z jego ojcem i gdyby tylko Theo spotkał ich obu w jednym miejscu, o tym samym czasie, prawdopodobnie bez problemu rozpoznałby w nowo poznanym chłopaku krewniaka swojego przełożonego. Pozostawił jednak George’a niemalże na drugim końcu globu, a mimo że mężczyzna wspominał mu, że jego dzieci również spędzają wakacje w jamalskim miasteczku, nawet przez myśl mu nie przeszło, że mógł natrafić tutaj akurat na jego syna. Nie było to wcale oczywiste, a poza tym był na tyle zmęczony pracą przy wykopaliskach, że trudno było skupić myśli, a i ze znacznie mniejszą skutecznością łączył wątki, marząc obecnie wyłącznie o błogim odpoczynku, mianem którego można by na ten moment określić kojący szum wody, przyjemnie rozpływający się swym brzmieniem w jego uszach. - No dobra, masz rację. Zaklęcia jednak nie zawsze zdają egzamin. – Odpowiedział mu równie rozbawiony, chociaż nie pomyślał o nikim konkretnym spośród szerokiego grona swoich znajomych. W jego głowie majaczył za to obraz majestatycznego smoka, palącego wszystko na swojej drodze. Różdżka nie zawsze okazywała się skuteczna w starciu z dość odporną na zaklęcia skórę. Skłamałby zresztą mówiąc, że nie chciałby się sprawdzić w takiej nierównej walce, ale… może to i lepiej, że nigdy nie miał ku temu okazji. Nie miał natomiast powodów, by nie wierzyć swojemu rozmówcy. Nigdy nie potrafił ocenić czyjegoś wieku po wyglądzie, ale wydawało mu się, że chłopak zachowuje się dość dojrzale i naturalnie, a to tylko budowało jego wiarygodność. Pomimo jednak, że i jemu wybujała wyobraźnia spłatała wcześniej figla, podsuwając pod nos nieprzyzwoite myśli o wakacyjnym flircie i niezwykle romantycznej atmosferze pływających ogrodów, tak zdawało się, że rozmowa o pracy skutecznie odsunęła je na dalszy tor. Całe szczęście, bo wcale nie chciał poddawać się złudnym potrzebom i kuszącym podszeptom, podpowiadanym mu przez spragnione bliskości, wytęsknione ciało. – To zależy… jak ze wszystkim. Wiadomo, że jak przez kilka godzin bezowocnie przekopujesz piach, to nie ma w tym nic interesującego. – Ożywił się nieco, bo zawsze lubił się dzielić z innymi historiami z życia rzeczoznawcy. – Ale nawet nie wiesz jak wiele szalonych artefaktów można znaleźć w czeluściach arabskiej pustyni. – Dodał z nieskrywanym entuzjazmem, ale przerwał dość szybko, przede wszystkim przez wzgląd na wiążącą go tajemnicą zawodową, z drugiej zaś strony po to, by nie zanudzić przypadkiem swojego towarzysza. – Racja. Czasem trzeba. – Przyznał mu zresztą rację a propos niezbędnego dla zdrowia psychicznego relaksu, ale jego słowa zdecydowanie nie szły w parze z zachowaniem. Może jedynie policzki poróżowały delikatnie, bo miał wrażenie, że na twarzy Liama dostrzegł jeden z tych zawadiackich uśmiechów, na które to wolałby nie odpowiadać, by nie kusić niepotrzebnie losu. – A ty? Gdzie pracujesz? – Zapytał więc zamiast tego, prawdopodobnie ku rozczarowaniu stojącego nieopodal bruneta, próbując zarazem oderwać wzrok od jego ponętnych ust, co akurat nie przychodziło mu z taką łatwością, nawet jeśli starał się pozostać obojętnym na jego zaczepki.
Liam G. Walker
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : pieprzyk na lewej kości policzkowej, dość krzaczaste brwi, włosy w wiecznym nieładzie
Życiem w dużej mierze rządził przypadek. Liamowi nawet przez głowę nie przeszła myśl, że ma właśnie okazję rozmawiać z mężczyzną, którego łączy z jego ojcem coś więcej niż zwykła znajomość. Było to wręcz abstrakcyjne, bo wychodził z założenia, że skoro George nie ma czasu dla nich, to jak mógłby go znaleźć dla kogoś obcego? Fakt, że nie dopuszczał podobnego scenariusza sprawiał, iż nie zaprzątał sobie głowy tym z kim spotykał się George, w chwilach których nie poświęcał pracy, bo czy takowe istniały? Była to jedna z wielu kwestii w życiu, jakie młody Walker poddawał w wątpliwość, podobnie jak ta dotycząca praca przy wykopaliska. Jak jego rozmówca sam zauważył, czasem było to zwykłe kopanie w ziemii, które nie przynosiło wielkich odkryć. Być może te największe zostały już dokonane? Mimo to wciąż było wielu takich jak Theo, którzy próbowali dokonać przełomu, nawet jeśli walka już dawno przestała być równa. Prawdopodobnie Liam nie potrafiłby tak - brakowało mu przede wszystkim cierpliwości. - Masz na myśli tych magicznych? - zapytał, ściągając lekko brwi, jednocześnie się uśmiechając, gdy dostrzegł, że temat pracy mężczyzny wywołuje w nim ożywienie. - Ale przecież nie tylko czarodzieje przekopują te tereny, wielu mugoli również - zauważył, będąc dość obeznanym w tych tematach. Niejednokrotnie w niemagicznych mediach spotkał się z informacjami o wielkich odkryciach. Miał świadomość tego, że magiczne artefakty mogą posiadać wielką moc, a co jeśli takowa trafiłaby w dłonie niemaga? W gruncie rzeczy jedyną rzeczą, a raczej osobą od której brunet chciał odpocząć był ojciec, ale okazało się to trudniejsze niż myślał. Ten wciąż przewijał się gdzieś w rozmowach, zadręczając syna, nawet jeśli dzieliła ich ogromna odległość. - Obecnie czynnie poszukuje pracy, a raczej zacznę,gdy już wrócę do Anglii - odpowiedział, po raz kolejny obdarzając rozmówcę szerokim uśmiechem. Tym razem nie minął się tak do końca z prawdą, co sprawiło, że jego głos brzmiał znacznie pewniej. Był odrobinę zawiedziony brakiem reakcji na ewidentną zaczepkę ze swojej strony, na co zareagował wycofując się; odpłynął kawałek dalej.
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Nie miał zielonego pojęcia, że rozmawia właśnie z synem swojego przełożonego, jednak pewnie to i wygodniej, że pozostawał w tej błogiej nieświadomości. Nie musiał się bowiem martwić ani o zaróżowione policzki, ani o potencjalną możliwość, że palnie coś głupiego i niestosownego lub – co najgorsze – przypadkiem zasugeruje mu, że z George’em łączy go coś więcej niżeli zawodowa relacja. Nie to żeby chwalił się ich płomiennym romansem na prawo i lewo, ale kto wie jak wpłynęłoby na niego zmęczenie wykopaliskami i prażącym nieustannie słońcem. Nie wybrał sobie tej mozolnej pracy samodzielnie, więc trudno było mu ocenić obiektywnie, czy takie poszukiwania mają nadal sens i czy istnieje jeszcze szansa na dokonanie przełomowego odkrycia, ale musiał przyznać, że pomimo ciężkiej harówki, było to ciekawe i przede wszystkim nowe doświadczenie. Wszak nigdy wcześniej nie miał okazji uczestniczyć w podobnym przedsięwzięciu. Nie ukrywał jednak, że przede wszystkim zależało mu na pokazaniu się z jak najlepszej strony i uzyskaniu pozytywnej rekomendacji od przełożonego, bo to właśnie od jego opinii zależała kwestia jego awansu. - Ehem. – Skinął głową dla potwierdzenia, uśmiechając się jeszcze szerzej, kiedy przypomniał sobie te wszystkie skarby, których diagnostykę zdołał już przeprowadzić. – Sporo nadszarpniętej zębem czasu biżuterii o przeróżnych magicznych właściwościach, choć nie tylko. – Dodał również gwoli wyjaśnienia, a zaraz po tym spojrzał na niego zamyślony, bo nie zastanawiał się nigdy nad tym, co by się stało gdyby jakiś potężny przedmiot trafił w ręce mugolskiego odkrywcy. – Pewnie tak, niemagicznych przedmiotów też można znaleźć tutaj na pęczki, a kiedy jakiś artefakt trafi w niepowołane ręce… cóż, to już pewnie robota dla amnezjatorów? – Ni to stwierdził, ni zapytał, nie będąc pewnym swojej odpowiedzi. Miał jednak sporą styczność z ministerstwem, a z tego względu było to rozwiązanie, które jako pierwsze przyszło mu na myśl. Wsparł się dłońmi o brzeg basenu, podciągając się w górę, by usiąść na kamiennym murku pośród pachnących kwiatów. Wiedział, że z pływania już i tak nici, skoro wciągnął się w tę luźną pogawędkę z nieznajomym chłopakiem. – Myślałeś o czymś konkretnym? – Zagadnął na temat poszukiwanej przez niego pracy, odprowadzając go wzrokiem, kiedy odpłynął nieco dalej. Wydawało mu się, że dostrzegł subtelną nutę rozczarowania w mimice jego twarzy, ale zaraz odsunął od siebie tę myśl, nie chcąc dopowiadać sobie czegoś, co być może zaistniało wyłącznie w jego wyobraźni.
Liam G. Walker
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : pieprzyk na lewej kości policzkowej, dość krzaczaste brwi, włosy w wiecznym nieładzie
Istniało wiele ciekawych kwestii, które nierozerwalnie wiązały się z profesją Theo, a fakt, że poszukiwaniami przeszłości zajmowali się również mugole, dodawał tej pracy dreszczyku. Istniały bowiem przedmioty zaklęte przez czarodziejów, które musiały mieć wpływ na zwykłych ludzi. Jak wiele z nich zostało odnalezionych? Nie mówiło się o tym głośno, w mugolskich wiadomościach tłumaczono to na różne sposoby, najczęściej jako nieszczęśliwe wypadki. Mimo zainteresowania Liama tym tematem, ten wolał skupiać się na teraźniejszości. Ta była ciekawsza, bardziej dla niego istotna, a w obecnej chwili niezwykle przyjemna. Nie przypuszczał, że podczas szkolnych wakacji spotka go, coś ciekawszego. Los na szczęście lubił zaskakiwać, natomiast towarzystwo, a przede wszystkim widok młodego archeologa był niezwykle przyjemny. Gryfon uśmiechnął się szeroko, w myślach doceniając urodę szatyna. - Pewnie masz rację - odpowiedział po dłużej chwili, przygryzając przy tym dolną wargę, którą zaraz zassał, przez co nabrała żywszego odcienia. W zasadzie było to jedyne logiczne wyjaśnienie, dzięki któremu świat magicznych wciąż stanowił odrębny byt z tym mugolskim, nawet jeśli anomalie magiczne jakie miały miejsce kilka lat temu nieco nabałaganiły. - W zasadzie to nie, chociaż wypadałoby. - odparł, wzruszając przy tym ramionami, bo gruncie rzeczy nie wiedział, gdzie się widzi. - Na początek wezmę co dają - dodał, uśmiechając się. Być może w przyszłości jego rzeczywistość nie będzie wcale tą magiczną, wciąż się nad tym zastanawiał, gdyż miał wiele obiekcji, co do życia w tym świecie. Gdy Theo się odsunął, brunet uznał to za znak, że powinien się wycofać. W dodatku spędził tu sporo czasu, a opiekunowie zapewne zaraz zainteresują się jego zniknięciem. Trzeba się zbierać. - Będę uciekał, ale mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy - rzucił, wychodząc z basenu. Nadzieja wszakże zawsze umiera ostatnia.
z tematu
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Pokręcił żywo głową, jakby próbował przekonać chłopaka do swoich racji, ale tak naprawdę o pracy amnezjatorów wiedział niewiele. Podczas kursów aurorskich wykładowcy wspominali o ich obowiązkach, ale nie była to tematyka wiodąca, a poza tym informacje niewykorzystywane w praktyce stosunkowo szybko ulatywały z pamięci. Nie chcąc wprowadzać Liama w błąd, nie wypowiedział więc ani słowa więcej, nie do końca świadomie przypatrując się jego ponętnym ustom i przygryzionej, nabierającej intensywniejszego koloru wardze. Otrzeźwił go dopiero przyjemny głos rozmówcy, choć przez moment i tak mógł sprawiać wrażenie skołowanego i nieobecnego. - Spokojnie, masz jeszcze czas… poza tym plany zawsze można zmienić, prawda? – a czasami nawet trzeba je zmienić. Nie chciał skupiać myśli wokół tej bolesnej porażki, jakiej doznał w związku z biurem aurorskim. Ostatecznie nie wyszło przecież źle, praca w banku przypadła mu do gustu, a jednak… nie potrafił chyba skutecznie wyplenić żalu do ministerialnej jednostki, nawet jeśli przez lata zelżał on do bezpiecznych, nieutrudniających życia rozmiarów. – Tylko nie pozwól nikomu wmówić sobie, że się do czegoś nie nadajesz. Mierz wysoko. – Odpowiedział swojemu towarzyszowi, odpłacając się uśmiechem. Pewnie pogawędziłby z nim jeszcze chwilę, ale nie oponował, zdając sobie sprawę z tego, że sam powinien odpocząć, a przede wszystkim porządnie wyspać się przed kolejnym dniem pracy. – Oby. Do zobaczenia… i powodzenia z wyborem. – Kąciki jego ust znów uniosły się wyżej. Odprowadził jeszcze chłopaka wzrokiem do wyjścia, a potem sam wytarł się ręcznikiem, po czym odziany już w tradycyjną, tubylczą szatę, powrócił do pałacowego pokoju.